czwartek, 25 lutego 2016

Rozterki życiowe oraz emocjonalne człowieka i bohatera cz. III

 Po powrocie państwo Wayne udali się do sypialni. Przebrali się i położyli do łóżka.  Kobieta wtuliła się w męża i natychmiast zasnęła. On nie mógł pogrążyć się w objęcia Morfeusza.  Leżał i patrzył się w sufit. Od domniemanej śmierci bliskich osób nawiedzał go  ten sam koszmar.
                Widział jak młody Grayson płynie kanałem do którego wpadł i próbuje się utrzymać na powierzchni. W swoim kostiumie jest za nim, ale nie potrafi go złapać. Traci siły, a chłopiec oddala się. Nagle Dick spada w dół, a on nic nie może zrobić. Słyszy tylko jego krzyk. Ledwo wydostaje się z wody, a obok niego materializuje się młodszy o kilka lat Gordon.
                - Myślałem, że u ciebie będzie bezpieczny. Że go ochronisz. Dlaczego go nie uratowałeś?
                Zauważa, iż jest ubrany w garnitur, strój nietoperza zniknął. Spogląda na przedstawiciela prawa i spuszcza wzrok. Gdy go podnosi znajduje się przed swoją siedzibą i widzi płonącą limuzynę. Słyszy krzyk
                - Pomocy paniczu... pomocy... proszę... proszę paniczu... pomocy...
                Chciał biec, ale nie mógł dać ani jednego kroku. Nadal słyszy krzyk płonącego żywcem. Nadal próbuje ruszyć. Ukrywa twarz w dłoniach. Gdy  zabiera ręce i widzi rodziców i ich mordercę. Rzuca się na ratunek, ale nie zdąża. Padają na ziemię i zalewają się krwią.
                Obsuwa się na kolana. Nie panuje nad swoimi emocjami. Jest zrozpaczony i zmęczony.  Nie ma już siły. Chce umrzeć.  Przed nim stają rodzice, Alfred i Dick. Razem wypowiadają jedno zdanie.
                - Mogłeś nas uratować
                Zazwyczaj budził się z krzykiem. Dlatego bał się zasnąć. Delikatnie wydostał się z objęć ukochanej i odsłonił okno. Patrzył się w ciemność. Wracał wspomnieniami  do początków swojej misji.
                Walczył z wieloma przestępcami i szaleńcami. Niektórzy z nich wracali. Pingwin, Joker, Dwie Twarze, Trujący Bluszcz, Szalony Kapelusznik, Enigma. Nie poddawał się i próbował z powrotem  wsadzić ich do cel. Nie miał zamiaru pozwolić im rozrabiać w jego mieście.
                 Powrócił wspomnieniami do snu, gdzie wiódł szczęśliwe życie u boku ukochanych. W nim nie był mrocznym obrońcą Gotham, tylko prezesem rodzinnej firmy. Martha i Thomas Wayne żyli na szczęśliwej emeryturze i szykowali się do ożenku syna. Był zaręczony z Seliną Kyle, która nie znała Kobiety Kot.  Alfred nie słyszał o Batjaskini. Ktoś inny jest Batmanem.  Idealne życie. Takie jakie byłoby bez śmierci jego rodziców.
                Żałował, że nie było prawdziwe i musiał je opuścić Cieszył się z podjęcia słusznej decyzji i powrotu do rzeczywistości. Szalony Kapelusznik chciał go tam uwięzić, aby mu nie przeszkadzał w jego niecnych planach. Znalazł sposób na ucieczkę ze wspaniałego świata, chociaż nierealnego.  Czasem oddałby wszystko, aby tak wyglądała jego egzystencja.
                Nie spostrzegł, że znalazł imitację rodziny, nie rodzinę w osobach wiernego lokaja, przygarniętego chłopca, którego polubił i wyszkolił. Przez długi czas myślał, że otacza go  tylko mrok, ale się mylił. Otaczała go jasność Alfreda Pennywortha, Dicka Graysona, Leslie Thompkins,  Seliny Wayne oraz Jima Gordona. Nie zauważył kiedy każdy z nich stawał się dla niego oparciem i najbliższą osobą.
                Nadal pamiętał jak podczas spektaklu dobroczynnego cyrku był światkiem śmierci akrobatów.W jego pamięci zachowało wiele szczegółów. Zrozpaczonego chłopca, który obwiniał się za śmierć rodziców. Rozmowę z Gordonem oraz zabranie dziecka do siebie. Jak zabrał Dicka z Alfredem do swojej dawnej sypialni.
                 W wolnej chwili ruszył, aby złapać mordercę. Lokaj uświadomił go, że chłopiec potrzebuje wsparcia, oraz że oboje potrzebują przyjaciela. Przeprowadził z nim rozmowę, o tym ze rozumie co czuje. Przecież sam stracił rodziców jako dziecko.
                Gdy policja odkryła kryjówkę Zucco, Batman  ruszył aby go złapać. Oprócz przestępcy był tam Dick. Robił wszystko, aby go uratować, oraz nie stracić odpowiedzialnego za jego tragedię.  Grayson wpadł do kanału i wskoczył, aby go uratować. Pamiętał jak chłopiec po wyciągnięciu był rozżalony, że przestępca uciekł.
                Zabrał go do jaskini i zdradził mu swoją tożsamość. Wtedy Alfred miał rację. Od tamtej pory Dick zaczął spędzać sporo czasu w jego kryjówce. Tak narodził się Robin, posiadający podobną tragedię do swojego nauczyciela.
