niedziela, 21 czerwca 2020

Koniec Dryżyny A? cz. II

Aby dostrzec prawdziwą twarz Murdocka, musiała nauczyć się czytać między wierszami ze względu na jego tok myślenia. Nawet w jego bezsensownych słowach, kryło się drugie dno, czasem ciemniejsze, związane z koszmarem Wietnamu.  To on jako pierwszy jej zaufał i przywitał w rodzinie, a nawet zaczął nazywać matulą, a nawet od czasu do czasu żartobliwie do jej męża mówił ojczulek. Nigdy nie sądziła, że zyska tak dużą i niezwykłą rodzinę. Z rozmyślań wyrwał ją krzyk przerażenia. 
-Nieee. 
Hannibal krzyczał przez sen. Nachyliła się nad nim i pogłaskała go czule po policzku. 
-Jesteś bezpieczny. Jesteś bezpieczny. 
Złapała go za ramię i zaczęła nim potrząsać, aby się obudził. Kiedy otworzył oczy, zobaczyła w nich przerażenie.  
-Gdzie Buźka, B.A. i Murdock? 
Uśmiechnęła się czule na myśl o ich “synach” 
-Pogoniłeś ich do domów, a ja upewniłam się, że pojechali.  
Patrzyła, jak odetchnął z ulgą. Coś dręczyło jej męża. Zbyt dobrze go znała, dlatego od razu to dostrzegła na jego pomarszczonej twarzy. Wiedziała, że nic z niego nie wyciągnie.  Musiała wykazać się cierpliwością i poczekać, aż sam jej powie. Miała nadzieję, że to drobnostka i postanowiła skupić się na innych równie ważnych rzeczach. 
Jej lekarska natura wzięła nad nią górę. Przeprowadziła podstawowe badanie reakcji ciała na bodźce. Również sprawdziła jego pamięć oraz sprawność mózgu. Pacjent dzielnie znosił wszystko ani razu nie zamarudził. Czuła dumę, obserwując męża. Mimo krwiaka, wszystko zawało się pracować poprawnie. Wiedziała, że to niedopuszczalne, ale położyła się obok Hannibala. Objął ją i przytulił się do niej. Zasnęli razem. 
Rankiem zawitał lekarz. Widok, który zastał, rozczulił go. Obudził ich, a pacjenta skierował na badania specjalistyczne. Porozmawiał z kobietą, która przyznała się, że pracowała w tym samym zawodzie, co on. Ucieszyło to mężczyznę, bo rozmowa zapowiadała się dużo łatwiej i nie będzie musiał niczego tłumaczyć.  
Smitha po badaniach czekało spotkanie z przyjaciółmi, a jednocześnie jego podwładnymi. Nurtowało go kilka pytań, więc ucieszył się na ich widok. Od razu dostrzegł, że nie wypoczęli, a może nawet nie położyli się, co go zmartwiło. Wolałby, aby odpoczęli, ale nie mógł ich do tego zmusić. Postanowił tylko zapytać, co się stało z mafiosami i czy klienci byli bezpieczni. Na szczęście policja zgarnęła przestępców z magazynu, a ci, co ich wynajęli mogli cieszysz się, swoją kamienicą. 
Mimo swojego wieku, cieszył się jasnym, chociaż szalonym umysłem. Wreszcie umiał rozróżnić rzeczywistość od koszmaru sennego. Po wydostaniu się z magazynu nikt, a tym bardziej Decker ich nie ścigał, a bracia nie strzelali do nich i nikt nie zginą. Murdock, B.A., Buźka oraz on tworzyli wojskową jednostkę do zadań specjalnych, w skrócie Drużynę A. 
Jego plan nie poszedł tak, jak chciał, ale wszyscy wyszli cało. No może wyjątkowo poza nim, ale to normalność w ich branży. Hannibal spojrzał na stolik, gdzie leżało cygaro, zostawione poprzedniego wieczoru przez jego porucznika. Sięgnął po nie i umieścił je między zębami, uśmiechając się szeroko. 
Czuł ciężką atmosferę panującą w jego sali. Chciał ją rozluźnić, a przyszedł mu do głowy tylko jeden pomysł. Wiedział, że to raczej zdenerwują się, ale to go nie obchodziło. Wolał ich zdenerwować niż mieliby się obwiniać za jego wypadek. Po prostu podczas strzelaniny w magazynie nieszczęśliwie upadł z krzesłem, do którego został przywiązany. Peck przyglądał się starszemu mężczyźnie i domyślił się, co mu chodziło po głowie. 
-Nawet... 
-Lubię, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem. 
Wszyscy poza pacjentem jęknęli. Hannibal był niereformowalny, o czym doskonale wiedzieli. To nie znaczyło, że nie mogli zaprotestować. Baracus zwrócił się do Smitha ostrym tonem 
-Zostałeś złapany i byłeś przywiązany do krzesła przez dwa dni. Wylądowałeś w szpitalu, bo wywróciłeś krzesło i uderzyłeś się w głowę. I ty mówisz, że wszystko poszło dobrze. Jesteś bardziej szalony niż sądziłem. 
-Ale żyjecie. 
Pułkownik zamarł. Nie chciał tego powiedzieć. Starał się nie myśleć o snach i o tym, co w nich widział. To nie był czas na takie rozmyślania. Tym bardziej z ciągłym bólem głowy. Dostrzegł zaciekawione spojrzenia całej czwórki. Czuł wdzięczność, że nie zadawali pytać. Sytuację uratowało przybycie lekarza, który wyprosił wszystkie, aby przeprowadzić kolejne badania.  
Kiedy wrócili do sali, nie wspomnieli o jego dziwnych słowach. Zeszli na ulubiony temat, czyli dzieci. Każdy z jego “synów” miał co najmniej dwójkę, bo Bosco doczekał się nawet trójki pociech. Smithowie kochali swoje wnuczęta, a Hannibal miał do nich ogromną słabość. Dziewczynki owinęły sobie go wokół palca.  
Słuchał, jak ojcowie opowiadali o zbliżającym się szkolnym balu i poszukiwaniu sukienek. Oczywiście Templeton zabrał swoje córki do najdroższych i najekskluzywniejszych butików w Los Angeles. To dawało pozostałym powód do żartów. Pacjent obserwował Baracusa i Murdocka dokuczających swojemu przyjacielowi. Uśmiechał się. Czasem lubili się trochę podrażnić ze sobą, więc nie wtrącał się.  
Dobrą zabawę przerwał powrót doktora, który wyglądał na zadowolonego. Krwiak sam się wchłaniał i poza nim i potłuczonymi żebrami i pękniętą czaszką. nie doznał poważniejszych urazów. Postanowiono zatrzymać go jeszcze na kilka dni w szpitalu. Smith chciał dyskutować, ale jedno spojrzenie żony spowodowało, że zrezygnował.  
Poprosił Murdocka, aby zabrał Maggie na noc do domu. Chciał, aby też odpoczęła. O dziwo nie dyskutowała i poszła z pilotem. Odczuwała zmęczenie. Nic nie groziło jej ukochanemu, więc doganiały ją ostatnie dni. Wiedziała, że Hannibal też potrzebował odpoczynku. Przez następne dni od rana do nocy spędzała u boku męża, starając się odgonić jego ponure myśli. Za to chłopcy czuwali na zmianę próbując go rozbawić. 
Bezskutecznie. Smith wycofał się. Nie mógł zapomnieć, o tym co widział w koszmarach. Najbardziej wyrył mu się obraz ciał Buźki i B.A-ia. W pierwszym śnie Peck umierał na jego oczach. Pamiętał przerażenie na jego twarzy. Przekonywanie go, że był wartościowym człowiekiem. Rozpacz Murdocka. Potem znalazł martwego Baracusa z pustym wyrazem oczu. To on odpowiadał za ich śmierć.  
Policjanci wypuścili mafiosów, a ci ostrzelali ich i żandarmów. Nawet śmierć Deckera go nie pocieszyła, a nawet o nim zapomniał. Murdock załamał się i pół roku później popełnił samobójstwo w szpitalu psychiatrycznym. Tylko on to przeżył, ale to nie liczyło się.  W tamtym świecie nie posiadali rodzin, tylko nadal ich ścigano, więc nic mu nie pozostało.  
W drugim śnie nigdy nie tworzyli drużyny, a nawet razem nie napadli na bank w Hanoi, ale wszyscy służyli w Wietnamie. Bosco zginął na froncie i nigdy żywy nie wrócił do kraju. Templeton po karnym usunięciu z wojska i odsiadce oddał się swoim umiejętnością i oszukiwał. Tylko, że zadarł z niewłaściwą osobą i został zabity. Oglądał zdjęcia z sekcji i nie mógł zapomnieć tego, co zobaczył. Zmasakrowana twarz, a reszta ciała posiniaczona i pokryta głębokimi ranami.   
W rzeczywistości, jak i w swoich koszmarach, kiedy któryś z jego chłopców zostawał ranny pojawiały się u niego wyrzuty sumienia, ale nie okazywał tego. Jako dowódca musiał brać odpowiedzialność za nich i ich wspierać. Dopiero w samotności mógł rozmyślać i wściekać się na siebie. Nigdy nie chciał, aby coś się komukolwiek stało. Zależało mu  
 Faza zawsze brała nad nim górę. Adrenalina krążyła w jego żyłach. Narażał życie swojej Drużyny, a oni mu ufali i szli ślepo za nim.  Zdarzało się, że wyrażali swoje wątpliwości, co do jego pomysłów, ale i tak zawsze stawiał na swoje. Jedynym problemem był strach B.A-ia przed lataniem. W tym wypadku stosowali drastyczne metody, czyli usypiali go albo nokautowali.  
Nigdy nie żałował, że pozwolił Murdockowi latać. Z jego winy nie mieli żadnych awaryjnych lądowań, a to dzięki niemu wychodzi z opresji. Nawet z jego szaleństwami, dobrze było go mieć u swojego boku. W sytuacji zagrożenia jego kapitan potrafił się skupić i stworzyć przemyślany plan. Peck i Baracus nie zawsze potrafili to dostrzec, ale on tak.  
Smith nigdy nie chciał, aby coś się stało chłopakom, a tym bardziej aby zginęli przez jego szaleństwo. To nie wchodziło w rachubę. Nie mógł na to pozwolić. Nie chciał w rzeczywistości zobaczyć ich zwłok, bo nie przewidział wszystkiego. To oznaczało tylko jedno. Z bólem przyzwyczajał się do tego pomysłu.  
Po czterech dniach pułkownik wypisał się na własne żądanie, ku niezadowoleniu pozostałych. Potrzebował spokoju, aby wszystko przemyśleć. Zawieźli go do jego dużego domu w bazie. Z żoną śmiali się, że musieli pomieścić swoją całą, dużą rodzinę. Wszyscy dobrze się czuli w ich otoczeniu. Kelly Baracus i Amy Murdcok wybierały ciepło ich ogniska domowego niż spotkania ze swoją rodziną. Sporo czasu spędzali razem. Hannibal doceniał to. 
 Rozsiadł się w swoim wiklinowym fotelu na werandzie. Z kieszeni koszuli wyciągnął cygaro, które parę dni wcześniej dostał od Buźki. Odgryzł końcówkę i umieścił je między zębami. Patrzył, jak Peck wyciągnął zapalniczkę i odpalił je. Smith rozkoszował się smakiem ulubionej używki.  Obserwował chłopaków, którzy usiedli na schodach. Peck i Murdock przekomarzali się, a Baracus kręcił głową. 
