niedziela, 27 lipca 2014

Bones rozdział IV Tajemnicze MMSy część I

Minęło pół roku od dnia, który tak wiele zmienił w życiu wielu ludzi. Antony Montega obserwował dom państwa Hodgins .  Widział jak wychodzą do pracy. Pstryknął im kilka zdjęć z ukrycia, apotem jechał za nimi. Dotarł pod instytut Jeffersona i zaczął obserwacje wejścia. Zrobił zdjęcia kilkoro wchodzącym,  a byli to:  doktor Saroyan, doktor Addy,  agent  Booth,  oraz doktor Sweets.  Sięgnął po laptopa i zrzucił zdjęcia na dysk, potem wysłał je śledzonym.
W tym samym czasie w gabinecie artystki. przy pulpicie stoi Angela i Seeley
- Ofiara to Arnold Meser, który zaginał trzy lata temu.  Mieszkał z żoną...
Nagle odezwały sie ich komórki, spojrzeli na nie.  Agent otrzymał zdjęcie Cam, a artystka Zacha.  Na ich twarzach malowało się zaskoczenie. pod spodem znajdowała się wiadomość " Pilnujcie się, ponieważ wasza antropolog nie musi być jedyną ofiarą".  Booth wybiegł i odszukał pozostałych. Dowiedział się, że patolog otrzymała zdjęcie Jacka,  etymolog  Sweetsa, a psycholog  Angeli. wszyscy byli przerażeni.  Agent powiadomił o wszystkim swojego przełożonego  i poprosił o ochronę dla przyjaciół. Saroyan postarała się o zwiększenie zabezpieczeń laboratorium. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że zdjęcia były zrobione tego dnia. Policja i FBI przeszukali teren wokół instytutu. Morderca Brennan był w pobliżu i mógł zaatakować w każdej chwili. Byli  zestresowani i próbowali pilnować się na wzajem, nie chcieli stracić kolejnej osoby z zespołu. Booth od dłuższego czasu nadużywał alkoholu. Go nikt nie pilnował ponieważ był agentem,a nie pracownikiem instytutu. Chciał dopaść drania i zrobić z nim porządek. Zabronił Rebece przyprowadzania syna, nie chciał go narażać na niebezpieczeństwo.   Czekał na Antonego. Tydzień po otrzymaniu groźby jedli lunch w Royal Diner. Nagle rozległy się strzały, wszyscy padli na ziemie. Po chwili podnieśli się Lancy i Seeley, wybiegli z bronią w ręku  Czarna Honda odjeżdżała z piskiem opon. Strzelali w koła i trafili. Pojazd stracił panowanie i wpadł na chodnik. Mężczyźni podbiegli  i zajrzeli do środka. na przednim siedzeniu siedział meksykanin., krew sączyła mu się z rozcięcia na czole. Na tyle znajdował się inny meksykanin.  Na fotelu leżał pistolet maszynowy. Wymierzyli do nich. Booth wezwał wsparcie i czekali.  Po dziesięciu minutach zjawiło się FBI i dokonano aresztowania sprawców strzelaniny.  Seeley i Lancy pojechali do biura. Postanowili przesłuchać jednego ze strzelców. Weszli do pokoju przesłuchań i usiedli przy stole. Agent po chwili spytał.
-Kto cię wynajął?
-Nikt. Chciałem się zabawić. Akurat wybrałem ten bar.
Booth zerwał się, złapał się pod boki i spytał.
-Więc dla zabawy strzeliłeś do nas i naszych przyjaciół?  Masz  nas za idiotów?
-Uspokój się -odparł Sweets. - W Meksyku takie rzeczy to codzienność. Prawda?
-Prawda.
-Przestań Sweets. Od strzelał do ciebie... Już za samo usiłowanie morderstwa agenta FBI dostaniesz długi  wyrok. Chyba, że wydasz zleceniodawcę. Ten ktoś musiał wiedzieć, gdzie będziemy.
-Nic tego. Ale on świetnie czuje się myśląc, ze odebrał wam coś cennego. Coś, bez czego jesteście w rozsypce. Część waszej pracy. I chętnie będzie wam groził, ze zabierze następną.
Booth złapał go za kołnierz i podniósł z krzesła.
-Gzie jest? Gdzie jest ten śmieć?
-Juz w swojej norze.
-Booth- krzyknął psycholog.- Został go.
Agent puścił aresztowanego i wyszedł. Lancy zwrócił się do mężczyzny.
-Popełniłeś błąd. Przyznałeś się do współpracy ze zbiegłym mordercą i mafiosem.
-Nic takiego nie powiedziałem.
-Jedyne co zostało odebrane zebranym w Royal Diner to przyjaciółka. Została zabita pół roku temu. Zleceniodawca zbiegł do Meksyku. 
Wstał i wyszedł. Poszedł do gabinetu Seeleya. 

1 komentarz:

  1. Jeszcze tylko akapity i będę w niebie ;)
    Cieszę się, że są opisy :)
    "Dowiedział się, że patolog otrzymała zdjęcie Jacka, a etymolog Sweetsa, a psycholog Angeli. " - pierwsze "a" jest zbędne.
    "Go nikt nie pilnował ponieważ był agentem" - lepiej by brzmiało "Nikt go nie pilnował, ponieważ był agentem (dopiska), a nie pracownikiem instytutu."
    Nie Meksykańczyk, lecz Meksykanin, pamiętaj o wielkiej literze, to nazwa własna.
    Tekst radziłabym przejrzeć, gdyż nowe zdania zaczynają się miejscami z małych liter, jest też sprawa z interpunkcją i odmianą.

    Mam dość Montegi. Nie wystarcza mu, że prawie zabił Bones? Powinien wyjechać gdzieś dalej niż do Meksyku, a nie 'polować' na Booth'a i spółkę.
    Zapis dialogów nie jest do końca poprawny.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń