piątek, 26 września 2014

To nie tak miało być.

Oto pierwsza część cyklu mojej wersji początku 7 sezonu Castle'a. Miłego czytania.




 Cleo M. Cullen
Za to, że nadal trwa przy mnie
i za wszystkie rady.


To nie tak miało być!!!!!

                Kate stała nad urwiskiem w białej sukni matki i patrzyła na płonący samochód narzeczonego. Po jej bladych policzkach płynęły kryształowe łzy.  Z przerażenia nie mogła ruszyć się z miejsca. Jej serce rozpadło się na milion kawałków. Nim mogła uwierzyć w to co widziała. Przed nią leżał uwięziony we wraku jej ukochany. A jeszcze chwilę temu myślała tylko o swoim ślubie.
                 Na miejscu zjawili się przyjaciele młodej pary: Lanie, Javier Kevin, oraz ojciec kobiety Jim. Podeszli do Beckett, która wyglądała przerażająco w bieli stojąc nad urwiskiem. Podeszli do niej i zobaczyli w dole przerażający obraz. Detektywów zamurowało. Jim staną przy córce.
                Nogi ugięły  się pod Kate i upadła na kolana. Ciszę rozdarł krzyk.
-Nieeeee!!!
Strażacy, którzy zajęli się gaszeniem pożaru spojrzeli na nią. Ojciec przytulił córkę i mocno trzymał, która podniosła się i chciała zbiec do pojazdu i ukochanego uwięzionego w płomieniach. Wszyscy wokół wiedzieli, że jest za późno.
                Po chwili na miejsce tragedii dotarły Martha i Alexis. Gdy dziewczyna zobaczyła samochód ojca w płomieniach padła na kolana i wołała.
-Tato, tato!!! Tato, tato, tato. Nie...
Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Pani Rodgers patrzyła na wrak pojazdu syna i płakała. Po ugaszeniu pożaru  koroner wydobył z wraku szczątki Richarda Castle'a Gdy pisarz znalazł się na drodze wszyscy otoczyli nosze, na których leżał. Beckett dotknęła lewej dłoni narzeczonego. Jego córka złożyła pocałunek na czole. Ich świat zawalił się.
                Policjanci odciągnęli ich od zwłok i odwieźli do posiadłości. Zostali tylko Ryan i Esposito, aby pomóc miejscowym władzom.  Obejrzeli miejsce wypadku. Javier przyglądając się zwłokom dostrzegł fragmenty smokingu, niegdyś białej koszuli. Kevin znalazł w samochodzie resztki komórki Castle'a i jego portfel.  Na tylnym zderzaku dostrzegli ślady po czarnym lakierze. Na drodze brak śladów hamowania.
                Goście nie mogli uwierzyć na wieść o śmierci pana młodego. niektórzy zgromadzeni na uroczystości wiedzieli, że narzeczeni przeszli długą i ciężką drogę do szczęścia. A i tak los nie pozwolił im go zaznać. spalenie się dachu, za mały smoking, zniszczenie sukienki, mąż  pani detektyw. Ich marzenia o wspólnej przyszłości prysneły jak bańka mydlana. Nikt nie śmiał się odezwać. W posiadłości panowała krępująca cisza.
                Alexis siedziała wtulona w fałdy sukni ślubnej Kate. Niedoszła panna młoda tuląc ją do siebie płakała. Już była wdową, chodź jeszcze nie wzięli ślubu. Martha siedziała na kanapie i szlochała. Lanie chodziła nerwowo po pokoju w tą i z powrotem i kogoś przeklinała Gates wisiała na telefonie, aby cokolwiek ustalić.
                Gdy wreszcie do umysłu Becket dotarło co się dzieje zerwała się i chciała znaleźć i dopaść drania, który skrzywdził jej ukochanego.  Victoria odsunęła telefon od ucha i spytała
-A to dokąd pani detektyw?
-Szukać drania odpowiedział...
-Nic z tego. Zostaje pani tutaj. Proszę wrócić na miejsce. Ma pani trzy tygodnie urlopu. I nie życzę sobie, aby pani przychodziła przez ten czas na posterunek. Zrozumiano?
-Ale...
-Żadne ale.
Głos pani kapitan złagodniał
-Rozumiem, że jest pani ciężko.  Nie tak miał wyglądać ten dzień. Ale bardziej przyda pani się tutaj. Przykro mi z powodu pani straty. Detektywi Esposito i Ryan są tam na miejscu.
Kobieta powróciła na swoje miejsce , a Alexis znów wtuliła się w nią
                Gates nie zrobiła tego ze złośliwości, ale dla dobra swojej podwładnej. Widziała co działo się z kobietą, gdy tropiła mordercę matki i snajpera, który ją postrzelił. Teraz chciała ją chronić.. Bała się, ze pogoń za mordercą pisarza może ją zniszczyć. Dlatego przekonała ją, że jest potrzebna rodzinie Castle'a.
                -Wiedziałam, że nasze przeciwności przed ślubem to jakiś znak. Ale on próbował znaleźć pozytywne strony... dlaczego wysłałam go do tego urzędu, a nie sama pojechałam, aby potwierdzić, ze rozwiodłam się?... Jaka byłam szczęśliwa, gdy zadzwonił i powiedział, że wszystko załatwione. Jego ostatnie słowa jakie usłyszałam to "kocham cię". Nikt już się nie odezwał. Serce krwawiło trzem najważniejszym kobietom Ricka.
                Goście zaczęli czuć się niezręcznie w zaistniałej sytuacji i zaczęli rozjeżdżać się. Atmosfera w rezydencji była gęsta i przesiąknięta bólem. Nikt nie spodziewał się takiego rozwoju wypadku. Czuli się dobrze patrząc na cierpienie najbliższych zmarłego. Nie wiedzieli co powiedzieć przed wyjściem. Uciekali, gdy uznali że robi się coraz bardziej niezręcznie.
                Kevin zjawił się wieczorem. Wszyscy obawiali się, jakie wieści przyniósł. Podszedł do Gates.
-Czy coś już ustalono?
-Samochód został zepchnięty z drogi sir. Ale to było oczywiste od razu. Na tylnej części karoserii pojazdu znaleziono ślady czarnego lakieru. Ściągają kartę dentystyczną Castle'a. Chyba już powinna być w kostnicy. Javier tam jest. To znaczy detektyw Esposito.
                Rozległ się dźwięk komórki Ryana. Odebrał połączenie Uważnie słuchał rozmówcy. Po chwili wyrwało mu się.
-O Boże.
Gdy rozłączył się Martha spytała.
-Czy chodzi o Ricka?
-Tak. Potwierdzono, że to on znajdował się w samochodzie.
                To był definitywny koniec. Póki nie potwierdzono tożsamości ofiary można było mieć nadzieję. Po oświadczeniu Kevina pękła jak bańka mydlana.
                Beckett aby nie myśleć o śmierci  ukochanego rzuciła się w wir przygotowań do pogrzebu.  Szczątki zostały umieszczone w białej trumnie, obitej czerwonym aksamitem. Było to coś w stylu pisarzyka .  Alexis i Kate wybierały zdjęcie.
                -Myślisz, ze zdjęcie z okładki jego książek będzie dobre.
-Nie,. Tata na nim wygląda za poważnie Wybrałabym takie, na którym się uśmiecha i wygląda przezabawnie
.-Takie zdjęcie odpowiadałoby jego charakterowi. Ale czasami potrafił być poważny. Choć jak stałam na bombie, to cały czas kłócił się ze mną na temat kiedy się w nim zakochałam.
-Może zdjęcie z Halloween ? Święta dziękczynienia? Akt policyjnych?
-Lepiej nie. Ciężko byłoby wydostać je z akt policyjnych.
Alexis wyciągnęła zdjęcie ojca pochylającego się nad swoją książką. W prawym ręku trzymał pióro i szykował się do złożenia autografu na "Heat  Wave".
-To będzie najlepsze- stwierdziła dziewczyna.- To zdjęcie ukazuje tatę w całej okazałości.
Alexis rozpłakała się.  Niedługo potem Kate szlochała
                Pięć dni od wypadku trumnę wystawiono w jednej z kaplic na Manhattanie. Cały czas w tle leciały piosenki z jego ulubionych filmów. Alexis ćwiczyła przemówienie, które jej ojciec tworzył dla żartu na taką okazję. W kaplicy zawsze były tłumy. Fani żegnali swojego ulubionego pisarza.
                 Dziesięć dni po wypadku odbył się pogrzeb Castle'a. Na uroczystości zebrali się rodzina i przyjaciele Ricka. Przybył też Burmistrz Nowego Yorku. Byli też policjanci z 12 posterunku na czele z panią kapitan. Specjalnie zatrudniona ochrona trzymała z daleka gapiów, media,  jak i fanów. Padło wiele pięknych słów. Wszyscy wiedzieli, ze Castle nie chciał ich łez, ale nie mogli opanować płaczu. Jego koledzy poubierali się na kolorowo. Beckett wiedziała, ze to by rozbawiło jej ukochanego. Uśmiechnęła się do wspomnień. Zebrani wiedzieli, że nic nie będzie takie same.
                Gdy Richard Castle spoczął w zimnej ziemi tego samego cmentarza co matka pani detektyw żałobnicy pojechali do Old Haunt. Wszystkim nad kieliszkiem wina zebrało się na wspomnienia. Każdy ze zebranych wiedział coś kompromitującego, lub zabawnego o zmarłym i dzielił się tym z pozostałymi. Wszyscy rozeszli się późnym wieczorem.



środa, 24 września 2014

Bones rozdział VI Spotkania z przyjaciółmi

Spotkanie z przyjaciółmi
                Doktor Saroyan od dwóch tygodni nie miała kontaktu ani z Boothem, ani z Brennan. Do tego lakoniczna wiadomość od agenta, której nie zrozumiała. Chodziła zdenerwowana. Najbardziej martwił ją brak znaku życia od Temperance.
                W poniedziałek Seeley przekroczył próg laboratorium. Był w świetnym humorze.  Po chwili natknął się na szefową zezulców. Uścisnął kobietę i pocałował ją w policzek.
-Dziękuję ci Cam za to co zrobiłaś. Jesteś wspaniała.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Wiesz. Idę po Zacka i jedziemy na miejsce zbrodni. Jedziesz z nami, ponieważ jest sporo tkanki. Jedziesz moim autem?
-Pojadę za wami.
Słowa przyjaciela nie dawały jej spokoju, gdy wsiadała do swojego pojazdu. Nurtowało ją pewne pytanie. O co mu chodzi? Miała nadzieję wkrótce otrzymać odpowiedź.
                Na miejscu zbrodni, gdy naukowcy skończyli oględziny.  Booth podszedł do pani patolog i odezwał się do niej.
-Cam?
-Tak Booth?
-Jutro podczas lunchu przyjadę z nią do instytutu. Przygotuj zezulców.
Agent wsiadł do SUV-a i odjechał. Kobieta stała przez chwilę w szoku. Po chwili zrozumiała, że Brennan już spotkała się z Seeley'em Stąd to emitujące z jego twarzy szczęście. po powrocie do instytutu do jej uszu doszły plotka na temat dziwnego zachowania mężczyzny.
                Angela siedziała w domu, ale prowadziła wideo rozmowę z przyjaciółmi i przyrzekła sobie, dowiedzieć się co chodzi po głowie agencika. Była w swoim żywiole pierwszy raz od dwóch lat. Uwielbiała wiedzieć wszystko co dzieje się w życiu przyjaciół.
                Następnego dnia, w porze lunchu szefowa laboratorium zebrała swoich pracowników.  Gdy wszyscy zebrali się przy platformie zaczęła przemawiać.
-Posłuchajcie mnie przez chwilę. Mam coś dla was. jeśli kto® ma słabe nerwy niech usiądzie... Wróćmy do wydarzeń sprzed dwóch lat. Do momenty gdy siedzieliśmy spokojnie w swoich domach, w  sobotni poranek... Chcę powiedzieć, że gdy Montega postanowił zemścić się na doktor Brennan i nasłał na nią mordercę, który do... Do niej strzelił...
                Nagle jej wypowiedź przerwały słowa doktor Temperance Brennan.
-Daj im spokój Cam.                              
Antropolog zbliżyła się do przyjaciół. Jack i Zack stali jak słupy soli. Nie wierzyli w to co widzieli. Po chwili złapali kobietę w niedźwiedzi uścisk i przekrzykiwali się.
-Czy to koszmar?
-To naprawdę pani doktor Brennan?
-To ona, to ona, to naprawdę ona.
Saroyan uśmiechając się krzyknęła przyjaźnie do chłopaków.
-Spokój chłopcy, bo ją udusicie.
Asystenci stali  w szoku. Gdy chłopcy puścili przyjaciółkę  Hodgins spytał.
-Czy to naprawdę nie sen?
-Nie, wróciłam.
-Ale jak? To sprawka dyrektora Cullenana. Zrobił to, aby chronić was i mnie... Brakowało mi was wszystkich. jak miło widzieć, iż nie... Chcę przeprosić... Słyszałam wasze słowa na pogrzebie. Byłam tam... Pomimo moich kłopotów z relacjami międzyludzkimi polubiliście mnie... Przepraszam za to, że...
-Nie masz za co przepraszać- odparł  Jack. -Cieszymy się, że żyjesz. Aż chce mi się krzyczeć.
-Jesteście w pracy.
-No to co? Mamy przecież co świętować.
-Hodgines.
                Brenn  podeszła do Addy'ego.
-Witam doktorze Addy.
-Chciałem panią najmocniej przeprosić doktor Brennan. Wiem, że moja zdrada musiała panią dotknąć najbardziej.
-Wybaczyłam ci Zack. Miło, ze wróciłeś do nas. jestem szczęśliwa, ze wszyscy razem znowu będziemy pracować.
-Zająłem pani miejsce, ale chętnie znów będę pani asystentem.
                Stażyści nadal nie mogli się otrząsnąć. Zack i Jack wybiegli uradowani. Agent podszedł i zwrócił się do pani patolog.
-I co teraz?
-Brennan wróci na swoje stanowisko i będzie z tobą pracować. na samym początku ustaliliśmy to z dyrektorem Cullenem.
Wendell z kolegami i Daisy otoczyli Temperance i uścisnęli kobietę.
 Nagle rozległ się huk i włączył się alarm przeciw pożarowy.  Pobieli w stronę dymu. Na korytarzu natknęli się na armatę i zadowolonych z siebie naukowców. Saroyan wyłączyła alarm i zaczęła krzyczeć na podwładnych.
-Co wy wyrabiacie?
-Nic- odparł Jack.- Robimy eksperyment dla Angeli, oraz przy okazji postanowiliśmy uczcić powrót doktor b.
-I co ja mam z wami zrobić? Czy kiedyś obaj zmądrzejecie i zrozumiecie jakie niebezpieczne są wasze eksperymenty?
Już Hodgins chciał odpowiedzieć, ale coś go tknęło
                -Zaraz... Wiedziałaś, ze ona żyje. To wiele tłumaczy... Dlatego trzymałaś nas w ryzach. Wiedziałaś, że wróci.
-Nie do końca. Nie wiedziałam, czy złapiemy  Antonego i czy nic jej nie jest. Nie miałam z nią żadnego kontaktu ...  Dziś wam daruje.
-A gdzie Angela? - spytała Temperance.
-W domu- odparł Jack. Opiekuje się naszą córeczką. Jedź do niej
-Zostaliście rodzicami? Kiedy?
-Dwa tygodnie temu. Ucieszy się na twój widok.
-Nie będę jej przeszkadzać.
-Zabije mnie, jak dowie się, że nie sprowadziłem cię. A ja mam sprawę do Bootha. Chłopaki zamkneli się w gabinecie etymologa.
                Bones opuściła laboratorium i złapała taksówkę. Pojechała pod dom przyjaciół. Gdy zapukała otworzył jej mężczyzna ubrany rockowo i posiadający rudą bródkę.
-Słucham.
-Ja do pani Hodgins. Jestem dobrą jej znajomą. Chciałabym wreszcie ujrzeć jej córeczkę.
-Siedzi w salonie.
                Mężczyzna ją minął, a ona weszła do środka. Przeszła do salonu i stanęła w progu obserwując artystkę.  Jej przyjaciółka małą istotkę i mówiła do niej.
-Jesteś śliczna moja maleńka. Jesteś naszym skarbem i szczęściem. Wyrośniesz na ładną i mądrą dziewczynkę.
                Położyła małą do łóżeczka i spojrzała w stronę, gdzie stała Brenn. Zrywając się z kanapy krzyknęła.
-Sweety... Sweety.
-Angela.
Padły sobie w ramiona.
-To naprawdę ty?
-Tak.
-Długo cię nie było
-Dwa lata i dwa tygodnie.
-Jak zwykle dokładna.
Obie się wzruszyły. Artystka wycierała sobie samotne łzy szczęścia.
-A więc nie jesteś duchem?
-Angela. Duchy, wiedźmy, upiory, wróżki, medium nie istnieją. Gdybym naprawdę była martwa nie rozmawiałybyśmy teraz.
                Artystka uśmiechnęła się. Ten wywód świetnie pasował do jej logicznej przyjaciółki. Zakręciło się jej w głowie i jej mózg odciął zasilanie. Po prostu zemdlała. Gdy ocknęła się Brennan klęczała przy niej.
-Nie jesteś duchem?
-Już o rym rozmawiałyśmy.
Angela wstała z podłogi i wyściskała przyjaciółkę. W jej sercu gościła ogromna radość.
Jestem szczęśliwa... Co porabiałaś?
-Jeździłam na wykopaliska i wykładałam w Anglii. A co u was?
-Normalnie. Ścigamy morderców, badamy szczątki, spotykamy się na drinku, a teraz siedzę w domu i bawię córkę. Chcesz wiedzieć jak ma na imię?
-Pewnie.
-Temperance  Camile  Stakate Hodgins.
Antropolog zamurowało. Była zaszczycona słysząc jak nazywa się maleństwo przyjaciół i współpracowników.
-Teraz nie chcesz zmienić. Byłoby to racjonalne zachowanie.
Artystka uśmiechnęła  się słysząc swojego gościa.
-Nie po tym co zrobił mój ojciec. Nie pytaj.
Angela zaczęła się śmiać na cały głos.
-Angela.
-Już dobrze... Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę, że żyjesz. Widziałaś się z Boothem i pozostałymi?
-Zanim przyjechałam do ciebie.
                -To znaczy, z Boothem spotkałam się dwa tygodnie temu i spędziliśmy je razem w domu Russa. Był też mój ojciec i Parker.
-I jak?
-Miło i rodzinnie. Booth poprosił, abym znowu była jego dziewczyną.
-I co?
-Zgodziłam się. Wiem, ze go kocham.
-Super. Więc z przyjemnością wrócę z macierzyńskiego.
-A ja chętnie powrócę do badania kości i jeżdżenia w teren.
-Super.
Nagle rozległ się płacz małej istotki.
-Weź ją na ręce Sweety.
-Mogę zrobić jej krzywdę. Jest taka mała.
-nie bój  się. Jako antropolog sądowy znasz się świetnie na kościach i wiesz jakie są kruche.
                Brennan wzięła imienniczkę na ręce i nosiła ją po salonie. Angela obawiała się i cały czas miała na oku przyjaciółkę i bacznie przyglądała się jej ruchom. Ale też nie chciała jej zniechęcać, więc starała się ukryć swój niepokój. Na szczęście Temperance delikatnie obchodziła się z Tempi, co uspokoiło jej mamę. Gdy dziewczynka przestała płakać i znalazła się w łóżeczku odezwała się.
-Będziesz super ciocią.
-Nie jesteśmy siostrami, ani rodziną.
-Jesteś dla mnie jak siostra.
-Chyba rozumiem.
Artystka pokiwała głową. Po chwili spytała.
                -Jak twój powrót przyjęli chłopcy?
-Wystrzelili z armaty.
-Szkoda, ze tego nie widziałam.
-Cam była wściekła, ale tym razem im odpuściła.
-To dobrze... Cieszę się
-Przepraszam Angela, ale nie chciałam was narażać.
