poniedziałek, 7 listopada 2016

Zdrada (serial Chuck) cz. IV

                Pewnego dnia otrzymał wiadomość o śmierci byłej współpracownicy. Od razu postanowił to sprawdzić. Siedemnaście godzin później znalazł się w Krakowie, gdzie została pochowana zdrajczyni i była dziewczyna Bartowskiego. Odnalazł jej mogiłę usypaną z ziemi i drewnianym krzyżem na niewielkim cmentarzu.
                Gdzieś w głębi poczuł ukłucie smutku. Nie chciał dopuścić do siebie tych uczuć. Po mimo wszystko w głębi serca zachował sympatię dla kobiety. Dlatego to, o co została oskarżona, tak go zabolało. Łza zbierała się pod powiekami, ale robił wszystko, aby jej nie uronić. Musiał być twardy. Od razu zadzwonił do przyjaciela. Obudził go. Słyszał, jak ziewa.
                - Baaartoowski.
                - Hej Chuck. Mam dla ciebie wiadomość.
                - Jaką?
                Intersekt od razu rozbudził się. John nie wiedział, jak mu przekazać to, co widzi. Zdawał sobie sprawę, że Chuck nadal coś czuł do zmarłej.
                - Sarah Walker nie żyje.
                Mężczyzna wzdrygnął się i jęknął.
                - Sarah...
                Poczuł strach, który go sparaliżował.
                - Kiedy?
                - Zmarła siedem tygodni po ucieczce.
                Cicho westchnął. Spojrzał w stronę drzwi, w których stanęła Amanda. Mógł się uspokoić i słuchać rozmówcy.
                - Jest pochowana w Europie Wschodniej. Jeśli to cię pocieszy, jej grób jest zadbany.
                Kiedy Casey to mówił, ktoś podszedł i zaczął sprzątać mogiłę, a następnie zapalił znicza i  położył kwiaty. Pułkownik przez chwilę przyglądał się siwemu mężczyźnie. Zbliżył się do niego i spytał.
                - Przepraszam, ale czy znał pan Sarah Walker?
                Tamten przyjrzał się obcokrajowcowi z zainteresowaniem.
                - Tak. Uratowała mojego syna.
                John był zaskoczony.
                - Uratowała pańskiego syna?
                - Wyciągnęła go z Wisły. Wskoczyła, jak tylko wpadł do rzeki... Przypłaciła to zapaleniem oskrzeli, które przerodziło się w zapalenie płuc. Zmarła po dwóch tygodniach. Pochowaliśmy ją tutaj, a niedługo postawimy jej nagrobek... Nigdy nie zapomnę, co dla nas nie zrobiła.
                Pułkownik był w szoku. Nie mógł uwierzyć, że tak dobrze wyszkolony szpieg, który planował zabicie narzeczonego, ratuje topiące się dziecko. Rozmyślał nad tym, kompletnie zapominając o trwającym połączeniu Chuck wszystko słyszał i był dumny z małżonki. Kiedy usiadła obok niego, uścisnął mocno.
                 Pewnego dnia Bartowski poleciał do Krakowa, aby złożyć kwiaty na grobie, gdzie niby Sarah spoczywała. Dla zachowania pozoru. Udawał zrozpaczonego, ale nie bardzo mu to wychodziło. Casey jego dziwne zachowanie przypisał wiadomości o śmierci Walker. Nie rozmawiali na ten temat. Uszanował jego prywatność. Nie umiałby mu pomóc, a nie chciał bardziej go zdołować. 
                Pewnego dnia Chuck siedział w Buy More, zadzwoniła Amanda,, aby powiadomić go, że zaczęła rodzić. Jak szalony mknął samochodem do szpitala. Był przerażony, ale z drugiej strony cieszył się.  Wpadł do sali porodowej. Cały czas stał przy żonie i wspierał ją, a ona go przeklinała. Po trzech godzinach wydała na świat  zdrowego, ważącego 3.9 kilogramów chłopca. Nadali mu imię Thomas na cześć człowieka, który upozorował śmierć kobiety w Polsce Tomasza Niedźwiedzkiego.
