czwartek, 28 lipca 2016

Gdzie jesteś Patrick (Mentalista) cz. II

Zorientowała się, że pomieszczenie jest zbyt małe. Zaczęła obstukiwać ściany i udało się odnaleźć mechanizm.  Dostała się do dużo mniejszego pokoju, gdzie znajdował sie stół, a na nim stał laptop. Pod jedna z ścian dostrzegła metalową  szafę zamkniętą na kłódkę. Przed sobą miała duże nietypowe okno. Zapaliła światło i miała przed sobą lustro. Zdała sobie sprawę, że to lustro weneckie.
         Odnalazła zamaskowane drzwi i weszła do środka, gdzie zobaczyła skromne metalowe łóżko, prysznic osłonięty kotarą, toaletę, umywalkę, stolik i krzesło. W kątach znajdowały się kamery. Technicy zabezpieczyli sprzęt i wiele odcisków palców, chociaż większość była zamazana. Zebrano też ślady DNA. Teresa po przyjeździe do siedziby, zastała tam Jasona.
         - Wylie. A ty jeszcze tutaj?
         Był zawstydzony, ale martwił się o przyjaciółkę. Nagle na coś wpadła i zwróciła się do niego z zadowoleniem ze swojego pomysłu.
         - Pomożesz mi?
         - Oczywiście.
         Zaprowadziła go do stołu i poprosiła, aby poczekał. Przyniosła znalezionego laptopa.
         - Ominiesz hasło?
Zadowolony mężczyzna zabrał się do pracy. Gdy Clark  go zobaczył nad dowodem podszedł i spytał surowym tonem.
         - Co pan robi.? I kim pan jest.
         Jason zerwał się. Był odważniejszy niż, gdy zaczynał pracę w zespole Abbotta.
         - Agent Wylie FBI. Jestem specjalistą od informatyki. Agentka Jane poprosiła mnie o pomoc...
         Odezwał się jego telefon, więc przerwał. Na wyświetlaczu zobaczył „Grace Rigsby”.
         - Wylie.
         - Hej. Jesteś w CBI?
         - Tak. A coś się stało?
         - Komórka Jane’a jest aktywna. Namierzyłam ją w CBI.
         - Jesteś pewna?
         - Tak.
         W głosie kobiety było słychać, że jest zdenerwowana.
         - Kiedy została włączona?
         - Pół godziny temu. Dzwoniłam z Cho. To od niego wiem, że tutaj jesteś. Na razie ani słowa Lisbon.
         - Oczywiście.
         Odłożył komórkę na stół i spojrzał na Lancy’ego.
         - Czy są badane jakieś telefony komórkowe?
         - Po co panu to wiedzieć?
         Clark starał się pokazać  swoją wyższość.
         - Została tutaj namierzona komórka osoby zaginionej. Prowadzimy śledztwo w tej sprawie.
         - Badamy urządzenia znalezione w pancernej szafie z miejsca zbrodni. Tak samo jak dyski zewnętrzne.
         - Mogę je obejrzeć?
         Lancy zaprowadził go do techników, którzy urzędowali w piwnicy. Zaczął przeglądać zabezpieczone tego dnia dowody.  Jego serce biło z podniecenia. Wreszcie trafili na prawdziwy trop w sprawie ich konsultanta. Znalazł urządzenie należące do Patricka. Wskazał je swojemu przewodnikowi.
         - Ten telefon należy do naszego zaginionego.
         - Jest pan pewien?
         Lancy był zaskoczony, że agent rozpoznał sprzęt po wyglądzie. Jason wziął rękawiczki i podniósł komórkę. Nie była zabezpieczona hasłem.  Ostatni wybrany numer dwa lata wcześniej i należał do żony. Ostatnia wysłana wiadomość była do Kimballa  i widniała w niej treść „Agent Roberts ma zamiar zgłosić na ciebie fałszywą skargę”.
         Wtedy zrozumiał awanturę, która odbyła się tamtego dnia i przeniesienie Robertsa. Cho mimo swoich problemów włożył wiele wysiłku w poszukiwania przyjaciela. Nikt na szczęście  nie uwierzył w brednie, jakie opowiadał ich były kolega. Technik zwrócił się do nich.
         - Był nieaktywny od dwóch lat. Inny nawet od trzech lat.  Dyski są zabezpieczone hasłem.
         - Jak laptop. Ale prawie dostałem się Proszę o włączenie do śledztwa.
         - A poznam nazwisko zaginionego?
         - Mój szef prześle akta i wtedy tak. Śledztwo objęte jest tajemnicą.
         Wylie skontaktował się z Cho i opowiedział o tym co znalazł i usłyszał. Ten obiecał przesłać dokumenty z opóźnieniem. Po dwóch godzinach Jason obszedł hasło. Wtedy zjawiła się Jane, która do tej pory przesłuchiwała aresztowanych.
         - Jak tam?
         - Udało się.
         Czuł potrzebę powiedzenia jej o znalezisku, ale nie chciał budzić w niej fałszywej nadziei. Na komputerze było kilka nagrań. Ostatnie zostało zrobione trzy godziny przed aresztowaniem w porcie. Otoczył ich cały zespół kobiety. Włączono plik znajdujący się na końcu. 
Na ekranie zobaczyli Patricka  Jane’a  leżącego na łóżku w brudnym i zniszczonym garniturze, a do tego wychudzony.  Agenci rozpoznali pokój z kamerami w magazynie portowym.  Nagle usłyszeli męski głos.
         - Pobudka Patrick.
         Nie zareagował.
         - Już tracisz chęć do życia. I tak wytrzymałeś  najdłużej. Inni wytrzymali dwa - trzy miesiące.           Jedynie ty siedzisz tu dwa lata....
         W ich głosie było słychać  wesołość. Sprawiało mu przyjemność
         - Pewnie twoją żoną znalazła sobie kogoś. Wszyscy o tobie zapomnieli.
         Mężczyzna spojrzał w stronę lustra.
         - Przynajmniej nie cierpią.
         Głos Jane’a był obojętny. Nagle zerwał się.
         -  Chociaż podejrzewam, że jest na mnie wściekła. Obiecałem nie znikać.
         Zaczął nerwowo chodzić po pokoju, oglądając drzwi i odpływy. Coraz bardziej denerwował się. Coraz trudniej było mu trzymać nerwy na wodzy. Chciałby wyć z rozpaczy z powodu rozdzielenia z rodziną. To dla nich się trzymał, ale brakowało mu już sił. Ani na chwilę nie mógł się poddać, bo to oznaczało koniec.
         Usiadł na łóżku i pomyślał o ukochanej. Wiedział, że Teresa nie mogła sobie poradzić z jego zniknięciem, dzieci niewiedzą dlaczego nie ma ojca. Zdawał sobie sprawę, że nie zobaczy ich. Czuł się winny złamanego serca żony. Nie dotrzymał danego słowa. Załamał się. Duże łzy zaczęły płynąć mu po policzku. Jego głos zaczął drżeć.
- Mam dosyć. Niech Teresa przestanie gonić wiatr w polu. Nie chcę, żeby cierpiała przeze mnie. Pożucie mnie, tam gdzie szybko znajdą ciała.
         - Dobrze.
         - Tabletka.
         Kobieta zadrżała. Miała złe przeczucie. Chciałaby wyłączyć nagranie, ale nie mogła. Musiała dowiedzieć  się czy to zrobi. Usłyszeli skrzypnięcie. Patrick podszedł do drzwi i otrzymał paczkę. Rozebrał się, wziął prysznic, wyjął czyste ubranie z kartonu. 
         Było to bladoniebieska koszula i szary trzyczęściowy garnitur. Znowu podszedł do drzwi i dostał cztery kapsułki oraz szklankę wody. Położył się na łóżku, zażył tabletki, popił je  i odstawił szklankę. Złożył ręce na piersi i uśmiechnął się. Już nie poruszył się.
         Po półgodziny wszedł  jeden z aresztowanych, podszedł do porwanego i sprawdził puls.  Był uradowany.  Spojrzał w stronę  lustra weneckiego i pokazał kciuk do dołu.
         - Możesz go skreślić. Mamy rekord. Dwa lata i trzy dni. Myślałem, że szybciej namówimy go do samobójstwa. Ale o dziwo wmawianie mu, że nikt o nim nie pamięta, albo że go nienawidzą nie działało. Jako na jedynego.
         Odezwał się  inny głos.
         - Trzeba go wywieźć i przywieźć nową ofiarę. Już nie będzie takiej zabawy. Bierzmy się do roboty
         Nagranie skończyło się. Wszyscy stali w osłupieniu.  Teresa miała łzy  i trzęsła się z przerażenia.  Patrzyła na ostatnie chwile męża. Umarł dla niej.  Wybiegła. Gdy znalazła się w socjalnym, nachyliła się i zwymiotowała. Chciała obudzić się z tego koszmaru. Przez ten rok była blisko nie wiedząc o tym. Chciałaby go za to znienawidzić.
         Wokół niej zrobił się tłok.  Nikt nie rozumiał jej zachowania. Odkręciła kran i słuchała uspokajającego szumu wody. Umyła sobie  twarz, co przyniosło jej ulgę, ale tylko na ułamek sekundy.
Pobiegła na górę do niewielkiego magazynu, w którym kiedyś mieściła się pracownia Jane’a. Nie znalazła nic, co było związane z przeszłością.
         Usiadła na podłodze  pod oknem. Ukryła twarz w dłoniach i cicho łkała. Czuła się winna jego śmierci. Wolałaby, aby spróbował jeszcze powalczył, albo wymyślił jakąś sztuczkę. Nie mogła się uspokoić. Przez lata spędzone ze swoim konsultantem, ten nie raz był bliski śmierci.
         Wybuch kiedy stracił wzrok, kiedy próbował dowiedzieć się kto z podejrzanych jest Red Johnem w jego domu w  Malibu oraz będąc w domku Łazarza. Było jeszcze zatrucie Belladonną, gdy został prawie utopiony na miejscu zbrodni i stracił pamięć, upadek z wysokości, walka z MacAllisterem na śmierć i życie. Przestępcy, którzy  trzymali go na muszce. Było też wiele innych sytuacji. A wykończyło go dwuletnie przetrzymywanie.
         Została znaleziona  przez Lancy’ego i Jasona.  Pierwszy wpadł jej przyjaciel.  Podszedł i przysiadł obok, próbując ukryć, że płacze. Śmierć Jane’a wstrząsnęła młody agentem, któremu zmarły imponował. Wiedział, że wypowiadane rodzinom ofiar formułki, czy słowa pocieszenia nic nie dadzą i nie ukoją bólu
         Położył dłoń na jej ramieniu, chcąc dać jej do zrozumienia, że jest i czeka, gdyby był potrzebny.  Nie spojrzała na niego, co nie zraziło  agenta. Clark stanął na progu   i przyglądał się obojgu  z ogromną ciekawością. Wylie bił się z myślami. Postanowił powiedzieć o znalezionym tropie.
         - Van Pelt namierzyła jego telefon w CBI.... Gdybym wiedział, nie pozwoliłbym ci obejrzeć tego nagrania... Przeraszam.
Ciszę przerwał dzwonek telefonu. Jason szybko odebrał.
         - Wylie? Ustaliłeś coś nowego?
         Nie wiedział, co ma powiedzieć szefowi. Głos mu się trząsł.
         - On nie żyje.
         Kimball prawie wypuścił urządzenie z rąk. Zbladł
         - Nie, to nie możliwe... Kiedy?
         - Dzisiaj. Był przetrzymywany
         To wstrząsnęło Cho. Ne mógł uwierzyć, że nigdy więcej nie zobaczy przyjaciela i wkurzającego faceta. Po mimo wszystko lubił go. Jedna duża, męska łza spłynęła mu po policzku.  Nagle przypomniał sobie o Teresie.
         - A co z Lisbon?
         - Nie najlepiej. Jest  obok tylko ciałem... Widzieliśmy nagranie jego śmierci, a ciało jeszcze nie zostało odnalezione.
         - Przyjadę jak najszybciej. Zajmij się nią. Powiadomię resztę.
         Zadzwonił do Rigsby'ch  Abbotta i Fisher. Wszyscy byli wstrząśnięci i załamani. Mimo potrafienia doprowadzania ludzi do szału, potrafił sobie ich zjednać.  Do tamtej pory podejrzewali, że Jane jest niezniszczalny i nic złego nie mogło mu się stać. Tyle razy wychodził z niebezpiecznych sytuacji.
         Przestępcy wywieźli ciało Patricka i Jane'a do lasu z daleka od  jakiekolwiek ścieżki. Nigdy nie troszczyli się o zwłoki, tylko wyrzucali jak śmieci w głęboki dół.  Nikt nie odnalazł tego miejsca, więc cały czas z niego skorzystali.  Rozejrzeli się uważnie i ruszyli  na kolejne łowy. Długo nie wytrzymywali bez dręczenia kolejnej ofiary.
         Kilkanaście minut po ich zniknięciu, w dole ze szczątkami coś zaczęło się ruszać.  Był to Patrick. Starał się nie zwracać uwagi na odór. Próbował sobie przypomnieć zapach  Teresy. Zaczął rozglądać się za możliwością wyjścia.  Głowa wystawała mu znad dołu.
         Wziął w ręce grudkę ziemi i zaczął ją rozcierać palcami.  Była miękka i sypka. Zdał obie sprawę, że może mieć problem z wydostaniem się.  Próbuje się na niej podeprzeć nogami. Osuwał się i upadał na swoich poprzedników.  Zaczął szukać korzenie,  o które mógł  oprzeć  się nogami, ale bez skutku.
         Zatrzymał wzrok na drzewie rosnącym przy samym otworze do leśnego grobu. Stanął jak najbliżej ściany, wyciągnął ręce i starał się wyczuć wystający korzeń. Tym razem miał szczęście. Złapał się go mocno i zaczął się podciągać, chociaż ciągle tracił grunt pod nogami. 
         Po dwudziestu minutach puścił się i upadł. Nie czuł się najlepiej, stając na ludzkich szczątkach.  Podjął jeszcze jedną próbę wydostania się. Po ogromnym wysiłku udało mu się. Przystanął pod drzewem i zaczął wymiotować. W ustach poczuł gorzki posmak. Poczuł się lepiej, ale przydałaby mu się butelka wody.  Otrzepał brudne ubranie i rozejrzał się. Nie wiedział, w którą stronę iść.
         Zdjął marynarkę i trzymając ją prawą ręką zarzucił na ramię i tak ją niósł idąc przed siebie.  Starał się nie myśleć ile idzie. Jedyne co widział to las i że nie jest w Teksasie. Trafił na strumień, co go ucieszyło go. Przepłukał gardło, ugasił pragnienie, przemył ręce i twarz. Kiedy przejrzał się w tafli, zauważył, iż jego brudne i podarte ubranie wygląda tragicznie.
         Wyciągnął z kieszeni kamizelki tabletki z  trucizną.  Popatrzył na nie. Był zadowolony ze swojej sztuczki, choć nie wszystko poszło zgonie z planem. Musiał tylko  odnaleźć  policję, albo biuro szeryfa i powiadomić go o grupie, która porywa ludzi i manipuluje nimi, aby popełnili samobójstwo.  Po trzech godzinach doszedł do drogi Był wykończony, powoli zaczęło brakować mu sił.
         Asfaltem mknął  samochód. Stanął bliżej i zaczął machać rękoma, ale kierowca nie zatrzymał się. Zaczął iść wzdłuż drogi. Nikt nie reagował na jego machanie. Po godzinie miał już dość. Usiadł na poboczu. Nie był w stanie dać ani jednego kroku więcej.  Tyle przeszedł dzięki pragnieniu powrotu do swojej rodziny.  Pragnieniu przeproszenia Teresy z powodu  swojego zniknięcia. Stęsknił się za bliskimi.       
         Dla nich był gotowy zrobić wszystko.  Dlatego długo ćwiczył kontrolowanie funkcji życiowych, tak, aby nie było możliwości wyczucia pulsu. Nie miał ze sobą piłki do skłosza, aby ją wykorzystać, więc musiał użyć swoje niecodzienne umiejętności. Udało mu się ukryć swoje zamiary przed porywaczami.  Wziął się w garść i ruszył przed siebie. Nagle pojawił się radiowóz, który zatrzymał się na jego widok. Jeden z policjantów wysiadł i spytał.
         - Wszystko w porządku sir?
         Uśmiechnął się na ich widok.

2 komentarze:

  1. Hej.
    Teresa weszła do dość małego pomieszczenia, a później do jeszcze mniejszego? Okay... Nie bardzo wiem, co się wydarzyło, przeskakujesz z sceny na scenę, a czytelnik się gubi.
    W którym momencie pojawia się Clark, bo chyba przegapiłam?
    Okay, za dużo wydarzeń jak dla mnie. Niemniej poczułam ulgę na wieść, że Patrick żyje - choć wiedziałam, że jakoś sobie poradzi, w końcu to Patrick Jane, największy szarlatan, jakiego znam.
    Niech tylko Teresa się dowie, nie powinna cierpieć ani chwili dłużej.

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Clark pojawił się zaraz po Jasonie, ale zapomniałam to zaznaczyć. Przepraszam, że nie jest zbyt zrozumiały ten rozdział. Zobaczmy, czy kolejny rozdział przypadnie Ci do gustu.

    OdpowiedzUsuń