-Rozumiem... nie mogę uwierzyć. Artystka znów wyściskała przyjaciółkę. Usiadły przy szklaneczkach soku i opowiadały wszystkie ploteczki, albo co sie u nich zmieniło. Po dwóch godzinach odezwała się komórka pani antropolog. Szybko odebrała telefon.
-Brennan.
-Cześć Bones. Gdzie jesteś?
-U Angeli. Sprawdzasz mnie? Potrafię poradzić sobie sama.
Artystka zachichotała słysząc słowa kobiety.
-Wiem kochanie. Jedziesz do Russa, czy nocujesz u mnie?
-Obiecałam zostać jeszcze parę dni z ojcem .Jesteś zaproszony z Parkerem na kolację.
-Dziękuję, przyjadę. Ale Parker wrócił do Rebecki.
                Podczas  konwersacji zakochanych Angela otrzymała SMS-a  od męża "Chcemy jutro przygotować u nas powitalne przyjęcie. Damy radę?". Dyskretnie odpisała "Oczywiście, planowanie zostawcie mnie". Zatarła ręce na myśl o przyjęciu. A krótki czas był wyzwaniem, które kochała. Nie mogła się doczekać reakcji przyjaciółki. była podekscytowana. Była to lepsza zabawa od rekonstrukcji twarzy na Angelatorze( komputer Angeli w jej pracowni) .  Uśmiechała się, gdy Brenn rozłączyła się. Już miała sporo pomysłów, które musi obgadać z Jackiem. Obie powróciły do rozmowy.
                Angela była bardziej otwarta od cam i ze szczegółami opowiadała, co się działo ze wszystkimi po "śmierci" Brennan.
-Ale narozrabiałam.
-Nie przesadzaj. Zrobiłaś, co uważałaś za słuszne. A co z tobą i Boothem?
-Na razie jesteśmy razem, a dalej zobaczymy.
-A może sprawicie sobie dziecko?
-Nie dzięki. Nie bedę dobrą matką.
-Będziesz świetną matką. A macierzyństwo służy kobietom.
-I to mówi świeżo upieczona matka... Nie, to nie logiczne.
Obie zaczęły się śmiać.
-Zasłyszałaś to od Bootha?
-Tak... Będę się zbierała..
                Uścisnęła Angelę i wyszła. Musiała jeszcze odwiedzić Julian i Sweetsa. Zadzwoniła do Seeley'a.
-Gdzie jesteś?
-W instytucie. Coś się stało?
-Jadę do FBI. Chcę pogadać z doktorkiem i Caroline.
-Zawiozę cię.
-Nie trzeba, pojadę taksówką.
-Przyjedź pod instytut. Nie puszczę cię samej do Caroline, a tym bardziej do doktorka.
-Dobrze. Spotkamy się przed siedzibą FBI. Przyjadę sama.
-Widzę, ze cię nie przekonam.
-Nie możesz mnie widzieć, ponieważ rozmawiamy przez telefon.
Agent przewrócił oczami.
-To metafora Bones.
-Acha.
Rozłączyła się dorzucając
-Kocham cię.
Nie rozumiała potrzeby, aby mówić takie rzeczy. Przecież miłość to reakcja chemiczna w mózgu.
                Złapała taksówkę i pojechała pod FBI. Jej agencik już czekał.
-Nareszcie jesteś Bones. Są w środku.
-Skąd wiesz?
-Dzwoniłem do dyrektora.
Weszli do środka. Najpierw skierowali się do gabinetu pani prokurator. Nagle z gabinetu wyleciał przerażony, młody agent
-Może jednak przełożymy tą rozmowę? Jest chyba dzisiaj zła Lepiej jej nie drażnić.
-Nie Booth. Najlepiej zrobić to od razu.
                Temperance czuła się lepiej mając u boku Seeley'a. Złapali się za ręce i weszli do środka. Za biurka odezwał się barczysty i lekko radosny głos.
-No proszę, nasz przystojny agencik...
nagle kobieta zbladła. Zobaczyła przed sobą zjawę.
-Nie, to nie możliwe.
-Co się dzieje?- spytał agent.
-Widzę doktor Brennan, widzę twoją zmarłą partnerkę.
-Spokojnie Caroline. Chcieliśmy to zrobić na spokojnie. Chodź przed chwilą kogoś zjechałaś. Daj nam wszystko wytłumaczyć.
-Nam? To znaczy tobie i komu?
-Mnie i Bones. Bones żyje.
Prokurator stała jak słup soli. Nie mogła się ruszyć. Nadal niej mózg przetwarzał, to co wokół niej się dzieje.
-Caroline? - odezwała się Brennan.- Wiem, że muszę wiele wyjaśnić Ale wiec jedno. Tęskniłam za wami. Ale musiałam to zrobić. Dla was. Dla ojca i Russa. Dla Bootha.
-Czy ja się przesłyszałam
Agent uśmiechał się, obserwując rozmowę pań. Już miała Temperance miała odpowiedzieć na pytanie pani prokurator, ale zrobił to Seeley.
-Nie. Bones zmieniła się Na lepsze.
                Julian ruszyła w ich stronę. Oboje nie wiedzieli czego się spodziewać. Po chwili antropolożka znalazła się w uścisku pani prokurator Caroline zakręciło się w głowie. Agent posadził ją w fotelu. Temperance nalała do szklanki wody i podała kobiecie.
-Dziękuję... A więc żyjesz i wracasz do gry?
-Nie mogę wracać do gry, skoro żadnej nie rozpoczęłam.
Caroline i Seeley przewrócili oczami. Booth podjął się wytłumaczenia ukochanej metafory.
-Chodzi o to, że wracasz do pracy. Ale my już musimy iść. Chcemy się jeszcze pokazać doktorkowi.
-Powodzenia. Ostatnio jest rozdrażniony.  A wina to dyrektora. Zmykaj przystojniaczku.
Uścisnęli Julian i wyszli. Ledwo opuścili gabinet pani  prokurator, a ta otrzymała SMS-a od Hodginsa informującego o imprezie.
                Przyjaciele po chwili stanęli przy gabinecie psychologa. Niepewnie weszli do środka. Lancy był  pochylony nad jakimiś aktami. Seeley odezwał się do niego uśmiechając się.
-Hej Sweets. Nad czym pracujesz?
-Nad tobą.
Mina agenta zrzedła.
-Mam ci znaleźć ci partnera i zdecydować, czy jesteś zdolny do dalszej służby.
Booth chrząkną.
-Wiem, że ci ciężko. Ale nie zapominaj, że masz syna i przyjaciół, którym jesteś potrzebny.
Seeley zaczął irytować się gadką doktorka.
-Ta. Wiem o tym. Ale nie musisz mi nikogo szukać. Dyrektor sam kogoś mi znalazł.
-Kogo?
                Temperance obserwowała ich rozmowę i postanowiła się wtrącić.
-Mnie.
Lancy podniósł oczy znad papierów i dostrzegł "zmarłą" partnerkę przyjaciela. Zerwał się z fotela z krzykiem.
-Doktor Brennan!
-Witaj Sweets.
-Doktor Brennan
Psycholog opadł powrotem na swój fotel.
-Chyba jestem przemęczony. Mam halucynację.
-Czy wszyscy są przy zdrowych zmysłach? Czy nikt nie potrafi logicznie stwierdzić, ze skoro pojawiam się , to żyję?
-Bones.
-Co co Booth? Przecież....
                Lancy przestał słyszeć rozmowę partnerów. Patrzył na nich uśmiechając się. Czuł się jakby znowu prowadził sesje dynamicznego duo.  Nie dziwił się, że doktor Brennan nie rozumie przyjaciół i postanowił jej uświadomić, co oni wszyscy czują. Wybrał najprostszy przykład.
-Pamięta pan upozorowanie śmierci Bootha.?
-Oczywiście. Byłam wściekła na niego.
-Teraz pani to zrobiła. A nas ogarnęło niedowierzanie. Nie odpowiadamy za swoje emocje.
                Wstał z fotela i stanął za oparciem.
-Nie odpowiadamy za nasze emocje. One powstają w mózgu i na to nie mamy wpływu...
-Skończ Sweets swoją psychologiczną gadkę.
-Pewnie wszyscy cieszą się z pani powrotu.
-Tak. Cały dzień spędziłam na odwiedzinach. Tylko Booth, ojciec, Russ i Parker wiedzieli od dwóch tygodni, ze żyję. Niedługo powrócę do pracy.
-Cieszę się doktor Brennan, że pani żyje.
-A ja się cieszę, że mogę wrócić do swojego życia.
Uścisnęli sobie ręce i antropolożka wyszła.
Agent pokiwał tylko głową, uśmiechną się i  powiedział.
-Jutro impreza u Hodginsów. Skontaktuj się z Jackiem w w sprawie organizacji..
 Na korytarzu dogonił Temperance i pojechali do Russa na kolację.
                Następnego dnia wszyscy uwijali się jak w ukropie, aby zdążyć na czas i aby ukryć przed przyjaciółką co szykują. Wciągnęli do spisku Maxa, Russa i Parkera. Wieczorem Seeley wyciągnął swoją dziewczynę na romantyczną kolację. Ale zamiast do restauracji zawiózł ją pod dom Angeli wspominając, iż obiecał podrzucić kobiecie jakiś raport. Brenn nie wiedziała co naprawdę jest powodem odwiedzin w domu artystki. Była mile zaskoczona niespodzianką. Świetnie bawili się na przyjęciu.  Angela jako organizatorka i koordynatorka spisała się świetnie. Bez niej nic by się nie udało.  Brennan opowiadało co porabiała przez ostatnie dwa lata.  Tańczyli, śmiali się, jedli, pili, opowiadali żarty.
                Ze względu na dzieci rozeszli się o dziesiątej. Bones, Booth, Parker, Russ i Max wyszli razem . Wsiedli do Suv-a agenta. Gdy przejeżdżali ulicami Waszyngtonu Temperance zwróciła się do wszystkich.
-Dobrze wrócić do domu, rodziny i przyjaciół.  Jestem szczęśliwa... Widzę, że wszyscy cieszą się z mojego powrotu.
Chłopiec wychylił się do przodu i uścisną dłoń kobiety mówiąc.
-Ponieważ jesteś częścią naszej małej rodziny. Jesteś nam bliska.
Były to szczere dziecięce wyznanie.
                Z czasem wszystko wróciło do normy. Dynamiczne duo znów chwytało morderców, instytut powrócił do dawnego życia. Jack i Zack przeprowadzali eksperymenty, na przekór Cam. Bones strofowała techników na miejscu zbrodni, aby uważali na jej kości. Angela po macierzyńskim powróciła do robienia rekonstrukcji twarzy swojego angelatora.  Sweets czasem robił analizy psychologiczne. Od czasu do czasu Prokurator Julian prowadziła sprawy, gdzie dowody były badane przez zezulców. W instytucie panowała sielanka.

Koniec

.................................................................................................................................................................

Żegnamy się z tym opowiadaniem. Powiem szczerze, że cieszę się, iż dobrnęłam do końca. Przepraszam za opóźnienie, ale brak mi czasu. Ciężkie jest życie maturzysty. Cisnął nas przed maturą. Czas zacząć przygodę z innymi znanymi nam bohaterami. Na scenę między innymi  wkroczą Kate i Rick. Żegnajcie doktor Brennan i agencie Booth. Życzę wam wszystkiego najlepszego.
 Dziękuję Cleo, że wytrwałaś do końca tego opowiadania i za rady.






poniedziałek, 1 września 2014

Finał 6 sezonu "Castle'a"

W niedzielę obejrzałam finałowy odcinek 6 sezonu "Castle" Osobiście muszę stwierdzić, ze bardzo mi się podobał. Uśmiałam się, gdy Rick mówił o małżonku Kate, albo gdy Rogan opowiedział o żonie w śpiączce i jej śmierci. Do tego na drodze napotkali trudności takie jak  odwołanie rezerwacji, za mały smoking Rayana, czy zniszczenie sukienki panny młodej. i to gdy nasi partnerzy poszukują byłego pani detektyw. Na szczęście gdy Beckett załamywała się Castle nie tracił optymizmu. Zbyt długo walczyli o swoje szczęście. Do tego z męża pani detektyw jest niezłe ziółko. Dziwię się, ze była z kimś takim. Ta scena w stajni, gdy nie chciała rozwiązać Rogana puki nie podpisze papierów była świetna, oraz pomysł pisarza, aby zabrać mafiozów do mieszkania męża policjantki. Matka Beckett miała przepiękną suknie ślubną. O wiele ładniejszą od poprzedniej sukienki Kate. Beckett wyglądała jak księżniczka, a do tego kolczyki od Marthy. Po prostu rozpływam się od zachwytu. Ale scena z płonącym samochodem spowodowała smutek. Jest strasznie dramatyczna. Do tego spojrzenie Kate. Aż żal mi się ich zrobiło. Szkoda, że nie mogą zaznać szczęścia. Komu, ale komu im się należy.


