wtorek, 16 lutego 2016

Rozterki życiowe oraz emocjonalne człowieka i bohatera cz. II

- Nie musiał mnie wychowywać. Mógł być tylko służącym, a nie poświęcać mi wiele uwagi , oraz  poświęcenia.  Gdy myślałem nielogiczne, albo miałem jakieś wątpliwości co do swojego postępowania był przy mnie. Nigdy się nie odwdzięczyłem. Teraz mogę i chcę to zrobić. Czas aby mógł wypocząć.
                Podeszła do mężczyzny i przytuliła się do jego klatki piersiowej. Słyszała jak jego serce  z emocji bije szybciej.  Widziała co zrobiła z nim śmierć tej dwójki, jak się zachowywał, gdy myślał że nie żyją.  Teraz promieniał radością z nutką obawy.  Zrozumiała ile znaczy dla niego ich powrót.
                Kochała Bruce'a i Batmana. Powiedziała o tym narzeczonemu i oświadczyła, że to z nim chce iść przez życie. Chciała stać się jego rodziną i wspierać go we wszystkim.  Chciała aby był szczęśliwy, a wtedy tego potrzebował. Sklejała jego serce i dawało jej to radość.  Mogła przestać marzyć o nietoperzu i oddać się rodzinie. Przestała myśleć o byciu wolną. Pragnęła być żoną i opoką dla wybranka.
                Zdradził jej, że zachwyciła go podczas aukcji na cele charytatywne.  Zapłaciła ogromna sumę za randkę z nim. Nie odbyła się, ale próbowali się spotkać. Gdy wyszło, że jest Kobietą Kot, nie odwrócił się od niej. Nadal spotykali się  i spędzali czas razem. Akceptował jej miłość do obrońcy i zgodził się podzielić skrawkiem jej serca. Dzięki wyjaśnieniu całej sprawy, budowali związek oparty na szczerym uczuciu i wierności
                Wiedziała, że nie zostawi jej przed ołtarzem. Nadal widziała w jego oczach ogromną miłość. Postanowiła zdobyć zaufanie i akceptację jego bliskich. Chciała, aby razem tworzyli rodzinę, skoro to go uszczęśliwi.  Odchyliła lekko głowę,
                -  Posłuchaj mnie uważnie. Nie zauważyłeś, jak Alfredowi zależy, aby zorganizować twoje wesele? Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego. Ponieważ jesteś mu bliski i chce wszystkiego sam dopilnować. Pozwól mu, a nie pożałujesz i uszczęśliwisz go.
                Zaczęła palcami prawej ręki jak pajączek iść po klatce ukochanego.
                - Nikt nie wiedział, że wracasz, więc John nie przygotował kolacji. Chodźmy do restauracji. Omówimy wszystkie szczegóły. Przecież trzeba wszystko zaplanować.
                Uśmiechnął się do niej i pocałował w policzek.
                -Świetny pomysł.
                Postanowił zaufać. Sam zauważył podekscytowanie na twarzy Pennywortha,  gdy przedstawiał swoją propozycję. Poszedł na górę. Ze szczytu schodów krzyknął.
                - John, przygotuj limuzynę.
                Odnalazł obu panów i polecił się im przebrać przed wyjściem. Sam też zmienił ubranie . Gdy zszedł na dół, panna Kyle  czekała na niego. Po chwili dołączyli do nich Alfred i Dick. Wyszli na zewnątrz, gdzie już czekał pojazd. Wayne zamknął posiadłość i spojrzał na towarzysza. Na ich twarzy malowało się przerażenie. Kobieta zwróciła się do lokaja. 
                - Przyprowadź inny samochód.
                - Nie ma takiej potrzeby panno Kyle - odezwał się Pennyworth. Jego głos drżał. - Musimy powrócić do normalności., a nie bać się.
                Ruszył ku drzwiom, aby je otworzyć, ale John ubiegł go.
                - Proszę panie Wayne.
                Wsiedli do limuzyny. Selina, Bruce i Dick z tyłu, a Alfred koło swojego następcy.  Nieufnie zerkał na niego. Zabolało go,  gdy zobaczył nowego służącego.  Wiedział, że panicz musiał sobie kogoś znaleźć, ale i tak poczuł się zazdrosny i niepotrzebny. Czuł satysfakcję po dostrzeżeniu  niedoskonałości w pracy mężczyzny podczas krótkiego pobytu, bardzo krótkiego.
                Jazda upłynęła w milczeniu. Po znalezieniu się w restauracji i zamówieniu dań, Selina spytała starszego mężczyznę.
                - Więc jak można przygotować przyjęcie?
                Pennyworth siedział ze spuszczoną głową, a po chwili spojrzał na kobietę.
                - Można zatrudnić kilku kucharzy, którzy umieją dobrze gotować. Część dań zamówić przez catering. Trzeba jak najszybciej ustalić menu.
                W jego głosie było słychać profesjonalizm.
