wtorek, 12 września 2017

Biblioteczna rodzina cz. III

Młodzi małżonkowie powrócili do hotelu, gdzie spędzili jeszcze sześć dni.  Razem w stolicy Francji spędzili ponad dwa tygodnie. Z lotniska odebrali ich wszyscy, a potem pojechali do ich mieszkania. Zjedli razem obiad i Jonesowie opowiedzieli, co widzieli i co robili.  Nie wspominali tylko o figlach łóżkowych, chociaż ostrożnych ze względu na ciążę.
                   Życie toczyło się dalej. Kiedy panował spokój i Bibliotekarze nie byli potrzebni pracowali na miejscu, przeglądając księgi i badając niektóre artefakty. Jednego z takich dni Jonesowie, Stone i Jenkins stali przy stole w Aneksie i przeglądali starą księgę o bogach nordyckich.  Córka Carsenów bawiła się niedaleko na kocu koniem trojańskim i pegazem.  Jej rodzice stali na balkonie i obserwowali scenę  dziejącą się niżej.
                   - Pamiętasz jak staliśmy tutaj po czterystu latach bycia posągiem Eve?
                   - Powiedziałam, abyś nie uciekał...
                   - Teraz jest jedna osoba więcej. Nasza mała księżniczka.
                   Opierali się i obejmowali czule. Głowa pułkownik opierała się o klatkę piersiową męża.
                   - Nadal marzy ci się okrągły stół?
                   Nie odpowiedział, ale na jego twarzy zagościł uśmiech. Była szczęśliwa. Przyznała rację. Jej rodzina składała się z Bibliotekarzy i opiekuna. Ona była Strażniczką i jej zadanie to oddanie życia za nich wszystkich. Była gotowa na takie poświęcenie, ale nie ze względu na swoje stanowisko. Prawna jest inna.  Zależało jej na nich. Bez mrugnięcia wskoczyłaby za nimi w najniebezpieczniejsze miejsce w tym, czy innym wymiarze.
                   Zamknęła oczy i wróciła wspomnieniami do swojego ślubu.  Stała w Aneksie mając na sobie suknię ślubną z atłasową  i marszczoną górą i tiulowa spódnicą o kroju księżniczki. Denerwowała się, że jeszcze nie ma Flynna Była na niego wściekła. Zaczęła się szybko przechadzać po pomieszczeniu. Pozostali siedzieli przy stole ze spuszczonymi głowami.  Strach i złość unosiła się powietrzu. Nie mogli uciec, ponieważ wszystko było gotowe, a Księga milczała. Ezekiel złapał szklaną kulkę i zaczął ją podrzucać. Postanowił zażartować, próbując rozbawić wszystkich.
                   - Pewnie przestraszył się i uciekł.
                   - Jones- krzyknął wściekły Jacob. Miał ochotę walnąć przyjaciela. - Nie słuchaj go Baird. Pewnie jest w drodze, tylko ma małe problemy.
                   Rzucił pogardliwe spojrzenie przyjacielowi. Miał nadzieję, że Carsen zaraz przyjdzie. Gdy nie pojawi się, to rozliczy się z nim. W lustrze pojawili się Charlene i Judson, była Strażniczka, a potem księgowa oraz były Bibliotekarz i zarządzający Biblioteką. Oboje lekko uśmiechali się. Byli dumni ze swojego podopiecznego. Cieszyli się jego szczęściem. Pierwsza zauważyła ich Cassandra. Rozpoznała tylko kobietę. Kiwnęła głową.
                   - Chodźmy sprawdzić, czy na pewno wszystko jest gotowe oraz gdzie jest Cal.
                   Wszyscy oprócz panny młodej ze zdziwieniem spojrzeli na nią, a ona pokazała, na przybyłych. Kiedy zobaczyli parę, zrozumieli intencję rudowłosej. Eve pozostała sama, kiedy uradowana Charlene zwróciła się do niej.
                   - Wyglądasz cudownie pułkownik Baird. Jestem z was taka dumna
                   Mężczyzna był zmieszany.
                   - Też cieszę się waszym szczęściem. Nie spodziewałem się, że Flynn znajdzie swoją drugą połówkę. Nie w tej pracy. Do tej pory był sam, a na początku jego związki trwały krótko...
                   Księgowa szturchnęła go i zwróciła się do panny młodej.
                   - Wiem, że jesteś idealna dla naszego ulubionego Bibliotekarza. Jesteś jego rozumem, ostroją. Jego portem, do którego zawsze może wrócić... Zawsze będzie do ciebie wracał. Życzymy wam wszystkiego dobrego. Wiem, że będziecie szczęśliwi
                   - Przekaż Flynnowi nasze życzenia - powiedział Judson. - Chcemy, aby wiedział, że popieramy jego decyzję.
                   Kąciki warg Eve uniosły się do góry. Była wzruszona.
                   - Dziękuję wam. On uwielbia was i tęskni.
                   - Ma teraz was - stwierdził mężczyzna. -  Nas już nie potrzebuje, chociaż nie chce się do tego przyznać. Byliśmy mu potrzebni do dnia, kiedy wy się pojawicie...
                   Odchrząknął.
                   - Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, wiedziałem, że zostaniesz.
                   - Skąd?
                   Pułkownik była zaskoczona.
                   - Po tej tronie lustra wie się wszystko, ale to nie stąd... Wiem też o każdym artefakcie w Bibliotece, tym bardziej, że jestem pierwszym Bibliotekarzem...
                   Zaszokowało to ją, ale nie odezwała się. Od kiedy weszła w świat magii, wiedziała że wszystko jest możliwe.
                   -  Kiedy zatrudniałem Flynna w jednym z zamkniętych pomieszczeń znajdował się zaklęty posąg. Zaklęty Flynn najprawdopodobniej ze Strażniczką.
                   - Byliście mu jak rodzice.
                   - Teraz wy macie trójkę podopiecznych dla których jesteście mentorami i rodzicami.
                   - Dbaj do niego - prosiła Charlene. - Nadal zachowuje się jak rozwydrzone dziecko i próbuje działać sam. Wiem, że będziesz mogła chociaż trochę zmienić... Wyglądasz cudownie.
                   - Dziękuję.
                   Para zniknęła i mogła przyjrzeć się swojej sukni z dekoltem w kształcie serca i szeroką spódnicą. W jej włosach był wpięty delikatny, lekki  i długi aż do ziemi welon. Okalał jej całą sylwetkę. Narzuciła go na ramiona. Serce biło jej szybciej. Nie mogła doczekać się ceremonii. Dla nich Jenkins postarał się o pozwolenie na udzielanie ślubu, oczywiście posługując się dokumentami uzyskanymi dzięki DOSA. Jej narzeczony  jeszcze nie znał miejsca zaślubin. Nagle ktoś zawiesił się na jej szyi.
                   - Tak się cieszę.
                   Była to rozradowana Cillian w zwiewnej łososiowej sukience do kolan, bez ramiączek.  Kiedy dowiedziała się o planach Carsena wobec Baird, z entuzjazmem zabrała się do pomocy. Puściła ją, przyglądając się jej strojowi.  Do Aneksu wszedł Rey, duch Biblioteki. Niósł koronę króla Arthura, jeden z magicznych artefaktów.
                   - Wyglądasz wspaniale Strażniczko.
                   Podszedł i założył na jej głowę koronę, która dodała jej majestatu. Była zaskoczona.
                   - To wasz pierwszy artefakt. Jest też związany z Excaliburem
                   - Dziękuję.
                   Duch uśmiechnął się.
                   - Nie będę życzył wam szczęścia, bo już je macie. Dopełniacie się. Nie zapomnijcie, że cały czas jestem tutaj.
                   Skłonił głowę i odszedł. Opiekun stał w drzwiach i obserwował całą scenę. Był wzruszony. Domniemana zdrada pułkownik nie tylko ze względu na złamania serca Bibliotekarzy. Polubił ją i obdarzył ogromnym zaufaniem, a ona wydała ich. Był gotowy ją zabić i wcale nie za zamknięcie jego w antybibliotekarskiej celi, ale za zranienie uczuć ich wszystkich.  Najbardziej wściekało go, iż niby robiła to dla swoich ludzi i nie zdawała sobie sprawy z błędu.
                   Powinni wiedzieć, że Baird by ich nie zdradziła. Lekki uśmiech pojawił się na jego ustach. Do sali wpadli chłopcy goniący Cala unoszącego się pół metra nad ziemią. Biegali po całym pomieszczeniu ku uciesze pozostałych. Miecz cały czas robił uniki i uciekał przed nimi. Jones trzymał muszkę
                   - No daj spokój stary. Musisz jakoś wyglądać na ślubie przyjaciela. Będziesz elegancki.
                   Stone próbował zajść go od tyłu, ale ten uniósł się w górę. Eve spojrzała na nich ze srogą minął, chociaż bawiło to ją.
                   - Co robicie?
                   - Chcemy zawiązać muszkę Excalibur - stwierdził Jacob. - Ale on nie chce.
                   Roześmiała się.
                   Spojrzeli na nią i zaczęli się jej uważnie przyglądać.
                   - Czy ty... - zaczął były złodziej.
                   - Rey przyniósł mi koronę.
                   - Rey?
                   - Duch Biblioteki bez którego umierała. Ten, który uprowadził Flynna i miał kłopoty z pamięcią.
                   Zapomniała o nieobecności ukochanego. Cal pomarudził, pomarudził i zniżył lot. Pozwolił sobie przywiązać muchę. Panie roześmiały się.
                   - Już czas - odezwał się Jenkins, szykując ramię. Pannę Młodą ogarnął strach i wściekłość.
                   - Gdzie on jest?
                   - Jeszcze ma chwilę pani pułkownik. Nawet jeśli się spóźni to nic się nie stanie.  Tradycja zabrania widzenia się narzeczonych w dniu ślubu. Zapraszam.
                   Złapała dół sukni lewą ręką i lekko podniosła. Podeszła do rycerza i oparła się na jego ramieniu. Zerknęła na chłopaków w garniturach, w których na co dzień nie chodzili. Stone miał na sobie ubranie w kolorze czarnym, krawat w tej samej barwie i niebieską koszulę.  Za to Jones założył granatowy, niebieski krawat i białą koszulę.
                   Jenkins za to zawsze chodził ubrany elegancko. Tego dnia założył czarny garnitur z bladoróżową koszulą i fioletowy  krawat. Na sobie miał niebieską pelerynę. Wyszła z nim i Cassandrą. Chwilę później otworzyły się tylne drzwi i wpadł rozczochrany Flynn Carsen.
                   - Nareszcie - stwierdził zły Jacob. - Podejrzewaliśmy, że uciekłeś.
                   Stanął nonszalancko.
                   - Tylko ratowałem świat. Gdzie frak?
                   Ezekiel zaprowadził go do pracowni Jenkinsa. Był rozbawiony.
                   - Lepiej unikaj jej. Masz piętnaście minut.
                   Zostawił go samego. Carsen nie potrzebował dużo czasu, aby się ubrać. Jego serce opanował strach. Bał się własnej wybranki, a raczej to, co zrobi. Wiedział, że przegiął i jest na niego wściekła za ruszenie na misje i pojawienie się tak późno.  To miał być najszczęśliwszy dzień w jej życiu, a on to zniszczył. Nie zdziwiłby się, gdyby odeszła. Ogarnęło ją poczucie winy.
                   Jones wrócił po wyznaczonym czasie. Podszedł do przyjaciela i poprawił mu muchę. Zauważył, ze pan młody drży. Od razu wiedział dlaczego. Roześmiał się.
                   - Przecież Eve nie porzuci cię przed ołtarzem. Zbyt wiele ci wybaczyła.
                   Klepnął go. Oficjalnie nadal nie lubili siebie, a w rzeczywistości byli przyjaciółmi stali się przyjaciółmi, a nawet rodziną. Tego dnia pełnił rolę drużby.
                   - Gdzie teraz?
                   Ezekiel tylko uniósł wargę.  Przeszli do Aneksu, gdzie pozostali panowie patrzyli się na szczyt schodów. Na szczycie stała druhna z bukietem herbacianych róż. Zeszła powoli i stanęła obok Ezekiela. Chwilę później ukazała się Eve Baird. Z bukietem z czerwonych róż. Flynnowi odebrało mowę na widok ukochanej, miłości swojego życia. Najpiękniejsza kobieta na świecie spływała po schodach. Kochał ją całym sercem
                   Wzruszył się. Wyglądała cudownie i delikatnie.  Schodziła powoli. Doznała szoku. We fraku wyglądał o wiele poważniej niż w najważniejszych chwilach.  Spojrzeli sobie głęboko w oczy i zobaczyli czystą miłość. Skłonił się przed nią i podał jej ramię. Jego uwagę przykuła korona króla Arthura, której nie dostrzegł wcześniej. Nachyliła się do jego.
                   - To pomysł Biblioteki.
                   - Gotowi? - spytał wzruszony Jenkins. Próbował to ukryć.  - Więc czas zdradzić panu Carsenowi miejsce ceremonii.
                   - Gdzie jedziemy? - był niecierpliwy.
                   Baird zachichotała.
                   - Do głównej sali Biblioteki.
                   - Żartujesz? Naprawdę?
                   Nie mógł uwierzyć. Wszyscy przytaknęli. Nie mógł wydobyć ani słowa. Kilka łez spłynęła po jego policzkach.
                   - Ale jak?
                   - Jenkins udzieli nam ślubu.
                   Cal popchnął przyjaciela. Pochód rozpoczął Jenkins, za nim szli państwo młodzi, potem drużbowie, a na końcu Jacob i Excalibur. Narzeczeni ustawili się na końcu czerwonego dywanu, pokrytego białymi płatkami róż.  Celebrant stanął na szczycie kilku schodów. Flynn zwrócił się do ukochanej.
                   - Dziękuję. Nie zasłużyłem.
                   Uśmiechnęła się czule.
                   - To twój dom, nasz dom.
                   Jones i Cillian ustawili się na pierwszym stopniu od dołu. Stone uruchomił gramofon,  z którego wydobył się marsz weselny. Młodzi kroczyli dumni ku wejściu, mijając stojące artefakty i pułki z książkami. Nigdzie indziej nie byliby tacy szczęśliwi. Stanęli  na schodach przed rycerzem. Muzyka ucichała.
                   - Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Strażniczkę pułkownik Eve Baird i Bibliotekarza Flynna Carsena, których połączyła walka ze złem i wieczna miłość. Ich miłość rozkwitała w najgorszych chwilach, kiedy potrzebowali siebie. Uzupełniacie się nawzajem. Jesteście jednością.  Nie zawsze zgadzacie się, ale umiecie dojść do porozumienia. Jeden jest gotowy poświęcić się dla drugiego.
                   Narzeczeni trzymali się za ręce i patrzyli sobie głęboko w oczy. Jenkins spojrzał na zebranych.
                   - Jeśli ktoś zna przyczynę, dlaczego tych dwoje nie może zawrzeć związku małżeńskiego, niech przemówi teraz, albo zamilknie na wieki.
                   Zapadła cisza.
                   - Wyśmienicie. Wasze pierwsze spotkanie, walka, budowanie zaufania połączyły was na wieki. Biblioteka złączyła was po wsze czasy.  Wiem, że będziecie się szanować i troszczyć się o siebie, ale też wspólnie o pozostałych.  Po tym co przeszliście, nic was nie poróżni i nie rozdzieli.
                   Ezekiel wyciągnął pudełko z obrączkami i podał druhnie. Podeszła do nich i otworzyła je. Państwo łodzi sięgnęli po złote pierścienie ze zdobieniami celtyckimi, a na wewnętrznej stronie grawerem po łacinie, który po przetłumaczeniu brzmiał " Złączeni na wieczność" Ich pomysłodawcą był Carsen, a wykonał je z Jenkinsem. Nie mieli zamiaru przyznać się do wykorzystania Kamienia Filozoficznego. Flynn puścił ręce kobiety, a następnie ujął jej prawą dłoń i zaczął nakładać jej obrączkę.
                   - Powtarzaj za mną. Ja Flynn Carsen biorę ciebie Eve Baird za żonę i ślubuję ci...
                   - Ja Flynn Carsen biorę ciebie Eve Baird za żonę i ślubuję ci...
                   Głos Bibliotekarza drżał z emocji.
                   - Miłość, wierność i uczciwość małżeńską w zdrowiu i chorobie...
                   - Miłość, wierność i uczciwość małżeńską w zdrowiu i chorobie...
                   - Oraz że nie opuszczę cię na wieczność, a nawet po śmierci będę ci oddany.
                   - Oraz że nie opuszczę cię na wieczność, a nawet po śmierci będę ci oddany.
                   Cassandra i Eve otarły łzy.
                   - Będę cię uszczęśliwiał po wsze czasy
                   - Będę cię uszczęśliwiał po wsze czasy
                   Jenkins chciał coś powiedzieć, ale Carsen nie dał mu dojść do słowa.
                   - Będziemy razem stawać do walki ze złem i chronić świat codziennie, a piątek dwa razy.
                   Pułkownik przewróciła oczami. Mogła się tego po niego spodziewać.
                   Rycerz kontynuował.
                   - Niechaj ta obrączka będzie tego symbolem.
                   - Niechaj ta obrączka będzie tego symbolem.
                   Flynn wsunął Eve obrączkę na palec serdeczny,
                   - Tak dopomóżcie mi wszystkie dobre duchy i ty Biblioteko.
                   - Tak dopomóżcie mi wszystkie dobre duchy i ty Biblioteko.
                   Ucałował pierścień. Strażniczka wzięła w swoje ręce jego dłoń i zaczęła wsuwać złote kółko na jego palec serdeczny.  Była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Ręce jej trzęsły się.
                   -  Ja Eve Baird biorę ciebie Flynnie Carsen za męża i ślubuję ci...
                   - Ja Eve Baird biorę ciebie Flynnie Carsen za męża i ślubuję ci...
                   - Miłość, wierność i uczciwość małżeńską w zdrowiu i chorobie...
                   -Miłość, wierność i uczciwość małżeńską w zdrowiu i chorobie...
                   Zebrani nie mogli napatrzeć się na małżonków. Słyszeli wzruszenie u ich pułkownik.
                   - Oraz że nie opuszczę cię na wieczność, a nawet po śmierci będę ci oddana.
                   - Oraz że nie opuszczę cię po wieczność, a nawet po śmierci będę ci oddana.
                   Czule spojrzała na ukochanego z czułością.
                   - Będziemy razem stawać do walki ze złem i chronić świat codziennie, a w piątek dwa razy. Chociaż pozwolę ci na samotne eskapady.
                   Wszyscy wybuchli śmiechem. Trwało to niecałe dwie minuty. Szybko z powrotem stali się poważni.
                   - Niechaj ta obrączka będzie tego symbolem
                   - Niechaj ta obrączka będzie tego symbolem.

                   Ucałowała pierścień, dociskając go do końca.  Jej serce biło coraz szybciej. Mała wrażenie, że zaraz wyskoczy z jej klatki piersiowej. Jeszcze nigdy nie była taka podekscytowana. Nigdy też nie rozpływała się pod wzrokiem żadnego mężczyzny.  
Jego piękne oczy przeszywały jej duszę.  To między innymi one powodowały, że było gotowe wiele wybaczyć. Wtedy też przypomniała sobie kłótnię na lotnisko, kiedy wybierali się do Trójkąta Bermudzkiego. Wtedy to podczas akcji dywersyjnej powiedział jej, że zakochał się w niej podczas pierwszego spotkania.
                - Co połączył wspólny los i niebezpieczeństwa oraz wielka szczera miłość udowodniona pocałunkiem prawdziwej miłości, niech nikt nie rozdziela. To najsilniejsza z magii. Miłość taka, jak wasza może wszystko pokonać...
                Para młoda spojrzała sobie głęboko w oczy.
                - O czym przekonaliście po rzuceniu czaru przez Prospero. Pocałunek powołał, że pani odzyskała pamięć, jeśli nawet chwilowo. Nie zapominajcie o tym.
                - Na mocy nadanej mi przez stan Oregon i Bibliotekę ogłaszam was mężem i żoną.
                Zwrócił się do Flynna
                - Bibliotekarzu możesz pocałować pannę młodą.
                Carsen objął małżonkę w pasie, przyciągnął do siebie i przechylił się do podłogi. Na jej miękkich ustach złożył namiętny pocałunek. Wszyscy zaczęli bić brawo, a Excalibur latał wokół pary. Nowożeńcy oderwali się od siebie po kilku minutach. Flynn przyciągnął Eve do siebie i objął w pasie. Przytulali się do siebie, spoglądając na zebranych.  Jenkins uśmiechnął się od ucha do uch. Rzadko okazywał emocje, ale tego dnia nie mógł się powstrzymać. Chyba, że został wyprowadzony z równowagi.
                - Przed wami Eve i Flynn Carsen
                Oklaski stały się jeszcze głośniejsze. Światła zamrugały.  Jones zwrócił się do pana młodego.
                - Biblioteka daje znak, że też się cieszy.
                Świeżo upieczony mąż roześmiał się i podniósł wysoko głowę.
                - Dziękuję przyjacielu.
                Towarzysze wyciągnęli woreczki i obsypali małżonków.
                - Teraz podpiszecie dokumenty.
                Jones i Stone zniknęli, aby powrócić z niewielkim stolikiem, który postawili przed rycerzem. Młodzi zbliżyli się i złożyli swoje podpisy, a zaraz po nich drużbowie. Jacob zwrócił się do nich
                - No to czas na zabawę.
                Państwo Carsen spojrzeli na siebie z zaskoczeniem.
                - A co? - zapytał Ezekiel. - Myśleliście, że zostawimy was bez przyjęcia?
                Zabrali ich do jednej z sal, gdzie stał jeden okrągły stół z białym obrusem i czerwonymi różami i wstążeczkami. Tak samo były przyozdobione krzesła i ściany. Pod jedną ze ścian stał kuchenny wózek z dwupiętrowym, brązowym tortem. Na nim dostrzegli smoki, artefakty, członków zespołów, a na górze stali oni. Byli ubrani w stroje ślubne. Po drugiej stronie stał stół z zimnymi przekąskami.  W kubełku chłodził się szampan.
                Byli zachwyceni i wdzięczni im za niespodziankę. Przyjaciele przygotowali nawet miejsce do tańca. Nie zabrakło gramofonu.  Usiedli razem, a Jones otworzył butelkę i zalał bąbelków i zniósł toast. Bawili się razem przez kilka godzin.  Potem polecieli na Bahamy, gdzie spędzili tylko trzy dni.  Mężczyzna nie potrafił wytrzymać i podczas małej wycieczki wpakowali się w kłopoty. Zdobyli też artefakt.
                Otrząsnęła się ze wspomnień. Mąż nadal ją czule obejmował, a reszta nadal przeglądała księgę o bogach nordyckich. 

1 komentarz:

  1. Hej :)
    Właściwie większość tekstu to retrospekcja. Nie jest ona zła, ale też niewiele wnosi do głównego wątku zaczętej opowieści. Mam wrażenie, że jest taką zapchaj dziurą.
    Miejscami brakuje przecinków. Jak wspomniałam wczoraj, warto by było popracować nad zdaniami i pisać je dłuższe, bardziej złożone - może wtedy za nimi dostrzegę jakieś uczucia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń