Przyjaciel z Hiszpanii cz. I
Do Los
Angeles zajechał dyliżans. Wśród pasażerów znajdował się Antonio Valesco.
Przyjechał do Kalifornii, aby bliżej poznać wuja swojej narzeczonej. Gdy
wysiadł przed oberżą, rozejrzał się. Wiedział, że gdzieś w tej okolicy mieszka
jego przyjaciel z czasów studiów.
Postanowił poprosić o nocleg w
gospodzie i udać się do wujostwa wybranki serca. Nagle przy studni zobaczył
młodego de la Vegę. Ucieszony tym widokiem, podszedł do mężczyzny. Krzyknął
radośnie, ściskając go.
- Diego
Ten spojrzał na nowoprzybyłego i
rozpoznał przyjaciela z Hiszpanii. To spotkanie ucieszyło mężczyznę.
- Antonio. Ile się nie
widzieliśmy?
- Od czasu, gdy nagle opuściłeś
Hiszpanię. Jak czuje się twój ojciec?
- Dobrze, chociaż syn trochę go
rozczarował.
Valesco zdziwił się. Myślał, że
Alejandro będzie dumny z syna.
- Tak. A to dlaczego?
Diego uśmiechnął się tajemniczo.
Później ci wyjaśnię. A ciebie,
co tu sprowadza?
- Moja ukochana. Jest najmłodszą
córką i jej nic nie zostało z majątku ojca. Więc ma przejąć dobra bezdzietnego wuja. Więc, aby poślubić
senorite Luizę Prieto, to muszę wkraść
się w jego łaski. Namawiałem ja, aby
zrzekła się majątku, ponieważ starczy nam moich pieniędzy. Ale ona nie chce
sprawić przykrości wujowi. Więc nie miałem wyjścia. Do tego chce nam tutaj
wyprawić wesele.
Kalifornijczyk znał rodzinę
kobiety. Jej wujostwo mieszkało po sąsiedzku i jako dzieci razem się bawili.
- Zawsze była ulubienicą wuja.
Ojciec chciał mnie z nią wyswatać. Całe
szczęście, że zjawiłeś się ty.
Oboje wybuchnęli śmiechem. Antonio nie musiał obawiać się przyjaciela,
ponieważ zauważył przy ostatniej jego wypowiedzi rozbawienie. A do tego to jego
wybrała Luiza.
- Gdzie się zatrzymasz?
- W tutejszej oberży.
Diego głośno zaprotestował.
- Nie ma mowy. Zapraszam cię do
mojej hacjendy.
Przybysz nie chciał sprawiać
problemu przyjacielowi, ale ten ciągle go namawiał. Chciał mieć go na niego
oko. Bał się, że mężczyzna może
powiedzieć coś, co ujawni mieszkańcom kim jest Zorro. Nagle
pojawił się Bernardo.
- Witaj Bernardo.
Służący
nie zareagował, co zdziwiło Valesce. De la Vega zadrżał. Antonio znal w
Hiszpanii jego służącego i wiedział, że słyszy. Na poczekaniu wymyślił
historyjkę.
- Bernardo miał na statku
wypadek i stracił słuch. Aby nie tłumaczyć całej historii, mówię że
jest głuchoniemy od urodzenia.
Poszli i wynajęli powóz, ponieważ mały powóz,
którym caballeros przyjechał do miasta nie pomieści łby trzech osób . Następnie bez trudności dotarli do hacjendy.
W salonie siedział don Alejandro.
Przywitał się z synem i spytał.
- Kim jest twój gość?
- Przyjacielem z czasów studiów
w Hiszpanii, oraz narzeczonym Luizy Prieto. Antonio Valesco.
Gospodarz skłonił się
przybyłemu.
- Miło mi gościć pana w naszym domu senior
Valesco. Jak rozumiem zostanie pan u nas?
- Jeśli to nie będzie problemem.
- Żadnym. Każę przygotować pokój
gościnny. A teraz zapraszam na kieliszek wina.
- Może później ojcze - wtrącił
się Diego. Udawał rozluźnionego, ale bał się rozmowy obu mężczyzn. Obawiał się,
że przyjaciel zdradzi coś o jego umiejętnościach szermierczych. -
Chciałbym pokazać naszemu gościowi moją
kolekcję książek
Valesco zdziwił się. Nie
wyobrażał sobie młodego de la Vegi bez
szpady, a na dodatek czytającego książki. Nie odezwał się słowem, ponieważ
liczył na jego późniejsze wyjaśnienia. Pospiesznie przeszli do biblioteki. tam
usłyszał odpowiedź na nurtujące go pytania.
- Bernardo prze ze mnie stracił
słuch. Doszło do tego podczas pojedynku na statku. Wtedy przysiągłem, że nigdy
więcej nie będę walczył. Pozbyłem się nagród i
zacząłem udawać, że nie umiem posługiwać się szpadą. Okłamuję ojca,
który pragnie syna skorego do walki o swoje prawa. Ale nie mogę dopuścić, aby
prze ze mnie ucierpiały niewinne osoby. Dlatego poje pojedynki zachowaj dla
siebie.
Antonio zrozumiał mężczyznę. Postanowił nie wspominać o jego
umiejętnościach, aby nikt nie zmuszał go do walki. Skłonił się i opuścił
bibliotekę. Pożyczył konia i pojechał do domu wujostwa senority Prieto. Antonio spędził kilka ciekawych dni w
Kalifornii. Wuj narzeczonej polubił go i z miłą chęcią przywitał w rodzinie.
Wszyscy zauważyli, że mężczyzna stanowi
przeciwieństwo swojego przyjaciela. Dobrze posługuje się szpadą, jest pełen
energii i skory do sięgania po broń. W
Los Angeles zawsze towarzyszył mu Diego. Niektórzy dziwili się, że tak różni
mężczyźni odnajdują nić porozumienia.
Pewnego dnia siedzieli w
gospodzie i pili butelkę wina, gdy podszedł do nich Garcia. Sierżant był
wesoły.
- Don Diego.
- Witam sierżancie. Napije się
pan z nami?
- Dziękuję don Diego.
Przysadzisty żołnierz usiadł na
ławie i odezwał się radośnie.
- Niedługo będę bogaty.
- W jaki sposób pan się
wzbogaci? - spytał Antonio.
- Wiem jak złapać Zorro.
- Kogo?
De la Vega uśmiechnął się.
Stłumił w sobie śmiech. Znał te plany sierżanta. Niektóre sam mu podpowiedział.
Lubił też podsycać entuzjazm wojskowego.
- Na pewno tym razem panu się
uda.
- Ale kim on jest?
- Za długo by opowiadać -
wtrącił się Diego. - Jaki to plan?
- Przeszukam okoliczne jaskinie.
Przecież musi gdzieś mieć kryjówkę. Wybrałem te najbliżej miasta.
Mężczyźni dopili wino i rozeszli
się. Żołnierz powrócił do koszar, a jego towarzysze do hacjendy. Gdy Diego
przebierał się, Antonio siedział z don
Alejanro w salonie. Postanowił wykorzystać sytuację i uzyskać informacje.
- Kim jest Zorro.
Gospodarz uśmiechnął się.
- Nie dziwię się, że pan o nim
nie słyszał senor. Według wojska i prawa
to przestępca. A tak naprawdę to obrońca
uciśnionych. Pojawił się, gdy byliśmy prześladowani przez kapitana Monastario. Uwalnia niesłusznie aresztowanych i ratuje
tych, co są w tarapatach. Nikt nie zna jego prawdziwej tożsamości. Dzięki temu
nadal działa. Uratował mi życie, gdy byłem ranny i ścigany przez żołnierzy.
Wyciągnął mnie z garnizonu. Gdy uciekliśmy, a ja nie dawałem iść dalej nie
zostawił mnie, aby ratować własne życie. Zazwyczaj działa po zmroku. Jest
ubrany na czarno, ma pelerynę i maskę...
Bernardo ukryty w tajnym
pomieszczeniu, podsłuchiwał całą rozmowę.
- ... doskonały szermierz. nie
jest przeciwko prawu, tylko staje w jego obronie. Gdy dzieje się
niesprawiedliwość to ludzie liczą na niego...
Służący postanowił zostawić
panów samych i pobiegł do sypialni Diega. Po wejściu pokazał, że w salonie
rozmawia się o Zorro. Po pokoju rozniósł się donośnym śmiechem.
- Mam nadzieję, że Antonio
łyknął naszą historię o twoim ogłuchnięciu. Lepiej przerwijmy im tą rozmowę.
Zszedł
na dół i namówił przyjaciela na odwiedziny u jego narzeczonej.
Cześć :)
OdpowiedzUsuńJuż po notce zorientowałam się, że chodzi o Zorro. Przyznam, że tego jeszcze nie było, i bardzo mnie to cieszy :)
Dobrze by było, gdybyś zrobiła korektę. Czasami nie ma spacji w dialogach, interpunkcja też bywa różna.
Jak dla mnie trochę za dużo rozmowy, a za mało opisów. Wiem, że Antonio dopiero przyjechał do Kalifornii, ale mogło być coś więcej z samej podróży.
Bernardo jest tą postacią, którą lubiłam najbardziej w serialu, i tutaj chyba też nią będzie :D
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam! :)