poniedziałek, 2 października 2017

Biblioteczna rodzina cz. IV

Otrząsnęła się ze wspomnień. Mąż nadal ją czule obejmował, a reszta nadal przeglądała księgę o bogach nordyckich. Nagle Cassandra zainteresowała się chrześniaczką.  Podeszła do dziewczynki i usiadła obok niej.  Prawą rękę położyła na swoim zaokrąglonym brzuchu. Był to piąty miesiąc. Dobrze znosiła ciążę.  Jenkins zerknął na nie z lekkim uśmiechem. Panowie też oderwali od pracy i dołączyli do dziecka.
                Ucieszony Flynn puścił ukochaną, zjechał na barierce i przyłączył się do bawiących. Długo je trzeba było czekać na to, aby Eve zeszła na dół. Najdłużej opierał się urokowi dziecka najstarszy z całej gromady Jenkins. Charlene podeszła do niego z wyciągniętymi rączkami w jego kierunku. Przytuliła się do jego lewej nogi. Spojrzała w górę i zrobiła oczy kota.
                - Plosze
                To wystarczyło. Westchnął, odrywając dziecko od swojej nogi.  Przykucnął.
                - No dobrze. Co robimy?
                - Helbatka.
                Zawsze wiedziała, jak go rozczulić.
                - To ja zaparzę, a wy przygotujcie miejsce.
                Udał się do niewielkiej kuchni, gdzie nastawił wodę. Nie wiedział, kiedy ten szkrab skradł jego serce. Wyjął niewielkie gliniane filiżanki i dzbanek. Nie lubił tego, jak porcelowanego, który mógł  zostać stłuczony. Westchnął. Zaparzając ulubiony napój, przypomniał sobie dzień, kiey usłyszał radosną nowinę.
                Pułkownik od kilku dni źle się czuła. Dużo czasu spędzała w łazience. Podejrzewał, że się czymś struła podczas misji, albo pan Carsen za to odpowiadał.  Zawsze z dużą rezerwą podchodził do jego umiejętności kulinarnych. Parzył ziółka dla kobiety. Jej mąż stanął na wysokości zadania. Podtrzymywał włosy, poił ją aby nie odwodniła się, czy robił wszystko, co chciała. Ciągle namawiał ją do wizyty u lekarza.
                Był zaniepokojony jej stanem zdrowia. Wreszcie nie wytrzymał i przy pomocy przyjaciół i tylnych drzwi podstępem zbawił ją do szpitala. Przeszli przez magiczny portal pod pretekstem misji. Tak się spieszyli, iż nie zdążyła zobaczyć, co pisało w Księdze Wycinków. Po zobaczeniu szpitalnego korytarza, domyśliła się, że to była pułapka. Flynn złapał ją pod ramię i zaczął ciągnąć w stronę dyżurki. Zwrócił się do trójki przyjaciół.
                - Wracajcie do Aneksu.
                - Ale... - próbowała zaprotestować Cassandra.
                - Bardziej przydacie się tam. Nic jej nie będzie.
                Wszyscy wiedzieli o jego strachu. Drżał o zdrowie ukochanej. Przeszli z powrotem. Tam czekał na nich zdenerwowany opiekun. Czekali z niecierpliwością na powrót małżonków. Jenkins zaparzył herbatę i przyniósł ciasteczka. Martwił się i aby uspokoić się, przeglądał stare dokumenty. Praca pomagała mu oderwać złe myśli. Irytowało go krążenie rudowłosej kobiety po całym pomieszczeniu. Panowie oglądali jakiś zabawne filmiki, który zazwyczaj śmieszyłby ich, ale nie tym razem.
                Drzwi rozbłysły i weszli Carsenowie. Flynn wyglądał na przeszczęśliwego, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Za to Eve była blada, jak ściana. Mąż podtrzymywał ją delikatnie. Wszyscy spojrzeli na nich. Zastanawiali się nad różnymi reakcjami małżonków. Cillian była niecierpliwa i zwróciła się do nich, podchodząc do kobiety.
                - No i?
                Carsen nie zwrócił uwagi na Bibliotekarkę, tylko spojrzał na żonę.
                - Może usiądziesz? Pewnie jesteś zm...
                Rozdrażniło to ją. Krzyknęła na niego.
                - Nic mi nie jest. Zostaw mnie w spokoju.
                Wybiegła z Aneksu. Byli w szoku. Stone podszedł do Flynna i poklepał pocieszycielsko.
                - No stary. Masz przechlapane. Co jej zrobiłeś?
                Ten stał z opadniętą szczęką, nie rozumiejąc co się dzieje. Chciał za nią ruszyć, ale opiekun pokazał mu, aby został. Sam poszedł na poszukiwania Strażniczki. Z pomocą zjawił się Excalibur. Pokazał mu, gdzie ukrywa się kobieta, a było to przy fontannie młodości. Siedziała na jej skraju. Po cichu podszedł do niej i zobaczył, że płacze.
                - Wszystko w porządku pułkowniku?
                Poderwała się na dźwięk na jego głosu. Złapała się za serce.
                - Jenkins. Przestraszyłeś mnie.
                Skłonił głową.
                -  Przepraszam. To nie było moim zamiarem.
                - Czego chcesz?
                Nie zraził się jej ostrym tonem Podszedł jeszcze bliżej. Stanął na przeciwko niej.
                - Chciałbym się dowiedzieć, co panią trapi. Co powiedział lekarz?
                - Nic...
                Spojrzał w jej oczy. Martwił się o Strażniczkę.
                - Nie uda się pani mnie okłamać pułkowniku. Czy chodzi o podstęp pana Carsena? Wyniki są złe?
                Poczuła się bezradnie. Usiadła z powrotem, a po jej policzkach popłynęły łzy. Baird, która była twarda i patrzyła niebezpieczeństwu w twarz płakała przed nim.
                -  Nie wiem, co robić... Co myśleć.
                Przysiadł przy niej i położył rękę na jej barku
                - Nie zapominaj pułkowniku, że nie jesteś sama. Jesteśmy rodziną, Poradzimy sobie ze wszystkim.
                Spojrzała na niego.
                - Ale ja nie wiem, czy sobie poradzę... Z kolejnym życiem zależnym ode mnie. Małą, bezbronną kruszynką.
                Zabrał swoją rękę. Doznał szoku. Nie tego się spodziewał, chociaż to było logiczne. Nie umiał określić swoich uczuć.  
                - Nie będę umiała się nim zająć. Większość życia spędziłam walcząc, czy w wojsku, czy tutaj... Nie wiem, czy będę umiała być delikatna...
                Ukryła twarz w dłoniach.
                - Ogarnęłaś naszą czwórkę...
                Z cienia wyłonił się Flynn. Nie posłuchał starszego mężczyzny i udał się za nim. Podszedł do żony i ukucnął przed nią. Złapał ją za ręce i odsłonił jej zapłakaną twarz. Ścisną je mocniej. Eve w tamtej chwili była najpiękniejszą kobietą. Jedną ręką zgarnął jej blond włosy z oczu i założył za ucho.
                - Nawet piątkę...
                Zerknął na opiekuna.
                - A to przecież nie lada wyzwanie. Trzech niedoświadczonych Bibliotekarzy o różnych charakterów i nie chcący razem pracować. Jeden stary, uparty, uroczy i działający bez planu oraz odporny na próby nauczenia.  Jest jeszcze nieśmiertelny, który nie ucieszył się na nasze towarzystwo.
                Wpatrywał się w jej podpuchnięte oczy.
                - Ja też się boję. Prowadzimy niebezpieczne życie. Często możemy zginąć, ale tobie nie przeszkodziło nas uczyć i zbliżyć się do siebie... Dlaczego kazałaś Cassandrze pracować ze Stonem? Aby zaczęli sobie ufać i Stone zapomniał o jej zdradzie. I udało ci się. Ezekiel trochę spoważniał, a Cassandra nabrała pewności siebie. A ja... Żyję... Gdybyś nie nakazała im znaleźć innego sposobu, ich szare komórki na nic by nie wykombinowały...
                Jenkins nadal nie mógł wyjść z szoku. Nie rozumiał ciepła, które pojawiło się w okolicy serca. Musiał pomóc Bibliotekarzowi. Tym bardziej, że miał słabość do kobiety. Lubił ją i szanował. Przybliżył się do mężczyzny.
                - Pan Carsen ma rację A do tego nauczyłaś go pracy w zespole. Czasem nawet planuje działanie.
                - Wolę zostawić to jej.
                Spoglądała na nich i olśniło ją. Pod jej sercem rosło nowe życie. Dziecko jej i Flynna. Owoc ich miłości. Nie rozmawiała z mężem, czy chcą mieć potomstwo. O oczach ukochanego widziała radość, jakby miał przed sobą skomplikowaną zagadkę. Zalała ją fala miłości do nienarodzonej pociechy. Położyła dłonie na brzuchu, rozpromieniając się.
                - Przepraszam kochanie. Mamusia martwiła się.
                Zerknęła na ukochanego.
                - Chcę podzielić się nowiną z resztą.
                Pomógł jej wstać i wszyscy udali się do Aneksu, gdzie trójka Bibliotekarzy denerwowała się. Mężczyźni próbowali uspokoić rudą kobietę. Kiedy zobaczyła przyjaciół, podbiegła do Eve, której nie dała dojść do słowa.
                - Wszystko w porządku?
                Mąż objął Baird w pasie u przyciągnął ją do siebie. Uśmiechnął się do wszystkich szeroko.
                - Tylko nasza rodzina się powiększy o jeszcze jedną osobę.
                Nie zrozumieli aluzji. Patrzyli na siebie, a to na nich. Carsen z dumą w głosie oznajmił nowinę.
                - Zostaniemy rodzinami.
                Cillian rzuciła się na szyję przyszłej mamie. Piszczała z radości.
                - Tak się cieszę.
                Chłopaków zamurowało. Wiedzieli, że małżonkowie uprawiali sex, ale o tym nie rozmawiali. Ezekiel na początku próbował z tego żartować, ale Eve szybko to ucięła. Jones podszedł i poklepał przyszłego ojca.
                - No proszę. Więc świetnie bawicie się w wolne noce.
                Baird zaczerwieniła się.
                - Jones
                Jej ton był ostry.  Wiedział, że lepiej odpuścić sobie takie żarty. Wszyscy złożyli im gratulacje. Dobrze przyjęli nowinę, a jej strach i niepokój zniknęły. Mogła zacząć cieszyć się przyszłym macierzyństwem.  Przez pewien czas jeszcze pracowała, chociaż w chwilach starcia, bójki, potyczki wszyscy ją chronili. W największym niebezpieczeństwie Cassandra odciągała ją na bok, dzwoniła do opiekuna i odsyłała ją do Aneksu.
                W wolnych chwilach organizowała im treningi, aby mieć pewność, że poradzą sobie bez niej.  Po zrobieniu pierwszego USG Flynn i przyjaciele zgromadzili się nad pierwszym zdjęciem pociechy. Przy urządzaniu pokoju dziecinnego każdy brał w tym udział. Panie wybierały kolory ścian, a panowie malowali i składali zakupy. W ostatnich miesiącach ciąży jej niepokój i zarządzanie misjami z Aneksu doprowadzało ją do szału. Kilka razy dostało się Bibliotekarzom i opiekunowi.
                Charlene skradła serca wszystkich.  Poza rodzicami wokół palca owinęła sobie Jenkinsa, od kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Kiedy tylko było trzeba, zostawał z dzieckiem, chociaż rodzice ciągle go sprawdzali. Eve wróciła do swoich obowiązków po pół roku od urodzenia córki, ale ciągle była pod telefonem. Wystarczyło, że Jenkins dzwonił, a już bała się o małą księżniczkę.
                Opiekun oderwał się od wspomnień i zaparzył herbatę. Wrócił do towarzystwa z parującym czajnikiem i filiżankami. Usłyszał hałas od strony tylnych drzwi i zobaczył Ezekiela z pudełkiem ciastek, którymi zajadała się Baird w stanie błogosławionym, a teraz robiła to ciężarna Jones. Postawił na kocu tacę i rozlał ciepłego, swojego ulubionego napoju i podał każdemu.             
                Zaczęli bawić się lalkami ubranymi w stroje uszyte przez jej mamę. Każda z nich była jednym z nich. Opowiadali jej bajki o księżniczkach, rycerzach, umieszczając siebie, jako bohaterów.  Smoki i inne potwory kupowali jej. Mimo, że ich opowieści były łagodne, to uwielbiali to. Żyli w magicznym miejscu i przeżywali wiele niebezpieczeństw, co ich zbliżyło. Tak samo, jak spędzanie czasu z Charline.
                Cassandra dotknęła swojego zaokrąglonego brzuszka. Miała nadzieję, iż jej dziecko będzie też kochane przez wszystkich. Była rozpromieniona. Jej maleństwo kopnęło.  Ezekiel od razu zobaczył ból na twarzy żony, który na chwilę zagościł na jej twarzy. Domyślił sie jego przyczyny.  Dziewczynka wyprzedziła go i podeszła do cioci.
                - Mogę się przytulic?
                Rudowłosa kiwnęła głową, a dziewczynka przycisnęła głowę do jej brzucha.
                - Rusa
                Kobieta pogładziła jej włosy.
                - Tak. Cieszy się tak, jak ja.
                Pozostali patrzyli na nich z czułością. Pierwszy po ciastko sięgnął Stone. Nie czuł się niezręcznie w towarzystwie szczęśliwych małżonków. Raczej ich miłość dawała mu radość po trudniejszych zadaniach. Czuł się szczęśliwy w towarzystwie w swojej magicznej rodzinie.

Koniec




1 komentarz:

  1. Hej :)
    Kolejne retrospekcje, które nie są złe, ale sprowadzają całe opowiadanie do tego, że całość tego opowiadania pod jednym tytułem jest właściwie ukazaniem powtarzających się w życiu sytuacji. Fajnie, że pokazujesz, iż dane okoliczności już wystąpiły u bohaterów, ale na całość nie ma to wpływu. Trudno jest mi ocenić ten tekst, bo sprowadza się właśnie do wspominania i powtórzenia.
    Miejscami brakuje Ci przecinków. Popracuj nad bardziej złożonymi zdaniami.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń