Pięć dni po
odnalezieniu Diego de la Vega otworzył oczy. Na początku obraz był rozmazany,
ale po kilku minutach zaczął widzieć ostro. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w
którym się znajdował. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę,
że jest w swojej sypialni i leży we własnym
łóżku. Po jakimś czasie dostrzegł śpiącego ojca. Starał się gwałtownie
nie poruszyć prawą ręką, na której spoczywała głowa starszego mężczyzny.
Zauważył, że ojciec jest zmizerniały. Pamiętał, że gdy podczas gorączki
odzyskiwał przytomność, on zawsze siedział przy nim.
Podniósł głowę i spojrzał w stronę drzwi. Na
progu zobaczył Bernarda. Prawie całe ciało pulsowało mu ostrym bólem, a
najbardziej bolała go głowa i prawa
noga. Poczuł burczenie w brzuchu. Pokazał lewą ręką, że jest głodny.
Służący uśmiechnął się i pobiegł do kuchni. Namówił
kucharkę, aby przygotowała kleik dla młodego pana. Następnie zaniósł go na górę
i patrzyła jak pacjent próbuje jeść lewą ręką.
Widząc jak jego pryncypał nie radzi sobie, pomógł mu, śmiejąc się. Gdy
skończył go karmić, usłyszał.
- Ojciec musi być bardzo
zmęczony, skoro śpi tak mocno.
Bernardo pokazał, że don Alejandro
prawie cały czas tutaj siedzi. Na ustach młodego de la Vegi przez ułamek sekundy pojawił się uśmiech.
- Ja chyba też się zdrzemnę.
Służący dotknął jego czoła i pokazał,
że gorączka spadła. Po chwili
wyszedł. W salonie, po rozejrzeniu się,
otworzył tajne przejście i wszedł do kryjówki. Zastępca Zorro rozsiodływał Tornado.
Gdy dostrzegł przybyłego, spytał go.
- Wszystko w porządku?
Tamten kiwną głową.
- Co robi don Alejandro?
Bernardo pokazał, że śpi.
- To dobrze. Będzie trzeba
nakłonić go do odpoczynku. Mogę trochę poczuwać przy Diego...
Po wyprawie był wesoły.
-Nie dziwię się, że ukrywa się pod maską. Ten komendant jest
okropny.
Niemy coś pokazał.
- Uważasz, że byli gorsi? Jak ten Monastario, który doprowadził do narodzin czarnoodzianego
banity? Możliwe. Ale walka z kapitanem
Lovato to czysta przyjemność. A ten
Garcia nigdy nie złapie Zorro. Chociaż
wczoraj będąc w hacjendzie, wspomniał, że Diego wspiera go w tym .
Oboje byli rozbawieni. Po chwili
Valesco spochmurniał.
- Mam nadzieję, że wyzdrowieje.
Zdjął przebranie i założył swoje
ubranie. Dosiadł swojego konia i ruszył z wizytą do hacjendy. w tym samym
czasie Bernardo wyszedł przez tajne przejście i usiadł na schodach, aby czekać
na wezwanie. Cieszył się, wiedząc że
młody de la Vega przeżyje wypadek. Nasłuchiwał odgłosów konia.
Kiedy do jego głosów dotarł
stukot końskich kopyt, zaczął udawać że śpi. Przez bramę wszedł Garcia.
Szturchnął służącego, który po chwili udawał przebudzenie.
- Jak czuje się don Diego?
Tępa mina mężczyzny przypomniała
sierżantowi, iż ma do czynienia z głuchoniemym. Machnął ręką i ruszył na
poszukiwania innego pracownika jego przyjaciela. W kuchni znalazł gospodynię.
- Czy może wiesz, jak się czuje don Diego, senorita?
- Nie wiem. Chyba nadal jest
nieprzytomny.
Żołnierz wydawał się przejęty
stanem zdrowia przyjaciela. Nawet nie próbował niczego podkraść z kuchni. Szybko odjechał.
Zaraz po jego wizycie zjawił się
Antonio. Od razu został zaprowadzony do
sypialni Diego. Posiedział z godzinę. Ze współczuciem patrzył na don Alejandro,
oraz jego syna. Obserwował uważnie
chorego. Przed odjazdem zostawił
upieczone ciasto przez żonę i powrócił do hacjendy wuja małżonki, gdzie
mieszkał od ślubu.
Pod wieczór starszy de la Vega
przebudził się. Był na siebie zły, że przysnął. Bał się o syna. Wstał z
krzesła, aby rozprostować nogi. Przemierzył kilka razy pokój. Zszedł na dół, aby przynieść
karafkę z wodą i pokrzepić się kieliszkiem wina.
Szybko powrócił na górę. Po
wejściu do pokoju czuł się obserwowany. Cały czas głowę miał spuszczoną.
Trzymał mocno karafkę. Za każdym razem, gdy na siłę poił syna, czuł się z tym
źle, chociaż wiedział, że to dla jego dobra. Spojrzał czule w stronę łóżka i
zobaczył otwarte oczy Diega. Odstawił karafkę i szybko podbiegł do syna,
wymawiając cicho.
- Diego
W jego głosie można było
usłyszeć ulgę, radość, resztki cierpienia i strachu. W jednym słowie, które
opuściło jego gardło kryły się wszystkie emocje targające starego caballero.
- W porządku ojcze - wychrypiał
mężczyzna.
- Jak się czujesz?
Ranny nadal miał słaby i zachrypnięty głos. Mówienie sprawiało mu
ból, ale postanowił odezwać się.
- Wszystko mnie boli. Jestem lekko
zdezorientowany.
Alejandro nalał wody i podał
szklankę synowi.
- Napij się trochę.
Pacjent podniósł się i łapczywie
wypił kilka łyków.
- Co się stało?
- Nie pamiętasz Diego?
W głosie caballero było słychać
zmartwienie.
- Niewiele. Pamiętam wesele
Antonia i Luizy. Odjechałeś dosyć wcześnie.
Zostałem do końca...
- I?
- Odjechałem wraz z kilkoma
innymi caballero. Ruszyłem w stronę naszej hacjendy...Nie pamiętam co dalej.
Dotkną dłonią skroni. Próbował sobie przypomnieć cokolwiek, ale nie
mógł. Do tego bolała go głowa.
-Nie mogę sobie przypomnieć.
Jedynie co następne pamiętam, to ten pokój i... ty siedzący przy łóżku. Cały
czas tutaj siedziałeś?
Starszy mężczyzna zmieszał się.
- Nie mogłem być tutaj cały
czas. Muszę dbać o nasze dobra.
- Ojcze.
W głosie młodego de la Vegi
można było usłyszeć troskę Alejandro starał się
ukryć swoje emocje, ale łzy radości same popłynęły mu po policzku.
Szybko obrócił się w stronę drzwi i dyskretnie otarł je jedwabną chusteczką.
- Pewnie niedługo przyjedzie don
Antonio. Często tutaj bywa.
- Ojcze?
- Tak Diego?
- Pamiętam jak przez mgłę, co do
mnie mówiłeś.
Starszy mężczyzna poczuł się
zażenowany. Z jednej strony wiedział, że powinien przeprowadzić rozmowę z
synem o podsłuchanej rozmowie. Z drugiej strony jego syn dopiero co
odzyskał przytomność, a on sam przez ostatnie dni okazał słabość. Nie wiedział
co powiedzieć. Postanowił odwrócić uwagę syna.
- Jesteś głodny?
- Tak.
Caballero uśmiechnął się i
zszedł do kuchni i nakazał Marii przygotować kleik. Sam zaniósł posiłek Diego i
nakarmił go. Następnie opuścił sypialnię, aby chory mógł odpocząć. Usiadł w
bibliotece. Napisał kilka wiadomości i posłał po lekarza.
W tym samym czasie w jaskini
Bernardo zajmował się Tornado. Koń przez ostatnie dni był niespokojny. Służący
zabrał zwierzę na przejaszczkę, aby się wybiegał. Wiedział, że Tornardo uspokoi się dopiero jak jego pan zejdzie do
jaskini.
W hacjendzie Prieto zjawił
się posłaniec od de la Vegi z
wiadomością dla Antonia. Luiza obserwowała uważnie swojego męża, który czytał
list. Po chwili zauważyła, iż odetchnął z ulgą.
- Coś się stało kochanie?
-Diego odzyskał przytomność.
Uśmiechnęła się.
- Chwała Bogu. Jak się czuje?
- Don Alejandro nie pisze, ale z
tonu wiadomości wnioskuję, że wszystko będzie dobrze.
Ucieszyła go informacja, ale nie
zniknęło zmartwienie. Nadal mogło dojść do nieszczęścia. Podejrzewał, że jeśli
wszystko skończy się dobrze, to jego przyjaciel będzie chciał szybko wsiąść na
wierzchowca.
Podejrzewał też, iż będzie
musiał uważać na niego. Chociaż poszkodowany mógł obawiać się przed jazdą
konną. Na razie postanowił nie martwic się i poczekać na rozwój wypadków. Odchylił się na krześle i spojrzał na
małżonkę. Po chwili odezwał się.
- Jutro pojedziemy go odwiedzić
i sprawdzić jak się czuje.
Hacjenda de la Vegów. Diego
leżał w swojej sypialni. Nadal był lekko zdezorientowany. Do tego nie mógł się
poruszać z powodu silnego bólu, a najbardziej dawała mu się we znaki głowa i
prawa noga. Oddychał z trudnością z powodu stłuczonego żebra. Parę minut
wcześniej ojciec podał mu lekki, które miały uśmierzyć jego cierpienie.
Patrzył się na kominek.
Wiedział, że jest unieruchomiony, a komendant
mógł w tym czasie wymyślić kolejną
niesprawiedliwość. Do tego komuś może wydać się podejrzane, że gdy on leży w
niemocy, to zamaskowany obrońca nie pojawia się w Los Angeles.
Nie przewidział takiej sytuacji,
gdy po raz pierwszy włożył maskę. Tak samo było, gdy został wrobiony w bycie
Zorro. Na szczęście wtedy udało mu się improwizować. Teraz nie miał żadnego
pola manewru, ponieważ nie mógł się poruszać.
Lekki, napary ziołowe, oraz ból
nie pozwalałyby mu myśleć. Mimo to próbował znaleźć rozwiązanie swojego problemu. Po chwili
poddał się. Wpatrywał się w okno, które
było lekko uchylone. Nocne powietrze było kojące. Po jakimś czasie zasnął.
Jego ojciec usiadł w salonie.
Wcześniej nalał sobie kieliszek wina. Kochał swojego syna. W ostatnim czasie
nie potrafił porozumieć się z nim. Podczas kilku dni zrozumiał jak bardzo
oddalili się od siebie.
Siedział i myślał o swojej
zmarłej żonie. W głowie usłyszał jak ukochana robi mu wyrzuty za kłótnie z
synem. Wiedział, iż miłość rodzicielska
powinna być bezgraniczna, a u niego wygrała duma i nazwisko. Otrzymał drugą
szansę, aby naprawić relacje ze swoim dzieckiem. Nie chciał jej zmarnować,
chociaż wiedział, że będzie to trudne, ponieważ syn jest dorosły. Był uparty i
nie miał zamiaru się poddawać.
Wstał z fotela i zgasił lampkę i
udał się na spoczynek. Przed wejściem do sypialni, zajrzał do Diego. Młody
człowiek niespokojnie rzucał się po łóżku. Podszedł do niego i jak za dawnych
czasów pogłaskał go po głowie. Ten uspokoił się. Alejandro otulił szczelnie chorego i ucałował
w czoło. Po chwili sam legł w swoim posłaniu. Mógł wreszcie odpocząć.
Rankiem, zaraz po przebudzeniu
szybko ubrał się i zszedł do biblioteki, aby nadrobić zaległości w zarządzaniu
swoimi dobrami. Przeczytał listy, które nadeszły i odpisał na nie, oraz
przejrzał dokumenty zalegające na biurku. Śniadanie zjadł samotnie. Dopilnował,
aby Bernardo zaniósł posiłek dla Diego. Najchętniej sam by to zrobił, ale
musiał zająć się swoimi obowiązkami. Gdy
przybyli państwo Valesco , przywitał się z nimi radośnie.
- Witam dona Luiza i don
Antonio.
Skinęli głową i uśmiechnęli
się. Już miał się odezwać, gdy służący
wprowadził lekarza.
- Witaj Alejandro. Przepraszam,
że przybywam dopiero teraz, ale całą noc spędziłem u don Alfredo de Mata. Teraz
zbadam naszego pacjenta.
Zanim caballero zareagował,
lekarz opuścił salon i poszedł na górę do sypialni swojego pacjenta. Przyjaźnie
przywitał się z nim.
- Witaj Diego. Jak się czujesz?
- Dzień dobry doktorze. Wszystko
mnie boli.
- A co najbardziej?
- Głowa i prawa noga.
Doktor uśmiechnął się przyjaźnie.
- To cud, że nie miałeś
poważniejszych obrażeń. Masz pękniętą
czaszkę i złamany prawy piszczel. Masz też prawie całe ciało poobijane, oraz
kilka potłuczeń i zwichnięć. I tak twoje
życie wisiało na włoskach. Twój ojciec walczył o ciebie.
Podszedł do pacjenta i dotknął
jego czoła. Pokiwał głową, z czegoś nie był zadowolony.
- Zalecę okłady, ponieważ masz
gorączkę. Opowiesz mi jak odzyskałeś przytomność.
- Gdy przebudziłem się, nie
wiedziałem gdzie jestem. Po chwili poznałem pokój i dostrzegłem ojca. Dopiero po
jakimś czasie poczułem straszny ból. Bernardo stał w drzwiach. Przyniósł mi
jedzenie. Ojciec mocno spał. Nadal byłem senny, więc poszedłem dalej spać. Gdy znowu przebudziłem
się, byłem sam. Lekko podźwignąłem się na łóżku. Wtedy wszedł...
Ze zmęczenia zrobił krótką
przerwę. Ciężko oddychał. Jękną cicho z
bólu. Lekarz udawał, że nie zauważył tego.
- Wtedy wszedł mój ojciec i
odbyliśmy krótką rozmowę. Przyniósł mi kleik, podał lekki i napary ziół. Kiedy zostałem sam, próbowałem rozmyślać, ale
nie potrafiłem się skupić przez ból. Niedługo potem znowu zasnąłem.
- Pamiętasz co się wydarzyło?
- Nie. Pamiętam, że byłem na
weselu mojego przyjaciela i że nad ranem ruszyłem do hacjendy. Nic więcej.
Doktor pokiwał głową ze zmartwieniem.
- Może się zdarzyć, iż nigdy
sobie nie przypomnisz. Możesz też z
czasem zacząć sobie przypominać fragmenty, a
z czasem wszystko sobie poskładasz.
- Ile byłem nieprzytomny?
- Pięć dni.
- Ile zajmie mi powrót do
zdrowia?
Lekarz zamyślił się.
- Cóż... Nawet do kilku
miesięcy.
Diego westchnął z rezygnacją.
Medyk roześmiał się, widząc minę pacjenta.
- Ciesz się, że żyjesz .
- A dla mnie nie będzie to
nużące.
Doktor uśmiechnął się. Znał
doskonale rozterki Alejandro dotyczące jego syna i podejście młodzieńca do
życia Uważnie obejrzał urazy poszkodowanego.
- Rana na skroni zaczyna się
goić. Martwi mnie rana potylicy... Czaszka w tym miejscu jest pęknięta. Lewy
nadgarstek jest spuchnięty, ale proszę go oszczędzać przez kilka dni. Noga
będzie unieruchomiona przez kilka
tygodni... Na dole czekają goście, więc nie będę zabierać ci czasu.
Pożegnał się i opuścił pokój. Po
chwili weszli seniores Valesco. Antonio
przywitał się radośnie.
- Diego. Jak dobrze cię widzieć.
Wszyscy martwiliśmy się o ciebie.
- Wiesz gdzie mnie znaleziono?
Gość zmieszał się. W pierwszej
chwili chciał odmówić odpowiedzi, ale wolał oszczędzić don Alejandro odpowiedzi
na to pytanie. Jego głos lekko i prawie niezauważalnie drżał.
- Spadłeś w przepaść. Na
szczęście wylądowałeś na skalnej półce.
Jak cię zobaczyłem, wyglądałeś na martwego. Na szczęście okazało się, że
jest inaczej.
De la Vega lekko wzdrygnął się. Nagle zdał sobie z
czegoś sprawę.
- A ty nie powinieneś być z
małżonką w drodze do Hiszpanii?
- Opóźniłem nasz wyjazd.
Luiza, która była wychowana
według konwenansów panujących wśród
caballero, postanowiła odezwać się, aby nie wyjść na niewychowaną damę.
- Cieszymy się, iż pan przeżył i
mamy nadzieję, że zdrowie szybko powróci do ciebie don Diego.
- Dziękuję dona.
Uśmiechną się sztywno, trzymając
się konwenansów. Kobieta skłoniła się.
-Zostawię was samych. Życzę
szybkiego powrotu do zdrowia.
Szybko wyszła, a jak tylko
znikła, Diego rozluźnił się i spytał przyjaciela.
- Czy coś wydarzyło się, gdy
byłem nieprzytomny?
- Komendant znowu dręczył
ludność Los Angeles.
Bernardo stał przy ukrytym
wejściu i podsłuchiwał, chichocząc.
Pacjent lekko wzdrygnął się. Był
niezadowolony swoim unieruchomieniem, oraz niemożliwością niczego zrobić.
- Zwrócono uwagę na bierność
Zorro?
Valesco roześmiał się.
- Przecież Zorro przemówił
przeciwko dodatkowym i bezsensownym podatkom.
I to dwukrotnie.
De la Vega był zaskoczony.
- Co? Przecież cały czas byłem tutaj - krzyknął mężczyzna, lekko unosząc się
na poduszkach.
- I co z tego? Przecież nie
jesteś zamaskowanym obrońcą tutejszej ludności... -Antonio ledwo panował nad
sobą, aby zachować powagę. - Nie umiesz podnieść szpady. A tak w ogóle to tutaj
jest więcej tajnych przejść. Tornado uwielbia szybki pęd.
Ciekawa długość. Zalecałabym jednak dokonać korekty (lekki i przejaszczka zbiły mnie z tropu).
OdpowiedzUsuńDiego się przebudził i bardzo się z tego powodu cieszę. Widać, że nie pasuje mu jego obecny stan, ale nie mógł przewidzieć swojego wypadky.
Doñ Alejandro wie, że nie był najlepszym ojcem, ale wierzę, że mając okazję do poprawy, wykorzysta ją.
Czy ja dobrze rozumiem? Antonio przyznał się, że wie o Zorro i do zastępowania go? Huehuegue. Przynajmniej miasto jest wciąż bezpieczne.
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam! :)
Antonio wcześniej przyznał się, że wie o Zorro. Jeszcze przed ślubem. Tak przyznał się do zastąpienia Diego. Ciekawe jak caballero zareaguje.
Usuń