piątek, 30 stycznia 2015

Inne zakończenie trzeciego sezonu Sherlocka


Dla:
Von Julii,
oraz Cleo

Inne zakończenie trzeciego sezonu Sherlock'a

            Sherlock ruszył na misję z której nie ma powrotu. Wiedział o tym, żegnając się z państwem Watson. Obawiał się, że John źle by to przyjął, gdyby powiedział mu prawdę. Nikt oprócz jego brata nie wiedział, że nie wróci. Niedawno młodszy z Holmesów powrócił z martwych, po samobójczym skoku z dachu szpitala świętego Bartłomieja.  Nie chciał ranić swoich przyjaciół, dlatego nikomu nie powiedział prawdy. I tak miał szczęście, że nie trafił do więzienia.  Wolał umrzeć.
            Mycroft skopiował telefon brata, aby przesyłać krótkie wiadomości po jego śmierci, aby podtrzymywać, iż wszystko jest w porządku. Na początku nie chciał pomóc, uważał iż nie tak powinni to załatwić, ale detektyw był uparty.  Po długiej dyskusji przystał na cały plan.
            Sherlock siedział w samolocie i ostatni raz spoglądał na swoją  ojczyznę. Postanowił, że nie chce drastycznie znikać z życia przyjaciół jak ostatnio. Pamiętał ich ból, oraz smutek i reakcje na jego powrót. Nie był takim socjopatą, za jakiego się uważał. Zależało mu na ludziach wokół niego
            Odzywał się do Johna raz na tydzień, albo raz na dwa tygodnie. Na odległość konsultował sprawy dla Lestrade'a.  Raz na jakiś czas pytał panią Hudson o jej samopoczucie i o to, co dzieje się w Londynie. Nie zapominał o Molly. Jedynie wymieniał służbowe wiadomości do Mycrofta. Brakowało mu wszystkich bliskich ludzi, ale trzymał się dzielnie.
            Gdy podczas zadania został zdemaskowany, wyciągną kartę SIM z smartfona, połamał ją i połkną.  Gdy bandyci próbowali zabrać mu telefon, zrzucił go i nadepną. Nie opierał się podczas gdy krępowali go. Wiedział, że nie miał szans na ucieczkę. Przeanalizował wszystkie ewentualności.  Rzucili go na podłogę i wpakowali mu kulkę w łeb.  Gdy kulka przechodziła przez umysł wybitnego człowieka, ten uśmiechał się. Śmierć była wybawieniem.
            W tym samym czasie Mycroft siedział nad papierami rządowymi. Gdy otrzymał wiadomość o śmierci Sherlocka ukrył twarz w dłoniach i zaczął szlochać. Anthea odwołała wszystkie spotkania i zabrała szefa do domu. Gdy dotarli, spytał.
            - Czy postąpiłem dobrze zabijając go? Przecież wiedziałem, że nie wróci żywy.
            - Tak sir. Nie miał pan wyjścia.
            - Odpowiedz szczerze, nie zwolnię cię za to.
            - Nie postąpiłabym jak pan. Ale pański brat mógł wybrać więzienie...  Tam też by zginął.  Przecież prowadząc sprawy, naraził się  wielu przestępcom.
            - Sprowadź jego ciało. Za wszelką cenę.
            - Tak sir... Najszczersze kondolencje z powodu straty.
            - Wykup poprzednie miejsce na cmentarzu.
            Kobieta wyszła. Wyjął rodzinny album i oglądał zdjęcia. Był zrozpaczony. Przez pięć dni nie opuścił domu, pogrążył się w rozpaczy. Siedział w fotelu i spoglądał  na fotografię brata z dzieciństwa. Siódmego dnia odbył się pogrzeb Sherlocka Holmesa. W ostatniej drodze towarzyszył mu tylko brat.
                        Minęło parę miesięcy. Na Baker Street zebrali się przyjaciele, aby porozmawiać. Opowiadali o tym co u nich się dzieje. Nagle Molly spytała.
            - Kiedy ostatni raz odzywał się do was Sherlock?
            - Gdy Sherly  obchodziła roczek - odparła Mary.  - Pewnie Mycroft przypomina mu o wszystkich rocznicach. Przecież ciągle pracuje w tej Wschodniej Europie. Rozumiem czemu nie dzwoni, tylko pisze Z tego co mówiliście, zawsze wolał wysyłać krótkie wiadomości.
            -Od tamtej pory nie odezwał się- odparł John. Nie rozumiem, czemu nie odezwał się od miesiąca.  kilka miesięcy temu przestał opisywać ciekawe zbrodnie na jakie trafił, czy informacje, które zdobył.
            - Też otrzymuję zdawkowe SMS-y. Nie konsultuje już spraw na odległość, ciekawe zbrodnie nie przyciągają jego uwagi. Ale przecież to dawny Sherlock. Robi, to co chce. Jest sam, więc mógł trochę zdziczeć.
