piątek, 14 kwietnia 2017

Ponowne spotkanie wrogów cz. II






Flynn uśmiechnął się szeroko i odezwał się arogancko, opierając się na orężu.
                - Chyba, który cię pokonał.
                - Ten idiota od dawna nie żyje. Nie miał szans przeżyć. Ze mną miał po prostu szczęście. gdyby nie Strażniczka zginąłby w Himalajach...
                Pluną. Gardził swoim następcą.
                - Jedyne, co znał to te jego cholerne książki. Powinien był zrezygnować z tej pracy. Ukrywał magię,     zamiast zrobić z niej użytek i podbić świat. Nieudacznik.
                Obelgi nie dotknęły  Carsena. Charlene nazwała go najwspanialszym Bibliotekarzem oraz żył dłużej, niż ktoś przed nim. Podniósł szpadę i z pewnością siebie natarł na rywala. Wilde rozejrzał się i złapał maczetę. Rozpoczęli zaczęty pojedynek. Szczęk metalu rozlegał się co chwilę. oboje byli zażarci i nieopuszczani gardy.
                Krążyli po całym pomieszczeniu. Patrzyli sobie w oczy, próbując w ten sposób przestraszyć rywala.  Żaden nie zyskiwał przewagi. W pewnym momencie nogi Flynna spotkały opór i upadł na łóżko, a maczeta zawisła nad nim. Zląkł się, ale zachował zimną krew. Przekręcił się, a ostrze opadło obok niego. Niezdarnie wstał, a pod nogami uginała się aksamitna pościel.
                Edward dołączył do niego. Podłoże nie było zbyt stabilne, ale im to nie przeszkadzało. Obaj byli dobrymi szermierzami.  Pierwszy zeskoczył  Flynn. Rywal roześmiał się. Podniósł swoją broń i skoczył na mężczyznę, Ten zablokował atak szpadą. Wiedział, że jego nauczyciel byłby dumny.  Pojedynek trwał w najlepsze i żaden nie miał zamiaru ustąpić ani okazać słabości.  W tonie Flynna było słychać  dumę i upór
                - Moim zadaniem  jest chronić świat przed złem Przed takimi, jak ty... Dulaque próbował przywrócić  magię i Camelot. Bractwo Węża było po jego stronie. Przegrał. Ty też nimi dowodziłeś i poniosłeś klęskę. Ci co stawali po stronie zła nawet jeśli zwyciężali na początku z czasem ponosili klęskę. Od tysiącleci Bibliotekarze stają do wali i wygrywają... To powinna być dla ciebie odpowiednia lekcja.
                Wilde roześmiał się.
                - Myślisz, że ten starzec połapie się, że ma  zdrajcę pod nosem. Mnie nie wyczuł. Ciebie też nie wyczuje.
                To rozwścieczyło Carsena. Nie miał zamiaru nikomu pozwolić obrażać swojego mentora i drugiego ojca. Został wybity z rytmu. Krzyknął.
                - Nie obrażał Judsona.
                - Manipuluje tobą.
                Potknął się i przewrócił. Obserwatorzy zamarli ze strachem. Bali się o niego, a nie mieli żadnego sygnału od złodzieja. Edward zamachnął się, próbując go przebić, ale ten przetoczył się, co zirytowało napastnika.
                - Nie umiesz umrzeć godnie.
                Mężczyzna wstał z podłogi i natarł. Jego przeciwnik trochę rozproszył się, co sprawnie wykorzystał. Wbił mu szpadę w podbrzusze i wyciągnął ją. Rana natychmiast znikła i ani jedna kropla krwi nie popłynęła  Wilde roześmiał się złowrogo.
                - Haahaahaahaaha Jestem nieśmiertelny głupcze.
                Flynn był na to przygotowany. Musiał tylko przedłużyć wszystko, aby przyjaciel zdążył przybyć z pomocą.  Miał nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale zawiódł się. Zaczął cofać się pod ścianę. Miał coraz mniej czasu. Postanowił zaryzykować  i zaszaleć w swoim stylu. Na szczęście tym razem nie szedł kompletnie na żywioł, tylko  naśladując  ukochaną miał plan i to B. Udał ogromne przerażenie.
                - Chcesz dostać, to czego pragniesz? Kieruj się dwoma zagadkami. Życie jest to opowieść idioty pełna wrzasku i wściekłości, nic nie znacząca... Druga to.
                Zastanowił się przez chwilę i postanowił użyć zagadki związanej z Majami, a po raz pierwszy zobaczył ją spisaną przed wieloma latami i w języku ptaków.  Edward zatrzymał się i przyglądał mu się z zainteresowaniem. Bibliotekarz zaskoczył go.
                - Chcesz mi pomóc? Trochę dziwnie, że zmieniłeś zdanie.
                Bibliotekarz cały trząsł się ze strachu.
                - Mam tego dość. Ciągle walczę z potworami i nieśmiertelnymi... Ile czasu potrzebuje ptak, by na powrót ptakiem się stać?
                Przywództwa Bractwa zezłościł się. Huknął na rozmówce.
                - Co to ma znaczyć?
                - Wiesz.              
                - Fragment pochodzi z Magbeta. ..
                Zamyślił się. Obserwatorzy zastanawiali się, co kombinuje członek ich rodziny.
                - Chyba Judson  uwielbia Szekspira
                Drugi z mężczyzn uśmiechnął się w specyficzny dla siebie sposób.
                - To drugie to zagadka. Odpowiedzią jest liczba. Trzeba teraz wiedzieć, gdzie je dopasować.
                Edward tracił zainteresowanie swoją ofiarą. Już wiedział, którą książka otwiera drwi, ale nie miał kodu.  Nie umiał jej ustalić, co cieszyło Flynna.
                - Na początku też nie umiałem tego rozszyfrować.  Zajęło mi to trochę czasu.
                Postanowił powymądrzać się. Uwielbiał to. Dał krok do przodu. Stał się pewniejszy.
                - Nie jest taka skomplikowana. Były Bibliotekarz powinien sobie z tym poradzić
                Wilde podszedł do niego i przycisnął do ściany.Był wściekły.
                - Kpisz ze mnie? Zdradź odpowiedź.
                - Wyślesz ludzi do Biblioteki, a sam zostaniesz tutaj, aby mnie wykończyć?... Będę wam potrzebny. Wiem, jak zwiększyć jej moc.
                Stracił pewność siebie, a powoli zaczęło pojawiać się zrezygnowanie.
                Cała czwórka zamarła. Edward zawahał się. Stał się podejrzliwy. Puścił rywala
                - Dlaczego chcesz mi pomóc?
                Flynn wziął głęboki wdech. Postanowił wszystko wyjaśnić. Stanął prosto, a mówił podniesionym głosem i irytacją.
                - Oszukuję siebie, ciebie i innych. Ta praca wykańcza. Mam dosyć. Ciągle tylko podróże,gonienie za artefaktami i ratowanie świata. Ile można?
                Zaczął wymachiwać rękoma i nerwowo chodzić po całym pomieszczeniu.
                - Ile można spędzać czasu wśród magicznych przedmiotów?  Można oszaleć...
                Zaczął krzyczeć, powoli ściszając głos, stając twarzą w twarz z przestępcą.
                -  Możesz mnie zabić. Już mnie nic nie obchodzi. Nic. Może życie od dawna nie ma sensu.  Odpowiedź to  25765 lat.
                - Daj mi chwilę.
                Strażniczka i jej dwóch podopiecznych  zastanawiali się co on kombinuje i do czego podał dostęp.  Wiedzieli, że nie do Biblioteki. Pułkownik nagle zdała sobie sprawę, kto powinien zdać sobie sprawę.  Były Bibliotekarz. Zaskoczenie ją ogarnęło. Nachyliła się w stronę towarzyszy. Była lekko podekscytowana.
                - Pracował w Bibliotece. Był na waszym miejscu.
                - Kiedyś słyszeliśmy, że jego poprzednik przeszedł na stronę zła - odezwała się Cassandra. - To musi być jego poprzednik. To wtedy twój mąż po raz pierwszy spotkał Bractwo Węża. 
                Wrócili do obserwacji. Eve przeklinała Ezekiela, że tyle czasu zabiera mu otworzenie głupich drzwi. Wilde kończył rozmawiać przez komórkę. Wrócił do swojej ofiary.
                - Przyznasz się na piśmie Judsonowi do zdrady?
                - Nie. Wolę odejść w chwale.
                Drzwi do pokoju otworzyły się, pojawiła się niebieska poświata, a do pomieszczenia wleciał Excalibur.  Zszokowało to nieśmiertelnego.
                -Latający miecz?
                Carsen ucieszył się na widok najlepszego przyjaciela.  Roześmiał się.
                - To nie zwykły miecz. Nie poznajesz go? Na pewno wiele razy go widziałeś.
                Został obdarzony zaciekawieniem w oczach rywala. Wyciągnął rękę i krzyknął radośnie.
                - Cal do mnie.
                Miecz pisnął i umiejscowił się w dłoni mężczyzny.
                - Cal?
                - Od Excalibur.
                Tym razem to Edwarda opanowało przerażenie. Zaczął się wycofywać.
                - To niemożliwe. Nikt, oprócz króla Arthura nie może go dzierżyć.
                - Jak widzisz, trzymam go. Stań do walki.
                Wilde szybko otrząsnął się i zaatakował. Maczeta uderzyła w prawy bark Carsena i krew zaczęła płynąć strugą. Raniony odskoczył i mocniej ścisnął rękojeść. powstrzymał okrzyk bólu. Przygryzł wargi. Szpada leżała zapomniana na podłodze.
                - Myślisz, że będziesz umiał nim walczyć. Wątpię.  Chętnie cię pokonam.
                Flynn ze spokojem czekał na atak.  To była ostateczne starcie. Zupełnie inne, niż te pierwsze. Wtedy nie znał się na walce. Nagle został wrzucony  w nowy i niebezpieczny świat, gdzie musiał wielu rzeczy się nauczyć. Zdobył przyjaźń oręża króla Arthura, która wyszkolił go w szermierce. Był gotowy.
                  Czuł się pewniej dzierżąc Excalibur. Nie chciałby mieć go przeciwko sobie. Dzieliła go przepaść między pierwszymi latami jego pracy, a teraźniejszością.  Tak wiele się zmieniło. Nabrał pewności, a strach starał się ukryć w najciemniejszym miejscu miejscu swojej podświadomości. Sprawnie odpierał ataki. Ręka zaczęła mu mrowić, ale zachowywał pozory.
                - Nie masz swojej Strażniczki?
                Pomyślał o żonie. Lekki uśmiech zagościł na jego ustach. Nie mógł doczekać się powrotu do domu, aby usiąść przy niej i tylko posiedzieć.
                - Jest zajęta.
                - Powinna być u twojego boku.
                Edward rzucił mu kpiące  spojrzenie.
                - Za raz ty tracisz swoich ludzi. W środku czeka na nich Urząd Statystycznych Anomalii, czyli w skrócie DOSA.
                Przewodniczący Bractwa zdenerwował się.
                - To pułapka?
                Bibliotekarz roześmiał się szczerze.
                - Oczywiście. Miałem słabość w trzecim roku, ale Simone pomogła mi zrozumieć, że to moje powołanie i nie mogę z tym walczyć...
                Mówił z pewnością siebie.
                - To jest moje życie... Zrezygnowałeś z tego. To była głupota, ale dla mnie to była wielka szansa. Zmieniło to moje życie i jestem za to wdzięczny.
                Skłonił się nisko.
                - Nowa strażniczka?
                - Dawna znajoma.
                Nie przerywali walki.  Flynn postanowił go rozproszyć. Szukał jakiegoś zaczepienia, uważając na rywala. Jedynie widział go przy poszukiwaniu Włóczni. Niewiele o nim wiedział. Pewien pomysł zaczął kiełkować w jego głowie. Postanowił wykorzystać  swoje gadulstwo.

                - Pamiętasz, jak po zdobyciu prze ze mnie drugiej części Włóczni, udowodniłem, że jestem lepszy?