poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zdarzenia z życia Elizabeth Watson cz. 5

-A kiedy to było?- spytała roztrzęsiona Elizabeth, próbując opanować emocje.- Kiedy się
bawiliście?
- Cztery dni przed jego śmiercią.
-John tamtego dnia wspomniał, iż wychodząc stad wpadł na służącą. Z tego powodu wrócił do domu w złym humorze… Ile wtedy na niego nakrzyczałam, że jest… Nie wiedziałam wtedy, iż widziała waszą zabawę. Nawet nie wiedziałam, że nadal się bijecie dla rozrywki.
-Przepraszam, że wam przerwę, ale muszę aresztować pana Holmesa.
Wdowa padła do nóg inspektora i błagała, aby ten nie zabierał jej Sherlocka.  Ten był nieugięty i wykonał swój obowiązek zakuwając detektywa w kajdany i zapierając na posterunek. Kobieta straciła jedyną podporę po śmierci męża. Przecież zawsze mogła wypłakać się w ramię brata i to on mówił słowa pocieszenia, gdy tego potrzebowała. Gdy dzieci pytały o ojca, dzielni im tłumaczył, że Watson nie wróci. Cztery dni po zatrzymaniu Holmesa Elizabeth straciła nad sobą panowanie. Prawie całe dnie płakała, rzucała rzeczami i krzyczała patrząc na obraz na którym był Sherlock Holmes i John Watson, jej ojciec i wuj.
-Czy to jakaś próba wielki detektywie? Odebrali mi ich obu. Nienawidzę cię. To twoja wina… co mam robić?
Zaniedbywała dzieci, tylko rozpaczała. Straciła wszystko, co było ważne w jej życiu.
Po dwóch miesiącach śledztwa skazano Sherlocka Holmesa za zabójstwo doktora Johna Watsona. Został powieszony dwa tygodnie później. Na jego prośbę, nie powiadano pani Watson o terminie egzekucji.

Miesiąc po śmierci detektywa Elizabeth otrząsnęła się i zajęła się dziećmi. Do tej pory nad chłopcami czuwał jej dalszy kuzyn Mycroft.  Rozpacz i żal zostawiła za sobą. Przecież  pochodzi z rodu Holmesów.. Starała się funkcjonować normalnie. A potrafiła to dzięki charakterowi odziedziczonym po ojcu, detektywie o wielkim umyśle Dopiero teraz zaczęło do niej docierać, że Sherlock został skazany za zabójstwo Johna. Że ktoś skazał niewinnego człowieka, a prawdziwy zbrodniarz chodzi po ulicach Londynu. Nie mogła tego znieść. Oddała na parę dni pod opiekę kuzyna i ruszyła na polowanie. Chciała pomścić męża i brata. Po pięciu dniach odnalazła mordercę. Akurat znalazł sobie kolejną ofiarę. Zastrzeliła go z zimną krwią. Patrzyła mu głęboko w oczy i uśmiechała się jadowicie. Rewolwer w jej rękach kiedyś należał do jej brata. Była to zemsta, która dała kobiecie ogromną przyjemność ale  i nie przyniosła ulgi. Uratowana kobieta była jej wdzięczna i chętnie o jej czynie opowiedziała policji. Dzięki temu pani Watson nie trafiła za kratki za zabójstwo. Mogła teraz całą energię poświecić swoim pociechom i porządkowaniom papierów. Pewnego dnia zniosła ze strychu popiersie woskowe, z dziurą w głowie.

2 komentarze:

  1. O rany.
    To jest świetne! :D
    Na miejscu Liz pewnie też zabiłabym mordercę męża i człowieka, przez którego stracono niewinną osobę, gdybym żyła w jej czasach.
    Ciekawi mnie co dalej?
    Opowiadanie o jakiej tematyce?

    Czekam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do końca sama nie wiem. Stworzyłam je na początkach swojej przygody pisarskiej. Przez dłuszy czas leżało po kontach, w skrzynce, a potem segregatorze. Wreszcie postanowiłam, że czas, aby ujrzało światło dzienne. Choć brak mu pięknego zakończenia.. Ale jeszcze mam czas, aby nad nim popracować.

      Usuń