Moris uśmiechał się, po chwili
wtrącił się.
-
Lepiej nie rozmawiajcie tutaj. Nie mamy wyjścia. Musicie o nas zapomnieć.
Caroline
serce się ścisnęło. Wiedziała, że mąż tęskni za synem. A ona tęskniła za ojcem i Russem, chodź
wypierała się tego. Tęskniła też do przyjaciół. Spojrzała na Angelę i spokojnie
powiedziała.
-
Wracamy do Waszyngtonu. A jutro
zobaczymy się z Parkerem. A teraz jedźmy do dzieci.
-
Macie dzieci? - spytała Camile
- Tak. Dziewczynkę Christine i chłopca Hanka.
-
Super - odparła szczęśliwa Angela.
Patrzyli
po sobie i rozmawiali. Artystka stała z boku, ponieważ wino szumiało jej w
głowie. Postanowili puścić przyjęcie. Entomolog odrazu odjechał z żoną. Arastoo
był zaskoczony, gdy żona wyjaśniła mu sytuację z Temperance i Seeleyem, ale
ukrył swoje zmieszanie. Detektyw i aktorka oddali sprzęt policjantom i nie
zamieniajac słowa powrócili do przyjaciół.
Za
kierownicą samochodu pani patolog usiadł detektyw. Poruszali się po pustej
drodze. Nagle pojawił się radiowóz, który wjechał w nich. Z niego wysiadł
Hanibal. Moris kazał wszystkim uciekać. Caroline nie chciała opuścić męża.
Arastoo i Camile złapali ją pod ramiona. Detektyw postanowił odciągnąć
mordercę. Wyciągnął broń, Greg zrobił to
samo. Mierzyli się wzrokiem. Wystrzelili jednocześnie.
Kula
trafiła tylko w Hanibala, który upadł i wyzionął ducha. Jack wezwał posiłki i
po godzinie zaroiło się od FBI. Nagle odezwała się jego komórka. Dzwoniła
Caroline.
-
Bones? Wszystko w porządku?
-
Tak. Trafiłam Do domu Russa. Nie wypuści mnie do rana. A co z resztą?
Nie
wiedział, co odpowiedzieć, gdy zobaczył państwa Waziri idących przez pole.
-
Nic im nie jest. Są tutaj. Do zobaczenia jutro.
Przyjaciele
podeszli do niego. Byli zdenerwowani
-
Zgubiliśmy twoją żonę - powiedziała Cam.
-
Trafiła do Russa. Ale zbieg okoliczności.
Gdy
Temperance Brennan alias Caroline Moris w pewnym momencie ucieczki wyrwała się
przyjaciołom i chciała wrócić do męża. Biegła ile sił w nogach w przeciwnym
kierunku. Po dwudziestu minutach biegu zauważyła parę domków. Zapukała do pierwszego,
ale nikt jej nie otworzył.
Podbiegła
do drugiego i zaczęła walić. Po chwili upadła zemdlona na progu. Po pięciu
minutach drzwi otworzył Russ Brennan. Przeraziła go leżąca na jego progu
kobieta w czerwonej i podartej sukni. Sprawdził funkcje życiowe. Nie wiedział
co zrobić. Przyniósł szklankę wody i ją oblał. Caroline ocknęła się i zerwała
na nogi, a mężczyzna spytał.
-
Wszystko w porządku?
-
Nie. Nasz samochód zastał zaatakowany.
-
Tempi? Ale jak?
Uradowana
kobieta, w wybawcy poznała brata
-
Russ? To ty? Ale mam szczęście. Booth został na drodze, aby walczyć z
Hanibalem...
-
Nie wierzę.
-
To ja.
Przycisną ja do siebie. Nie mógł uwierzyć, że
siostra żyje.
-
Ale przecież umarłaś.
-
Żyję. Nie miałam wyjścia. Musieliśmy zniknąć... Chodziło o wasze
bezpieczeństwo.
Oboje
zaczęli płakać. Po chwili kobieta otrząsnęła się.
-
Muszę zadzwonić do Bootha.
-
Powiedz mu że cię nie puszczę.
-
Ale jutro muszę być w FBI.
-
To zostajesz na noc. Nie dyskutuj siostra.
Uśmiechnęli
się. Zadzwoniła do męża, a brat ją obserwował. Gdy skończyła rozmowę, weszli do
środka.
-
Greg Hanibal nie żyje.
-Hura.
Spojrzała
na niego srogo. Zdjęła płaszcz i przeszli do salonu.
-
Wracacie do Waszyngtonu?
-
Tak. Pewnie kupimy jakiś domek, albo na razie wynajmiemy.
Nie
wrócili uwagi, że ktoś śpi na kanapie, a raczej przebudził się i słucha.
-Kocham
cię.
-
Ja też cię kocham.
-
Marco
-Polo
-
Uciekałam przed mordercą.
-
Całe szczęście, że nic wam się nie stało.
Zachwiała
się, a Russ ją złapał.
-
Napijesz się czegoś? Dobrze się czujesz?
-
Tak. Tylko w głowie mi się kręci. Jestem zmęczona.
-
Dziś śpisz ze mną. Amy niema, a muszę
cię mieć na oku.
-
Jak możesz mnie mieć na oku? Przecież to nie logiczne.
Uśmiechnął
się.
-Booth,
gdzie jesteś?
-A
co od niego chcesz?
Kobieta
nie wiedziała, czego chce brat. Była lekko zdezorientowana.
-Nic.
Chcesz się wykąpać?
-
Nie. Jest już po północy. Nie chcę nikogo obudzić.
-
Tym się nie przejmuj. Dziewczynki mają mocny sen. A mały Kyle śpi u kolegi po
sąsiedzku. Zaprowadzę cię do łazienki.
-
Ale musisz pożyczyć mi jakiś t-shirt.
-
Dam ci nocną koszulę Amy.
Zaprowadził
siostrę do łazienki i zaniósł jej najpotrzebniejsze rzeczy. Zszedł do kuchni i
zaparzył herbatę ziołową. Cieszył się, ze Temperance żyje i przez przypadek
znalazła się w jego domu. Nadal nie mógł sobie wybaczyć, że po zniknięciu
rodziców porzucił ją. Podał jej kubek, gdy zeszła, a potem uścisnął ją.
-
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że żyjesz i trafiłaś przez przypadek do mojego
domu...
-
Już dobrze. A gdzie...
-
Jest na turnieju kręgli. Jutro wraca. Chodźmy spać. O nie, zapomniałem o
koleżance Amy, która śpi tutaj w salonie.
Poszli na górę i położyli się spać.
Rankiem Amy Brennan wróciła do domu.
Przyjaciółka opowiedziała jej o wydarzeniach, które miały miejsce nad ranem. Postanowiły skryć się za kotarą i podsłuchiwać.
Kobieta zrobiła się zazdrosna o męża.
Po
dziesięciu minutach zszedł Russ. Usiadł w salonie i czytał " Kości
zagłady". Gdyby nie siostra śpiąca obok, myślałby że to wszystko było
snem. Nagle rozległ się szybki tupot. Po chwili zjawiła się Caroline. Miała
podkrążone oczy i wyglądała na spanikowaną. Biegała po całym pomieszczeniu.
Złapała torebkę i wyciągnęła z niej buteleczkę z lekami. i wysypała dwie
tabletki. Wyjęła manierkę i wzięła tabletki. Russ zdenerwował się.
-
Nie popijaj ich alkoholem.
- To woda.
Ledwo
stała na nogach. Złapał ją i posadził na kanapie.
-
Co się dzieje Tempi?
-
Nic. To tylko osłabienie.
-
Nie kłam. Znam cię. Mnie nie okłamiesz. O co chodzi?
-Ale
obiecaj, że znowu nie znikniesz. Albo, że nie będziesz panikował.
-
Zaczynam się denerwować.
Moris
opadła na fotel ze zmęczenia, a brat stanął na przeciwko niej.
-
Mam raka. Jestem po pierwszej chemioterapii. Będę miała jeszcze jedną chemię. Ale lekarz nie daje mi wielkich szans. 30%
procent szans na wyzdrowienie.
-
Boże- mężczyzna przejął się. - I byłaś z tym sama?
-
Booth jest cały czas przy mnie. Stara się być przy mnie silny, ale nie wie, że
zauważyłam jego łzy. Daje mi siłę.
-
Teraz będziesz miała i nas. Masz dla kogo żyć.
-
Wiem. Mam dwójkę dzieci.
Russ
zaczął płakać, a siostra objęła go. Po dziesięciu minutach uspokoił się. musiał
być silny. Spytał.
-
Jak mają na imię?
-
Christine i Hank.
Rozczuliło
go, że siostrzenica ma na imię, tak jak ich matka. Kobieta przypomniała sobie o ważnym spotkaniu.
-
Parker... Muszę jechać do FBI. Wezwiesz mi taksówkę?
-
Nie ma mowy. Sam cię odwiozę.
Przyjrzał
się uważnie jej zniszczonej sukience.
-
Nie masz innej sukni?
-
W hotelu. Przecież byłam na przyjęciu.
-
A teraz?
Spojrzała
ze zdenerwowaniem na zegarek.
-
Parker odbiera dzisiaj odznakę. To syn Bootha... Nie zdążę pojechać do hotelu.
-
Ale iść tak też nie możesz. Rozumiem, że teraz należysz do jego rodziny, a on
do naszej. Nie puszczę cię w takim
stanie.
Zamyślił
się, po chwili krzyknął.
-Mam. Twoja mała czarna wisi w pokoju ojca. Zabrał
ją z mieszkania córki. To ostania rzecz którą miała dzień przed śmiercią.
-
No proszę. mogę ją pożyczyć?
-Jasne.
Niedawno Amy ją wyprała. Ojciec wściekł się na nią. Ale się tym nie przejmuj.
Już się pogodzili. Zaraz ją przyniosę.
Temperance
była mu wdzięczna, ale nie chciała go mieszać w swoje problemy.
-Russ?
-
Tak?
-
Nie chcę się wam narzucać. Nie przejmujcie się moją chorobą.
-
Nie zostawimy cię Tempi. I zawiozę cię na przyjęcie.
-
Wezwę taksówkę.
-
Nie mam mowy. A teraz idź się przebrać.
Pobiegł po sukienkę, a po chwili
powrócił. Kobieta poszła się przebrać. Po dziesięciu minutach wszedł Max
"Choć"
OdpowiedzUsuńAkcja coś za szybko, nazwisk od groma, trochę się pogubiłam.
Fajnie, że Temperance trafiła akurat pod dom brata :)
Nadmiar dialogów odrobinę przytłacza.
Czekam na nn ^^