środa, 25 maja 2016

Bruce Wayne w Azylu Arkham cz. II

Pozwolił sobie na szybkie uściśnięcie lokaja i został wpuszczony przez strażników na teren szpitala.  Na niego czekała oschła pielęgniarka.
                - Bruce Wayne?
                - Tak.
                - Proszę za  mną.
                Zaprowadziła go do dyrektora, który serdecznie przywitał przybyłego.
                - Witam panie Wayne. Szkoda, że spotykamy się w takich okolicznościach. Zapewnimy panu tutaj spokój oraz pomoc specjalistów.
                - Nie potrzebuję tego.
                Doktor pokiwał głową.
                - Wszyscy tak mówią.  Postaramy się dołożyć wszelkich starań, aby  pan nie miał kontaktu z naszymi najgorszymi pacjentami.
                - Dziękuję.
                Obaj byli spięci. Bruce uważnie przyglądał się twarzy rozmówcy. Odczytał z niej, że tak naprawdę dyrektor pogardza nim.
                - Muszę zabrać panu wszystkie rzeczy osobiste. To z troski o pańskie bezpieczeństwo. Otrzyma pan od nas ubranie.
                Pielęgniarka zabrała go z gabinetu i zaprowadziła do pomieszczenia, gdzie czekał pielęgniarz.  Poddał się wszystkim procedurą, związanym z przyjęciem. Po godzinie znalazł się w pokoju, gdzie stało tylko łóżko, krzesło i stół. Wiedział, że będzie ciężko. Siedział zamknięty i nie miał co robić. Na swoje szczęście w Japonii  nauczył się medytacji.
                Po pół godziny został zabrany do terapeutki,  doktor Melissy  Anderson. Kobieta pytała się go o różne rzeczy, ale uparcie milczał.  Chciała dowiedzieć się o jego rodzinie, przyjaciołach, pracy. Wiedząc więcej mogła odpowiednio do niego podejść i mu pomóc. Zauważyła u poprzednich pacjentów, że takie podejście jest skuteczne.
                Z ciekawością przyglądał się, jak Melissa próbuje ukryć irytację. Badał jej reakcję, na jego brak zainteresowania terapią. Wolał być obserwatorem, niż się wywnętrzać się. Coraz bardziej traciła siły do niego. Próbowała podejść go różnymi sposobami, ale bez skutku. Poddała się w porze obiadowej. Zanotowała, że pacjent nie jest skory do współpracy.
                Po posiłku odwiedził psychiatrę, doktora Williama Drew, który też próbował nakłonić go do zwierzeń. Pytał o skojarzenia z dzieciństwem, o jego lęki i myśli. Próbował użyć planszy z plamami. Nie dał się w to wciągnąć. Obserwował lekarza z kamienną minął. Dzięki zdobytym umiejętnością, oraz noszeniu maski.
                Psychiatra próbował, jak poprzedniczka stosując różne sztuczki, aby dotrzeć do pacjenta, aby ten tego nie spostrzegł. Bruce był ostrożny i czujny, ale nie mógł wzbudzić zbyt dużych podejrzeń. Nie chciał opowiadać o rodzicach i ich śmierci. Mimo upływu wielu tal, nie pogodził się ze stratą. Nie był gotowy na rozmowy z obcą osobą.
                 Na pytania o bohatera z dzieciństwa, pozwolił sobie na odpowiedź. Opowiedział o Szarym Duchu i z jakim zamiłowaniem oglądał serial o nim. Wspomniał o niecierpliwości z jaką czekał na kolejny odcinek. Jakie miał gadżety. Jedynie starał się nie opowiedzieć o współpracy z odtwórcą głównej roli. Zrobił to jako alter ego. Nadmienił, że gdy serial powrócił do łask, to zdobył autograf swojego idola.
                Ani na chwilę nie spuścił gardy. Po znalezieniu się w pokoju, zdał sobie sprawę, że pobyt nie będzie łatwy.  Chociaż był przyzwyczajony do ciągłej czujności. Tylko, że zdarzało mu się ją na chwilę stracić i rywal poznawał jego prawdziwą tożsamość. Wtedy nie mógł sobie na to pozwolić.  Ryzyko było zbyt duże.
