Młodzi małżonkowie powrócili do hotelu, gdzie spędzili jeszcze sześć
dni. Razem w stolicy Francji spędzili
ponad dwa tygodnie. Z lotniska odebrali ich wszyscy, a potem pojechali do ich
mieszkania. Zjedli razem obiad i Jonesowie opowiedzieli, co widzieli i co
robili. Nie wspominali tylko o figlach
łóżkowych, chociaż ostrożnych ze względu na ciążę.
Życie toczyło
się dalej. Kiedy panował spokój i Bibliotekarze nie byli potrzebni pracowali na
miejscu, przeglądając księgi i badając niektóre artefakty. Jednego z takich dni
Jonesowie, Stone i Jenkins stali przy stole w Aneksie i przeglądali starą
księgę o bogach nordyckich. Córka
Carsenów bawiła się niedaleko na kocu koniem trojańskim i pegazem. Jej rodzice stali na balkonie i obserwowali
scenę dziejącą się niżej.
- Pamiętasz
jak staliśmy tutaj po czterystu latach bycia posągiem Eve?
-
Powiedziałam, abyś nie uciekał...
- Teraz jest
jedna osoba więcej. Nasza mała księżniczka.
Opierali się i
obejmowali czule. Głowa pułkownik opierała się o klatkę piersiową męża.
- Nadal marzy
ci się okrągły stół?
Nie
odpowiedział, ale na jego twarzy zagościł uśmiech. Była szczęśliwa. Przyznała
rację. Jej rodzina składała się z Bibliotekarzy i opiekuna. Ona była
Strażniczką i jej zadanie to oddanie życia za nich wszystkich. Była gotowa na
takie poświęcenie, ale nie ze względu na swoje stanowisko. Prawna jest inna. Zależało jej na nich. Bez mrugnięcia
wskoczyłaby za nimi w najniebezpieczniejsze miejsce w tym, czy innym wymiarze.
Zamknęła oczy
i wróciła wspomnieniami do swojego ślubu.
Stała w Aneksie mając na sobie suknię ślubną z atłasową i marszczoną górą i tiulowa spódnicą o kroju
księżniczki. Denerwowała się, że jeszcze nie ma Flynna Była na niego wściekła.
Zaczęła się szybko przechadzać po pomieszczeniu. Pozostali siedzieli przy stole
ze spuszczonymi głowami. Strach i złość
unosiła się powietrzu. Nie mogli uciec, ponieważ wszystko było gotowe, a Księga
milczała. Ezekiel złapał szklaną kulkę i zaczął ją podrzucać. Postanowił
zażartować, próbując rozbawić wszystkich.
- Pewnie
przestraszył się i uciekł.
- Jones-
krzyknął wściekły Jacob. Miał ochotę walnąć przyjaciela. - Nie słuchaj go
Baird. Pewnie jest w drodze, tylko ma małe problemy.
Rzucił
pogardliwe spojrzenie przyjacielowi. Miał nadzieję, że Carsen zaraz przyjdzie.
Gdy nie pojawi się, to rozliczy się z nim. W lustrze pojawili się Charlene i
Judson, była Strażniczka, a potem księgowa oraz były Bibliotekarz i
zarządzający Biblioteką. Oboje lekko uśmiechali się. Byli dumni ze swojego
podopiecznego. Cieszyli się jego szczęściem. Pierwsza zauważyła ich Cassandra.
Rozpoznała tylko kobietę. Kiwnęła głową.
- Chodźmy
sprawdzić, czy na pewno wszystko jest gotowe oraz gdzie jest Cal.
Wszyscy oprócz
panny młodej ze zdziwieniem spojrzeli na nią, a ona pokazała, na przybyłych.
Kiedy zobaczyli parę, zrozumieli intencję rudowłosej. Eve pozostała sama, kiedy
uradowana Charlene zwróciła się do niej.
- Wyglądasz
cudownie pułkownik Baird. Jestem z was taka dumna
Mężczyzna był
zmieszany.
- Też cieszę
się waszym szczęściem. Nie spodziewałem się, że Flynn znajdzie swoją drugą
połówkę. Nie w tej pracy. Do tej pory był sam, a na początku jego związki
trwały krótko...
Księgowa
szturchnęła go i zwróciła się do panny młodej.
- Wiem, że
jesteś idealna dla naszego ulubionego Bibliotekarza. Jesteś jego rozumem,
ostroją. Jego portem, do którego zawsze może wrócić... Zawsze będzie do ciebie
wracał. Życzymy wam wszystkiego dobrego. Wiem, że będziecie szczęśliwi
- Przekaż
Flynnowi nasze życzenia - powiedział Judson. - Chcemy, aby wiedział, że
popieramy jego decyzję.
Kąciki warg
Eve uniosły się do góry. Była wzruszona.
- Dziękuję
wam. On uwielbia was i tęskni.
- Ma teraz was
- stwierdził mężczyzna. - Nas już nie
potrzebuje, chociaż nie chce się do tego przyznać. Byliśmy mu potrzebni do
dnia, kiedy wy się pojawicie...
Odchrząknął.
- Kiedy
zobaczyłem cię po raz pierwszy, wiedziałem, że zostaniesz.
- Skąd?
Pułkownik była
zaskoczona.
- Po tej
tronie lustra wie się wszystko, ale to nie stąd... Wiem też o każdym artefakcie
w Bibliotece, tym bardziej, że jestem pierwszym Bibliotekarzem...
Zaszokowało to
ją, ale nie odezwała się. Od kiedy weszła w świat magii, wiedziała że wszystko
jest możliwe.
- Kiedy zatrudniałem Flynna w jednym z
zamkniętych pomieszczeń znajdował się zaklęty posąg. Zaklęty Flynn
najprawdopodobniej ze Strażniczką.
- Byliście mu
jak rodzice.
- Teraz wy
macie trójkę podopiecznych dla których jesteście mentorami i rodzicami.
- Dbaj do
niego - prosiła Charlene. - Nadal zachowuje się jak rozwydrzone dziecko i
próbuje działać sam. Wiem, że będziesz mogła chociaż trochę zmienić... Wyglądasz
cudownie.
- Dziękuję.
Para zniknęła
i mogła przyjrzeć się swojej sukni z dekoltem w kształcie serca i szeroką
spódnicą. W jej włosach był wpięty delikatny, lekki i długi aż do ziemi welon. Okalał jej całą
sylwetkę. Narzuciła go na ramiona. Serce biło jej szybciej. Nie mogła doczekać
się ceremonii. Dla nich Jenkins postarał się o pozwolenie na udzielanie ślubu,
oczywiście posługując się dokumentami uzyskanymi dzięki DOSA. Jej narzeczony jeszcze nie znał miejsca zaślubin. Nagle ktoś
zawiesił się na jej szyi.
- Tak się
cieszę.
Była to
rozradowana Cillian w zwiewnej łososiowej sukience do kolan, bez
ramiączek. Kiedy dowiedziała się o
planach Carsena wobec Baird, z entuzjazmem zabrała się do pomocy. Puściła ją,
przyglądając się jej strojowi. Do Aneksu
wszedł Rey, duch Biblioteki. Niósł koronę króla Arthura, jeden z magicznych
artefaktów.
- Wyglądasz
wspaniale Strażniczko.
Podszedł i
założył na jej głowę koronę, która dodała jej majestatu. Była zaskoczona.
- To wasz
pierwszy artefakt. Jest też związany z Excaliburem
- Dziękuję.
Duch
uśmiechnął się.
- Nie będę
życzył wam szczęścia, bo już je macie. Dopełniacie się. Nie zapomnijcie, że
cały czas jestem tutaj.
Skłonił głowę
i odszedł. Opiekun stał w drzwiach i obserwował całą scenę. Był wzruszony.
Domniemana zdrada pułkownik nie tylko ze względu na złamania serca
Bibliotekarzy. Polubił ją i obdarzył ogromnym zaufaniem, a ona wydała ich. Był
gotowy ją zabić i wcale nie za zamknięcie jego w antybibliotekarskiej celi, ale
za zranienie uczuć ich wszystkich.
Najbardziej wściekało go, iż niby robiła to dla swoich ludzi i nie
zdawała sobie sprawy z błędu.
Powinni
wiedzieć, że Baird by ich nie zdradziła. Lekki uśmiech pojawił się na jego
ustach. Do sali wpadli chłopcy goniący Cala unoszącego się pół metra nad
ziemią. Biegali po całym pomieszczeniu ku uciesze pozostałych. Miecz cały czas
robił uniki i uciekał przed nimi. Jones trzymał muszkę
- No daj
spokój stary. Musisz jakoś wyglądać na ślubie przyjaciela. Będziesz elegancki.
Stone próbował
zajść go od tyłu, ale ten uniósł się w górę. Eve spojrzała na nich ze srogą
minął, chociaż bawiło to ją.
- Co robicie?
- Chcemy
zawiązać muszkę Excalibur - stwierdził Jacob. - Ale on nie chce.
Roześmiała
się.
Spojrzeli na
nią i zaczęli się jej uważnie przyglądać.
- Czy ty... -
zaczął były złodziej.
- Rey przyniósł
mi koronę.
- Rey?
- Duch
Biblioteki bez którego umierała. Ten, który uprowadził Flynna i miał kłopoty z
pamięcią.
Zapomniała o
nieobecności ukochanego. Cal pomarudził, pomarudził i zniżył lot. Pozwolił
sobie przywiązać muchę. Panie roześmiały się.
- Już czas -
odezwał się Jenkins, szykując ramię. Pannę Młodą ogarnął strach i wściekłość.
- Gdzie on
jest?
- Jeszcze ma
chwilę pani pułkownik. Nawet jeśli się spóźni to nic się nie stanie. Tradycja zabrania widzenia się narzeczonych w
dniu ślubu. Zapraszam.
Złapała dół
sukni lewą ręką i lekko podniosła. Podeszła do rycerza i oparła się na jego
ramieniu. Zerknęła na chłopaków w garniturach, w których na co dzień nie
chodzili. Stone miał na sobie ubranie w kolorze czarnym, krawat w tej samej
barwie i niebieską koszulę. Za to Jones
założył granatowy, niebieski krawat i białą koszulę.
Jenkins za to
zawsze chodził ubrany elegancko. Tego dnia założył czarny garnitur z
bladoróżową koszulą i fioletowy krawat.
Na sobie miał niebieską pelerynę. Wyszła z nim i Cassandrą. Chwilę później
otworzyły się tylne drzwi i wpadł rozczochrany Flynn Carsen.
- Nareszcie -
stwierdził zły Jacob. - Podejrzewaliśmy, że uciekłeś.
Stanął
nonszalancko.
- Tylko
ratowałem świat. Gdzie frak?
Ezekiel
zaprowadził go do pracowni Jenkinsa. Był rozbawiony.
- Lepiej
unikaj jej. Masz piętnaście minut.
Zostawił go
samego. Carsen nie potrzebował dużo czasu, aby się ubrać. Jego serce opanował
strach. Bał się własnej wybranki, a raczej to, co zrobi. Wiedział, że przegiął
i jest na niego wściekła za ruszenie na misje i pojawienie się tak późno. To miał być najszczęśliwszy dzień w jej życiu,
a on to zniszczył. Nie zdziwiłby się, gdyby odeszła. Ogarnęło ją poczucie winy.
Jones wrócił
po wyznaczonym czasie. Podszedł do przyjaciela i poprawił mu muchę. Zauważył,
ze pan młody drży. Od razu wiedział dlaczego. Roześmiał się.
- Przecież Eve
nie porzuci cię przed ołtarzem. Zbyt wiele ci wybaczyła.
Klepnął go.
Oficjalnie nadal nie lubili siebie, a w rzeczywistości byli przyjaciółmi stali
się przyjaciółmi, a nawet rodziną. Tego dnia pełnił rolę drużby.
- Gdzie teraz?
Ezekiel tylko
uniósł wargę. Przeszli do Aneksu, gdzie
pozostali panowie patrzyli się na szczyt schodów. Na szczycie stała druhna z
bukietem herbacianych róż. Zeszła powoli i stanęła obok Ezekiela. Chwilę później
ukazała się Eve Baird. Z bukietem z czerwonych róż. Flynnowi odebrało mowę na
widok ukochanej, miłości swojego życia. Najpiękniejsza kobieta na świecie
spływała po schodach. Kochał ją całym sercem
Wzruszył się.
Wyglądała cudownie i delikatnie.
Schodziła powoli. Doznała szoku. We fraku wyglądał o wiele poważniej niż
w najważniejszych chwilach. Spojrzeli
sobie głęboko w oczy i zobaczyli czystą miłość. Skłonił się przed nią i podał
jej ramię. Jego uwagę przykuła korona króla Arthura, której nie dostrzegł
wcześniej. Nachyliła się do jego.
- To pomysł
Biblioteki.
- Gotowi? -
spytał wzruszony Jenkins. Próbował to ukryć.
- Więc czas zdradzić panu Carsenowi miejsce ceremonii.
- Gdzie
jedziemy? - był niecierpliwy.
Baird
zachichotała.
- Do głównej
sali Biblioteki.
- Żartujesz?
Naprawdę?
Nie mógł
uwierzyć. Wszyscy przytaknęli. Nie mógł wydobyć ani słowa. Kilka łez spłynęła po
jego policzkach.
- Ale jak?
- Jenkins
udzieli nam ślubu.
Cal popchnął
przyjaciela. Pochód rozpoczął Jenkins, za nim szli państwo młodzi, potem
drużbowie, a na końcu Jacob i Excalibur. Narzeczeni ustawili się na końcu
czerwonego dywanu, pokrytego białymi płatkami róż. Celebrant stanął na szczycie kilku schodów.
Flynn zwrócił się do ukochanej.
- Dziękuję.
Nie zasłużyłem.
Uśmiechnęła
się czule.
- To twój dom,
nasz dom.
Jones i
Cillian ustawili się na pierwszym stopniu od dołu. Stone uruchomił gramofon, z którego wydobył się marsz weselny. Młodzi
kroczyli dumni ku wejściu, mijając stojące artefakty i pułki z książkami.
Nigdzie indziej nie byliby tacy szczęśliwi. Stanęli na schodach przed rycerzem. Muzyka ucichała.
- Zebraliśmy
się tutaj, aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Strażniczkę pułkownik Eve
Baird i Bibliotekarza Flynna Carsena, których połączyła walka ze złem i wieczna
miłość. Ich miłość rozkwitała w najgorszych chwilach, kiedy potrzebowali siebie.
Uzupełniacie się nawzajem. Jesteście jednością.
Nie zawsze zgadzacie się, ale umiecie dojść do porozumienia. Jeden jest
gotowy poświęcić się dla drugiego.
Narzeczeni
trzymali się za ręce i patrzyli sobie głęboko w oczy. Jenkins spojrzał na
zebranych.
- Jeśli ktoś
zna przyczynę, dlaczego tych dwoje nie może zawrzeć związku małżeńskiego, niech
przemówi teraz, albo zamilknie na wieki.
Zapadła cisza.
- Wyśmienicie.
Wasze pierwsze spotkanie, walka, budowanie zaufania połączyły was na wieki.
Biblioteka złączyła was po wsze czasy.
Wiem, że będziecie się szanować i troszczyć się o siebie, ale też
wspólnie o pozostałych. Po tym co
przeszliście, nic was nie poróżni i nie rozdzieli.
Ezekiel
wyciągnął pudełko z obrączkami i podał druhnie. Podeszła do nich i otworzyła
je. Państwo łodzi sięgnęli po złote pierścienie ze zdobieniami celtyckimi, a na
wewnętrznej stronie grawerem po łacinie, który po przetłumaczeniu brzmiał
" Złączeni na wieczność" Ich pomysłodawcą był Carsen, a wykonał je z
Jenkinsem. Nie mieli zamiaru przyznać się do wykorzystania Kamienia
Filozoficznego. Flynn puścił ręce kobiety, a następnie ujął jej prawą dłoń i
zaczął nakładać jej obrączkę.
- Powtarzaj za
mną. Ja Flynn Carsen biorę ciebie Eve Baird za żonę i ślubuję ci...
- Ja Flynn
Carsen biorę ciebie Eve Baird za żonę i ślubuję ci...
Głos
Bibliotekarza drżał z emocji.
- Miłość,
wierność i uczciwość małżeńską w zdrowiu i chorobie...
- Miłość,
wierność i uczciwość małżeńską w zdrowiu i chorobie...
- Oraz że nie
opuszczę cię na wieczność, a nawet po śmierci będę ci oddany.
- Oraz że nie
opuszczę cię na wieczność, a nawet po śmierci będę ci oddany.
Cassandra i Eve otarły łzy.
- Będę cię
uszczęśliwiał po wsze czasy
- Będę cię
uszczęśliwiał po wsze czasy
Jenkins chciał
coś powiedzieć, ale Carsen nie dał mu dojść do słowa.
- Będziemy
razem stawać do walki ze złem i chronić świat codziennie, a piątek dwa razy.
Pułkownik
przewróciła oczami. Mogła się tego po niego spodziewać.
Rycerz
kontynuował.
- Niechaj ta
obrączka będzie tego symbolem.
- Niechaj ta
obrączka będzie tego symbolem.
Flynn wsunął
Eve obrączkę na palec serdeczny,
- Tak
dopomóżcie mi wszystkie dobre duchy i ty Biblioteko.
- Tak
dopomóżcie mi wszystkie dobre duchy i ty Biblioteko.
Ucałował
pierścień. Strażniczka wzięła w swoje ręce jego dłoń i zaczęła wsuwać złote kółko
na jego palec serdeczny. Była
najszczęśliwszą kobietą na świecie. Ręce jej trzęsły się.
- Ja Eve Baird biorę ciebie Flynnie Carsen za
męża i ślubuję ci...
- Ja Eve Baird
biorę ciebie Flynnie Carsen za męża i ślubuję ci...
- Miłość,
wierność i uczciwość małżeńską w zdrowiu i chorobie...
-Miłość,
wierność i uczciwość małżeńską w zdrowiu i chorobie...
Zebrani nie
mogli napatrzeć się na małżonków. Słyszeli wzruszenie u ich pułkownik.
- Oraz że nie
opuszczę cię na wieczność, a nawet po śmierci będę ci oddana.
- Oraz że nie
opuszczę cię po wieczność, a nawet po śmierci będę ci oddana.
Czule
spojrzała na ukochanego z czułością.
- Będziemy
razem stawać do walki ze złem i chronić świat codziennie, a w piątek dwa razy.
Chociaż pozwolę ci na samotne eskapady.
Wszyscy
wybuchli śmiechem. Trwało to niecałe dwie minuty. Szybko z powrotem stali się
poważni.
- Niechaj ta
obrączka będzie tego symbolem
- Niechaj ta
obrączka będzie tego symbolem.
Ucałowała pierścień, dociskając go do końca. Jej serce biło coraz szybciej. Mała wrażenie,
że zaraz wyskoczy z jej klatki piersiowej. Jeszcze nigdy nie była taka
podekscytowana. Nigdy też nie rozpływała się pod wzrokiem żadnego mężczyzny.
Jego piękne
oczy przeszywały jej duszę. To między
innymi one powodowały, że było gotowe wiele wybaczyć. Wtedy też przypomniała
sobie kłótnię na lotnisko, kiedy wybierali się do Trójkąta Bermudzkiego. Wtedy
to podczas akcji dywersyjnej powiedział jej, że zakochał się w niej podczas
pierwszego spotkania.
- Co połączył wspólny los i
niebezpieczeństwa oraz wielka szczera miłość udowodniona pocałunkiem prawdziwej
miłości, niech nikt nie rozdziela. To najsilniejsza z magii. Miłość taka, jak
wasza może wszystko pokonać...
Para młoda spojrzała sobie
głęboko w oczy.
- O czym przekonaliście po
rzuceniu czaru przez Prospero. Pocałunek powołał, że pani odzyskała pamięć,
jeśli nawet chwilowo. Nie zapominajcie o tym.
- Na mocy nadanej mi przez stan
Oregon i Bibliotekę ogłaszam was mężem i żoną.
Zwrócił się do Flynna
- Bibliotekarzu możesz pocałować
pannę młodą.
Carsen objął małżonkę w pasie,
przyciągnął do siebie i przechylił się do podłogi. Na jej miękkich ustach
złożył namiętny pocałunek. Wszyscy zaczęli bić brawo, a Excalibur latał wokół
pary. Nowożeńcy oderwali się od siebie po kilku minutach. Flynn przyciągnął Eve
do siebie i objął w pasie. Przytulali się do siebie, spoglądając na
zebranych. Jenkins uśmiechnął się od
ucha do uch. Rzadko okazywał emocje, ale tego dnia nie mógł się powstrzymać.
Chyba, że został wyprowadzony z równowagi.
- Przed wami Eve i Flynn Carsen
Oklaski stały się jeszcze
głośniejsze. Światła zamrugały. Jones
zwrócił się do pana młodego.
- Biblioteka daje znak, że też
się cieszy.
Świeżo upieczony mąż roześmiał
się i podniósł wysoko głowę.
- Dziękuję przyjacielu.
Towarzysze wyciągnęli woreczki i
obsypali małżonków.
- Teraz podpiszecie dokumenty.
Jones i Stone zniknęli, aby
powrócić z niewielkim stolikiem, który postawili przed rycerzem. Młodzi
zbliżyli się i złożyli swoje podpisy, a zaraz po nich drużbowie. Jacob zwrócił
się do nich
- No to czas na zabawę.
Państwo Carsen spojrzeli na
siebie z zaskoczeniem.
- A co? - zapytał Ezekiel. -
Myśleliście, że zostawimy was bez przyjęcia?
Zabrali ich do jednej z sal,
gdzie stał jeden okrągły stół z białym obrusem i czerwonymi różami i
wstążeczkami. Tak samo były przyozdobione krzesła i ściany. Pod jedną ze ścian
stał kuchenny wózek z dwupiętrowym, brązowym tortem. Na nim dostrzegli smoki,
artefakty, członków zespołów, a na górze stali oni. Byli ubrani w stroje
ślubne. Po drugiej stronie stał stół z zimnymi przekąskami. W kubełku chłodził się szampan.
Byli zachwyceni i wdzięczni im
za niespodziankę. Przyjaciele przygotowali nawet miejsce do tańca. Nie zabrakło
gramofonu. Usiedli razem, a Jones otworzył
butelkę i zalał bąbelków i zniósł toast. Bawili się razem przez kilka
godzin. Potem polecieli na Bahamy, gdzie
spędzili tylko trzy dni. Mężczyzna nie
potrafił wytrzymać i podczas małej wycieczki wpakowali się w kłopoty. Zdobyli
też artefakt.
Otrząsnęła
się ze wspomnień. Mąż nadal ją czule obejmował, a reszta nadal przeglądała
księgę o bogach nordyckich.
Hej :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie większość tekstu to retrospekcja. Nie jest ona zła, ale też niewiele wnosi do głównego wątku zaczętej opowieści. Mam wrażenie, że jest taką zapchaj dziurą.
Miejscami brakuje przecinków. Jak wspomniałam wczoraj, warto by było popracować nad zdaniami i pisać je dłuższe, bardziej złożone - może wtedy za nimi dostrzegę jakieś uczucia.
Pozdrawiam.