niedziela, 7 grudnia 2014

Poszukiwania

Gdy Beckett znalazła się w samochodzie, postanowiła sprawdzić motel, gdzie kiedyś mieszkał Tayson. Właściciel motelu wpuścił ją bez problemu. Ale nic tam nie znalazła. Powróciła do swojego mieszkania.  W tym samym czasie Alexis rozmawiała z Marthą. 
                -... Cieszyłam się, kiedy tata oświadczył się Kate. Wreszcie znalazł  tą jedyną, która go kochała.
                -Tak. To dobra kobieta i umiała go okiełzać.
                -Pamiętasz jak pojechał do Waszyngtonu, ponieważ nie mógł doczekać się Kate?
                -A po powrocie zjawili się agenci i zabrali go?
                - Tak- odparła dziewczyna. - Jak zwykle podążając za sensacją, wpakował się w kłopoty.
                -A nie chcąc nas martwić, nie powiedział nam, że  umiera.  Nie rozumieliśmy jego zachowania.
                -Na szczęście Kate zdobyła antidotum.
                -Dzięki temu zdobyła dla taty jeszcze trochę czasu. Jeszcze trochę pobył z nami...
                Alexis rozpłakała się. Jej ojciec wiele razy narażał się dla pracy z policją, ale zawsze  wychodził obronną ręką. Tylko, że  nie szukając kłopotów stracił życie, jadąc na własny ślub. Tęskniła za ojcem. Ciszyła się z każdej chwili spędzonej z tatą. Zerwała się i pobiegła do swojego pokoju. Czuła się jak mała dziewczynka, ale tym razem tatuś nie przyjdzie pocieszyć.
                 Po mimo wszystko był najwspanialszym ojcem.  Zawsze mogła na nim polegać.  Wyprowadziła się z domu, ale często wpadała. Chyba że po kłótni z Pi.  Ale wystarczyło słowo i zjawiał się, aby  chronić swoje dziecko. Gdy powróciła  do domu, tata cieszył się z tego. A teraz go zabrakło. W mieszkaniu było dziwnie cicho. Nikt w gabinecie nie stukał w klawiaturę, albo nie oglądał  wiadomości. Nikt  nie przechadzał się w szlafroku, czekając na telefon z posterunku.
                Beckett od śmierci ukochanego ani razu nie zjawiła się w jego mieszkaniu.  Zbyt wiele tam się zdarzyło. Teraz wiedziała, że może jeszcze się wydarzyć. Nie mogła czekać tych paru dni. Przecież Castle'owi może  grozić niebezpieczeństwo. Przeszukiwała w sieci strony klinik chirurgii plastycznej. Szukała wspólniczki Taysona. Chciała go namierzyć przez Kelly Nieman, która stworzyła sobowtóra Lanie i Javiera.
 Po dwóch godzinach poszukiwań, nie wiedziała co dalej. Spojrzała na okno.  Po śmierci mamy nie mogła uwierzyć, że jej nie  ma. Ale nie czuła, że żyje. Wiedziała, co mówi jej serce i postanowiła go posłuchać. Tylko nie wiedziała, co robić. Miała związane ręce. Całą noc spędziła, przeglądając ogłoszenia w internecie, które dotyczyły sobowtórów. 
                Rankiem pojechała do kawiarni, z której Castle przywoził jej kawę. po dziecięciu minutach wyszła z kubkiem ulubionego napoju.  Jak ona kochała tego idiotę, dziecko w ciele dorosłego, zadufanego w sobie pisarza. Ale pod tym wszystkim krył się wrażliwy i  czuły mężczyzna, który oddałby życie za najbliższych. Gdzieś w tej dżungli czekał na ratunek, a nikt nie chciał ruszyć z pomocą. Spojrzała w niebo i roniąc łzę powiedziała.
                -Trzymaj się kochanie.  Idę po ciebie.
                Wsiadła do samochodu i objechała wszystkie noclegownie i miejsca, gdzie przesiadują bezdomni. Nagle dotarło do niej, iż Tayson mógł zmienić wygląd przy pomocy doktor Nieman. W takim razie listy gończe nic nie dadzą. Nikt go nie ścigał. Choć przez to mógł czuć się pewnie i nie zmienić wyglądu.  Zbyt pewnym siebie  przestępcom osuwa się grunt spod nóg. Liczyła na jego błąd. Powróciła do siebie i powróciła do akt sprawy.
                Na 12 posterunku, późnym wieczorem rozmawiali chłopcy.
                -Martwi mnie zachowanie Beckett- powiedział Javier.
                -Kto by parę lat temu przypuszczał, że będzie tak rozpaczała po śmierci Castle'a?... Mnie też go brakuje.
                -I mnie... Od dziś nie dajemy Beckett żadnych akt i nie udzielamy informacji. Szukając mordercy matki o mało nie zginęła.
                Oboje spojrzeli na biurko Kate.
                -Dziwnie tu cicho- odparł Kevin.
                Ja. Castle'a nie rzuca swoich teorii, a Beckett nie denerwuje się na niego. Wszystko się zmieniło. Jak  myślisz, kto zabił Castle'a?
                -Może nasz dobry znajomy, senator Wiliam Bracken mści się z więzienia .
                -Ale on wie do czego jest zdolna Beckett i tym razem nie ryzykowałby- stwierdził Kubańczyk.   - Wie, że nie odpuściłaby mu odebrania kolejnej, ważnej osoby. Zrobiłaby wszystko, aby się zemścić. Nie ryzykowałby.
                -Masz rację. Więc kto?
                -Nie wiem.
                -A panowie jeszcze tutaj?
                Do ich biurek podeszła Victoria.
                -Idźcie do domu. Musicie odpocząć.
                Kobieta ruszyła w stronę windy. Po chwili odwróciła się.
                -Jutro chcę poznać wyniki waszego śledztwa w sprawie pana Castle'a.
                Detektywów zamurowało. Dopiero gdy Gates zniknęła w windzie, Esposito wyrwało się.
                -Cholera. Skąd ona wie?
                -Za bardzo się z tym nie kryjemy.
                -Albo zbyt dobrze nas zna. Tylko, że nic nie wiemy. Wiemy, że Castle został zepchnięty z drogi. Lakier pochodzi ze skradzionego auta.
                Walną pięścią w biurko. Powiedział ze wściekłością.
                -Morderca Castle'a chodzi po wolności, a my nic nie możemy zrobić.
                -Dorwiemy go. Czekaj, pamiętasz sprawę zabójstwa hakera, który nie miał dostępu do komputera. Może tu tkwi powiązanie?
                -Sprawdzę. A ty jedź do domu. Żona i córka czekają na ciebie.
                -Zostanę z tobą Javie.
                -Jedź. Dam sobie radę.  A ty masz rodzinę. Jak widzisz, nie wolno marnować czasu, ponieważ nie wiadomo ile go nam zostało.
Ryan zebrał się i ruszył ku windzie. Nagle odwrócił się i spojrzał na przyjaciela..
                -Nie warto czekać na krok drugiej osoby, ponieważ później może być za późno.
                Odwrócił się i wsiadł do windy.  Kubańczyk wyciągnął notes i analizował swoje zapiski. Po paru minutach na piętrze rozległ się dzwonek i stukot damskich pantofli. Po chwili stanęła przy biurku mężczyzny.
                -Javier?
                -Tak?
                Esposito podniósł głowę znad akt. Zobaczył nad sobą Lanie.
                -Jadę do Kate. Martwię się o nią. Nie powinna być sama.
                -Masz rację, ale wiesz jaka bywa. Małe szanse, że cię wpuściła.
                -Muszę spróbować.
                Nie zmieniła zdania. Pół godziny później stała pod drzwiami przyjaciółki. Dzwoniła, ale nikt nie otwierał. Następnie waliła z pięści, ale też bez rezultatu. Z jednego z mieszkań wychyliła się starsza kobieta.
                -Ona pani nie otworzy. Ostatnio stała się nieprzyjemna. Bez przerwy chodzi po mieszkaniu.
                 Kobieta powróciła do mieszkania. Nie wyglądała na wścibska sąsiadkę, raczej jak ktoś, kto  martwi się.  Dalej dobijała się do mieszkania policjantki.
                -Wiem, że tam jesteś Kate... Otwórz, bo zadzwonię do chłopaków.
                Beckett siedziała nadal przy laptopie. i czytała artykuły  o przestępstwach sprzed kilku tygodni, ale nigdzie nie znalazła śladu udziału Taysona. Ignorowała  dobijanie się przyjaciółki, ale gdy ta zagroziła wezwaniem posiłków otworzyła drzwi.  Parish wpada do środka i zaczęła krzyczeć.
-Od wczoraj nie odbierasz telefonów. Martwimy się o ciebie. Wygłaszasz, ze Castle żyje i przestajesz dawać znaki życia. Co chcesz w ten sposób osiągnąć?
                -Nie mogę liczyć  na was, to muszę sama go odnaleźć.
                -Castle nie żyje.
                -Żyje i odnajdę go.
                -Kate- głos Lanie złagodniał.- Wiem, że bardzo g kochasz, ale musisz pozwolić mu odejść. Nie możesz żyć przeszłością. Nie musisz o nim zapominać, tylko nauczyć się żyć bez niego.
                -Mam go zostawić w łapach Taysona? Nigdy.
                -Może i Tayson stoi za zabójstwem  Castle'a, ale to nie oznacza iż...
                -Daj spokój.  Nie warto czekać, aż wszystko się ułoży, albo przestaniemy się  bać. Szczęście trzeba chwytać, kiedy się zjawi. My za długo zwlekaliśmy, nie to ja za długo zwlekałam. Nie popełnij mojego błędu Lanie. Nie mogę go stracić. Dopiero co odkrywamy swoje szczęście. Jesteśmy najszczęśliwsi, gdy mamy siebie u boku.
                Na kilka minut zapadło milczenie. Pani patolog zbliżyła się do przyjaciółki. Ta nagle wybuchła.
                -Wynoś się.
                Parish spojrzała na policjantkę współczująco.
                -Nie zrób głupstwa Kate. I pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
                -Wynoś się.
                Lekarka wyszła i pojechała na posterunek. Esposito nadal był w pracy. Gdy detektyw zobaczył kobietę, spytał.
                -No i co?
                -Kiepsko.  Ma pewne podejrzenia.
                -Tak?
                -Podejrzewa Jerry'ego Taysona.
                -Tayson nie żyje.
                -Ale to  do Taysona pasuje. Pewnie to on kazał Kelly ukraść akta i posłużyć się naszymi sobowtórami. Kto inny by się do tego posunął.
                -Nie wiem Lanie.
                -Ale się dowiemy.
                Patrzyła na kubańczyka. Nagle pomyślała o Kate i jej słowach, zanim opuściła jej mieszkanie. "Nie warto czekać, aż wszystko się ułoży, albo przestaniemy się  bać. Szczęście trzeba chwytać, kiedy się zjawi. My za długo zwlekaliśmy, nie to ja za długo zwlekałam. Nie popełnij mojego błędu Lanie." Spojrzała na Esposita i powiedziała.
                -Życie jest zbyt krótkie, aby nie ryzykować. Patrz, co się stało z naszymi przyjaciółmi. Zwlekali ze swoim szczęściem i co się stało? Przez to chcę ci powiedzieć coś ważnego. Kocham się Javi.
                -A ja ciebie Lanie.  I chcę spędzić z tobą resztę życia.
                Pocałowali się namiętnie. Zabrali swoje rzeczy i pojechali do  mieszkania Parish. Przegadali całą noc. Wyznali sobie skrywane pragnienia, opowiadali co czuli, gdy się rozstali. Nie zapominali o tych, co nie mogą być szczęśliwi.
                Beckett wróciła do pracy, nie nadała się wysłać na urlop zdrowotny. Chłopcy cały czas mieli ją na oku. Nie wspominała więcej, że Castle żyje. Starała się normalnie funkcjonować, ale w każdej wolnej chwili szukała Ricka. 
                Minęły trzy miesiące. Alexis wróciła n studia, nadal dużo czasu spędzała w mieszkaniu z babcią. Martha zostawiła szkołę aktorską nauczycielkom, a sama zaszyła się w apartamencie. Kate nie zrobiła  żadnego postępu w swoim  śledztwie. Nadal nie miała żadnego śladu.  Nadzieja, że jej narzeczony żyje, dawała sił, aby wykonywać codzienne obowiązki. Frustrował ja brak śladów po Taysonie. Chciała  dopaść drania i odbić zakładnika.
                Pewnego wieczory wyciągnęła Alexis i Marthę.  Poszły do kluby w stylu lat siedemdziesiątych. Usiadły w kącie i patrzyły na parkiet. Nagle aktorka zwróciła się do niedoszłej synowej.
                - Pamiętam jak urządzaliśmy na posterunku przedstawienie. Miałaś wtedy kłopoty przez Ricka, kochanie.
                -Bez przesady. Pozwoliłam tylko przerobić komisariat na lata siedemdziesiąte i Gates się zezłościła. Ale nadal pracuję.
                -A co tam w pracy?
                -Normalnie.
                Głos policjantce się załamał.  Urwały rozmowę, dla nich nadal ciężko było mówić o najbliżej osobie, której już nie ma. Posiedziały dwie godziny i pojechały do Old Haund, aby się upić. Koło północy rozstały się.
                Beckett po powrocie do mieszkania znowu powróciła do analizowania wszystkich dowodów.  Zasnęła przy stole.  Jej piękna główka opadła na akta. Obudziła się o ósmej rano. Zaspała. Szybko zerwała się, wzięła zimny prysznic, ubrała się i pojechała na posterunek. Przez to wszystko zapomniała pierścionka matki i swojego zaręczynowego. Wpadła zdyszana na dwunasty i wjechała  na swoje piętro, a potem podeszła do swojego biurka. Chłopcy na nią spojrzeli. Nigdy się nie spóźniała, chyba że miała kłopoty. Z gabinetu wyjrzała Gates i odezwała się srogim tonem.
                -Spóźniła się pani, detektyw Beckett.
                -Przepraszam, sir, to więcej się nie powtórzy.

                Kapitan zniknęła, a Kate zabrała się do swojej pracy. W porze lunchu zjawił się kurier i przyniósł list dla Beckett. Policjantka odebrała przesyłkę i rozdarła kopertę.

2 komentarze:

  1. Właśnie sprawdziłam - 12 grudnia blog kończy rok!!! Brawo!

    Przepraszam, że to robię, ale zdarzają się literówki i to dość poważne:
    * "Gdy Beckett znalazła się w samochodzie [,]postanowiła sprawdzić motel, gdzie kiedyś był mieszkał [był albo mieszkał; trzeba się zdecydować] Tayson. Właściciel motelu wpuścił ją bez problemu. Ale nic tam nie znalazła [.] Powróciła do swojego mieszkania.
    * "Jej ojciec wiele razy narażał się dla pracy z policją, ale zawsze wychodził ogromną ręką. " - raczej "wychodził obronną ręką"
    * " Całą noc spędziła [,] przeglądając ogłoszenia w internecie, które dotyczyły sobowtórów. "
    * ""Chodź przez to mógł czuć się pewnie i nie zmienić wyglądu. " - "choć"
    * Kubańczyk
    * "Kubańczyk wyciągną notes i analizował swoje zapiski" - wyciągnąŁ
    * "Szczęście trzeba chwytać [,] kiedy się zjawi. "
    * "Gdy detektyw zobaczył kobietę [,] spytał."
    * "Nadzieja, że jej narzeczony żyje [,] dawała sił, aby wykonywać codzienne obowiązki."
    * " - Przepraszam [,] sir, to więcej się nie powtórzy."
    Po dywizach (tj.w Twoim przypadku myślnikach) robi się pauzę poprzez spacje.

    Ciekawa długość. Biedna Kate, wciąż szuka Ricka, a życie nie ułatwia jej sprawy, brak dowodów nie pozwala ruszyć ze śledztwem do przodu. Także najbliżsi przyjaciele nie wierzą w jej teorię, jakoby Castle żył, to straszne.
    Lanie i Javier razem - przynajmniej im się układa.

    Jestem ciekawa, co to za list dostała Beckett.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Cleo za uwagi Jeśli chodzi o list, to podpowiem, że spowoduje załamanie Kate. Sprubój zgadnąć co tam znajdzie.

      Usuń