sobota, 24 grudnia 2016

Pisanie opowiadań i ja

Wesołych, pogodnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Rodzinnej atmosfery i pełno prezentów pod choinkę. Tego Wam życzę w tym roku.

Moje opowiadania prawie zawsze opieram na serialach, czy filmach. Mam w głowie świetny pomysł, ale nie zawsze umiem przelać go na papier. Trudno jest zacząć i zakończyć. Dlatego historie są takie długie. Trudno jest znaleźć odpowiedni finał. W wyobraźni pomysł wygląda dobrze, ale dialogi to nie wszystko. Trzeba wymyśleć akcje, opisy i wiele innych. 
            Czasem to mnie przerasta i porzucam teks na jakiś czas, a jeśli o nim zapominam to nigdy nie zostaje dokończony. Przepada, chociaż mógł być dobry. Nie lubię tworzyć w kompletnej ciszy. Robię to oglądając telewizję, siedząc na zajęciach, będąc na wycieczkach, siedząc na ławce na mieście, w parkach, na uczelnianych korytarzach.
            Najważniejsze jest, to czy mam wenę. Pisanie na siłę nie przynosi żadnych efektów. Historia staje się nudna. Gorzej jak coś musiałam pisać do szkoły i gonił mnie czas. Na szczęście udawało się, chociaż niektóre opowiadania były spisane na stratę.
            Uwielbiam kontakt z długopisem i papierem, dlatego dopiero później je przepisuje. Nie chodzi o to, że papier mogę wszędzie zabrać i nie potrzebuję prądu, ale tak jest mi wygodniej. Lepiej mi się myśli, trzymając długopis, czy gryząc go. Pisząc słowa, przelewam w nie moją duszę.
            Stało się to całym moim życiem. Nie zawsze jest kolorowo. łatwo jest powiedzieć, że napisałoby się to lepiej, ale gorzej się do tego zabrać. Najpierw trzeba wymyślić fabułę, potem opracować, wszystko powymyślać. Gorzej jeśli umieści się w prawdziwym miejscu i nic o nim się nie wie.
            Dobrze, że żyjemy w czasach, gdzie większość informacji znajdziemy w internecie. Była dla mnie dużą pomocą. Szykuję się do napisania książki i potrzebowałam informacji. Chciałam użyć trucizny z "Mentalisty", czyli Belladonny, ale nie chciałam opierać się na serialu i dlatego wstukałam frazę w wyszukiwarkę i odnalazłam, to co było mi potrzebne, chociaż to była drobnostka.      
            Czasami są takie dni, że mam ochotę wszystko rzucić w cholerę. To tyczy się też opowiadań. W kotłowni mam piec na miał i byłyby świetną rozpałką. Na szczęście jeszcze nigdy tego nie zrobiłam. Wiem też Cleo, że gdybym zniknęła, to jak się odgrażałaś, znalazłabyś mnie i zmusiłabyś do pisania. Mam dla Ciebie dobrą  wiadomość. Mój kolega chętnie by Ci pomógł.

            Chyba nigdy nie dam rady tego zrobić i to mnie cieszy








3 komentarze:

  1. Tobie również zdrowych i pogodnych świąt!
    Mam podobnie! Nie porzuciłabym pisania za nic, mogę zrezygnować z innych rzeczy, ale nie tego. Jestem grafomanem, nie potrafię nie napisać choć dziesięciu linijek dziennie. Takie uzależnienie jest fajne ;)
    Też preferuję długopis (lub pióro) oraz kartkę, widzę wtedy swoje myśli, mogę je poprzekreślać, wydłużyć. Praca nad takim tekstem jest dłuższa, bo trzeba przepisać, ale mam pewność, że tekst mi się podoba.
    Oho, dobrze wiedzieć, że jakby co, mam wsparcie w Twoim koledze ;)
    Też mam czsem ochotę rzucić wszystko w cholerę, ale wtedy myślę sobie, że w czerwcu - co by się nie działo - pojadę sobie nad morze i jakoś zły nastrój w większości odchodzi.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Nie chciałabyś może dołączyć do Teamu Zniewolonych i pisać recenzji książek/filmów dla bloga zniewolone-trescia.blogspot.com?

      Usuń
    2. Dziękuję za propozycję, ale potrzebuję czasu, aby podjąć decyzję

      Usuń