sobota, 15 maja 2021

Powrót Amy cz. IV

     Po ceremonii zamknęli trumnę odkręcając tlen. Zabrali trumnę do karawanu i zawieźli na cmentarz. Odnaleźli kryptę rodziny Moore. Wnieśli trumnę do środka rodzinnej krypty i ustawili trumnę pod ścianą. Rodzina złożyła kwiaty na trumnie. Bliscy i przyjaciele pojechali na stypę do najdroższej restauracji. Charles obserwował obłudę rodziców i gotował się ze wściekłości. Rodzice robili wszystko na pokaz. Wiedział, że cieszyli się z pozbycia się problemu. Zaczął zastanawiać się, jak zareagowaliby, gdyby mu coś się stało. Po pozwoliło mu przejrzeć na oczy i zobaczyć jakimi okropnymi ludźmi byli jego rodzice.  

Po zmroku Charles spotkał się z Drużyną A naprzeciwko jego rodzinnej krypty. Weszli do środka i wyciągnęli Williama z trumny. Była z nimi Maggie, która zajęła się badaniem nieprzytomnego pacjenta w Vanie Baracusa. W tym samym czasie pozostali uzupełnili trumnę workami z piaskiem o odpowiedniej wadze. Ułożyli kwiaty z powrotem na wieku i zamknęli masywne drzwi na klucz. Zabrali nieprzytomnego do mieszkania Buźki. Położyli go w łóżku pokoju gościnnego, gdzie Maggie mogła się nim na spokojnie zająć.  

Kiedy William przebudził się, był przerażony. Lekarka próbowała ku uspokoić, co jakiś czas spoglądając znacząco na szalonego pułkownika stojącego w drzwiach i zaciągającego się cygarem. Czuła, że powinna mu odmówić, gdy przyszedł do niej z pomysłem użycia tetrodotoksyny. Wiedziała, że to ogromne ryzyko i gdyby przyłapano ich na stosowaniu trucizny straciłaby prawo do wykonywania zawodu. Nie mówiąc jak bardzo zaryzykowali życiem najmłodszego Moore’a. Wystarczył jeden niewielki błąd, a chłopak mógł umrzeć. Mogła pomylić się w dawce albo mógł przebudzić się w trumnie albo mogło zabraknąć tlenu. 

William szybko uspokoił się dzięki przyjaznemu głosowi doktor Sullivan. Spędził wiele godzin leżąc nieruchomo w trumnie wsłuchując się tylko w ciszę. Nie mógł się ruszyć, a nie słyszał bicia serca. Zdawało mu się, że spędził tam dni i wszyscy o nim zapomnieli. Poczuł, że ktoś go objął. Był to jego brat Charlie. Oboje rozpłakali się. Pozostali wycofali się z pokoju i rozsiedli się w salonie, a Murdock pojechał po jedzenie. Bracia cieszyli się swoim towarzystwem, ale musieli się rozstać. Starszy brat musiał wracać do domu, aby rodzice niczego się nie domyślili. 

William po wyjściu brata udał się do łazienki, gdzie wziął długi i gorący prysznic. Nagle zdał sobie sprawę, że stał się wolny i niezależny od swoich rodziców. Mógł wreszcie robić to, co chciał i nie musiał się martwić, czy oni to zaakceptują. Miał niewiele. Zgromadził pięć tysięcy siedemset czterdzieści cztery dolary i piętnaście centów. Wypłacił te pieniądze na dwa dni przed “uśmierceniem” go. Chciał uciec na własną rękę, bo nie wierzył, że Charles znajdzie Drużynę A albo że im pomogą. Mylił się.  

Po ubraniu się dołączył do wesołej kompani w salonie zajadającej się chińszczyzną. Przyjęli go do swojego grona i poczęstowali jedzeniem. Słuchał ich wesołej gadki i zastanawiał się jak tak różni ludzie się dogadywali. Słyszał złośliwości Baracusa wobec Murdocka, ale tamten w ogóle się tym nie przejmował. Chciał stanąć w jego obronie, ale pilot zaczął opowiadać o swoim niewidzialnym psie. Peck uśmiechnął się do niego podając mu teczkę i wtedy wszystkie spojrzenia się na nim skupiły.  

W środku znalazł komplet dokumentów na nowe nazwisko. William Moore nie żył i został już pochowany.  Tempelton Peck załatwił mu nowe dokumenty i umówił mu też rozmowę o pracę w niewielkim sklepie.  William Moore odrodził się jako Garry West i to dzięki grupie nieznajomych. Okazali mu więcej wsparcia i troski niż jego rodzice. Będzie tylko tęsknił za swoim bratem. Żałował, że nie będzie mógł się z nim spotykać. 

Amy na pogrzebie Moore’a była i spisała relacje. Na nocną wyprawę po Williama nie została zabrana. Hannibal podjął taką decyzję i musiała się podporządkować.  Czekała na Sullivan i Smitha. Ta przygodo na nowo obudziła w niej fazę i chęć przygody. Stęskniła się za Drużyną A i miała zamiar dołączyć do chłopaków. Wiedziała, że potrzebowała czasu, ale nie miała zamiaru się poddać. Musiała im pokazać, że będzie przydatna i odzyskać ich zaufanie. Przygotowując kolację starała się nie myśleć, co zrobiłaby, gdyby ją odrzucili. Koło dwudziestej trzeciej do mieszkania wpadli: Smith i siwowłosą kobietą w podobnym wieku do niego. Kłócili się 

-Przemyślałeś to? Mogłeś mu tylko zaszkodzić. Gdzie ja miałam rozum, godząc się na użycie trucizny.   

-Nie było innego wyjścia. Jego rodzice musieli być przekonani, że nie żyje.  

-Jesteś szalony.  

-Nie ukrywam tego. 

Amy słysząc ich krzyki wyszła z pokoju gościnnego, który zajmowała od powrotu do kraju. Zapytała się z troską. 

-Wszystko w porządku? 

Dostrzegła zmieszanie na twarzy nieznajomej. Allen znała ją tylko z nazwiska, ale nie wiedziała kto to.  Hannibal zabrał panie do salonu. Wiedział, że dziennikarka czekała na nowe wiadomości.  

-Na razie odpuszczamy, a by Moore’owie nie dowiedzieli się o podstępie. Mam kolejnego klienta na oku.  

Uśmiechnęła się, ale czuła się niepewnie w obecności nieznanej kobiety, chociaż miała wrażenie, ż gdzieś ją już spotkała. Chciała zapytać go czy powinni tak otwarcie przy niej mówić o sprawach Drużyny A. 

-Możemy porozmawiać? 

Mężczyzna wyczuł jej obawy. Do tego nie miały okazji spotkać się podczas tej misji. 

-Spokojnie. To nasza dobra znajoma doktor Maggie Sullivan z Bad Rock.  

Allen zaczęło coś świtać. Wspomnienie z początków ich znajomości, kiedy pierwszy raz sama miała zabrać Murdocka ze szpitala.  

-Bad Rock? Transfuzja krwi między Murdockiem a B.A-iem? Gang motocyklowy i zamknięty szeryf we własnej celi? Kobieta, którą zamknąłeś w szafie, kiedy wyjeżdżaliśmy po raz pierwszy?  

Przytaknął.  

-Maggie pewnie nie poznajesz, ale to nasza przyjaciółka i dziennikarka Amy Allen. To ona przywiozła Murdocka do Bad Rcok i to ona wypuściła cię z szafy.  

Lekarka przypomniała sobie brunetkę, która umiała przekonać ją do Hannibala. Smith zaoferował pani doktor swoją sypialnię, a sam miał zamiar spędzić noc na kanapie.  Kiedy Maggie  udała się spać, wymigując się od jedzenia. Amy i Hannibal jeszcze rozmawiali. Pułkownik uśmiechnął się do dziennikarki siadając z nią przy herbacie. 

-Chcesz nam towarzyszyć podczas kolejnej misji? 

Przytaknęła z entuzjazmem, który po chwili zgasł, przypominając sobie co usłyszała pod teatrem.  

-Ale co na to chłopaki? Nie chcieli mnie pod teatrem.  

Spięła się, bo nie chciała usłyszeć, że nie chcieliby z nią pracować. Hannibal odczytał jej obawy oraz znał powód niechęci chłopaków do udziału kobiety podczas misji. Zabrał jej z rąk kubek, który odstawił na stoliku. Położył ręce na jej barkach. 

-Spójrz na mnie.  

Allen zaczęła patrzeć na Smitha. 

-Posłuchaj mnie uważnie. Kiedy zabraliśmy cię z Dżakarty byłaś przerażona a do tego ranna w prawą skroń. Przeżyłaś strzelaninę. Do tego myśleliśmy z B.A-iem i Buźką przylecieliśmy tam, aby cię pomścić, bo myśleliśmy, że nie żyjesz. Murdockowi nic nie powiedzieliśmy, ale wiedział, że lecimy do ciebie i że spotkało cię coś, co wytrąciło cię z równowagi - głos mu lekko drżał. -Oni chcą cię po prostu chronić. Jesteś jedną z nas. Wiele widzieliśmy na wojnie, czy jako najemnicy -wziął głęboki oddech. Nie lubił mówić o tym, co czuł, ale musiał pomóc jej zrozumieć. -Wiem, co czułaś i jak bardzo wspomnienia strzelaniny nie dawały ci spokoju. Z nami też musiałaś walczyć o życie, ale ta strzelanina chyba spowodowała, że byłaś najbliżej śmierci. Martwią się o ciebie. Buźka usłyszał w samolocie naszą rozmowę, więc wie co cię spotkało. Ja też się martwię, ale uważam, że jesteś gotowa, że możesz wrócić do gry. Jeśli chcesz to przyjmiemy cię z otwartymi ramionami.  

Maggie stała schowana na korytarzu i słuchała rozmowy przyjaciół. Domyśliła się, że dziennikarka cierpiała na stres pourazowy. Zobaczyła, że Smith starał się jej pomóc okazując troskę, ale i nie użalając się nad nią, tylko wciągając ją w kolejną misję. Jej lekarska strona chciała sprawdzić, czy to działało. Walczyła w Wietnamie i widziała wiele załamań. Murdock był jednym z nich, co dostrzegła podczas ich pierwszego spotkania w Bad Rock. Wielu jak on przebywało w szpitalach psychiatrycznych.  

Murdock nie potrafił sobie poradzić z tym, co widział na wojnie i stworzył własny, lepszy świat, ale potrafił funkcjonować w normalnym. Spotkała go tylko kilk razy, ale zafascynował ją. Tak jak pozostali. Jej największym obiektem fascynacji jednak był ich dowódca pułkownik Hannibal Smith, a nawet ciągnęło ją ku niemu. Pamiętała doskonale, jak ją pocałował, a potem zamknął ją w szafie i wyjechali z miasta. Potem wrócili i rozprawili się z gangiem motocyklowym i to w szalony sposób.  

Czasami zastanawiała się, jak Hannibal radził sobie z tym, co widział na polu walki. Jako dowódca musiał wspierać cały swój zespół oraz ukryć swoje emocje i strach. Jeszcze nie poznała go do końca. Ukrywał swoje prawdziwe oblicze. Gdy skończyli rozmawiać, dołączyła do nich i zapytała czy mieli coś do jedzenia, bo niewiele zjadła chińszczyzny. Amy podgrzała kolację i razem usiedli do posiłku koło drugiej w nocy. 

 Lekarka i pułkownik wspominali kolejne swoje spotkanie. Dziennikarka nie brała w nim spotkaniu, była już wtedy w Dżakarcie, dlatego wchłaniała każde słowo. Ku jej przerażeniu pani doktor opowiedziała również, jak przywieziono do niej ledwie żywego pilota z raną postrzałową klatki. Wtedy to B.A. oddał mu krew i to bez żadnego problemu. Nawet groził jej, że jeśli nie przeprowadzi transfuzji i nie uratuje Barana to tego pożałuje. W drugą stronę trzeba było zmusić go do przyjęcia krwi Szalonego Barana, aby nie zarazić się szaleństwem.  

Smith opowiedział o okolicznościach postrzału pilota i ucieczce z brudnych łap Deckera. Serce Allen biło szybciej. Prawie straciła ukochanego i nie było jej przy nim. Hannibal patrzył na nią i zrozumiał, co chodziło jej po głowie. Postanowił dać jej czas i wrócić do przerwanej dyskusji z Sullivan. Kobieta ptóbowała przekonać go, aby pozwolił jej spać na kanapie, zamiast udostępniać jej swojej sypialni.  Amy słuchała wymiany ich zdań na temat dużego łóżka i ze według kobiety mogliby się nim podzielić. Maggie wiedziała, że brunetka ich słuchała i zobaczyła w tym szansę, aby zrobić rozeznanie, jak się miała dziennikarka. 

Mężczyzna pozostał nieugięty i miał spędzić noc na kanapie. Późno było, więc rozeszli się. Rankiem, zaledwie po pięciu godzinach snu pierwsza obudziła się lekarka. Wzięła szybki prysznic, ubrała się i umalowała. Po niej wstała dziennikarka. Usiadły obie razem i rozmawiały, siedząc razem. Brunetka niepewnie siedziała na łóżku, kiedy towarzyszka zapytała wskazując bliznę na skroni.  

-Skąd ta rana? 

Zaczęła wpatrywać się w podłogę.  

-Zostałam korespondentką w Dżakarcie i prowadziłam śledztwo dziennikarskie... 

Zawahała się. 

-Sytuacja trochę wymknęła się spod kontroli. Chłopakom to też się zdarza, ale oni mają siebie. 

-Nie mogłaś na nikogo liczyć? 

Uśmiechnęła się. 

-Nie tak, jak na chłopaków. 

Siwowłosa rozumiała. Zaczęła zastanawiać się, jak zacieśnianie więzi mogło pomagać przetrwać najgorsze chwile na froncie. Kobiety przegadały kilka godzin, gdzie Amy opowiedziała o trudnych początkach w obcym kraju i tęsknocie za przyjaciółmi, a następnie o całej pracy pod przykrywką. Lekarka zapytała ją o coś, co ją ciekawiło, czyli jak poznała Drużynę A i dlaczego się do nich przyłączyła. Dziennikarka opowiedziała, jak wyglądały pierwsze spotkania z chłopakami i ich wyprawie do Meksyku.  

Przyznała się, że Murdock w szpitalu ją przeraził, ale jednocześnie mu współczuła. Gdy dowiedziała się, że to on pilotował samolot, którym mieli lecieć ogarnęła ją panika. Hannibal nie budził sympatii swoją surową postawą, tym bardziej, że wielki, groźny, obwieszony czarny facet z irokezem odgrażał się mu, a ten go uśpił. Baracus nie miał zamiaru latać z wariatem. Smith i Peck nie przejmowali się, że szaleniec zasiadał za sterami.  W ogóle. Do tego zachowywali się tak, jakby wszystko im było wolno. Aby ich polubić potrzebowała czasu, ale przed końcem ich meksykańskiej przygody postanowiła do nich dołączyć.  

Za to Maggie opowiedziała jej o ich wizycie w Bad Rock z jej perspektywy. O tym, jak zobaczyła dwóch facetów niosących rannego, jak rozpoznała ranę z Wietnamu. Nieznajomi nie wzbudzili jej zaufania, dlatego zadzwoniła do szeryfa, a kiedy zapytał o gang motocyklowy, to stwierdziła, że wygląd rannego pasował. Wiedząc, że pomoc była w drodze chciała uzyskać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Między innymi skąd wezmą tak każdą. To wtedy dowiedziała się, że Hannibal był pułkownikiem, ale wtedy wpadł szeryf i ich aresztował. Ranny musiał pozostać pod jej opieką. 

Ku jej zaskoczeniu po jakimś czasie zjawili się z kobietą i mężczyzną. Przybyły nieznajomy miał taką samą grupę krwi co ten postrzelony. Miała potrzebny sprzęt, więc zgodziła się przeprowadzić transfuzje z osoby do osoby. Ku jej zaskoczeniu pacjent jej nie chciał, chociaż bardzo potrzebował. Kłócił się z towarzyszami, bojąc się zarażenia szaleństwem. Wiedziała, że to kompletna bzdura. Starszy mężczyzn zaczął go uspokajać, a za to wysoki i szczupły brunet podsycał to. Uznała, że to ciekawa mieszanka i zaczęła zastanawiać się skąd wzięli tego ostatniego faceta. Coś ją przyciągało do pułkownika i w jego spokoju i wesołości mimo rannego kolegi.  

Ku jej niezadowoleniu postanowili natychmiast wyjechać. Nalegała, aby ze względu na zdrowie czarnoskórego zostali, bo to mogło zagrozić jego życiu. Nie dziwił jej pośpiech, bo mieli coś na sumieniu. Zastanawiała się co blondyn i siwowłosy zrobili szeryfowi i jego zastępcy. Martwiła się o nich. Miała nadzieję, że nie zostali skrzywdzeni. O dziwo jej strach o siebie zanikał z każdą chwilą spędzoną z nieznajomymi.  Raczej chciałaby poznać ich tajemnicę, ale i wsadzić do więzienia, skoro ścigało ich wojsko 

Nawet nie wiedziała, dlaczego dała się pocałować, a nawet oddała go. Tylko, że ten drań tak odwrócił jej uwagę, aby zamknąć ją w schowku Wścieka się na niego za oszukanie jej i na siebie, że dała się oszukać. Krzyczała za nim, ale bezskutecznie.  Po kilku minutach przestała, bo to było bezsensu.  Mogła wiele godzin spędzić zamknięta. Musiała poczekać, aż ktoś potrzebował jej usług albo szeryf przyjdzie sprawdzić co z nią.  Ciągle w głowie miała jego słowa, że czekało ich dwadzieścia lat w więzieniu, jak mówiła o odjeździe w stronę zachodzącego słońca i jego obietnica, że ją uwolni i że wolałby jej nie zamykać. Rozpamiętywała każde jego słodkie słówko.   

Siedziała zamknięta, a czas jej się dłużył. Nagle usłyszała spokojne kroki i zaczęła krzyczeć. Po chwili otworzyła jej kobieta towarzysząca nieznajomym. Zaczęła na niej wyładowywać swoją wściekłość, krzycząc na nią. Amy słuchając tego uśmiechnęła się. Pamiętała tamtą kłótnię. Powiedziała lekarce, że zbliżali się Barbarzyńcy i Hannibal zamiast uciec wrócił, aby im pomóc. Maggie pamiętała jak się poczuła. Rozluźniła się i zapytała o swojego pacjenta, a następnie postanowiła stanąć przeciwko Barbarzyńcom. Była żołnierzem. Podobała się jej też stanowcza postawa kobiety.  

Dołączyli do pozostałych. Ucieszyła się, widząc przyjaciela całego. Wysłuchała pomysłu Hannibala i uznała go za szalony. Przy pracy obserwowała całą piątkę i mimo drobnych kłótni pracowali zgodnie i świetnie się bawili. Podziwiała ich. Podczas starcia z motocyklistami szalony plan Hannibala Smitha zadziałał, a jego ludzie pracowali jak naoliwiona maszyna, uśmiechając się. Jeszcze mocniej ją zafascynowali. Chciałaby poznać ich lepiej. Patrzyła, jak odjeżdżali, natrafiając na wojsko, ale sprawnie uciekli.  

Wściekły pułkownik Lynch wrócił do Bad Rock i najechał na szeryfa, że nie zatrzymał Drużyny A. Jej przyjaciel przypomniał mu, że wraz ze swoim zastępcą i nią pilnowali gangu motocyklowego i nie mieli możliwości zatrzymania dodatkowych przestępców. Nie przejął się groźbami wojskowego. Potem przyszedł do niej i wyraził swoje niezadowolenie i złość na Lyncha. Wtedy to dowiedziała się kogo u siebie “gościła”.  Dowiedziała się o nich, to co mogła i uwierzyła w nich.  

Po wielogodzinnej rozmowie stwierdziły, że czas coś zjeść. Obie były w dobrych nastrojach. Udały się do kuchni i postanowiły przyrządzić smaczną kolację. Hannibala nie było, więc miały spokój, a Amy dobrze zaopatrzyła lodówkę. Pracowały zgodnie i śmiejąc się. Długie wspominanie stworzyły między nimi więź. Smitha po wejściu do mieszkania uderzył przyjemny, pomidorowy i serowy zapach.  

-Jak pachnie. 

Zapachy zaprowadziły go do kuchni, gdzie panie wesoło rozmawiały o włoskich makaronach. Poczuł ciepło w okolicy serca. Przez chwile je obserwował, a porem wszedł. 

-Co tak pachnie? 

-Spaghetti Bolognese- odparła Amy. -Przyszedłeś w samą porę. Kolacja gotowa.  

Smith pomógł panią zanieść wszystko do salonu i rozstawić na stole. Usiedli, a mężczyzna spojrzał czule na lekarkę. Zauroczyła go od ich pierwszego spotkania, ale nie odważył się zadziałać, oprócz skradzionego pocałunku. Nadal pamiętał jej miękkie i słodkie usta. Był zbiegiem, a ona prowadziła praktykę lekarską i przyjaźniła się z szeryfem. Chociaż mógł jej ufać. Podejrzewał, że stracił u niej jakiekolwiek szanse, gdy zamknął ją w schowku. Mieli zamiar zacząć jeść, kiedy do mieszkania “wtargnęli” Murdock , Peck i Baracus. Panie ucieszyły się, że zrobiły więcej. Zaprosiły chłopaków do stołu i przyniosły talerze. Razem zajadali się Spaghetti rozmawiając się i śmiejąc się. 

Towarzystwo rozbawiał Murdock opowiadając swoje głupkowate historyjki. Pilot zaczął drażnić się z B.A-iem, a Buźka wypytywał Hannibala o kolejnego klienta. Amy obserwowała towarzystwo. Czuła, że znalazła swoje miejsce, gdzie pasowała. Tylko, że ciągle w uszach miała niezadowolone głosy przyjaciół, gdy Hannibal zaangażował ją do sztuczki pod teatrem. Wbijały się w jej duszę, jak szpileczki raniąc ją. Nagle wypaliła. 

-Dlaczego nie chcecie mnie w Drużynie? 

Chłopaki spojrzeli na nią w szoku, a potem spojrzeli na siebie. Nie wiedzieli o co jej chodziło. 

-O czym ty mówisz dzieciaku - zapytał pilot starając się naśladować sposób mówienia swojego dowódcy. -Byłaś, jesteś i będziesz jedną z nas. I nigdy w to nie wątp w to. 

-Słyszałam, jak denerwowaliście się na Hannibala pod teatrem, że wciągnął mnie w tą sprawę.  

Peck, Murdock i Baracus wymienili się nerwowymi spojrzeniami. Chcieli tylko chronić kobietę, a zadali ją ból. Spojrzeli na Amy, a Peck zwrócił się do niej. 

-To nie tak. Nie to mieliśmy na myśli, co ci się wydało. Martwiliśmy się o ciebie. Wiele ostatnio przeszłaś... 

Nie wiedział, co powinien powiedzieć, aby uspokoić przyjaciółkę i zapewnić ją o ich dobrych zamiarach. Widzieli zbyt dużo śmierci i nie raz prawie sami zginęli. Uważali, że wciągnięcie kobiety w ich nową sprawę było zbyt wczesne. Uważali, że jeszcze nie doszła do siebie po postrzeleniu. Nie lubił mówić o swoich uczuciach i obawach. Maggie postanowiła się wtrącić. 

-Buźka próbuje powiedzieć, że chodziło im tylko o twoje dobro. 

-Myśleliśmy, że nie jesteś jeszcze gotowa- dodał pilot. - Przeżyłaś coś strasznego i to cię prześladowało nawet po powrocie. Wiem, jak to jest. 

Amy na chwilę zamurowało.  Zapomniała, że problemy psychiczne Murdocka wynikały z tego, co widział w Wietnamie. Poczuła wstyd. Na nią wpłynęła jedna strzelanina powodująca ataki paniki. Oni przeżyli wojnę i nadal walczyli radząc sobie z niebezpieczeństwem. Powinni ją potępić, bo była taka słaba, a oni ją wspierali. Roześmiała się. 

-Chcieliście mnie chronić, a ja myślałam, że nie chcecie mnie w Drużynie. 

Chłopcy odczuwali zmieszanie nie wiedząc co powiedzieć. 

- Wiem czego chcę.  Boję się, ale chcę pracować z wami i być jedną z was. Wiem, że mój nagły wyjazd mógł was zaboleć... 

-Wracasz na stałe? -ucieszył się pilot. Smith pokiwał głową, obawiając się czy próby przekonania Amy zadziałały i czy znowu nie wystraszy się swoich uczyć i nie ucieknie.  

-Spokojnie kapitanie. Amy na razie zostaje, ale przyszłość pokaże na jak długo.  

-Hura. 

Murdock poderwał się z krzesła i lekko podskakiwał z radości, co nie spodobało się Baracusowi 

-Uspokój się Baranie.  

Allen, Smith i Peck spojrzeli na siebie z rozpromienionym uśmiechem. Szykowała się mała awantura w wykonaniu dwójki ich przyjaciół. Mieli zamiar obserwować przedstawienie, jednocześnie zachowując czujność, aby wkroczyć, gdy zrobi się zbyt gorąco. Chociaż rzadko to się zdarzało. Wiedzieli, że ich Wielkolud nigdy by nie skrzywdził ich Szalonego Barana. Chociaż zdarzało mu się czasem poturbować. Peck wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki cygaro, aby podać je dowódcy.  Jednocześnie stawał w obronie kapitana, ale czasem dla rozrywki podsycał wściekłość Baracusa. 

 Amy po chwili spostrzegła maślane oczy Hannibala, gdy zerkał na Maggie. Zastanawiała się, czy ona też tak wyglądała, gdy spoglądała na MurdockaSmith jak wszyscy zasługiwał na szczęście, a do tego do tego dnia nie widziała takiego zachowania. Czasami zastanawiała się ile razy był wcześniej zakochany i kim były jego wybranki. Obecnie wybrał sobie silną, odważna i niezależną lekarką. Ich związek mógłby być burzliwy, ale i niezwykły. Jeśli nawet nie odważy się zawalczyć o pilota, to chociaż spróbuje ich nakierować na siebie. 

  Może byli poszukiwanymi pilnie zbiegami, ale powinni mieć szansę na szczęście i spełnienie swoich pragnień na miłość. Wiedziała, że nawet ich największy podrywacz pragnął w głębi ukochanej. Wyobraziła sobie wszystkich siedzących za kilka lat przy większym stole. Murdock patrzyłby na nią z miłością, a Hannibal i Maggie trzymaliby się za ręce pod stołem zerkając na siebie. B.A. słuchał rozmowy swojej towarzyszki z dziewczyną Pecka, która przytulała się do swojego chłopaka. Na razie to było tylko marzenie, ale miała nadzieję, że przyszłość mogłaby to stać się realnością. Na razie postanowiła się cieszyć się powrotem do domu i przyjaciół. 

 

 Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz