poniedziałek, 1 września 2014

Bones rozdział V Powrót część II

                Drzwi trzasnęły i po chwili w salonie stanął Max z wnuczkami. Stał jak słup soli. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Jego serce przepełniała nadzieja, ale i strach. Po chwili krzykną, podbiegając do córki.
-Tempi!
Po chwili Bones znalazła się w jego uścisku.
-Kochana moja córeczka.
Kennan nie krył łez. Był szczęśliwy mając ją w ramionach.
-Myślałem, ze nigdy więcej cię nie zobaczę.
-Już dobrze tato. Jestem tutaj
-Trafiłam do szpitala. Przesłuchano wszystkich. Na tej podstawie Cullen zdecydował o upozorowaniu mojej śmierci. Zaangażował w całą sprawę tylko parę osób, aby sekret był bezpieczny.  Ale mieli drobny problem. Zawsze ktoś przy mnie był. Wtajemniczyli więc Cam.
-Cały czas wiedziała?- spytał Max
-Tak, ale musiała milczeć. Została to tego zobowiązana.
-Teraz rozumiem jej roztargnienie i chęć trzymania wszystkich razem. Wiedziała, że wrócisz.
Podobno obawiała się, ze nie wrócę.
-A co porabiałaś?
-Po postrzale szybko wracałam do zdrowia, Wypuścili mnie na parę godzin w dniu mojego pogrzebu. Oczywiście zjawiłam się na ceremonii. Słyszałam sporo pięknych słów. Cyba najbardziej zaskoczyło mnie to, ze głos zabrał Parker.
-To dobre dziecko. Uwielbia cię. Jak pozostali.
-Widziałam cię i Russa nad grobem mamy... Potem wróciłam do szpitala. Gdy powróciłam do zdrowia dyrektor Cullen dostarczył mi dokumenty wystawione na nowe nazwisko i opuściłam Waszyngton. Nie utrzymywałam kontaktu z FBI, ani z Cam. Jeździłam na wykopaliska do Afryki, Ameryki Łacińskiej, oraz Afganistanu. Ostatnie pół roku wykładałam w Anglii. Cieszę się, ze wróciłam do Waszyngtonu. Stęskniłam się za wami.
Amy przyniosła kawę i ciasto.
-Nie potrzebnie się trudziłaś- odparła Temperance.
-Ale to żaden kłopot. Masz szczęście, ponieważ rano upiekłam ciasto.
-Jak tam dziewczynki?
-Dobrze. Lubią się uczyć. Russ wróży im świetlaną przyszłość. Mówi, ze będą znanymi osobistościami. Uważam, że dla zabawy drażni się z nimi.. A ty co teraz będziesz robić?
-Chciałabym wrócić do pracy w instytucie i współpracy z Boothem.
-A zmienisz coś w swoim prywatnym życiu siostrzyczko?
-Russ! To nie takie łatwe, jak się wydaje.
-Przecież byliście parą. Co prawda dopiero budowaliście wasz związek, ale to zadna różnica, ponieważ kochacie się.
-Miłość to reakcja chemiczna w mózgu.
-Nie zaczynaj.
-Nie wiem czy mi wybaczy...
-Nie martw się. On to zrozumie. Zostaniesz na noc?
-nie mam żadnych rzeczy.
-Coś się znajdzie w mojej szafie- odparła Amy.
-Chętnie. I tak Cam od razu odjechała.
Temperance wzięła sobie talerzyk i nałożyła ciasta.
                 Kennan ocierał łzy, które strumieniami płynęły po jego policzku. Ciśnienie mu skoczyło i zrobił się blady. Bones podeszła do okna i otworzyła je, a następnie znalazła sie przy ojcu.
-Wszystko w porządku tato? Bierzesz jakieś leki?
-Tak Tempi, tylko trochę mi duszno.
Russ przyniósł szklankę wody, a Amy leki.  Max połknął tabletkę i po chwili poczuł się trochę lepiej. Winą ataku był szok, który przeżył, oraz szczęście. To po prostu było za dużo dla jego serca. Powoli dochodził do siebie.
-Może powinniśmy zawieść go do szpitala?
-Nie ma takiej potrzeby Córeczko. Już czuję się lepiej.
                Nagle rozległ się dźwięk dzwonka.
-O nie- westchnął Kennan. -To Parker.
-Syn Bootha?
-Tak. Mamy mu pomóc napisać notatkę biograficzną.
-Czyją?
-Twoją. To praca domowa. Pani zadała ją pół roku temu, a potem odwołała. W tym roku szkolnym kazała jednak sporządzić notatkę o kimś sławnym. A Angela wspomniała, że pisałaś książki.
-Więc Parker postanowił skupić się na mnie?
-Tak. I zamiast szukać informacji w internecie woli spotkać się z nami.
                Amy poszła odtworzyć drzwi, a Temperace przeszła do pokoju obok, gdzie patrzyła przez uchylone drzwi. Po chwili w salonie Russa pojawili się Parker i Seeley. Agent stał na progu, a jego syn podbiegł do Maxa.
-Przepraszamy, że przeszkadzamy.
-Nie ma sprawy Booth. Cieszę się, że chce pisać o Tempi. Siadajcie.
                Przez godzinę rozmawiali o najmłodszych latach Bones. Ona też słuchała przez uchylone drzwi. Widziała, że Seeley  ukradkiem wyciera łzy, a Parker z ogromnym zainteresowaniem słucha. Nagle do jej kryjówki wszedł brat z małżonką.
-Już czas siostra.
-Na co?
-Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Skorzystaj z tego, ze on jest tutaj.
-To nie jest miejsce...
-Jest.
Wziął siostrę za rękę i wyprowadził na podwórko.
-Zobacz jaka ładna pogoda. Słońce pięknie świeci.
Podeszli do drzewa i tam ją zostawił
                 Po chwili z budynku wyszli Amy i Seeley.
-Co chciałaś mi pokazać Amy? Co jest tak pilne?
Jego wzrok powędrował za spojrzeniem kobiety i zobaczył swoją ukochaną Temperance. Stała w promieniach słońca. Wyglądała jak  anioł. Zaczął biec w jej kierunku
                Ona patrzyła w niebo  płakała. Po chwili poczuła silne ramiona, które ją oplotły. odwróciła się i zatopiła się w brązowych oczach partnera.
-Booth.
-Bones.
Pocałował ją namiętnie.
-Znów przychodzisz do mnie w snach kochanie. Wtedy nie chcę się budzić. Nie chcę znów być w pustym mieszkaniu i uświadamiać sobie, iż ciebie już nie ma i że nigdy nie usłyszę twojego sławnego...
-Z antropologicznego punktu widzenia...
-Tak. I że nigdy więcej nie będziemy się spierać i że nie usłyszę,  "Nie wiem co to znaczy", albo "To nielogiczne"
Znów skradł jej pocałunek
-Booth, przestań.
-Czy coś sie stało?
-Ty nie śnisz... Ja, ja żyję i czuję się dobrze
-Co?
-Ty nie śnisz
                Na twarzy kobiety malował sie strach.
-Ja nie jestem snem Wróciłam wczoraj do Waszyngtonu.
-Nie rozumiem. Ale to nie ważne. Jesteś moim aniołem.
-Przecież anioły nie istnieją. To tylko wytwór...
-Ci Bones.
-Czy ten sen nie jest zbyt realistyczny?
-Jak ten, w którym byliśmy małżeństwem i właścicielami klubu?
                Kobieta pokręciła głową i otwartą dłonią uderzyła go w policzek. Spojrzał na nią z zaskoczeniem. Powoli docierało do niego znaczenie słów ukochanej. Dotknął jej twarzy, która zalewała się łzami. Zaczął ją mocniej tulić i obsypywać pocałunkami. Okręcał się, trzymając swój skarp.
-To naprawdę ty Bones. Moja Bones. Boże.
-To nie ma nic wspólnego z Bogiem. Bóg nie istnieje...
-To naprawdę ty... Jestem szczęśliwy.
                Z okna obserwowali ich państwo Brennan.
-On musi mocno ja kochać- odparła Amy.
-I to jak- dodał Max podchodząc do nich.- Mam nadzieje, że będą razem. Zasługują na to, jak nikt inny.
                Seeley śmiał się w niebogłosy. Temperance nigdy go takiego radosnego nie widziała. Mocno przytulał ukochana kobietę.
-Nigdzie cię nie puszczę.
-Ale muszę wrócić do pracy.
-Bones. Ale jak?
-Dyrektor  Cullen upozorował moją śmierć. Gdy wyzdrowiałam i otrzymałam nową tożsamość wyrwałam się agentom spod opieki i nie kontaktowałam się z FBI.
Mówi się urwać, a nie wyrwać. Chyba, ze w tamtej chwili trzymali cię, a ty im się wyrwałaś.
Spojrzała na niego i przewróciła oczami.
-Kocham jak kaleczysz powiedzonka Bones.
Zawtydziła się.
-One są głupie. Jak można się komuś urwać?
-Tak się mówi.
                Booth zaczął płakać. Spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nigdy nie widziała go płaczącego. No może po za swoim pogrzebem.
-Nie płacz Booth. Nie chciałam sprawić ci przykrości.
-Płaczę z szczęścia Bones. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze żyjesz.. Chodżź jak pomyślę co musiałaś przejść...
-Przepraszam.
-Ci kochanie, to ja przepraszam. Ale jak to zrobili? Zawsze ktoś z nas był przy tobie... Och, Cam. Ona wtedy pełniła przy tobie dyżur.
                Nagle na podwórze wybiegł Parker.
-Bones.
Po chwili znalazł się w objęciach przyjaciółki taty
-mówili, że odeszłaś na zawsze.
-I tak myśleli, ale oszukano ich.
-Czyli umarłaś, ale wróciłaś?
-Nie. Jeśli ktoś umrze, to już nie może wrócić. Wszystkie funcje życiowe ustają. Nie ma już obrotu
-Odwrotu -poprawił ją agent.- Nie ma już odwrotu.
Spojrzała na jego złowieszczo i kontynuowała puszczajac chłopca.
-Tylko, że ja naprawdę nie umarłam.
Seeley wziął ją na ręce
-Dzięki temu jest z nami. A teraz zabierzmy ją do środka, ponieważ na pewno jest przemęczona.
Zaniósł ją do budynku. Agent poprosił dyrektora o dwa tygodnie urlopu, które spędził z ukochaną i synem w domu Russa. Świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Świętowali powrót Tempi.
                Pewnego dania Booth wysłał do Cam SMS-a  o treści "Dziękuję Ci Cam. Nigdy ci tego nie zapomnę". Saroyan niezrozumiała o co chodzi agentowi.

KONIEC ROZDZIAŁU V










2 komentarze:

  1. Przy dialogach także tworzy się akapity. Ale już czyta się zdecydowanie lepiej :)
    Fajna długość. Miejscami brakuje przecinków.
    Bones uczyniła ojca szczęśliwym, pojawiając się u niego i wszystko wyjaśniając.
    To chyba najbardziej uroczy rozdział ze wszystkich. Nie. TO jest najbardziej uroczy rozdział ze wszystkich.
    Aż zaczęłam się uśmiechać się z rozczuleniem do monitora.
    Świetna część :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Cleo. Twoje zdanie jest dla mnie ważne. Nie jestem przyzwyczajona do robienia akapitów, więc się uczę. Czeka nas jeszcze jeden rozdział. Czas, aby zezulce dowiedziały się o Bones

      Usuń