piątek, 28 października 2016

Studia i ja

Studiuję dziennikarstwo. Jeden z moich wykładowców zlecił nam prowadzenie bloga.  Nie chcę zakładać następnego więc wykorzystam tego. Do nowego roku, albo do pięciu postów będę tworzyła cykl wywodu na temat, jak zaczęła się moja przygoda z pisaniem opowiadań. Pokażę wam, dlaczego  zaczęłam pisać, a potem umieszczą je w internecie. Rozważałam różne tematy. Nie wiedziałam, o czym ma to być. Po zastanowieniu wybrałam swoją historię.  Cykl nosi tytuł " Moje wyznanie" . Na początku będzie nazwa przewodnia posta, a potem "[...] i ja". Mam nadzieję, że dobrze zostanie to przyjęte. 
                                          
źródło: www.tapeciarnia.pl/250540_ksiazka_czerwona_roza_wazon_gesie_pioro

czwartek, 27 października 2016

Zdrada (serial Chuck) cz. III

Któregoś dnia Chuck przyprowadził Amandę do mieszkania siostry. Ellie zadzwoniła do niego, aby zajął się Clarą.  Byli wtedy razem i od razu pojechali. Kiedy weszli do budynku, wyskoczyła na nich zdenerwowana  lekarka.
                - Chuck? Clara śpi, a ja muszę spieszyć się do szpitala. Był wypadek. Devon już pojechał, a do mamy nie mogę się dodzwonić. W lodówce masz mleko...
                Spostrzegła towarzyszkę mężczyzny. Była uradowana, widząc go z nową towarzyszką. Miała nadzieję, że otrząsnął się po Sarah. Wyciągnęła w jej kierunku rękę.
                - Oh. Ellie, siostra Chucka.
                Miller uścisnęła ją.
                - Amanda.
                Eleonor uśmiechnęła się.
                - Przykro mi, że przerwałam wam randkę, ale muszę wyjść.
                Rzuciła bratu spojrzenie, pytające, dlaczego nie powiedział jej o swojej nowej dziewczynie. Musiała wychodzić, ale postanowiła później z nim porozmawiać. W pośpiechu opuściła mieszkanie, łapiąc klucze od samochodu. Amanda nachyliła się nad kołyską.
                - Hej...
                - Clara - przerwał jej chłopak i pokazał, iż ktoś może ich podsłuchiwać.  Kiwnęła głową na znak zrozumienia.
                - Jest śliczna.
                Dziecko przebudziło się i rozpłakało. Wzięła dziecko na ręce i zaczęła ją kołysać, śpiewając kołysankę.  Mała uspokoiła się i znowu zapadła w sen.
                Patrzył na nią z miłością i uwielbieniem. Znowu zaczęła mu się marzyć ich dzieci. Wyglądała słodko z maleństwem w ramionach. To nie była Sarah Walker początki ich znajomości, agentka, mogąca z łatwością zabić i kłamać. Przed nim stała czuła i delikatna kobieta. Musiał zrobić, aby z nią być. W jego głowie zrodził się plan, aby zostać z kobietą swoich marzeń.                
                Sarah była przerażona, ale też się jej podobało.  Zastanawiała się, czy Chuck nadal chciałby być ojcem. Spojrzała na niego i nie musiała pytać. Wszystko mogła wyczytać z jego twarzy. Za to go kochała. Za jego niezdarność, nie lubienie zabijania, wiarę w ludzi, prostolinijność, oddanie przyjaciołom i rodzinie.           
                Wiedziała, że rok temu wystarczyłoby jedno jego słowo i odeszłaby z CIA.  Później została uznana za zdrajcę i nie mogła być przy nim. Najlepszy zabójca NSA John Casey ją ścigał. Zdawała sobie sprawę, iż wystarczy wiadomość, gdzie jest i ruszyłby za nią. Drgnęła. Pracowała z nim i zdawała sobie sprawę, jak dobry jest. Obawiała się spotkania z nim. Albo ona zginie, albo będzie musiała go zabić. Charles zobaczył zmianę jej nastroju.
                - Stało się coś?
                Otrząsnęła się z ponurych myśli.
                - Nie. Myślę o przyszłości.
                Podszedł do niej od tyłu i przytulił się. Czuł jej ciało, co go uspokoiło. Pomyślał, że wszystko może być dobrze. Widział ich, jako szczęśliwą rodzinę. Godziny mijały szybko. Karmili, usypiali i bawili się z małą.  Czuli się swobodnie, tylko uważali, aby nie używać jej prawdziwego imienia.
                Państwo Woodcomb wrócili koło drugiej w nocy.  Amanda pożegnała się z nimi i chciała wyjść. Nie chcieli jej puścić samej o tak późnej         porze. Uznali, że powinna zostać na noc. Chuck zabrał dziewczynę do swojego pokoju i dał jedną ze swoich koszulek. Kiedy wróciła z łazienki, owinięta w prześcieradło, odebrało mu dech.
                Dawno nie widział Sarah w pełnej okazałości. Ta zrzuciła opasający ją materiał. Przełknął ślinę. Oboje byli podnieceni. Chuck przejął inicjatywę. Podszedł do ukochanej i poprowadził ją do łóżka. Posadził ją na jego brzegu i zaczął całować Amandę po całym ciele.
                Jęczała z podniecenia i wiła się pod dotykiem "narzeczonego". Opadła na pościel i rozkoszowała się chwilą przyjemności. Nie mogła się doczekać, kiedy Chuck wejdzie w nią. Ten               świetnie się bawił, składając pocałunki coraz niżej. Miała dość czekania.
                Odepchnęła od siebie kochanka, aby szybko wstać i przewrócić go na łóżko i sprawnie rozebrać z delikatnością i czułością. Następnie usiadła na nim okrakiem i zaczęła go ujeżdżać. Doszli niemal jednocześnie. Opadła wyczerpana na poduszkę. Wtulili się w siebie. Byli sobie wierni przez ten cały czas, co spotęgowało doznania. Szybko zasnęli po igraszkach.
                Półtora miesiąca później Sarah obudziło złe samopoczucie i mdłości. Było tak codziennie.  Prawie nic nie mogła zjeść. Po pewnym czasie wybrała się do lekarza. Z gabinetu wyszła blada jak śnieg i cała się trzęsła. Nie wiedziała, co dalej zrobić. Była przerażona.  Wszystko działo się tak szybko. Została uznana za zdrajczynię, bała się, że Chuck uwierzy w jej winę, próby skontaktowania się z nim, spotkania i randki.
                Usiadła na ławeczce przed budynkiem i rozpłakała się. Nie czuła się na to gotowa. Na dziecko, które będzie potrzebowało poświęcenia. Obawiała się, że nie będzie dobrą matką, albo zostanie z nim rozdzielona. Nie zwracała uwagi na otoczenie. Zły spływały po jej policzkach. Słońce padało na nią i je szybko suszyły.
                Nagle zerwała się i postanowiła powiedzieć ukochanemu o maleństwie.  Ogarnęła ją miłość do jeszcze nienarodzonego pędraka. Uśmiechnęła się.  Pojechała do mieszkania Ellie. Charles był w pracy, a młoda matka usypiała Clarę. Wróciła wieczorem i poprosiła Bartowskiego o rozmowę. Od razu zauważył, że jest zdenerwowana., więc przeszli do jego pokoju, aby spokojnie porozmawiać.  Jej nastrój udzielał  się jemu.
                - Co się dzieje?
                - Będziemy mieli dziecko.
                Mężczyzna stanął jak kamienny posąg. Na jego twarzy zaczął się szerzyć się charakterystyczny dla niego sposób i głupkowaty uśmiech. Nie mógł uwierzyć.
                - Naprawdę?
                Kiwnęła głową. Był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Złapał kobietę w swoje ramiona i przytulił ją najmocniej, jak tylko mógł. Nagle w jej oczach dostrzegł odrobinę strachu.
                - Co się stało?
                - Nie miałam prawdziwej rodziny. Boję się, że będę złą matką.
                Dawna Sarah Walker nie zdobyłby się na wypowiedzenie swoich obaw. Zmieniła się dzięki Chuckowi Bartowskiemu. Była bardziej narażona na atak i posiadała słabość, ale była szczęśliwa.  Charles podszedł i pocieszająco przytulił ją.
                - Będziesz cudowną matką. Nie będzie lepszej. A jak ci pomogę...
                Całej rozmowie przysłuchiwał się Casey korzystając z podsłuchów umieszczonych  w całym mieszkaniu, gdzie przebywał cel obserwacji. Cieszyła go reakcja Charlesa na wiadomość. dziewczyny. Sam żałował, że nie widział dorastania córki.  Miał nadzieję, że Amanda wyleczy go z nieszczęśliwej miłości.
                 Następnego dnia przyszli rodzice powiadomili rodzinę mężczyzny. Elizabeth i Mary obawiali się o Chucka.  Zdawały sobie sprawę, że nie wyrzucił  byłej narzeczonej z serca i tylko skrzywdzi nową wybrankę. Wolałyby uchronić ich przed popełnieniem błędu.  Z drugiej strony bały się odezwać, aby nie odcięli.
                Amanda i Charles  postanowili się pobrać przed narodzinami  pociechy.  Data została wyznaczona od razu. Mieli dwa miesiące na przygotowanie.  Eleonor próbowała przekonać ich, aby zaczekali ze ślubem. Bała się, że zmarnuje sobie życie u boku niewłaściwej kobiety.
                               Chuck Bartowski alias Charles Carmichael opuścił szeregi CIA. Zabrał się do pracy i napisał program usprawniający działanie sieci. Wysłał go do wielu firm i to nie tylko w kraju z ofertą kupna. Liczył na szynką odpowiedź, ale nikt nie odezwał się. To zniechęciło go do dalszej pracy.
                Nadszedł wielki dzień.  Narzeczeni postanowili razem świętować ostatnią noc wolności.  Całą spędzili w służbowym samochodzie mężczyzny i na wspominkach wspólnych misji.  Chuck wiedział, że nie mają żadnych podsłuchów. Uważnie sprawdził cały pojazd. Mogli przestać udawać  i być sobą. Jeździli po mieście.  Cieszyli się swoją obecnością i maleństwem.
                Bartowski dostał telefon. Brytyjska firma była zainteresowana współpracą z nim. Oferowali wysoką pensję i duży dom ma angielskiej wsi. Uznał to za zrządzenie losu. W USA nie mógł żyć spokojnie z ukochaną.  Szybko wpadł na genialny pomysł. Obiecał zastanowić się nad propozycją.  Z podekscytowaniem wyjaśnił wszystko Sarze.
                Chciał przenieść się do Anglii, aby wieść wspólne i szczęśliwe życie.  To mogła być dla nich jedyna szansa, aby nie obawiać, że ktoś skrzywdzi jego królową i uwolnić od CIA.  Kiedy przedstawił pomysł Amandzie, zaprotestowała. Nie chciała, aby przez nią tracił kontakt z rodziną i przyjaciółmi. 
                Wolałaby sama opuścić kraj, aby go chronić.  Wiedziała, że jest emocjonalnie związany z najbliższymi i źle zniesie rozłąkę. Ten naciskał, tłumacząc, że bez niej będzie tylko maszyną. Czuł potrzebę bycia blisko maleństwa i jego matki.  Nad ranem wrócili do siebie, aby przygotować się do ceremonii.
                Amanda Miler dla relaksu wzięła krótki i gorący prysznic. Zasiadła przed toaletką w samym szlafroku i nałożyła delikatny makijaż. Serce biło jej mocniej. Była zestresowana, ale starała się nad tym panować.  Uczesała swoje brązowe włosy w kok.  Przeglądała się w lustrze. Dotknęła jednego z kosmyków. Brakowało jej blond włosów.
                Chciała przez chwilę przytaknąć mężczyźnie i wyjechać za granicę, aby znowu być sobą. Kobietą, w której zakochał się ciapowaty technik z Buy More. Źle się czuła w obcej skórze. Nie raz zmieniała tożsamość, ale to było coś innego. Dla bliskich ukochanego była zupełnie obca. Wszyscy z niepewnością na nią spoglądali. Byli nieufni. Rozumiała to.
                 Ich "mały chłopiec" został skrzywdzony. Czuła się dziwnie, słuchając szeptów wokół i wiedząc, że rozmawiając o niej i to niepochlebnie. Do tego nie potrafiła ich przekonać do siebie. Brakowało jej życzliwości i przyjaznego nastawienia Eleonor. 
                Łzy zaczęły zbierać się pod jej powiekami. Starała się zapanować nad nimi. Nie tak wyobrażała sobie swój ślub. Jako mała dziewczynka wyobrażała sobie ten dzień. Wokół niej szczęśliwi bliscy. Rodzice byli przy niej. Wszystko było nie tak. 
                Spojrzała na zdjęcie narzeczonego przyklejone u góry po lewej stronie lustra i rozpromieniła się. Wszystko przestało mieć znaczenie, tylko on. Kochała go i  chciała spędzić z nim resztę życia i tylko to się liczyło. Postanowiła być szczęśliwa.
                Wpięła we włosy delikatny welon sięgający do ramion.  Dopiero wtedy włożyła delikatną suknię na koronkowych ramiączkach, które opierały się na barkach i dekoltem w literę V.  Była delikatna, zwiewna i elegancka,  wykonana z organzy. W linii tali rozszerzała się ku dołowi. Pogładziła materiał. Wyglądała lekko i zwiewnie, a do tego elegancko.
                Była zdenerwowana. Przespacerowała się po pokoju. Miały spełnić sie jej skryte marzenia, które dopuściła do głosu po poznaniu narzeczonego. Pogładziła się po zaokrąglonym brzuszku. Kochała maleństwo i nie mogła się doczekać wzięcia go w ramiona. Uśmiechnęła się  do swoich myśli. Była gotowa na nowy etap swojego życia. Żałowała tylko, że nie było nikogo z jej bliskich. Brak gości ze swojej strony wyjaśniła śmiercią rodziców i kłótnią o spadek z rodzeństwem.
                Przyszła Ellie, jej druhna, która za nią nie przepadała. Rozumiała ją. Jej szwagierka obawiała się, że ciąża była powodem ślubu, a oni się nie kochają. Gdyby tylko znała prawdę, rzuciłaby się na nią i pewnie zabiła w napadzie szału i w obronie brata. Lekarka pomogła poprawić jej suknię i ruszyły do kościoła.   
                Na Chucka czekał Morgan, który był wściekły za niestawienie się na kawalerskim. Przypomniał mu imprezę Devona i jakie miał z tego powodu kłopoty.  Zjedli razem śniadanie. Ostatni raz jako kawalerowie. Składało się z płatków i naleśników. Śmiali się przy wspominaniu czasu, który razem spędzili. Nagle wszedł Casey. Nawet nie zapukał. Był sztywny, tak jak zawsze. Zwrócił się do pana młodego.
                - Dom i kościół są obstawione. Walker nie przeciśnie się.
                To zaskoczyło Chucka. Nie wiedział, co planuje przyjaciel.
                - Po co to?
                John srogo spojrzał na niego.
                - Żenisz się z inną, a to miał być wasz dzień. To chyba oczywiste, że będzie chciała cię dzisiaj dopaść.
                - Ale..
                - Bez dyskusji.
                Kiedy Bartowski ubierał się, uśmiechając pod nosem. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że Sarah przybędzie na ceremonię jako panna młoda. Miał nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Kiedy wyszedł z sypialni, zobaczył, jak chłopaki wkładali słuchawki do uszu. Byli drużbami, a przy okazji mieli zamiar go strzec. Cieszył się, że na razie ma ich po swojej stronie.
                Uroczystość w kościele była wzruszająca. Młodzi patrzyli sobie głęboko w oczy i przysięgali sobie miłość aż do śmierci. Chuck nie mógł oderwać wzroku od swojej żony, a ona od niego. Ellie, Mary i Morganowi zaczęły spływać łzy. Jedynie Casey był niewzruszony.
                Goście świetnie bawili się na przyjęciu weselnym państwa Bartowski na placu przed jego mieszkaniem.  Młodzi zatańczyli kilka tańców, a resztę wieczoru przesiedzieli w gronie najbliższych. Kiedy znaleźli się w sypialni mężczyzna zwrócił się do żony. Chciał przekazać jej podjętą decyzję. Dla ich dobra, chociaż obawiał się jej reakcji.
                -Chcę wyjechać z tobą jak najdalej stąd i żyć normalnie. Wiem, że nie zabijesz mnie.
                - A twoja siostra? Matka? Morgan i Casey?
                Kochał rodzinę i przyjaciół, ale to ona była jego światem. Jego serce biło dla Sarah Walker Bartowski. Wiedział, że niezależnie co się zdarzy, nie będzie żałował. Spojrzał jej głęboko w oczy.
                - Chcę być z tobą. Tutaj będę się martwił o ciebie, że cię złapią i zamknął.
                - Albo zlikwidują...
                Dopiero po chwili dotarło do niej, co powiedziała. Szybko zreflektowała się, widząc przerażenie męża. Podeszła na przeciwko niego i położyła dłoń na jego policzku w czułym geście
                - To nic. Nic mi nie będzie.
                Przytuliła się do niego. Czuła jak Chuck drży na myśl, iż coś może się jej stać. Zaczęła zastanawiać się nad ucieczką. Inaczej nie mogła tego nazwać. Musiała zniknąć z pola widzenia CIA, aby uniknąć oskarżenia o zdradę. To nie do końca było to w jej stylu. Była rozdarta. Nic ją nie trzymało w Stanach, w przeciwności do jej małżonka.  Odsunęła się od niego i spojrzała głęboko w oczy i zobaczyła, że właśnie tego pragnie. To zaważyło na decyzji.
                - Jedziemy.
                Dopiero wtedy zdała sobie sprawę jaki sukces osiągnął mężczyzna.  Nachyliła się  i pocałowała go namiętnie. Kiedy oderwała się, spojrzała na niego figlarnie. Zbliżyła usta do ucha, aby wyszeptać uwodzicielsko. Pokiwała głową.            - Gratulacje.
                Chuck dał tył w krok. Zrobiło mu się gorąco, a do tego zmieszał się. Nie wiedział, o czym mówi.
                - Czego?
                Uśmiechnęła się do niego. Była rozbawiona. Jego zachowanie wcale ją nie dziwiło.
                - Przecież ktoś kupił twój program.
                Przytaknął.
                - To prawda.
                - I chce cię w zespole. Koniec z Buy More oraz koniec pewnego etapu w twoim życiu. Odniosłeś sukces.
                Szeroki uśmiech. Typowy dla niego i głupkowaty.  Postanowił iść w ślady żony. Teraz to on postanowił jej coś wyszeptać zalotnie.
                - Zgadzam się. Ale stało się coś cudowniejszego. Kobieta z moich snów jest moją żoną pani Bartowski.
                Czasem zastanawiał się, czy to nie sen. Taka cudowna kobieta wybrać sobie idiotę. Złapał ją za rękę i zaprowadził do łóżka, na którym ją posadził. Wieczór dał się Anandzie we znaki Zaczął masować jej spięty kark. Lubiła jak to robił. Szybko rozluźniła się. Miała spuchnięte kostki. Przyklęknął przy niej. Z namaszczeniem zdjął lewy, biały balerin z delikatną wstążeczką i zaczął masować jej stopę, a następnie obrzęknięte miejsce.
                Powtórzył to z prawą nogą. To pozwoliło się jej poczuć jak nowonarodzona i pełna sił. Maleństwo kopnęło. Lubiła to uczucie. Wstał  i usiadł obok żony. Położył rękę na jej zaokrąglonym brzuchu, a drugą objął.
                - Też nie możemy się ciebie doczekać kwiatuszku. Nawet nie wiesz, jaką przysługę nam oddałaś.
                Spojrzała na niego ze zdumieniem.
                - Dziewczynka? Skąd przyszło ci to do głowy.
                - Tak podejrzewam. 
                Pokręciła głową. Za to uwielbiała Chucka.  Zgadzała się z jego stwierdzeniem. Od kiedy zaczęli spotykać się na nowo, nie wiedzieli, jak zacząć się widywać bez podejrzeń. Jedna namiętna noc i mała istotka dały szansę na wspólne życie bez zbędnych pytań. Dla rodziny i przyjaciół  byli razem ze względu na dziecko.
                O dziwo Mary pochwalała według niej dojrzałą decyzję syna. Według niej miłość mogła przyjść z czasem, albo on nadal będzie kochał swoją byłą narzeczoną, ale nie okaże to swojej żonie. Nikt z nią się nie zgadzał. Nie zwracała na nich uwagi. Mała nadzieję, że  Chuck wreszcie będzie wolny.
                Świeżo poślubione małżeństwo wyjechało na tydzień nad morze. Spali do późna i chodzili na spacery brzegiem oceanu. Cieszyli się sobą. Wreszcie byli zupełnie sami.  Casey im odpuścił i trzymał się na odległość. Zero kamer, zero podsłuchu. Chuck zadzwonił do przedstawiciela brytyjskiej firmy i przyjął ich ofertę. Miał przybyć dopiero po narodzinach dziecka. Dostał ogromną sumę pieniędzy za swój program.
                Po powrocie postanowili powiadomić wszystkich o wyjeździe. Ellie była dumna z brata. Wreszcie miał pożegnać sklep i zająć się czymś na jego poziomie. To było to, co dla niego chciała. Z drugiej strony bała się czy tam będą szczęśliwi. Mary  ucieszyła się. Jak najdalej od CIA to będzie wiódł lepsze życie. Morgan bał się rozstania z przyjacielem. Miał przestać go widywać. Nie był jeszcze na to gotowy, ale  nie zatrzymywał go. Za to przypominał, że to on umówił go z Amandą.
                 John bał się ataku ze strony Walker rozwścieczonej na wiadomość o ślubie byłego narzeczonego. W Wielkiej Brytanii straci nad nim jakąkolwiek możliwość ochrony i musiał się z tym pogodzić. Charles był dorosły i dorosły. Póki nie szukał Sarah, mógł robić, co żywnie mu się podobało. To mu się nie podobało, ale miał związane ręce. Miał nadzieję, że to tej pory złapie kobietę i zagrożenie minie.

                Pewnego dnia otrzymał wiadomość o śmierci byłej współpracownicy. Od razu postanowił to sprawdzić. Siedemnaście godzin później znalazł się w Krakowie. gdzie została pochowana zdrajczyni i była dziewczyna Bartowskiego. Odnalazł jej mogiłę usypaną z ziemi i drewnianym krzyżem na niewielkim cmentarzu.

piątek, 21 października 2016

Polski Jane

Właśnie  oglądam Planetę Singli i tak patrzę na Macieja Sztura i widzę Patricka Jane'a. Gdyby kręcono polską wersję byłby świetny.  Sami zobaczcie.