środa, 31 grudnia 2014

Zniszczenie nadziei i jej powrót, oraz odzyskane szczęście

 Chciałabym wszystkim życzyć Szczęśliwego Nowego Roku, aby 2015 był spełnieniem waszych marzeń.
 Przepraszam za opóźnienie, ale brakowało mi czasu


Kapitan zniknęła, a Kate zabrała się do swojej pracy. W porze lanchu zjawił się kurier i przyniósł list dla Beckett. Policjantka odebrała przesyłkę i rozdarła kopertę.
                Ze środka, oprócz  listu wypadły dwa długopisy. Poznała je. Przeczytała wiadomość.
Detektyw Beckett
To nie koniec.  Mam jeszcze ochotę podręczyć was.
 Wasz ból, jest miodem dla uszu.
Cieszę się waszą tragedią.
Nasycę się, gdy Was zniszczę

                Kate wraz z Rickiem, znaleźli taki długopis w gabinecie Kelly  Nieman.  Były to pendrive'y. Umieściła jeden z nich w komputerze. Na nim znajdował się plik dźwiękowy. Kliknęła na niego. Z głośników poleciał marsz żałobny. Stała w szoku. Nie rozumiała. Javier podbiegł do komputera przyjaciółki i wyłączył nagranie. Kevin podszedł do kobiety i położył rękę na jej ramieniu. Trzęsła się.
                Esposito podłączył drugiego pendrive'a. Tam też znajdował się plik dźwiękowy.  Nacisną na niego.  Tym razem usłyszeli marsz weselny. Przebijały się odgłosy wybuchu i płonącego samochodu, oraz niewyraźny krzyk mężczyzny.
                Beckett  zatkała sobie uszy.  Wszyscy obecni na posterunku, spojrzeli w ich stronę. Kapitan znowu wyjrzała z gabinetu.
                - Co to, znowu za hałasy.
                - Ktoś to przysłał Beckett- odparł Kevin.
                - Zabierzcie ją do socjalnego.
                Esposito zabrał kobietę.  W socjalnym zapytał.
                - Wszystko w porządku?
                - Nie. Pamiętasz sobowtórów?
                - Oczywiście. Nigdy tego nie zapomnę.
                - W gabinecie doktor Niemam znaleźliśmy  taki długopis. Zapisana na ni była melodia.
                Zaczęła płakać.
                -Już dobrze. Wszystko będzie dobrze...  Tory zbada nagranie.
                Usiadła i patrzyła się w ścianę. Javier zrobił jej mocnej kawy. Po paru minutach zjawił się Ryan i poinformował, że Tory zajęła się analizą. Gates kazała zabrać policjantkę do domu. Espo odwiózł ją do mieszkania. Kevin i Victoria obserwowali badanie nagrania. Technik opowiadała, co znalazła.
                - W marsz weselny zostało wklejone nagranie pożaru i wybuchu, oraz krzyk mężczyzny. Wyizoluję to, oraz wzmocnię dźwięk, może wtedy uda rozpoznać  się krzyczącego.
                Podkręciła wyizolowany dźwięk i opuściła. Nie było wątpliwości, do kogo należał głos . Były to ostatnie chwile życia Richarda Castle'a.
                - Cholera- wyrwało się  Kevinowi.
                - Tylko dlaczego ktoś to przysłał?-  spyta kapitan.
                Nikt nie znał odpowiedzi. Gdy Esposito wrócił, powtórzył, to co usłyszał od szefowej. Teraz wiedzieli, że zabójstwo sobowtórów Lanie i Javiera,  kradzież akt Taysona, oraz zabójstwo Castle'a są powiązane ze sobą. Zaniesiono kopertę i długopisy do laboratorium. Znaleziono odciski Jerry'ego Taysona. Zaszokowało to detektywów. Gdy przekazali wiadomości Gates, usłyszeli.
                - To nie możliwe, przecież pan Castle go zastrzelił.
                - Beckett po drodze wspomniała, że Castle  nie wierzył w śmierć Taysona. Jest wściekła na siebie, że nie uwierzyła mu.
                Victoria zdenerwowała się. Zdjeła okulary i położyła je na biurku. Oparła się pięściami o blat.
                - Macie odnaleźć tego Taysona  żywego, lub martwego. Odnajdziecie też tą lekarkę chirurgi estetycznej. Muszą zapłacić za swoje czyny. Nikt nie będzie zagrażał, olbo odbierał życia moim ludziom... Nie przepadałam za panem Castlem, ale należał do naszego zespołu. Zrozumieliście mnie?
                -Tak jest sir- odpowiedzieli jednocześnie.
                - Załatwię przejęcie śledztwa przez nas.
                Detektywi opuścili gabinet kobiety.
                W tym samym czasie Beckett przypomniała sobie motel i jak ludzie senatora próbowali ją zabić. Gdyby wtedy umarła, nie musiałaby teraz cierpieć. Sięgnęła po swoją broń i przyłożyła ją do skroni. Nie chciała cierpieć. Nie chciała czuć tego strasznego bólu, który rozdziera jej klatkę piersiową. Miała dosyć. Zastanawiała się, czy nacisnąć spust.  Krzyk ukochanego, zniszczył ziarno nadziei w jej sercu. Nagle rozległo się pukanie. Przestraszona kobieta odłożyła broń i otworzyła drzwi. Na progu stała Alexis. Młoda kobieta weszła do środka i spytała.
                - Czy możesz mi pomóc Kate?
                - Co się dzieje?
                - Chcę, abyś pomogła mi uporządkować rzeczy taty. Nie chcę ich wyrzucać, ale niektóre trzeba zabezpieczyć...
                Wzrok dziewczyny spoczął na broni, leżącej na stoliku. Policjantka szybko schowała pistolet pod gazetę. Dziewczyna zrozumiała, jakiej tragedii zapobiegła, przychodząc tutaj.  Zdenerwowała się i zaczęła krzyczeć.
                - Co ty chcesz zrobić? Zaprzepaścić wszystkie starania taty o twoje bezpieczeństwo i życie?  Chcesz zastrzelić się Wiesz, że oddałby życie za ciebie. Wiele razy ryzykował dla ciebie. I chcesz to zaprzepaścić?... on by tego nie chciał. Musisz żyć dla taty.
Pani detektyw zrozumiała, że to co planowała, było nieodpowiedzialne. Zaczęła się wstydzić swoj chwili słabości, Poczuła skruchę. Wiedziała, że córka pisarza ma rację. Złożyła przysięgę.
                - Przysięgam Alexis, że nigdy więcej nie spróbuję odebrać sobie życia. To był głupi pomysł. Dorwę Taysona. Przepraszam... kiedy chcesz robić porządki?
                - Od razu.
                - Dobrze. I tak dzisiaj nie mogę wrócić na posterunek.
                Obie pojechały do mieszkania Castle'a. Dziewczyna wysłała do Irlandczyka  krótką wiadomość. " Kate chciała popełnić samobójstwo. Martwię się o nią. Mam ją na oku."  Gdy Ryan odczytał wiadomość przestraszył się. Pobiegł do partnera i pokazał mu sms-a. Esposito przestraszył się. Postanowili dyskretnie obserwować przyjaciółkę.
                  Minęły dwa tygodnie. Gates zorganizowała przekazanie sprawy wypadku Richarda Castle'a, dwunastemu posterunkowi w Nowym Jorku. Beckett, Esposito i Ryan trafili na ślad doktor Nieman. Udało sie ją aresztować. Przesłuchiwano Kelly przez wiele godzin, ale bez skutku. Kpina w głosie aresztowanej dawała pani detektyw do myślenia. Odżyła nadzieją, iż ukochany żyje.  Zastanawiała się nad sensem pozostania w Nowym Jorku przez Taysona.  Jej serce znowu biło jak dawniej i miłość prowadziła do celu, gdzie czekało na zakochanych szczęście. Niecierpliwiła się,  nie wiedząc, gdzie jej pisarz. Ale nikomu nie zdradziła, tego co czuje.. Wiedziała, że nie uwierzą jej, ale to rozumiała. Skupiła się na śledztwie, aby odzyskać swoje szczęście.
                 FBI ustaliło, iż aresztowana często jeździła , tą samą drogą, ale nigdy nie opuściła miasta. Dzięki bilingom zawęzili teren opuszczonych magazynu i fabryki, oddalonych od ciebie 60 kilometrów. Dowództwo nad  operacją sprawowała policja, chodź agenci nie poddali sie bez walki.
                 Pierwsza grupa pod kierownictwem Gates i Beckett wybrała się do  magazynu, a ekipa pod dowództwem Esposita i Ryana do fabryki. Towarzyszyło im FBI. Do obu miejsc weszli o ósmej,  równo o ósmej. Wszystkie pomieszczenia przeszukiwano ostrożnie. Wszyscy chcieli dorwać go żywego. Zespół pań niczego nie znalazł. Zespół chłopców po wejściu do głównej hali, zobaczył związanego mężczyznę, leżącego na ziemi, na środku.
                 Nad nim pochylał się Jerry i celował w głowę. Potrójny znęcał się nad policjantami, wyrywając im brutalnie przyjaciela. Teraz chciał wrobić w morderstwo detektywa Rayana. Według jego informacji kozioł ofiarny wieczór miał spędzić w domu, a żona z córką pojechały do rodziny.  Opuścił broń. Straszył swoją ofiarę, która do tej pory mu pomagała.  Wokuł preparował dowody winy Kevina. Zemsta miała dosięgnąć, tych  co po niego przyszli, gdy dowiedzieli się kim jest 3XK, oraz ich bliskich i przyjaciół.
                Na znak Esposita wkroczono do akcji. Gdy Tayson zorientował się w sytuacji, postanowił zabić policjanta. Wymierzył w niego i zaczął naciskać spust.  Esposito i Ryan strzelili do niego jednocześnie. Oboje trafili w okolicę serca. Jerry upadł na ziemię. Podbiegli do niego. Śmiał się szyderczo.
                -Spóźniliście się o kilka minut.  On nie żyje. Chciałem zadać wam straszny ból i udało się... Wygrałem.
Skonał po tych słowach. Kubańczyk rozkazał uwolnić zakładnika i przeszukać magazyn. Chłopcy postanowili też się rozejrzeć. Dotarli do szczelnie zamkniętych drzwi, oklejonych taśmą pakową, przy których położono ręczniki. Był to dziwny widok, więc wyważyli drzwi.
                 W pomieszczeniu unosił się dziwny zapach, chodź ledwo wyczuwalny. Pod ścianą leżał mężczyzna. Detektywi po chwili domyślili się, że w pomieszczeniu znajduje się gaz i wyciągnęli mężczyznę ze środka i wynieśli na zewnątrz.  Posadzili go na betonie i oparli się o budynek.  Na ich szczęście więzień psychopaty sam oddychał Patrzyli się na niego. Po chwili obu wyrwał się cichy jęk.
                Przed nimi leżał Richard Castle. Nie mogli uwierzyć, że widzą pisarzyka. Byli w szoku. Gdy po paru minutach podjechała karetka, przenieśli Ricka do jej wnętrza. Stali przy drzwiach i patrzyli po sobie. Nie wiedzieli, co sie dzieje wokół nich.  Mieli nadzieje, że nic mu nie będzie, Jego twarz była posiniaczona, dłonie pokryte strupami i opuchnięte. Nie byli pewni, czy to naprawdę Castle. Z rozmyśleń wyrwał ich dźwięk krótkofalówki.
                - Detektywie Esposito, odbiór. Co tam się dzieje?
                - Znaleźliśmy go sir. Musieliśmy go zastrzelić. Uprowadził policjanta...
                Zastanawiał się, czy nie powiedzieć kogo znaleźli, ale postanowił zataić tę informację.
                - Agenci, wraz z policja przeszukują magazyn.
                - Przyjedziemy do was.
                Kevin miał mętlik. W głowie huczało mu, że Castle nie żyje, ponieważ zginął w dniu ślubu. Choć z drugiej strony widział go w karetce. Nie wiedział już, co ma myśleć. Po chwili odezwał się do n partnera.
                - Myślisz, że to naprawdę on? A może widzimy, to co chcemy?
                - Nie wiem. Widzimy Castle'a, ale też pamiętamy zwęglone zwłoki w jego aucie, oraz badania uzębienia, które potwierdziły tożsamość. Logika i rozsądek  podpowiadają, że go już pochowaliśmy. Ale Beckett wierzyła, że on żyje. Nawet mam wrażenie, że znowu wierzy, od kiedy aresztowaliśmy tą  parszywą lekarkę.
                Kubańczyk podszedł do ratownika i spytał.
                -Jak on się czuje?
                - Obrażenia nie są poważne.   A jeśli chodzi o zatrucie gazem, to panowie uratowaliście mu życie. Podejrzewam, że nie powinien mieć z tego powodu żadnych problemów zdrowotnych. Jest niedożywiony i odwodniony. Jest przytomny, ale musieliśmy podać mu środki uspokajające. Ciągle mówi o jakieś pani detektyw.
                Przyjaciele weszli do karetki, podeszli do mężczyzny, który ucieszył się na ich widok.
                - Esposito, Ryan.
                -  Castle- odparli jednocześnie. Oboje uśmiechnęli się. Ich wątpliwości rozwiały się
                - Hej chłopaki. Jak miło was widzieć. Gdzie Beckett?
                - Jedzie- odparł Irlandczyk
                - Nic jej nie zrobił?
                - Nie licząc tego, że złamał jej serce, to nie. Jak się czujesz?
                - Znośnie. Beckett mnie zabije, za niepokazanie się na ślubie.
                -Nie przesadzaj- odparł Javier. - Ne można zabić kogoś, kto nie żyje.
                - Upozorował moją śmierć?
                - Wysadził twoje auto z ciałem. Karta dentystyczna potwierdziła, że to ty siedziałeś w samochodzie.
                - Alexis? Martha? Beckett?
                - Nic im nie jest. Chodź ciężko przeżyły twoją śmierć... Chodź Beckett odkryła, że żyjesz.
                -Jak?
                Detektywi zamyślili się, a po chwili Ryan odpowiedział
                - Twoje uszkodzone kolano. Szukała ciebie od miesięcy. Nie przeszkadzało jej, że nie wierzymy.
                Pisarzowi zrobiło sie głupio na myśl, co przeszła jego rodzina, oraz  na myśl o narażaniu się Kate. Chciał coś powiedzieć, ale Javier mu nie pozwolił.
                - Spokojnie, odpoczywaj. Później skończymy tą rozmowę.
                Javier i Kevin opuścili karetkę. Dostrzegli na drodze radiowóz pędzący w ich stronę.  gdy się zatrzymał, wysiadły z niego Kate i Victoria. Pani detektyw podbiegła do przyjaciół i spytała.
                - Znaleźliście coś?
                Esposito wziął ją za rękę i zaprowadził do karetki. Gdy kobieta zobaczyła narzeczonego, jej serce zalała fala radości. Stęskniła się za szalonym pisarzykiem. Rzuciła się na szyję ukochanego i płakała. Ten podniósł się i objął policjantkę.
                - Wiedziałam, wiedziałam
                Prawą dłonią dotknęła policzka Ricka. Z jej oczu nadal spływały kryształowe łzy szczęścia.
                -Wróciłeś kochanie.
                - Przykro mi przez to, co się stało. Przepraszam, że nie stawiłem się na ślubie.
                - Nie przejmuj sie tym Jeszcze zdążymy zostać zniewoleni związkiem małżeńskim.
                -Hej, to moja kwestia
                Oboje wybuchneli śmiechem. Gdy się uspokoili kobieta wyszeptała.
                - Najważniejsze, że żyjesz.
                - Tez się stęskniłem
                Namiętnie pocałował narzeczoną. Gdy oderwał się od jej słodkich ust, otarł swoją dłonią jej łzy.
                - Nie płacz Beckett. nie chciałem tego.
                - Wiem kochanie.
                Całą scenę obserwują chłopaki i G,. A pan ates. Pani kapitan uśmiecha sie i mówi.
                -  Rozumiem, że stęskniliście się za sobą ale trzeba zabezpieczyć miejsce przestępstwa. A pan jedzie do szpitala.
                - Nie ma mowy. Muszę zobaczyć się z Alexis i matką.
                Wyciągnęła w stronę pisarza palek wskazujący.
                - Jeśli chce pan powrócić na posterunek, to pojedzie pan do szpitala. Był pn przetrzymywany. To dla pańskiego dobra. Detektyw Beckett- zwróciła się do Kate, opuszczając rękę.
                -Tak, sir?
                -Pojedzie pani z panem Castlem, aby dopilnować narzeczonego.
                Podszedł do nich ratownik i spytał.
                 -Można zabrać pacjenta?
                - Oczywiście. Ale z wami pojedzie mój detektyw, aby sprawować ochronę, nad przetrzymywanym.
                - Dobrze.
                Gdy karetka odjechała, podeszli do drugiego zespołu ratunkowego, który opatrywał rannego funkcjonariusza. Kevin zadał pytanie uprowadzonemu policjantowi.
                -Dlaczego Tayson chciał cię zabić?
                - Pomagałem Taysonowi zdobyć dowody, które miały obciążyć detektywa Ryana. Gdy stałem się bezużyteczny, postanowił mnie zabić.. Pracował z jakoąć kobietą, która namawiała go na operację plastyczną.  kogoś przetrzymują, ale nie wiem kogo.
                - Dlaczego dla niego pracujesz?- spytał Javier.
                - Dla pieniędzy.
                - W takim razie muszę cię aresztować. Jaki jest stan pacjenta?
                Ratownik przyjrzał sie Kubańczykowi i odparł.
                -  Dobry, Posiada tylko posiniaczone nadgarstki i kostki u nóg, oraz małe rozcięcie na policzku.
                Irlandczyk dokonał aresztowania. Był wściekły z powodu zaistniałej sytuacji. Gdyby dzisiaj nie zrobili tego nalotu, to wieczorem siedziałby w celi za zabójstwo.  Jego partner powiadomił o wszystkim Gates i powrócili do swoich czynności, oraz obejrzał ich ratownik, ponieważ nawdychali się gazu, oraz przeżyli szok.
                Dopiero po trzech godzinach byli wolni. Esposito i Ryan pojechali do Alexis i Marthy, aby powiadomić je o znalezieniu sprawcy. Gdy weszli do mieszkania, panie życzliwie ich przywitały.
                - Co was sprowadza?- spytała aktorka. - Coś mi się zdaje, że to będzie oficjalna wizyta.
                -Tak- odparł Kevin. - Złapaliśmy Jerry'ego Taysona, mordercę  Castle'a.
                Obie panie westchnęły z ulgą.
                - Co się wydarzyło - spytała Alexis. - Dlaczego tata zginął?
                - To Tayson zepchnął samochód twojego ojca z  drogi - odparł Javier. - Nie udało mu się wpakować go do więzienia, więc postanowił zabić.
                Panie usiadły na kanapie. Były w szoku. Na początku nie skojarzyły nazwiska sprawcy, z próbą wrobienia pisarza w morderstwo. Straciły bliską osobę, ponieważ Rick zorientował się, kto naprawdę jest potrójnym mordercą.  Esposito nie mógł patrzeć na ich cierpienie, ale to Ryanowi wyrwała się prawda.
                - Castle żyje.
                - Co?- spytała Martha.
                - Znaleźliśmy Castle'a żywego. To nie jego ciało znaleźliśmy w samochodzie.
                Martha i Alexis ucieszyły się, ściskały się i płakały z radości.
                -Nic mu nie jest?- spytała Alexis.
                - Prawdopodobnie jest tylko wycieńczony- odparł Kevin. - Ale na wszelki wypadek został zabrany do szpitala. Zabierzemy was.
                Panie Zabrały płaszcze i pojechały do szpitala. Gdy wbiegli do holu, Javier podszedł do dyżurki i spytał.
                -  Gdzie leży Richard Castle?
                Pielęgniarka sprawdziła i wskazała im kierunek. Pobiegli do sali pisarza. Przed drzwiami stała roztrzęsiona Beckett. Panie objęły policjantkę. i we trzy płakały. Po chwili wyszedł do nich lekarz. i spytał.
                -Kto jest z rodziny pana Castle'a?
                - Wszyscy - odparła pani Rodgers. - Co z moim synem?
                - Wykonaliśmy podstawowe badania. Nie ma poważnych obrażeń. Jest odwodniony i niedożywiony. Musimy poczekać na resztę wyników, ale nie ma się czym martwić. Podajemy płyny, aby uzupełnić elektrolity, oraz minerały. Wszystko powinno być dobrze.
                - Czy możemy go zobaczyć?
                -Ale proszę wchodzić pojedynczo.
                Lekarz oddalił się. Wszystkim spadł kamień z serca, gdy doktor zapewnił ich, iż Rickowi nic nie groziło.  Alexis weszła jako pierwsza. Ojciec siedział  na łóżku i patrzył na drzwi. Gdy w nich stanęła córka, chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna wpadła mu w ramiona.
                -Tatusiu
                Objął ją i przytulił. Nie mógł znieść jej łez. Wiedział, że to on jest za nie odpowiedzialny. Pogłaskał ją po główce. Strasznie stęsknił się za córeczką. Jego matka nie mogła się doczekać ujrzenia syna, weszła po cichu do sali. Castle uśmiechnął się do niej. Podeszła do łóżka i złapała syna za rękę. Dopiero teraz mogła odetchnąć z ulgą.  Była blada, trudno dostrzec w niej rezolutną i pełną życia Marthą Rodgers. Wiele razy bała się o syna, ale jego śmierć mocno wstrząsnęła kobietą. Nie zawsze to okazywała, ale bardzo kochała syna. Jej matczyną troskę było można dostrzec, gdy stała przy łóżku szpitalnym swojego dziecka.   Gdy Alexis wysunęła się z objęć ojca, przytuliła Ricka wypowiadając tylko jedne słowo.
                -Skarbie.
                Nie raz bała się o syna. Ciągle narażał się na kłopoty, pracując z policjantami. Całe szczęście, że ma Beckett. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Posiedziały przy nim z godzinkę. Gdy zasnął, wyszły na korytarz, ale nie opuściły szpitala. Co godzinę ktoś inny wchodził do pokoju pisarza, aby z nim posiedzieć.
                 Pod wieczór zjawiła się Lanie, którą powiadomił Javier. Od razu przeprosiła przyjaciółkę, że jej nie uwierzyła, czym zawstydziła chłopaków. Było jej głupio. Kate znalazła dowody, iż jej narzeczony żyje, a oni uznali ją za szaloną. Gdy weszła do pokoju pisarza, spytała.
                - Jak się masz?
                - Bywało gorzej.
                Uśmiechnęła się, słysząc odpowiedź.
                - Należą ci się przeprosiny. Za to, że cię nie szukaliśmy.
                -Chociaż mogłem liczyć na Beckett. Jak one to zniosły?
                - Źle. Załamały się.  Alexis opuściła sporo zajęć, Martha pozostawiła szkolę w rękach nauczycieli, a Kate...
                - Co z nią?
                -  Gdy odkryła, że żyjesz, próbowała nas do tego przekonać. Nie wierzyliśmy jej. Niedawno otrzymała nagrania z marszem weselnym, a w nim nagranie z twoim krzykiem, oraz marszem żałobnym.
                -Wiem. Tayson puścił mi to, przed wysłaniem. Miał nadzieję zranić tym Beckett.
                -I mu się udało... Ale po aresztowaniu Kelly, nadzieja powróciła.
                -Czegoś mi nie mówisz Lanie. Nie oszczędzaj mnie.
                Nie wiedziała co powiedzieć. Pamiętała wściekłość na panią detektyw, gdy dowiedziała się, że ta chciała się zastrzelić. Ale czuła obawy, przed powiedzeniem tego Castle'owi.  Nie chciała, aby czuł się winny.
                -To nic takiego. Teraz będzie tylko lepiej, ale nie myśl, że wymigasz się od ślubu.
                - Nie mam zamiaru. Wszyscy nadal są?
                - Tak. Będziemy przez całą noc czuwać przy tobie.
                - Nie ma mowy.
                - Nie masz wyboru. nie protestuj. Chcemy się upewnić, że wszystko będzie dobrze. Jeśli nie będziesz spał, zaaplikuję ci lek nasenny.
                Uśmiechnął się. Strasznie brakowało mu codzienności, a wiedział, że teraz nie będzie mógł na to liczyć. Jęknął.
                - Co się dzieje?
                - Teraz będę pod stałą obserwacją. Mam przechlapane
                - Zgadzam się. Przyzwyczaj się do tego, bo szybko ci nie odpuszczą.
                Noc minęła spokojnie. Nad ranem odesłano Marthę i Alexis do mieszkania, aby się przespały. Wróciły pięć godzin później. Reszta co jakiś czas przysypiała na krzesłach. W południe Castle'a wypisano do domu, ale przez tydzień dostał zakaz opuszczania swojego apartamentu. Skupił się na pisaniu, albo grał na konsoli. Beckett normalnie chodziła do pracy.  Wieczory spędzali razem
                Przyjaciele i rodzina spiskowali na plecami narzeczonych. Zamawiali kwiaty, wstążki, sprawdzali swoje kreacje, ozdabiali ogród. Jednym słowem, szykowali uroczystość zaślubin.  Chcieli zrobić niespodziankę Katherine  i  Richardowi. 
                W piątek Alexis zaproponowała wspólny wyjazd do Hamptons.  Wszystkim spodobał się ten pomysł. Wyjechali w sobotę, wczesnym rankiem. Po dojechaniu na miejsce, zobaczyli  Jima, Javiera, Kevina, oraz Lanie i Victoria. Panie zabrały Beckett, a panowie Castle'a.  W pokoju gościnnym czekała suknia ślubna matki pani detektyw. W sypialni pisarza czekał najlepszy garnitur. Kate i Rick opuścili przyjaciół, aby spotkać się na korytarzu. Castle spytał.
                - Katherine Houghton Beckett, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną i to jeszcze dzisiejszego dnia  
                - Tak.
                W ogrodzie odbyła się piękna ceremonia zaślubin najpiękniejszej pary w całej historii tego miejsca.  Na uroczystości byli tylko przyjaciele, którzy wszystko zorganizowali za plecami zainteresowanych. Cieszyli się z szczęścia przyjaciół. Wszyscy twierdzili, iż para młoda tworzy piękną parę.  Bawili się do białego rana, tańcując bosso na trawie. Wczesnym popołudniem goście pozostawili nowożeńców samych, aby mogli nacieszyć się swoim szczęściem.
                Państwo Castle stawili się punktualnie, w poniedziałek na posterunku. Wszystko pozornie wyglądało jak dawniej. Ale tak nie było. Richard był trzymany z daleka od niebezpiecznych sytuacji, nieuczestniczył  w pościgach, czy aresztowaniach. Cały czas był obserwowany przez żonę, oraz przyjaciół, a nawet czasem przez panią kapitan. Gdy nie wracał do domu na czas, to matka i córka od razu wydzwaniały. Czuł się przez wszystkich osaczony. Wiedział, że się martwią, ale uważał, iż przesadzają.
                Wytrzymał dwa miesiące. Próbował rozmawiać, ale bez skutku. Jedynie Lanie traktowała go jak dawniej, za co był jej wdzięczny. Nie potrafił żartować w tak napiętej sytuacji, a o wyjściu do baru nie było mowy.
                Pewnego dnia zebrał wszystkich i zagroził, że jeśli nie zaczną traktować go poważnie to oszaleje i wyjedzie na długo. Na początku groźba nie przyniosła skutku, ale gdy  wyciągnął walizki i zostawił otworzoną stronę biura podróży, potraktowali go poważnie.  
                Powoli wszystko wracało do normy. Alexis i Martha powróciły do swoich obowiązków. Zespól detektyw Castle pracował jak dawniej, pisarz czuł się doskonale, nawet zaczął żartować. Pracował nad nową powieścią o Nikki Heat, gdzie ukazał całą sytuację. 
                Rok później. Rick stał przed białą tablicą i tworzył kolejną, szaloną teorię. Już nie pamiętał strachu, troski o najbliższych, ani bólu. Cieszył się swoim małżeństwem, a za osiem miesięcy znowu zostanie ojcem. Nie mogło być lepiej.  Gdy zdradził Kate swoje wnioski na temat sprawcy, ta pokiwała głową. Zaproponowała mu przesłuchanie chłopaka ofiary, zamiast uganiania się za kosmitą.  Detektywi z posterunku, lanie i Gates zakładali się, kiedy Castle wkurzy swoją żonę tak, aby  nawrzeszczała na niego. Wiedzieli, że hormony buzują w ciele pani detektyw podczas ciąży, a wszyscy chcieli  zobaczyć jej wybuch.


KONIEC

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt

Wesołych, rodzinnych i radosnych 
Świąt Bożego Narodzenia, 
wielu smakołyków na stole,
 wspaniałych prezentów,
śpiewania kolęd,
ładnej pogody
i uśmiechów na twarzy, 
oraz błogosławieństwa bożego
życzy:
Sherii Castle


piątek, 12 grudnia 2014

I rok

Według pierwszego wpisu, dziś mija rok od kiedy się pojawił mój blog. Przyznam, że miałam chwile zwątpienia i chciałam zrezygnować. Nie tworzę opowiadań dla tego, że muszę. Piszę, je, ponieważ uwielbiam to robić. Patrzeć na ulubionych bohaterów moim okiem. Jest to coś cudownego. Cieszę się, że mogę się z kimś podzielić swoją twórczością. Pod koniec stycznia minie sześć lat od kąt zaczęłam pisać. Jak do tamtego roku wszystko lądowało w szufladzie, albo koszu. Teraz nabrałam odwagi i ujawniam je internautom. Nadal nie wiem, czy dobrze robię, ale wiem że nie przestanę. Gdyby nie Cleo, pewnie bym zniknęła. Ale Ona nie pozwoliła mi na to i z czasem zyskałam wiarę w moje opowiadania. Marzę  o własnej książce i wiem że kiedyś to się stanie. Na razie przede mną matura i na tym muszę się skupić. Dziękuję wszystkim, że czytanie moje dzieła i zostawiacie po sobie ślad, komentarz. Wiem, że czasem ciężko mnie zrozumieć, ale tego nie zmienię, ponieważ to jestem ja.
Dziękuję Cleo za wszystko, oraz tym co czytają tego bloga.

niedziela, 7 grudnia 2014

Poszukiwania

Gdy Beckett znalazła się w samochodzie, postanowiła sprawdzić motel, gdzie kiedyś mieszkał Tayson. Właściciel motelu wpuścił ją bez problemu. Ale nic tam nie znalazła. Powróciła do swojego mieszkania.  W tym samym czasie Alexis rozmawiała z Marthą. 
                -... Cieszyłam się, kiedy tata oświadczył się Kate. Wreszcie znalazł  tą jedyną, która go kochała.
                -Tak. To dobra kobieta i umiała go okiełzać.
                -Pamiętasz jak pojechał do Waszyngtonu, ponieważ nie mógł doczekać się Kate?
                -A po powrocie zjawili się agenci i zabrali go?
                - Tak- odparła dziewczyna. - Jak zwykle podążając za sensacją, wpakował się w kłopoty.
                -A nie chcąc nas martwić, nie powiedział nam, że  umiera.  Nie rozumieliśmy jego zachowania.
                -Na szczęście Kate zdobyła antidotum.
                -Dzięki temu zdobyła dla taty jeszcze trochę czasu. Jeszcze trochę pobył z nami...
                Alexis rozpłakała się. Jej ojciec wiele razy narażał się dla pracy z policją, ale zawsze  wychodził obronną ręką. Tylko, że  nie szukając kłopotów stracił życie, jadąc na własny ślub. Tęskniła za ojcem. Ciszyła się z każdej chwili spędzonej z tatą. Zerwała się i pobiegła do swojego pokoju. Czuła się jak mała dziewczynka, ale tym razem tatuś nie przyjdzie pocieszyć.
                 Po mimo wszystko był najwspanialszym ojcem.  Zawsze mogła na nim polegać.  Wyprowadziła się z domu, ale często wpadała. Chyba że po kłótni z Pi.  Ale wystarczyło słowo i zjawiał się, aby  chronić swoje dziecko. Gdy powróciła  do domu, tata cieszył się z tego. A teraz go zabrakło. W mieszkaniu było dziwnie cicho. Nikt w gabinecie nie stukał w klawiaturę, albo nie oglądał  wiadomości. Nikt  nie przechadzał się w szlafroku, czekając na telefon z posterunku.
                Beckett od śmierci ukochanego ani razu nie zjawiła się w jego mieszkaniu.  Zbyt wiele tam się zdarzyło. Teraz wiedziała, że może jeszcze się wydarzyć. Nie mogła czekać tych paru dni. Przecież Castle'owi może  grozić niebezpieczeństwo. Przeszukiwała w sieci strony klinik chirurgii plastycznej. Szukała wspólniczki Taysona. Chciała go namierzyć przez Kelly Nieman, która stworzyła sobowtóra Lanie i Javiera.
 Po dwóch godzinach poszukiwań, nie wiedziała co dalej. Spojrzała na okno.  Po śmierci mamy nie mogła uwierzyć, że jej nie  ma. Ale nie czuła, że żyje. Wiedziała, co mówi jej serce i postanowiła go posłuchać. Tylko nie wiedziała, co robić. Miała związane ręce. Całą noc spędziła, przeglądając ogłoszenia w internecie, które dotyczyły sobowtórów. 
                Rankiem pojechała do kawiarni, z której Castle przywoził jej kawę. po dziecięciu minutach wyszła z kubkiem ulubionego napoju.  Jak ona kochała tego idiotę, dziecko w ciele dorosłego, zadufanego w sobie pisarza. Ale pod tym wszystkim krył się wrażliwy i  czuły mężczyzna, który oddałby życie za najbliższych. Gdzieś w tej dżungli czekał na ratunek, a nikt nie chciał ruszyć z pomocą. Spojrzała w niebo i roniąc łzę powiedziała.
                -Trzymaj się kochanie.  Idę po ciebie.
                Wsiadła do samochodu i objechała wszystkie noclegownie i miejsca, gdzie przesiadują bezdomni. Nagle dotarło do niej, iż Tayson mógł zmienić wygląd przy pomocy doktor Nieman. W takim razie listy gończe nic nie dadzą. Nikt go nie ścigał. Choć przez to mógł czuć się pewnie i nie zmienić wyglądu.  Zbyt pewnym siebie  przestępcom osuwa się grunt spod nóg. Liczyła na jego błąd. Powróciła do siebie i powróciła do akt sprawy.
                Na 12 posterunku, późnym wieczorem rozmawiali chłopcy.
                -Martwi mnie zachowanie Beckett- powiedział Javier.
                -Kto by parę lat temu przypuszczał, że będzie tak rozpaczała po śmierci Castle'a?... Mnie też go brakuje.
                -I mnie... Od dziś nie dajemy Beckett żadnych akt i nie udzielamy informacji. Szukając mordercy matki o mało nie zginęła.
                Oboje spojrzeli na biurko Kate.
                -Dziwnie tu cicho- odparł Kevin.
                Ja. Castle'a nie rzuca swoich teorii, a Beckett nie denerwuje się na niego. Wszystko się zmieniło. Jak  myślisz, kto zabił Castle'a?
                -Może nasz dobry znajomy, senator Wiliam Bracken mści się z więzienia .
                -Ale on wie do czego jest zdolna Beckett i tym razem nie ryzykowałby- stwierdził Kubańczyk.   - Wie, że nie odpuściłaby mu odebrania kolejnej, ważnej osoby. Zrobiłaby wszystko, aby się zemścić. Nie ryzykowałby.
                -Masz rację. Więc kto?
                -Nie wiem.
                -A panowie jeszcze tutaj?
                Do ich biurek podeszła Victoria.
                -Idźcie do domu. Musicie odpocząć.
                Kobieta ruszyła w stronę windy. Po chwili odwróciła się.
                -Jutro chcę poznać wyniki waszego śledztwa w sprawie pana Castle'a.
                Detektywów zamurowało. Dopiero gdy Gates zniknęła w windzie, Esposito wyrwało się.
                -Cholera. Skąd ona wie?
                -Za bardzo się z tym nie kryjemy.
                -Albo zbyt dobrze nas zna. Tylko, że nic nie wiemy. Wiemy, że Castle został zepchnięty z drogi. Lakier pochodzi ze skradzionego auta.
                Walną pięścią w biurko. Powiedział ze wściekłością.
                -Morderca Castle'a chodzi po wolności, a my nic nie możemy zrobić.
                -Dorwiemy go. Czekaj, pamiętasz sprawę zabójstwa hakera, który nie miał dostępu do komputera. Może tu tkwi powiązanie?
                -Sprawdzę. A ty jedź do domu. Żona i córka czekają na ciebie.
                -Zostanę z tobą Javie.
                -Jedź. Dam sobie radę.  A ty masz rodzinę. Jak widzisz, nie wolno marnować czasu, ponieważ nie wiadomo ile go nam zostało.
Ryan zebrał się i ruszył ku windzie. Nagle odwrócił się i spojrzał na przyjaciela..
                -Nie warto czekać na krok drugiej osoby, ponieważ później może być za późno.
                Odwrócił się i wsiadł do windy.  Kubańczyk wyciągnął notes i analizował swoje zapiski. Po paru minutach na piętrze rozległ się dzwonek i stukot damskich pantofli. Po chwili stanęła przy biurku mężczyzny.
                -Javier?
                -Tak?
                Esposito podniósł głowę znad akt. Zobaczył nad sobą Lanie.
                -Jadę do Kate. Martwię się o nią. Nie powinna być sama.
                -Masz rację, ale wiesz jaka bywa. Małe szanse, że cię wpuściła.
                -Muszę spróbować.
                Nie zmieniła zdania. Pół godziny później stała pod drzwiami przyjaciółki. Dzwoniła, ale nikt nie otwierał. Następnie waliła z pięści, ale też bez rezultatu. Z jednego z mieszkań wychyliła się starsza kobieta.
                -Ona pani nie otworzy. Ostatnio stała się nieprzyjemna. Bez przerwy chodzi po mieszkaniu.
                 Kobieta powróciła do mieszkania. Nie wyglądała na wścibska sąsiadkę, raczej jak ktoś, kto  martwi się.  Dalej dobijała się do mieszkania policjantki.
                -Wiem, że tam jesteś Kate... Otwórz, bo zadzwonię do chłopaków.
                Beckett siedziała nadal przy laptopie. i czytała artykuły  o przestępstwach sprzed kilku tygodni, ale nigdzie nie znalazła śladu udziału Taysona. Ignorowała  dobijanie się przyjaciółki, ale gdy ta zagroziła wezwaniem posiłków otworzyła drzwi.  Parish wpada do środka i zaczęła krzyczeć.
-Od wczoraj nie odbierasz telefonów. Martwimy się o ciebie. Wygłaszasz, ze Castle żyje i przestajesz dawać znaki życia. Co chcesz w ten sposób osiągnąć?
                -Nie mogę liczyć  na was, to muszę sama go odnaleźć.
                -Castle nie żyje.
                -Żyje i odnajdę go.
                -Kate- głos Lanie złagodniał.- Wiem, że bardzo g kochasz, ale musisz pozwolić mu odejść. Nie możesz żyć przeszłością. Nie musisz o nim zapominać, tylko nauczyć się żyć bez niego.
                -Mam go zostawić w łapach Taysona? Nigdy.
                -Może i Tayson stoi za zabójstwem  Castle'a, ale to nie oznacza iż...
                -Daj spokój.  Nie warto czekać, aż wszystko się ułoży, albo przestaniemy się  bać. Szczęście trzeba chwytać, kiedy się zjawi. My za długo zwlekaliśmy, nie to ja za długo zwlekałam. Nie popełnij mojego błędu Lanie. Nie mogę go stracić. Dopiero co odkrywamy swoje szczęście. Jesteśmy najszczęśliwsi, gdy mamy siebie u boku.
                Na kilka minut zapadło milczenie. Pani patolog zbliżyła się do przyjaciółki. Ta nagle wybuchła.
                -Wynoś się.
                Parish spojrzała na policjantkę współczująco.
                -Nie zrób głupstwa Kate. I pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
                -Wynoś się.
                Lekarka wyszła i pojechała na posterunek. Esposito nadal był w pracy. Gdy detektyw zobaczył kobietę, spytał.
                -No i co?
                -Kiepsko.  Ma pewne podejrzenia.
                -Tak?
                -Podejrzewa Jerry'ego Taysona.
                -Tayson nie żyje.
                -Ale to  do Taysona pasuje. Pewnie to on kazał Kelly ukraść akta i posłużyć się naszymi sobowtórami. Kto inny by się do tego posunął.
                -Nie wiem Lanie.
                -Ale się dowiemy.
                Patrzyła na kubańczyka. Nagle pomyślała o Kate i jej słowach, zanim opuściła jej mieszkanie. "Nie warto czekać, aż wszystko się ułoży, albo przestaniemy się  bać. Szczęście trzeba chwytać, kiedy się zjawi. My za długo zwlekaliśmy, nie to ja za długo zwlekałam. Nie popełnij mojego błędu Lanie." Spojrzała na Esposita i powiedziała.
                -Życie jest zbyt krótkie, aby nie ryzykować. Patrz, co się stało z naszymi przyjaciółmi. Zwlekali ze swoim szczęściem i co się stało? Przez to chcę ci powiedzieć coś ważnego. Kocham się Javi.
                -A ja ciebie Lanie.  I chcę spędzić z tobą resztę życia.
                Pocałowali się namiętnie. Zabrali swoje rzeczy i pojechali do  mieszkania Parish. Przegadali całą noc. Wyznali sobie skrywane pragnienia, opowiadali co czuli, gdy się rozstali. Nie zapominali o tych, co nie mogą być szczęśliwi.
                Beckett wróciła do pracy, nie nadała się wysłać na urlop zdrowotny. Chłopcy cały czas mieli ją na oku. Nie wspominała więcej, że Castle żyje. Starała się normalnie funkcjonować, ale w każdej wolnej chwili szukała Ricka. 
                Minęły trzy miesiące. Alexis wróciła n studia, nadal dużo czasu spędzała w mieszkaniu z babcią. Martha zostawiła szkołę aktorską nauczycielkom, a sama zaszyła się w apartamencie. Kate nie zrobiła  żadnego postępu w swoim  śledztwie. Nadal nie miała żadnego śladu.  Nadzieja, że jej narzeczony żyje, dawała sił, aby wykonywać codzienne obowiązki. Frustrował ja brak śladów po Taysonie. Chciała  dopaść drania i odbić zakładnika.
                Pewnego wieczory wyciągnęła Alexis i Marthę.  Poszły do kluby w stylu lat siedemdziesiątych. Usiadły w kącie i patrzyły na parkiet. Nagle aktorka zwróciła się do niedoszłej synowej.
                - Pamiętam jak urządzaliśmy na posterunku przedstawienie. Miałaś wtedy kłopoty przez Ricka, kochanie.
                -Bez przesady. Pozwoliłam tylko przerobić komisariat na lata siedemdziesiąte i Gates się zezłościła. Ale nadal pracuję.
                -A co tam w pracy?
                -Normalnie.
                Głos policjantce się załamał.  Urwały rozmowę, dla nich nadal ciężko było mówić o najbliżej osobie, której już nie ma. Posiedziały dwie godziny i pojechały do Old Haund, aby się upić. Koło północy rozstały się.
                Beckett po powrocie do mieszkania znowu powróciła do analizowania wszystkich dowodów.  Zasnęła przy stole.  Jej piękna główka opadła na akta. Obudziła się o ósmej rano. Zaspała. Szybko zerwała się, wzięła zimny prysznic, ubrała się i pojechała na posterunek. Przez to wszystko zapomniała pierścionka matki i swojego zaręczynowego. Wpadła zdyszana na dwunasty i wjechała  na swoje piętro, a potem podeszła do swojego biurka. Chłopcy na nią spojrzeli. Nigdy się nie spóźniała, chyba że miała kłopoty. Z gabinetu wyjrzała Gates i odezwała się srogim tonem.
                -Spóźniła się pani, detektyw Beckett.
                -Przepraszam, sir, to więcej się nie powtórzy.

                Kapitan zniknęła, a Kate zabrała się do swojej pracy. W porze lunchu zjawił się kurier i przyniósł list dla Beckett. Policjantka odebrała przesyłkę i rozdarła kopertę.

niedziela, 16 listopada 2014

Obiecujące odkrycie, czy chwytanie się brzytwy?

Obiecujące odkrycie, czy chwytanie się brzytwy?

Gdy wyszła z wanny i otuliła się ręcznikiem spojrzała w lustro. Zamiast seksownej i nieustępliwej pani detektyw zobaczyła ducha. Stała się wrakiem i to w dość krótkim czasie.  Zdenerwowała się. Odkręciła kurek z zimną wodą i obmyła twarz. Próbowała ochłonąć.  Nagle przypomniała sobie rozmowę z Alexis, krótko przed ślubem.  Siedziały na kanapie, gdy córka Ricka spytała.
                "Pamiętasz jak tata uszkodził sobie kolano? Jak mu się nudziło w domu, a zbliżały się jego urodziny?
                -Wtedy co zorganizowaliśmy mu morderstwo w prezencie?
                -Tak. Był taki szczęśliwy. Nie chciał odpuścić. Cały czas wierzył, że zbrodnia była prawdziwa. Musiałaś nieźle się bawić obserwując tatę.
                -Tak. To było zabawne. Gates świetnie się bawiła, gdy krzyczała na Castle'a. Gdy prawda wyszła na jaw myślałam, ze obrazi się..."
                Nagle Kate olśniło. Rzuciła się z łazienki do salonu i okna, gdzie  wisiały żółte kartki. Odsłoniła okiennice. Przyjrzała się zdjęciom rentgenowskim. Po chwili uśmiech zagościł na jej twarzy. Krzyknęła
                -To  nie był Castle.
                Była przeszczęśliwa. Powiedziała do siebie.
                - Nie ma śladu po uszkodzeniu  kolana.  Więc żyje. On żyje.
                 Chciała wybiec z mieszkania, ale zorientowała się, że jest naga. Szczęście zalewało jej serce. Uśmiech malował się na jej twarzy. Nie wiedziała jak uwolnić swoje emocje. Chciała się wtulić w ramiona tego jedynego. Poczuć jego ciało, aby przekonać się, że nie zginął w tym cholernym aucie. Wbiegła do sypialni i wyciągnęła z szafy jeansy, t-shirt, oraz skórzaną  kurtkę.  Szybko się ubrała, przy drzwiach założyła ulubione szpilki.
                Wybiegła na ulicę. Deszcz padał  nad Nowym Yorkiem.  Gdyby nie światła miasto okryłby mrok.  Przez chmury nie przedostawała się ani jedna mała gwiazdeczka.   biegła chodnikiem.  Wpadała na przechodniów, ale nie zwracała na to uwagi. Dzięki temu, że miała w kurtce portfel  mogła przywołać taksówkę. Pojechała do parku, gdzie stały ich ławki. Pamiętała jak Castle tam się jej  oświadczył.
                 Spojrzała na niebo.  Krople tańczyły wokół niej. Woda spływała po niej, ale to kobiecie nie przeszkadzało. Tańczyła na deszczu i nie przeszkadzało jej, ze ktoś może ją zobaczyć. Czuła się lekka jak piórko. Ogromny kamień spadł jej z serca. Teraz jej życie nabrało barw. Bez Castle'a jej życie było , jest i będzie szare. Myślała tylko o narzeczonym. Zastanawiała się, gdzie on jest i czy jest cały. Spojrzała w niebo  i wyszeptała.
                - Gdzie jesteś? ...Znajdę cię, choćby na krańcu świata.
                Tanecznym krokiem szła przez park. Złapała taksówkę i pojechała do sklepu z alkoholem. Kupiła whisky, aby uczcić odkrycie. Powróciła do mieszkania i nalała sobie do szklaneczki bursztynowego płynu i delektowała się nim.  Ponieważ było późno, to postanowiła pojechać na 12 z samego rana.
                Gdy znalazła się w łazience założyła ulubioną, koronkową piżamkę i biegiem wskoczyła do swojego łóżka.  Przyłożyła swoją główkę do poduszki. Jej kasztanowe włosy rozlały się wokół. Patrzyła w sufit. Przymknęła oczy i zobaczyła  Hampton. Stała przed domem Ricka.  Podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Było otwarte, więc wśliznęła się do środka.  Krzyknęła.
                -Jest ktoś w domu?
                Nikt jej nie odpowiedział. Przeszła do ogrodu. Patrzyła na cudowny widok, który urzekł ją za pierwszym razem. Tylko, że na jego tle stał jej pisarz. Zaczęła biec w jego stronę. Po minucie znalazła się w jego silnych objęciach. Wtuliła się w jego klatkę piersiową i wyszeptała.
                -Jesteś kochanie.
                -Jestem moja miła. Stęskniłem się.
                -Ja też.
                Słońce zaczęło zachodzić. Niebo zaróżowiło się.
                -Pamiętaj, że  zawsze jestem przy tobie.
                -Castle?
                -Kocham cię Beckett.
                Rozpłynął się padła na kolana i krzyknęła
                -Nieeeeee
                Obudziła się we własnym łóżku. To był tylko sen. Uspokoiła się. Gdy znowu przyłożyła głowę do poduszki to zasnęła. Obudziła się dopiero o szóstej. Dzień zapowiadał się przyjemnie. Wzięła szybki prysznic. Zajrzała do lodówki, ale tam wiało pustką. Postanowiła zjeść coś po drodze na posterunek. Szybko się ubrała i pojechała do piekarni i kupiła bułeczki, które zjadła w samochodzie. Przed posterunkiem ogarnął ją srtach. Nie wiedziała przecież co dzieje się z Rickiem. Nie wiedziała, czy mu coś nie grozi. Wpadła na posterunek i podeszła do kolegów. Chłopcy przywitali się jednocześnie.
                -Cześć Beckett
                -Hej chłopcy. Nie mamy czasu.  Ustaliłam, że Castle żyje.
                -Beckett- odezwał się Esposito . -Wiem, że ci ciężko, ale on zginą. Musisz się z tym pogodzić.
                -Zgadzam się z Espo- odparł Ryan.
                -Wiemy, że ci go brakuje, ale musisz powrócić do normalności. Nauczyć się żyć bez naszego pisarzyka.
                -Łatwo ci mówić- krzyknęła.- Zawsze tu był. A jak go nie było to  brakowało mi go. Dlatego pozwoliłam mu wygrać zakład. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego.
                Skierowała się do gabinetu pani kapitan. Victoria uśmiechnęła się na widok podwładnej.
                -Witam pani detektyw. Co panią sprowadza?
                -Chciałabym powrócić do pracy.
                -Pozostało pani przecież zaledwie trzy dni urlopu. Nawet myślę o przedłużeniu pani urlopu.
                -Wolałabym powrócić do pracy. Wolę pracować niż siedzieć w mieszkaniu sir.
                -Ale to dla pani dobra
                -Ale Castle potrzebuje mojej pomocy.
                -Pan Castle nie żyje.
                -Żyje. To nie on zginą.
                Gates było żal Beckett. Przemówiła łagodnym głosem.
                -Nie wiem co pani czuje i ciężko mi sobie to wyobrazić. Ale musi pani pogodzić się...
                Kate zdenerwowały słowa pani kapitan i zaczęła krzyczeć.
                -Nic sobie nie ubzdurałam. Pomylono się podczas sekcji. I muszę go odnaleźć. Nie mogę go zostawić. I zrobię to z waszą pomocą, czy bez.
                Wyszła trzaskając drzwiami. Postanowiła pogadać z Lanie. Wsiadła do windy i zjechała do prosektorium.  W tym samym czasie Gates siedziała zirytowana zachowaniem Beckett. Chodź z drugiej strony rozumiała ten wybuch i współczuła jej. Wyszła z gabinetu i zawołała Esposita, oraz Ryana. Gdy ci przyszli przemówiła do nich spokojnym głosem.
                -Martwię się o detektyw Beckett. Jest przekonana, o tym iż pan Castle żyje. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wysłanie jej na urlop zdrowotny. Ale wtedy stracimy nad nią jakąkolwiek kontrolę. Więc pozwolę powrócić detektyw Beckett do pracy, ale prosiłabym was, abyście mieli na nią oko. Nie każę wam donosić, ale w razie  niebezpieczeństwa proszę, abyście reagowali. Nie wyciągnę konsekwencji, jeśli uda się zapobiec  temu, co postanowiła. Jest dobrą policjantką, ale jeśli chodzi o najbliższych reaguje emocjonalnie i popełnia poważne błędy.  A wolałabym, aby pozostała na posterunku.  Wasze zachowanie będzie troską, a nie zdradą. Miejcie na nią oko.
                -Tak jest sir- odparli jednocześnie.
                -To dobrze. Zależy mi na detektyw Beckett jako na policjantce, ale i człowieku.
                -Będziemy jej strzec- odparł Javier.- Zależy nam ponieważ jest nam bliska jak siostra.
                -I zrobimy wszystko, aby nic jej się nie stało- dodał Kevin.
                -Tej rozmowy nie było. Zrozumiano?
                -Tak jest sir.
                -Odmaszerować.
                Chłopcy opuścili gabinet. Kapitan spojrzała na drzwi. Myślała o Beckett. Nie wiedziała, czy podjęła słuszna decyzję. Ale naprawdę wolała mieć ją na oku. Może praca pozwoli uporać się jej z bólem?          Nie mogła spisać na straty tak świetnej policjantki. Nie raz o nią walczyła. Przecież miała już wcześniej powody, aby wywalić Kate. Nie potrafiła przyznać się do tego, że lubi Beckett i nie pozwoli zmarnować jej życia.
                Gdy chłopcy byli w gabinecie pani kapitan doktor Parish pochylała się nad zwłokami ofiary wypadku, gdy usłyszała za sobą przytłumiony głos.
                -Lanie?
                Patolog przestraszyła się i opuściła skalpel. Szybko się odwróciła i zobaczyła przyjaciółkę
                -Jezu, Kate. Ależ mnie przestraszyłaś kobieto. Nie jesteś na urlopie?
                -Tak, ale coś odkryłam.
                -Co?
                -Że Castle żyje. Zauważyłam, że brak  śladu po urazie kolana.
                Parish była wstrząśnięta, tym co usłyszała. Rozumiała dlaczego Kate nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanego. Lekarka przyjrzała się Beckett. Oczy policjantki były podkrążone od braku snu i płaczu, jej cera była blada, jak u pacjentów kostnicy Do tego była wychudzona. Lanie było żal przyjaciółki.
                -Kochanie... Jego już nie ma i nic tego nie zmieni. Może uraz nie pozostawił żadnych śladów, albo rentgen nie wyłapał małego uszkodzenia. Jest możliwość, iż urządzenie  popełniło błąd, albo jest zepsute. Jest wiele możliwości.
                -On żyje!!!
                -Posłuchaj, on nie miał szans na przeżycie. Wiesz o tym. Rozumiem, że nie chcesz tego dopuścić do siebie.
-Ale jeśli za tym stoi Tayson...
-Myślisz, że Castle'a dopadł Tayson? Co chciałby tym osiągnąć?
-Nie wiem. Może powinniśmy zapytać, czego chce od nas? Cały czas jesteśmy na jego celowniku. Czy mam wymienić jego plany, które pokrzyżowaliśmy?
                Patolog wzdrygnęła się na wspomnienia związane z 3XK. Przed jej oczami stanął obraz jej samej powieszonej na żyłce. przez głowę przeszła jej myśl." Tylko spokojnie Lanie, to był tylko twój sobowtór, a ty rozmawiasz z Kate, a  Javier  jest  na  górze. " Nadal na myśl ciał sobowtórów ogarniała ją panika. Wtedy wszystko było idealnie zaplanowane. Nikt, oprócz Ricka nie wpadł na to, że  to robota Taysona.  Jerry podczas starcia w motelu zabrał broń Rayanowi, a potem przekazał ją swojemu wrogowi z więzienia. Następnie próbował wrobić pisarzyka w morderstwo i niby został zastrzelony. Ale potem ktoś stworzył sobowtórów jej i Esposita, którzy wykradli akta 3XK.
                -Może masz rację. Ale nie masz na to dowodów.
                -Próbował nas zepchnąć z mostu!
                -Nie krzycz. Ale on nie był jedyny... Odwiozę cię do mieszkania.
                -Nie. Poradzę sobie. Widzę, że mi nie wierzysz. Myślisz, że oszalałam. Ale znajdę go za wszelką cenę. Nie zostawię go samego.
                Wybiegła z prosektorium. Gdy znalazła się w windzie była wściekła. Nie rozumiała, dlaczego nikt nie dał wiary w jej odkrycie. Przecież sobie tego nie wymyśliła. Postanowiła nie dać się wybrać na urlop i odnaleźć ukochanego.