                Pierwsza noc była ciężka. Od dawna nie spędzał jej tak spokojnie. Cieszył się, że  udało mu się upozorować wypadek Batmana. Mógł być spokojny o możliwość zauważenia braku nietoperza. Czekało go jeszcze wiele sesji. Zastanawiał się nad strategią. Musiał być przygotowany na różne sytuacje. Nie mógł dać się zaskoczyć.
                Minął tydzień, a pracownicy Azylu Arkham nic nie wyciągnęli z Wayne'a. Jeśli coś mówił, to  trywialne rzeczy, lub  opisywał trywialne sytuacje. Prowadził swoistą grę z personelem.  Do tego nie wiedział o czym ma z nimi rozmawiać, skoro nie próbował odebrać sobie z życia. Nie musiał się im tłumaczyć.
                Przynajmniej mógł poznać działalność miejsca, gdzie wysyłano złapanych przez niego przestępców. Miał nadzieje, że sam w tym czasie nie zwariuje. W wolnych chwilach analizował wydarzenia z dnia, gdy stracił przytomność i trafił do szpitala
                Udało mu się wyprosić o kartkę i długopis, ale wieczorem zabierano mu je. Był uważny przy notowaniu.  Zapisał wysokość budynku, oraz położenie swojego biura. Kartkę pokrywały same liczby. Można je było uznać za bezsensowne oraz bez znaczenia. Prawda była inna. Każda liczba odpowiadała literze. 
                Zastanawiał się dlaczego tamtego dnia zemdlał. Jedynie kawa przychodziła mu do głowy. Ale skąd alkohol i leki w organizmie? Ktoś musiał dostać się do jego gabinetu. Było to zimowe popołudnie, więc było już ciemno. Jeśli ktoś umiał się wspinać i miał odpowiedni sprzęt, mógł dostać się do wysoko umiejscowionego biura. Również mógł to być pracownik, ale musiałby przekupić sekretarkę. Nie wiedział komu się naraził.
                Wiedział, że jeśli będzie chciał opuścić zakład, będzie musiał przestać robić swoje zapiski. Nie chciał zostać uznanym za wariata. Tylko cały czas brakowało mu odpowiedzi na najważniejsze pytania. Nadal czegoś mu brakowało. Wroga Bruce'a Wayne'a. Nie potrafił odpowiedzieć, kto byłby na niego tak wściekły, że chciałby jego śmierci, oraz jak dodał czegoś do jego kubka.
                Podczas terapii grupowej uważnie słuchał innych pacjentów. Najbardziej wsłuchiwał się w historię Harley Quinn. Starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. W przyszłości mógł je wykorzystać. Dobrze jest zebrać informacje o swoim wrogu, które mogą się przydać podczas przyszłej konfrontacji.
                Kobieta rozpoznała go i starała się zawsze siadać koło niego oraz spędzać z nim coraz więcej czasu na świetlicy. Nawet pożyczyła mu swoją książkę o terapii śmiechem. Była taka szczęśliwa. Urokiem osobistym przyciągał swoją przeciwniczkę. Kiedy próbował trzymać się na dystans, to ona tym bardziej przylegała do niego. Pewnego dnia spytał.
                - A co z twoim chłopakiem?
                - Z panem J?
                Jej głos był beztroski.
                - Zerwałam z nim. On tak naprawdę nie kochał mnie. A ja chcę wrócić do społeczeństwa. Robić zakupy, chodzić do kawiarni z moimi pieszczoszkami. Żyć normalnie.
                Przypomniał sobie ulubione zwierzęta kobiety, hieny. Miał z nimi styczność z nimi w obu swoich postaciach. Były przerażające, ale panowała nad nimi i kochała je. Uśmiechnął się. Tylko ona nie traktowała go jak kogoś chorego na umyśle. Chociaż siebie też nie, a jednak  jej czyny mówiły zupełnie coś innego.
                Gdy byli sami, pozwalał sobie na chwilę swobody, ale nie tracił czujności. Kobieta była pomocnicą Jokera i chętnie dorwałaby Batmana. Chociaż raz, gdy ją odprowadzał, pocałowała go namiętnie. Wszyscy w koło, wraz z zainteresowanym byli w ogromnym szoku. Pamiętał to doskonale.             - A ty dlaczego tutaj robisz?
                - Jestem kobieciarzem, lubię się zabawić, organizuję przyjęcia charytatywne, zajmowałem się interesami firmy.  Pewnego dnia znaleziono mnie nieprzytomnego i uznano, że próbowałem się zabić
                Uśmiechnęła się słodko do niego.
                - Pamiętam jak widziałam cię w sklepie z ubraniami. Nie wyglądałeś jak ktoś, kto chce zginąć. Chociaż próbowałeś rozmawiać ze mną.
                - To było dawno. Nie mam zamiaru opuszczać tego świata.
                Stanęła  naprzeciwko niego i wychyliła tułów w jego stronę. Jej głos nadal był radosny.
                - A co cię trzyma?
                - Rozrywka i kobiety.
                - Stary podrywacz.
                Zaczęli się śmiać. Bruce'owi czas biegł szybciej w towarzystwie Harley. Nawet razem żartowali. Znalazł towarzystwo, które pozwalało mu przetrwać. Po trzech tygodniach upartego milczenia i opowiadania nieistotnych historii, zmienił zasady gry. Przestał w ten sposób sprawdzać psychiatrów i terapeutów.
                Postanowił opowiedzieć, że niewiele pamięta z dzieciństwa. Jedynie spędzanie czasu na oglądaniu telewizora z ojcem, oraz układanie do snu przez matkę. Następnie planował przedstawić zimną relację z lokajem na podłożu podwładny- pracodawca.  Postanowił tym tłumaczyć swoje życie pełne kobiet i przyjęć. Po wyjściu miał zamiar przeprosić Alfreda. Chciał dać do zrozumienia, że nie odczuwa potrzeby bliższych relacji z kobiety. Przygarnięcie Dicka miało być za namową komisarza, a potem zaczął widzieć w nim spadkobiercę jego imperium.
                Miał poczucie humoru, które objawiało się podczas spotkań towarzyskich. To miało dostarczyć mu trochę rozrywki. Przy okazji mógł sprawdzić  swoje umiejętności aktorskie, które pomagały chronić jego sekretną tożsamość. Natychmiast wprowadził swój plan.
                Terapeutka próbowała mu wytłumaczyć mu jak radzić sobie ze stresem oraz myślami samobójczymi i przetrwać kolejny dzień.  Radziła mu całkowite odstawienie alkoholu. Udawał zainteresowanie jej wykładami, a następnie brał udział w ćwiczeniach relaksacyjnych.
                Zamiast tego wolałby skopać tyłki kilku przestępców, a następnie oddałby ich w ręce przestępców. Jego najbliżsi mylili się. Nie był wykończony byciem obrońcą. Nie każdej nocy spał. Musiał dbać o swoją kondycję. Ćwiczył sztuki walki, starając się zachować ciszę. Nie chciał przykuć uwagi strażników.
                Oglądał telewizję na świetlicy. Na początku w wiadomościach poświęcano dużo miejsca wypadkowi Batmana i jego zniknięciu. Przez ten czas w mieście działali tylko mafiosi i lżejsi przestępcy.  Pewnego dnia z Azylu Arkham uciekł Strach na Wróble. Donoszono o ludziach popadających w obłęd.
                Wayne był zatroskany i martwił się o mieszkańców Gotham. Udało mu się to ukryć pod maską obojętności.  Jego obawy zniknęły kilka dni później.  W nocy widział, jak strażnicy prowadzą złoczyńcę korytarzem przy jego pokoju.  Przyłożył ucho do dziurki od klucza. Po chwili usłyszał jak jeden z nich powiedział.
                - Na szczęście Batman żyje. Dostarczył nam dzisiaj naszego wróbelka.
                Drugi mu odpowiedział.
                - Słyszałem, że już po nim. Zdziwiłem się, kiedy go zobaczyłem. Na pytanie o nieobecność, odpowiedział, że dochodził do zdrowia po starciu z Bluszczem. Miasto ma z powrotem swojego obrońcę.
                - Policja pewnie ucieszy się.
                Bruce odskoczył od drzwi. Był zszokowany. Dick go nie posłuchał i włożył kostium. Był na niego wściekły. To było zbyt niebezpieczne. Martwił się o niego. Kilka dni później oglądając wiadomości, gdzie mówiono o nietoperzu, poczuł dumę. Młodzieniec stał się podobny do niego. On też nie posłuchałby ostrzeżeń i dobrych rad. Bezpieczeństwo mieszkańców było dla nich ważniejsze.
                To nie oznaczało, że nie był zły na Robina. Za każdym razem, gdy mówiono o jego wychowanku walczącym z szumowinami, słuchał i oglądał z zapartym tchem. Tylko wtedy całkowicie tracił czujność. Harley i doktor Drew zauważyli, z jakim zainteresowaniem zbierał informacje o Mrocznym Rycerzu i jego działalności.
                Lekarz uznał, że znalazł słabość swojego opornego pacjenta. Pewnego dnia Quinn siadła obok swojego towarzysza niedoli i przyglądała się jego twarzy, która była napięta. Spiker skończył swoją relację, poczuł ulgę. Nie zwrócił uwagi na obserwującą go kobietę. Przybliżyła się do niego i położyła rękę na jego ramieniu.
                - Widzę, że interesuje cię ulubiony rywal pana J.
                Zmieszał się lekko.
                - Nie wiem o czym mówisz.
                - Widzę jak za każdym razem się spinasz, gdy o nim słuchasz. Pan J mówił, że tak szybko go się nie pozbędzie. Zbyt dobry jest w tym co robi. Pan J liczy na jeszcze wiele pojedynków. Chociaż pan J ma nadzieję, że go pokona.
                Bruce roześmiał się.
                - A ty nie miałaś o nim zapomnieć.
                - Masz rację.
                Nachyliła mu się do ucha.
                - Ciekawie byłoby jeszcze raz spotkać się z nietoperkiem. Ryzykował dla mnie. Teraz ja powinnam być po jego stronie.
                 Zakrztusił się. Musiała go kilka razy klepnąć, aby mu przeszło.
                - Lepiej, abyś odnalazła swoje miejsce w społeczeństwie. Przestępców zostaw Batmanowi
                Jak zawsze była wesoła. Odsunęła się i pokiwała swoimi blond kucykami. Usiadła na kanapie po turecku.
                - Tylko co ja mam robić z moimi maleństwami?
                Polubił kobietę i jej charakter.
                - Jeśli wyjdziesz stąd po mnie, to pomogę znaleźć pracę. Tylko skarbeńki będą musiały spędzać  czas bez ciebie.
                Zaklaskała
                - Hurra.
                Udało mu się zmienić temat. Nie wiedział, że czeka go jeszcze jedno starcie. Po wejściu do gabinetu, zobaczył na biurku figurkę przedstawiającą Batmana. Przez chwilę przestraszył się, że czymś się zdradził. Szybko to odrzucił. Przybrał minę zaskoczonego idioty.
                - To pańska zabawka, czy pańskiego dziecka? I co tutaj robi?
                Rozsiadł się wygodnie na fotelu. Wyglądał na wyluzowanego. Ręce  położył na poręczach.
                - Nie. Odkryłem, gdzie tkwi pański problem.
                Psychiatra wstał za biurka, wziął figurkę i stanął na przeciwko pacjenta.
                - Jest nim Batman
                Udało mu się udać zaskoczenie i roześmiać się. Tak naprawdę chciał uciec.
                - Zauważyłem, że interesują cię działania tego przebierańca. Śledzisz je z zapartym tchem. Sam chciałbyś być na jego miejscu i walczyć z przestępcami.
                Naprawdę mógł się rozluźnić. Nie był zagrożony.
                - Organizuję bale charytatywne, przekazuję pieniądze na różne cele. Nawet założyłem fundację, oraz kilka miejsc.
                William oparł się o biurko. Ręce włożył do kieszeni spodni, rozsuwając fartuch.
                -Zgadzam się, ale to coś innego. On działa cały czas łapiąc niebezpiecznych i groźnych przestępców, narażając się im.