Przymknął oczy ze zmęczenia. Nie spał dobrze. Budziły go koszmary. Dopiero po znalezieniu się w swoim domu poczuł się bezpiecznie, ale i tak upiorne sceny powróciły. Przed oczami zobaczył ciemną kryptę w podziemiach niewielkiego kościoła oświetloną gromnicami. Na dwóch trumnach leżały ciała. Murdock biegał w kółko, twierdząc, że B.A. go goniła, ale to nie było możliwe. Ciało sierżanta było pozbawione życia. To było straszne. 
Dopiero co przebudził się na podłodze krypty, bo usłyszał, że ktoś biegał. Zareagował instynktownie, słysząc jak pilot mówił do Bosco i kazał Baracusowi zostawić Murdocka. Dopiero po chwili dotarło do niego, gdzie był i co się działo. Patrzył, jak pilot mówił do pustej przestrzeni. Wtedy to starał się podtrzymać jego fantazję. Tak samo było po pogrzebie. 
Po ceremonii siedzieli w Vanie, kiedy ktoś przyniósł im ciepłą zapiekankę, a Murdock chciał, aby nałożyć chłopakom, którzy z nimi siedzieli. Nie raz podtrzymywali jego fantazję i tym razem nie miał zamiaru mówić mu prawdy. Serce mu się krajało na widok pilota oderwanego od rzeczywistości. Obserwował, jak rozmawiał z utraconymi przyjaciółmi, udając, że tam byli.Po paru dniach Murdock załamał się, uświadamiając sobie, że oni nie żyli, zdemolował kuchnię i zamknął się w sobie. 
Poczuł zimny dreszcz przechodzący po plecach, a łzy zbierały się w kącikach oczu. Nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek zobaczył, jak płakał. Wstał z wiklinowego fotela i udał się do łazienki, starając się zachowywać naturalnie. Stanął przy umywalce, aby przemyć twarz i spróbować się uspokoić. Spojrzał w lustro i zobaczył zmęczonego starca. Strach i rozpacz gościły w jego oczach. 
Zastanawiał się, dlaczego sny po urazie głowy tak mocno go poruszyły. Potrzebował tylko chwilę, aby to zrozumieć. Podświadomie jego umysł sięgnął do największych jego obaw. Czasem zastanawiał się, jak wyglądałoby ich życie, gdyby nie napad na bank w Hanoii, albo gdyby nie służyli razem. Zastanawiał się, czy byliby wtedy szczęśliwi i jak skończyłaby się dla nich wojna 
Wziął głęboki wdech i wrócił na taras. Starał się skupić na rodzinie, aby nie myśleć o swoich obawach. Maggie i Murdock przygotowali obiad, a reszta pozostała na świeżym powietrzu. Podczas posiłku panowała ciężka atmosfera. Wszyscy obserwowali zamyślonego Smitha. Potem rozsiedli się w salonie rozmawiając o pracy, krytykowali żandarmerię i ich nieporadność podczas ucieczek szkoleniowych. Zrobiło się późno. Młodsi mężczyźni rozjechali się do swoich domów. 
Państwo Smith posprzątali i rozciągnęli się na kanapie. Włączyli starego Aquamaniaca, gdzie grał potwora. Hannibal zdawał sobie sprawę, że ukochana nie przepadała za tymi filmami i oglądała je dla niego.  Niedawno skończyły się zdjęcia do kolejnej części i znowu włożył kostium zielonego, wodnego potwora. Czuł dumę, że nadal potrafił wytrzymywać kilka dobrych minut pod wodą bez żadnego wspomagania. 
Chłopaki podczas okresu zdjęciowego nie oszczędzali mu docinek i żartów. Jedynie Maggie chętnie słuchała anegdot z różnych planów filmowych na jakich był za swojego życia. Wspomniał też o pościgu Lyncha po studiu filmowym w latach osiemdziesiątych. Ze szczegółami opowiedział o tym, jak z nim się drażnił i wykąpał go w śmierdzącej wodzie. 
Nie zapomniał o Deckerze, którego przy innym filmie o potworze zamknął w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, aby mogli spokojnie obejrzeć obraz, nad którym ciężko pracowali. Oczywiście przy jego kręceniu nie obyło się bez problemów, ale trudno się nie dziwić, skoro cała Drużyna A przebywała na planie i brała aktywny udział w całym przedsięwzięciu. Miejscowy szeryf nie był zachwycony ich wizytą. 
Bużka wcześniej niby wszystko dogadał, a tu nieprzyjemne przyjęcie. Kiedy dowiedzieli się, że mężczyzna posiadał dorosłą córkę, myśleli, że poznali powód. Peck i jego flirtowanie z każdą długonogą i piękną dziewczyną, lub kobietą. Miejscowi próbowali ich przepędzić, ale lepiej nie zadzierać z Drużyną A, nawet jeśli za broń mają tylko efekty specjalne. 
Dowiedzieli się, o groźnym przestępcy, który tam się ukrywał. Mimo drobnych problemów udało się im pokonał zbirów. Murdock wymyślił plan. Mimo swojego szaleństwa w sytuacji zagrażającej życie, potrafił wziąć się w garść, a nawet uratować ich. Dlatego Smith mu bezgranicznie ufał. Tak, jak każdemu innemu członkowi Drużyny.  
Śmiał się z żoną, leżąc na kanapie. Postanowił odsunąć wszystkie złe myśli i skupić się na aniele wtulonym w niego. Kobiecie, która starała się dać mu potrzebną przestrzeń, ale nie pozwalała mu zapomnieć, że przestał być samotnym wilkiem. Miał się o kogo troszczyć, ale i inny troszczyli się o niego. Potrzebował tego. Potrzebował kogoś, kto przypomniał mu, że nie był tylko żołnierzem. 
Przypomniał sobie ich pierwsze, niecodzienne spotkanie w Bad Rock, gdzie doktor Sullivan mieszkała i prowadziła swój gabinet. On i Buźka przyprowadzili jej rannego od postrzału B.A-ia. Wmawiali Maggie, że do tego doszło podczas polowania na przepiórki. Oczywiście nie uwierzyła im, a ranny potrzebował krwi. Dlatego zadzwonił do Amy i zlecił jej wyciągnięcie Murdocka ze szpitala i przywiezienie. Baracus i Murdock posiadali tą samą, rzadką grupę krwi.  
Pojawienie się szeryfa wcale go nie zdziwiło, więc on i Peck zostali aresztowani i zamknięci0 w celach niewielkiego posterunku, gdzie znajdował się już szef gangu motocyklowego. Nie tracili poczucia humoru, nawet wtedy, kiedy odciski powiedziały przedstawicielom prawa kim byli. Cały czas żartowali, a on planował ucieczkę. To okazało się banalnie łatwe i to szeryf ze swoim zastępcą znaleźli się na ich miejscu. 
Czekał ich jeszcze cyrk. Amy i Murdock przybyli na miejsce, a lekarka wiedząc stan rannego zgodziła się przeprowadzić transfuzję. Nie miała też wyjścia, bo uciekli z aresztu, a B.A. potrzebował tej krwi. Do tego kapitan już przybył. Pamiętał, jak Murdock drażnił się z Baracusem podczas przetaczania krwi. Tamten wściekał się i nie chciał transfuzji, bo nie miał zamiaru zarazić się szaleństwem i odgrażał się Peckowi.  To nawet było zabawne. 
Mimo niechęci lekarki zabrali pacjenta. Coś go urzekło w kobiecie, ale też nie mógł pozwolić, aby uwolniła szeryfa albo ruszyła za nimi. Jak oni walczyła w Wietnamie, więc mógł spodziewać się wszystkiego, a miał ze sobą rannego, dziennikarkę i pacjenta szpitala psychiatrycznego. Skradł jej dwa pocałunki i dla jej oraz ich dobra zamknął ją w szafie. Nie robił tego z przyjemnością. Opuścili miasteczko. 
Wiedząc, że zbliżało się wojsko Murdock jechał z Amy. Tylko, że w przydrożnym barze zobaczyli gang motocyklowy Barbarzyńcy. Jechali po swojego szefa, a przez nich miasteczko pozostało bezbronne. Nie mogli pozwolić na rzeź niewinnych mieszkańców. Dlatego wrócili do Bad Rock. Przekonali szeryfa do współpracy, a Amy uwolniła Maggie, która też zabrała się do pracy.  
Ukochana kiedyś wspomniała, że dziennikarka stanęła w jego obronie i przekonała ją do niego oraz pomocy w ich planie. Wspólnie zabrali się do pracy. Nawet Bosco pomagał, mimo poważnej rany nogi. Razem pokonali bandziorów, a B.A. odpuścił Buźce za to, że przez niego został ranny. Hannibal chciałby spędzić z lekarką więcej czasu, ale wojsko się zbliżało i musieli zmykać. 
Nie raz chciał zatopić się w jej miękkich ustach, ale między nimi trwał tylko niewinny filtr, ale nie potrafił o niej zapomnieć. Miała silny charakter i była odważną i temperamentną kobietą. Nie bała się wyzwań. Miała też dużo ciepła w sobie. Czasem, kiedy potrzebowali pomocy medycznej, przyjeżdżali do niej.  
Przyglądał się kobiecie z czułym uśmiechem, a po chwili pogłaskał ją po policzku. Kochał ją całym sercem, ale uwielbiał też fizyczną stronę ich relacji. Pociągała go walka w sypialni o dominację. Poczuł podniecenie na myśl o przejęciu kontroli i władzy przez Maggie. Zdarzało się, że przykuwała go do łóżka. Dostrzegł jej zamyśloną minę. Marszczyła brwi, kiwała głową, ale tak jak on uśmiechała się czule. Tak zachowywała się, gdy wracała myślami do jednego wspomnienia. 
-Tak jak ja, myślisz o naszym pierwszym spotkaniu. 
Zobaczył, że zaskoczył ją. Mimo lat spędzonych razem, udawało mu się zadziwić żonę. Zapomniała, że wiedział wszystko, co się wokół niego działo oraz prawie zawsze odczytywał myśli bliskich. Nie dał jej dojść do słowa. Przyciągnął ją do siebie, a po chwili przycisnął swoje usta do jej warg i zaczął ją łapczywie całować. Ręce Hannibala zaczęły wędrować po plecach Meggie. Zapomnieli o całym świecie i obrażeniach mężczyzny. Starał się zdominować pocałunek, ale nie pozwalała na to. 
Robiło się coraz bardziej gorąco. Smith sprawnie obrócił kobietę tak, aby znaleźć się nad nią i przejąć kontrolę, co mu się udało. Oplotła ręce wokół jego szyi. Niechętnie oderwał się od ukochanej, ale nie pozwalał, aby go puściła. Złapał ją pod kolanami, a drugą ręką objął plecy w połowie ipodniósł ją. Zaniósł lekarkę do ich sypialni. Po chwili zrywali z siebie ubrania i kochali się namiętnie. 
Mimo swoich lat, uwielbiali seks. Nie przejmowali się zdaniem tych, którzy uważali, że byli za starzy na igraszki. Później wzięli wspólną kąpiel, odprężając się w gorącej wodzie, wtuleni w siebie. Mimo bólu Smith czuł się cudownie i bezpiecznie. Potem wrócili do łóżka, aby ułożyć się wygodnie w swoich ramionach. Szybko zasnęli, a noc minęła spokojnie.  
Koło godziny ósmej pułkownika obudził cichy hałas z oddali domu. Usiadł i nasłuchiwał. Miał wrażenie, że słyszał stukot kobiecych obcasów. Szybko zerwał się z łóżka, a spod poduszki wyciągnął pistolet i odbezpieczył go.  Powoli ruszyli do drzwi, aby nie zaalarmować włamywacza. Napiął wszystkie mięśnie, szykując się do ataku. Otworzył delikatnie drzwi i wychylił głowę. Niczego nie zauważył. Wyszedł z pokoju. Kroki było słychać od strony salonu, więc ruszył w ich kierunku.  Nagle usłyszał kobiecy krzyk. 
-Maggie? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz