- Co? Przecież cały czas byłem tutaj - krzyknął mężczyzna, lekko unosząc się
na poduszkach.
- I co z tego? Przecież nie
jesteś zamaskowanym obrońcą tutejszej ludności... -Antonio ledwo panował nad
sobą, aby zachować powagę. - Nie umiesz podnieść szpady. A tak w ogóle to tutaj
jest więcej tajnych przejść. Tornado uwielbia szybki pęd.
Na początku Diego był
zdezorientowany i nie wiedział co się
dzieje, następnie zrozumiał kto go zastąpił. Zauważył na twarzy przyjaciela tak dobrze znane podekscytowanie. Sam wkładając maskę je czuł.
- Widzę, że ci się podobało.
Valesco był rozradowany, na wspomnienie swoich
wyczynów. Tylko na chwilę się skrzywił.
-Tak, dawno się tak dobrze nie
bawiłem. Tylko twój koń nie zawsze chce
współpracować. Gdy wczoraj wracaliśmy do jaskini, za murami miasta rzucił mnie
ze swojego grzbietu.
Diego roześmiał się. Jego
wierzchowiec był charakterny, tak jak jego właściciel.
- Znam go od źrebaka. Nauczyłem go wielu
sztuczek. Nie widziałem go przez trzy lata, a było to podczas moich studiów.
Pewnego razu Garcia go przemalował. Musieliśmy
schować beczki z prochem, a mieliśmy na
głowie patrol. Tornado odciągnął od nas sierżanta i kaprala. Aby ukryć go w
garnizonie wpadli na pomysł, aby go przemalować. Mój koń jest zbyt znany. Innym razem mój wuj spotkał go na pastwisku i
ukrył, aby wystartować na nim w wyścigu, ale Zorro uprowadził własnego konia.
Za czasów Monastario, złapano mojego wierzchowca i wystawiono go na aukcji.
- Kto go kupił?
- Garcia. Pokrzyżował tym plany
swojemu przełożonemu, ponieważ ten liczył, że Zorro wykupi własnego konia. A
ten pożyczył pieniądze swojemu przyjacielowi, który miał słabość do tego
czarnego ogiera.
Oboje wybuchli śmiechem. Tępy i korpulentny sierżant stał się nieświadomie pomocnikiem
Zorro. Nagle Diego spoważniał.
- Nie zdążył się nim nacieszyć. Wieczorem po aukcji
Bernardo postanowił go uwolnić, ale zauważył go żołnierz... Tornado prawie
zginął w płomieniach...
W głosie młodego caballero było
można usłyszeć, że jest zdenerwowany na samą myśl o tych wydarzeniach.
- To mój przyjaciel.
- Nie martw się. Nie pozwolę go
skrzywdzić. A kiedy powrócisz do zdrowia, to nie będziesz musiał się wstydzić
działań Zorro z okresu twojej niemocy.
De la Vega
trochę się rozluźnił i postanowił zażartować.
- Może oddam ci maskę, a sam
zajmę się zarządzaniem rodzinnym majątkiem.
- Z miłą chęcią Tylko obawiam
się, że długo nie wytrzymasz na emeryturze.
No i obawiam się twojego ogiera. Pewnie zrzuci mnie ze swojego grzbietu,
a cenię sobie swoje życie.
Zaczęli się śmiać. Gdy uspokoili się, Antonio radośnie życzył
powrotu do zdrowia i obiecał zajrzeć następnego dnia. Pacjent został sam. W
porze obiadu zajrzał ojciec. Ostrożnie otworzył drzwi i zajrzał do środka.
- Diego? Przyniosłem Tamales.
- Dziękuję.
Pacjent podniósł się i oparł o
bezgłowie łóżka. Alejandro był nadal
zatroskany o swojego pierworodnego.
Postawił talerz na stoliku i poprawił synowi poduszki. Następnie podał
serwetkę mały stoliczek i postawił
gorący talerz.
- Jak się czujesz?
Diego widział troskę, jaką
otaczał go rodzic. Coś, co nie widział od lat, od kiedy wyjechał na studia. Od
powrotu z Hiszpanii oddalili się od siebie. Zrobił to dla dobra ojca, aby go
chronić. Zakładając maskę, wiedział że
będzie musiał chronić najbliższą osobę. Od razu zauważył, że Monastario chętnie
pozbyłby się jego ojca, a on mógł dać mu powód.
Miał uczucie, że zmieniają się ich relacje, a raczej powracały do tych
sprzed lat.
-Nie najlepiej. Najgorszy jest ból i te kłopoty z pamięcią.
- Musisz nabrać sił. Kilka dni
byłeś nieprzytomny.
-Ojcze...
- Tak synu?
- Gdy obudziłem się wczoraj
rankiem, widziałem jak spałeś na krześle przy łóżku...
Głos młodego de la Vegi był słaby,
a przecież prowadził dopieroł trzecią rozmowę. Cały dzień spędził na posłaniu,
a czuł się jak po nocy spędzonej jako zamaskowany banita i ciężkiej walce z
przeciwnikami, ale postanowił zatroszczyć się o rodzica.
- Musisz odpocząć.
- Nie jestem zmęczony. Muszę
jeszcze wyjechać na pastwisko.
- Nie powinieneś wyjeżdżać...
- Nie martw się o mnie. Umiem o
siebie zadbać. Teraz najważniejsze jest twoje zdrowie.
Caballero usiadł na krześle i
przybliżył się do łóżka. Mimo protestów
syna, zaczął go karmić. Jak talerz był pusty, przyniósł książkę, którą Diego zaczął czytać przed
wypadkiem. Z bólem opuszczał pokój i ruszył do swoich obowiązków. Przy wejściu do hacjendy czekał na niego
lekarz, co go zaniepokoiło.
- Czy coś się stało?
- Proszę się uspokoić. Zauważyłem tylko, że Diego czymś się martwi.
Jak wcześniej ci mówiłem, nie pamięta okoliczności wypadku. Zwróć uwagę na jego
zachowanie, jeśli coś cię zastanowi, to daj mi znać. Uważaj na niego. To nic nie musi znaczyć, ale
lepiej być ostrożnym.
Doktor zaczął się nagle
uśmiechać.
- Zaraz całe Los Angeles będzie
wiedziało o stanie zdrowia twojego syna.
Alejandro nie zrozumiał aluzji przyjaciela,
więc patrzył na niego jak na wariata.
-Był tutaj sierżant Garcia.
Pozwoliłem sobie udzielić mu podstawowych informacji o stanie Diego.
Przepowiednia sprawdziła się.
Pod wieczór całe Los Angeles, oraz okoliczni caballero wiedzieli, że Diego de
la Vega odzyskał przytomność. Kilkoro
ludzi zjawiło się, aby dowiedzieć się o stan zdrowia i rokowania dotyczące
pacjenta. Pan domu z cierpliwością przyjmował gości i odpowiadał na pytania,
chociaż najchętniej nikogo by nie wpuszczał.
Mięły trzy miesiące. Diego powracał do zdrowia i pełnej sprawności. Rany
zdążyły się zabliźnić, a kości zrosnąć. Od wypadku nie oddalał się od hacjendy
i terenów jej otaczających. Na szczęście
upadek z konia, nie spowodował strachu do wierzchowców i jak tylko mógł,
zaczął dosiadać ich grzbietu.
Jego ojciec ciągle martwił się o
niego. W nocy chociaż raz sprawdzał co u
Diego. Gdy ten zaczął schodzić i przesiadywał w salonie, to siedziałł wraz z
nim. Próbował nawiązać rozmowę. Chciał
dowiedzieć się o pasji syna i latach spędzonych
na studiach, ale bez skutku Zazwyczaj dyskutowali o wydarzeniach w mieście i u caballeros, oraz
działaniach Zorro.
Diego popadł w nostalgię, ciągle
chodził zmartwiony i zamyślony.
Alejandro próbował rozbawić syna, ponieważ martwił się o niego, ale to
nie przynosiło efektów. Gdy Antonio przychodził, starał się poprawić mu
nastrój, ale nie odnosił sukcesu. Nawet
wizyty gości nie rozweselały go, a przybył Verdugo wraz z córką.
Ożywił się dopiero, gdy po
trzymiesięcznym "areszcie domowym" odwiedził miasto. Jego przybycie
wzbudziło sensację. W gospodzie zrobiły się tłumy, sporo ludzi chciało
zobaczyć człowieka, który przeżył upadek
w przepaść. Starał się nie zwracać uwagi
na ciekawskie spojrzenia. Czuł się dobrze, obserwując komendanta, zastanawiając
się nad jego kolejnym pomysłem.
Gdy Valesco przekonał się, iż Diego
powrócił do zdrowia fizycznego, oddał mu maskę.
Pewnego dnia odbyli rozmowę w salonie hacjendy de la Vegów, nie wiedząc,
że są podsłuchiwani przez don Alejandro.
- Cieszę się Diego, że
powróciłeś do zdrowia. Tylko widzę, że coś cię martwi.
- Zawiodłem ojca...
Antonio zdenerwował się na
niego.
- Nie zawiodłeś go. Gdybyś
widział swojego ojca, jak myślał, że nie
żyjesz. Był zdruzgotany. Szukał ciebie. A
jak przyniosłem wiadomość, że znalazłem...
Wziął głęboki wdech. Przed
oczami stanął mu obraz załamanego mężczyzny, który zerwał się z krzesła i zalał
się łzami.
- Że znalazłem twoje ciało. Chciał cię
sprowadzić do domu... Siedział przy tobie przez pięć dni, prawie nie
opuszczając pokoju.
- Ma obowiązek się mną zająć.
Gość coraz bardziej irytował
się.
-Twój ojciec spokojnie może być
z ciebie dumny. Tylko musisz z nim porozmawiać A tak w ogóle, to on bardzo cię
kocha.
- Nie mam o czym.
Głos Diego był obojętny.
- Niczego się nie nauczyłeś?
Jeśli coś ci się stanie, lepiej aby twój ojciec znał prawdę.
- Nie. Nie chcę go zawieść.
- Nigdy nie powiedział ci, że
jest z ciebie dumny.
- Dwa razy. Aby chronić się przed rewolucją mój ojciec zebrał pięćdziesięciu
caballero, oraz posiadał ich listę. Orzeł chciał ją zdobyć, a by pozbyć
się zagrożenia. Ojciec został
aresztowany, a wraz z nim ja, Bernardo i nasz grubawy sierżant. Orzeł zaoferował, że jeśli ojciec odda listę,
to zostanie mu darowane mu życie. Dzięki
wcześniej zdobytym informacją wiedziałem
trochę więcej i musiałem działać. Gdy udałem, że wolę oddać listę niż zginąć, widziałem w jego
oczach żal, niedowierzanie i rozczarowanie. Moim celem było wyciągnięcie jej ze
skrytki i zawiadomienie osób z listy, że są potrzebni do obrony Los
Angeles. Oczywiście musiałem pogodzić to
z innymi zadaniami... Gdy zjawiłem się na rynku, ojciec wychwalał Zorro...
Antonio uśmiechnął się.
- Pewnie nie dowierzał, że to ja
zebrałem pomoc. Słuchałem jak mówi o waleczności zamaskowanego bohatera.
Następnie powiedział, że nie liczy się sama walka, ale też to, co zrobiłem.
Powiedział,
że jest ze mnie dumny.
- No proszę.
Valesco zaczął dusić się ze śmiechu. Jego przyjaciel udawał, że tego nie
widzi.
-Innym razem podczas negocjacji
w Monterey. Był dumny z tego jak
negocjowałem. Na co dzień go tylko
zawodzę.
- Powiedz mu prawd. Oboje
poczujecie się lepiej.
De la Vega wyglądał, jakby nie
słuchał.
- Diego?
- Gdy leżałem nieprzytomny, kilka razy odzyskałem świadomość i słyszałem,
co mówił. Powtarzał, że mnie kocha i że jest dumny. Ale co miał mówić? Przecież
myślał, że nie przeżyję.
Antonio miał dosyć użalania się
mężczyzny. Postanowił niczego nie
owijać.
- Kochasz go i chcesz chronić,
oraz zdobyć jego szacunek. Nie umiesz tego pogodzić, ale z innego powodu
niż myślisz. Nie potrafisz dostrzec, że ojciec cię szanuje i zależy mu na tobie
Nagle Antono na coś wpadł.
- Niedługo wyjeżdżam . Gdy wrócę
z Hiszpanii, chcę abyś był po rozmowie z don Alejandro. Inaczej ja
zamienię kilka słów z komendantem Los Angeles.
Diego oburzył się.
- Nie możesz. Narazisz mego
ojca.
- No to trudno. Może kilka ofiar
czegoś cię nauczy.
- Tu nie chodzi o mnie -
krzykną. - Tego konsekwencje poniesie
nie tylko mój ojciec. Chodzi też o Bernardo. Przecież mi pomaga, więc jest
zamieszany. Jest moim przyjacielem. Ty też możesz znaleźć się w tarapatach i to
wraz z żon ą.
- Wiem, że podziękujesz mi.
Nie czekając
na odpowiedź de la Vegi, Antonio opuścił jego sypialnię. Alejandro zastanawiał
się, co ukrywa jego syn i jaka to straszna tajemnica, że boi się jej
ujawnienia. Zdał sobie sprawę, że to
jeszcze bardziej ich oddala od siebie, a jego dziecko jest sam ze swoimi
problemami. Postanowił poznać prawdę za wszelką cenę i nie zależnie co Diego
zrobił, będzie go kochał i wspierał.
Cześć :)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem. Raz piszesz dobrze "rzuci", a kilkanaście linijek później masz "zżuci". Chodzi o to samo słowo, a zostało błędnie zapisane. Popraw. W ogóle przyda się korekta, akapity w niektórych miejscach nie są zrobione.
Diego wraca do zdrowia i bardzo dobrze. Antonio ma ubaw jako Zorro, a mnie to śmieszy, w pozytywnym znaczeniu.
Alejandro chce naprawić relację synem, Diego chce naprawić relację, tylko odrobinę flegmatycznie się do tego zabierają. Ja także liczę na to, że de la Vega powie ojcu prawdę.
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam! :)