                Trzy miesiące później Bartowski pojechał podpisać umowę i urządzić im gniazdko. Dostali skromny domek z ogródkiem na spokojnej, angielskiej wsi. Zadbał o wszystko, co było potrzebne dla jego królowej i ich pociechy. Wyposażył wszystkie pomieszczenia.  Brakowało tylko drobiazgów, takich jak wszelakie ozdoby, wazony i inne bibeloty. Pozostawił to dla ukochanej.
                Amanda i Thomas dołączyli do niego. Kobieta w urzędzie zmieniła imię na Sarah, powracając do swojego dawnego. Od tamtej pory nazywała się Sarah Bartowski, co spodobało się jej mężowi. Wreszcie mogli być ze sobą bez strachu. Szybko zaaklimatyzowali się w nowym miejscu.
                Mijały lata. Na świat przyszła jeszcze dwójka dzieci Mary i John. Co jakiś czas odwiedzali ich najbliższy, albo oni lecieli do Stanów Zjednoczonych. Wtedy Chuck zwracał się do niej Amanda, a ona zakładała perukę. Udało się im wszystkich oszukać. Nikt nie domyślił się prawdy.
                Po dziesięciu latach nadal tworzyli szczęśliwą rodzinę. Chuck mimo obaw przyjaciół wobec Sarah nadal żył i nie miał zamiaru zostać zabity przez nią. Każdy dzień traktowali, jako wyjątkowy i niepowtarzalny. Nie martwili się przyszłością, tylko cieszyli teraźniejszością. Żyli w sielance, która miała zostać zaburzona lada dzień.
                Ktoś zawiadomił Beckman, że agentka Walker jednak żyje i planowała zabójstwo Bartowskiego na jego ślubie. Z niewiadomych powodów odpuściła i odczekała parę lat i podobno znowu szykowała się do ataku. Generał dała zielone światło na działania Cesey'a i Grimesa w Anglii.  Powiadomiono brytyjski wywiad, który obiecał pomóc. Jeden z nich był coś winny Dianie. Nie mieli zamiaru ostrzec  zainteresowanego, ponieważ wiedzieli, że nie uwierzy.
                Włamali się do jego domu i założyli kamery i podsłuch. Miejscowi szpiedzy zastanawiali się, dlaczego zależy im na cywilu zamieszkałym w ich kraju, a ci nie chcieli tego zdradzić. Chcieli tak chronić Chucka. Woleli, aby nikt nie dowiedział się o intersekcie.  Razem siedzieli i obserwowali małżeństwo. Pierwszego dnia nie zauważyli nic dziwnego po za nieobecnością Amandy. Nie spędziła też nocy we własnym łóżku, co ich zaniepokoiło.
                Informatyk nie przejmował się tym. Dzieciom obiecał, że wieczorem zobaczą mamę. Po południu przywiózł pociechy. Weszli do budynku i usadowili się w kuchni. Byli rozbawieni. Mężczyzna wyjął  składniki, przyrządził ciasto i zaczął smażyć pankejki. Morgan i John przyzwyczaili się do tego widoku. Chociaż kiedyś nie wyobrażali sobie takiej scenki. Po chwili zwrócił się do małych towarzyszy swojego "przestępstwa"
                - Ale ani słowa mamie. Nie będzie zadowolona, że jecie takie rzeczy na obiad.
                Dzieci przytaknęły i oblizały się. Po chwili zaczęły pokazywać sobie głupie winy. Rozczuliło to ich ojca. Przez chwilę przyglądał się im z ogromną miłością, co wzruszyło  tych w Vanie, nawet największego wśród nich twardziela. Uśmiechał się, patrząc na Thomasa, Mary i Johna. Nie zdawał sobie sprawy, że jest pod obserwacją przyjaciół i swojego dawnego wroga, który ukrywał się w pobliżu. Słyszał o sytuacji z jego partnerką  i postanowił ją wykorzystać.
                Zakradł się po cichu do tylnych drzwi, wyciągnął  broń i wszedł. Nie przeszkadzali mu mali świadkowie.  Szybko przyłożył lufę do potylicy swojej ofiary. 
                - Pewnie Walker ucieszyłoby twoje ciało bez życia. Nie tylko ją. Masz wielu wrogów.  Pożegnaj się z życiem.  Szkoda, że twoja agentka nie dożyła tej chwili, a te brzdące będą to widzieć...
                Grimes i Casey chcieli rzucić się Bartowskiegmu na ratunek, ale Anglicy powstrzymywali ich. Morderca Bradley Taylor uśmiechał się szyderczo. Nagle stal dotknęła jego głowy i usłyszał dźwięk odbezpieczanej broni. Nikt nie zauważył pojawienia się szczupłej blondynki w czarnym przylegającym kombinezonie. Mimo swojego średniego wieku, wyglądała cudownie w seksownym wdzianku. Serce Chucka biło szybciej z podniecenia.
                - Niech dzieci wyjdą.
                Przekonał ich, aby poszły pobawić się do swojego pokoju, a dorośli skończą swoją grę. Kobieta zwróciła się do Bradley'a.
                - Nie przesadzaj. Wolę sama go zabić, a nie pozwolić na to takiej szumowinie, jak ty.
                Cała trójka stała w napięciu. Nikt nie wiedział, jak to się skończy. Morgan i John wyrwali się towarzyszom i ruszyli przyjacielowi na ratunek. Rozległy się strzały.  Zamarli na ułamek sekundy, a potem przyspieszyli. Wbiegli przez kuchenne drzwi. Zobaczyli Taylora leżącego na podłodze i przytrzymywanego lewym kolanem przez Sarah. Chuck stał przerażony przy lodówce, w którą były wbite dwie kule. Szybko wymierzyli w kobietę.
                - Nie ruszaj się Walker? - krzyknął Casey . - Rzuć broń.
                Bartowski nie miał zamiaru pozwolić skrzywdzić żony. Uruchomił intersekt i za pomocą Kung fu powalił przyjaciół. Zaczął trząść się ze strachu na nimi.
                - Przepraszam chłopaki.
                - Chuck - krzyknęła Sarah, która też była zdenerwowana ich pojawieniem się. - Przynieś linę z piwnicy.
                Odetchnęła z ulgą po wyjściu męża. Bała się, że mogli ją zastrzelić i to na jego oczach. Zdawała sobie sprawę, że po tym  znienawidziłby ich, a nie chciałaby tego. Wzięła głęboki wdech, aby się uspokoić i zapanować nad nerwami. Kiedy  małżonek wrócił związali napastnika i zostawili go na podłodze. Przeciągnęli całą trójkę do salonu. Ustawili krzesła naprzeciwko siebie.  Na nich posadzili przyjaciół, skrępowali ich mocno i przeszukali.
                Znaleźli noże, małe pistolety, zestaw do włamań, krótkofalówki, długopisy, dokumenty i inne drobiazgi. Brytyjscy szpiedzy ruszyli z odsieczą, ale też zostali powaleni i związani. Czekali na  przebudzenie się dobrych znajomych. Denerwowali się. Sarah postanowiła uspokoić ukochanego. Złapała go czule za rękę.
                - Wszystko będzie dobrze.
                - Jak? - krzyknął. - Oficjalnie nie żyjesz , jesteś zdrajcą i chcesz mnie zabić. nikt nie wierzy w twoją niewinność.  Czego chcesz więcej?... Ach. Ściga cię najlepszy zabójca NSA. Chce cię zabić i nic nie zmusi go do zmienienia zdania. 
                Wybiegł z salonu. Postał chwilę przy schodach, gdy ochłoną, poszedł zobaczyć co porabiają pociechy. Zgadzała się z nim. Nie chciała narażać męża i dzieci. Postanowiła opuścić rodzinę. Udała się do sypialni, wyjęła torbę i zaczęła się pakować. Była rozżalona, że musi porzucić najbliższych, ale nie widziała innego rozwiązania, aby ich chronić. Nie usłyszała, kiedy na progu stanął Chuck. Był zaskoczony.
                - Co robisz?
                Odwróciła się i spojrzała na niego. W oczach szkliły się łzy.
                - Nie chcę cię narażać. Odchodzę.
                Nie chciał tego. Bez niej w jego sercu panowała pustka. Te miesiące, kiedy jej nie było, stracił ochotę na życie. Nie miał zamiaru jej puścić. Podszedł do niej i objął. Przytulił ją z całej siły. Wyszeptał jej do ucha.
                - Nie możesz...
                Przerwała mu, powstrzymując łzy.
                - Mogę. Dla waszego dobra.
                - Już za późno. Widzieli cię tutaj..
                - Myślą, że przyszłam cię zabić.
                - Ale to ja ich obezwładniłem... Mam dość kłamstw. Wyjedziemy razem, ale po rozmowie z nimi. Przeniesiemy się do innego kraju. Nie mogę cię stracić. Kocham cię.
                Nie wyobrażał sobie życia bez niej i to właśnie widziała w jego oczach. Złamała się. Nie mogła go porzucić. Uzależniła się od niego, a on od niej. Słuchała go
                - Wszystko będzie dobrze.
                Zamyśliła się. Jego pomysł był dobry, ale musiała trochę go zmodyfikować. Przecież mogli próbować ją aresztować. Nagła ucieczka z dziećmi mogła być niebezpieczna. Sam miał większą szansę uciec za pomocą intersektu. Gdyby była obok i została złapana, zrobiłby wszystko, aby ją uwolnić.
                - Zabiorę dzieci i spotkamy się na lotnisku, a ty sam porozmawiaj z chłopakami. Kupię nam bilety. Będzie tak łatwiej nam zniknąć. Tylko nie skrzywdź ich.
                - Jesteś genialna.
                Zabrała się do pakowania jego rzeczy, a on pobiegł do pokoju pociech i spakował najpotrzebniejsze rzeczy całej trójki. Spakowali wszystkie walizki do Vana . Matka z dziećmi odjechała z piskiem opon. Chuck machał im przez chwilę, a potem udał się do salonu. Usiadł na kanapie i czekał z niecierpliwością. Zaczął się martwić, że za mocno im przyłożył.
                Kiedy Casey odzyskał przytomność, poczuł ostry ból głowy. Nie wiedział, co się stało. Pamiętał, że mierzyli z Morganem do byłej współpracowniczki, a potem czarna dziura. Nagle zdał sobie sprawę z własnego położenia. Lina wrzynała mu się w nadgarstki i kostki. Na przeciwko siebie ujrzał swojego zięcia Grimesa. Zaklną. Nie zauważył, że ktoś podszedł.
                - Cholera.
                Nie wiedział, kto ich powalił. Spojrzał w bok i spostrzegł  brytyjski wywiad i Taylora związanych na podłodze. Pomyślał, że była agenta CSI musiała mieć wspólnika. Zaczął martwić się o Chucka. Nagle dostrzegł zdenerwowanego przyjaciela, któremu głos drżał.
                - Nie chciałem tak mocno was ogłuszyć.
                Wściekł się.
                - Ty...
                Próbował się uwolnić, ale więzy były mocne. Wycedził przez zaciśnięte zęby.
                - My ratujemy życie, a ty...
                - Zwolnij - przerwał mu informatyk. - To nie tak. Nadal nie wierzę w winę Sarah. Ona nie mogła zdradzić kraju i mnie. Gdyby mnie nie kochała, nie poświęciłaby się, aby złapać Volkoffa i uratować moją matkę...
                Zaczął się irytować
                - Nie brnęłaby przez Tajlandię, by mnie uratować i nie pomogłaby mi wrócić i nie stracić pamięci.  Nie uratowałaby mnie dzisiaj...
                John burknął pod nosem. Nie miał zamiaru słuchać tej bajeczki. Wtedy ocknął się Grimes.
                - Gdzie ja jestem?
                Bolała go głowa i nie widział ostro. Po chwili wszystko sobie przypomniał. Spytał ze zdenerwowaniem teścia.
                - Gdzie Chuck?
                Dopiero po chwili dostrzegł przyjaciela.
                - Chuck? Nic ci nie jest?
                - Nie.
                - Gdzie Sarah?
                - Uciekła?
                - A dzieci?
                - Bezpieczne.
                - Uwolnisz nas?
                Bartowski spojrzał na niego ze smutkiem.
                - Nie mogę.
                Intersekt odsunął się od wściekłego Casey'a i stanął tak, aby oboje po przekręceniu głowy, mogli spokojnie go widzieć. Uśmiechnął się sztucznie.
                - Nie mogę, bo ruszycie za Sarah. A ona mnie kocha i nie chce mnie skrzywdzić.
                John parsknął z naiwności przyjaciela. Ten nie zrażał się i zwrócił się do niego.
                - Wiesz, że jeśli chodzi o kłamanie, to jestem słaby...
                Przytaknął, przypominając sobie plątanie się mężczyzny w różnych sytuacjach, prawie zawalając całą akcję, chociaż udawało mu się być dobry w te klocki.
                - Chcę wam powiedzieć, że ktoś was okłamuję was od ponad dziesięciu lat. Sarah, jak wiecie żyje, ale nie poluje na mnie, tylko jest ze mną.
                - O czym ty gadasz? - spytał zdezorientowany Morgan.
                - Amanda, moja cudowna żona, to tak naprawdę Sarah
                - Co? - obaj szpiedzy byli zaskoczeni. Johnowi nawet by to nie przeszło przez myśl. W głębi gratulował  mu oszustwa na ogromną skalę.
                - Tak - odparł dumnie Bartowski. - Mieliśmy być ze sobą parę lat, a później się pobrać, aby nikt niczego nie podejrzewał. Wszystko zmieniło się, gdy okazało się, że jest w ciąży. Dzień przed ślubem dostałem propozycję pracy tutaj. Była to dla nas szansa. mogłem przestać bać się, że ktoś ją rozpozna i zginie, albo co gorsza będzie...
                Chuckowi głos się łamał.
                - Będzie torturowana przez CSI i NSA. Nie mogłem do tego dopuścić...
                - Idiota.
                - Wcale nie. Nie chciała się zgodzić na wyjazd. Wiedziała jak jestem przywiązany do Ellie, ale ona jest dla mnie najważniejsza i wolałem przenieść się tutaj. Miała wiele okazji, aby mnie po cichu zabić, a potem udawać zrozpaczoną wdowę. Nigdy tego nie zrobiła.
                - A dzieci są z nią? - spytał John, unosząc brew. Rozpoczął grę.
                -Tak. A co?
                - To już ich nie zobaczysz. Zniknie z nimi.
                - Czeka na...
                Bartowski urwał, rozumiejąc, co chciał osiągnąć Casey. Zdenerwował się na niego i siebie, że powiedział, gdzie jest jego żona. Zaczął nerwowo krążyć
                - Co to, to  nie. Nie zdradzę. Nie zdradzę ci, gdzie się umówiliśmy. Nie pozwolę ci jej skrzywdzić.  Jeśli chcecie dalej ją ścigać, to wasza sprawa, ale ja wam nie...
                John słuchał wywodu byłego współpracownika i próbował rozwiązał węzły. Miał szczęście i udało mu się. Rzucił się na mężczyznę i powalił go na podłogę. Chuck przeraził się. Wydawało się, że zostanie pokonany, ale uruchomił interekt. Dość szybko pokonał pułkownika i pozbawił go przytomności. Brytyjscy szpiedzy już jakiś czas wcześniej ocknęli się, ale nie mogli zrzucić krępujących więzów. Bartowski uśmiechnął się  do nich przyjaźnie.
                - Nie chcę was skrzywdzić. Ratuję tylko swoją rodzinę.
                Spojrzał na Morgna.
                - Przeproś Casey'a. Nie chciałem tego. nie chciałem go skrzywdzić. Zależy mi na dołączeniu do rodziny...
                Wtedy weszła Mary Bartowski, co zaskoczyło obu panów.
                - Mamo? Co tutaj robisz?
                Spojrzała na niego przyjaźnie i czule.
                - Do niedawna chcę, a raczej chciałam cię chronić. Teraz wiem, że to nie ma sensu.
                Morgan i Chuck doznali szoku.
                - Co tak się patrzycie? Kochanie?
                - Nie chcesz złapać Sarah?
                - Przyleciałam z powodu pewnej informacji, ale to co zobaczyłam, było niezwykłe...
                Była poruszona.
                - Niedawno opuściła dom w towarzystwie trójki dzieci, moich wnuków. Ciągnęły ją z powrotem. Przykucnęła naprzeciwko nich i zaczęła tłumaczyć, że tata dołączy do nich na lotnisku. Była przy tym delikatna. Kiedy kierowała wzrok na dom, widziałam strach. Maluchy nazywały ją mamą Wtedy zrozumiałam, że szybki ślub to nie w twoim stylu i Amanda to Sarah. Ich zachowanie w stosunku do dzieci jest takie same... Gratulacje Chuck. Udało się wam ukryć przed nami. Mimo dowodów przeciwko narzeczonej, zaufałeś jej i zrobiłeś wszystko, aby była szczęśliwa. Dobrze na tym wyszedłeś. Wiedziesz prawdziwe, rodzinne życie. Z dala od szpiegowania i CIA.
                Podeszła do syna , złapała  go za ramiona i spojrzała mu głęboko w oczy.
                - Właśnie w Stanach udowodniono, że Sarah Walker jest niewinna. Może wrócić do domu i pracy.
                Chuck uśmiechnął się od ucha do ucha.  Był przeszczęśliwy. Ucałował rodzicielkę i wybiegł z domu, wsiadając do swojego małego, służbowego samochodu. Ruszył z piskiem opon. Grimes spytał.
                - To prawda? Sarah jest niewinna?
                Przytaknęła.
                - Wyszło to zaraz po waszym wyjeździe i to przez przypadek. Sprawca zamieszania to były agent, pragnący zemsty na Walker.  Od razu, jak tylko się dowiedziałam, ruszyłam was powstrzymać. Na szczęście zdążyła, zanim zniknęli na zawsze.
                Na jej twarzy nie było widać żadnych emocji, ale w głębi cieszyła się, że udało się zapobiec ucieczce jej syna, synowej i wnucząt. Bardzo ich kochała i nie chciała stracić kontaktu z nimi. Żałowała, kiedy przenieśli się do Wielkiej Brytanii. Miała nadzieję na nadrobienie straconych lat.
                Chuck nigdy tak szybko nie jechał.  Denerwował się.  Kiedy dojechał, znalazł punkt sprzedaży biletów. Jego żona stała tam tyłem do niego. Podbiegł do niej i objął z zaskoczenia. W pierwszej chwili kobieta nie wiedziała, co się dzieje. Złapała "napastnika" i przerzuciła go przez prawy bark. Kiedy zobaczyła ukochanego, przeraziła się.
                - Chuck? Nic ci nie jest?
                Przyklęknęła przy nim, zakładając blond loczek za ucho. Podniósł głowę i spojrzał jej głęboko w oczy. Nie myślał logicznie, kiedy w nich się zatapiał.
                - Chuck? Przepraszam kochanie.
                - Jak ty ładnie wyglądasz?
                Przestraszyła się, że zbyt mocno się uderzył i doznał wstrząśnienia mózgu.
                - Coś cię boli?
                - Nie.
                Otrząsnął się i wstał. Był radosny.
                - Mama przywiozła dobre wiadomości.
                - Jakie?
                Jeszcze raz ją objął, ale tym razem, nie zostając powalony.
                - Zostałaś oczyszczona i już nikt cię nie ściga. Chłopaki przyjechali przed tym i dlatego nic nie wiedzieli.
                Wyrwała się z jego objęć. Nie dowierzała.
                - Naprawdę?
                - Tak twierdzi, a ja jej wierzę.
                Rzuciła się w jego ramiona i uścisnęła go z całych sił, prawie go dusząc. Na szczęście  w porę go puściła. Ucieszyła się. Ku swojego zaskoczeniu stęskniła się za Ellie, Johnem i Morganem. Dzieci przyglądały się im uważnie. Thomas spytał.
                - Co się dzieje?
                - Wszystko dobrze - odparła, nachylając się nad nimi. - Przyleciała wasza babcia, więc nigdzie dziś nie

                Wzięła na ręce najmłodszą córkę, a Chuck złapał za dłonie pozostałe pociechy i opuścili lotnisko. Jechali w milczeniu. Nagle Sarah zaczęła się obawiać, że to wybieg Szron i zostanie aresztowana. Nie chciała martwić męża. Nie miała zamiaru uciekać. Mogła tylko liczyć, iż  ją zabiją bez zbędnych tortur. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz