niedziela, 23 sierpnia 2020

Koniec Drużyny A? cz. V

 -Gazu B.A.. 

Hannibal w pierwszej chwili nie wiedział, co się działo. Przypomniał sobie swój koszmar, gdzie pościg zakończył się dramatycznie. Pomyślał. 

-Co do cholery? 

Zerknął na towarzyszy. Ich uśmiechy zdradziły, że to oni stali za tym. Gnali ulicami Los Angeles coraz szybciej, ale nie mogli zgubić pościgu. Młodsi mężczyźni obserwowali spiętego dowódcę. Ten czuł, że jego koszmar się spełniał. Podczas snu zostali zatrzymani podczas pościgu, a później ostrzelani, gdzie stracił dwójkę członków Drużyny. Panikował. Poczuł rękę na lewym ramieniu. 

Odwrócił się gwałtownie i zobaczył przed sobą karabin trzymany przez Buźkę. Wziął go do drżących rąk. Nie miał zamiaru z niego korzystać. Patrzył, jak jego porucznik otworzył drzwi, wychylił się i zaczął strzelać w opony ścigających. Serce Smitha zaczęło bić szybciej. Ogarnął go strach na myśl, o tym, że mogłoby się coś stać.  

Jego oczy spotkały się z rozbawionym spojrzeniem pilota. Zerknął na kierowcę, który całą uwagę skupił na drodze i manewrach, przeklinając pod nosem szalonych głupców i ich pomysły. Amy uśmiechała się, aby po chwili odwrócić się i czegoś szukać na tyłach VanaTempleton nadal prowadził ostrzał. Hannibalowi przyszła pewna myśl. Byli rodziną i umieli ze sobą współpracować. Niezależnie od sytuacji i w razie, gdyby znaleźli się w niebezpieczeństwie każdy mógłby liczyć na pozostałych.  

Byli za starzy na obdarzenie zaufaniem nowych współpracowników. Otworzył schowek, uśmiechając się. Wyciągnął z niego cygaro, aby odgryźć końcówkę i je zapalić. Przez kilkanaście sekund rozkoszował się ulubionym i nielegalnym smakiem. Wziął głęboki oddech, opuścił szybę w drzwiach i radośnie rozpoczął ostrzeliwanie.  

Samochody żandarmerii rozbijały się, albo wypadały z drogi i gry. Pościg zgubili dopiero po pięćdziesięciu trzech minutach.  Czas nie należał do najlepszych, ale też i nienajgorszy. Najważniejsze, że nie zostali złapani, bo byłaby ogromna porażka. Każdy pościg, nawet te szkoleniowe brali na poważnie. Spojrzał do tyłu, na uśmiechniętych chłopaków. 

-Chyba teraz powinniście powiedzieć, że lubicie, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem.  

Jęknęli, co spowodowało rozbawienie Smitha. 

-No co? Trzeba znaleźć nowego klienta. A może jakiś tygodniowy trening? 

Normalnie jego towarzysze narzekaliby na tygodniowy trening, ale to oznaczało, że dawny Hannibal wracał. Cztery dni później Smith sprawdzał po raz ostatni nowego klienta w fałszywym bankomacie, aby po chwili przedstawić mu całą Drużynę A i powiadomić, że zatrudnił ich. Wieczorem uśpili B.A-ia i polecieli do Nowego Jorkru. Sierżant po obudzeniu próbował przywalić przyjaciołom za wsadzenie go do samolotu. Nic nowego. Wszystko wracało powoli do normalności. 

Pułkownik Hannibal Smith zamknął swoje demony najgłębiej jak dało się w jego umyśle i na nowo zaczął cieszyć się misjami i swoją rodziną. Przestał zastanawiać się, czy byliby bezpieczni, gdyby zmienili zajęcie albo gdyby nie spotkali się. Przynajmniej u jego boku mogli czuć się swobodnie i pokazywać swoją prawdziwą twarz. Przeżyli wiele przygód w swoim życiu i nadal mieli je przed sobą. Do szczęścia potrzebował rodziny i fazy. Kochał swoje życie. 

Piętnaście lat w biegu, oglądając się za siebie i ciągłe obawy nie bywało dobre, ale męczące. Chociaż dzięki temu robili coś ważnego i potrzebnego. Nie zawsze otrzymywali zapłatę za swoje usługi, czy chociaż podziękowania. Zdarzały się sytuacje, gdy klient zawiadamiał Lyncha, czy Deckera o ich miejscu pobytu. Chociaż w większości przypadków radość i wdzięczność w oczach wynagradzała ich trud.  

Smith postanowił nigdy nie wracać do rozmowy o jego najgorszym pomyśle. Tym bardziej wiedząc, że nie mieli zamiaru przestać być Drużyną A i nie przekonałby ich do zmienienia zdania. Nie chciał też na nowo przeżywać koszmarów. To nie wydarzyło się i nie powinno wpływać na jego życie. Czuł się jak ostatni idiota, że z powodu obaw i snów prawie zniszczył swoje relacje z chłopakami.  

Pewnego ciepłego czerwcowego wieczoru Smith siedział na werandzie wraz ze swomi bliskimi. Buźka i Murdock ganiali się z dziećmi, a B.A. obserwował ich z udawaną dezaprobatą. 

-Głupki. 

Jego wargi skrzywiły się w lekkim uśmiechu. Tulił do siebie swoją uroczą i ciekawą przygód ukochanego żonę. Amy rozmawiała z Maggie o planach szesnastoletniej Tempi Murdock. Liza Peck obserwowała Hannibala, swojego teścia, który od pierwszego spotkania go intrygował. Smith czuł spokój. Wyciągnął cygaro z kieszeni koszuli khaki, a by po chwili zaciągać się dymem. Zapach doszedł do nosa B.A., Maggie, Kelly (żona Baracusa) oraz Lizy, którzy spojrzeli na niego. Widząc szelmowski uśmiech, czekali z napięciem. 

Murdock kątem oka dostrzegł zamieszanie na werandzie i zatrzymał się, spoglądając na zamarłych bliskich. Buźkę zaskoczyło nagłe zatrzymanie się przyjaciela i z zaciekawieniem spojrzał w tym samym kierunku, co on, zastanawiając się, co się działo. Dzieciaki widząc zachowanie dorosłych, domyśliły się, że coś się wydarzy. Wszyscy oczekiwali w napięciu na słowa starszego mężczyzny. Ten cieszył się tą chwilą. Po kilku minutach odezwał się spokojnym i poważnym głosem, skupiając całą uwagę najbliższych.  

-Lubię, gdy rodzina jest razem. 

Po podwórku rozległ się śmiech zebranych. Jego “synowie” wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Wiedzieli, że ich dowódca nigdy nie zmieni się, ale im to nie przeszkadzało. Rozważny Hannibal Smith nie przypadł im go gustu, a nawet nie radził sobie. Maggie zwróciła się do towarzystwa. 

-Kto ma ochotę na ciasto dyniowe? 

Efekt był spodziewany. Kobieta ruszyła po swój wypiek. Całe towarzystwo cieszyło się spotkaniem i deserem przygotowanym przez panią domu. Może ostatnie wydarzenia nie poszły w zapomnienie, ale tylko wzmocniły więzi. Jak zawsze w godzinie próby mogli liczyć na siebie. Nic nie zmieniło się, mimo wszystkich przeciwności i kłopotów. Czasem i ich relacje pogarszały się, ale umieli dojść do porozumienia. 

Wyciągnęli lekcje z ostatnich wydarzeń, a najbardziej Hannibal. Zrozumiał, że posiadał i ukrywał swoje największe lęki. Nie wyzbył się ich, tylko siedziały głęboko w jego głowie i w każdej chwili mogły się ujawnić. Tak jak to się stało po wypadku. Gdyby znowu to przytrafiłoby się, musiałby po prostu otwarcie porozmawiać, z chłopakami, Amy i Maggie. 

Całą sytuację utrudniała jeszcze jedna rzecz.  Nie tylko stanowili drużynę, ale i stali się rodziną.  Byli jeszcze bliżej i więcej czasu spędzali razem. Wiele dla niego znaczyli i nigdy nie chciałby, aby przez niego zginęliby. Nigdy nie znosił, gdy ktoś z nich zostawał ranny, ale musiał udawać, że wszystko w porządku, aby wszystko ogarnąć i wspierać po pozostałych. 

Dopiero po pozostaniu sam, uwalniał swoje emocje, wściekał się, rozwalał przedmioty, a po najgorszych sytuacjach nawet płakał. Tak było po postrzale Murdocka i walce o jego życie, bo Decker ich otoczył, a nie mogli się dowiedzieć, że przebywał z nim. Przez lata nazbierało się w nim wiele poczucia winy. Pchał chłopaków w kolejne niebezpieczne przygody, wcielając swoje plany i to go dogoniło. Tylko, że po tylu latach adrenaliny nikt z nich nie myślał o zmianie, a nawet byli na to za starzy, a razem stanowili świetną drużynę i pomagali wielu ludziom, nawet jeśli robili to dla fazy. 

Aby uporać się ze swoimi demonami pułkownik Hannibal Smith potrzebował mocno uderzyć głową o betonową podłogę i stracić przytomność. Wtedy to przyśnił mu się pierwszy koszmar. Po ucieczce z magazynu po związaniu przestępców, policja ich puściła, a oni zaczęli ścigać Drużynę A. Hannibal zalazł mu mocno za skórę. Kiedy ich dogonili, wojsko dokonywało aresztowania najemników. Smith wtedy dowiedział się, że nigdy nie zostali oczyszczeni. Nie mieli rodzin, wolności, tylko siebie. 

Doszło do strzelaniny, gdzie Buźka i B.A. oraz Decker zginęli. Hannibal i Murdock  zabrali ciała swoich przyjaciół i znaleźli niewielki, stary kościółek, gdzie ksiądz pochował ich poległych towarzyszy. Murdock po pogrzebie wyparł ich śmierć, aby później kompletnie się załamać. Popełnił samobójstwo pół roku później, podrzynając sobie gardło kawałkiem szkła. 

I tu rozpoczął się kolejny sen. Hannibal po przebudzeniu się w szpitalu, dowiedział się, że Drużyna A nie istniała i że sam poszukiwał fazy. W nim to nie z Peckiem, Baracusem oraz Murdockiem napadli na bank w Hanoi. Pilota spotkał w obozie jenieckim, a o Buźce tylko słyszeli. Nowych członków swojej jednostki z Wietnamu. Nigdy ich nie spotkał w prawdziwym życiu. Powoli przestawał wiedzieć, co było rzeczywistością, a co wytworem jego głowy. Do tego dochodził do siebie po postrzale i śpiączce.  

Postanowił dowiedzieć co się stało z Peckiem, Barausem i Murdockiem, gdy nie poznali się. Pomogli mu nowi znajomi, a najbardziej miła, bystra oraz uparta meksykańska pielęgniarka. Najpierw dowiedział się, co spotkało z B.A-iem. Nigdy nie opuścił Wietnamu. Zginął na froncie. Murdock go nie zaskoczył. Przebywał w szpitalu psychiatrycznym, ale jego widok łamał mu serce. Kompletnie oderwany od rzeczywistości, wychudzony i nieobecny. Wyglądał, jak Murdock, którego z Buźką wyciągnęli po ucieczce z Fordu Bragg. Za to Peck został aresztowany i zwolniony ze służby, odsiedział swoje i zaczął zarabiać na oszustwach aż podpadł mafiosie i został zamordowany. 

Znowu budzi się po koszmarze, gdzie nawiedzali go we śnie rządni zemsty, a przy jego łóżku stali jego żona Maggie oraz Buźka. Prawdą okazało się, że istniała Drużyna A i że zostali oczyszczeni z zarzutów o napad na bank w Hanoi, a on uderzył się w głowę o posadzkę w magazynie. Tylko, że nagle jego obawy zaczęły go nękać i podjął trudną i drastyczną decyzję. Postanowił rozwiązać Drużynę A. Nikomu się to nie spodobało. Nie mieli zamiaru ustępować. Nie chcieli powstrzymywać go przed odejściem, ale sami nie mieli zamiaru porzucać swojej pracy i szukać nowego zajęcia.  

Nawet jego żona Maggie i Amy byli przeciwko niemu. Im zdradził sny. Ale i tak upierały się, że to nie był powód do zakończenia ich przygód. Sam też nie chciał porzucać fazy. Tylko chronić swoich “synów”.  Poddał się i postanowił cieszyć się wspólnymi przygodami tak, jak przed wypadkiem i cieszyć się swoją rodziną. Pułkownik Hannibal Smith zakończył swoją trudną i długą, chociaż sporo dziejącą się tylko w jego głowie podróż, którą mógł ominąć. Wystarczyło tylko nie dusić w sobie uczuć, tylko z kimś, na przykład z żoną szczerze porozmawiać. 

Miał tylko nadzieję, że jego przyjaciele mu wybaczą chwilę załamania i szybko zapomną p całej sytuacji. Nie chciał ich martwić ani narażać się na kpinę. Nie mógł liczyć nma litość, bo był ich dowódcą. Albo przemilczą, albo będą podśmiewywać się z jego poważnego podejścia do misji, które okazało się kompletną klapą. Postanowił nie przejmować się tym, tylko cieszyć się nową przygodą, która już pukała do drzwi. 

 

Koniec 


Drużyna A": Co się stało z serialową ekipą? - WP Teleshow





Dr. Maggie Sullivan - The A-Team | TVmaze   


The A-Team | All The Tropes Wiki | Fandom


  amy allen | Explore Tumblr Posts and Blogs | Tumgir