Drzwi trzasnęły i po chwili w
salonie stanął Max z wnuczkami. Stał jak słup soli. Nie mógł uwierzyć w to co
widzi. Jego serce przepełniała nadzieja, ale i strach. Po chwili krzykną,
podbiegając do córki.
-Tempi!
Po chwili Bones
znalazła się w jego uścisku.
-Kochana moja
córeczka.
Kennan nie krył
łez. Był szczęśliwy mając ją w ramionach.
-Myślałem, ze
nigdy więcej cię nie zobaczę.
-Już dobrze tato.
Jestem tutaj
-Trafiłam do szpitala. Przesłuchano wszystkich. Na tej
podstawie Cullen zdecydował o upozorowaniu mojej śmierci. Zaangażował w całą
sprawę tylko parę osób, aby sekret był bezpieczny. Ale mieli drobny problem. Zawsze ktoś przy
mnie był. Wtajemniczyli więc Cam.
-Cały czas
wiedziała?- spytał Max
-Tak, ale
musiała milczeć. Została to tego zobowiązana.
-Teraz
rozumiem jej roztargnienie i chęć trzymania wszystkich razem. Wiedziała, że
wrócisz.
Podobno
obawiała się, ze nie wrócę.
-A co
porabiałaś?
-Po
postrzale szybko wracałam do zdrowia, Wypuścili mnie na parę godzin w dniu
mojego pogrzebu. Oczywiście zjawiłam się na ceremonii. Słyszałam sporo pięknych
słów. Cyba najbardziej zaskoczyło mnie to, ze głos zabrał Parker.
-To dobre
dziecko. Uwielbia cię. Jak pozostali.
-Widziałam
cię i Russa nad grobem mamy... Potem wróciłam do szpitala. Gdy powróciłam do
zdrowia dyrektor Cullen dostarczył mi dokumenty wystawione na nowe nazwisko i
opuściłam Waszyngton. Nie utrzymywałam kontaktu z FBI, ani z Cam. Jeździłam na
wykopaliska do Afryki, Ameryki Łacińskiej, oraz Afganistanu. Ostatnie pół roku
wykładałam w Anglii. Cieszę się, ze wróciłam do Waszyngtonu. Stęskniłam się za
wami.
Amy
przyniosła kawę i ciasto.
-Nie
potrzebnie się trudziłaś- odparła Temperance.
-Ale to
żaden kłopot. Masz szczęście, ponieważ rano upiekłam ciasto.
-Jak tam
dziewczynki?
-Dobrze.
Lubią się uczyć. Russ wróży im świetlaną przyszłość. Mówi, ze będą znanymi
osobistościami. Uważam, że dla zabawy drażni się z nimi.. A ty co teraz
będziesz robić?
-Chciałabym
wrócić do pracy w instytucie i współpracy z Boothem.
-A zmienisz
coś w swoim prywatnym życiu siostrzyczko?
-Russ! To
nie takie łatwe, jak się wydaje.
-Przecież
byliście parą. Co prawda dopiero budowaliście wasz związek, ale to zadna
różnica, ponieważ kochacie się.
-Miłość to
reakcja chemiczna w mózgu.
-Nie
zaczynaj.
-Nie wiem
czy mi wybaczy...
-Nie martw
się. On to zrozumie. Zostaniesz na noc?
-nie mam żadnych
rzeczy.
-Coś się
znajdzie w mojej szafie- odparła Amy.
-Chętnie. I
tak Cam od razu odjechała.
Temperance
wzięła sobie talerzyk i nałożyła ciasta.
Kennan ocierał łzy, które strumieniami płynęły
po jego policzku. Ciśnienie mu skoczyło i zrobił się blady. Bones podeszła do
okna i otworzyła je, a następnie znalazła sie przy ojcu.
-Wszystko w
porządku tato? Bierzesz jakieś leki?
-Tak Tempi,
tylko trochę mi duszno.
Russ
przyniósł szklankę wody, a Amy leki. Max
połknął tabletkę i po chwili poczuł się trochę lepiej. Winą ataku był szok,
który przeżył, oraz szczęście. To po prostu było za dużo dla jego serca. Powoli
dochodził do siebie.
-Może
powinniśmy zawieść go do szpitala?
-Nie ma
takiej potrzeby Córeczko. Już czuję się lepiej.
Nagle rozległ się dźwięk
dzwonka.
-O nie-
westchnął Kennan. -To Parker.
-Syn Bootha?
-Tak. Mamy
mu pomóc napisać notatkę biograficzną.
-Czyją?
-Twoją. To
praca domowa. Pani zadała ją pół roku temu, a potem odwołała. W tym roku
szkolnym kazała jednak sporządzić notatkę o kimś sławnym. A Angela wspomniała,
że pisałaś książki.
-Więc Parker
postanowił skupić się na mnie?
-Tak. I
zamiast szukać informacji w internecie woli spotkać się z nami.
Amy poszła odtworzyć drzwi, a
Temperace przeszła do pokoju obok, gdzie patrzyła przez uchylone drzwi. Po
chwili w salonie Russa pojawili się Parker i Seeley. Agent stał na progu, a
jego syn podbiegł do Maxa.
-Przepraszamy,
że przeszkadzamy.
-Nie ma
sprawy Booth. Cieszę się, że chce pisać o Tempi. Siadajcie.
Przez godzinę rozmawiali o
najmłodszych latach Bones. Ona też słuchała przez uchylone drzwi. Widziała, że
Seeley ukradkiem wyciera łzy, a Parker z
ogromnym zainteresowaniem słucha. Nagle do jej kryjówki wszedł brat z małżonką.
-Już czas
siostra.
-Na co?
-Nie udawaj,
że nie wiesz o co mi chodzi. Skorzystaj z tego, ze on jest tutaj.
-To nie jest
miejsce...
-Jest.
Wziął
siostrę za rękę i wyprowadził na podwórko.
-Zobacz jaka
ładna pogoda. Słońce pięknie świeci.
Podeszli do
drzewa i tam ją zostawił
Po chwili z budynku wyszli Amy i Seeley.
-Co chciałaś
mi pokazać Amy? Co jest tak pilne?
Jego wzrok
powędrował za spojrzeniem kobiety i zobaczył swoją ukochaną Temperance. Stała w
promieniach słońca. Wyglądała jak anioł.
Zaczął biec w jej kierunku
Ona patrzyła w niebo płakała. Po chwili poczuła silne ramiona,
które ją oplotły. odwróciła się i zatopiła się w brązowych oczach partnera.
-Booth.
-Bones.
Pocałował ją
namiętnie.
-Znów
przychodzisz do mnie w snach kochanie. Wtedy nie chcę się budzić. Nie chcę znów
być w pustym mieszkaniu i uświadamiać sobie, iż ciebie już nie ma i że nigdy
nie usłyszę twojego sławnego...
-Z
antropologicznego punktu widzenia...
-Tak. I że
nigdy więcej nie będziemy się spierać i że nie usłyszę, "Nie wiem co to znaczy", albo
"To nielogiczne"
Znów skradł
jej pocałunek
-Booth,
przestań.
-Czy coś sie
stało?
-Ty nie
śnisz... Ja, ja żyję i czuję się dobrze
-Co?
-Ty nie
śnisz
Na twarzy kobiety malował sie
strach.
-Ja nie
jestem snem Wróciłam wczoraj do Waszyngtonu.
-Nie
rozumiem. Ale to nie ważne. Jesteś moim aniołem.
-Przecież
anioły nie istnieją. To tylko wytwór...
-Ci Bones.
-Czy ten sen
nie jest zbyt realistyczny?
-Jak ten, w
którym byliśmy małżeństwem i właścicielami klubu?
Kobieta pokręciła głową i
otwartą dłonią uderzyła go w policzek. Spojrzał na nią z zaskoczeniem. Powoli
docierało do niego znaczenie słów ukochanej. Dotknął jej twarzy, która zalewała
się łzami. Zaczął ją mocniej tulić i obsypywać pocałunkami. Okręcał się,
trzymając swój skarp.
-To naprawdę
ty Bones. Moja Bones. Boże.
-To nie ma
nic wspólnego z Bogiem. Bóg nie istnieje...
-To naprawdę
ty... Jestem szczęśliwy.
Z okna obserwowali ich państwo
Brennan.
-On musi
mocno ja kochać- odparła Amy.
-I to jak-
dodał Max podchodząc do nich.- Mam nadzieje, że będą razem. Zasługują na to,
jak nikt inny.
Seeley śmiał się w niebogłosy.
Temperance nigdy go takiego radosnego nie widziała. Mocno przytulał ukochana
kobietę.
-Nigdzie cię
nie puszczę.
-Ale muszę
wrócić do pracy.
-Bones. Ale
jak?
-Dyrektor Cullen upozorował moją śmierć. Gdy
wyzdrowiałam i otrzymałam nową tożsamość wyrwałam się agentom spod opieki i nie
kontaktowałam się z FBI.
Mówi się
urwać, a nie wyrwać. Chyba, ze w tamtej chwili trzymali cię, a ty im się wyrwałaś.
Spojrzała na
niego i przewróciła oczami.
-Kocham jak
kaleczysz powiedzonka Bones.
Zawtydziła
się.
-One są
głupie. Jak można się komuś urwać?
-Tak się
mówi.
Booth zaczął płakać. Spojrzała
na niego z zaskoczeniem. Nigdy nie widziała go płaczącego. No może po za swoim
pogrzebem.
-Nie płacz
Booth. Nie chciałam sprawić ci przykrości.
-Płaczę z
szczęścia Bones. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze żyjesz.. Chodżź jak
pomyślę co musiałaś przejść...
-Przepraszam.
-Ci
kochanie, to ja przepraszam. Ale jak to zrobili? Zawsze ktoś z nas był przy
tobie... Och, Cam. Ona wtedy pełniła przy tobie dyżur.
Nagle na podwórze wybiegł
Parker.
-Bones.
Po chwili
znalazł się w objęciach przyjaciółki taty
-mówili, że
odeszłaś na zawsze.
-I tak
myśleli, ale oszukano ich.
-Czyli umarłaś,
ale wróciłaś?
-Nie. Jeśli
ktoś umrze, to już nie może wrócić. Wszystkie funcje życiowe ustają. Nie ma już
obrotu
-Odwrotu
-poprawił ją agent.- Nie ma już odwrotu.
Spojrzała na
jego złowieszczo i kontynuowała puszczajac chłopca.
-Tylko, że
ja naprawdę nie umarłam.
Seeley wziął
ją na ręce
-Dzięki temu
jest z nami. A teraz zabierzmy ją do środka, ponieważ na pewno jest
przemęczona.
Zaniósł ją
do budynku. Agent poprosił dyrektora o dwa tygodnie urlopu, które spędził z
ukochaną i synem w domu Russa. Świetnie się bawili w swoim towarzystwie.
Świętowali powrót Tempi.
Pewnego dania Booth wysłał do
Cam SMS-a o treści "Dziękuję Ci
Cam. Nigdy ci tego nie zapomnę". Saroyan niezrozumiała o co chodzi
agentowi.
KONIEC ROZDZIAŁU V
Przy dialogach także tworzy się akapity. Ale już czyta się zdecydowanie lepiej :)
OdpowiedzUsuńFajna długość. Miejscami brakuje przecinków.
Bones uczyniła ojca szczęśliwym, pojawiając się u niego i wszystko wyjaśniając.
To chyba najbardziej uroczy rozdział ze wszystkich. Nie. TO jest najbardziej uroczy rozdział ze wszystkich.
Aż zaczęłam się uśmiechać się z rozczuleniem do monitora.
Świetna część :)
Czekam na nn ^^
Dziękuję Cleo. Twoje zdanie jest dla mnie ważne. Nie jestem przyzwyczajona do robienia akapitów, więc się uczę. Czeka nas jeszcze jeden rozdział. Czas, aby zezulce dowiedziały się o Bones
Usuń