środa, 24 września 2014

Bones rozdział VI Spotkania z przyjaciółmi

Spotkanie z przyjaciółmi
                Doktor Saroyan od dwóch tygodni nie miała kontaktu ani z Boothem, ani z Brennan. Do tego lakoniczna wiadomość od agenta, której nie zrozumiała. Chodziła zdenerwowana. Najbardziej martwił ją brak znaku życia od Temperance.
                W poniedziałek Seeley przekroczył próg laboratorium. Był w świetnym humorze.  Po chwili natknął się na szefową zezulców. Uścisnął kobietę i pocałował ją w policzek.
-Dziękuję ci Cam za to co zrobiłaś. Jesteś wspaniała.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Wiesz. Idę po Zacka i jedziemy na miejsce zbrodni. Jedziesz z nami, ponieważ jest sporo tkanki. Jedziesz moim autem?
-Pojadę za wami.
Słowa przyjaciela nie dawały jej spokoju, gdy wsiadała do swojego pojazdu. Nurtowało ją pewne pytanie. O co mu chodzi? Miała nadzieję wkrótce otrzymać odpowiedź.
                Na miejscu zbrodni, gdy naukowcy skończyli oględziny.  Booth podszedł do pani patolog i odezwał się do niej.
-Cam?
-Tak Booth?
-Jutro podczas lunchu przyjadę z nią do instytutu. Przygotuj zezulców.
Agent wsiadł do SUV-a i odjechał. Kobieta stała przez chwilę w szoku. Po chwili zrozumiała, że Brennan już spotkała się z Seeley'em Stąd to emitujące z jego twarzy szczęście. po powrocie do instytutu do jej uszu doszły plotka na temat dziwnego zachowania mężczyzny.
                Angela siedziała w domu, ale prowadziła wideo rozmowę z przyjaciółmi i przyrzekła sobie, dowiedzieć się co chodzi po głowie agencika. Była w swoim żywiole pierwszy raz od dwóch lat. Uwielbiała wiedzieć wszystko co dzieje się w życiu przyjaciół.
                Następnego dnia, w porze lunchu szefowa laboratorium zebrała swoich pracowników.  Gdy wszyscy zebrali się przy platformie zaczęła przemawiać.
-Posłuchajcie mnie przez chwilę. Mam coś dla was. jeśli kto® ma słabe nerwy niech usiądzie... Wróćmy do wydarzeń sprzed dwóch lat. Do momenty gdy siedzieliśmy spokojnie w swoich domach, w  sobotni poranek... Chcę powiedzieć, że gdy Montega postanowił zemścić się na doktor Brennan i nasłał na nią mordercę, który do... Do niej strzelił...
                Nagle jej wypowiedź przerwały słowa doktor Temperance Brennan.
-Daj im spokój Cam.                              
Antropolog zbliżyła się do przyjaciół. Jack i Zack stali jak słupy soli. Nie wierzyli w to co widzieli. Po chwili złapali kobietę w niedźwiedzi uścisk i przekrzykiwali się.
-Czy to koszmar?
-To naprawdę pani doktor Brennan?
-To ona, to ona, to naprawdę ona.
Saroyan uśmiechając się krzyknęła przyjaźnie do chłopaków.
-Spokój chłopcy, bo ją udusicie.
Asystenci stali  w szoku. Gdy chłopcy puścili przyjaciółkę  Hodgins spytał.
-Czy to naprawdę nie sen?
-Nie, wróciłam.
-Ale jak? To sprawka dyrektora Cullenana. Zrobił to, aby chronić was i mnie... Brakowało mi was wszystkich. jak miło widzieć, iż nie... Chcę przeprosić... Słyszałam wasze słowa na pogrzebie. Byłam tam... Pomimo moich kłopotów z relacjami międzyludzkimi polubiliście mnie... Przepraszam za to, że...
-Nie masz za co przepraszać- odparł  Jack. -Cieszymy się, że żyjesz. Aż chce mi się krzyczeć.
-Jesteście w pracy.
-No to co? Mamy przecież co świętować.
-Hodgines.
                Brenn  podeszła do Addy'ego.
-Witam doktorze Addy.
-Chciałem panią najmocniej przeprosić doktor Brennan. Wiem, że moja zdrada musiała panią dotknąć najbardziej.
-Wybaczyłam ci Zack. Miło, ze wróciłeś do nas. jestem szczęśliwa, ze wszyscy razem znowu będziemy pracować.
-Zająłem pani miejsce, ale chętnie znów będę pani asystentem.
                Stażyści nadal nie mogli się otrząsnąć. Zack i Jack wybiegli uradowani. Agent podszedł i zwrócił się do pani patolog.
-I co teraz?
-Brennan wróci na swoje stanowisko i będzie z tobą pracować. na samym początku ustaliliśmy to z dyrektorem Cullenem.
Wendell z kolegami i Daisy otoczyli Temperance i uścisnęli kobietę.
 Nagle rozległ się huk i włączył się alarm przeciw pożarowy.  Pobieli w stronę dymu. Na korytarzu natknęli się na armatę i zadowolonych z siebie naukowców. Saroyan wyłączyła alarm i zaczęła krzyczeć na podwładnych.
-Co wy wyrabiacie?
-Nic- odparł Jack.- Robimy eksperyment dla Angeli, oraz przy okazji postanowiliśmy uczcić powrót doktor b.
-I co ja mam z wami zrobić? Czy kiedyś obaj zmądrzejecie i zrozumiecie jakie niebezpieczne są wasze eksperymenty?
Już Hodgins chciał odpowiedzieć, ale coś go tknęło
                -Zaraz... Wiedziałaś, ze ona żyje. To wiele tłumaczy... Dlatego trzymałaś nas w ryzach. Wiedziałaś, że wróci.
-Nie do końca. Nie wiedziałam, czy złapiemy  Antonego i czy nic jej nie jest. Nie miałam z nią żadnego kontaktu ...  Dziś wam daruje.
-A gdzie Angela? - spytała Temperance.
-W domu- odparł Jack. Opiekuje się naszą córeczką. Jedź do niej
-Zostaliście rodzicami? Kiedy?
-Dwa tygodnie temu. Ucieszy się na twój widok.
-Nie będę jej przeszkadzać.
-Zabije mnie, jak dowie się, że nie sprowadziłem cię. A ja mam sprawę do Bootha. Chłopaki zamkneli się w gabinecie etymologa.
                Bones opuściła laboratorium i złapała taksówkę. Pojechała pod dom przyjaciół. Gdy zapukała otworzył jej mężczyzna ubrany rockowo i posiadający rudą bródkę.
-Słucham.
-Ja do pani Hodgins. Jestem dobrą jej znajomą. Chciałabym wreszcie ujrzeć jej córeczkę.
-Siedzi w salonie.
                Mężczyzna ją minął, a ona weszła do środka. Przeszła do salonu i stanęła w progu obserwując artystkę.  Jej przyjaciółka małą istotkę i mówiła do niej.
-Jesteś śliczna moja maleńka. Jesteś naszym skarbem i szczęściem. Wyrośniesz na ładną i mądrą dziewczynkę.
                Położyła małą do łóżeczka i spojrzała w stronę, gdzie stała Brenn. Zrywając się z kanapy krzyknęła.
-Sweety... Sweety.
-Angela.
Padły sobie w ramiona.
-To naprawdę ty?
-Tak.
-Długo cię nie było
-Dwa lata i dwa tygodnie.
-Jak zwykle dokładna.
Obie się wzruszyły. Artystka wycierała sobie samotne łzy szczęścia.
-A więc nie jesteś duchem?
-Angela. Duchy, wiedźmy, upiory, wróżki, medium nie istnieją. Gdybym naprawdę była martwa nie rozmawiałybyśmy teraz.
                Artystka uśmiechnęła się. Ten wywód świetnie pasował do jej logicznej przyjaciółki. Zakręciło się jej w głowie i jej mózg odciął zasilanie. Po prostu zemdlała. Gdy ocknęła się Brennan klęczała przy niej.
-Nie jesteś duchem?
-Już o rym rozmawiałyśmy.
Angela wstała z podłogi i wyściskała przyjaciółkę. W jej sercu gościła ogromna radość.
Jestem szczęśliwa... Co porabiałaś?
-Jeździłam na wykopaliska i wykładałam w Anglii. A co u was?
-Normalnie. Ścigamy morderców, badamy szczątki, spotykamy się na drinku, a teraz siedzę w domu i bawię córkę. Chcesz wiedzieć jak ma na imię?
-Pewnie.
-Temperance  Camile  Stakate Hodgins.
Antropolog zamurowało. Była zaszczycona słysząc jak nazywa się maleństwo przyjaciół i współpracowników.
-Teraz nie chcesz zmienić. Byłoby to racjonalne zachowanie.
Artystka uśmiechnęła  się słysząc swojego gościa.
-Nie po tym co zrobił mój ojciec. Nie pytaj.
Angela zaczęła się śmiać na cały głos.
-Angela.
-Już dobrze... Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę, że żyjesz. Widziałaś się z Boothem i pozostałymi?
-Zanim przyjechałam do ciebie.
                -To znaczy, z Boothem spotkałam się dwa tygodnie temu i spędziliśmy je razem w domu Russa. Był też mój ojciec i Parker.
-I jak?
-Miło i rodzinnie. Booth poprosił, abym znowu była jego dziewczyną.
-I co?
-Zgodziłam się. Wiem, ze go kocham.
-Super. Więc z przyjemnością wrócę z macierzyńskiego.
-A ja chętnie powrócę do badania kości i jeżdżenia w teren.
-Super.
Nagle rozległ się płacz małej istotki.
-Weź ją na ręce Sweety.
-Mogę zrobić jej krzywdę. Jest taka mała.
-nie bój  się. Jako antropolog sądowy znasz się świetnie na kościach i wiesz jakie są kruche.
                Brennan wzięła imienniczkę na ręce i nosiła ją po salonie. Angela obawiała się i cały czas miała na oku przyjaciółkę i bacznie przyglądała się jej ruchom. Ale też nie chciała jej zniechęcać, więc starała się ukryć swój niepokój. Na szczęście Temperance delikatnie obchodziła się z Tempi, co uspokoiło jej mamę. Gdy dziewczynka przestała płakać i znalazła się w łóżeczku odezwała się.
-Będziesz super ciocią.
-Nie jesteśmy siostrami, ani rodziną.
-Jesteś dla mnie jak siostra.
-Chyba rozumiem.
Artystka pokiwała głową. Po chwili spytała.
                -Jak twój powrót przyjęli chłopcy?
-Wystrzelili z armaty.
-Szkoda, ze tego nie widziałam.
-Cam była wściekła, ale tym razem im odpuściła.
-To dobrze... Cieszę się
-Przepraszam Angela, ale nie chciałam was narażać.
-Rozumiem... nie mogę uwierzyć. Artystka znów wyściskała przyjaciółkę. Usiadły przy szklaneczkach soku i opowiadały wszystkie ploteczki, albo co sie u nich zmieniło. Po dwóch godzinach odezwała się komórka pani antropolog. Szybko odebrała telefon.
-Brennan.
-Cześć Bones. Gdzie jesteś?
-U Angeli. Sprawdzasz mnie? Potrafię poradzić sobie sama.
Artystka zachichotała słysząc słowa kobiety.
-Wiem kochanie. Jedziesz do Russa, czy nocujesz u mnie?
-Obiecałam zostać jeszcze parę dni z ojcem .Jesteś zaproszony z Parkerem na kolację.
-Dziękuję, przyjadę. Ale Parker wrócił do Rebecki.
                Podczas  konwersacji zakochanych Angela otrzymała SMS-a  od męża "Chcemy jutro przygotować u nas powitalne przyjęcie. Damy radę?". Dyskretnie odpisała "Oczywiście, planowanie zostawcie mnie". Zatarła ręce na myśl o przyjęciu. A krótki czas był wyzwaniem, które kochała. Nie mogła się doczekać reakcji przyjaciółki. była podekscytowana. Była to lepsza zabawa od rekonstrukcji twarzy na Angelatorze( komputer Angeli w jej pracowni) .  Uśmiechała się, gdy Brenn rozłączyła się. Już miała sporo pomysłów, które musi obgadać z Jackiem. Obie powróciły do rozmowy.
                Angela była bardziej otwarta od cam i ze szczegółami opowiadała, co się działo ze wszystkimi po "śmierci" Brennan.
-Ale narozrabiałam.
-Nie przesadzaj. Zrobiłaś, co uważałaś za słuszne. A co z tobą i Boothem?
-Na razie jesteśmy razem, a dalej zobaczymy.
-A może sprawicie sobie dziecko?
-Nie dzięki. Nie bedę dobrą matką.
-Będziesz świetną matką. A macierzyństwo służy kobietom.
-I to mówi świeżo upieczona matka... Nie, to nie logiczne.
Obie zaczęły się śmiać.
-Zasłyszałaś to od Bootha?
-Tak... Będę się zbierała..
                Uścisnęła Angelę i wyszła. Musiała jeszcze odwiedzić Julian i Sweetsa. Zadzwoniła do Seeley'a.
-Gdzie jesteś?
-W instytucie. Coś się stało?
-Jadę do FBI. Chcę pogadać z doktorkiem i Caroline.
-Zawiozę cię.
-Nie trzeba, pojadę taksówką.
-Przyjedź pod instytut. Nie puszczę cię samej do Caroline, a tym bardziej do doktorka.
-Dobrze. Spotkamy się przed siedzibą FBI. Przyjadę sama.
-Widzę, ze cię nie przekonam.
-Nie możesz mnie widzieć, ponieważ rozmawiamy przez telefon.
Agent przewrócił oczami.
-To metafora Bones.
-Acha.
Rozłączyła się dorzucając
-Kocham cię.
Nie rozumiała potrzeby, aby mówić takie rzeczy. Przecież miłość to reakcja chemiczna w mózgu.
                Złapała taksówkę i pojechała pod FBI. Jej agencik już czekał.
-Nareszcie jesteś Bones. Są w środku.
-Skąd wiesz?
-Dzwoniłem do dyrektora.
Weszli do środka. Najpierw skierowali się do gabinetu pani prokurator. Nagle z gabinetu wyleciał przerażony, młody agent
-Może jednak przełożymy tą rozmowę? Jest chyba dzisiaj zła Lepiej jej nie drażnić.
-Nie Booth. Najlepiej zrobić to od razu.
                Temperance czuła się lepiej mając u boku Seeley'a. Złapali się za ręce i weszli do środka. Za biurka odezwał się barczysty i lekko radosny głos.
-No proszę, nasz przystojny agencik...
nagle kobieta zbladła. Zobaczyła przed sobą zjawę.
-Nie, to nie możliwe.
-Co się dzieje?- spytał agent.
-Widzę doktor Brennan, widzę twoją zmarłą partnerkę.
-Spokojnie Caroline. Chcieliśmy to zrobić na spokojnie. Chodź przed chwilą kogoś zjechałaś. Daj nam wszystko wytłumaczyć.
-Nam? To znaczy tobie i komu?
-Mnie i Bones. Bones żyje.
Prokurator stała jak słup soli. Nie mogła się ruszyć. Nadal niej mózg przetwarzał, to co wokół niej się dzieje.
-Caroline? - odezwała się Brennan.- Wiem, że muszę wiele wyjaśnić Ale wiec jedno. Tęskniłam za wami. Ale musiałam to zrobić. Dla was. Dla ojca i Russa. Dla Bootha.
-Czy ja się przesłyszałam
Agent uśmiechał się, obserwując rozmowę pań. Już miała Temperance miała odpowiedzieć na pytanie pani prokurator, ale zrobił to Seeley.
-Nie. Bones zmieniła się Na lepsze.
                Julian ruszyła w ich stronę. Oboje nie wiedzieli czego się spodziewać. Po chwili antropolożka znalazła się w uścisku pani prokurator Caroline zakręciło się w głowie. Agent posadził ją w fotelu. Temperance nalała do szklanki wody i podała kobiecie.
-Dziękuję... A więc żyjesz i wracasz do gry?
-Nie mogę wracać do gry, skoro żadnej nie rozpoczęłam.
Caroline i Seeley przewrócili oczami. Booth podjął się wytłumaczenia ukochanej metafory.
-Chodzi o to, że wracasz do pracy. Ale my już musimy iść. Chcemy się jeszcze pokazać doktorkowi.
-Powodzenia. Ostatnio jest rozdrażniony.  A wina to dyrektora. Zmykaj przystojniaczku.
Uścisnęli Julian i wyszli. Ledwo opuścili gabinet pani  prokurator, a ta otrzymała SMS-a od Hodginsa informującego o imprezie.
                Przyjaciele po chwili stanęli przy gabinecie psychologa. Niepewnie weszli do środka. Lancy był  pochylony nad jakimiś aktami. Seeley odezwał się do niego uśmiechając się.
-Hej Sweets. Nad czym pracujesz?
-Nad tobą.
Mina agenta zrzedła.
-Mam ci znaleźć ci partnera i zdecydować, czy jesteś zdolny do dalszej służby.
Booth chrząkną.
-Wiem, że ci ciężko. Ale nie zapominaj, że masz syna i przyjaciół, którym jesteś potrzebny.
Seeley zaczął irytować się gadką doktorka.
-Ta. Wiem o tym. Ale nie musisz mi nikogo szukać. Dyrektor sam kogoś mi znalazł.
-Kogo?
                Temperance obserwowała ich rozmowę i postanowiła się wtrącić.
-Mnie.
Lancy podniósł oczy znad papierów i dostrzegł "zmarłą" partnerkę przyjaciela. Zerwał się z fotela z krzykiem.
-Doktor Brennan!
-Witaj Sweets.
-Doktor Brennan
Psycholog opadł powrotem na swój fotel.
-Chyba jestem przemęczony. Mam halucynację.
-Czy wszyscy są przy zdrowych zmysłach? Czy nikt nie potrafi logicznie stwierdzić, ze skoro pojawiam się , to żyję?
-Bones.
-Co co Booth? Przecież....
                Lancy przestał słyszeć rozmowę partnerów. Patrzył na nich uśmiechając się. Czuł się jakby znowu prowadził sesje dynamicznego duo.  Nie dziwił się, że doktor Brennan nie rozumie przyjaciół i postanowił jej uświadomić, co oni wszyscy czują. Wybrał najprostszy przykład.
-Pamięta pan upozorowanie śmierci Bootha.?
-Oczywiście. Byłam wściekła na niego.
-Teraz pani to zrobiła. A nas ogarnęło niedowierzanie. Nie odpowiadamy za swoje emocje.
                Wstał z fotela i stanął za oparciem.
-Nie odpowiadamy za nasze emocje. One powstają w mózgu i na to nie mamy wpływu...
-Skończ Sweets swoją psychologiczną gadkę.
-Pewnie wszyscy cieszą się z pani powrotu.
-Tak. Cały dzień spędziłam na odwiedzinach. Tylko Booth, ojciec, Russ i Parker wiedzieli od dwóch tygodni, ze żyję. Niedługo powrócę do pracy.
-Cieszę się doktor Brennan, że pani żyje.
-A ja się cieszę, że mogę wrócić do swojego życia.
Uścisnęli sobie ręce i antropolożka wyszła.
Agent pokiwał tylko głową, uśmiechną się i  powiedział.
-Jutro impreza u Hodginsów. Skontaktuj się z Jackiem w w sprawie organizacji..
 Na korytarzu dogonił Temperance i pojechali do Russa na kolację.
                Następnego dnia wszyscy uwijali się jak w ukropie, aby zdążyć na czas i aby ukryć przed przyjaciółką co szykują. Wciągnęli do spisku Maxa, Russa i Parkera. Wieczorem Seeley wyciągnął swoją dziewczynę na romantyczną kolację. Ale zamiast do restauracji zawiózł ją pod dom Angeli wspominając, iż obiecał podrzucić kobiecie jakiś raport. Brenn nie wiedziała co naprawdę jest powodem odwiedzin w domu artystki. Była mile zaskoczona niespodzianką. Świetnie bawili się na przyjęciu.  Angela jako organizatorka i koordynatorka spisała się świetnie. Bez niej nic by się nie udało.  Brennan opowiadało co porabiała przez ostatnie dwa lata.  Tańczyli, śmiali się, jedli, pili, opowiadali żarty.
                Ze względu na dzieci rozeszli się o dziesiątej. Bones, Booth, Parker, Russ i Max wyszli razem . Wsiedli do Suv-a agenta. Gdy przejeżdżali ulicami Waszyngtonu Temperance zwróciła się do wszystkich.
-Dobrze wrócić do domu, rodziny i przyjaciół.  Jestem szczęśliwa... Widzę, że wszyscy cieszą się z mojego powrotu.
Chłopiec wychylił się do przodu i uścisną dłoń kobiety mówiąc.
-Ponieważ jesteś częścią naszej małej rodziny. Jesteś nam bliska.
Były to szczere dziecięce wyznanie.
                Z czasem wszystko wróciło do normy. Dynamiczne duo znów chwytało morderców, instytut powrócił do dawnego życia. Jack i Zack przeprowadzali eksperymenty, na przekór Cam. Bones strofowała techników na miejscu zbrodni, aby uważali na jej kości. Angela po macierzyńskim powróciła do robienia rekonstrukcji twarzy swojego angelatora.  Sweets czasem robił analizy psychologiczne. Od czasu do czasu Prokurator Julian prowadziła sprawy, gdzie dowody były badane przez zezulców. W instytucie panowała sielanka.

Koniec

.................................................................................................................................................................

Żegnamy się z tym opowiadaniem. Powiem szczerze, że cieszę się, iż dobrnęłam do końca. Przepraszam za opóźnienie, ale brak mi czasu. Ciężkie jest życie maturzysty. Cisnął nas przed maturą. Czas zacząć przygodę z innymi znanymi nam bohaterami. Na scenę między innymi  wkroczą Kate i Rick. Żegnajcie doktor Brennan i agencie Booth. Życzę wam wszystkiego najlepszego.
 Dziękuję Cleo, że wytrwałaś do końca tego opowiadania i za rady.






4 komentarze:

  1. KATE I RICK <3
    za to mogę ci wybaczyć opóźnienia ;d
    czekam na nowe opowiadanie :*
    to zakończyłaś w dobrym stylu, kocham happy endy ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że kochasz happy endy. Lubię zadawać bohaterom cierpienia, ale też uwielbiam szczęśliwe zakończenia

      Usuń
  2. Jak miałabym nie wytrwać do końca opowiadania, które mi się podoba? ;) Może i nie oglądam "Bones", ale w swoim dziele ukazałaś mi, co takiego ma ten serial w sobie, że podjęłaś się tego fanfiku :)
    To chyba najdłuższy rozdział ze wszystkich i bardzo dobrze :) Czyta się przyjemnie, a to że Temperance wróciła do zespołu, wywołuje u mnie uśmiech :D
    Ale muszę się przyczepić: nie ma przecinków i brakuje akapitów przy dialogach. Za to styl Ci się polepszył :)
    Świetne zakończenie, Temperence wróciła i wszystko wróciło do normy. Bardzo dobry rozdział :)
    Kolejna przygoda z Castle? Kocham! <3
    Powodzenia w nauce ;) Ciężkie jest życie maturzysty, ale ja to wytrwałam i Tobie także się uda ;)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studia są gorsze? Dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, ze opowiadanie Ci się podoba Teraz czas na zapowiedziane opowiadanie, czyli moja wersja 7 sezonu Castle'a

      Usuń