                - W jadalni zostanie podany posiłek, oraz przygotujemy stoły z przystawkami. Po przyjściu z kościoła zostanie otwarta butelka z Szampanem.  Po toaście zostanie podany obiad, składający się z wykwintnej zupy, oraz drugiego dania  z dobrego gatunkowo mięsa z dobrze dobranymi dodatkami i sosem.  Przyjęcie będzie odbywało się w sali balowej.  Muzyka kameralna. Po dwóch godzinach zostanie podany deser. Po opuszczeniu jadalni, stoły zostaną odsunięte pod ścianę i tam znajdą się zimne przystawki, oraz napoje zimne i ciepłe.  Na środku zostaną ustawione niewielkie, okrągłe stoliki z krzesełkami. W sali stanie barek, a kelnerzy będą roznosić Szampana, koreczki serowe, oraz słodkości. 
                Grayson zaczął dusić się ze śmiechu, starał się  nie parsknąć na cały głos. Kyle patrzyła z podziwem na niego, a Wayne był zaskoczony.  Zdali sobie sprawę, że  wcześniej zaczął planować wesele  swojego pracodawcy.   Nawet nie zauważyli kiedy podszedł kelner.  Pennyworth zamilkł, a po podaniu ostatniego talerza wrócił do przedstawiania swojego pomysłu.
                - Sala  zostanie udekorowana czerwonymi jedwabnymi, lub aksamitnymi zasłonami, oraz białymi i różowymi, delikatnie różowymi kwiatami. W jadalni stanął srebrne świeczniki, białe świeczki, oraz bukiety z herbacianych róż...
                - Dałabym czerwone - wtrąciła Selina.  - Zasłony w tym samym kolorze. Do Ślubu pojedziemy osobno.  Ja od siebie, a Bruce od siebie.
                - Ale z ceremonii przyjadą  państwo limuzyną przyozdobioną białymi wstążkami, przywiązanymi puszkami. Trzeba przystroić wejście do posiadłości.
                -Ozdobimy  kwiatami i wstążkami, będzie kształt  łuku
                - Białe kwiaty?
                - Białe i czerwone róże
                Była zachwycona  wizją wesela. Narzeczony chciał się wtrącić, ale odczytała jego myśli.
                - Pamiętaj, że będziesz gościem na naszym weselu. Zaplanuj wszystko, ale tego dnia niczym się nie zajmiesz.
                - Strojem panicza, oraz będzie trzeba wszystkiego dopilnować...
                Wayne spojrzał srogo na niego, a po chwili uśmiechnął się.
                - Posłuchaj Alfredzie. Chcę, abyś tego dnia był przy mnie. Jesteś mi potrzebny jako wsparcie duchowe.
                To zadziałało na starszego mężczyznę. Przestał się opierać. Postanowił zostawić zarządzanie tego dnia Johnowi Morstanowi.
                - Oczywiście paniczu.
                -Dziękuję. A ty Dick - zwrócił się do przyjaciela. - Zostaniesz moim drużbą?
                - A kogo wybrałeś na początku?
                Bruce zawstydził się.
                - Jeszcze nikogo Nie miałem za bardzo kogo wybrać.
                Grayson roześmiał się.
                -  Chciałeś stanąć na ślubnym kobiercu bez drużby?
                - Pewnie poprosiłbym kogoś na ostatnią chwilę.
                Alfred pokiwał głową ze zmartwieniem i rozpoczął dyskusję z panną Kyle. Omawiali kolejne szczegóły.  Bruce i Dick spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami. Zabrali się za jedzenie, ponieważ woleli nie wtrącać się.
                Następnego dnia rozpoczęły się przygotowania. Wszystko organizowali Selina i Alfred, chociaż to on czuwał nad wszystkim.  Razem wybrali kwiaty i zasłony, szukali kucharzy, oraz restauracji i kelnerów. Wypożyczali stoliki, stoły, krzesła.  Zakupili  zastawę stołową.  
                Zajął się zakupami produktów spożywczych. Sprawdził smoking panicza, gdy został przyniesiony od najlepszego krawca w mieście.  Sprzątał dokładnie całą posiadłość, oraz srebrną zastawę.  Pilnował kucharzy, gdy ci pichcili w jego dawnej kuchni.
                Do dyspozycji miał Johna, który nie był tym zachwycony.  Nie przepadał  za Alfredem, a tym bardziej kiedy dowiedział się, że  on był poprzednim lokajem Wayne'a.   Nie okazał swojego niezadowolenia.  Ograniczał się  do swoich obowiązków i starannie wykonywał jego polecenia, aby pracodawca nie miał żadnych zastrzeżeń.
                Dick rankiem po powrocie odwiedził Barbarę.  Młoda kobieta ucieszyła się, że  jej ukochany żyje. Spędzili razem cudowny dzień. Siedzieli wtuleni w siebie w domu Gordonów i wspominali spędzone razem chwile. Byli szczęśliwy.
                Gdy otworzyła drzwi i zobaczyła Greysona, zbladła i prawie osunęła się. Złapał ją i wszedł, prowadząc  dziewczynę do salonu, gdzie umieścił  ją na kanapie. Nie mogła wydusić słowa. Zaczęła płakać. Dotknął delikatnie jej policzka, aby ją pocieszyć. Wtuliła się w niego.  Wciągnęła powietrze i poczuła jego zapach. Zdała sobie sprawę, że  to nie sen. 
                Dowiedział się, iż Barbara z ojcem byli zaproszeni na zaślubiny roku. Pokazała mu artykuły, opisujące różne informacje, często nieprawdziwe. Śmiali się czytając wszelakie  głupoty.  Nie dziwili się z szumu wokół uroczystości. Przecież znali reputację pana młodego, największego kobieciarza, oraz milionera.
                Przez następne dni pomagał wraz ze swoją dziewczyną w przygotowaniach.  Słuchali poleceń Seliny i Alfreda.  Zgłosili się do sreber, ale mężczyzna nie pozwolił im na to. Za to dekorowali salę i jadalnię. Ustawili zastawę, oraz rozłożyli sztućce oraz świeczniki.  Odkurzyli dywany oraz zamietli pajęczyny.
                Bruce został odsunięty od całej operacji. Nie był tym zachwycony, ale nie protestował. Po pracy snuł się po posiadłości.  Nie miał co ze sobą zrobić.  Nocą przybierał postać Batmana i patrolował miasto. 
                Pennywort znalazł chwilę, aby zajrzeć do jaskini.  Panował tam lekki bałagan. Powycierał kurze, oraz poukładał porozrzucane rzeczy. Rozejrzał się i uśmiechnął.  Dopiero teraz mógł uznać, że wrócił do domu. Wreszcie zajrzał w każdy zakamarek. Cieszył się, że  John nie miał tutaj dostępu. Nie ufał mu.
                W ostatnią noc przed ceremonią Dick, Bruce i Alfred  odbyli rozmowę na temat  charakteru kobiet. Tym bardziej tych silnych i niezależnych.  Starszy  z mężczyzn opowiedział zaobserwowane,  śmieszne historie z małżeństwa państwa Wayne. Bruce słuchał z uwagą o rodzicach, oraz rady mężczyzn.  Następnie włożył kostium Batmana i uśmiechnął się z  zażenowaniem.
                - Jeszcze wesele może się nie odbyć.
                Grayson postanowił być złośliwy.
                - Trzeba było porozmawiać  wcześniej z Kobietą Kot.  Teraz może pokazać swoje pazurki.
                Zrobiło mu się żal przyjaciela.
                - Jak chcesz, to mogę jechać z tobą.
                - Poradzę sobie.
                Mroczny Rycerz nie okazał żadnych emocji i wsiadł do Batmobilu i ruszył do mieszkania narzeczonej. Wspiął się na jej balkon i przybrał figlarny uśmiech.  Drzwi były otwarte, więc  wślizgnął się do salonu.  Stamtąd bezdźwięcznie przeszedł do sypialni.
                Kyle spokojnie spała, a jej oddech był płytki. Stanął z lewej strony łóżka. Patrzył na nią z czułością.  Wyglądała na delikatną i bezbronną kobietę. Jej blond włosy cudownie falowały na poduszce. Delikatnie i czule pogładził ją  po twarzy.  Nachylił się nad nią i wyszeptał  do jej ucha.
                - Wróciliśmy do dawnych nawyków?
                Mruknęła pod nosem. Jeszcze szerzej się uśmiechnął.  Potrząsnął  kobietą.
                - Twoja kotka uciekła.
                Zerwała się z poduszek, a głową uderzyła w szczękę nocnego przybysza. Ten jęknął.
                - Aua.
                Nie wiedziała co się dzieje. Przestraszyła się i chciała krzyknąć. Na szczęście intruz wykazał się refleksem i zatkał dłonią jej usta.
                - Spokojnie Kotko. Tylko nie wystaw pazurków, ponieważ przybyłem towarzysko.
                Na początku była przerażona. Dopiero po chwili rozpoznała swojego gościa. Była zaskoczona jego wizytą.
                - Batman? Co tutaj robisz?
                - Chciałem cię zobaczyć po raz ostatni jako wolną kobietę. Kochasz go?
                Zirytowało ją to pytanie.
                - Dlaczego to cię interesuje?
                - Wybaczyłabyś mu kłamstwa?
                Był zdenerwowany, ale panował nad emocjami.
                - Jakie?
                Zaciekawiła się.
                - Przejdźmy do salonu.
                Wziął z krzesła i podał jej jedwabny szlafrok. Wstała i ubrała go.  Obserwowała twarz przybysza. W jego oczach zobaczyła niepewność i strach.  Dziwiła się, że obrońca miasta czegoś się boi, a raczej jednej kobiety.  Poprowadziła Batmana do salonu. Drzwi na balkon były otwarte na oścież.
                Wpadający wiatr  rozwiał delikatny jedwab.  Bruce przełknął ślinę.  Do tej pory jej kobiece kształty oglądał tylko w ubraniach, albo kostiumie Kobiety Kot. Teraz były zarysowane dokładnie w satynowej koszuli nocnej.
                Stanął do niej tyłem na progu balkonu. Patrzył na miasto owiane ciemnością. Starał się nie odwrócić i spojrzeć na nią. Kyle zapanowała nad szlafrokiem i stanęła obok mężczyzny.
                - Dzisiejsza nic jest piękna.
                Uśmiechnęła się.
                - Zgadzam się.  Nie ważne co powiesz, to będę kochała Bruce'a.
                - A jeśli świadomie okłamywał cię i grał przed tobą?
                Była coraz bardziej zaciekawiona.
                - Jak?
                - Zdobyłaś moje serce podczas licytacji, ale zaciekawiłaś mnie, kiedy goniłem cię po kradzieży. Nadal pamiętam naszą gonitwę. Chciałem spiłować ci twoje pazurki. Niezła byłaś.  Zauroczyłaś mnie.
                Oddaliła się od niego o sześć kroków do tyłu. Wyznał jej miłość. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział to jak Wayne, nie Batman. Po tamtej aukcji nie miała czasu dla milionera, już wtedy była zauroczona nietoperzem i misję ratowania dzikich kotów. 
                - Przecież nie widzieliśmy się na licytacji.
                Odwrócił się w jej stronę.
                - Kocham cię Selino. Bałem się, że cię stracę, jak poznasz prawdę. Wiem, że powinniśmy porozmawiać dużo wcześniej. Nie chcę budować małżeństwa na kłamstwie.
                Podniósł ręce do maski i zdjął ją, pozwalając, aby opadła na plecy. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Ani przez chwilę nie przyszło jej do głowy, że  to Bruce chroni miasto. Czuła się zraniona.
                - Bawiłeś się mną?
                - Nie - odparł skruszony.  - Zainteresowałaś mnie od naszego pierwszego spotkania.  Jako Kobieta Kot, oraz Selina Kyle. Trzymałem się od ciebie z daleka, ponieważ bałem się, że wrócisz do swoich nawyków. Teraz wiem, że nie.  Dlatego  przyjąłem twoje zaręczyny.
                Była  wściekła.
                - Jak mogłeś mi nie ufać? Wynoś się. Nie chcę cię znać.
                Chciał się wytłumaczyć, ale nie zdążył. Złapała  wazę i rzuciła w niego. Uchylił się w ostatniej chwili.  Naciągnął maskę na twarz, wybiegł na balkon z którego zeskoczył.  Wystrzelił kotwicę i po linii zjechał na chodnik.  Wsiadł do Batmobilu i wrócił do jaskini.  był rozżalony, ale rozumiał jej decyzję. Zawiódł ją. Pennywort i Grayson czekali na niego. Gdy przebrał się, krzyknął do nich.
                - Ślubu nie będzie.
                  Ruszył pędem do  swojej sypialni. Całą noc przesiedział, rozmyślając jak jego sekretne życie oraz ukrywanie go przed narzeczoną zniszczyło jego szczęście i  najprawdopodobniej ostatnią szansę na założenie rodziny. Wspominał chwile spędzone z ukochaną, nawet jeśli widywał ją w przebraniu.
                Postanowił zniknąć z życia Seliny raz na zawsze, aby jej nie drażnić. Szanował  ją. Nie chciał o nią walczyć, ponieważ zmarnował swoją szansę.  Wszystko zniszczył przez własną głupotę i zdawał sobie z tego sprawę. Robin  spytał towarzysza.
                - I co teraz?
                Były lokaj uśmiechnął się.
                - Poczekamy. Panna Kyle musi przemyśleć całą sytuację. Lepiej chodźmy spać, ponieważ jutro mamy dużo pracy.
                Selina stała w salonie jak przysłowiowy słup soli. Wewnątrz kipiała ze wściekłości. pobiegła do szafy i wyjęła z niej suknię Ślubną.  Kochała Wayne'a i Batmana., którzy okazali się jedną osobą.  Dlaczego jej wcześniej nie powiedział? Nie rozumiała tego. Chciała zniszczyć biały materiał. Rozpłakała się.
                Przed świtem stanęła na balkonie i patrzyła na wschód słońca nad miastem. Wtedy pojawiło się oświęcenie.  Po mimo obustronnego zauroczenia  Kobieta Kot i Batman byli wrogami, a Selina Kyle i Bruce Wayne znaleźli wspólny język.  On znał jej tożsamość, a i tak spotykał się z nią.  Przestępczyni i bohater.
                Kochała go.  Cieszyła się, że zrobił to przed ślubem.  Przecież mógł przyznać się po. To byłoby gorsze. Mógł też nie wtajemniczać jej w ogóle i o wszystkim dowiedziałaby się przez przypadek. Ubrała się w pierwszą sukienkę jaka wpadła jej w ręce, umalowała i ruszyła do narzeczonego.
                 Jadąc samochodem przypomniała sobie jak jej nietoperz walczył o nią na wyspie, gdy została genetycznie zmieniona w kota.  Mógł ją zostawić i uciec. Miała wtedy  wrażenie, że zależy mu na niej. Tamto spotkanie zostawiło w jej pamięci spojrzenie bohatera.  Od tamtej pory widywała go tylko z daleka.
                Podczas randek z Bruce'm zdarzało mu się odwoływać spotkania, albo wychodził w ich trakcie.  Słyszała później o złapaniu groźnego przestępcy, albo działaniach obrońcy Gotham. Nie zwróciła wcześniej na to uwagi.
                - Ale byłam głupia.
                Uśmiechnęła się. Zdała sobie sprawę, że mimo kłamstwa nadal jej zależy na tym  mężczyźnie. Postanowiła go wspierać w jego misji i troszczyć się  o niego. Nie wyobrażała sobie życia bez ukochanego.
                Wczesnym rankiem w  posiadłości Wayne'a  pięciu kucharzy kręciło się przy garnkach w kuchni wraz z Pennyworthem, który próbował potraw, doprawiał i doradzał. Następnie zabrał się za prasowanie smokingów. Po kilku minutach zjawił się Grayson. Był zaspany. Ziewnął.
                - Ty już na nogach?
                - Jest jeszcze tyle pracy.
                - Przecież  ślub odwołany.
                Mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo.
                - Jeszcze może się wszystko zdarzyć.
                Dick chciał się odezwać, gdy rozległ się dzwonek. John pierwszy był przy drzwiach Wpuścił zawstydzoną Selinę.  Alfred znalazł się przy kobiecie i zaczął prowadzić ją na  górę.
                - Dzień dobry panno Kyle. Panicz ucieszy się na pani widok.
                Kobieta ruszyła za nim.
                - Przygotowania trwają, chociaż panicz wspomniał w nocy, że ceremonia  będzie odwołana. Mam nadzieję, że zobaczenie panny młodej  nie przyniesie pecha.
                Zatrzymała się w połowie schodów.  Spojrzała z zaskoczeniem na mężczyznę.
                - Wie...
                - Oczywiście - przerwał jej  odzywając się ściszonym głosem.  - Ktoś musi mieć na niego oko i pomóc w razie problemów.
                Wskazał  sypialnię pana domu i wrócił do przerwanego zajęcia. Uśmiechnął się do Dicka.
                - A jednak wesele odbędzie się.
                Kyle weszła po cichu do pokoju. Jej narzeczony stał przy oknie. Wyglądał jakby  jak ona nie spał całą noc.
                - Bruce.
                 Gwałtownie odwrócił się. Ucieszył się na jej widok.
                - Selina.
                - Przepraszam. Zaskoczyłeś mnie. Ale wiem jedno. Chcę z tobą spędzić resztę życia.
                Podszedł do niej i namiętnie pocałował ją.
                - To ja przepraszam. Żałuję, że cię okłamywałem.
                - Wiem. Teraz już może być tylko dobrze... Muszę już iść, jeśli chcę zdążyć Wyszykować się na przyjęcie w Ratuszu.
                Spojrzał na nią, a potem wybuchnął śmiechem. W dobrych humorach zeszli na dół. Ich twarze promieniały szczęściem. Wayne ucałował ją w dłoń. Czule spojrzeli na siebie i wyszła . Za nim stanął Pennyworth.
                - Czy coś się stało Alfredzie?
                - Przygotowania trwają..
                Uśmiechnął się do pana młodego.
                - Wiedziałem, że panna Kyle przemyśli sprawę.
                Zanim Bruce zareagował, zniknął  aby nad wszystkim czuwać. Godzinę przed ceremonią wystrojony Wayne wraz z dwójką bliskich mu osób znalazł się przed budynkiem. Pan młody był zdenerwowany.  Drużba próbował go uspokoić, kierując jego myśli na inne tory. Rozmawiali o nowym gadżecie wprowadzonym kilka tygodni wcześniej a poznany przez Graysona trzy dni temu.
                 Alfred wykradł kluczyki od limuzyny  i otworzył szeroko tylne drzwi,  aby wpuścić obu mężczyzn. Bruce przyjrzał mu się uważnie. Podszedł do niego i przybrawszy surową minę, spytał.
                - Co ty robisz?
                - Zawiozę cię do ślubu paniczu, a następnie przywiozę wraz z małżonką.
                Pan młody  spytał, przybierając figlarny głos.
                - A wiesz, że jesteś gościem?
                - Wiem. Proszę o tą możliwość.
                Nie umiał mu odmówić z powodu bycia samolubnym. Tak przyzwyczaił się do  obecności Alfreda  za kółkiem, oraz uważał go za swojego lokaja,  na którym może polegać.  Wsiedli i ruszyli w drogę. Obserwował go uważnie i widział jak Pennyworth jest przerażony, jadąc  ulicami i delikatnie rozgląda się. Zauważył że boi się po tamtym porwaniu, ale stara się to ukryć.
                Uśmiechnął się ciepło.  Jego prawa ręka,  ubezpieczenie, partner oraz tego dnia drużba był ostrożny, chociaż  nie zlękniony. To było zrozumiałe. Jako Robin przeżył wiele  niebezpieczeństw, ale  wtedy był bezradny.
                Gdy wysiedli przed kościołem,  zobaczyli tłumy. Nie zabrakło dziennikarzy, którzy chcieli opisać wydarzenie roku. Minęli ich i weszli do  przedsionka, a następnie przeszli do zakrystii.  Przedstawili księdzu potrzebne dokumenty.  Po  kilku minutach zjawiła się asystentka panny Kyle. Wyglądała ślicznie w beżowej  sukni bez ramiączek. Spytała czy wszystko w porządku.  Przytaknęli. Szybko odeszła.
                 Do kościoła wszedł  komisarz James Gordon wraz  z córką Barbarą.  Dziewczyna  wyglądała wspaniale w lekko upiętych włosach i błękitnej sukni do ziemi i delikatnymi ramiączkami, oraz dekoltem w serce.  Grayson  był zachwycony jej wyglądem.
                Alfred na prośbę podopiecznego stał  niedaleko niego jako wsparcie oraz w zastępstwie jego rodziców. Wiedział, że byliby tego dnia szczęśliwi i dumni ze swojego  syna.  Ledwo panował nad wzruszeniem.
                  Rozległ się marsz weselny. Druhna powoli zaczęła stąpać w stronę ołtarza.  Za niej wyłonił się anioł  w postaci Seliny Kyle w białej sukni  ślubnej z dekoltem w literę v oraz ramiączkami na przedramionach. Materiał do pasa przylegał do tali. Następnie swobodnie spływała ku ziemi. Była wykonana z satyny.  Jedwabny welon lekki jak mgiełka, podtrzymywany na głowie za pomocą skromnego srebrnego diademu, sięgający do końca pleców.
                Panna młoda kroczyła między nawami, trzymając bukiet z białych Lilli. Bruce Wayne stał z zapartym tchem, patrząc na swoje szczęście. Cały czas patrzyli w swoje oczy i nie wierzyli, że  to dzieje się naprawdę. Składając przysięgę ich słowa były przepełnione miłością. Ceremonia była piękna i uroczysta
                Alfred miał łzy w oczach. Gdy podpisali dokumenty i podeszli do niego, aby prosić o błogosławieństwo. Był wzruszony, patrząc  jak para młoda klęka przy nim.  Zrobił nad nimi znak krzyża i ucałował obojga  w czoło.
                - Niech Bóg da wam błogosławieństwo. Niechaj wasze małżeństwo będzie szczęśliwe i pełne miłości.
                Uśmiechnął się, po ich odejściu,  szybko opuścił budynek aby przywiązać puszki do limuzyny i  czekał. Po wyjściu pary otworzył drzwi, kłaniając się.
                - Proszę państwo Wayne.
                Dick stał za nimi i powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.  Bruce podtrzymywał żonę, gdy  wsiadała i szybko znalazł się przy niej. Grayson i Pennywort usiedli z przodu i ruszyli.
                Za nimi jechał sznur samochodów z gośćmi weselnymi. Całą drogę młoda para rozmawiała o Kobiecie i Kot oraz Batmanie. Co jakiś czas wtrącali się ich towarzysze.  Wjechali na teren posiadłości.
                 Drzwi były otwarte na rozcież  Bruce przeniósł Selinę przez próg.  Za nimi weszli druhna i drużba, oraz goście. Państwo młodzi byli zachwyceni wystrojem sali.  Kelnerzy z Alfredem i Johnem na czele rozdawali szampana.
                 Dick odebrał starszemu mężczyźnie tacę i pociągnął bliżej środka. Barbara podeszła do nich i oparła się o swojego chłopaka.  Wszystkie oczy skierowane na świeżo upieczonych małżonków. Wayne wzniósł kieliszek do góry i przemówił.
                - Dziękujemy wszystkim za przybycie i cieszcie się razem z nami.  Jesteśmy wdzięczni Barbarze Gordon i Dickowi  Graysonowi za trud włożony w przygotowanie tego przyjęcia. A dozgonnie wdzięczni  za zaplanowanie i organizacje wesela w tydzień mojemu opiekunowi, lokajowi, który jest mi bliski jak ojciec. Dziękuję Alfredzie.
                Wszyscy wznieśli swoje kieliszki, nagle Dick krzyknął.
                - Oraz za szczęście państwa Wayne.
                Wszyscy wznieśli toast i przeszli do jadalni, aby zjeść uroczysty obiad. Delektowali się delikatną  i dobrze doprawioną zupą. Wszyscy swobodnie rozmawiali, Barbara  pilnowała Pennywortha, aby nie zajął się obsługiwaniem zebranych.
                Przed podaniem drugiego dania Alfred wzniósł toast za młodą parę. Następnie goście delektują się delikatnym  i miękkim mięsem z słodkim sosie i wyśmienitymi dodatkami. Po skończeniu posiłku, przenieśli się do salonu
                Selina i Bruce ciągle uśmiechali się do siebie.  Stanęli na środku parkietu i zaczęli tańczyć. Razem wyglądali cudnie wirując w rytm muzyki. Welon osłaniał ich twarze od wzroku pozostałych. Nie zauważali nikogo wokół siebie. Byli tylko oni i ich miłość. Po kilku minutach kolejne pary zaczynały tańczyć. Dobrze się bawili.
                - I jak ci się podoba? - spytała się Selina.
                - Jest cudownie. Tylko jednego brakuje.
                - Rodziców?
                Uśmiechnął się, starając ukryć smutek.
                - Teraz mam ciebie moja  Kobieto Kot.
                Roześmiała się.
                - Mam nadzieję, że nie aresztujesz mnie Batmanie.
                Pocałował ją namiętnie. Koło nich wirowali Barbara i Dick, którzy zerkali na przyjaciół.
                - Wyglądają na szczęśliwych.
                - I są moja droga.  Mówił, że podniosła go na duchu po naszej domniemanej śmierci.
                - Był strasznie zrozpaczony, chociaż próbował mnie pocieszyć.
                Chciał zmienić temat. To był dzień radości, a nie smutku.  Zabrał dłoń  z pleców dziewczyny i okręcił ją wokół jej własnej osi i przyciągnął do siebie.
                - Wyglądasz cudownie.
                Zarumieniła się.  Zaczął jej szeptać słodkie słówka, na które czerwieniła się. Cały czas tańczyli, bawiąc się w najlepsze.  Jim to obserwował przyjaciela, który założył tego dnia  rodzinę, to córkę.
                Po ponad godzinie przenieśli do jadalni. Delektowali się słodkimi pucharkami. Były one wypełnione owocami, oraz kremem.  Niektórzy jak nikt nie patrzył, to oblizywali się.  Po wyjściu ostatniej osoby , kelnerzy  zebrali naczynia i przestawili stoły, oraz przynieśli stoliki. Rozłożono zapełnione półmiski, talerze, sztuczce, szklanki i filiżanki.
                W tym czasie starsza pani doktor Leslie Thompkins stała przy oknie.  Jej szczupłe, spracowane i wiekowe dłonie spoczywały ułożone na małej czarnej. Nie mogła wyjść z szoku od kiedy zobaczyła podczas ceremonii  Greysona i Pennywortha. Jak wszyscy myślała, że zginęli. Teraz widziała ich. Prawie zemdlała, ale szybko wzięła się w garść.
                 Rozglądała się uważnie. Po pewnym czasie wyczaiła swojego sprzymierzeńca w opiece zdrowotnej nad człowiekiem w stroju nietoperza. Postanowiła, że zamieni z nim słowo, aby upewnić się, że  on żyje.  Dała krok do przodu i krzyknęła.
                - Alfredzie?
                Mężczyzna odwrócił się w stronę kobiety.  Wyglądał na rozradowanego.
                - Leslie, witaj. Powinienem pamiętać, że  panicz i ciebie zaprosił.
                Patrzyła na niego jak wół na malowane ciele. Wziął ją za dłonie i poprowadził na parkiet. Nie chciał wzbudzać sensacji. Ona zdołała tylko wyszeptać.
                - Ale jak?
                - Sam tego nie rozumiem. Byliśmy przetrzymywani przez rok. Panicza  Dicka zmuszono do współprac. Policja uwolniła  nas. Pewnego dnia złoczyńcy chcieli zagłodzić nas, po pewnym czasie straciłem przytomność. Panicz Dick przytrzymywał mnie przy życiu, mówiąc abym trzymał się dla panicza Bruce'a  Cały czas myśl o nim nie pozwalała mi się poddać...
                Wziął głęboki  wdech
                -  Gdy obudziłem się w szpitalu, stał przy moim łóżku i pochylał się na de mną. Był przy  mnie Leslie.
                Był wzruszony. Kobieta pokiwała głową.
                - To mnie nie dziwi. Ten rok był dla niego pełen niebezpieczeństw.  Wiem, że to normalność. Tylko, że  nie dbał o swoje bezpieczeństwo, bardziej narażał się niż zwykle. Częściej musiałam się u niego stawać... Wiem, że to jego wesele, ale martwię się o niego. Odniósł sporo ran. Żadne przemowy, groźby, prośby oraz ostrzeżenia nie pomagały.
                - A mnie przy nim nie było.
                Był przerażony.  Kobieta od razu to zauważyła.
                - Spokojnie Alfredzie. Przetrwał to dzięki narzeczonej. Teraz będziesz czuwał...
                Rozejrzała się, czy nikt nie może ich usłyszeć.
                - Ona wie?
                - Oczywiście. Panicz zbyt wiele ukrywa, aby małżonka niczego nie dostrzegła.  Przecież znika na całe noce.
                Puścił do niej oczko. Na chwilę oddalił się, aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Jego natura lokaja, oraz wieloletnia praca nie pozwalała mu bawić się nie dopilnowawszy wszystkiego.
                Gdy krzątał się po jadalni i sprawdzał, czy niczego nie brakuje, za nim stanęła Selina. Obserwuje go uważnie. Pokiwała głową.
                - Szukam cię Alfredzie.
                - Czy coś się stało panno Kyle?... och przepraszam pani Wayne.
                Zasłoniła prawą dłonią usta i zachichotała.
                - Nic się nie stało. Mam tylko do ciebie prośbę.
                Skłonił się.
                - Słucham uważnie.
                - Zatańczysz ze mną?
                Rozpromienił się i jeszcze raz skłonił się. Był zaszczycony propozycją panny młodej.
                - Z wielką przyjemnością pani Wayne.
                Podszedł do niej i podał swoje ramię.  Prawą ręką złapała go i przeszli do sali balowej. Tańczyli razem  wśród innych par. Bruce obserwował ich z przyjemnością. Dwie najważniejsze osoby jego życia porozumiały się od samego początku.
                Brakowało tylko jeszcze jednego bliskiego.  Grayson wziął dwa kieliszki szampana i podszedł do przyjaciela, którego lekko szturchnął, aby nie rozlać i podał mi jeden z kryształów.
                - Uważaj na niego, ponieważ poderwie i ukradnie ci żonę.
                Roześmiali się.
                - Raczej muszę obawiać się o ciebie.
                - Ja mam Batgirl.  Ty Kobietę Kot. Oboje uwielbiamy silne kobiety z którymi musieliśmy  stoczyć chociaż mały bój.
                - Zgadzam się.
                Razem obserwowali parkiet. Po kilku minutach  młodzieniec odbił pannę młodą, a Pennywort staną przy panu młodym.
                - Wspaniałe przyjęcie. Jak się bawisz?
                - Dobrze paniczu.
                Starszy z rozmówców spojrzał na zegarek.
                - Powinni państwo iść na sesję.
                - Dam chwilę Dickowi.
                Nagle Selina znalazła się przy mężu.
                - Idziemy?
                - A gdzie drużba?
                - Poszedł po druhnę. Będą czekać na zewnątrz.
                Wyszli we trójkę. Na zewnątrz czekał fotograf. Zrobili kilka zdjęć w ogrodzie.   Z wielkim trudem namówili Alfreda, aby z nimi zapozował. Następnie pojechali do pracowni.  Po powrocie zauważyli że wszyscy bawią się w najlepsze.
                Wpół do dwunastej ostatni gość opuścił posiadłość. Pennyworth przyniósł  niedawno uszyty kostium Kobiety Kot.
                - Czas na drugą ceremonię na dachu komisariatu.
                 We czwórkę zeszli do jaskini, gdzie trójka przebrała się w swoje kostiumy.  Wsiedli do Batplane i w ciągu kilku minut dolecieli. Na dachu stanęli Alfred, Robin,  Batman oraz Kobieta Kot. Najstarszy z nich stanął pomiędzy świeżo upieczonym małżeństwem.
                - Mając na światka Robina oraz noc nad Gotham łączy się dwoje bohaterów stojący po stronie dobrej i złej. Obrońca i złodziejka. Dwa różne światy złączone sercem stając się jednym. Nietoperz i kot mogą żyć razem szczęśliwie.
                Dick wyjął z kieszeni srebrne obrączki i podał Bruce'owi i Selinie. Na trzymanej przez kobietę widniał wygrawerowany kot, a na tej mężczyzny nietoperz.
                - Nie wolno wam zapomnieć o waszej drugiej osobowości, w której nadal będziecie wierni małżonkami. Załóżcie obrączki sobie nawzajem, przysięgając miłość.
                Spojrzeli sobie głęboko w oczy i założyli pierścienie. Pierwsza odezwa się  Selina.
                - Nigdy więcej nie będę kradła, oraz chodziła swoimi ścieżkami. Oswoiłeś mnie kochany. Teraz będę czekała na ciebie w domu.
                - Walcząc z przestępczością będę uważał, aby wrócić do ciebie. Jesteś dla mnie światłem w mroku miasta i mojego serca.
                - Kobieta Kot i Batman od dziś to jedność. Możecie się pocałować.

                Zegar zaczął wybijać północ. Bruce złapał Selinę i przybliżył do siebie, a następnie przechylił  ją do ziemi. Złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Robin i Alfred bili brawo. Łzy zbierały się im pod powiekami.

3 komentarze:

  1. Chciałam to przeczytać, ale jest dla mnie... nie za długie, ale... nużące? Jak znajdę czas i siły, to wpadnę i skomentuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Czasami mylisz czasy. A, i pisze się "na oścież".
      Podoba mi się to, że jest równowaga między dialogami i opisami.
      W tej części bardzo polubiłam Alfreda, którego natura lokaja nie dała się ujarzmić. Poza tym ta część jest podniosła, wzruszenie udzieliło się i mnie. Dobrze, że Wayne nie będzie już kroczył sam przez życie. Jednak Leslie swoim martwieniem się zaniepokoiła i mnie.

      Czekam na nn ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dziękuję. Twoje słowa przywróciły mi wiary w to opowiadanie. Nieszczęścia jeszcze spadną na naszych bohaterów.

      Usuń