Jeśli oglądaliście odcinek opiszcie wasze wrażenia.

Utknęłam z własną wizją zakończenia tej sceny z płonącym autem. Ale nie mogę się doczekać jak producenci wybrną z tej sytuacji.

Bones rozdział V Powrót część II

                Drzwi trzasnęły i po chwili w salonie stanął Max z wnuczkami. Stał jak słup soli. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Jego serce przepełniała nadzieja, ale i strach. Po chwili krzykną, podbiegając do córki.
-Tempi!
Po chwili Bones znalazła się w jego uścisku.
-Kochana moja córeczka.
Kennan nie krył łez. Był szczęśliwy mając ją w ramionach.
-Myślałem, ze nigdy więcej cię nie zobaczę.
-Już dobrze tato. Jestem tutaj
-Trafiłam do szpitala. Przesłuchano wszystkich. Na tej podstawie Cullen zdecydował o upozorowaniu mojej śmierci. Zaangażował w całą sprawę tylko parę osób, aby sekret był bezpieczny.  Ale mieli drobny problem. Zawsze ktoś przy mnie był. Wtajemniczyli więc Cam.
-Cały czas wiedziała?- spytał Max
-Tak, ale musiała milczeć. Została to tego zobowiązana.
-Teraz rozumiem jej roztargnienie i chęć trzymania wszystkich razem. Wiedziała, że wrócisz.
Podobno obawiała się, ze nie wrócę.
-A co porabiałaś?
-Po postrzale szybko wracałam do zdrowia, Wypuścili mnie na parę godzin w dniu mojego pogrzebu. Oczywiście zjawiłam się na ceremonii. Słyszałam sporo pięknych słów. Cyba najbardziej zaskoczyło mnie to, ze głos zabrał Parker.
-To dobre dziecko. Uwielbia cię. Jak pozostali.
-Widziałam cię i Russa nad grobem mamy... Potem wróciłam do szpitala. Gdy powróciłam do zdrowia dyrektor Cullen dostarczył mi dokumenty wystawione na nowe nazwisko i opuściłam Waszyngton. Nie utrzymywałam kontaktu z FBI, ani z Cam. Jeździłam na wykopaliska do Afryki, Ameryki Łacińskiej, oraz Afganistanu. Ostatnie pół roku wykładałam w Anglii. Cieszę się, ze wróciłam do Waszyngtonu. Stęskniłam się za wami.
Amy przyniosła kawę i ciasto.
-Nie potrzebnie się trudziłaś- odparła Temperance.
-Ale to żaden kłopot. Masz szczęście, ponieważ rano upiekłam ciasto.
-Jak tam dziewczynki?
-Dobrze. Lubią się uczyć. Russ wróży im świetlaną przyszłość. Mówi, ze będą znanymi osobistościami. Uważam, że dla zabawy drażni się z nimi.. A ty co teraz będziesz robić?
-Chciałabym wrócić do pracy w instytucie i współpracy z Boothem.
-A zmienisz coś w swoim prywatnym życiu siostrzyczko?
-Russ! To nie takie łatwe, jak się wydaje.
-Przecież byliście parą. Co prawda dopiero budowaliście wasz związek, ale to zadna różnica, ponieważ kochacie się.
-Miłość to reakcja chemiczna w mózgu.
-Nie zaczynaj.
-Nie wiem czy mi wybaczy...
-Nie martw się. On to zrozumie. Zostaniesz na noc?
-nie mam żadnych rzeczy.
-Coś się znajdzie w mojej szafie- odparła Amy.
-Chętnie. I tak Cam od razu odjechała.
Temperance wzięła sobie talerzyk i nałożyła ciasta.
                 Kennan ocierał łzy, które strumieniami płynęły po jego policzku. Ciśnienie mu skoczyło i zrobił się blady. Bones podeszła do okna i otworzyła je, a następnie znalazła sie przy ojcu.
-Wszystko w porządku tato? Bierzesz jakieś leki?
-Tak Tempi, tylko trochę mi duszno.
Russ przyniósł szklankę wody, a Amy leki.  Max połknął tabletkę i po chwili poczuł się trochę lepiej. Winą ataku był szok, który przeżył, oraz szczęście. To po prostu było za dużo dla jego serca. Powoli dochodził do siebie.
-Może powinniśmy zawieść go do szpitala?
-Nie ma takiej potrzeby Córeczko. Już czuję się lepiej.
                Nagle rozległ się dźwięk dzwonka.
-O nie- westchnął Kennan. -To Parker.
-Syn Bootha?
-Tak. Mamy mu pomóc napisać notatkę biograficzną.
-Czyją?
-Twoją. To praca domowa. Pani zadała ją pół roku temu, a potem odwołała. W tym roku szkolnym kazała jednak sporządzić notatkę o kimś sławnym. A Angela wspomniała, że pisałaś książki.
-Więc Parker postanowił skupić się na mnie?
-Tak. I zamiast szukać informacji w internecie woli spotkać się z nami.
                Amy poszła odtworzyć drzwi, a Temperace przeszła do pokoju obok, gdzie patrzyła przez uchylone drzwi. Po chwili w salonie Russa pojawili się Parker i Seeley. Agent stał na progu, a jego syn podbiegł do Maxa.
-Przepraszamy, że przeszkadzamy.
-Nie ma sprawy Booth. Cieszę się, że chce pisać o Tempi. Siadajcie.
                Przez godzinę rozmawiali o najmłodszych latach Bones. Ona też słuchała przez uchylone drzwi. Widziała, że Seeley  ukradkiem wyciera łzy, a Parker z ogromnym zainteresowaniem słucha. Nagle do jej kryjówki wszedł brat z małżonką.
-Już czas siostra.
-Na co?
-Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Skorzystaj z tego, ze on jest tutaj.
-To nie jest miejsce...
-Jest.
Wziął siostrę za rękę i wyprowadził na podwórko.
-Zobacz jaka ładna pogoda. Słońce pięknie świeci.
Podeszli do drzewa i tam ją zostawił
                 Po chwili z budynku wyszli Amy i Seeley.
-Co chciałaś mi pokazać Amy? Co jest tak pilne?
Jego wzrok powędrował za spojrzeniem kobiety i zobaczył swoją ukochaną Temperance. Stała w promieniach słońca. Wyglądała jak  anioł. Zaczął biec w jej kierunku
                Ona patrzyła w niebo  płakała. Po chwili poczuła silne ramiona, które ją oplotły. odwróciła się i zatopiła się w brązowych oczach partnera.
-Booth.
-Bones.
Pocałował ją namiętnie.
-Znów przychodzisz do mnie w snach kochanie. Wtedy nie chcę się budzić. Nie chcę znów być w pustym mieszkaniu i uświadamiać sobie, iż ciebie już nie ma i że nigdy nie usłyszę twojego sławnego...
-Z antropologicznego punktu widzenia...
-Tak. I że nigdy więcej nie będziemy się spierać i że nie usłyszę,  "Nie wiem co to znaczy", albo "To nielogiczne"
Znów skradł jej pocałunek
-Booth, przestań.
-Czy coś sie stało?
-Ty nie śnisz... Ja, ja żyję i czuję się dobrze
-Co?
-Ty nie śnisz
                Na twarzy kobiety malował sie strach.
-Ja nie jestem snem Wróciłam wczoraj do Waszyngtonu.
-Nie rozumiem. Ale to nie ważne. Jesteś moim aniołem.
-Przecież anioły nie istnieją. To tylko wytwór...
-Ci Bones.
-Czy ten sen nie jest zbyt realistyczny?
-Jak ten, w którym byliśmy małżeństwem i właścicielami klubu?
                Kobieta pokręciła głową i otwartą dłonią uderzyła go w policzek. Spojrzał na nią z zaskoczeniem. Powoli docierało do niego znaczenie słów ukochanej. Dotknął jej twarzy, która zalewała się łzami. Zaczął ją mocniej tulić i obsypywać pocałunkami. Okręcał się, trzymając swój skarp.
-To naprawdę ty Bones. Moja Bones. Boże.
-To nie ma nic wspólnego z Bogiem. Bóg nie istnieje...
-To naprawdę ty... Jestem szczęśliwy.
                Z okna obserwowali ich państwo Brennan.
-On musi mocno ja kochać- odparła Amy.
-I to jak- dodał Max podchodząc do nich.- Mam nadzieje, że będą razem. Zasługują na to, jak nikt inny.
                Seeley śmiał się w niebogłosy. Temperance nigdy go takiego radosnego nie widziała. Mocno przytulał ukochana kobietę.
-Nigdzie cię nie puszczę.
-Ale muszę wrócić do pracy.
-Bones. Ale jak?
-Dyrektor  Cullen upozorował moją śmierć. Gdy wyzdrowiałam i otrzymałam nową tożsamość wyrwałam się agentom spod opieki i nie kontaktowałam się z FBI.
Mówi się urwać, a nie wyrwać. Chyba, ze w tamtej chwili trzymali cię, a ty im się wyrwałaś.
Spojrzała na niego i przewróciła oczami.
-Kocham jak kaleczysz powiedzonka Bones.
Zawtydziła się.
-One są głupie. Jak można się komuś urwać?
-Tak się mówi.
                Booth zaczął płakać. Spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nigdy nie widziała go płaczącego. No może po za swoim pogrzebem.
-Nie płacz Booth. Nie chciałam sprawić ci przykrości.
-Płaczę z szczęścia Bones. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze żyjesz.. Chodżź jak pomyślę co musiałaś przejść...
-Przepraszam.
-Ci kochanie, to ja przepraszam. Ale jak to zrobili? Zawsze ktoś z nas był przy tobie... Och, Cam. Ona wtedy pełniła przy tobie dyżur.
                Nagle na podwórze wybiegł Parker.
-Bones.
Po chwili znalazł się w objęciach przyjaciółki taty
-mówili, że odeszłaś na zawsze.
-I tak myśleli, ale oszukano ich.
-Czyli umarłaś, ale wróciłaś?
-Nie. Jeśli ktoś umrze, to już nie może wrócić. Wszystkie funcje życiowe ustają. Nie ma już obrotu
-Odwrotu -poprawił ją agent.- Nie ma już odwrotu.
Spojrzała na jego złowieszczo i kontynuowała puszczajac chłopca.
-Tylko, że ja naprawdę nie umarłam.
Seeley wziął ją na ręce
-Dzięki temu jest z nami. A teraz zabierzmy ją do środka, ponieważ na pewno jest przemęczona.
Zaniósł ją do budynku. Agent poprosił dyrektora o dwa tygodnie urlopu, które spędził z ukochaną i synem w domu Russa. Świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Świętowali powrót Tempi.
                Pewnego dania Booth wysłał do Cam SMS-a  o treści "Dziękuję Ci Cam. Nigdy ci tego nie zapomnę". Saroyan niezrozumiała o co chodzi agentowi.

KONIEC ROZDZIAŁU V