            -Greg- krzyknął John. - Nie przesadzaj. Pewnie nie ma czasu.
            - Niech wraca jak najszybciej - odparła pani Hudson, która martwiła się o swojego chłopca.
            - Niech pani się nie martwi- odezwał się John. - Przecież to Sherlock, wywinie się z każdej draki.
            Na tym skończyli rozmowę, dopili kawę i rozeszli się. Nikt nie przykładał większej wagi do dziwnego zachowania detektywa. Jedynie martwili się o niego. Zastanawiali się, czy uda mu się funkcjonować w cywilizowanym Londynie, po tak długiej nieobecności.
             W nocy Mary nie mogła spać. Coś nie dawało jej spokoju. Wyjęła telefon męża i zaczęła przeglądać wiadomości. Słowa Lestrade'a zastanowiły kobietę. Nie znała Sherlocka z  czasów, przed jego spektakularnym samobójstwem, ale czuła, iż cos jest nie tak. Przeczytała wszystkie SMS-y od jedynego na świecie detektywa konsultanta. Zauwarzyła, że nagle zmieniły swój ton. Przemyślała też sprawę nagłego wyjazd mężczyzny i to po tym, jak zabił człowieka.  nagle zrozumiała co się dzieje.
            Sięgneła po swoją komurkę i wysłała na numer detektywa wiadomość o treści " Spotkajmy się jutro w twoim klubie. Wiem co robisz. Mary".  Po chwili otrzymała odpowiedź. " Przyjdź gdy John pójdzie do pracy. Zatrudniłem dla Sherly opiekunkę. Spokojnie, to wykwalifikowana osoba." Odłożyła komórkę i wróciła do łóżka.
            Rankiem przyrządziła mężowi śniadanie i wyprawiła go do pracy. Ledwie John odjechał, pojawił się czarny samochód, z którego wysiadła elegancka, czterdziestoletnia kobieta. Przedstawiła się jako niania i poszła zająć się dzieckiem. Za nią ruszyła Anthea, która zainstalowała w domu kamery. Mary wzięła torebkę i wsiadła do samochodu, wraz z asystentką Holmesa.
            Przed klubem czekał na  nią Mycroft. Szybko wysiadła i podeszła do mężczyzny. Weszli do środka i udali się do pokoju, gdzie mogli spokojnie porozmawiać. Gdy usiadł w fotelu, spytała.
            - Jak długo chciałeś utrzymać śmierć Sherlocka w tajemnicy?
            - Nie wiem. Tak długo jak by się dało... Sherlock mnie o to prosił... Wiedział jak ich zmieniła jego śmierć. Nie chciał znowu ich zranić.  Wiedział, że nie wróci, ale wolał to od więzienia.
            Mężczyzna zaczął  płakać. Mary podeszła do niego i uścisnęła go.
            - Wszystko będzie dobrze. Ale chyba oni zasługują na prawdę.
            - Nie, chcę spełnić ostatnią wolę brata.
            - Wszystko się ułoży. Pomogę ci, ponieważ nie najlepiej to ci idzie. Wszyscy zauważyliśmy, że coś zmieniło się w wiadomościach.
            - Ale znów będziesz okłamywała Johna... Nie mogę pozwolić ci ryzykować małżeństwa.
            -Sherlock mnie uratował zabijając tego drania, więc  pomogę ci spełnić jego ostatnią wolę, oraz pozbierać się po stracie... Nie chciałam wtedy zabić Sherlocka.
            - Wiem, dlatego jeszcze żyjesz... Czyj był pomysł z imieniem?
            - Mój. Musiałam tylko przekonać Johna
             Uśmiechnął się. Mary wyszła z klubu i pojechała do domu. Opiekunka wyszła, a pani Watson odnalazła wszystkie kamery i usunęła je.  Przygotowywała SMS-y, które Holmes wysyłał do przyjaciół brata.
            Dwa tygodnie później nagle zjawiła się Anthea, która była zdenerwowana i powiedziała.
            - Pan Holmes załamał się.  Potrzebuje pomocy.
            Pani Watson złapała kurtkę, ubrała córkę i pojechała do posiadłości Holmesa.  Zostawiła córkę w pokoju dziecinnym, przygotowanym specjalnie dla Sherly. Następnie poszła do salonu. Zobaczyła Mycrofta na kanapie, kompletnie pijanego. Zdenerwowała się.
            - Coś ty ze sobą zrobił?
            Wybełkotał dwa niezrozumiałe słowa.
            - Zrobię ci kawę.
            Anthea zaprowadziła go do kuchni. Zaparzyła dzbanek kawy i wróciła do salonu. Nalała mężczyźnie pierwszą filiżankę i wlała mu do gardła. Trochę go to otrzeźwiło. Następne pił sam. Przy czwartej filiżance spytała.
            - Co ty robisz?
            - Dłużej już nie mogę... Kocha... Kochałem brata... choć nie potrafię tego okazywać... Zależało mi na nim.
            - Ale on tego nie widział... Dla niego wszystko robiłem z innych pobudek... Aby chronić dobre imię rodziny... Nie mogę uwierzyć, że go już nie ma.
            - To nie tak. Na pewno wiedział, że go kochałeś.
            - Powiedziałem mu, że jego śmierć, złamałaby mi serce... Nie sądziłem, że niedługo sam wyślę go na śmierć.
            Zaczął płakać. Ukrył twarz w dłoniach. Nie lubił okazywać swojej słabości, ale miał to gdzieś po śmierci młodszego braciszka.
            -Kiedy jadłeś?
            - Nie wiem.
            -We wtorek- powiedziała asystentka
            -A jest piątek. Chcesz się wykończyć? Przygotuję ci coś.
            - Nie trzeba...
            - Nie ma mowy. Musisz zadbać za siebie, jeśli chcesz utrzymać wszystko w tajemnicy.
            Zamyśliła się i wpadła na pomysł jak przekonać go do jedzenia.
            - Sherlock nie byłby zadowolony, gdybyś go zawiódł, ponieważ przestałeś o siebie dbać. Wściekłby się, gdybyś kolejny raz nie zrobił tego, o co cię poprosił.
            Poszła do kuchni i po zajrzeniu do lodówki, zabrała się do robienia tostów. W tym samym czasie Mycroft sięgną po rodzinny album i zaczął przeglądać zdjęcia. Gdy Mary przyniosła tosty, wszystkie zjadł. Potem spytał.
            - Pomożesz mi uporządkować mieszkanie Sherlocka?
            -Oczywiście.
            Następnego dnia pojechali na Baker Street. Towarzyszyła im Sherly.  Akurat pani Hudson wybrała się na spotkanie klubu gospodyń. Dziewczynka bawiła się czaszką i pustymi probówkami, gdy wujek i mamusia robili porządki.
            Gdy John wrócił z pracy, nie zastał swoich kobiet w domu. Zmartwił się.Nagle zjawił się jego kolega z pracy. Gdy usiedli razem w salonie, opowiedział o tym co widział. Zrobił to, ponieważ lubił Watsona, ale bał się o tym powiedzieć. Ręce mu się trzęsły.
            -Muszę ci coś powiedzieć... Chyba twoja żona ma romans i chce odejść od ciebie. Widziałem ją na Baker Street. Wysiadała z czarnego, eleganckiego samochodu. Za nią wysiadł jakiś nadziany koleś. Był elegancko ubrany.  Weszli do tego samego budynku. Wyglądali jakby byli blisko.
            Nagle doktora olśniło.
            - Była z nimi roczna dziewczynka?
            - Tak.
            - A facet miał parasol.
            - Widziałeś pod który numer weszli?
            - Oczywiście. Pod 221b.
            - To Mycroft. Ciekawe co chce od Mary. Może coś się stało Sherlockowi. Pojadę tam.
            Wyszedł z domu i pojechał na Baker Street. Gdy znalazł się w swoim dawnym mieszkaniu., staną na progu salonu, ale nie wszedł do środka. Zobaczył Mary i Mycrofta pakujących jakieś dokumenty do pudeł. Rozmawiali.
            - Nie wiem, czy powinienem ruszać te papiery.
            - Tylko je chowamy.
            - Chcę je zabezpieczyć. Nie chcę, aby się zniszczyły. Śledztwa były całym życiem Sherlocka. Wszystko trwało dłużej, niż przypuszczałem.
            - Ile dawałeś mu czasu?
            - Pół roku. Nie rozumiem dlaczego w takim razie nie udało mu się.
            - Chcesz opowiedzieć jak to się stało?
            Holmes zignorował pytanie kobiety. Nie był gotowy, a by opowiedzieć jak zginął jego brat.
            - Nie wiem, czy mogę stąd coś zabrać.
            - Teraz to należy do ciebie.
            - Nie do końca. Sherlock zostawił testament. Ale do jego śmierci musi pozostać zamknięty... A powinienem pozamykać jego sprawy...
            Rozpłakał się. Mary położyła rękę na jego ramieniu i pozwoliła ujść jego emocjom.  Ciszę przerywał tylko śmiech bawiącej się dziewczynki. Po chwili otrząsną się i powrócił do przerwanej rozmowy.
            - Pochowałem go w tym samym miejscu. Nie chciałem jego śmierci... Wtedy, w święta prosiłem, aby nie przyjmował tej misji... A on nas uśpił i pojechał załatwić sprawę z  Magnussenem. Siedząc w tym cholernym helikopterze, prosiłem go, aby nie strzelał.
            - To moja wina. Gdybym nie była żoną Johna, nie zastrzeliłby Magnussena.
            - Dawny Sherlock nie stanąłby w obronie kogokolwiek. Nawet nie rozumiał mojej troski. Wszystko zmieniło się, gdy poznał Johna... Powinienem coś zrobić, zamiast tu siedzieć. Powinienem uratować Sherlocka.
            -Teraz już nic nie możesz zrobić, już jest za późno.
            Watson stał w szoku. Zrozumiał, że jego przyjaciel nie żyje. Nogi się pod nim ugieły. Po chwili spytał dla pewności
            - Sherlock nie żyje?
            - John - odezwali się jednocześnie.
            - Pytałem się, czy Sherlock nie żyje.
            - Tak - odparła Mary.
            -Od kiedy?
            - Od czterech miesięcy, czternastu dni...
            Mycroft spojrzał na zegarek
            -...   pięciu godzin, oraz czterdziestu trzech sekund.
            - A ty od kiedy wiesz?
            - Od dwóch tygodni. Po naszym spotkaniu z przyjaciółmi coś mi się nie zgadzało. Sprawdziłam  twoje SMS-y od Sherlocka. Wtedy zrozumiałam, że wiadomości pisały dwie osoby.
            -To nie prawda.
            Wybiegł z mieszkania. Biegł przed siebie, nie patrzył dokąd się kieruje.  Nie chciał uwierzyć, że jego socjopatyczny przyjaciel nie żyje. Po pół godziny zwolnił i spacerował, próbując zrozumieć to, co usłyszał. Gdy tak włóczył się przez parę godzin, natkną się na Lestrade'a.
            - Cześć John. Co tutaj robisz o tak późnej porze?
            - Mycroft cię przysłał? - oburzył się doktor.
            - Nie. Nie widziałem go od wyjazdu Sherlocka. A co?
            - Podsłuchałem jak mówił z Mary, że on nie żyje.
            - Sherlock?
            - Tak. I to od kilku miesięcy.
            Był wściekły.
            - Przecież jest na misji. Brat nie wysłałby go na pewną śmierć. Wskakuj do auta. Pojedziemy na piwo.
Watson wsiadł do pojazdu i pojechali do baru.  Gdy pili drugie piwo, lekarz analizował swoją ostatnią rozmowę z przyjacielem. Nagle powiedział do Grega.
            - On wiedział, że nie wróci i próbował mi to powiedzieć.
            Inspektor był zdezorientowany.
            - To nie może być prawda. Może ten idiota szykuje nam swoje kolejne przedstawienie?
            - Nie. Gdyby kolega mi nie powiedział, że widział Mycrofta i Mary na Baker Street, nigdy bym się o niczym nie dowiedział.  Dlaczego Mycroft nam nic nie powiedział i wciągną w to Mary? Ona sama się zorientowała jaka jest prawda. Dlaczego my nie zauważyliśmy prawdy.
            - Podejrzewam, że był to pomysł naszego socjopaty. Widział, co z tobą zrobiła jego domniemana śmierć, I nie chciał, abyś znowu przez to przechodził po tak krótkim czasie.
            - Więc kazał utrzymywać bratu, że żyje. To głupie.
            - Zgadza się, ale to przecież Sherlock... Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę koniec. Że więcej nie zobaczę go...
            Watson wrócił do domu późno w nocy. Zastał żonę śpiącą w fotelu. przeniósł ją do łóżka.  Próbował przypomnieć sobie szczęśliwe chwile z przyjacielem.
            Śmierć Sherlocka Holmesa znów wstrząsnęła jego przyjaciółmi i załamała ich, ale tym razem trzymali się razem. Na mocy testamentu detektywa, każdy otrzymał jakąś jego rzecz, wspomniał w nim też o Mary. Starszego z Holmesów dziwiło, iż brat umieścił go w testamencie.
            Mijały lata. Nikt nie zapomniał o mistrzu wkurzania swoją inteligencją i o ciętym języku.  Mary i Johnowi urodził się syn, który został nazwany Greg Sherlock Watson. Wszyscy wspominali  detektywa.
            Gdy umarła pani Hudson, swoje mieszkanie zapisała Watsonowi. John z Gregiem i Mycroftem utworzył w nim muzeum Sherlocka Holmesa. Ich mieszkanie wyglądało jak za dawnych czasów, wszędzie panował bałagan  W części pani Hudson przedstawiono zbrodnie, które rozwiązał detektyw.  Piwnicę poświęcono walce z Moriarty'm.

            Mieszkańcom Londynu podobało się muzeum, które leczyło rany jego bliskich. Baker Street często było oblegane fanami jedynego na świecie detektywa doradczego.

niedziela, 25 stycznia 2015

Ślub

Ślub
            Marsz weselny rozbrzmiał  w ogrodzie pisarza w Hamtons. Panna młoda prowadzona przez ojca, podążała do altanki, gdzie czekał  ukochany z drużbą i pastorem.  Mijała rzędy krzeseł, gdzie siedzieli życzący im szczęścia goście. Kobieta była szczęśliwa, iż po mimo tylu przeciwności losu wreszcie staną na ślubnym kobiercu.  Teraz będą razem i nic ich nie rozdzieli. Cieszyła się , iż Alexis i Marta polubiły ją i przyjęły do rodziny, a jej ojciec zaakceptował  Ricka. 
            Ich droga do szczęścia  była długa i wyboista. Ona, policjantka uwięziona w sprawie zabójstwa matki. On, pisarz po dwóch rozwodach, uwielbiający kobiety. Ich pierwsze spotkanie było ekscytujące. Beckett przyciągnęła jego uwagę, ale nie przepadała za Castlem. Z czasem zaprzyjaźnili się, a nawet pokochali.  Ale nad nią wisiała sprawa Johanny, do tego nie wierzyła, iż ktoś taki jak Castle może się zmienić.  On bał się wyznać  jej swoje uczucia. Cierpieli, patrząc, jak ta druga osoba umawia się z kimś innym. Ale nie potrafili się do tego przyznać. Oboje narażali się dla siebie.
            Wszystko zmieniło się przez ciąg różnych wypadków, zakończonych postrzałem Kate. Wtedy Rick wyznał jej miłość.  Tylko, że później policjantka udawała, że tego nie pamięta. Pisarz dowiedział się o oszustwie partnerki. Był wściekły i postanowił zerwać z Beckett. Ale gdy Kate wisiała nad ulicą, zrozumiała że nie chce żyć bez Castle'a. Jeszcze tego wieczoru pojechała do pisarza i powiedziała mu o tym.
             Zostali parą, ale ukrywali się przed rodziną i przyjaciółmi. Potem Castle był podejrzany o morderstwo, a jakiś czas później Beckett o mało nie wyleciała w powietrze. Dostała propozycję pracy w Waszyngtonie, oraz zaręczyli się. Pisarz, jak to on wplatał się w śledztwo federalne i o mało nie umarł od trucizny. Została wyrzucona i nie mogła wrócić na posterunek. Fanka Ricka, która wzięła zakładników, aby ten dowiódł jej niewinności. Gdy jeden z zakładników próbował unieszkodliwić porywaczkę, broń wypaliła. Trafiła Castle'a w kamizelkę.  Rozwiązanie sprawy zabójstwa Johanny i  aresztowanie senatora Brackena było zwieńczeniem ich drogi.
            Do tego przygotowania ślubne. Wybieranie miejsca, gdzie miała odbyć się uroczystość, daty, miejsce podróży poślubnej. Do tego suknia ślubna i stroje.  Trzeba było wyznaczyć druhnę i drużbę. Beckett nie miała z tym problemu. Castle też nie, ale Esposito i Ryan walczyli o względy pisarza. Zostali pokonani przez jego córkę Alexis.
            Największe zamieszanie trwało w ciągu ostatnich paru dni.  Gdy okazało się, że Kate ma męża i wyruszyła, aby unieważnić małżeństwo zawarte wiele lat wcześniej. Uprowadzenie jej męża przez mafioza, wynajęte zbiry, szantażowanie pastora, wściekła barmanka, dziewczyna Rogana. Do tego  musieli przenieść przyjęcie do Hamtons, a suknia uległa zniszczeniu.
            Wszystko dobre, co dobrze się kończy. Rogan podpisał papiery, Alexis i Martha zorganizowały przyjęcie, a Lanie przywiozła suknię matki Kate, Rick zawiózł papiery do urzędu, aby uzyskać zgodę na ślub. Wszystko szło dobrze. Pan młody szybko załatwił formalności. Panna młoda wyglądała cudownie w sukni i kolczykach od Marthy.  Gościom podobał się ogród.
            Kate Beckett sunęła delikatnie po czerwonym dywanie. Gdy stanęła w altanie Jim zwrócił się do Ricka.
            -Oddaje ci  mój najcenniejszy skarb. Dbaj o nią. Jest delikatna jak kwiat, chodź udaje twardą jak głaz.
            Oboje uśmiechnęli się. Jim zawsze martwił się o swoją córkę. Po śmierci żony, tylko ona mu pozostała. Ucałowała ojca w policzek i stanęła obok swojego obrońcy, oraz dziecka w skórze dorosłego. Spojrzała mu głęboko w oczy.  Widziała w nich miłość i zaufanie.
            Pastor uśmiechnął się. Dawno nie widział tak szczęśliwych ludzi.  Gdy składali sobie przysięgę przyjaciele pisarza wypuścili gołębie. Wszyscy klaskali. Gdy szli po dywanie jako państwo Castle goście rzucali płatkami białych róż. Kate rzuciła bukiet, który złapała Lanie.
Wszyscy podeszli i złożyli im życzenia.
            Gdy stanęli na drewnianym podwyższeniu Rick skłonił się i poprowadził ukochaną podczas ich pierwszego tańca.  Po chwili dołączyły do nich inne pary. Bawili się przez parę godzin, oraz zjedli uroczysty obiad. Po pokrojeniu tortu ruszyli na lotnisko, aby wyjechac w podróż poślubną.
            Nikt nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej.  Że ktoś mógłby zepchnąć samochód pana młodego, jadącego na ślub, że panna młoda będzie patrzeć na płonący wrak. Wszystko skończył się dobrze. Nic nie mogło zakłócić im spokojnego wypoczynku. Byli tylko oni i szczęście. Koszmar Katherine Houghton Beckett Castle nie spełnił się. Leżała wtulona w objęcia Richarda Edgara Castle'a, obrączka lśniła na jej palcu i uśmiechała się do wspomnień, oraz ich wspólnej przyszłości.


środa, 14 stycznia 2015

Wielki dzień

W sobote, 17 stycznia 2015 roku odbędzie się moja studniówka. Nie mogę się doczekać tego dnia. Będe tańczyć Poloneza.|Do niczego nie mam głowy.  Na rozszeżonym polskim rozmawialismy o studniówce. Temat numer jeden to nasze kreacje, oraz fryzury. Nie  wierzę, że to już w sobotę. Sukienka od listopada czeka w szagie, buty kupiłam w grudniu. Uczę się tańczyć.  Podwiązka leży na biurku. Pożyczyłam biżuterie. Jestem umówiona do fryzjera. Mam lakier do paznokci. Błyszczyk i cienie czekają. O czymś zapomniałam? Jestem taka szczęśliwa. Nie mogę się doczekać. Chciałam się z wami podzielić tym ważnym dla mnie wydarzeniem. Prawie o niczym innym nie myślę. Wszystko dogadane, Zostało tylko czekać. Mam nadzieje, że będzie tak cudnie, jak w moich marzniach.  Mój pierwszy, poważny bal. A jak wy wspominacie waszą studniówkę? Nie panuję nad tym, co piszę z teo wszystkiego, więc wybaczcie.