                Nie zauważył kiedy stał się dla niego bliższy niż tylko  jako sojusznik i pomocnik. Nie zwrócił uwagę,  że przywiązał się do niego. Był gotowy zginąć, aby go ocalić. Po kilku latach natrafiła się okazja, aby złapać Zucco. Nie chciał narażać przyjaciela i nie zabrał go ze sobą. 
                Oczywiście Robin dowiedział się, że nietoperz tropi mordercę jego rodziców. Zdenerwował się. Nakrzyczał trochę na niego  i ruszył do akcji. Nie chciał odpuścić możliwości zemsty. Próbował namierzyć Batmobil, ale on wyłączył lokalizator.  Miał nadzieję, że  młodzieniec nie znajdzie przestępcy.
                On sam znalazł się nad kryjówką Zucco. Po usłyszeniu hałasu bandzior ostrzelał sufit i spadł. Mimo uszkodzonej nogi podjął się walczyć ze zgromadzonymi ludźmi . Opuścili budynek i przenieśli się do Lunaparku.
                Oczywiście pojawił się jego po pomocnik. Robin był bliski zabicia drania przez którego został sierotą. Wiedział, że to nie przyniesie młodzieńcowi ulgi, a może spowodować poczucie winy i wściekłość na siebie. Musiał zareagować, zanim młody bohater popełni nieodwracalny błąd.
                Gdy przestępcą zajęła się policja, mógł odbyć z nim krótką pogawędkę. Dick myślał, że został zastawiony, ponieważ  on mógł podejrzewać, że młodzieńca poniosą emocje. Mu chodziło zupełnie o cos innego. O jego bezpieczeństwo. Przez takich jak Zucco zbyt wielu ludzi straciło bliskich, Nie chciał aby coś się stało Dick'owi czy Robinowi. To też tyczyło się też innych jego bliskich.
                Wszystko było żywe w jego pamięci. Najbardziej  wspomnienia dręczyły go w okresie roku, kiedy nie było jego przybranego syna i wiernego towarzysza. Czuł się winny ich śmierci.  Wtedy zdał sobie sprawę, że nie udało mu się ich ochronić.
                Nagle z zamyślenia wyrwało go uczucie, że ktoś go obejmuje. Zareagował odruchowo.  Złapał osobę za rękę i przerzucił przez głowę, schylając się przy tym.  Dopiero po dostrzeżeniu, że była to Selina.
                 Nie było żadnego zagrożenia i zbyt szybko zareagował.  Podał żonie rękę i pomógł jej wstać z podłogi.  Uśmiechnął się, ale był zawstydzony. Czuł się źle, że zaatakował kobietę, którą  kocha. Powinien najpierw zorientować się w sytuacji. Powinien zdać sobie sprawę, że od dziś nie jest sam w sypialni.
                - Przepraszam kochanie..
                Stanęła obok niego i delikatnie położyła lewą rękę na jego prawym karku.
                - Czemu nie śpisz?
                - Rozmyślam kochanie.
                - O czym?
                Spojrzał w ciemność oraz na księżyc. Czuł ciepło bijące od kobiety, którego nie spodziewałby się od tajemniczej złodziejki.  Od kiedy zostali parą, zmieniła się i prawie nie dostrzegał kotki, którą próbował kilkakrotnie złapać.
                - Myślałem, że nigdy już nie będę szczęśliwy...
                Był nostalgiczny.
                - Od śmierci rodziców.  Później zostałem Batmanem.  Nie powinienem ciebie wciągać w swoje życie pełne niebezpieczeństw...
                Selina jak baletnica zrobiła obrót i wpadła w ramiona męża. Następnie ujawniła się Kobieta Kot i dotknęła jego twarzy, jakby robiła to swoimi długimi pazurami. Zbliżyła głowę do jego ucha.
                - Przestań się nad sobą użalać nietoperku. Nie zmienisz przeszłości. Teraz czas się zabawić.
                Zamruczała i wyślizgnęła się z rąk ukochanego, podeszła do łóżka i jak kot wskoczyła na nie. Jej głos brzmiał seksownie.
                - Chodź do mnie Bruce.
                Wyciągnęła się jak zwierzę. Nagle spojrzała na małżonka i zobaczyła coś dziwnego w jego oczach. Wstała i podeszła do niego. Przemówiła łagodnie.
                -  Pamiętaj, że otaczają cię ludzie, którym zależy na tobie. Nikt nie każe ci zrezygnować z ratowania Gotham... Nikt nie obwinia cię  za każde nieszczęście, któremu nie zapobiegłeś. Nawet za te, które dosięgną  nas, twoich bliskich.  Zacznij się cieszyć tym co masz. Chodź do łóżka. Dziś Batman ma wolne. Robin patroluje miasto.
                Objął ją, podniósł i zaniósł na posłanie. Gdy oboje  leżeli pod ciepłą kołdrą, wtulił się w Selinę i zasnął. Dopiero teraz zaczęła spostrzegać ludzką stronę obrońcy Gotham oraz jego zmagania z własnymi demonami. Miała problem w odnalezieniu się w świecie bez swoich nawyków złodziejskich i chodzeniem własnymi ścieżkami, ale przy problemach Batmana to było niczym.
                Nastał ranek. Pennywort zszedł do kuchni i zajął się jej porządkowaniem. Następnie zaczął przygotowywać śniadanie.  Gdy John pojawił się, nie był zadowolony, że ktoś obcy próbuje wykonywać jego obowiązki.
                - Przepraszam pana, ale co pan robi?
                - Przygotowuję posiłek dla państwa Wayne.
                Obecny lokaj był zły, ale starał się okazywać kamienną twarz.
                - Proszę mi wybaczyć, ale to jest moim obowiązkiem.
                - Radzę nie awanturować się.
                Głos Pennywortha zdradzał profesjonalizm.  Zegar wybił godzinę jedenastą.  Wszystko ustawił na tacy, przykrył  talerze pokrywkami i postawił dwie czerwone róże w białym, porcelanowym wazoniku.  Minął Morstana i powędrował na górę.  Zastukał do  sypialni panicza. Małżonkowie już nie spali. Bruce spytał donośnym głosem.
                - Kto tam?
                - Przyniosłem śniadanie paniczu.
                Mężczyzna był zadowolony, a Selina złapała koszulę nocną i szybko ją ubrała. Zakopała się w pościeli. Gdy mężczyzna wszedł, małżeństwo spojrzało po sobie niepewnie. Postawił tacę na nocnym stoliku i odkrył talerze,  nalał kawę do filiżanek. Ruszył do wyjścia.  Będą na progu pozwolił sobie na odrobinę swobody i odezwał się.
                - Proszę się nie chować panno Kyle... To znaczy pani Wayne.  Wiele panienek panicza wypraszałem stąd.  Życzę smacznego.
                 Ledwie wyszedł, a oni wybuchli śmiechem.
                - Cały Alfred. Jest niezwykły. Jako lokaj posłuszny i oddany, a jako przyjaciel troszczący się, mający dobre rady, oraz niebojący się ich wyrażać. Tak samo z opiniami.
                Kobieta nie panowała nad swoim rozbawieniem, chociaż doceniała Pennywortha.
                - Dobrze mieć kogoś takiego
                Nagle spojrzała na niego kocim spojrzeniem. Wysyczała.
                - Ile było tych panienek?
                - Znasz moją reputację. Domyśl się.
                Poczuła zazdrość. Mężczyzna postanowił ją uspokoić.
                - Ale żadna nie była dla mnie tak ważna jak ty. To ty jesteś moim życiem.
                Kobieta uspokoiła się. Nie chciała myśleć o innymkobietach ukochanego, więc zmieniła temat.
                - Opowiedz mi trochę o Alfredzie. Wydaje się ciekawą postacią. Tak tajemniczą jak nietoperek, który denerwuje przestępców.
                - Nie zgodzę się. Po prostu nie musi się obawiać o swoją pracę, a podczas, gdy ktoś przychodzi to jest profesjonalny. No i chroni moją tajemnicę. Świetnie odnajduje się w roli pomocnika nietoperza.
                Kobieta  zaczęła zajadać się potrawami.
                - To wszystko ładnie pachnie i dobrze smakuje... Widzę, że umie świetnie gotować.
                Nachylił się w stronę kobiety.
                - Opowiem ci pewną historię.
                Odsunął się i obserwował z zainteresowaniem żonę, która jadła. Sam nie był głodny. Delikatnie prawa ręką  gładził jej  blond włosy.
                - Raz został zaatakowany człowiek z mojej firmy. Udało się go uratować.
                Spojrzała na niego znacząco.    
                - Zrobił to Batman.        
                - Masz rację. Następny ranek spędzałem w jaskini.  Gdy przyniósł mi śniadanie,  wspominając, że dwukrotnie skłamał policji na mój temat i ze trzeci raz nie uwierzą. Polecił przejrzeć mi gazetę.  Zostałem aresztowany, ale wyszedłem  za kaucją. Czekał na mnie ze strojem.  Zawsze możemy sobie porozmawiać i omówić sprawę. Pamiętam jak martwił się, że nie odzyskam wzroku. Podczas pokazu doszło do małej eksplozji i miałem kłopoty ze wzrokiem. oczywiście nie posłuchałem lekarki i nie odpoczywałem.  Był przestraszony. 
                Wziął głęboki wdech
                - Wybrałem się na akcję w przebraniu i po oberwaniu w głowę, straciłem pamięć. Nie wróciłem do domu i zaczął mnie szukać. Poleciał moją maszyną. Pamiętam jego ulgę, gdy podszedłem do niego, jak siedział na ziemi po trudnym lądowaniu.  Prima Aprilis,  wyciął mi żart. Z Dickiem omawiają mnie za plecami, bo się martwią. Oraz wiele więcej.  Ale zabierajmy się za jedzenie.
                Sięgnął  po tosta.  Selina piła swoją kawę z przyjemnością.  Leżeli w milczeniu, ciesząc się chwilą. Skupiali się na konsumpcji. W tym samym czasie Dick opuścił swoją sypialnię i zszedł do kuchni.
                - Czyżby było śniadanie.
                Pennywort wyglądał na zadowolonego z siebie.
                - Tak paniczu Dick. Zapraszam do stołu. Zaraz przyniosę.
                John postanowił się wtrącić.
                - Niech pan też idzie. Ja wszystko podam.
                Zanim Alfred zareagował, młodzieniec  wyciągnął go do jadalni. Ustawili stół na miejscu, a pożyczone sprzęty pod ścianą.  Rozmawiali swobodnie, nie zwracając uwagę na Morstana.
                Minęło kilka dni. Młode małżeństwo cieszyło się swoim towarzystwem. Za  dwa dni mieli ruszyć na tygodniowy miesiąc miodowy. Dick załatwiał formalności, aby z  powrotem wrócić na studia, chociaż stracił rok.
                Z Alfredem było gorzej. Ciągle rywalizował z Johnem. Bruce prosił go, aby nie zajmował się pracami w posiadłości.  Czuł się niepotrzebny  i odsunięty od panicza. Zorientował się, że jego następca nie zna tajemnicy Wayne'a.  To powodowało u niego zadowolenie.
                Zastanawiał się gdzie popełnił błąd wypełniając swoje obowiązki. Próbował przemyśleć, czy błędem było spoufalenie się z Bruce'm, który stał się dla niego ważny. Zauważył, że lokaj zwraca się do swojego pracodawcy z wielkim szacunkiem " panie Wayne"., a nie jak on '" panicz Bruce"
                Zawsze będzie miał go za małego chłopca, który dopiero straci rodziców.  Zdawał sobie sprawę, że to może drażnić panicza. Dla niego to był sygnał, że czas odejść. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy oraz pamiątki. Nawet w jego walizce znalazł się jeden ze zniszczonych kostiumów Batmana, aby pamiętać o obrońcy Gotham, oraz  dobroczyńcy miasta.
                Wiedział, że ze względu na swój wiek nie ma szans na nową posadę. Przeczuwał, iż ten dzień kiedyś nadejdzie, że  stanie się zbędny i niezdolny do pracy.  Mimo to nie był na to przygotowany. Nie chciał narzucać się Wayne'owi.
                Pozwolił sobie na kilka łez. Czuł silną więź z Bruce'm. Wiedział, że będzie się o niego martwił. O niego i o Batmana oraz Dicka i Robina. Nie potrzebował łaski i miał zamiar znaleźć jakąkolwiek pracę.  Zatrzasnął walizkę i otarł oczy.  Napisał kilka słów na białej kartce
                 Nie chciał żegnać się z mężczyzną bliskim, jakby był jego synem . Zszedł na dół i na stoliku w salonie zostawił list. Następnie skierował się do holu. Prawą dłoń zaciskał na rączce od swojego bagażu.  Rozejrzał się ostatni raz i spuścił wzrok.
                Na schodach stanęli państwo Wayne. Widząc ubranego mężczyznę nie wiedzieli co się dzieje. Za nimi szedł  Grayson.  Był tak samo zaskoczeni jak oni widokiem na dole. Bruce spytał.
                - Ci się dzieje.
                Pennyworth spojrzał na nich. Starał się panować nad emocjami, aby nikt nie zauważył jak mu ciężko odejść.
                - Odchodzę paniczu.
                Milioner zbladł. Nie wiedział czym uraził mężczyznę i starał się przypomnieć co takiego zrobił, albo powiedział. Selina widząc reakcję męża spytała.
                - Co się stało Alfredzie? Czy to z mojego powodu?
                - Nie pani Wayne. Po prostu nie jestem już tutaj potrzebny, a po co trzymać zniedołężniałego starca.
                Pan domu nie wytrzymał. Zbiegł ze schodów i stanął na przeciwko mężczyzny.
                - O czym ty mówisz?
                - Odsunął mnie pan od moich obowiązków. Jestem bezużyteczny.
                Bruce roześmiał się.
                - Źle zrozumiałeś moje intencje Alfredzie. Gdyby nie ty, nie miałbym takiego wesela. Do tego zawsze sumiennie wykonywałeś swoje obowiązki i dbałeś o mnie i dom. Wychowałeś mnie. Do tego przysporzyłem ci wiele problemów. Nigdy mnie nie zawiodłeś.
                Położył obie ręce na barkach opiekuna.
                - Ostatnio ty i Dick byliście przetrzymywani...
                Głos mu drżał.
                - Byłeś poważnie chory. Niedawno opuściłeś szpital i ciężko pracowałeś nad weselem... Zawdzięczam ci tak wiele Alfredzie.  Zająłeś się mną po śmierci rodziców, wspierałeś mnie i pouczałeś. Nadal to robisz. Chcę ci się odwdzięczyć za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Nie musisz już pracować...
                Uśmiechnął się do niego.
                -  Czas abyś odpoczął. Spokojnie wypoczywał tutaj w posiadłości. To podziękowanie.
                Pennywort spojrzał w jego oczy, w których zobaczył przywiązanie.  Uradowało go to. Dostrzegł te same emocje, które on odczuwał. Nie przepadał za bezczynnością. Zaprotestował, chociaż był wzruszony.
                - Proszę wybaczyć paniczu, to znaczy panie Wayne, ale wolałbym wykonywać swoje obowiązki, oraz opiekować się pańską rodziną póki nie opuszczą mnie siły.
                Selina i Dick wiedzieli co postanowi mężczyzna i czekali aż odezwie się. Bruce zabrał ręce i zaczął wchodzić na górę. Nagle odwrócił się.
                - Jeśli tego c pragniesz, to będę szczęśliwy, gdy będziesz moim lokajem. Tylko będziesz musiał znosić Johna jeszcze przez miesiąc ze względu na czas wypowiedzenia.
                Twarz Graysona przybrała rozbawioną minę i staną przy kobiece.
                - Tylko nie pozabijajcie się.
                Wayne zignorował żart przyjaciela.
                - Jeszcze jedno Alfredzie. Możesz nadal mówić do mnie paniczu.
                Minęło dziewięć dni. Państwo Wayne wracali z podróży poślubnej. Nie wiedzieli co zastaną w domu. W tym czasie policja w Gotham została powiadomiona o próbie kradzieży w ich posiadłości. Pennyworth oficjalnie był u doktor Thompkins, dostarczając potrzebnego zaopatrzenia w imieniu pracodawcy. Tak naprawdę robił porządek w Batjaskini. 
                Na wezwanie Morstana zjawili się detektyw Harvey Bullock i porucznik Renee Montoya. John oprowadził ich po pomieszczeniach, wskazał gdzie znajdowały się skradzione przedmioty oraz je wymienił. Wspomniał też, że drugi z lokajów ma opuścić miejsce pracy.
                Małżonkowie byli zaskoczeni widokiem radiowozów. Przestraszyli się. Zastanawiali się, co mogło wydarzyć się. Zostali wpuszczeni do budynku i odnaleźli całe towarzystwo. Bruce zwrócił się do nich.
                - Co tutaj się dzieje?
                Służący staną przed pryncypałem.
                - Doszło do kradzieży sir. Zginęło kilka dzieł sztuki.
                - Gdzie Alfred?
                - Pojechał z dostawą do doktor  Thompkins w pańskim imieniu.
                Milioner nie czekając na dalsze wyjaśnienia, zadzwonił do lekarki.
                - Doktor Thompkins.
                - Z tej strony Bruce. Jest Alfred?
                - W piwnicy. Porządkuje kartony. Miał też przestawić czarną skrzynię.
                Zrozumiał przekazaną wiadomość. Powrócił do towarzystwa. Bullock  zwrócił się do niego.
                - Brak śladów włamania. Obejrzę sobie pokoje służących.
                Bruce'a irytowało zachowanie detektywa, ale starał się panować nad sobą. Harvey nie zaczekał na zgodę, tylko kazał się zaprowadzić. John zaprowadził go i Renee do swojej sypialni. Policjanci nic tam nie znaleźli.
                 Przeszli do pokoju Pennywortha, który niedawno z powrotem przeniósł się z pokoju gościnnego. Pod łóżkiem znaleźli  walizkę a w niej skradzione dzieła sztuki i biżuterię. Alfred powrócił do posiadłości i zobaczył płaszcze . Był zadowolony. Musiał z paniczem omówić jedną rzecz związaną z jego alter ego.  Nagle przed nim staną Bullock. Odezwał się opryskliwie.
                - Kim pan jest?
                Mężczyzna wiedział, że ma przed sobą policjanta. Batman współpracował z nim, ale nie przepadali za sobą. Wiedza nietoperza była przydatna, ale nie mógł jej wykorzystać.
                - Alfred Pennyworth, służący państwa Wayne. A pan?
                Detektyw wyciągnął kajdanki oraz broń i wycelował w niego.
                - Jesteś aresztowany za dokonanie kradzieży.
                Po chwili zjawił się młody policjant i na jego polecenie skuł lokaja. Ten próbował wyrwać się.
                - Ale o co chodzi?
                - Znaleźliśmy skradzione fanty w twoim pokoju.
                Zaczął wykrzykiwać.
                - Nigdy nie okradłbym panicza Bruce'a.
                - Wyjaśnisz to na komendzie.
                Wbiegł Wayne i kazał zostawić aresztowanego w spokoju, ale Harvey zaczął mu się odgrażać i zabrał aresztanta do radiowozu. Technicy mieli niedługo przybyć. Bruce wziął samochód i ruszył na komisariat, aby między innymi porozmawiać z Gordonem.
                Montoya pilnowała skrytki złodzieja. Selina postanowiła zawiadomić  wychowanka męża. Wiedziała, że będzie zainteresowany wydarzeniami. Zajrzała do notatnika przy telefonie i odnalazła numer  do jego pokoju w akademiku. Sprawnie wykręciła cyfry i czekała. Po kilku minutach usłyszała.
                - Greyson.
                - Hej Dick. Możesz rozmawiać?
                - Selina? Stało się coś?
                Zaczął się denerwować. Podejrzewał, że młode małżeństwo będzie chciało pobyć tylko ze sobą, a kobieta nagle dzwoni.
                - Okradziono nas, a fanty znaleziono w pokoju Alfreda.
                Zaniemówił na chwilę. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
                - To niemożliwe. Przecież jest przywiązany do Bruce'a. Przecież zna jego sekrety. To niemożliwe.
                Wayne po dojechaniu na miejsce,  jak burza odnalazł biurko Bullocka i krzyknął.
                - Gdzie Alfred?
                - W areszcie.
                - Chcę go zobaczyć.
                - Nie może pan.
                Wściekł się.
                - Radzę mi to umożliwić.
                Harvey zirytował się.
                - Ja tu rządzę i radzę mi nie grozić.
                Bruce udał się do komisarza. Wpadł do jego gabinetu ze słowami.
                - Możesz mi pomóc?
                Gordon był zaskoczony jego pojawieniem się. Podniósł głowę znad dokumentów.
                - Co się stało?
                - Aresztowano Alfreda za kradzież w posiadłości, ale wiem, że tego nie zrobił. Bullock nie chce ze mną rozmawiać.
                Znał Bruce'a i wiedział, że nie wykorzysta swojej pozycji. Był na to zbyt prawy.  Za to zdawało mu się, że nie odpuści.
                - Wystarczy nie wnieść oskarżenia. Chociaż ostatnio dochodzi do dużej ilości kradzieży w bogatych dzielnicach. Za każdym razem bierze udział ktoś ze służby.
                - Ale Alfred? Zawsze lojalny wobec swojej rodziny i mnie?  Człowiek, który mnie wychował?
                - Nic nie poradzę.
                Bruce chciał nie wnosić doniesienia, ale kilku aresztowanych służących- złodziei wskazał Pennywortha jako swojego szefa. Robił wszystko, aby mu pomóc ale bez skutku. Bullock przesłuchiwał mężczyznę. Często wmawiał mu, że jego pan odwrócił się od niego i nie próbuje się za nim wstawić oraz jest wściekły.
                To załamało aresztanta, chociaż nie winił panicza. Jedynie chciałby dać mu znać, że nie zdradzi jego tajemnic. Batman i Robin w wolnych chwilach robili wszystko, aby dowiedzieć się, kto wrobił Alfreda. Ich śledztwo nie przyniosło skutku. Selina widziała jak mąż się męczy. Postanowiła zamienić słowo z Dickiem. Wykorzystała sytuację, gdy małżonka nie ma w domu, a młodzieniec wrócił z wykładów.
                - Mogę mu jakoś pomóc?
                Pokiwał głową. Był zmartwiony.
                - Nie wiem jak. Zaangażował się emocjonalnie, co utrudnia mu logiczne myślenie.
                - Może Kobieta Kot coś zdziała.
                Pomysł mu się nie spodobał. Wiedział, że wszyscy znają  jej tożsamość .
                - I wpakować się w kłopoty?...
                Nagle na coś wpadł.
                - Tylko jedna osoba mogła wrobić Alfreda. John Morstan, który przez  niego stracił pracę...
                Zamyślił się . Zdał sobie sprawę, że przyjaciel może wszystko zniszczyć, ponieważ w tej sprawie nie działał logicznie.
                - Jeśli Bruce na to wpadnie, może wypłoszyć naszego ptaszka.
                - Więc trzymaj go z daleka. A ja będę śledziła Johna.
                Grayson znowu pokiwał głową z dezaprobatą.
                - Nie dasz sobie rady sama. Ale mam pomysł Poproszę o pomoc Batgirl.
                - Ale jak się z nią skontaktować?
                - Odwiedzisz ją jako Selina Wayne i zdradzisz tożsamość Batmana.
                Nie była przekonana o słuszności planu. Nie wiedziała kim jest dziewczyna w stroju nietoperza.
                - Wiesz co robisz?
                - Podziwia Batmana i jest zauroczona Robinem. A do tego to córka komisarza.
                Była zaskoczona.
                - Barbara? Ona wie o tobie?
                Zawstydził się. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Spuścił wzrok.
                -Nie.
                Uśmiechnęła się tajemniczo. Nadal czuła się lekko zraniona tajemnicą ukochanego. Postanowiła zmusić  Dicka do ujawnienia się przed wybranką serca.
                - Pojadę do niej, a ty będziesz udawał szofera, a w jaskini założysz strój Robina. Co robi Bruce?
                - Jest w firmie i spędzi tam jeszcze kilka godzin. Mają jakieś problemy. Następnie wybiera się na komisariat. Chce zobaczyć się z Alfredem.
                Poszła do swojej garderoby aby się przeprać. Założyła elegancką niebieską garsonkę. Czuła tak znane podniecenie, które odczuwała wybierając się na kolejne włamanie.  To nie było zwykłe wyjście towarzyskie.  Po wyjściu przed rezydencję, zobaczyła limuzynę i kierowcę. Mężczyzna otworzył jej drzwi, kłaniając się.
                - Zapraszam pani Wayne.
                Była rozbawiona tym, jak przyjaciel męża wczuł się w swoją rolę.  Usadowiła się na tylnej kanapie.
                - Do domu komisarza Gordona.
                Sprawnie ruszył. Szykowała się do swojego zadania, które było trudne.  Miała ujawnić tożsamość Bruce'a, aby mu pomóc. Podejrzewała, że kiedy się dowie to będzie zawiedziony. Z drugiej strony chciała go uratować przed popełnieniem błędu. Nie wierzyła w niewinność lokaja, ale postanowiła zaufać  mężczyznom.
                Gdy zajechali przed dom Jima, zastanawiała się, czy to na pewno dobry pomysł. Wysiadła natychmiast, tak Greyson otworzył drzwi. Wbiegła po schodkach i nacisnęła dzwonek. Po minucie otworzyła jej Barbara. Dziewczyna była zaintrygowana.
                - Pani Wayne? Co panią sprowadza? Czy coś z Dickiem.
                - Nie. Chodzi o mojego męża. Ma kłopoty, ale lepiej nie rozmawiać tutaj.
                - Zapraszam.
                Weszły do budynku i znalazły się w salonie. Młoda kobieta obserwowała pozorny spokój żony milionera. Była ciekawa co ją sprowadza i czemu zwraca się do niej, a nie jej ojca.
                - Napije się pani czegoś?
                - Nie dziękuję. Mamy mało czasu. Niedługo mój mąż może wrócić do domu.
                Spojrzała Gordon głęboko w oczy i wzięła głęboki oddech.
                - Wiem, że jesteś Batgirl.
                Barbara była zaskoczona i przerażona. Kobieta Kot mogłaby wiele zarobić, zdradzając jej tożsamość. Postanowiła przekonać ją, że się myli. Nie odwróciła wzroku aby nie okazać, iż ma rację. Starała się niczego nie okazać, aby się nie zdradzić.
                - Nie wiem o czym pani mówi.
                Selina przemówiła spokojnym głosem
                - Proszę się nie bać. Gdybym chciała sprzedać twoją tożsamość, nie przychodziłabym. Batman potrzebuje twojej pomocy.
                Dziewczyna odwróciła się w stronę kominka.
                - Już mówiłam. Nie jestem Batgirl.
                Kobieta podeszła do niej. W jej głosie brzmiał  niepokój.
                - Batman jest w potrzebie. Robin zna twoją tożsamość i to on przysłał mnie po pomoc.
                Córka komisarza wściekła się. Szybko odwróciła się, aby stanąć twarzą w twarz z gościem.
                - Jak to?
                Wayne chciała ją uspokoić.
                - Proszę się nie denerwować.  On ufa mi.  Znam tożsamość jego i Batmana. Aby im pomóc, musisz dowiedzieć się kim są oraz zrozumieć ich postępowanie. Wszystko zależy od naszej współpracy. A teraz zapraszam do ich kryjówki.
                - A dlaczego miałabym iść z tobą?
                Selina zaczęła tracić cierpliwość. Stanęła naprzeciwko pomocnicy nietoperza i odezwała się ironicznie.
                - Jesteś zauroczona Robinem. Nawet masz do niego słabość.  To dziwne, że jesteś z Dickiem.
                Pokiwała palcem.
                -  Nie chcesz poznać  jego tożsamości? Ja chciałam wiedzieć kim jest Batman i związać się z nim.  Było za późno, ponieważ zdążyłam się zaręczyć.  Jego sekret poznałam noc przed ślubem, a tożsamość Robina domyśliłam się godzinę przed ceremonią.
                Nie potrafiła już być dawną Kobietą Kot. Zastanawiała się, co ta miłość robi z ludźmi. Jej głos złagodniał.
                - Pragniesz sprawiedliwości, a według nich niewinna osoba może zasiąść na ławie oskarżonych i prawie nikt jej  nie wierzy. To nasz lokaj. Dlatego jestem zaangażowana.
                Podeszła i położyła ręce na barkach Barbary.
                - Tu chodzi o bliską osobę mojego męża. Zaufaj mi. Ten jeden raz.
                Dziewczyna wahała się, ale widząc prośbę w jej oczach i zgodziła się. Poszła na górę aby schować kostium do torby. Dziwiła się, że zaufała byłej złodziejce. Wsiadła z nią do limuzyny  i obserwowała uważnie drogę. Szoferowi drżały ręce. Wiedział, iż będzie musiał zdradzić swoją tajemnicę ukochanej.
                Po wjechaniu do jaskini, Gordon odebrało jej mowę. Była w szoku widząc  to niezwykłe miejsce, pełne zabawek dla dużych dzieci. Rozglądała się z otwartymi ustami. Znalazła się w królestwie Mrocznego Rycerza. Była szczęśliwa.
                Grayson znalazł ciemny kąt i zdjął strój szofera, a założył swój kostium. W tym czasie  jego wybranka oglądała komputer. Starał się uspokoić. Przed oczami zobaczył przyjaciela po wyznaniu prawdy Selinie. Nie wiedział jak zareaguje Barbara. Stanął za nią.
                - A więc przyjechałaś z Kobietą Kot.
                Odwróciła się, robiąc się czerwona ze złości.
                - Dlaczego sam nie przyjechałeś?
                Nie wiedział co powiedzieć. Na szczęście kobieta przyszła mu z pomocą.
                - Będziesz działała ze mną. Słyszałaś o Alfredzie Pennyworth?
                - Tak. Ale co to wspólnego z Batmanem?
                Batgirl była coraz bardziej zaciekawiona
                - Nie wiesz pewnie jak bliski jest Bruce'owi Wayne. Ten nie wierzy w jego winę. Batman próbuje mu pomóc udowodnić, że ma rację. Nie zauważa, że sprawca jest pod samym jego nosem. Tym razem działa zbyt nierozważnie. Nie jest tak opanowany jak zazwyczaj.
                - Ale co to ma wspólnego ze służącym Wayne'ów? Robin?
                Młodzieniec stanął  przy Selinie, która uśmiechała się, chociaż była zdenerwowana. Bała się o tajemnicę męża. Jej głos drżał.
                - Bruce Wayne to Batman.
                Barbara wybuchła  śmiechem.
                - Bardzo zabawne.  Ten ekscentryczny bogacz i kobieciarz, uwielbiający się bawić?
                Grayson zachichotał. Po chwili przemówił do dziewczyny.
                - To prawda Batgirl. Jego zachowanie za dnia ma ukryć jego mroczne oblicze, które ujawnia nocą. Jego duszę nadal dręczy śmierć rodziców. To spowodowało narodzenie się obrońcy Gotham.
                Nadal nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Nigdy nie posądziłaby Wayne'a o heroiczne czyny, czy  wyszkolenie w sztukach walk.  Wyjaśnienie Robina miało sens. Postanowiła zaakceptować  słowa tej dwójki, chociaż miała zamiar porozmawiać z samym zainteresowanym.
                Nagle zdała sobie sprawę z jednej sprawy. Batman miał oficjalnego pomocnika, który stał przy jego żonie. Skoro Bruce Wayne to Batman, to Robin musi być kimś z jego otoczenia.   Tylko jedna osoba mogła być brana pod uwagę. Wychowanek  milionera Dick Grayson. Była zdezorientowana.
                - A więc ty jesteś...
                Nie dał jej dokończyć. Zdjął maskę.
                - Tak.  To ja. Dick.
                Zaniemówiła. Była w szoku
                - Przepraszam Barbaro, ale ukrywałem to dla twojego dobra. Nie powinnaś narażać się na niebezpieczeństwo. Dla własnego dobra, oraz swojego ojca. Zauroczyłaś mnie. Chociaż na początku denerwowałaś mnie.  Tym bardziej byłem zły na ciebie, gdy prawie zginęliśmy w tamtym metrze.  Kiedy znowu cię zobaczyłem na konferencji po wypuszczeniu twojego ojca z więzienia i oczyszczeniu z zarzutów moje serce oszalało.  Z czasem chciałem być bliżej ciebie. Dlatego zacząłem starać się o twoją uwagę. Kocham cię i chciałem chronić.
                Słuchała go z uwagą. Jej złość zaczęła słabnąć. Sama miała przed nim tajemnicę. Nie powiedziała mu przecież, że jest Batgirl.
                - Sama miałam przed tobą sekret.
                Nadal była w ogromnym szoku, ale pamiętała o zadaniu.
                - Co macie do zrobienia Robin?
                - Trzeba obserwować Johna Morstana, niedawnego lokaja Bruce'a.  Umowę wypowiedziano mu ponad dwa tygodnie temu. Alfred wraca do pracy. Będziesz współpracować z Kobietą Kot. Wiesz, że była złodziejką, ale teraz interesuje ją tylko dobro męża.  Bruce nigdy nie uwierzy, że Alfred go okradł. Ja też nie.  Wy możecie przyjąć stanowisko jakie chcecie. Nie musicie nam wierzyć. Możecie udowodnić jego winę, albo niewinność Alfreda. Ja wiem, że nie zrobiłby nigdy nic by nie zrobił przeciw Bruce'owi.
                Zostawił panie, aby się porozumiały, a sam pojechał na uczelnię. W tym samym czasie Bullock przekrzykiwał się z Wayne'm.
                - Jak można trzymać się złodzieja? Zabrał fanty i schował je w swojej sypialni. Amator.
                -Gdyby mnie okradł nie ukryłby niczego w swojej sypialni. W posiadłości jest wiele zakamarków, które zna.
                - Słyszałem, że  obaj służący odchodzą. Chciał uzyskać rekompensatę za utratę pracy.
                Bogacz oburzył się.
                - Alfred odchodzi? Przecież przekonałem go, żeby pozostał. Nie został  zwolniony, ale chciał odejść, bo myślał że jest niepotrzebny.  Chętnie pozostał u mnie na posadzie. 
                - Tak? - odparł sarkastycznie detektyw.
                -  Alfred od wielu lat pracuje dla mojej rodziny. Chciałem aby mógł odpocząć i to mieszkając w posiadłości.  On chce pracować, więc pozwoliłem mu na to.  I ktoś taki miałby kraść?
                - Jest szefem bandy i potrzebuje pozorów. Bruce był coraz bardziej wściekły, ale zapanował nad emocjami. W charakterystyczny dla siebie sposób potarł brodę. Starał się wyglądać na lekko zmieszanego, ale i rozluźnionego. Na szczęście Harvey'a mógł zmylić, trudniej byłoby z Jimem.
                - Z tego co orientuję się, to raz straconą pozycję w bandzie ciężko odzyskać. A przecież go rok nie było. Dobrze pan o tym wie detektywie.
                Bullock wyciągnął wykałaczkę i włożył ją między zęby tak jak miał to w zwyczaju.
                - To nowa szajka. Działa krótki czas.
                Był wściekły podczas opuszczania posterunku. Pojechał prosto do domu. W salonie zastał Dicka, przeglądającego jakieś dokumenty.
                - Co robisz?
                - W nocy wkradłem się na posterunek i zdobyłem notatki Bullocka.
                Młodzieniec podniósł głowę znad papierów
                - Nic ciekawego w nich nie ma.  Ale mam wrażenie, że nasz detektyw coś planuje.

                - Odwiedźmy go.

1 komentarz:

  1. Cześć :)

    Po raz kolejny masz błąd w tytule - przecinek przed "oraz" jest zbędny, bo nie ma wtrącenia. Poprawić.
    Wydaje mi się, że gdybyś robiła te rozdziały krótsze, lepiej by się czytało.
    Takie mi pytanie przyszło do głowy: czy oglądasz "Gotham"?
    Czasami te wzmianki o przeszłości Bruce'a źle wpływają na odbiór całości. Nie jestem fanką Nietoperza, jednak orientuję się co nieco w jego historii, więc podobne wtrącenia odrobinę mnie drażnią. Dla osoby nieznającej tego bohatera może to być próbą zamieszania w głowie. Przemyśl następnym razem, czy naprawdę potrzebne są te akapity z przeszłością.
    Istnieje coś takiego jak "prawy kark"? Według mojej znajomości biologii jest tylko kark, bez podziału na strony. Chyba że chodziło o bark.
    Alfred nie może odejść. Nigdy. To największa opoka, bez niego nic nie byłoby takie samo.
    Dużo infromacji, ujawnianie się. Da się to przeczytać, ale jak wspomniałam, długość odrobinę odrzuca. Niemniej przebrnęłam i mam uwagę - więcej skupienia przy stawianiu przecinków, bo zapominasz o nich bardzo często.
    Mam nadzieję, że uda się zdemaskować Johna i uwolnić Alfreda. Nie powinien być w więzieniu.

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń