- Nie musiał
mnie wychowywać. Mógł być tylko służącym, a nie poświęcać mi wiele uwagi ,
oraz poświęcenia. Gdy myślałem nielogiczne, albo miałem jakieś
wątpliwości co do swojego postępowania był przy mnie. Nigdy się nie
odwdzięczyłem. Teraz mogę i chcę to zrobić. Czas aby mógł wypocząć.
Podeszła do mężczyzny i
przytuliła się do jego klatki piersiowej. Słyszała jak jego serce z emocji bije szybciej. Widziała co zrobiła z nim śmierć tej dwójki,
jak się zachowywał, gdy myślał że nie żyją.
Teraz promieniał radością z nutką obawy.
Zrozumiała ile znaczy dla niego ich powrót.
Kochała Bruce'a i Batmana. Powiedziała
o tym narzeczonemu i oświadczyła, że to z nim chce iść przez życie. Chciała
stać się jego rodziną i wspierać go we wszystkim. Chciała aby był szczęśliwy, a wtedy tego
potrzebował. Sklejała jego serce i dawało jej to radość. Mogła przestać marzyć o nietoperzu i oddać
się rodzinie. Przestała myśleć o byciu wolną. Pragnęła być żoną i opoką dla
wybranka.
Zdradził jej, że zachwyciła go
podczas aukcji na cele charytatywne.
Zapłaciła ogromna sumę za randkę z nim. Nie odbyła się, ale próbowali
się spotkać. Gdy wyszło, że jest Kobietą Kot, nie odwrócił się od niej. Nadal
spotykali się i spędzali czas razem.
Akceptował jej miłość do obrońcy i zgodził się podzielić skrawkiem jej serca.
Dzięki wyjaśnieniu całej sprawy, budowali związek oparty na szczerym uczuciu i
wierności
Wiedziała, że nie zostawi jej
przed ołtarzem. Nadal widziała w jego oczach ogromną miłość. Postanowiła zdobyć
zaufanie i akceptację jego bliskich. Chciała, aby razem tworzyli rodzinę, skoro
to go uszczęśliwi. Odchyliła lekko
głowę,
- Posłuchaj mnie uważnie. Nie zauważyłeś, jak
Alfredowi zależy, aby zorganizować twoje wesele? Dopiero teraz zrozumiałam
dlaczego. Ponieważ jesteś mu bliski i chce wszystkiego sam dopilnować. Pozwól
mu, a nie pożałujesz i uszczęśliwisz go.
Zaczęła palcami prawej ręki jak
pajączek iść po klatce ukochanego.
- Nikt nie wiedział, że wracasz,
więc John nie przygotował kolacji. Chodźmy do restauracji. Omówimy wszystkie
szczegóły. Przecież trzeba wszystko zaplanować.
Uśmiechnął się do niej i
pocałował w policzek.
-Świetny pomysł.
Postanowił zaufać. Sam zauważył
podekscytowanie na twarzy Pennywortha,
gdy przedstawiał swoją propozycję. Poszedł na górę. Ze szczytu schodów
krzyknął.
- John, przygotuj limuzynę.
Odnalazł obu panów i polecił się
im przebrać przed wyjściem. Sam też zmienił ubranie . Gdy zszedł na dół, panna
Kyle czekała na niego. Po chwili
dołączyli do nich Alfred i Dick. Wyszli na zewnątrz, gdzie już czekał pojazd.
Wayne zamknął posiadłość i spojrzał na towarzysza. Na ich twarzy malowało się
przerażenie. Kobieta zwróciła się do lokaja.
- Przyprowadź inny samochód.
- Nie ma takiej potrzeby panno
Kyle - odezwał się Pennyworth. Jego głos drżał. - Musimy powrócić do
normalności., a nie bać się.
Ruszył ku drzwiom, aby je
otworzyć, ale John ubiegł go.
- Proszę panie Wayne.
Wsiedli do limuzyny. Selina,
Bruce i Dick z tyłu, a Alfred koło swojego następcy. Nieufnie zerkał na niego. Zabolało go, gdy zobaczył nowego służącego. Wiedział, że panicz musiał sobie kogoś
znaleźć, ale i tak poczuł się zazdrosny i niepotrzebny. Czuł satysfakcję po
dostrzeżeniu niedoskonałości w pracy
mężczyzny podczas krótkiego pobytu, bardzo krótkiego.
Jazda upłynęła w milczeniu. Po
znalezieniu się w restauracji i zamówieniu dań, Selina spytała starszego
mężczyznę.
- Więc jak można przygotować
przyjęcie?
Pennyworth siedział ze
spuszczoną głową, a po chwili spojrzał na kobietę.
- Można zatrudnić kilku
kucharzy, którzy umieją dobrze gotować. Część dań zamówić przez catering. Trzeba
jak najszybciej ustalić menu.
W jego głosie było słychać
profesjonalizm.
- W jadalni zostanie podany
posiłek, oraz przygotujemy stoły z przystawkami. Po przyjściu z kościoła
zostanie otwarta butelka z Szampanem. Po
toaście zostanie podany obiad, składający się z wykwintnej zupy, oraz drugiego
dania z dobrego gatunkowo mięsa z dobrze
dobranymi dodatkami i sosem. Przyjęcie
będzie odbywało się w sali balowej.
Muzyka kameralna. Po dwóch godzinach zostanie podany deser. Po
opuszczeniu jadalni, stoły zostaną odsunięte pod ścianę i tam znajdą się zimne
przystawki, oraz napoje zimne i ciepłe. Na
środku zostaną ustawione niewielkie, okrągłe stoliki z krzesełkami. W sali
stanie barek, a kelnerzy będą roznosić Szampana, koreczki serowe, oraz
słodkości.
Grayson zaczął dusić się ze
śmiechu, starał się nie parsknąć na cały
głos. Kyle patrzyła z podziwem na niego, a Wayne był zaskoczony. Zdali sobie sprawę, że wcześniej zaczął planować wesele swojego pracodawcy. Nawet nie zauważyli kiedy podszedł kelner. Pennyworth zamilkł, a po podaniu ostatniego
talerza wrócił do przedstawiania swojego pomysłu.
- Sala zostanie udekorowana czerwonymi jedwabnymi,
lub aksamitnymi zasłonami, oraz białymi i różowymi, delikatnie różowymi
kwiatami. W jadalni stanął srebrne świeczniki, białe świeczki, oraz bukiety z
herbacianych róż...
- Dałabym czerwone - wtrąciła
Selina. - Zasłony w tym samym kolorze.
Do Ślubu pojedziemy osobno. Ja od
siebie, a Bruce od siebie.
- Ale z ceremonii przyjadą państwo limuzyną przyozdobioną białymi
wstążkami, przywiązanymi puszkami. Trzeba przystroić wejście do posiadłości.
-Ozdobimy kwiatami i wstążkami, będzie kształt łuku
- Białe kwiaty?
- Białe i czerwone róże
Była zachwycona wizją wesela. Narzeczony chciał się wtrącić,
ale odczytała jego myśli.
- Pamiętaj, że będziesz gościem
na naszym weselu. Zaplanuj wszystko, ale tego dnia niczym się nie zajmiesz.
- Strojem panicza, oraz będzie
trzeba wszystkiego dopilnować...
Wayne spojrzał srogo na niego, a
po chwili uśmiechnął się.
- Posłuchaj Alfredzie. Chcę,
abyś tego dnia był przy mnie. Jesteś mi potrzebny jako wsparcie duchowe.
To zadziałało na starszego
mężczyznę. Przestał się opierać. Postanowił zostawić zarządzanie tego dnia
Johnowi Morstanowi.
- Oczywiście paniczu.
-Dziękuję. A ty Dick - zwrócił
się do przyjaciela. - Zostaniesz moim drużbą?
- A kogo wybrałeś na początku?
Bruce zawstydził się.
- Jeszcze nikogo Nie miałem za
bardzo kogo wybrać.
Grayson roześmiał się.
- Chciałeś stanąć na ślubnym kobiercu bez
drużby?
- Pewnie poprosiłbym kogoś na
ostatnią chwilę.
Alfred pokiwał głową ze
zmartwieniem i rozpoczął dyskusję z panną Kyle. Omawiali kolejne
szczegóły. Bruce i Dick spojrzeli na
siebie i wzruszyli ramionami. Zabrali się za jedzenie, ponieważ woleli nie
wtrącać się.
Następnego dnia rozpoczęły się
przygotowania. Wszystko organizowali Selina i Alfred, chociaż to on czuwał nad
wszystkim. Razem wybrali kwiaty i
zasłony, szukali kucharzy, oraz restauracji i kelnerów. Wypożyczali stoliki,
stoły, krzesła. Zakupili zastawę stołową.
Zajął się zakupami produktów
spożywczych. Sprawdził smoking panicza, gdy został przyniesiony od najlepszego
krawca w mieście. Sprzątał dokładnie
całą posiadłość, oraz srebrną zastawę.
Pilnował kucharzy, gdy ci pichcili w jego dawnej kuchni.
Do dyspozycji miał Johna, który
nie był tym zachwycony. Nie
przepadał za Alfredem, a tym bardziej
kiedy dowiedział się, że on był poprzednim
lokajem Wayne'a. Nie okazał swojego
niezadowolenia. Ograniczał się do swoich obowiązków i starannie wykonywał
jego polecenia, aby pracodawca nie miał żadnych zastrzeżeń.
Dick rankiem po powrocie
odwiedził Barbarę. Młoda kobieta ucieszyła
się, że jej ukochany żyje. Spędzili
razem cudowny dzień. Siedzieli wtuleni w siebie w domu Gordonów i wspominali
spędzone razem chwile. Byli szczęśliwy.
Gdy otworzyła drzwi i zobaczyła
Greysona, zbladła i prawie osunęła się. Złapał ją i wszedł, prowadząc dziewczynę do salonu, gdzie umieścił ją na kanapie. Nie mogła wydusić słowa.
Zaczęła płakać. Dotknął delikatnie jej policzka, aby ją pocieszyć. Wtuliła się
w niego. Wciągnęła powietrze i poczuła
jego zapach. Zdała sobie sprawę, że to
nie sen.
Dowiedział się, iż Barbara z
ojcem byli zaproszeni na zaślubiny roku. Pokazała mu artykuły, opisujące różne
informacje, często nieprawdziwe. Śmiali się czytając wszelakie głupoty.
Nie dziwili się z szumu wokół uroczystości. Przecież znali reputację
pana młodego, największego kobieciarza, oraz milionera.
Przez następne dni pomagał wraz
ze swoją dziewczyną w przygotowaniach.
Słuchali poleceń Seliny i Alfreda.
Zgłosili się do sreber, ale mężczyzna nie pozwolił im na to. Za to
dekorowali salę i jadalnię. Ustawili zastawę, oraz rozłożyli sztućce oraz
świeczniki. Odkurzyli dywany oraz
zamietli pajęczyny.
Bruce został odsunięty od całej
operacji. Nie był tym zachwycony, ale nie protestował. Po pracy snuł się po
posiadłości. Nie miał co ze sobą
zrobić. Nocą przybierał postać Batmana i
patrolował miasto.
Pennywort znalazł chwilę, aby
zajrzeć do jaskini. Panował tam lekki
bałagan. Powycierał kurze, oraz poukładał porozrzucane rzeczy. Rozejrzał się i
uśmiechnął. Dopiero teraz mógł uznać, że
wrócił do domu. Wreszcie zajrzał w każdy zakamarek. Cieszył się, że John nie miał tutaj dostępu. Nie ufał mu.
W ostatnią noc przed ceremonią
Dick, Bruce i Alfred odbyli rozmowę na
temat charakteru kobiet. Tym bardziej
tych silnych i niezależnych. Starszy z mężczyzn opowiedział zaobserwowane, śmieszne historie z małżeństwa państwa Wayne.
Bruce słuchał z uwagą o rodzicach, oraz rady mężczyzn. Następnie włożył kostium Batmana i uśmiechnął
się z zażenowaniem.
- Jeszcze wesele może się nie
odbyć.
Grayson postanowił być złośliwy.
- Trzeba było porozmawiać wcześniej z Kobietą Kot. Teraz może pokazać swoje pazurki.
Zrobiło mu się żal przyjaciela.
- Jak chcesz, to mogę jechać z
tobą.
- Poradzę sobie.
Mroczny Rycerz nie okazał
żadnych emocji i wsiadł do Batmobilu i ruszył do mieszkania narzeczonej. Wspiął
się na jej balkon i przybrał figlarny uśmiech.
Drzwi były otwarte, więc wślizgnął
się do salonu. Stamtąd bezdźwięcznie
przeszedł do sypialni.
Kyle spokojnie spała, a jej
oddech był płytki. Stanął z lewej strony łóżka. Patrzył na nią z
czułością. Wyglądała na delikatną i
bezbronną kobietę. Jej blond włosy cudownie falowały na poduszce. Delikatnie i
czule pogładził ją po twarzy. Nachylił się nad nią i wyszeptał do jej ucha.
- Wróciliśmy do dawnych nawyków?
Mruknęła pod nosem. Jeszcze
szerzej się uśmiechnął. Potrząsnął kobietą.
- Twoja kotka uciekła.
Zerwała się z poduszek, a głową
uderzyła w szczękę nocnego przybysza. Ten jęknął.
- Aua.
Nie wiedziała co się dzieje.
Przestraszyła się i chciała krzyknąć. Na szczęście intruz wykazał się refleksem
i zatkał dłonią jej usta.
- Spokojnie Kotko. Tylko nie
wystaw pazurków, ponieważ przybyłem towarzysko.
Na początku była przerażona.
Dopiero po chwili rozpoznała swojego gościa. Była zaskoczona jego wizytą.
- Batman? Co tutaj robisz?
- Chciałem cię zobaczyć po raz
ostatni jako wolną kobietę. Kochasz go?
Zirytowało ją to pytanie.
- Dlaczego to cię interesuje?
- Wybaczyłabyś mu kłamstwa?
Był zdenerwowany, ale panował
nad emocjami.
- Jakie?
Zaciekawiła się.
- Przejdźmy do salonu.
Wziął z krzesła i podał jej
jedwabny szlafrok. Wstała i ubrała go.
Obserwowała twarz przybysza. W jego oczach zobaczyła niepewność i
strach. Dziwiła się, że obrońca miasta
czegoś się boi, a raczej jednej kobiety.
Poprowadziła Batmana do salonu. Drzwi na balkon były otwarte na oścież.
Wpadający wiatr rozwiał delikatny jedwab. Bruce przełknął ślinę. Do tej pory jej kobiece kształty oglądał tylko
w ubraniach, albo kostiumie Kobiety Kot. Teraz były zarysowane dokładnie w
satynowej koszuli nocnej.
Stanął do niej tyłem na progu
balkonu. Patrzył na miasto owiane ciemnością. Starał się nie odwrócić i spojrzeć
na nią. Kyle zapanowała nad szlafrokiem i stanęła obok mężczyzny.
- Dzisiejsza nic jest piękna.
Uśmiechnęła się.
- Zgadzam się. Nie ważne co powiesz, to będę kochała
Bruce'a.
- A jeśli świadomie okłamywał
cię i grał przed tobą?
Była coraz bardziej
zaciekawiona.
- Jak?
- Zdobyłaś moje serce podczas
licytacji, ale zaciekawiłaś mnie, kiedy goniłem cię po kradzieży. Nadal
pamiętam naszą gonitwę. Chciałem spiłować ci twoje pazurki. Niezła byłaś. Zauroczyłaś mnie.
Oddaliła się od niego o sześć
kroków do tyłu. Wyznał jej miłość. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że
powiedział to jak Wayne, nie Batman. Po tamtej aukcji nie miała czasu dla
milionera, już wtedy była zauroczona nietoperzem i misję ratowania dzikich
kotów.
- Przecież nie widzieliśmy się
na licytacji.
Odwrócił się w jej stronę.
- Kocham cię Selino. Bałem się,
że cię stracę, jak poznasz prawdę. Wiem, że powinniśmy porozmawiać dużo
wcześniej. Nie chcę budować małżeństwa na kłamstwie.
Podniósł ręce do maski i zdjął
ją, pozwalając, aby opadła na plecy. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Ani
przez chwilę nie przyszło jej do głowy, że
to Bruce chroni miasto. Czuła się zraniona.
- Bawiłeś się mną?
- Nie - odparł skruszony. - Zainteresowałaś mnie od naszego pierwszego
spotkania. Jako Kobieta Kot, oraz Selina
Kyle. Trzymałem się od ciebie z daleka, ponieważ bałem się, że wrócisz do
swoich nawyków. Teraz wiem, że nie.
Dlatego przyjąłem twoje
zaręczyny.
Była wściekła.
- Jak mogłeś mi nie ufać? Wynoś
się. Nie chcę cię znać.
Chciał się wytłumaczyć, ale nie
zdążył. Złapała wazę i rzuciła w niego.
Uchylił się w ostatniej chwili.
Naciągnął maskę na twarz, wybiegł na balkon z którego zeskoczył. Wystrzelił kotwicę i po linii zjechał na
chodnik. Wsiadł do Batmobilu i wrócił do
jaskini. był rozżalony, ale rozumiał jej
decyzję. Zawiódł ją. Pennywort i Grayson czekali na niego. Gdy przebrał się,
krzyknął do nich.
- Ślubu nie będzie.
Ruszył pędem do swojej sypialni.
Całą noc przesiedział, rozmyślając jak jego sekretne życie oraz ukrywanie go
przed narzeczoną zniszczyło jego szczęście i
najprawdopodobniej ostatnią szansę na założenie rodziny. Wspominał
chwile spędzone z ukochaną, nawet jeśli widywał ją w przebraniu.
Postanowił zniknąć z życia
Seliny raz na zawsze, aby jej nie drażnić. Szanował ją. Nie chciał o nią walczyć, ponieważ
zmarnował swoją szansę. Wszystko
zniszczył przez własną głupotę i zdawał sobie z tego sprawę. Robin spytał towarzysza.
- I co teraz?
Były lokaj uśmiechnął się.
- Poczekamy. Panna Kyle musi
przemyśleć całą sytuację. Lepiej chodźmy spać, ponieważ jutro mamy dużo pracy.
Selina stała w salonie jak
przysłowiowy słup soli. Wewnątrz kipiała ze wściekłości. pobiegła do szafy i
wyjęła z niej suknię Ślubną. Kochała
Wayne'a i Batmana., którzy okazali się jedną osobą. Dlaczego jej wcześniej nie powiedział? Nie
rozumiała tego. Chciała zniszczyć biały materiał. Rozpłakała się.
Przed świtem stanęła na balkonie
i patrzyła na wschód słońca nad miastem. Wtedy pojawiło się oświęcenie. Po mimo obustronnego zauroczenia Kobieta Kot i Batman byli wrogami, a Selina
Kyle i Bruce Wayne znaleźli wspólny język.
On znał jej tożsamość, a i tak spotykał się z nią. Przestępczyni i bohater.
Kochała go. Cieszyła się, że zrobił to przed ślubem. Przecież mógł przyznać się po. To byłoby
gorsze. Mógł też nie wtajemniczać jej w ogóle i o wszystkim dowiedziałaby się
przez przypadek. Ubrała się w pierwszą sukienkę jaka wpadła jej w ręce,
umalowała i ruszyła do narzeczonego.
Jadąc samochodem przypomniała sobie jak jej
nietoperz walczył o nią na wyspie, gdy została genetycznie zmieniona w
kota. Mógł ją zostawić i uciec. Miała
wtedy wrażenie, że zależy mu na niej.
Tamto spotkanie zostawiło w jej pamięci spojrzenie bohatera. Od tamtej pory widywała go tylko z daleka.
Podczas
randek z Bruce'm zdarzało mu się odwoływać spotkania, albo wychodził w ich
trakcie. Słyszała później o złapaniu
groźnego przestępcy, albo działaniach obrońcy Gotham. Nie zwróciła wcześniej na
to uwagi.
-
Ale byłam głupia.
Uśmiechnęła
się. Zdała sobie sprawę, że mimo kłamstwa nadal jej zależy na tym mężczyźnie. Postanowiła go wspierać w jego
misji i troszczyć się o niego. Nie
wyobrażała sobie życia bez ukochanego.
Wczesnym
rankiem w posiadłości Wayne'a pięciu kucharzy kręciło się przy garnkach w
kuchni wraz z Pennyworthem, który próbował potraw, doprawiał i doradzał.
Następnie zabrał się za prasowanie smokingów. Po kilku minutach zjawił się
Grayson. Był zaspany. Ziewnął.
-
Ty już na nogach?
-
Jest jeszcze tyle pracy.
-
Przecież ślub odwołany.
Mężczyzna
uśmiechnął się tajemniczo.
-
Jeszcze może się wszystko zdarzyć.
Dick
chciał się odezwać, gdy rozległ się dzwonek. John pierwszy był przy drzwiach
Wpuścił zawstydzoną Selinę. Alfred
znalazł się przy kobiecie i zaczął prowadzić ją na górę.
-
Dzień dobry panno Kyle. Panicz ucieszy się na pani widok.
Kobieta
ruszyła za nim.
-
Przygotowania trwają, chociaż panicz wspomniał w nocy, że ceremonia będzie odwołana. Mam nadzieję, że zobaczenie
panny młodej nie przyniesie pecha.
Zatrzymała
się w połowie schodów. Spojrzała z
zaskoczeniem na mężczyznę.
-
Wie...
-
Oczywiście - przerwał jej odzywając się
ściszonym głosem. - Ktoś musi mieć na
niego oko i pomóc w razie problemów.
Wskazał sypialnię pana domu i wrócił do przerwanego
zajęcia. Uśmiechnął się do Dicka.
-
A jednak wesele odbędzie się.
Kyle
weszła po cichu do pokoju. Jej narzeczony stał przy oknie. Wyglądał jakby jak ona nie spał całą noc.
-
Bruce.
Gwałtownie odwrócił się. Ucieszył się na jej
widok.
-
Selina.
-
Przepraszam. Zaskoczyłeś mnie. Ale wiem jedno. Chcę z tobą spędzić resztę
życia.
Podszedł
do niej i namiętnie pocałował ją.
-
To ja przepraszam. Żałuję, że cię okłamywałem.
-
Wiem. Teraz już może być tylko dobrze... Muszę już iść, jeśli chcę zdążyć
Wyszykować się na przyjęcie w Ratuszu.
Spojrzał
na nią, a potem wybuchnął śmiechem. W dobrych humorach zeszli na dół. Ich
twarze promieniały szczęściem. Wayne ucałował ją w dłoń. Czule spojrzeli na
siebie i wyszła . Za nim stanął Pennyworth.
-
Czy coś się stało Alfredzie?
-
Przygotowania trwają..
Uśmiechnął
się do pana młodego.
-
Wiedziałem, że panna Kyle przemyśli sprawę.
Zanim
Bruce zareagował, zniknął aby nad
wszystkim czuwać. Godzinę przed ceremonią wystrojony Wayne wraz z dwójką
bliskich mu osób znalazł się przed budynkiem. Pan młody był zdenerwowany. Drużba próbował go uspokoić, kierując jego
myśli na inne tory. Rozmawiali o nowym gadżecie wprowadzonym kilka tygodni
wcześniej a poznany przez Graysona trzy dni temu.
Alfred wykradł kluczyki od limuzyny i otworzył szeroko tylne drzwi, aby wpuścić obu mężczyzn. Bruce przyjrzał mu
się uważnie. Podszedł do niego i przybrawszy surową minę, spytał.
-
Co ty robisz?
-
Zawiozę cię do ślubu paniczu, a następnie przywiozę wraz z małżonką.
Pan
młody spytał, przybierając figlarny
głos.
-
A wiesz, że jesteś gościem?
-
Wiem. Proszę o tą możliwość.
Nie
umiał mu odmówić z powodu bycia samolubnym. Tak przyzwyczaił się do obecności Alfreda za kółkiem, oraz uważał go za swojego
lokaja, na którym może polegać. Wsiedli i ruszyli w drogę. Obserwował go
uważnie i widział jak Pennyworth jest przerażony, jadąc ulicami i delikatnie rozgląda się. Zauważył
że boi się po tamtym porwaniu, ale stara się to ukryć.
Uśmiechnął
się ciepło. Jego prawa ręka, ubezpieczenie, partner oraz tego dnia drużba
był ostrożny, chociaż nie zlękniony. To
było zrozumiałe. Jako Robin przeżył wiele niebezpieczeństw, ale wtedy był bezradny.
Gdy
wysiedli przed kościołem, zobaczyli
tłumy. Nie zabrakło dziennikarzy, którzy chcieli opisać wydarzenie roku. Minęli
ich i weszli do przedsionka, a następnie
przeszli do zakrystii. Przedstawili
księdzu potrzebne dokumenty. Po kilku minutach zjawiła się asystentka panny
Kyle. Wyglądała ślicznie w beżowej sukni
bez ramiączek. Spytała czy wszystko w porządku.
Przytaknęli. Szybko odeszła.
Do kościoła wszedł komisarz James Gordon wraz z córką Barbarą. Dziewczyna
wyglądała wspaniale w lekko upiętych włosach i błękitnej sukni do ziemi
i delikatnymi ramiączkami, oraz dekoltem w serce. Grayson
był zachwycony jej wyglądem.
Alfred
na prośbę podopiecznego stał niedaleko
niego jako wsparcie oraz w zastępstwie jego rodziców. Wiedział, że byliby tego
dnia szczęśliwi i dumni ze swojego
syna. Ledwo panował nad
wzruszeniem.
Rozległ się marsz weselny. Druhna powoli
zaczęła stąpać w stronę ołtarza. Za niej
wyłonił się anioł w postaci Seliny Kyle
w białej sukni ślubnej z dekoltem w
literę v oraz ramiączkami na przedramionach. Materiał do pasa przylegał do
tali. Następnie swobodnie spływała ku ziemi. Była wykonana z satyny. Jedwabny welon lekki jak mgiełka,
podtrzymywany na głowie za pomocą skromnego srebrnego diademu, sięgający do
końca pleców.
Panna
młoda kroczyła między nawami, trzymając bukiet z białych Lilli. Bruce Wayne
stał z zapartym tchem, patrząc na swoje szczęście. Cały czas patrzyli w swoje
oczy i nie wierzyli, że to dzieje się
naprawdę. Składając przysięgę ich słowa były przepełnione miłością. Ceremonia
była piękna i uroczysta
Alfred
miał łzy w oczach. Gdy podpisali dokumenty i podeszli do niego, aby prosić o
błogosławieństwo. Był wzruszony, patrząc
jak para młoda klęka przy nim.
Zrobił nad nimi znak krzyża i ucałował obojga w czoło.
-
Niech Bóg da wam błogosławieństwo. Niechaj wasze małżeństwo będzie szczęśliwe i
pełne miłości.
Uśmiechnął
się, po ich odejściu, szybko opuścił
budynek aby przywiązać puszki do limuzyny i
czekał. Po wyjściu pary otworzył drzwi, kłaniając się.
-
Proszę państwo Wayne.
Dick
stał za nimi i powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. Bruce podtrzymywał żonę, gdy wsiadała i szybko znalazł się przy niej.
Grayson i Pennywort usiedli z przodu i ruszyli.
Za
nimi jechał sznur samochodów z gośćmi weselnymi. Całą drogę młoda para
rozmawiała o Kobiecie i Kot oraz Batmanie. Co jakiś czas wtrącali się ich
towarzysze. Wjechali na teren
posiadłości.
Drzwi były otwarte na rozcież Bruce przeniósł Selinę przez próg. Za nimi weszli druhna i drużba, oraz goście.
Państwo młodzi byli zachwyceni wystrojem sali.
Kelnerzy z Alfredem i Johnem na czele rozdawali szampana.
Dick odebrał starszemu mężczyźnie tacę i
pociągnął bliżej środka. Barbara podeszła do nich i oparła się o swojego
chłopaka. Wszystkie oczy skierowane na świeżo
upieczonych małżonków. Wayne wzniósł kieliszek do góry i przemówił.
-
Dziękujemy wszystkim za przybycie i cieszcie się razem z nami. Jesteśmy wdzięczni Barbarze Gordon i Dickowi Graysonowi za trud włożony w przygotowanie
tego przyjęcia. A dozgonnie wdzięczni za
zaplanowanie i organizacje wesela w tydzień mojemu opiekunowi, lokajowi, który
jest mi bliski jak ojciec. Dziękuję Alfredzie.
Wszyscy
wznieśli swoje kieliszki, nagle Dick krzyknął.
-
Oraz za szczęście państwa Wayne.
Wszyscy
wznieśli toast i przeszli do jadalni, aby zjeść uroczysty obiad. Delektowali
się delikatną i dobrze doprawioną zupą.
Wszyscy swobodnie rozmawiali, Barbara
pilnowała Pennywortha, aby nie zajął się obsługiwaniem zebranych.
Przed
podaniem drugiego dania Alfred wzniósł toast za młodą parę. Następnie goście
delektują się delikatnym i miękkim
mięsem z słodkim sosie i wyśmienitymi dodatkami. Po skończeniu posiłku,
przenieśli się do salonu
Selina
i Bruce ciągle uśmiechali się do siebie.
Stanęli na środku parkietu i zaczęli tańczyć. Razem wyglądali cudnie
wirując w rytm muzyki. Welon osłaniał ich twarze od wzroku pozostałych. Nie zauważali
nikogo wokół siebie. Byli tylko oni i ich miłość. Po kilku minutach kolejne
pary zaczynały tańczyć. Dobrze się bawili.
-
I jak ci się podoba? - spytała się Selina.
-
Jest cudownie. Tylko jednego brakuje.
-
Rodziców?
Uśmiechnął
się, starając ukryć smutek.
-
Teraz mam ciebie moja Kobieto Kot.
Roześmiała
się.
-
Mam nadzieję, że nie aresztujesz mnie Batmanie.
Pocałował
ją namiętnie. Koło nich wirowali Barbara i Dick, którzy zerkali na przyjaciół.
-
Wyglądają na szczęśliwych.
-
I są moja droga. Mówił, że podniosła go
na duchu po naszej domniemanej śmierci.
-
Był strasznie zrozpaczony, chociaż próbował mnie pocieszyć.
Chciał
zmienić temat. To był dzień radości, a nie smutku. Zabrał dłoń
z pleców dziewczyny i okręcił ją wokół jej własnej osi i przyciągnął do
siebie.
-
Wyglądasz cudownie.
Zarumieniła
się. Zaczął jej szeptać słodkie słówka,
na które czerwieniła się. Cały czas tańczyli, bawiąc się w najlepsze. Jim to obserwował przyjaciela, który założył
tego dnia rodzinę, to córkę.
Po
ponad godzinie przenieśli do jadalni. Delektowali się słodkimi pucharkami. Były
one wypełnione owocami, oraz kremem.
Niektórzy jak nikt nie patrzył, to oblizywali się. Po wyjściu ostatniej osoby , kelnerzy zebrali naczynia i przestawili stoły, oraz
przynieśli stoliki. Rozłożono zapełnione półmiski, talerze, sztuczce, szklanki
i filiżanki.
W
tym czasie starsza pani doktor Leslie Thompkins stała przy oknie. Jej szczupłe, spracowane i wiekowe dłonie
spoczywały ułożone na małej czarnej. Nie mogła wyjść z szoku od kiedy zobaczyła
podczas ceremonii Greysona i
Pennywortha. Jak wszyscy myślała, że zginęli. Teraz widziała ich. Prawie
zemdlała, ale szybko wzięła się w garść.
Rozglądała się uważnie. Po pewnym czasie
wyczaiła swojego sprzymierzeńca w opiece zdrowotnej nad człowiekiem w stroju
nietoperza. Postanowiła, że zamieni z nim słowo, aby upewnić się, że on żyje.
Dała krok do przodu i krzyknęła.
-
Alfredzie?
Mężczyzna
odwrócił się w stronę kobiety. Wyglądał
na rozradowanego.
-
Leslie, witaj. Powinienem pamiętać, że
panicz i ciebie zaprosił.
Patrzyła
na niego jak wół na malowane ciele. Wziął ją za dłonie i poprowadził na
parkiet. Nie chciał wzbudzać sensacji. Ona zdołała tylko wyszeptać.
-
Ale jak?
-
Sam tego nie rozumiem. Byliśmy przetrzymywani przez rok. Panicza Dicka zmuszono do współprac. Policja
uwolniła nas. Pewnego dnia złoczyńcy
chcieli zagłodzić nas, po pewnym czasie straciłem przytomność. Panicz Dick
przytrzymywał mnie przy życiu, mówiąc abym trzymał się dla panicza Bruce'a Cały czas myśl o nim nie pozwalała mi się
poddać...
Wziął
głęboki wdech
- Gdy obudziłem się w szpitalu, stał przy moim
łóżku i pochylał się na de mną. Był przy
mnie Leslie.
Był
wzruszony. Kobieta pokiwała głową.
-
To mnie nie dziwi. Ten rok był dla niego pełen niebezpieczeństw. Wiem, że to normalność. Tylko, że nie dbał o swoje bezpieczeństwo, bardziej
narażał się niż zwykle. Częściej musiałam się u niego stawać... Wiem, że to
jego wesele, ale martwię się o niego. Odniósł sporo ran. Żadne przemowy,
groźby, prośby oraz ostrzeżenia nie pomagały.
-
A mnie przy nim nie było.
Był
przerażony. Kobieta od razu to
zauważyła.
-
Spokojnie Alfredzie. Przetrwał to dzięki narzeczonej. Teraz będziesz czuwał...
Rozejrzała
się, czy nikt nie może ich usłyszeć.
-
Ona wie?
-
Oczywiście. Panicz zbyt wiele ukrywa, aby małżonka niczego nie dostrzegła. Przecież znika na całe noce.
Puścił
do niej oczko. Na chwilę oddalił się, aby sprawdzić czy wszystko jest w
porządku. Jego natura lokaja, oraz wieloletnia praca nie pozwalała mu bawić się
nie dopilnowawszy wszystkiego.
Gdy
krzątał się po jadalni i sprawdzał, czy niczego nie brakuje, za nim stanęła
Selina. Obserwuje go uważnie. Pokiwała głową.
-
Szukam cię Alfredzie.
-
Czy coś się stało panno Kyle?... och przepraszam pani Wayne.
Zasłoniła
prawą dłonią usta i zachichotała.
-
Nic się nie stało. Mam tylko do ciebie prośbę.
Skłonił
się.
-
Słucham uważnie.
-
Zatańczysz ze mną?
Rozpromienił
się i jeszcze raz skłonił się. Był zaszczycony propozycją panny młodej.
-
Z wielką przyjemnością pani Wayne.
Podszedł
do niej i podał swoje ramię. Prawą ręką
złapała go i przeszli do sali balowej. Tańczyli razem wśród innych par. Bruce obserwował ich z
przyjemnością. Dwie najważniejsze osoby jego życia porozumiały się od samego
początku.
Brakowało
tylko jeszcze jednego bliskiego. Grayson
wziął dwa kieliszki szampana i podszedł do przyjaciela, którego lekko
szturchnął, aby nie rozlać i podał mi jeden z kryształów.
-
Uważaj na niego, ponieważ poderwie i ukradnie ci żonę.
Roześmiali
się.
-
Raczej muszę obawiać się o ciebie.
-
Ja mam Batgirl. Ty Kobietę Kot. Oboje
uwielbiamy silne kobiety z którymi musieliśmy
stoczyć chociaż mały bój.
-
Zgadzam się.
Razem
obserwowali parkiet. Po kilku minutach
młodzieniec odbił pannę młodą, a Pennywort staną przy panu młodym.
-
Wspaniałe przyjęcie. Jak się bawisz?
-
Dobrze paniczu.
Starszy
z rozmówców spojrzał na zegarek.
-
Powinni państwo iść na sesję.
-
Dam chwilę Dickowi.
Nagle
Selina znalazła się przy mężu.
-
Idziemy?
-
A gdzie drużba?
-
Poszedł po druhnę. Będą czekać na zewnątrz.
Wyszli
we trójkę. Na zewnątrz czekał fotograf. Zrobili kilka zdjęć w ogrodzie. Z wielkim trudem namówili Alfreda, aby z nimi
zapozował. Następnie pojechali do pracowni.
Po powrocie zauważyli że wszyscy bawią się w najlepsze.
Wpół
do dwunastej ostatni gość opuścił posiadłość. Pennyworth przyniósł niedawno uszyty kostium Kobiety Kot.
-
Czas na drugą ceremonię na dachu komisariatu.
We czwórkę zeszli do jaskini, gdzie trójka
przebrała się w swoje kostiumy. Wsiedli
do Batplane i w ciągu kilku minut dolecieli. Na dachu stanęli Alfred,
Robin, Batman oraz Kobieta Kot.
Najstarszy z nich stanął pomiędzy świeżo upieczonym małżeństwem.
-
Mając na światka Robina oraz noc nad Gotham łączy się dwoje bohaterów stojący
po stronie dobrej i złej. Obrońca i złodziejka. Dwa różne światy złączone
sercem stając się jednym. Nietoperz i kot mogą żyć razem szczęśliwie.
Dick
wyjął z kieszeni srebrne obrączki i podał Bruce'owi i Selinie. Na trzymanej
przez kobietę widniał wygrawerowany kot, a na tej mężczyzny nietoperz.
-
Nie wolno wam zapomnieć o waszej drugiej osobowości, w której nadal będziecie
wierni małżonkami. Załóżcie obrączki sobie nawzajem, przysięgając miłość.
Spojrzeli
sobie głęboko w oczy i założyli pierścienie. Pierwsza odezwa się Selina.
-
Nigdy więcej nie będę kradła, oraz chodziła swoimi ścieżkami. Oswoiłeś mnie
kochany. Teraz będę czekała na ciebie w domu.
-
Walcząc z przestępczością będę uważał, aby wrócić do ciebie. Jesteś dla mnie
światłem w mroku miasta i mojego serca.
-
Kobieta Kot i Batman od dziś to jedność. Możecie się pocałować.
Zegar
zaczął wybijać północ. Bruce złapał Selinę i przybliżył do siebie, a następnie
przechylił ją do ziemi. Złożył na jej
ustach namiętny pocałunek. Robin i Alfred bili brawo. Łzy zbierały się im pod
powiekami.
Chciałam to przeczytać, ale jest dla mnie... nie za długie, ale... nużące? Jak znajdę czas i siły, to wpadnę i skomentuję.
OdpowiedzUsuńCześć :)
UsuńCzasami mylisz czasy. A, i pisze się "na oścież".
Podoba mi się to, że jest równowaga między dialogami i opisami.
W tej części bardzo polubiłam Alfreda, którego natura lokaja nie dała się ujarzmić. Poza tym ta część jest podniosła, wzruszenie udzieliło się i mnie. Dobrze, że Wayne nie będzie już kroczył sam przez życie. Jednak Leslie swoim martwieniem się zaniepokoiła i mnie.
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam!
Dziękuję. Twoje słowa przywróciły mi wiary w to opowiadanie. Nieszczęścia jeszcze spadną na naszych bohaterów.
Usuń