Taka odskocznia od opowiadania o Bones na życzenie koleżanki z Ameryki (pod Olsztynkiem). Obie kochamy Sherlocka Holmesa i teraz opowiadanie, które stworzyłam dla dziewczyn z pokoju 8 oddziału I Szpitala Rehabilitacyjnego dla Dzieci w Ameryce.
Von Julii,
za słuchanie moich bzdur w szpitalu
Cleo M. Cullen,
za wsparcie i cierpliwe wytykanie błędów,
które i tak pojawiają się ponownie.
Dziękuję Ci Cleo
Sherlock Holmes zaręczył się
z piękną, młodą i powabną panną Luizę Warteg. Wtedy jego kontakt z doktorem
Watsonem był luźny. Bardzo rzadko udawało się im spotkać. Często spotykał się z
narzeczoną i chodzili na długie spacery. Jadali w restauracji romantyczne
kolacje. Pewnego wieczoru przy deserze
rozmawiali.
-Lubi pan to co robi?
-Tak, praca detektywa
pasjonowała mnie od dziecka. Gdy chodziłem do szkoły detektyw Lestrade dawał mi
akta nierozwiązanych spraw. Miałem zajęcie na jakiś czas. Potem... Potem opuściłem szkołę w hańbie.
Zostałem wyrzucony za ściąganie. Ale ściągę podrobił mój szkolny wróg. Tam
poznałem mojego przyjaciela Watsona. Ale on tego nie pamięta. Praca jest dla
mnie bardzo ważna. Zabijam nią nudę. A gdy mi się za bardzo nudzi jestem do
niewytrzymania. Kiedyś zażywałem
siedmioprocentowy roztwór kokainy. Ale zaprzestałem.
-Powiem panu, że uwielbiam
opowiadania doktora Watsona. Pokazuje, też ludzką stronę zbrodni. Ale chyba pan
inaczej to odbiera.
-Tak. Dla mnie najważniejszy
jest proces myślowy, a nie te wszystkie romantyczne głupoty. Oczywiście podczas
śledztw.
Pocałował kobietę w rękę. Ta
zaczerwieniła się. Po kolacji odwiózł kobietę do jej mieszkania. Wrócił do
siebie. Wziął w swoje szczupłe dłonie skrzypce i smyczek zaczął tańczyć po
strunach. Grał przez pół godziny. Potem zasiadł przy biurku, sięgnął po pióro i
papeterię. Zaczął pisać list do przyjaciela
Drogi Watsonie,
mam nadzieję, że u Ciebie i Twojej małżonki wszystko dobrze. Chcę ci
przekazać radosną nowinę. Żenię się drogi przyjacielu. Spotkałem kobietę
swojego życia. Jest idealna. Ma na imię Luiza. Prawna, iż piękne imię? Chcę
abyś Ty i pani Watson ją poznali. Datę jeszcze omówimy. Pozdrawiam Ciebie i
Twoją uroczą małżonkę.
Sherlock Holmes
Zgiął kartkę i włożył do
koperty. Podszedł do okna i spojrzał na ulicę. Akurat w pobliżu Baker Street
przejeżdżała pędząca dorożka. Detektyw opuścił mieszkanie i wyszedł przed
budynek. Postanowił wpaść do Scotland Yardu. Nagle wjechała w Holmesa dorożka i
nie zatrzymała się. Poturbowane ciało nie dawało oznak życia. Sherlock Holmes
nie żył. Dorożkę prowadził mąż Luizy,
pan Warteg. Na miejsce przestępstwa przybył inspektor Trewor. Gdy odkrył ciało
ofiary zdębiał. Rozpoznał, kto zginął. Gdy skończyli oględziny miejsca wypadku
pojechał do doktora Watsona. Zadzwonił do drzwi. Otworzyła mu blond włosa
kobieta.
-Czy zastałem doktora
Watsona?
-Mąż jest w sypialni. Czy coś
się stało? mam poprosić, aby zszedł do gabinetu?
-Nie trzeba, jestem ze
Scotland Yardu. Przychodzę w spawie jego przyjaciela...
-Proszę na górę. Czy coś się stało?
Głos kobiety drżał.
-Wyjaśnię wszystko przy pani
mężu.
Ruszyli na górę. Gdy weszli
do sypialni kobieta zwróciła się do mężczyzny siedzącego na łóżku.
-Do do ciebie. Coś się stało
panu Holmesowi.
Doktor zerwał się z krzykiem.
-Jak to?
-Pan Holmes zginął w wypadku. Wjechała w niego
dorożka. Sądząc z tego, że nie zatrzymała się, to nie był wypadek.
John opadł na łóżko. jego
twarz zrobiła się smutna. po policzku zaczęły płynąć mu łzy.
-To nie możliwe, nie Holmes,
nie Holmes.
-Przykro mi doktorze.
Mary usiadła przy małżonku i
położyła mu rękę na ramieniu.
-Wiem John, że nie możesz
uwierzyć. Ale czy przedstawiciel prawa mógłby cię okłamać?... Wiem, że to nie
łatwe. Czujesz się winny, bo dawno nie odwiedziłeś pana Holmesa.
-Chcę go zobaczyć.
-Ciało jest w miejskiej kostnicy-
odparł inspektor.- Ale jest za późno, aby tam jechać.
-Jadę i koniec. Muszę się
upewnić. To mój przyjaciel. nie powstrzymasz mnie Mary.
-Nawet nie będę próbowała.
Wiem jak ważny dla ciebie był pan Holmes.
Watson szybko się ubrał i
wraz z Treworem pojechali do kostnicy. Patolog nie chętnie chciał pokazywać
ciało ze względu na uszkodzenia. Nie przekonywało go to, że żądający jest lekarzem i bywał na
miejscach zbrodni. Dla niego był bliskim ofiary. Gdy odsłonił prześcieradło
nogi ugięły się pod Johnem. Nie było można prawie rozpoznać twarzy, całe ciało
posiniaczone. Watson złapał się blatu stołu, aby nie upaść. Jego życie straciło
w tamtym momencie sens. Wybiegł z kostnicy. Zaczął szukać dorożki. Pojechał na
Pall Mall. Zaczął pukać do drzwi mieszkania. Po dziesięciu minutach
otworzył mu wysoki mężczyzna.
-Słucham sir? Czy wie pan
która godzina?
Przyjrzał się przybyszowi.
-Włóczęgów nie przyjmujemy.
-Muszę pilnie porozmawiać z
panem Holmesem. To pilna sprawa... Nie wiem co robić... Może przyjdę jutro.
Kamerdyner wpuścił go do
salonu i poszedł obudzić pana. Mycroft zeszedł po dziesięciu minutach otulony
szlafrokiem. Od razu poznał przyjaciela brata.
-Co sprowadza pana doktorze o
tak późnej porze? Czyżby mój brat?
Przyjrzał się lekarzowi
przenikliwie. Nagle zbladł.
-Coś mu się stało?
John przytakną.
-Ale co?
-Przejechała go dorożka...
Nie żyje.
Zapadła cisza, którą po
chwili rozdarł krzyk Holmesa.
Nieeeeeeeeee!!!
Upadł na kolana.
-Sherlock, Sherlock... to nie
prawda.
Watson wyszedł. Pojechał na
Baker Street. Pani Hudson nie spała, nie mogła. Wszedł do salonu i usiał w
fotelu. Tak siedząc minęła mu noc. Jeszcze nie otrząsnął się po śmierci
detektywa. Zjawiła się Mary. Z jej miny
wynikał, iż też przeżywa śmierć Sherlocka. Lubiła go i była wdzięczna. Dzięki niemu
John był jej mężem. Zajęła się roztrzęsioną gospodynią. Doktor wstał i
przejrzał biurko. Znalazł list zaadresowany do siebie. Przeczytał go. Zbiegł do
pani Hudson.
-Czy wie pani kim jest Luiza?
-Tak. To jego narzeczona.
Liza Warteg. Na biurku powinien leżeć adres.
-Dziękuję. Czy Mycroft
wiedział o niej?
-Jego brat? Nie, miał zamiar
dopiero ją przedstawić. panu też doktorze... O nie. Ona jeszcze nie wie.
-Pojadę do niej.
Watson wszedł na górę i
przeszukał biurko znalazł adres. Pojechał do kobiety. Zadzwonił do drzwi.
Otworzył mu służący.
-W czym mogę służyć?
-Czy jest panna Luiza Warteg?
-Tak. Kogo zaanonsować?
-Doktora Watsona, przyjaciela
Sherlocka Holmesa.
Służący zaprosił go do
salonu. po chwili zjawiła się kobieta.
-Miło mi pana widzieć doktorze.
Tyle o panu słyszałam. Co pana sprowadza do mnie?
-Mam dla pani złe wieści.
Pani narzeczony nie żyje.
Kobieta opadła na fotel.
Głowę spuściła.
-Jak to się stało?
-Dorożka wjechała w niego.
-Tak mi przykro. Jeszcze wczoraj byliśmy na kolacji... Kiedy
pogrzeb?
-Dam pani znać . Wyszedł z dziwnym uczuciem. Zauważył,
że kobieta nie przejęła się za bardzo śmiercią ukochanego. Minęły cztery dni.
Na małym angielskim cmentarzu odbywał się pogrzeb Sherlocka Holmesa .
Uczestniczyli w nim Mycroft Holmes, pani Hudson, państwo Watson, panna Warteg,
kilkoro inspektorów, oraz sporo byłych klientów. Doktor starał się kryć łzy. Mycroft, pani
Hudson płakali. Mary stała z boku i
ocierała jedną samotną łzę. A Luiza stała dumnie obok trumny. Po ceremonii
najbliżsi detektywa pojechali na Baker Street. Gospodyni przygotowała herbatę i
poczęstunek. Gdy wszyscy usiedli Mycroft
spytał pannę Warteg.
-Jak pani poznała mojego
brata?
-Pan Holmes pracował dla
mojego wuja hrabiego Milesona. Pewnego
dnia przyjechałam do wuja w odwiedziny. Wtedy pan Holmes opowiadał wujowi kto
ukradł portret. Stanęłam w drzwiach i słuchałam. Wcześniej czytałam o panu
Holmesie opowiadania doktora Watsona.
Nagle zauważyłam, że patrzy na mnie. Zarumieniłam się i uciekłam do
ogrodu. Przebywałam u wuja przez dwa tygodnie. Pan Holmes przebywał tam
codziennie. Pewnego dnia zaprosił mnie na spacer po lesie. Zgodziłam się.
Towarzyszył nam wuj. Po powrocie do
Londynu spotykaliśmy się dalej. Po miesiącu zaręczyliśmy się. Zakochałam się w
panu Holmesie od kiedy go zobaczyłam w salonie wuja.
-Zaopiekuję się panią, skoro
mój brat panią kochał.
-Dziękuję, ale nie. Przenoszę
się do wuja. Ale dziękuję. Czy pan
Holmes nie mówił o mnie?
-Nie, przykro mi. Mój brat był skryty i zawsze czekał na
odpowiednią okazję. Aby doktor Watson o mnie się dowiedział musiałem poprosić o
spotkanie... Spotykaliśmy się od czasu do czasu na naszej wspólnej grze. Ale wtedy nie rozmawialiśmy o tym co
porabiamy.
Rozmowa nie szła w dobrym
kierunku. Wszyscy zamilkli. John patrzył na skrzypce. Nagle spytał brata
przyjaciela.
-Jak to się stało, że Holmes
zaczął grać na skrzypcach?
-Od dziecka interesował się
muzyką i zagadkami a wszczególności zbrodniami. Gdy uczył się w szkole w
Londynie kupiłem mu skrzypce. Niedługo potem wyrzucili go ze szkoły.
Nagle olśniło doktorka.
Wróciły wspomnienia. Uczył się z Sherlockiem w tej samej szkole. Pamiętał też
Elizabeth, ukochaną przyszłego detektywa, która oddała za niego życie. Dlatego
do tej pory on był sam. Lekarz rozumiał, że otrząsnął się z żałoby i znalazł
inną kobietę, której chciał się poświęcić. Każdy zasługuje na szczęście. Spojrzał z politowaniem na Luizę. Nagle usłyszał pytanie pani Hudson
-Ustaliła pani z narzeczonym
datę ślubu?
-Nie, najpierw chciał
przedstawić mannie doktorowi Watsonowi.
-Rozumiem.
-Pewnie też chodziło o pana,
panie Holmes- dodał John.- Przecież
inaczej być nie może.
Jeszcze chwilę porozmawiali i
rozeszli się. Minął miesiąc od śmierci Sherlocka Holmesa. Mycroft i John nie
otrząsnęli się po stracie. Ale za to Luiza żyła pełnią życia. Nie przejmowała
się tym, że ktoś zabił jej niedoszłego małżonka. Inspektor Trewor nie natrafił
na ślad zabójcy. Pan Holmes zdenerwował się i postanowił sam znaleźć
odpowiedzialnego za potrącenie brata. Ze względu, iż do tej pory spędzał dużo
czasu według ustanowionego porządku i mało poruszał się po mieście potrzebował
pomocy. Ale komu mógł zaufać? Komuś komu ufał jego brat. A taką osobą bez
wątpienia był doktor Watson. Pojechał do mieszkania Johna. Otworzyła mu
służąca, zanim zdążyła się odezwać
powiedział.
-Proszę przekazać doktorowi
Watsonowi, że przyszedł Mycroft Holmes i ma ważną sprawę.
Kobieta wpuściła go do salonu
i poszła przekazać lekarzowi, iż ktoś się chce z nim widzieć. Po chwili weszła
Mary.
-O, pan Holmes. Miło mi pana
widzieć. Chce pan spotkać się z moim mężem?
-Tak, mam dla niego
propozycje.
-Czy napije się pan czegoś?
-Nie dziękuję.
-Ale na obiedzie pan
zostanie?
Do salonu wszedł John.
-Nie dręcz naszego gościa
Mary. Witam panie Holmes. Co pana do mnie sprowadza?
-Chciałbym pana prosić o
pomoc. Postanowiłem odnaleźć mordercę Sherlocka, ale sam nie dam rady.
Potrzebuję kogoś zaufanego.
-I mam kogoś polecić?
-Nie, znalazłem takiego
człowieka. To pan doktorze. Sherlock zawsze panu ufał. Zna pan
też jego metody, oraz jest pan oddany. To tego i pan chce wiedzieć kto odebrał
życie Sherlockowi.
-Zgadzam się. Chętnie panu
pomogę.
-Cieszę się. Potrzebuję
pomocy. Nigdy nie prowadziłem śledztwa. Od tego zawsze był mój brat.
-A ja z chęcią złapię tego
drania. A teraz proszę skorzystać z zaproszenia mojej małżonki i zjeść z nami
obiad.
-Z miłą chęcią doktorze. Ma
pan uroczą małżonkę
-Zawdzięczam ją Holmesowi.
Była jego klientką. Jak pan się czuje?
-Nadal nie mogę uwierzyć, że
Sherlock nie żyje. A pan doktorze?
-Podobnie... Zaniedbałem go w
ostatnim czasie.
-Proszę się nie obwiniać
doktorze, gdyby potrzebował pańskiej pomocy sam by się zgłosił do pana.
-Dziękuję.
Mary zawołała mężczyzn na
posiłek. Gdy zjedli i wypili szklaneczkę porto Mycroft opuścił mieszkanie
państwa Watson w towarzystwie doktora. Pojechali do Scotland Yardu, gdzie
zastali Trewora, który przyjaźnie ich przywitał
-Witam panów. W czym mogę
pomóc?
-Potrzebujemy akt sprawy
Sherlocka Holmesa- odparł John.- Postanowiliśmy sami zbadać tą sprawę.
-Ale moi przełożeni nie będą
zadowoleni.
-Pan Holmes ma takie same
umiejętności co brat i na pewno więcej zobaczy. Proszę nam zaufać. mamy dosyć
czekania. Holmes dawno by już wyśmiał postępowanie podczas śledztwa. Zbyt
dobrze go znam
Inspektor ugiął się i poszedł
po akta. Mycroft zwrócił się do towarzysza.
-świetna robota doktorze.
-Dziękuję, ale to prawda.
Zawsze narzekał na pracę przedstawicieli prawa.
Trewor przekazał im akta. Ale
nic ciekawego nie zawierały. Pojechali na Baker Street. Oglądali miejsce
wypadku. Nagle John spytał.
-Dokąd on chciał iść? o tej
porze?
-Są dwa wyjścia doktorze.
Albo prowadził prywatne śledztwo, co na to nic nie wskazuje. Albo wybierał się
do Scotland Yardu, co jest najbardziej możliwe.
-Ale przecież mógł mieć
klienta.
-Nie mógł. Gdyby miał klienta
dawno by on się ujawnił. Tym bardziej jeśli sprawa była pilna to by dawno
usiłowałby nawiązać kontakt z Sherlockiem. Do tego pani Hudson zeznała, że
ostatnio nikt nie przychodził do niego. Co przemawia za spacerem do Scotland
Yardu.
Nie zostały żadne ślady. Nic
nie mamy... Chyba nie złapiemy zabójcy Sherlocka
-Nie.
-To chyba zbrodnia doskonała.
-Niech pan nie poddaje się.
-Nie mam wyboru. Ale mogę
czegoś spróbować. Przejrzę jego papiery. Na pewno zrozumiem więcej od pana
doktorze.
-No tak, przecież był pan
jego bratem.
Zadzwonili do drzwi pod
numerem 221b. Po chwili pani Hudson im otworzyła i wpuściła do środka. Weszli
na górę do salonu i Mycroft zaczął przeszukiwać papiery brata. Część z nich ułożył na biurku i związał
sznurkiem.
-Zabiorę je ze sobą i siedząc
w klubie je przejrzę. Wiem, że posiada siatkę złożoną z bezdomnych i dzieci,
ale nie wiem jak do niej dotrzeć. Może pan wie doktorze?
-Tak. Znam jej szefa
Wiginesa. Spróbuję nawiązać z nimi kontakt.
-Dziękuję doktorze. Spotkajmy
się jutro w klubie "Diogenes" o piątej po południu.
-Dobrze .
Rozeszli się. Watson po
wyjściu na ulicę skierował kroki do gromady dzieci bawiącej się na chodniku.
Spytał się ich pokazując pensa.
-Znacie Wiginesa?
-A kto pyta?- spytał jeden z
nich.
-Przyjaciel Sherlocka Holmesa
doktor Watson. Potrzebuję pilnej pomocy. Niech zostawi dla mnie wiadomość w
dawnym mieszkaniu Holmesa u gospodyni.
Odszedł szybko nie patrząc za
siebie. Ci ulicznicy posiadali swój honor nie chcieli wydać swojego na pastwę
losu. Wrócił do siebie. Wieczorem
wyszedł z Mary do teatru. Gdy wracali pod domem zaczepił ich obdarty, brudny
młody człowiek. John schował małżonkę za siebie i mocniej ścisną rękę na lasce.
Tamten po chwili odezwał się.
-Podobno pan mnie szukał.
Lekarz rozluźnił się i
uśmiechną.
-Wigines?
-Do usług doktorze Watson.
Czego pan potrzebuje?
-Może nie tutaj? Wejdźmy do
środka. Słyszałeś o śmierci Holmesa
Młodzieniec udał zaskoczenie.
-Pan Holmes nie żyje? Nie
wiedziałem. Taka strata.
Weszli do mieszkania i przeszli
do salonu. Tam Wigines kontynuował.
-Chłopaki powiedzieli, że pan
mnie szukał. A nie trudno ustalić pański
adres.
-Czy Holmes ostatnio zlecił
ci jakieś zadanie?
-Nie doktorze. Od dawna nie
pracujemy dla niego.
-Gdybyś coś usłyszał na temat
śmierci Holmesa powiedz mi. Dostaniesz pensa.
-Dziękuję doktorze.
Młodzieniec wyszedł. Uśmiechnięty przeszedł parę przecznic i
wszedł do zaniedbanej kamienicy. Tam czekał na niego wysoki mężczyzna.
-Rozmawiałeś z nim?
-Tak. Niczego się nie
domyśla.
-Czego chciał?
-Wiedzieć czy czegoś nie
robiłem dla pana Holmesa. Ale nic mi ostatnio nic mi nie zlecił.
-Dobrze. Idź już. Informuj mnie o sytuacji.
W tym czasie w klubie
"Diogenes" Mycroft przeglądał dokumenty z mieszkania brata. Znalazł
tam ciekawą notatkę. Brzmiała " Luiza i James Warteg" Zastanowiło go
to. Czyżby Luiza miała męża? Więc czemu Holmes się z nią zaręczył? Było zbyt
wiele pytań. Wrócił do domu. Wyjął rodzinny album. Patrzył na fotografię
młodego brata. Następnego dnia po południu umówił się z Johnem pod mieszkaniem
Luizy. Gdy się spotkali spytał.
-Umie pan śledzić doktorze?
-Tak, chodź Holmes nie był o
tym przekonany.
-Mam dla pana zadanie. Niech
pan śledzi pannę Warteg.
-Ale dlaczego?
-Nie czas na wyjaśnienia.
proszę mi zaufać. Sam tym razem sobie nie ufam. To prawdziwe śledztwo, a nie
dedukcja z okna.
-Dobrze. Rozmawiałem z
Wiginesem. Nic nie wie.
Mycroft uśmiechnął się i
przywołał dorożkę. Watson kupił od gazeciarza gazetę i schował się za nią.
Obserwował dom narzeczonej Sherlocka. Po dziesięciu minutach kobieta wyszła.
Rozejrzała się. Ruszyła w dół ulicy. Lekarz udał się za nią. Doszła do
pobliskiego krawca. Po dziesięciu minutach wyszła z paczką. po chwili podszedł
do niej wysoki mężczyzna i pocałował ją w policzek. Watson dyskretnie
przybliżył się. Usłyszał słowa mężczyzny.
-Widzę, że odebrałaś suknię
Luizo na przyjęcie u mojej matki.
-Tak. Będzie wspaniała
zabawa. Szkoda tylko, że nie dawno zmarł mój narzeczony.
-Przecież masz męża. Niby
taki mądry, a zaręczył się z mężatką.
Wybuchnęli śmiechem i
odeszli. wrócili do mieszkania i już nie wyszli. John po powrocie zadzwonił do
Mycrofta. Nie było więc zostawił wiadomość, iż Luiza ma męża i nie przejmuje
się śmiercią Sherlocka. Późnym wieczorem starszy z Holmesów oddzwonił
-Słucham.
-To pan doktorze?
-Tak, czy coś się stało?
-Jutro odwiedzimy pannę
Warteg, dzisiaj powiadomiłem ją o naszej wizycie. Proszę czekać na mnie o
dziesiątej przed swoim mieszkaniem.
-Dobrze.
Następnego dnia Mycroft
przyjechał po Johna i pojechali do Luizy. Tam ich wyczekiwali ich. Mężczyzna
uprzedził swojego towarzysza, aby obserwował kobietę. Gdy służąca zaprowadziła
ich do salonu przywitała ich Luiza. Wyglądała na smutną i była ubrana na
czarno.
-Witam panie Holmes i
doktorze Watson. Co panów sprowadza do mnie?
-Troska o pannę. Była
przecież panna narzeczoną mego brata. Jak pani się czuje?
-Dobrze. Już trochę lepiej.
Ale przecież był taki młody. Życie było przed nim.
Udawała, że szlocha.
-Tak mi przykro... Był dobrym
człowiekiem. Pomagał ludziom, jeśli mieli do czynienia z zbrodnią. Był
szlachetnym człowiekiem. I dobrym
przyjacielem.
-Zgodzi się pan ze mną
doktorze?
-Tak. Jeśli coś grozi jego przyjaciołom to stanie w
ich obronie... A raczej stanął by w ich obronie. Watson uważnie obserwował narzeczoną Holmesa.
Zauważył co chwilę przeszywający szyderczy uśmiech na jej
twarzy. Do tego w jej oczach było można
było dostrzec triumf. Nie domyślała się, że brat Sherlocka jest
inteligentniejszy od niego i poznał prawdę o niej.
-Potrafił być romantyczny.
Bardzo mnie kochał. Byłam jego szczęściem. Przynajmniej tak sam mówił.
-Na pewno tak było- odparł
Mycroft. - Do tej pory żadna dama nie gościła w jego sercu. Musiał kiedyś
przeżyć jakieś rozczarowanie miłosne. Ale nigdy o tym nie opowiadał. Jeden z
wybitnych klientów Sherlocka organizuje przyjęcie na jego cześć. Pani, oraz
doktor jesteście zaproszeni. Będzie to w ten piątek. Obowiązują ciemne kolory
stroi, a najlepiej czarne.
Mycroft podniósł się z
kanapy, chwilę po nim John. Ukłonili się i wyszli Gdy siedzieli w doroszce
Holmes zwrócił się do towarzysza.
-Na tym przyjęciu będzie mąż
pani Warteg. Jestem bliski rozwiązania sprawy, ale muszę być ostrożny. Niech pan też uważa na siebie doktorze. Do
piątku nic nie możemy zrobić. Dopadniemy mordercę Sherlocka i pomścimy go.
Do piątku doktor zajmował się
tylko swoimi sprawami. Wyznaczonego dnia wraz z mary stawili się na przyjęciu.
Gdy wszyscy się zjawili przeszli do jadalni. Tam gospodarz przemówił.
-Pan Holmes uratował moje małżeństwo,
za co jestem mu niedosgonnie wdzięczny. Zostałem oskarżony o zabicie sąsiada, z
którym niby moja żona miała romans. nie tylko pan Holmes dowiódł mojej
niewinności, ale też wierności mojej małżonki. Bez niego pewnie siedziałbym
teraz w więzieniu. Jego śmierć jest wielką stratą dla tych, którym by pomógł.
Wznieśmy toast za Sherlocka Holmesa.
Wszyscy wznieśli kieliszki do
góry i znieśli toast. Następnie gospodarz kontynuował.
-Jest z nami przyjaciel pana Holmesa,
oraz jego kronikarz doktor Watson. Może nam coś opowie o swoim przyjacielu?
Niech pan nie da się prosić.
John czuł się nieswojo.
Wiedział co Holmes sądził o jego pisaniu. Ale wzrok Mary zachęcał go. Stanął w
przy gospodarzu i zaczął opowiadać o jednym ostatnich ich wspólnych
śledztw. Mycroft obserwował Luizę. Jej mina przedstawiała niezadowolenie. Nie
chciała tam być. Najchętniej spędziłaby ten czas z mężem przed kominkiem. Ale
on też tam był. Udawali, że nie znają się.
Mycroft rozszyfrował motyw już parę dni temu. Postanowił go ujawnić już wkrótce. Nie pozwoli, aby mordercy brata nie
uszło na sucho. Wiedział, że powinien wtajemniczyć w plan Johna. Ale nie umiał go objaśnić.
Chodź Sherlock też nie zawsze wszystko mówił przyjacielowi. Czekał na odpowiedni moment, aby zaatakować. Gdy doktor skończył opowiadać Mycroft odparł
z uśmiechem.
-Dziękujemy doktorze. O tym
śledztwie nie słyszałem. Doktor uczestniczył w wielu śledztwach. Ale nie zna
najważniejszej historii. Opowiem wam ją. Pewnego dnia Sherlock prowadził sprawę
śmierci młodego przystojnego bogatego mężczyzny. Zabiła go jego siostra. Ale
była z nie perfidna kobieta. Zabiła brata dla pieniędzy. Ale tak wszystko zmanipulowała, że nie można
było jej dopaść. Następnie dowiedziała się, że koło sprawy krąży sam Sherlock
Holmes. postanowiła wraz z mężem pozbyć się go. Ale przecież to mogło zrzucić na nią podejrzenia. Musiała zabezpieczyć się.
Postanowiła rozkochać w sobie Sherlocka. A jak zginie miała udawać zrozpaczoną
narzeczoną. Ale nie wiedziała, że ktoś odkryje jej tajemnicę. Nie przewidziała,
iż ktoś jest aż tak inteligentny, aby ją przyłapać. Nie zauważyła, że idzie jej
za łatwo. Sherlock wiedział, że ona udaje miłość do niego. Tak pani Warteg.
Sherlock wiedział o pani.
Luiza surowo spojrzała na
Mycrofta.
-Co pan za głupoty opowiada.
Czyżby rozpacz przysłoniła panu oczy?
-Nie. Są tu osoby, które
znają pani i pani męża. A ja mogę odczytać list napisany do Sherlocka. Szanowny
Panie Holmes. Dziękuję za ten dzień. Był wspaniały. Nigdy nie widziałam tak
pięknego ogrodu. Moi przyjaciele cieszą się, że mogli nam towarzyszyć. Chciałabym wreszcie poznać pańskiego przyjaciela.
Wie pan przecież, że lubię jego historię. Tak pięknie pisze o moim przyszłym i
wspaniałym mężu. Muszę go poznać. Nie
mogę się doczekać naszego spotkania. Pańska
Luiza Warteg.
Kobieta próbowała uciec. Ale
stanęło przy niej dwóch dryblasów. Zaczęła krzyczeć.
-To James przejechał go, to
on prowadził tamtą dorożkę. Ja nie zabiłam go. To on też otruł mojego brata.
Wtedy jej mąż się zdenerwował
i rzuciła na nią. Wtedy dwóch mężczyzn go złapało, a do sali wszedł inspektor Trewor mówiąc.
-Są państwo aresztowani pod
zarzutem zabójstwa hrabiego Henryka Milesona.
Nagle do sali wszedł Sherlock
Holmes.
-Oraz pod zarzutem próby
usiłowania zabójstwa Sherlocka Holmesa i zabójstwem Sebastiana Gilberta.
Mycroft i John byli
zszokowani. Myśleli, że on nie żyje. Doktor widział jego ciało w kostnicy. A on
stoi sobie w progu i uśmiecha się. Nie wiedzieli czy to sen. Przecież detektywa
potrąciła dorożka. Patrzyli z zaskoczeniem na mężczyznę. Nie wiedzieli jak mają
się zachować. John zemdlał, a Mycroft upadł na kolana. Mary zajęła się mężem, a Sherlock bratem.
Starszy z Holmesów mocno przytulił młodszego i nie chciał go puścić. Gdy doktor
oprzytomniał powiedział do małżonki.
-Widziałem ducha... Co się ze
mną dzieje?
Sherlock wyswobodził się z uścisku płaczącego ze szczęścia brata i
podszedł do przyjaciela.
-Nie jestem duchem Watsonie.
Muszę prosić was o wybaczenie.
John złapał przyjaciela i
przyciągnął do siebie.
-Żyję. Nie musisz tego sprawdzać.
Doktor uścisnął przyjaciela.
Ten pomógł mu wstać. Potem podnieśli Mycrofta. Starszy z Holmesów zwrócił się
do brata.
-Nigdy więcej tak nie rób
Sherlocku. Nawet nie wiesz przez co przeszliśmy.
-Rozumiem, że moja śmierć wstrząsnęła
wami. A po za tym musiałeś poznać prawdę. Chodź miałem nadzieję, że
pozostaniesz przy swoich nawykach i zaniechasz śledztwa w sprawie mojej
śmierci.
-Za kogo ty mnie masz?
Przecież tu chodziło o mego brata. Nigdy bym sobie tego nie darował. Doktor też
nie byłby zachwycony z takiego obrotu sprawy.
-Ale lepiej usiądźcie.
Jesteście strasznie bladzi. Niech ktoś poda dla nich whisky.
Mężczyźni spoczęli na
podstawionych dla nich krzesłach, a gospodarz podał im szklanki z trunkiem.
Detektyw rozpoczął swoją historię.
-Po śmierci hrabiego wuj
zmarłego podejrzewał, że to nie był wypadek.
Od razu pomyślał o państwu Warteg. Wtedy skontaktował się ze mną. Zacząłem
dopytywać się o śmierć hrabiego. Prowokowałem ich. Gdy uznałem, że czas
wprowadzić resztę planu skontaktowałem się z hrabią Milesonem, czyli wujem
zmarłego oraz pani Luizy i z inspektorem Treworem. Wszystko zaplanowaliśmy.
Spotkaliśmy się też z sędzią i poprosiliśmy o zgodę na wykorzystanie więźnia
skazanego na śmierć. Tak, pod kołami dorożki zginął więzień, a nie ja. Moja obecność
w posiadłości hrabiego podczas odwiedzin panny Warteg nie była przypadkowa. Gdy
postanowiła to wykorzystać udawałem zakochanego . Nabrała się. W dniu kiedy
państwo Warteg postanowili wcielić swój
plan w życie powiadomiłem, iż czas oficjalnie
ogłosić nasze zaręczyny.. Musieli szybko działać. A moja śmierć musiała
wyglądać na wypadek. aby wiedzieć co planują
zatrudniłem nieoficjalne siły policyjne z Baker Street. Gdy dowiedziałem się o
dorożce wysłałem list do inspektora Trewora i poszedłem z narzeczoną na
kolację. Po powrocie napisałem list do Watsona i informujący o moich
zaręczynach. Wiedziałem, że w mojej sypialni konstable szykowali więźnia,
ubierając go w moje ubrania. Sam przebrałem się za bezdomnego i po cichu
opuściłem mieszkanie, korzystając z tylnego wyjścia. Szybko doszedłem przed
główne wejście i obserwowałem sytuację. mój sobowtór wyszedł na ulicę. Widziałem
jak wjechała w niego dorożka. Poczekałem na przybycie inspektora Trewora i
udałem się do jednego z moich mieszkań, które służą mi do zmieniania przebrań
podczas śledztw. Czekałem na rozwój wypadków i aż poczują się bezpieczni.
Tylko, że moje plany zniweczyło wtrącenie się wasze wtrącenie Mycroft. Chłopcy
Wiginesa obserwowali moje mieszkanie. Doniesiono mi o zabraniu przez was
dokumentów i poszukiwaniu Wiginesa. Wysłałem go do ciebie Watsonie. Po wizycie u ciebie przyszedł do mnie. Miałem
na bieżąco informacje o was. Ale nie mogłem nic zrobić. Więc postanowiłem
poczekać na twoje ruchy Mycroft. Kiedy powiadomiłeś inspektora Trewora, że
znalazłeś mordercę i przedstawiłeś swój plan wiedziałem, że czas zakończyć całą
grę. Inspektor obawiał się, że pomyliłeś się. Ale wiedziałem, iż rozgryzłeś zagadkę.
Chodź byłeś pewny, że wierzyłem w miłość swojej narzeczonej.
Gospodarz podszedł do
Sherlocka i uścisną go.
-Gdybyś widział minę brata,
gdy wszedłeś. Nie wpadł na to, że żyjesz. Jesteś tym razem lepszy od brata.
Przykro mi Mycroft, ale brat cię pokonał. A teraz możecie po cichu się wymknąć. Tylne drzwi są dla was
otwarte.
Bracia Holmes i państwo
Watson wymknęli się po angielsku. Pojechali na Baker Street. Usiedli w salonie.
Sherlock zwrócił się do zebranych.
-Muszę was przeprosić. Wiem,
że przeżywaliście moją śmierć, ale nie miałem wyjścia. Gdybym wiedział, że jest
inne wyjście. na porządku nie miałem pozorować własnej śmierci. Gdy państwo
Warteg postanowili mnie zabić zmieniłem swój plan.
-Ale nie pomyślałeś o tym, że
ruszę za twoim mordercą wraz z doktorem Watsonem?
-Nie. Nie pomyślałem. Nie
doceniłem cię Mycroft. A ten list do Watsona miał odsunąć podejrzenia od pani
Warteg. jeszcze raz przepraszam.
Mycroft i John wybaczyli
Sherlockowi. Watson i Holmes starali się, aby ich kontakt był tak częsty jak
przed zaręczynami detektywa. Wszystko po woli wracało do normy. Bracia omówili
całą historię i wyjaśnili sobie wszystkie wątpliwości. Po jakimś czasie potrafili się z tego śmiać. Ta historia
nauczyła detektywa, że zawsze może liczyć na Mycrofta, oraz Watsona nawet po
śmierci.