sobota, 30 kwietnia 2016

Pogoń za zemstą ( Zmienione zakończenie "Mentalisty") cz.II

Spoiler do serialu Mentalista




- Ukradł ci go. Cały Jane.
                Kiedy trzech agentów mknęło do mieszkania dyrektora CBI, dwaj pozostali wykonywali telefony. Grace nie mogła dodzwonić się do Stilesa.  Poszperała w sieci, oraz archiwach i dowiedziała się, że od dawna nie żyje. Następnie próbowała skontaktować się z szeryfem, ale nie odbierał. Zadzwoniła do jego miejsca pracy.
                - Biuro szeryfa w hrabstwie Napa, słucham?
                - Tu agentka Rigsby z CBI. Chciałabym skontaktować się z szeryfem McAllisterem.
                Na chwilę zapadła głucha cisza.
                - Jestem jego zastępcą. Wczoraj w godzinach popołudniowych szeryf McAllister został zamordowany w swoim biurze.
                Nie mogła wydusić słowa. Była przerażona. Zdawała sobie sprawę, kto za tym stoi.  Nie wiedziała co robić.
                - Agentko Rigsby?
                - Jak? - wyszeptała drżącym głosem.
                - Najpierw został postrzelony, a następnie uduszony. Na biurku leżała kartka, napis został zrobiony krwią. Głosi "Ja jestem Red Johnem. Thomas McAllister"  Nasz szeryf był seryjnym mordercą.
                Rozłączyła się bez pożegnania. Była blada. Wiedziała kto go zabił. Spojrzała na męża i pogrążyła się w swoich myślach. Chciałaby dowiedzieć się, gdzie jest Patrick i jam mu pomóc. Wayne bez problemu połączył się z dawnym kolegą.
                - Haffner.
                - Hej tu Rigsby.
                - Coś się stało?
                Wayne nie wiedział co powiedzieć. Wziął głęboki wdech.
                - Chcę cię ostrzec przed Jane'm Uciekł ze szpitala...
                - Z tego, do którego trafił po śmierci Teresy?
                - Tak. Zanim Lisbon zginęła, utworzył listę siedmiu podejrzanych o bycie Red Johnem. Podejrzewamy, że może spróbować ich zabić.
                - A co to ma wspólnego ze mną?
                Wziął kolejny głęboki wdech.
                - Jesteś na liście podejrzanych. Zorganizujemy ci ochronę.
                Ray był zaskoczony, oraz poirytowany.
                - Nie trzeba. Nie jestem Red Johnem i nie boję się Jane'a.
                - Daj znać jak go zobaczysz.
                - Pewnie. Uważajcie na siebie.
                - Ty też.
                Szybko zakończył połączenie. Ta czegoś poszukiwała w komputerze. Był wystraszony. Bał się o przyjaciela. Nie wiedział, jak mu pomóc. Wziął się w garść. Wybrał numer do agenta FBI.
                - Agent Smith.
                - Tu agent Rigsby z CBI.
                Ten tylko westchnął. Nie przepadał za nim, ani za jego kolegami.
                -Nasz były konsultant...
                - Jane? - wtrącił się Reede.
                - Uciekł ze szpitala i może cię dopaść.
                Rozmówca był zaskoczony.
                - Dlaczego?
                - Przed śmiercią Lisbon zawęził krąg podejrzanych o bycie seryjnym mordercą. Podejrzewał też ciebie.
                - Żarty sobie stroisz? To zemsta za podejrzewanie Jane'a  o bycie wspólnikiem Red Johna?
                - Nie.
                - Lepiej, aby się do mnie nie zbliżał.
                Mężczyzna rozłączył się. Wayne spojrzał na zegarek. Była dziewiąta.  Od trzynastu godzin poszukiwali uciekiniera i to bez rezultatu.  Nie dziwiło go to.  Gdy zniknął z więzienia i udał się do domu ofiary, aby złapać morderczynię, zdążył się pozbyć więziennego stroju i przebrać się we własne ubranie. Nikt nie wiedział, jak to zrobił. Zwrócił się do ukochanej, nawet na nią nie spoglądając .
                - Idziemy coś zjeść Grace?
                Spojrzał na nią, zaskoczony brakiem reakcji. Zobaczył, że jest blada jak ściana z przerażenia.
                - Grace? Coś się stało?
                Zerwał się i podbiegł do żony. Uklęknął przy niej na jedno kolano i wziął jej dłonie w swoje.  Odezwał się czułym głosem.
                - Co się dzieje?
                Spojrzała na niego. W jej oczach zobaczył łzy.
                - Jane zabił McAllistera. To on był Red Johnem. Przyznał się na papierze.
                - Jane?
                Rzuciła mu srogie spojrzenie.
                - Nie, McAllister.
                - A co z Jane'm?
                - Nie złapali go. Nawet nie wiedzą kto zabił.
                - Ale podejrzewasz go?
                - Akurat  zginął , gdy Jane uciekł. Szefowa nie byłaby zadowolona z tego, co robił.
                Oboje byli wstrząśnięci. Chociaż mogli się tego spodziewać. Ich przyjaciel nie porzucał chęci zemsty. Nawet zabił człowieka z zimną krwią w kawiarni w centrum handlowym, myśląc że to człowiek odpowiedzialny za jego tragedię. Z czasem posuwał się coraz dalej.
                Doprowadził do wrzucenia siebie z CBI i przez pół rok udawał, że stacza się. Kiedy seryjny morderca podesłał mu Lorelei, skorzystał z okazji. Dziewczyna poleciła mu przyniesienie ciała Lisbon. Upozorował śmierć jej i Rigsby'ego, ale pułapka nie zadziała. Robił wszystko, aby wydobyć zeznania z kobiety. Nawet jeśli FBI robiło mu pod górkę, stosował swoje sztuczki.
                Sugestia Lorelei, że uścisnęli sobie ręce z Red Johnem,  spowodowała jego silniejsze starania  ustalenia kim jest jego rywal. Denerwował się, jak ktoś mu przeszkadzał. Zamykał swoją pracownię na kłódkę. Zostawiał fałszywe ślady, gdyby ktoś się włamał. Zamknął się na tydzień i ustalił listę siedmiu osób i obserwował ich podczas spotkań.
                Wszystko zmieniło się po śmierci Teresy Lisbon. To on znalazł jej ciało. Upadł przy niej i zalał się łzami. Przepraszał ją. Czuł się winny jej śmierci. Patrząc na martwą ukochaną, stracił zmysły. Kiedy został znaleziony, nie reagował na bodźce zewnętrzne. Został umieszczony w szpitalu psychiatrycznym.  Przestał istnieć dla świata, a świat dla niego.
                Cho stał przed domem dyrektora CBI dzwonili do drzwi, ale nikt im nie otwierał. Kilkakrotnie zaglądali przez okna, ale nic nie spostrzegli. Zastanawiał się, gdzie Bertram mógł się podziać. Miał dzisiaj ważne spotkanie, które było ważne dla mężczyzny i dla jego kariery. Miał już wydać rozkaz do powrotu, gdy odezwała się jego komórka. Na wyświetlaczu zobaczył nieznany numer. Odebrał.
                - Hej Cho.
                Przeżył szok. Nie myślał, że jest tak głupi, aby dzwonić.
                - Jane?
                - Nie każ mnie namierzyć. Nie ma to sensu. Zanim dasz znać Van Pelt, zakończę rozmowę. Jesteś przed domem Bertrama. Znajdziesz tam jego zwłoki.
                Agenta zamurowało. Nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
                                - Uprzedzę twoje pytanie. Nie jest Red Johnem. Należał do Stowarzyszenia Blake'a. Skorumpowani policjanci, prokuratorzy,  agenci i Red John. Rozpoznasz ich po "Tygrysie tygrysie". Mają tatuaż na lewym przedramieniu, trzy kropki... Mógł zapobiec śmierci Lisbon. Ja też. Powinienem szybciej go znaleźć i zabić. Jestem odpowiedzialny za śmierć Lisbon. Przepraszam...Przekaż moje przeprosiny Van Pelt i Rigsby'emu... Jestem wam wdzięczny za wszystko i za te lata, gdy pracowaliśmy razem. Znosiliście mnie za te lata. Staliście się dla mnie rodziną, ale nie umiałem tego docenić...
                               Słyszał, że Patrick zaczyna płakać.
                               - Oprócz was, nikogo więcej nie mam. Żałuję, że nie powiedziałem Lisbon, iż ją kocham. Wybaczcie mi wszystkie wybryki. Ten ostatni też...  Dziękuję za wszystko. Jestem wam wdzięczny za okazaną dobroć i przyjaźń oraz wsparcie. Żegnajcie.
                               Połączenie zostało zerwane. Stał w szoku. Nie wiedział, co zrobić.  Zadzwonił do Grace, aby  namierzyła telefon, z którego  zostało wykonane ostatnie połączenie na jego komórkę. Dowiedział się o zabójstwie McAllistera. Nie mógł uwierzyć. Nigdy nie podejrzewał szeryfa o dokonanie tych zbrodni, nawet po tym, jak znalazł się na liście Jane'a.
                               Jego ludzie wyważyli drzwi. Znaleźli sypialnię i weszli do środka. Zobaczyli zmasakrowane zwłoki dyrektora CBI. Wokół było pełno krwi.  Obok ciała leżały zapisane kartki. Grace namierzyła Jane'a na cmentarzu, wysłała Wayne'a i zawiadomiła Kimballa.
                Ten wybiegł z budynku, wpadł do auta i włączył koguta. Pędził o wiele za szybko, ale miał złe przeczucia. Bał się o przyjaciela. Chciał mu pomóc. Sam nie wiedział jak i kiedy Patrick stał mu się bliski. Po mimo wszystkich jego wybryków. Miał nadzieję, że uda mu się zdążyć.
                Patrick Jane po opuszczeniu szpitala, autobusem udał się do centrum miasta, a następnie do CBI. Zobaczył znajomego ochroniarza. Wiedział, że nie może liczyć na wpuszczenie do środka. jednak udało mu się wśliznąć niepostrzeżenie do budynku.  Nikt nie zwracał na niego uwagi.
                Zachowywał się spokojnie. Szedł pewnie, nie okazywał oznak zdenerwowania, chociaż kipiał z wściekłości. Najchętniej kogoś by obraził, ale nie mógł rzucać się w oczy. Dostał się na górę, do swojej pracowni. Wyciągnął czyste ubranie i ukrytą broń. Schodząc z góry, natknął się na agenta Todda.
                - Jane? Wypuścili cię?
                Przywołał sztuczny uśmiech, który miał kryć jego negatywne emocje. Wiedział, że nabierze Jamesa.
                - Dzisiaj. Śpieszę się trochę. Jestem umówiony z dyrektorem.
                - A co? Wracasz do konsultowania?
                - Cho wyraził chęć dalszej współpracy. Beze mnie sobie nie radzą.
                Wpadł na pomysł. Uścisnął agenta, wyciągając mu z kieszeni marynarki telefon. Pożegnał się i wyszedł z budynku, a następnie opuścił teren.  Ukradł samochód i ruszył do hrabstwa Napa, a dokładniej do Napa Valley. Był zdecydowany.
                Nie miał zamiaru odpuszczać  mordercy ukochanych kobiet. Wściekłość nasilała się, im bliżej był celu. Patrzył na broń, leżącą na siedzeniu i przykrytą gazetą. Nie mógł pozwolić sobie na zatrzymanie. Zaciskał  dłonie na kierownicy, aż te zbielały. Serce biło mu coraz szybciej.
                Miał nadzieję, że poskładał elementy układanki i Thomas McAllister jest Red Johnem. Nie miał czasu na dokładne przyjrzenie się. Wiedział, że jest poszukiwany. Był zrozpaczony. Nie mógł sobie wybaczyć, że naraził Teresę i doprowadził do jej śmierci. Myślał, że gdyby nie uległ jej namową i nie zdradził jej listy, to by żyła.  Łzy zaczęły płynąć po jego twarzy.
                Wiele razy narażał ją na kłopoty, czy złość spotkanych ludzi. Nie pozwalał sobie, aby stała mu się bliska, ale serce nie słuchało. Zakochał się w niej, ale nie był gotowy na kolejny związek. Nie przebolał śmierci Angeli i Charlott.  Szukał zemsty i nie miał zamiaru z niej rezygnować. Nie zwracał uwagi na chęć pomocy zespołu.
                Nie zwracał uwagi, że narażał cały zespół.  Liczyło się tylko jedno.  Chociaż nie chciał ingerencji przyjaciół, ale Lisbon poprosiła o pomoc Van Pelt i wszyscy się dowiedzieli. Gdy dowiedział się o Grace był zły. Nie mógł sobie wybaczyć, że ich ostatnia rozmowa była kłótnią  i nie zdążył jej przeprosić. Zbyt późno zrozumiał, że nie powinien nic ukrywać przed nimi i że miała rację. Nie zdążył jej tego przyznać i to ciążyło mu to na sercu.
                Po dojechaniu na miejsce, odnalazł biuro szeryfa. Był wściekły. Jego krew w żyłach płynęła coraz szybciej.      Czuł zadowolenie, że dopadnie drania, który odebrał mu trzy ukochane kobiety. Tego dnia miał szczęście. Jego ofiara była sama Wszedł pewnym krokiem.  Pistolet ciążył mu za paskiem spodni. McAllister był zdziwiony jego wizytą.
                - Co tutaj robisz?
                Nie miał zamiaru prowadzić żadnej gry. Brakowało mu na to sił oraz chęci. Jego wróg zniszczył wszystko, zabijając Teresę. Nic już się nie liczyło. Tylko chęć przelania krwi mordercy. Jego głos był pełen bólu, ale stanowczy.
                - Przestań mnie zwodzić. Wiem, że jesteś moim wrogiem. Jesteś Red Johnem.
                Szeryf wstał od biurka i uśmiechnął się, a po chwili roześmiał.
                - Straciłeś wiele lat, aby mnie złapać.
                Patrick tracił panowanie nad sobą.
                - Dlaczego zabiłeś Lisbon?
                Thomas podszedł do niego i stanął naprzeciwko.
                - Mogłem ją oszczędzić, ale zależało ci na niej. Chciałem cię jeszcze bardziej zranić oraz przerwała mi zabicie technika.  Miałeś całą energię poświęcić na ściganie mojej osoby...      
                Seryjny morderca zaczął kiwać głową z dezaprobatą i niezadowoleniem, a nawet z rozczarowaniem.
                -  Ale ty trafiłeś do psychiatryka               . Popsułeś całą zabawę.              
                Złość przepełniała Patricka.  Jego wzrok był zimny. Starał się, aby Thomas nie wyprowadził go z równowagi. Ten nie poddawał się. Wiedział, że wtedy zmanipuluje agresora.
                - Pewnie interesuje cię, jak poznałem listę przed tobą.
                Jane zaczął krzyczeć.
                - Nie interesuje mnie to. Odebrałeś mi kolejną osobę, którą kochałem. Lisbon nie musiała zginąć
                Jego plan runął. Łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Patrzył na McAllistera, zatracając sumienie. Dla niego już nie było odwrotu z ścieżki zemsty. Zbyt wiele stracił. Żałość zapanowała w jego sercu wraz z wściekłością i poczuciem winy. Szeryf nie miał zamiaru odpuścić, mając nadzieję, że tak ocali swoje życie.
                - Sam do tego doprowadziłeś.
                Patrick wyciągnął z tyłu spodni, za paska pistolet i strzelił. Wiedział, że niedługo zbiegnie się spora grupa ludzi, ale dla niego  nie miało to znaczenia. Podjął już wszystkie decyzje. Podszedł do swojej ofiary i ściągnął z biurka kartkę oraz długopis.
                - Tym razem wygrałem.
                McAllister zaczął panikować, chociaż miał nadzieję, że pomoc  przybędzie na czas, oraz że powinien przedłużać rozmowę. Był przerażony, ale zamaskował to kpiącym uśmiechem.
                - Przegrałeś.
                Zamoczył palec w krwi i napisał na śnieżnobiałej kartce "Ja jestem Red Johnem. Thomas McAllister" Jane z przyjemnością patrzył jak czerwona i ciepła ciecz wypływa z ciała człowieka, który zabił jego rodzinę. Szeryf coraz bardziej był przerażony. Bał się śmierci.
                - Daruj mi życie.
                Jane nie podobało się to, co widział. Chociaż przypominało śmierć tego drania z jego wizji w parku. Nie wzruszało to go. Dla niego liczyła się tylko śmierć mężczyzny. Jego spojrzenie było coraz bardziej złowieszcze. Podszedł      do swojej ofiary, uklękną przy niej i zacisnął palce na jego szyi.  Był ogarnięty obłędem. Na nic nie zwracał uwagi.
                - Żałujesz zabicia Angeli i Charlotte Jane, oraz Teresy Lisbon.
                Thomas wychrypiał.
                - Tak
                Z czystym szaleństwem i satysfakcją zacisnął mocniej palce na szyi swojej ofiary i patrzył, jak życie z niego ucieka. Gdy McAllister umierał, słyszał zamieszanie na korytarzu. Musiał się spieszyć. Zadał jeszcze jedno pytanie.
                - Czy istnieje Stowarzyszenie Blake'a?
                Ten tylko uśmiechnął się
                - Wygrałem. Chociaż...
                Charczał coraz mocniej, a jego głos był coraz słabszy.
                - Chociaż... powinienem cię... zabić... dawno...
                Nie dokończył, skonał. Patrick Jane nie poczuł się lepiej. Zemsta nie przyniosła upragnionej ulgi. Był zrozpaczony. Nie miał czasu na rozmyślanie. Ktoś wyłamywał drzwi. Uciekł przez okno i wsiadł do samochodu. Walnął pięściami w kierownicę. Nadal w środku był wciekły. Postanowił rozprawić się z Bertramem, który go zwodził.
                Wrócił do Sacramento. Starał jechać z dozwoloną prędkością, chociaż najchętniej dodałby gazu. Emocje nie opadłby, jedynie doszła frustracja. Łzy ciekły mu po policzku. Samochód zostawił niedaleko CBI. Nie miał zamiaru już go używać, ponieważ wiedział, że pojazd może być już poszukiwany.
                Niepostrzeżenie przedostał się na teren biura. Zdawał sobie sprawy, że do tej pory nikomu to się nie udało, a on to robił drugi raz. Po cichu dostał się do swojej pracowni.  Wydostał ze skrytki metalową  skrzynkę, wyciągnął z niej trochę gotówki. Opuścił swoją kryjówkę. Wybierając ją, wiedział, że nikt nie wpadnie na to, iż ukrywa się na terenie Kalifornijskiego Biura Śledczego. To byłoby zbyt oczywiste i dlatego genialne i to pod nosem przyjaciół i innych agentów.
                Udał się na drobne sprawunki. Zakupił kilka narzędzi. Zachowywał się spokojnie i starał się nie zwracać na siebie uwagi. Powrócił do CBI, aby spakować ubranie na zmianę, oraz ostatni raz rozejrzał się.  Wiedział, że jeśli go złapią, to już nie zobaczy światła dziennego. 
                Opuścił budynek i zaczaił się kilkadziesiąt metrów od głównej bramy. Gdy zobaczył samochód dyrektora, zatrzymał go. Otworzył drzwi od strony pasażera i szybko wsiadł. Kierowca był zaskoczony i nie wiedział, jak zareagować.

2 komentarze:

  1. Cześć :)

    Odnoszę wrażenie, że niektóre wstawki zdarzeń, które wydarzyły się w serialu, są w tekście w roli zapchaj dziury. Nie wpływają na odbiór, bez nich też dałoby się odczuć wściekłość Patricka.
    Miejscami akcja przenosi się tak szybko z osoby na osobę, że może się w głowie zakręcić. Przystopuj, daj więcej odczuć bohaterów, a będzie dobrze.
    Thomas nie był tym, którego podejrzewałam, ale z grona siódemki to on był tym spokojnym.
    Ciekawe, co teraz zrobi Jane. Ucieknie na Kubę?

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie nie są zapychaczami. Jane swoje emocje opiera na swoich poczynaniach i błędach. Oczywiście to moja wizja. Ty możesz odbierać to inaczej.

      Usuń