                Wayne spojrzał na niego ze zdumieniem.
                - Przecież wymierza sprawiedliwość. A od tego przecież są sądy. Do tego działa, przebierając się za nietoperza. Lata po mieście w legginsach. Mężczyzna bawiący się zabawkami...
                Jego głos był pełen irytacji. Nie wiedział, że potrafił tak krytycznie mówić o swoim alter ego.
                - Policja powinna się nim zainteresować.
                -Przecież to dzięki niemu wielu szaleńców jest tutaj.
                - On też powinien znaleźć się w tutejszej celi.
                - Możesz mieć rację.
                - Wolę zabawę od uganiania się za zbirami. Jeśli nie muszę wstawać, to lubię sobie pospać. Chodzę też na aukcję. Jak wielu innym bogaczom,  ta rozrywka mi odpowiada
                - Co jeszcze?
                - Mówiłem już wcześniej doktorze.  Na pewno ma pan to zapisane.
                - Oczywiście.
                William nie potwierdził swoich przypuszczeń. Był zirytowany, ale starał się to ukryć. Bruce dawał sobie  z tego sprawę.
                - Gotham byłoby bezpieczne bez tych wszystkich przebierańców.
                Doktor wrócił za biurko i zaczął coś notować w aktach mężczyzn
                - Dziękuję. To wszystko na dzisiaj.
                Gdy pacjent wyszedł, starał sie go rozszyfrować. Wayne był od trzech miesięcy w Azylu Arkham, a nadal nie potrafił go zrozumieć. Bogacz wychowywany przez lokaja, niewiele pamiętający rodziców, ale pamiętający dziecięcego idola. Lubił opowiadać o swoim życiu towarzyskim, ale nie przechwalał się czynami charytatywnymi.
                Do tego przyjął sierotę pod swój dach. Komisarz namówił go do zabrania chłopaka do swojego domu. Nie miał rodziny i nie planował jej. Musiał znaleźć spadkobiercę. Miał dziecko pod swoim dachem, które musiało być mu wdzięczne. Tak znalazł swojego następcę.
                Powodem jego problemów emocjonalnych mogło być wychowywanie przez służącego, któremu nie zależało na nim. Jego pacjent uważał, że Batman to świr, który powinien znaleźć się razem ze swoimi wrogami.  Nie potrafił odpowiedzieć, dlaczego próbował popełnić samobójstwo.
                Postanowił odwiedzić Pennywortha. Po pracy pojechał do posiadłości Wayne'ów. Drzwi otworzył mu starszy mężczyzna z kamienną miną. Gdy powiedział w jakiej sprawie przyszedł, został zaprowadzony do salonu, gdzie rozsiadł się na kanapie. Alfred stanął na przeciwko niego.
                - Słucham doktorze.
                - Czy zauważył pan jakieś oznaki, które wskazywałyby, że pański pracodawca myślał o samobójstwie? Choćby drobny szczegół.
                - Przykro mi, ale niczego nie zauważyłem.
                - Na pewno?
                - Tak. Po odnalezieniu panicza, uważnie prześledziłem ostatnie dni. Panicz jest skrytym człowiekiem. Trzymam się swoich obowiązków, a nie ciągle obserwuję pracodawcy.
                - A pan Grayson?
                - Panicz Dick tamte dni spędził w akademiku, ponieważ szykował się do egzaminów.
                - Nic?
                - Przykro mi. Był przemęczony, ale każdego wieczora siedział do późna nad aktami firmy.
                - A jaki miał apetyt?
                - Taki jak zawsze.
                - Mogę obejrzeć sypialnię i gabinet.
                - Przykro mi, ale nie mam pozwolenia pana Wayne.
                - Jak pan myśli, co spowodowało podjęcie takiej decyzji?
                - Nie jestem od wydawania sądu.
                Pennyworth trzymał się sztywno.  Nie chciał okłamywać lekarza, ale musiał chronić tajemnicę. Miał ochotę spytać o Bruce'a, ale nie chciał, aby wydało się, że się martwił. Czuł się winny całej sytuacji. Nie zaprotestował, kiedy panicz włożył maskę, tylko mu pomagał. Wiedział, że ludzie stykający się z nim w Arkham niczego nie ustalą. Zwrócił się do gościa.
                - Jak rozumiem, nie uzyskam informacji o stanie zdrowia panicza.
                - Przykro mi.
                Psychiatra podczas swojej wizyty nie uzyskał żadnych informacji. Powinien się tego spodziewać, ponieważ miał do czynienia z angielskim lokajem. Postanowił sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Przygotował grę w skojarzenia. Przez następny tydzień słuchał historii pacjenta. Pewnego dnia nagle zwrócił się do Wayne'a.
                - Teraz zagramy w skojarzenia.
                Bruce nie okazał żadnych emocji, ale stał się jeszcze ostrożniejszy. Postanowił szybko przemyśleć każdą odpowiedź. Na szczęście umiał podejmować decyzje w parę sekund.
                - Możemy zaczynać?
                - Oczywiście.
                - Rodzina.
                - Miłość.
                - Kobieta.
                - Rozkosz.
                - Dom.
                - Budynek.
                - Dzieciństwo.
                - Szary Duch.
                Bruce starał się myśleć jak osoba, którą wykreował na potrzeby przebywania w tym miejscu. Najchętniej przerwałby tą zabawę, ponieważ było mu ciężko. Z całych sił powstrzymywał się od odpowiedzi zgodnie ze sobą, oraz przed ucieczką.
                - Dick.
                - Spadkobierca.
                - Pennyworth.
                - Lokaj.
                - Noc.
                - Ciemność.
                - Dzień.
                - Jasność
                - Śmierć.
                - Koniec.
                - Ból.
                - Cierpienie.
                - Nietoperz
                - Dracula.
                - Ciemna ulica.
                - Niebezpieczeństwo.
                - Praca.
                - Wayne Enterpries
                - Przyjęcie.
                - Zabawa.
                - Dziecko.
                - Rodzina.
                - Samobójstwo.
                - Błąd.
                - Róże
                - Kwiaty.
                - Alkohol.
                - Whisky.
                - Klub.
                - Dobra Zabawa.
                - Leki.
                - Kac.
                - Lekarz
                - Doktor Lesli Thompkins.
                - Wystarczy.
                Drewowi ta cała zabawa niczego nie wyjaśniła. Odpowiedzi były dość szybko i zgadzały się ze zdobytą wiedzą. Jedynie chciał sprawdzić ostatnią wypowiedź pacjenta. Zadzwonił do znajomego, który słyszał o tej kobiecie. Dowiedział się, że doktor Thompkins prowadzi bezpłatną klinikę im. Thomasa Wayne'a.

                Według niego powodem próby samobójczej mógł być brak miłości, oraz chęć zwrócenia na siebie uwagi. To poprzez brak rodziców, nie potrafił stworzyć związku oraz zdrowych relacji.  Z czasem zaczęło mu czegoś brakować . Zaczął odczuwać pustkę, co mogło przerodzić się w depresję. Nie leczona mogła doprowadzić do próby odebrania sobie życia.

2 komentarze:

  1. Dialog na końcu wygląda trochę dziwnie, ale przyznaję, że gra w skojarzenia to ciekawy zabieg w tym rozdziale, pasuje do stawiania diagnozy.
    Podoba mi się imię Melissa, sama nazwałam tak jedną postać, o której planuję napisać kiedyś (pewnie za parę lat xD) cykl opowiadań.
    Na miejscu Bruce'a też bym się nie uwewnętrzniała przed nieznajomą kobietą, nawet jeśli byłaby kwalifikowanym psychologiem. Nie przed każdym da się otworzyć, choć ta osoba może próbować.
    Harley Quinn. Już się nie mogę doczekać, aż zobaczę ją w Legionie samobójców (5 sierpnia) :3
    Hmm, Wayne dobrze się kryje. Jestem ciekawa, czy Melissie i Williamowi uda się go złamać.

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Wcale mu się nie dziw. Od lat to robi, ale tym razem musi robić to cały czas. Na pewno nie zawsze uda mu się wszystko ukryć. Mam nadzieję, że kolejna część przyadnie ci do gustu

      Usuń