środa, 30 lipca 2014

Bones rozdział IV Tajemnicze MMSy część II

Wstał i wyszedł. Poszedł do gabinetu Seeley'a. Wszedł bez pukania.
-Trzymasz się?
-Nerwy mi puściły.
-Rozumiem. Zadzwoń i sprawdź co u pozostałych.
-A możesz zrobić to ty? Oni będą wiedzieć, że coś jest nie tak gdy będą rozmawiać ze mną.
-Dobra.
W tym samym czasie w instytucie wszyscy rozmawiali o incydencie w ich knajpce.
-Co to było?- spytała Angela.
-Nie wiem- odparła Cam.- Ale gdy Booth dowie się czegoś, to na pewno da znać.
-Myślisz, że w samochodzie był Montego?
-Nie. Booth nie byłby taki spokojny, gdyby w samochodzie siedział człowiek odpowiedzialny za śmierć Brennan.
Odezwała się komórka pani patolog. Kobieta odebrała ją.
-Słucham?
Po drugiej stronie usłyszała głos Sweetsa.
-Wszystko w porządku? 
-Tak, wszyscy cali. A jak Wy?
-Cali. przesłuchaliśmy  strzelca, ale nic z tego. Dał tylko do zrozumienia, że Montega zwiał do Meksyku.
-Cholera. Jak trzyma się Booth?
-Załamany. Chce pomścić doktor Brennan
-Jak my wszyscy.
Psycholog rozłączył sie, a koło kobiety pojawiła się artystka.
-Cam? Co się dzieje?
-Montega się wymknął.
-Booth ledwo wytrzymuje. Niedługo załamie się kompletnie. Brak mu powietrza.
-Już słyszę Brennan, jak mówi, że przecież mamy go pod dostatkiem... Brakuje mi jej.  Jakoś pusto tutaj.
-Jak wtedy, gdy z Daisy wybrały się na wykopaliska.
-Ale tym razem nie odejdziecie?
-Nie. Chodź  nie daję rady. Już nie...
Angela rozpłakała się , a Cam objęła przyjaciółkę.
-Ja... nie wiem co powiedzieć. Musimy trzymać się razem...To...nie myśl, że próbuję zatrzymać cię na siłę...abym mogła dalej tu pracować.
-Wiem... To był jej drugi dom. Zawsze lepiej rozumiała kości niż ludzi.
-Biedny Booth.
Wróciły do pracy. Artystka cały czas starała się namierzyć MMSa, ale został wysłany z bramki internetowej.  Po dwóch tygodniach dotarły doniesienia FBI, że widziano poszukiwanego w Meksyku. Odwołano ochronę. Zaczął panować pozorny spokój.   Ale Montega nie odpuszczał.  Dał o sobie znać pół roku  później. Minął rok od śmierci pani antropolog. W rocznicę wszyscy razem poszli na cmentarz złożyć kwiaty na grobie bliskiej im osoby. Opowiadali jej co u nich i co w pracy. Wiedzieli, iż ona nie wierzyła w mówienie do nagrobka, ale oni tak. Na jej płycie nagrobnej umieścili napis " Temperance Brennan: kochająca córka, siostra, oraz przyjaciółka, oraz najdzielniejsza kobieta ".   Następnie udali się po laboratorium, aby tam powspominać  i poopowiadać anegdoty.
 Następnego dnia powrócili do codzienności. Seeley  siedział w gabinecie Sweetsa i rozmawiał o poczuciu winy i nadużywaniu alkoholu. Psycholog starał się ratować nie tylko jego reputację, ale i samego agenta. Wiedział, że on stacza się. Już pojawiał się podpity w pracy. Lancy nie miał do niego sił, ale robił co mógł.  Angela pomimo zapewnień dwa miesiące wcześniej porzuciła pracę w instytucie i teraz siedziała w domu.  Siedziała i płakała. W laboratorium wszystko przypominało Brennan. Ale w domu nie mogła i tak przestać o niej myśleć.  Cam starała się panować nad emocjami. Próbowała ratować zespół, ponieważ o to ją poprosiła Temperance. Zdarzało się, że chciała  wszystko rzucić i wyjechać. Lubiła Brenn, choć ciężko było się z nią dogadać.  Jack i Zach rzadko przeprowadzali eksperymenty, tylko z przymusu. Kiedyś sprawiało im to przyjemność, ale zabrakło członka zespołu i przyjaciółki. Wszystkim brakowało jej logicznego myślenia, sprzeczek duetu,. Bez niej zespół z Instytutu Jeffersona rozpadał się.   Lancy też odczuwał brak zmarłej. Jej uwag dotyczących psychologii, czy jej niewiedzę, którą  agent tak kochał. Jej brak wszędzie był zauważalny.
Booth siedział w gabinecie doktorka, gdy otrzymał MMSa. Sięgną do kieszeni, aby odczytać wiadomość
-Ile razy mówiłem, abyś wyłączał telefon, gdy przychodzisz na sesje?
po chwili dostrzegł, że mężczyzna zbladł.
-Co się stało?
Seeley pokazał mu wiadomość. Zdjęcie doktor Brennan z zakrwawioną twarzą. A poniżej wiadomość o treści "Mogliście ją uratować"


SHERLOCK I LUIZA

Taka odskocznia od opowiadania o Bones na życzenie koleżanki z Ameryki (pod Olsztynkiem). Obie kochamy Sherlocka Holmesa i teraz opowiadanie, które stworzyłam dla dziewczyn z pokoju 8 oddziału I Szpitala Rehabilitacyjnego dla Dzieci w Ameryce.


Von Julii, 
za  słuchanie moich bzdur w szpitalu

Cleo M. Cullen,
za wsparcie i cierpliwe wytykanie błędów,
 które i tak pojawiają się ponownie.
 Dziękuję Ci Cleo





Sherlock Holmes zaręczył się z piękną, młodą i powabną panną Luizę Warteg. Wtedy jego kontakt z doktorem Watsonem był luźny. Bardzo rzadko udawało się im spotkać. Często spotykał się z narzeczoną i chodzili na długie spacery. Jadali w restauracji romantyczne kolacje. Pewnego wieczoru  przy deserze rozmawiali.
-Lubi pan to co robi?
-Tak, praca detektywa pasjonowała mnie od dziecka. Gdy chodziłem do szkoły detektyw Lestrade dawał mi akta nierozwiązanych spraw. Miałem zajęcie na jakiś czas.  Potem... Potem opuściłem szkołę w hańbie. Zostałem wyrzucony za ściąganie. Ale ściągę podrobił mój szkolny wróg. Tam poznałem mojego przyjaciela Watsona. Ale on tego nie pamięta. Praca jest dla mnie bardzo ważna. Zabijam nią nudę. A gdy mi się za bardzo nudzi jestem do niewytrzymania.  Kiedyś zażywałem siedmioprocentowy roztwór kokainy. Ale zaprzestałem.
-Powiem panu, że uwielbiam opowiadania doktora Watsona. Pokazuje, też ludzką stronę zbrodni. Ale chyba pan inaczej to odbiera.
-Tak. Dla mnie najważniejszy jest proces myślowy, a nie te wszystkie romantyczne głupoty. Oczywiście podczas śledztw.
Pocałował kobietę w rękę. Ta zaczerwieniła się. Po kolacji odwiózł kobietę do jej mieszkania. Wrócił do siebie. Wziął w swoje szczupłe dłonie skrzypce i smyczek zaczął tańczyć po strunach. Grał przez pół godziny. Potem zasiadł przy biurku, sięgnął po pióro i papeterię. Zaczął pisać list do przyjaciela
                                                                                 Drogi Watsonie,
mam nadzieję, że u Ciebie  i Twojej małżonki wszystko dobrze. Chcę ci przekazać radosną nowinę. Żenię się drogi przyjacielu. Spotkałem kobietę swojego życia. Jest idealna. Ma na imię Luiza. Prawna, iż piękne imię? Chcę abyś Ty i pani Watson ją poznali. Datę jeszcze omówimy. Pozdrawiam Ciebie i Twoją uroczą małżonkę.
                                                                                                                        Sherlock Holmes

Zgiął kartkę i włożył do koperty. Podszedł do okna i spojrzał na ulicę. Akurat w pobliżu Baker Street przejeżdżała pędząca dorożka. Detektyw opuścił mieszkanie i wyszedł przed budynek. Postanowił wpaść do Scotland Yardu. Nagle wjechała w Holmesa dorożka i nie zatrzymała się. Poturbowane ciało nie dawało oznak życia. Sherlock Holmes nie żył.  Dorożkę prowadził mąż Luizy, pan Warteg. Na miejsce przestępstwa przybył inspektor Trewor. Gdy odkrył ciało ofiary zdębiał. Rozpoznał, kto zginął. Gdy skończyli oględziny miejsca wypadku pojechał do doktora Watsona. Zadzwonił do drzwi. Otworzyła mu blond włosa kobieta.
-Czy zastałem doktora Watsona?
-Mąż jest w sypialni. Czy coś się stało? mam poprosić, aby zszedł do gabinetu?
-Nie trzeba, jestem ze Scotland Yardu. Przychodzę w spawie jego przyjaciela...
-Proszę na górę.  Czy coś się stało?
Głos kobiety drżał.
-Wyjaśnię wszystko przy pani mężu.
Ruszyli na górę. Gdy weszli do sypialni kobieta zwróciła się do mężczyzny siedzącego na łóżku.
-Do do ciebie. Coś się stało panu Holmesowi.
Doktor zerwał się z krzykiem.
-Jak to?
-Pan  Holmes zginął w wypadku. Wjechała w niego dorożka. Sądząc z tego, że nie zatrzymała się, to nie był wypadek.
John opadł na łóżko. jego twarz zrobiła się smutna. po policzku zaczęły płynąć mu łzy.
-To nie możliwe, nie Holmes, nie Holmes.
-Przykro mi doktorze.
Mary usiadła przy małżonku i położyła mu rękę na ramieniu.
-Wiem John, że nie możesz uwierzyć. Ale czy przedstawiciel prawa mógłby cię okłamać?... Wiem, że to nie łatwe. Czujesz się winny, bo dawno nie odwiedziłeś pana Holmesa.
-Chcę go zobaczyć.
-Ciało jest w miejskiej kostnicy- odparł inspektor.- Ale jest za późno, aby tam jechać.
-Jadę i koniec. Muszę się upewnić. To mój przyjaciel. nie powstrzymasz mnie Mary.
-Nawet nie będę próbowała. Wiem jak ważny dla ciebie był pan Holmes.
Watson szybko się ubrał i wraz z Treworem pojechali do kostnicy. Patolog nie chętnie chciał pokazywać ciało ze względu na uszkodzenia. Nie przekonywało go  to, że żądający jest lekarzem i bywał na miejscach zbrodni. Dla niego był bliskim ofiary. Gdy odsłonił prześcieradło nogi ugięły się pod Johnem. Nie było można prawie rozpoznać twarzy, całe ciało posiniaczone. Watson złapał się blatu stołu, aby nie upaść. Jego życie straciło w tamtym momencie sens. Wybiegł z kostnicy. Zaczął szukać dorożki. Pojechał na Pall Mall. Zaczął pukać do drzwi mieszkania. Po dziesięciu minutach otworzył  mu wysoki mężczyzna.
-Słucham sir? Czy wie pan która godzina?
Przyjrzał się przybyszowi.
-Włóczęgów nie przyjmujemy.
-Muszę pilnie porozmawiać z panem Holmesem. To pilna sprawa... Nie wiem co robić... Może przyjdę jutro.
Kamerdyner wpuścił go do salonu i poszedł obudzić pana. Mycroft zeszedł po dziesięciu minutach otulony szlafrokiem. Od razu poznał przyjaciela brata.
-Co sprowadza pana doktorze o tak późnej porze? Czyżby mój brat?
Przyjrzał się lekarzowi przenikliwie. Nagle zbladł.
-Coś mu się stało?
John przytakną.
-Ale co?
-Przejechała go dorożka... Nie żyje.
Zapadła cisza, którą po chwili rozdarł krzyk Holmesa.
Nieeeeeeeeee!!!
Upadł na kolana.
-Sherlock, Sherlock... to nie prawda.
Watson wyszedł. Pojechał na Baker Street. Pani Hudson nie spała, nie mogła. Wszedł do salonu i usiał w fotelu. Tak siedząc minęła mu noc. Jeszcze nie otrząsnął się po śmierci detektywa. Zjawiła się Mary. Z  jej miny wynikał, iż też przeżywa śmierć Sherlocka. Lubiła go i była wdzięczna. Dzięki niemu John był jej mężem. Zajęła się roztrzęsioną gospodynią. Doktor wstał i przejrzał biurko. Znalazł list zaadresowany do siebie. Przeczytał go. Zbiegł do pani Hudson.
-Czy wie pani kim jest Luiza?
-Tak. To jego narzeczona. Liza Warteg. Na biurku powinien leżeć adres.
-Dziękuję. Czy Mycroft wiedział o niej?
-Jego brat? Nie, miał zamiar dopiero ją przedstawić. panu też doktorze... O nie. Ona jeszcze nie wie.
-Pojadę do niej.
Watson wszedł na górę i przeszukał biurko znalazł adres. Pojechał do kobiety. Zadzwonił do drzwi. Otworzył mu służący.
-W czym mogę służyć?
-Czy jest panna Luiza Warteg?
-Tak. Kogo zaanonsować?
-Doktora Watsona, przyjaciela Sherlocka Holmesa.
Służący zaprosił go do salonu. po chwili zjawiła się  kobieta.
-Miło mi pana widzieć doktorze. Tyle o panu słyszałam. Co pana sprowadza do mnie?
-Mam dla pani złe wieści. Pani narzeczony nie żyje.
Kobieta opadła na fotel. Głowę spuściła.
-Jak to się stało?
-Dorożka wjechała w niego.
-Tak mi przykro.  Jeszcze wczoraj byliśmy na kolacji... Kiedy pogrzeb?
-Dam pani  znać . Wyszedł z dziwnym uczuciem. Zauważył, że kobieta nie przejęła się za bardzo śmiercią ukochanego. Minęły cztery dni. Na małym angielskim cmentarzu odbywał się pogrzeb Sherlocka Holmesa . Uczestniczyli w nim Mycroft Holmes, pani Hudson, państwo Watson, panna Warteg, kilkoro inspektorów, oraz sporo byłych klientów.  Doktor starał się kryć łzy. Mycroft, pani Hudson  płakali. Mary stała z boku i ocierała jedną samotną łzę. A Luiza stała dumnie obok trumny. Po ceremonii najbliżsi detektywa pojechali na Baker Street. Gospodyni przygotowała herbatę i poczęstunek. Gdy  wszyscy usiedli Mycroft spytał pannę Warteg.
-Jak pani poznała mojego brata?
-Pan Holmes pracował dla mojego wuja hrabiego Milesona.  Pewnego dnia przyjechałam do wuja w odwiedziny. Wtedy pan Holmes opowiadał wujowi kto ukradł portret. Stanęłam w drzwiach i słuchałam. Wcześniej czytałam o panu Holmesie opowiadania doktora Watsona.  Nagle zauważyłam, że patrzy na mnie. Zarumieniłam się i uciekłam do ogrodu. Przebywałam u wuja przez dwa tygodnie. Pan Holmes przebywał tam codziennie. Pewnego dnia zaprosił mnie na spacer po lesie. Zgodziłam się. Towarzyszył nam wuj.  Po powrocie do Londynu spotykaliśmy się dalej. Po miesiącu zaręczyliśmy się. Zakochałam się w panu Holmesie od kiedy go zobaczyłam w salonie wuja.
-Zaopiekuję się panią, skoro mój brat panią kochał. 
-Dziękuję, ale nie. Przenoszę się do wuja.  Ale dziękuję. Czy pan Holmes nie mówił o mnie?
-Nie, przykro mi. Mój  brat był skryty i zawsze czekał na odpowiednią okazję. Aby doktor Watson o mnie się dowiedział musiałem poprosić o spotkanie... Spotykaliśmy się od czasu do czasu na naszej wspólnej  grze. Ale wtedy nie rozmawialiśmy o tym co porabiamy. 
Rozmowa nie szła w dobrym kierunku. Wszyscy zamilkli. John patrzył na skrzypce. Nagle spytał brata przyjaciela. 
-Jak to się stało, że Holmes zaczął grać na skrzypcach?
-Od dziecka interesował się muzyką i zagadkami a wszczególności zbrodniami. Gdy uczył się w szkole w Londynie kupiłem mu skrzypce. Niedługo potem wyrzucili go ze szkoły.
Nagle olśniło doktorka. Wróciły wspomnienia. Uczył się z Sherlockiem w tej samej szkole. Pamiętał też Elizabeth, ukochaną przyszłego detektywa, która oddała za niego życie. Dlatego do tej pory on był sam. Lekarz rozumiał, że otrząsnął się z żałoby i znalazł inną kobietę, której chciał się poświęcić. Każdy zasługuje na szczęście.  Spojrzał z politowaniem na Luizę.  Nagle usłyszał pytanie pani Hudson
-Ustaliła pani z narzeczonym datę ślubu?
-Nie, najpierw chciał przedstawić mannie doktorowi Watsonowi.
-Rozumiem.
-Pewnie też chodziło o pana, panie Holmes- dodał John.-  Przecież inaczej być nie może.
Jeszcze chwilę porozmawiali i rozeszli się. Minął miesiąc od śmierci Sherlocka Holmesa. Mycroft i John nie otrząsnęli się po stracie. Ale za to Luiza żyła pełnią życia. Nie przejmowała się tym, że ktoś zabił jej niedoszłego małżonka. Inspektor Trewor nie natrafił na ślad zabójcy. Pan Holmes zdenerwował się i postanowił sam znaleźć odpowiedzialnego za potrącenie brata. Ze względu, iż do tej pory spędzał dużo czasu według ustanowionego porządku i mało poruszał się po mieście potrzebował pomocy. Ale komu mógł zaufać? Komuś komu ufał jego brat. A taką osobą bez wątpienia był doktor Watson. Pojechał do mieszkania Johna. Otworzyła mu służąca,  zanim zdążyła się odezwać powiedział.
-Proszę przekazać doktorowi Watsonowi, że przyszedł Mycroft Holmes i ma ważną sprawę.
Kobieta wpuściła go do salonu i poszła przekazać lekarzowi, iż ktoś się chce z nim widzieć. Po chwili weszła Mary.
-O, pan Holmes. Miło mi pana widzieć. Chce pan spotkać się z moim mężem?
-Tak, mam dla niego propozycje.
-Czy napije się pan czegoś?
-Nie dziękuję.
-Ale na obiedzie pan zostanie?
Do salonu wszedł John.
-Nie dręcz naszego gościa Mary. Witam panie Holmes. Co pana do mnie sprowadza?
-Chciałbym pana prosić o pomoc. Postanowiłem odnaleźć mordercę Sherlocka, ale sam nie dam rady. Potrzebuję kogoś zaufanego.
-I mam kogoś polecić?
-Nie, znalazłem takiego człowieka.  To pan  doktorze. Sherlock zawsze panu ufał. Zna pan też jego metody, oraz jest pan oddany. To tego i pan chce wiedzieć kto odebrał życie Sherlockowi.
-Zgadzam się. Chętnie panu pomogę.
-Cieszę się. Potrzebuję pomocy. Nigdy nie prowadziłem śledztwa. Od tego zawsze był mój brat.
-A ja z chęcią złapię tego drania. A teraz proszę skorzystać z zaproszenia mojej małżonki i zjeść z nami obiad.
-Z miłą chęcią doktorze. Ma pan uroczą małżonkę
-Zawdzięczam ją Holmesowi. Była jego klientką. Jak pan się czuje?
-Nadal nie mogę uwierzyć, że Sherlock nie żyje. A pan doktorze?
-Podobnie... Zaniedbałem go w ostatnim czasie.
-Proszę się nie obwiniać doktorze, gdyby potrzebował pańskiej pomocy sam by się zgłosił do pana.
-Dziękuję.
Mary zawołała mężczyzn na posiłek. Gdy zjedli i wypili szklaneczkę porto Mycroft opuścił mieszkanie państwa Watson w towarzystwie doktora. Pojechali do Scotland Yardu, gdzie zastali Trewora, który przyjaźnie ich przywitał
-Witam panów. W czym mogę pomóc?
-Potrzebujemy akt sprawy Sherlocka Holmesa- odparł John.- Postanowiliśmy sami zbadać tą sprawę.
-Ale moi przełożeni nie będą zadowoleni.
-Pan Holmes ma takie same umiejętności co brat i na pewno więcej zobaczy. Proszę nam zaufać. mamy dosyć czekania. Holmes dawno by już wyśmiał postępowanie podczas śledztwa. Zbyt dobrze go znam
Inspektor ugiął się i poszedł po akta. Mycroft zwrócił się do towarzysza.
-świetna robota doktorze.
-Dziękuję, ale to prawda. Zawsze narzekał na pracę przedstawicieli prawa.
Trewor przekazał im akta. Ale nic ciekawego nie zawierały. Pojechali na Baker Street. Oglądali miejsce wypadku. Nagle John spytał.
-Dokąd on chciał iść? o tej porze?
-Są dwa wyjścia doktorze. Albo prowadził prywatne śledztwo, co na to nic nie wskazuje. Albo wybierał się do Scotland Yardu, co jest najbardziej możliwe.
-Ale przecież mógł mieć klienta.
-Nie mógł. Gdyby miał klienta dawno by on się ujawnił. Tym bardziej jeśli sprawa była pilna to by dawno usiłowałby nawiązać kontakt z Sherlockiem. Do tego pani Hudson zeznała, że ostatnio nikt nie przychodził do niego. Co przemawia za spacerem do Scotland Yardu.
Nie zostały żadne ślady. Nic nie mamy... Chyba nie złapiemy zabójcy Sherlocka
-Nie.
-To chyba zbrodnia doskonała.
-Niech pan nie poddaje się.
-Nie mam wyboru. Ale mogę czegoś spróbować. Przejrzę jego papiery. Na pewno zrozumiem więcej od pana doktorze.
-No tak, przecież był pan jego bratem.
Zadzwonili do drzwi pod numerem 221b. Po chwili pani Hudson im otworzyła i wpuściła do środka. Weszli na górę do salonu i Mycroft zaczął przeszukiwać papiery brata.  Część z nich ułożył na biurku i związał sznurkiem.
-Zabiorę je ze sobą i siedząc w klubie je przejrzę. Wiem, że posiada siatkę złożoną z bezdomnych i dzieci, ale nie wiem jak do niej dotrzeć. Może pan wie doktorze?
-Tak. Znam jej szefa Wiginesa. Spróbuję nawiązać z nimi kontakt.
-Dziękuję doktorze. Spotkajmy się jutro w klubie "Diogenes" o piątej po południu.
-Dobrze .
Rozeszli się. Watson po wyjściu na ulicę skierował kroki do gromady dzieci bawiącej się na chodniku. Spytał się ich pokazując pensa.
-Znacie Wiginesa?
-A kto pyta?- spytał jeden z nich.
-Przyjaciel Sherlocka Holmesa doktor Watson. Potrzebuję pilnej pomocy. Niech zostawi dla mnie wiadomość w dawnym mieszkaniu Holmesa u gospodyni.
Odszedł szybko nie patrząc za siebie. Ci ulicznicy posiadali swój honor nie chcieli wydać swojego na pastwę losu.  Wrócił do siebie. Wieczorem wyszedł z Mary do teatru. Gdy wracali pod domem zaczepił ich obdarty, brudny młody człowiek. John schował małżonkę za siebie i mocniej ścisną rękę na lasce. Tamten po chwili odezwał się.
-Podobno pan mnie szukał.
Lekarz rozluźnił się i uśmiechną.
-Wigines?
-Do usług doktorze Watson. Czego pan potrzebuje?
-Może nie tutaj? Wejdźmy do środka. Słyszałeś o śmierci Holmesa
Młodzieniec udał zaskoczenie.
-Pan Holmes nie żyje? Nie wiedziałem. Taka strata. 
Weszli do mieszkania i przeszli do salonu. Tam Wigines kontynuował.
-Chłopaki powiedzieli, że pan mnie szukał.  A nie trudno ustalić pański adres.
-Czy Holmes ostatnio zlecił ci jakieś zadanie?
-Nie doktorze. Od dawna nie pracujemy dla niego.
-Gdybyś coś usłyszał na temat śmierci Holmesa powiedz mi. Dostaniesz pensa.
-Dziękuję doktorze.
Młodzieniec wyszedł.  Uśmiechnięty przeszedł parę przecznic i wszedł do zaniedbanej kamienicy. Tam czekał na niego wysoki mężczyzna.
-Rozmawiałeś z nim?
-Tak. Niczego się nie domyśla.
-Czego chciał?
-Wiedzieć czy czegoś nie robiłem dla pana Holmesa. Ale nic mi ostatnio nic mi nie zlecił.
-Dobrze. Idź już.  Informuj mnie o sytuacji. 
W tym czasie w klubie "Diogenes" Mycroft przeglądał dokumenty z mieszkania brata. Znalazł tam ciekawą notatkę. Brzmiała " Luiza i James Warteg" Zastanowiło go to. Czyżby Luiza miała męża? Więc czemu Holmes się z nią zaręczył? Było zbyt wiele pytań. Wrócił do domu. Wyjął rodzinny album. Patrzył na fotografię młodego brata. Następnego dnia po południu umówił się z Johnem pod mieszkaniem Luizy.  Gdy się spotkali spytał.
-Umie pan śledzić doktorze?
-Tak, chodź Holmes nie był o tym przekonany.
-Mam dla pana zadanie. Niech pan śledzi pannę Warteg.
-Ale dlaczego?
-Nie czas na wyjaśnienia. proszę mi zaufać. Sam tym razem sobie nie ufam. To prawdziwe śledztwo, a nie dedukcja z okna.
-Dobrze. Rozmawiałem z Wiginesem. Nic nie wie.
Mycroft uśmiechnął się i przywołał dorożkę. Watson kupił od gazeciarza gazetę i schował się za nią. Obserwował dom narzeczonej Sherlocka. Po dziesięciu minutach kobieta wyszła. Rozejrzała się. Ruszyła w dół ulicy. Lekarz udał się za nią. Doszła do pobliskiego krawca. Po dziesięciu minutach wyszła z paczką. po chwili podszedł do niej wysoki mężczyzna i pocałował ją w policzek. Watson dyskretnie przybliżył się. Usłyszał słowa mężczyzny.
-Widzę, że odebrałaś suknię Luizo na przyjęcie u mojej matki.
-Tak. Będzie wspaniała zabawa. Szkoda tylko, że nie dawno zmarł mój narzeczony.
-Przecież masz męża. Niby taki mądry, a zaręczył się z mężatką. 
Wybuchnęli śmiechem i odeszli. wrócili do mieszkania i już nie wyszli. John po powrocie zadzwonił do Mycrofta. Nie było więc zostawił wiadomość, iż Luiza ma męża i nie przejmuje się śmiercią Sherlocka. Późnym wieczorem starszy z Holmesów oddzwonił
-Słucham.
-To pan doktorze?
-Tak, czy coś się stało?           
-Jutro odwiedzimy pannę Warteg, dzisiaj powiadomiłem ją o naszej wizycie. Proszę czekać na mnie o dziesiątej przed swoim mieszkaniem.
-Dobrze.
Następnego dnia Mycroft przyjechał po Johna i pojechali do Luizy. Tam ich wyczekiwali ich. Mężczyzna uprzedził swojego towarzysza, aby obserwował kobietę. Gdy służąca zaprowadziła ich do salonu przywitała ich Luiza. Wyglądała na smutną i była ubrana na czarno.
-Witam panie Holmes i doktorze Watson. Co panów sprowadza do mnie?             
-Troska o pannę. Była przecież panna narzeczoną mego brata. Jak pani się czuje?
-Dobrze. Już trochę lepiej. Ale przecież był taki młody. Życie było przed nim.
Udawała, że szlocha.
-Tak mi przykro... Był dobrym człowiekiem. Pomagał ludziom, jeśli mieli do czynienia z zbrodnią. Był szlachetnym człowiekiem.  I dobrym przyjacielem.
-Zgodzi się pan ze mną doktorze?
-Tak.  Jeśli coś grozi jego przyjaciołom to stanie w ich obronie... A raczej stanął by w ich obronie.  Watson uważnie obserwował narzeczoną Holmesa. Zauważył  co chwilę  przeszywający szyderczy uśmiech na jej twarzy.  Do tego w jej oczach było można było dostrzec triumf. Nie domyślała się, że brat Sherlocka jest inteligentniejszy od niego i poznał prawdę o niej.
-Potrafił być romantyczny. Bardzo mnie kochał. Byłam jego szczęściem. Przynajmniej tak sam mówił.
-Na pewno tak było- odparł Mycroft. - Do tej pory żadna dama nie gościła w jego sercu. Musiał kiedyś przeżyć jakieś rozczarowanie miłosne. Ale nigdy o tym nie opowiadał. Jeden z wybitnych klientów Sherlocka organizuje przyjęcie na jego cześć. Pani, oraz doktor jesteście zaproszeni. Będzie to w ten piątek. Obowiązują ciemne kolory stroi, a najlepiej czarne.
Mycroft podniósł się z kanapy, chwilę po nim John. Ukłonili się i wyszli Gdy siedzieli w doroszce Holmes zwrócił się do towarzysza.
-Na tym przyjęciu będzie mąż pani Warteg. Jestem bliski rozwiązania sprawy, ale muszę być ostrożny.  Niech pan też uważa na siebie doktorze. Do piątku nic nie możemy zrobić. Dopadniemy mordercę Sherlocka i pomścimy go.
Do piątku doktor zajmował się tylko swoimi sprawami. Wyznaczonego dnia wraz z mary stawili się na przyjęciu. Gdy wszyscy się zjawili przeszli do jadalni. Tam gospodarz przemówił.
-Pan Holmes uratował moje małżeństwo, za co jestem mu niedosgonnie wdzięczny. Zostałem oskarżony o zabicie sąsiada, z którym niby moja żona miała romans. nie tylko pan Holmes dowiódł mojej niewinności, ale też wierności mojej małżonki. Bez niego pewnie siedziałbym teraz w więzieniu. Jego śmierć jest wielką stratą dla tych, którym by pomógł. Wznieśmy toast za Sherlocka Holmesa.
Wszyscy wznieśli kieliszki do góry i znieśli toast. Następnie gospodarz kontynuował.
-Jest z nami przyjaciel pana Holmesa, oraz jego kronikarz doktor Watson. Może nam coś opowie o swoim przyjacielu? Niech pan nie da się prosić.
John czuł się nieswojo. Wiedział co Holmes sądził o jego pisaniu. Ale wzrok Mary zachęcał go. Stanął w przy gospodarzu i zaczął opowiadać o jednym ostatnich ich wspólnych śledztw.   Mycroft obserwował Luizę.  Jej mina przedstawiała niezadowolenie. Nie chciała tam być. Najchętniej spędziłaby ten czas z mężem przed kominkiem. Ale on też tam był. Udawali, że nie znają się.   Mycroft rozszyfrował motyw już parę dni temu. Postanowił go ujawnić już  wkrótce. Nie pozwoli, aby mordercy brata nie uszło na sucho. Wiedział, że powinien wtajemniczyć  w plan Johna. Ale nie umiał go objaśnić. Chodź Sherlock też nie zawsze wszystko mówił przyjacielowi.  Czekał na odpowiedni moment, aby zaatakować.  Gdy doktor skończył opowiadać Mycroft odparł z uśmiechem.
-Dziękujemy doktorze. O tym śledztwie nie słyszałem. Doktor uczestniczył w wielu śledztwach. Ale nie zna najważniejszej historii. Opowiem wam ją. Pewnego dnia Sherlock prowadził sprawę śmierci młodego przystojnego bogatego mężczyzny. Zabiła go jego siostra. Ale była z nie perfidna kobieta. Zabiła brata dla pieniędzy.  Ale tak wszystko zmanipulowała, że nie można było jej dopaść. Następnie dowiedziała się, że koło sprawy krąży sam Sherlock Holmes. postanowiła wraz z mężem pozbyć się go. Ale przecież to mogło zrzucić  na nią podejrzenia. Musiała zabezpieczyć się. Postanowiła rozkochać w sobie Sherlocka. A jak zginie miała udawać zrozpaczoną narzeczoną. Ale nie wiedziała, że ktoś odkryje jej tajemnicę. Nie przewidziała, iż ktoś jest aż tak inteligentny, aby ją przyłapać. Nie zauważyła, że idzie jej za łatwo. Sherlock wiedział, że ona udaje miłość do niego. Tak pani Warteg. Sherlock wiedział o pani.
Luiza surowo spojrzała na Mycrofta.
-Co pan za głupoty opowiada. Czyżby rozpacz przysłoniła panu oczy?
-Nie. Są tu osoby, które znają pani i pani męża. A ja mogę odczytać list napisany do Sherlocka. Szanowny Panie Holmes. Dziękuję za ten dzień. Był wspaniały. Nigdy nie widziałam tak pięknego ogrodu. Moi przyjaciele cieszą się, że mogli nam towarzyszyć.  Chciałabym wreszcie poznać pańskiego przyjaciela. Wie pan przecież, że lubię jego historię. Tak pięknie pisze o moim przyszłym i wspaniałym mężu. Muszę go poznać.  Nie mogę się doczekać naszego spotkania.  Pańska Luiza Warteg.
Kobieta próbowała uciec. Ale stanęło przy niej dwóch dryblasów. Zaczęła krzyczeć.
-To James przejechał go, to on prowadził tamtą dorożkę. Ja nie zabiłam go. To on też otruł mojego brata.
Wtedy jej mąż się zdenerwował i rzuciła na nią. Wtedy dwóch mężczyzn go złapało, a do sali wszedł  inspektor Trewor mówiąc.
-Są państwo aresztowani pod zarzutem zabójstwa hrabiego Henryka Milesona.
Nagle do sali wszedł Sherlock Holmes.
-Oraz pod zarzutem próby usiłowania zabójstwa Sherlocka Holmesa i zabójstwem Sebastiana Gilberta.
Mycroft i John byli zszokowani. Myśleli, że on nie żyje. Doktor widział jego ciało w kostnicy. A on stoi sobie w progu i uśmiecha się. Nie wiedzieli czy to sen. Przecież detektywa potrąciła dorożka. Patrzyli z zaskoczeniem na mężczyznę. Nie wiedzieli jak mają się zachować. John zemdlał, a Mycroft upadł na kolana.  Mary zajęła się mężem, a Sherlock bratem. Starszy z Holmesów mocno przytulił młodszego i nie chciał go puścić. Gdy doktor oprzytomniał powiedział do małżonki.
-Widziałem ducha... Co się ze mną dzieje?
Sherlock wyswobodził  się z uścisku płaczącego ze szczęścia brata i podszedł do przyjaciela. 
-Nie jestem duchem Watsonie. Muszę prosić was o wybaczenie.
John złapał przyjaciela i przyciągnął do siebie.
-Żyję. Nie musisz tego sprawdzać.
Doktor uścisnął przyjaciela. Ten pomógł mu wstać. Potem podnieśli Mycrofta. Starszy z Holmesów zwrócił się do brata.
-Nigdy więcej tak nie rób Sherlocku. Nawet nie wiesz przez co przeszliśmy.
-Rozumiem, że moja śmierć wstrząsnęła wami. A po za tym musiałeś poznać prawdę. Chodź miałem nadzieję, że pozostaniesz przy swoich nawykach i zaniechasz śledztwa w sprawie mojej śmierci.
-Za kogo ty mnie masz? Przecież tu chodziło o mego brata. Nigdy bym sobie tego nie darował. Doktor też nie byłby zachwycony z takiego obrotu sprawy.
-Ale lepiej usiądźcie. Jesteście strasznie bladzi. Niech ktoś poda dla nich whisky.
Mężczyźni spoczęli na podstawionych dla nich krzesłach, a gospodarz podał im szklanki z trunkiem. Detektyw rozpoczął swoją historię.
-Po śmierci hrabiego wuj zmarłego podejrzewał, że to nie był wypadek.  Od razu pomyślał o państwu Warteg. Wtedy skontaktował się ze mną. Zacząłem dopytywać się o śmierć hrabiego. Prowokowałem ich. Gdy uznałem, że czas wprowadzić resztę planu skontaktowałem się z hrabią Milesonem, czyli wujem zmarłego oraz pani Luizy i z inspektorem Treworem. Wszystko zaplanowaliśmy. Spotkaliśmy się też z sędzią i poprosiliśmy o zgodę na wykorzystanie więźnia skazanego na śmierć. Tak, pod kołami dorożki zginął więzień, a nie ja. Moja obecność w posiadłości hrabiego podczas odwiedzin panny Warteg nie była przypadkowa. Gdy postanowiła to wykorzystać udawałem zakochanego . Nabrała się. W dniu kiedy państwo  Warteg postanowili wcielić swój plan w  życie powiadomiłem, iż czas oficjalnie ogłosić nasze zaręczyny.. Musieli szybko działać. A moja śmierć musiała wyglądać na wypadek.  aby wiedzieć co planują zatrudniłem nieoficjalne siły policyjne z Baker Street. Gdy dowiedziałem się o dorożce wysłałem list do inspektora Trewora i poszedłem z narzeczoną na kolację. Po powrocie napisałem list do Watsona i informujący o moich zaręczynach. Wiedziałem, że w mojej sypialni konstable szykowali więźnia, ubierając go w moje ubrania. Sam przebrałem się za bezdomnego i po cichu opuściłem mieszkanie, korzystając z tylnego wyjścia. Szybko doszedłem przed główne wejście i obserwowałem sytuację. mój sobowtór wyszedł na ulicę. Widziałem jak wjechała w niego dorożka. Poczekałem na przybycie inspektora Trewora i udałem się do jednego z moich mieszkań, które służą mi do zmieniania przebrań podczas śledztw. Czekałem na rozwój wypadków i aż poczują się bezpieczni. Tylko, że moje plany zniweczyło wtrącenie się wasze wtrącenie Mycroft. Chłopcy Wiginesa obserwowali moje mieszkanie. Doniesiono mi o zabraniu przez was dokumentów i poszukiwaniu Wiginesa. Wysłałem go do ciebie Watsonie.  Po wizycie u ciebie przyszedł do mnie. Miałem na bieżąco informacje o was. Ale nie mogłem nic zrobić. Więc postanowiłem poczekać na twoje ruchy Mycroft. Kiedy powiadomiłeś inspektora Trewora, że znalazłeś mordercę i przedstawiłeś swój plan wiedziałem, że czas zakończyć całą grę.  Inspektor  obawiał się, że  pomyliłeś się. Ale wiedziałem, iż rozgryzłeś zagadkę. Chodź byłeś pewny, że wierzyłem w miłość swojej narzeczonej.
Gospodarz podszedł do Sherlocka i uścisną go.
-Gdybyś widział minę brata, gdy wszedłeś. Nie wpadł na to, że żyjesz. Jesteś tym razem lepszy od brata. Przykro mi Mycroft, ale brat cię pokonał. A teraz możecie  po cichu się wymknąć. Tylne drzwi są dla was otwarte.
Bracia Holmes i państwo Watson wymknęli się po angielsku. Pojechali na Baker Street. Usiedli w salonie. Sherlock zwrócił się do zebranych.
-Muszę was przeprosić. Wiem, że przeżywaliście moją śmierć, ale nie miałem wyjścia. Gdybym wiedział, że jest inne wyjście. na porządku nie miałem pozorować własnej śmierci. Gdy państwo Warteg postanowili mnie zabić zmieniłem swój plan.
-Ale nie pomyślałeś o tym, że ruszę za twoim mordercą  wraz  z doktorem Watsonem?
-Nie. Nie pomyślałem. Nie doceniłem cię Mycroft. A ten list do Watsona miał odsunąć podejrzenia od pani Warteg. jeszcze raz przepraszam.
Mycroft i John wybaczyli Sherlockowi. Watson i Holmes starali się, aby ich kontakt był tak częsty jak przed zaręczynami detektywa. Wszystko po woli wracało do normy. Bracia omówili całą historię i wyjaśnili sobie wszystkie wątpliwości. Po jakimś czasie  potrafili się z tego śmiać. Ta historia nauczyła detektywa, że zawsze może liczyć na Mycrofta, oraz Watsona nawet po śmierci.




niedziela, 27 lipca 2014

Bones rozdział IV Tajemnicze MMSy część I

Minęło pół roku od dnia, który tak wiele zmienił w życiu wielu ludzi. Antony Montega obserwował dom państwa Hodgins .  Widział jak wychodzą do pracy. Pstryknął im kilka zdjęć z ukrycia, apotem jechał za nimi. Dotarł pod instytut Jeffersona i zaczął obserwacje wejścia. Zrobił zdjęcia kilkoro wchodzącym,  a byli to:  doktor Saroyan, doktor Addy,  agent  Booth,  oraz doktor Sweets.  Sięgnął po laptopa i zrzucił zdjęcia na dysk, potem wysłał je śledzonym.
W tym samym czasie w gabinecie artystki. przy pulpicie stoi Angela i Seeley
- Ofiara to Arnold Meser, który zaginał trzy lata temu.  Mieszkał z żoną...
Nagle odezwały sie ich komórki, spojrzeli na nie.  Agent otrzymał zdjęcie Cam, a artystka Zacha.  Na ich twarzach malowało się zaskoczenie. pod spodem znajdowała się wiadomość " Pilnujcie się, ponieważ wasza antropolog nie musi być jedyną ofiarą".  Booth wybiegł i odszukał pozostałych. Dowiedział się, że patolog otrzymała zdjęcie Jacka,  etymolog  Sweetsa, a psycholog  Angeli. wszyscy byli przerażeni.  Agent powiadomił o wszystkim swojego przełożonego  i poprosił o ochronę dla przyjaciół. Saroyan postarała się o zwiększenie zabezpieczeń laboratorium. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że zdjęcia były zrobione tego dnia. Policja i FBI przeszukali teren wokół instytutu. Morderca Brennan był w pobliżu i mógł zaatakować w każdej chwili. Byli  zestresowani i próbowali pilnować się na wzajem, nie chcieli stracić kolejnej osoby z zespołu. Booth od dłuższego czasu nadużywał alkoholu. Go nikt nie pilnował ponieważ był agentem,a nie pracownikiem instytutu. Chciał dopaść drania i zrobić z nim porządek. Zabronił Rebece przyprowadzania syna, nie chciał go narażać na niebezpieczeństwo.   Czekał na Antonego. Tydzień po otrzymaniu groźby jedli lunch w Royal Diner. Nagle rozległy się strzały, wszyscy padli na ziemie. Po chwili podnieśli się Lancy i Seeley, wybiegli z bronią w ręku  Czarna Honda odjeżdżała z piskiem opon. Strzelali w koła i trafili. Pojazd stracił panowanie i wpadł na chodnik. Mężczyźni podbiegli  i zajrzeli do środka. na przednim siedzeniu siedział meksykanin., krew sączyła mu się z rozcięcia na czole. Na tyle znajdował się inny meksykanin.  Na fotelu leżał pistolet maszynowy. Wymierzyli do nich. Booth wezwał wsparcie i czekali.  Po dziesięciu minutach zjawiło się FBI i dokonano aresztowania sprawców strzelaniny.  Seeley i Lancy pojechali do biura. Postanowili przesłuchać jednego ze strzelców. Weszli do pokoju przesłuchań i usiedli przy stole. Agent po chwili spytał.
-Kto cię wynajął?
-Nikt. Chciałem się zabawić. Akurat wybrałem ten bar.
Booth zerwał się, złapał się pod boki i spytał.
-Więc dla zabawy strzeliłeś do nas i naszych przyjaciół?  Masz  nas za idiotów?
-Uspokój się -odparł Sweets. - W Meksyku takie rzeczy to codzienność. Prawda?
-Prawda.
-Przestań Sweets. Od strzelał do ciebie... Już za samo usiłowanie morderstwa agenta FBI dostaniesz długi  wyrok. Chyba, że wydasz zleceniodawcę. Ten ktoś musiał wiedzieć, gdzie będziemy.
-Nic tego. Ale on świetnie czuje się myśląc, ze odebrał wam coś cennego. Coś, bez czego jesteście w rozsypce. Część waszej pracy. I chętnie będzie wam groził, ze zabierze następną.
Booth złapał go za kołnierz i podniósł z krzesła.
-Gzie jest? Gdzie jest ten śmieć?
-Juz w swojej norze.
-Booth- krzyknął psycholog.- Został go.
Agent puścił aresztowanego i wyszedł. Lancy zwrócił się do mężczyzny.
-Popełniłeś błąd. Przyznałeś się do współpracy ze zbiegłym mordercą i mafiosem.
-Nic takiego nie powiedziałem.
-Jedyne co zostało odebrane zebranym w Royal Diner to przyjaciółka. Została zabita pół roku temu. Zleceniodawca zbiegł do Meksyku. 
Wstał i wyszedł. Poszedł do gabinetu Seeleya. 

niedziela, 20 lipca 2014

Bones rozdział III Żałoba, część IV

Wszyscy rozeszli się. Następnego dnia lunch jedli wraz z Julian w Royal Dinner. Seeley też przyszedł. Nikt nie uśmiechał się. Nagle odezwała się Angela.
-Brenn lubiła jadać tutaj. Rozmawialiśmy tutaj na różne tematy. Nawet o aktualnych śledztwach... Brakuje mi jej racjonalnego myślenia.
Artystka zaczęła szlochać.
-Angela- odezwał się Jack.- Wszystkim nam jej brakuje... Po jej wyjeździe na rok opuściliśmy instytut, ponieważ wiedzieliśmy, że bez niej to nie będzie to samo. Ale gdy wróciła po pół roku, a Caroline nas sprowadziła z chęcią wróciliśmy do pracy... A teraz? -Nie ma Bones- odparł agent- i nie wróci... A wszystko ją przypomina.
Mężczyzna zaczął płakać.
-Chyba będzie lepiej, jeśli zrezygnuje z pracy w FBI.
-Nie wolno ci- krzyknęła doktor Saroyan. -Ani wam. Brennan by tego nie chciała... Powinniśmy trzymać się razem i dla niej razem pracować. Osobno nic nie znaczymy. Razem możemy łapać morderców.
-Każdy łajdak, którego złapiemy niech będzie hołdem dla naszej przyjaciółki- odparła pani prokurator.
-Dla mojej Bones- dodał Seeley.
-Razem przetrwamy, bo możemy się pocieszyć i przywołać wspomnienia. Chodź na razie sprawiają nam ból. Ale z czasem będą przynosić ulgę....
-Sweets- krzyknęła Caroline. - Mógłbyś przestać? Myślicie, że dacie radę.
-A mamy wyjście? Zawiodłem ją.
-Nie Booth- wtrącił się etnolog. - Wszyscy ją zawiedliśmy.
- Najbardziej ja- odparł Zach.- Zdradziłem ją zaczynając służyć Gormogonowi. Byliście zawsze przy niej. To ja ją zawiodłem, a nie wy... Mogła zawsze na was liczyć.
-Nie, to nie tak- powiedział Seeley. -Dziś byłaby z ciebie dumna.
Zapadła cisza. wszyscy szybko dokończyli jeść i opuścili bar. Po południu wszyscy zjawili się w FBI. Uroczyście dyrektor federalnego biura śledczego Waszyngtonie Sam Cullen i agent specjalny Seeley Booth umieścili tabliczkę z napisem "Doktor Temperance Brennan- antropolog sądowy" na tablicy upamiętniającej poległych agentów FBI. Przyjaciele zmarłej byli wzruszeni.
 Angela, Cam i Caroline wycierały dyskretnie łzy. Jack, Zach i Lancy stali smutni, ale i dumni ze zmarłej przyjaciółki, starali się nie rozpłakać. Seeley ukrywał emocje. Starał się być silny. Gdy wyszli z biura rozjechali się do swoich domów. Każdy inaczej z nich przeżywał żałobę związaną ze stratą Brenn. Angela Hodgins często popłakiwała w swoim gabinecie lub w domu. mijała z daleka gabinet przyjaciółki, ale nie unikała spotkań po pracy ze znajomymi. Chodź często zamykała się w sypialni i wspominała dziwne zachowania Temperance. Camille Saroyan  starała się nie okazywać emocji w pracy i trzymała wszystkich w ryzach. Ale po powrocie do domu rozważała czy podjęła słuszną decyzję. Wspominała też swoje pierwsze spotkanie z doktor Brennan i jej racjonalne podejście do życia. czasem pozwoliła sobie na uronienie kilku łez. Caroline Julian przez pewien czas chodziła wściekła. następnie pogodziła się z nieobecnością partnerki swojego ulubionego agenta. Ale lepiej, aby Montega nie wszedł jej w drogę, ponieważ mogłoby się to źle skończyć. Zach Addy starał się ciężko pracować, jakby mentorka cały czas przy nim była. Spędzał nawet noce w instytucie. nie okazywał tego jak brakuje mu doktor Brennan. Gdy był sam w swoim pokoiku chodził po nim i wyżywał się na poduszkach. Jack Hodgins stracił zapał do pracy i robaków. ale z czasem odzyskał trochę dawnego entuzjazmu, ale to był za mało, aby wrócił dawny entomolog. często chodził smutny, ale zdarzało mu się być wściekłym na soją bezradność. Lancy Sweets starał się przekonać, ze tak musiało być, ale sam w to nie wierzył. Często wspominał ich sesje dynamicznego duo. pomimo niechęci pani antropolog do psychologii, to lubili się. A Seeley Booth? W pracy starał się zachowywać jak profesjonalista, chodź każda znajoma rzecz sprawiała ból. Dziwnie czuł się w instytucie. już przestawał być to jego świat. W domu szalał z rozpaczy. Czasem zalewał smutki w alkoholu. Każdy z nich stracił wraz ze śmiercią Bones cząstkę siebie.     


poniedziałek, 7 lipca 2014

Bones rozdział III Żałoba, część III

Chłopcy wyszli, a artystka zwróciła się do pozostałych.
-Kiedyś Brennan miała tylko jednego stażystę, a następnie doktoranta. Bardzo go lubiła, na swój sposób. Potem się pogubił...Dość intensywnie to przeżyła. My też nie rozumieliśmy tego. Każdy nowy asystent był przyjmowany z niechęcią. Z czasem pogodziliśmy się z tym. Dlatego na początku część z was była źle traktowana. Dla nas próbowaliście go zastąpić. Nie mogliśmy pogodzić się z brakiem Zacka... On będzie waszym przełożonym. Nawet dla ciebie Clark.
Patrzyli na nią zastanawiając się, co Angela mówi. Po chwili Wendel spytał.
-Weźmie nas wszystkich pod opiekę? To on będzie wyznaczał nam zadania?
-Oczywiście. Zawsze starał się zadowolić Brennan i jej dorównać. Zapamiętał wiele z tego, co go nauczyła przed współpracą z FBI i w trakcie. Będzie starał się wam przekazać tą wiedzę.
Mężczyźni wstali i wyszli. Artystka wzięła do ręki jedną z ramek ze zdjęciem. Na nim byli: ona, cm, Temperance, Jack, Zack i Seeley. Płakała. Brak było jej przyjaciółki. Nagle zerwała się i podbiegła do swojego komputera. Próbowała namierzyć Antoniego Montega. Wszyscy chcieli dopaść drania, co odebrał im bliską osobę. Starali się, ale znikną z ich zasięgu, wyjechał do Meksyku i nic nie mogli mu zrobić.  Został bezkarny. Obsesyjnie sprawdzała gdzie przebywa Montega. Nagle usłyszała koło siebie.
-Zwolnij Angela, bo się wykończysz.
-Cam! Ależ mnie wystraszyłaś. Nie mogę. Musimy... Musimy dopaść drania.
-Żaden będzie z ciebie pożytek, jak twój organizm odmówi posłuszeństwa. Posłuchaj. Złapiemy go w swoim czasie. Gdy przekroczy granicę pierwsi się o tym dowiemy.. A teraz idź do domu. I bez dyskusji.
-Ale...
-To polecenie służbowe.
-Dobra. Mamy fajnego współpracownika.
-Masz racje on jest najodpowiedniejszy na to stanowisko. Muszę wracać do pracy.
-Zack zamieszka u nas. Jach już mu to zaproponował, a on się zgodził. Myślałam, aby spytać Maxa o mieszkanie Brennan
-To mądry pomysł.
Patolog wyszła oddychając z ulgą. Poszła do siebie i zadzwoniła do pewnego agenta. Gdy ten odebrał podała umówione hasło.
-Wyjeżdża pan na Gilbratar, aby odszukać kości?
-Nie.  Wysłałem najlepszą specjalistkę z Wysp Brytyjskich.
- Ma pan kontakt z panią Kilter?
-Nie, zniknęła nam z pola widzenia. Proszę nie próbować jej szukać.
-Znam zasady. Montega nadal w Meksyku?  
-Też nam zniknął. Ale nie wie o podstępie. Według naszego agenta myśli, iż ofiara nie żyje.
-Dziękuję.
Rozłączyła się. Łzy ciekły jej po policzku. Straciła podwładną, ale i przyjaciółkę. Nie potrafiła patrzeć na cierpienie państwa Hodgines, Addy'ego, Sweetsa, oraz Bootha. Nie wiedziała co robić. Seeley właśnie był na terapii u Lancy'ego.  Postanowiła sprawdzić, co robią chłopcy.  Poszła do gabinetu etnologa. Zack i Jack zgromadzili starą broń i przygotowywali w imadle sztuczne kości.
-Mhm.
Chłopcy odwrócili się i ujrzeli szefową.
-Co robicie?
-Clark chciał abym ustalił narzędzie zbrodni. Męczy mnie o to od tygodnia- odparł Jack. - Jest to mu potrzebne po pokazu. A Angela już wyszła. Wcześniej była zajęta śledztwem, a potem robiła dla niego rekonstrukcje. Jest to pilne.
-Dobrze, ale bez szaleństw. Puściłam ją do domu.
-Tak jest.
Uśmiechnęła się pod nosem. Dobrze było widzieć Hodginesa przy eksperymencie. A do tego Zacka przy jego boku. Ale w ich oczach nie widziała dawnego zapału. Robili tylko to, co do nich należało. Poszła do siebie. Zaczęła płakać. Nie potrafiła dłużej siebie okłamywać. Zdawała sobie sprawę, że to koniec, że doktor Brennan już nie wróci, że Montega nagle nie przekroczy granicy.  Postanowiła wsiąść się w garść i pomóc swoim przyjaciołom. Przeszła się po instytucie. Wszyscy stażyści zajmowali się niezidentyfikowanymi szczątkami. Natknęła się na Caroline Julien.
-Witam doktor Saroyan. Macie już antropologa?
-Tak. Macie tego drania?
-Nie, przykro mi. Był tu Booth?
-Tak. Wraca do pracy, ale jest mu ciężko.
-Jak wam wszystkim. Musicie utrzymać zespół. Jesteście najlepsi. Ach... Jutro macie stawić się w FBI na oficjalnej uroczystości. Na ścianie poległych agentów zostanie umieszczone nazwisko naszej pani doktor. Nie była agentem, ale jeździła w teren, przesłuchania podejrzanych, brała udział w akcjach. Zasłużyła na to.
-Caroline?
-Tak?
-Tobie też jej brakuje.
-Skąd wiesz?
-Widzę.
-Czasem drażnili mnie z Boothem, gdy przychodzili o nakaz, a nie mieli podstaw. Ale lubiłam ich. I kibicowałam, aby byli razem.
-Może zjemy wszyscy razem lunch?
-Dobrze doktor Saroyan
-Dziękuję.
Pani prokurator wyszła, a pani patolog ukryła się na resztę dnia w swoim gabinecie. Przed skończeniem pracy zrobiła zebranie na platformie. Gdy wszyscy zebrali się ogłosiła.
-Jutro razem idziemy na lunch następnie na oficjalną uroczystość do FBI. Więc proszę, abyście ubrali się elegancko. Chodzi o uhonorowanie doktor Brennan. Idźcie do domów.
Wszyscy rozeszli się

czwartek, 3 lipca 2014

LIEBSTER AWARD

Na razie jeszcze przepisuje rozdział, więc jeszcze trochę poczekacie.
Nominacje do LIEBSTER AWARD dostałam  od Cleo M. Cullen,  za co jej dziękuję.
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.


1. Deszczowa pogoda pomaga Ci przy pisaniu czy raczej psuje wenę?
             Moja wena nie zależy od pogody.
   2. Masz jakieś plany na wakacje?
        Spędzam wakacje w domu 
   3. Gdybyś mogła spędzić choć jeden dzień z postacią z Twojego opowiadania, kto by to był?
        Trudno się zdecydować. Najchętniej czas spędziłabym z Beckett i Castlem
   4. Chciałabyś mieć możliwość powrotu do jednego dnia i jego naprawienia?
           Tak. 
   5. Czy podczas chandry słuchasz smutnych piosenek?
        Prawie wcale nie słucham muzyki.
   6. Czy potrafisz pod presją napisać dobry tekst?
          Nie potrafię.
   7. Jaka pora roku najlepiej opisuje Ciebie? *zwariowane pytanie Cleo*
      Zima bo jest sroga.
   8. Często kłócisz się z rodzeństwem o pilot do telewizora?
            Tak
   9. Co najbardziej lubisz w świętach Bożego Narodzenia?
     Spotkania z rodziną.
  10. Czy potrafiłabyś z dnia na dzień porzucić pisanie na zawsze?
    Nie.
  11. Jaki dzień tygodnia jest najczęściej najbardziej produktywnym dniem, jeżeli chodzi o pisanie?
  To zależy od tego kiedy mam wenę. To nie ma  nic wspólnego z dniami tygodnia.




A o to moje nominacje:

  1. Elinor Howard (http://w-ciszy-nocy.blogspot.com/)
  2. Leah (http://last-look-love.blogspot.com/)
  3. Misiu (http://gwevininietylko.blogspot.com)
  4. AleXandra Howard (http://kim-and-jack-story.blogspot.com/)
  5. DarkAngel (http://better--together.blogspot.com/)
  6.  (http://opera-lalek.blogspot.com)
  7. Carmen Black (http://hpibractwosmoka.blog.onet.pl/
  8. Bella Stone (http://strazniczka-rohanu.blogspot.com/)
  9.  Elfik JoWita (http://akademiadlautalentowanejmlodziezyy.blogspot.com/)
  10.  Little Monster (http://bezsennosc-w-miescie-aniolow.blogspot.com/)
  11. kimiko (http://przygody-jezdzca.blog.pl/author/290913/)

A oto moje pytania:
  1. Co skłoniło cię do pisania?
  2. Co cię inspiruje podczas pisania?
  3. CO robisz gdy masz doła?
  4. Gdzie chciałbyś udać się w wymarzoną podróż?
  5. Gdybyś miał super moc, to co by to było?
  6. Co sądzisz o reinkarnacji?
  7. Gdzie najlepiej ci się pisze?
  8. Co lubisz czytać?
  9. Chciałbyś odbyć podróż na latającym dywanie?
  10. Jaka postacią chciałbyś być z ulubionego filmu/ serialu?
  11. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?