niedziela, 2 lutego 2014

Zdarzenia z życia Elizabeth Watson cz. 10


-O kogo się pokłóciliście?- spytała
-Oj  Elizabeth. Chodziło o ciebie.
-Domyślałam się. A dokładniej?
-o to jak cię traktuje. Ze jest dla ciebie chłodny, a ty potrzebujesz jego miłości i zrozumienia. Często zachowuje się jakbyś była obcą osobą, a nie jego ukochaną siostrzyczką. Chciałem aby było tak, jak przed powrotem, gdy żyli ojciec i wuj, a my byliśmy dziećmi. Wtedy okazywał ci przeogromną sympatię i miłość… Pewnie służąca zeznała przeciwko niemu, ponieważ widziała naszą zabawę.
-Tak. Zwolniłam ją. Czasu od twojej śmierci do paru dni po egzekucji prawie nic nie pamiętam. W tym ledwo rozmowę z Lestradem, gdy go oskarżał. Gdy  aresztował Sherlocka zostałam zupełnie sama. I wtedy najbardziej się załamałam. A gdy obudziłam się z odrętwienia on już… nie żył.
-Spokojnie Elizabeth. On teraz jest z rodzicami9, wujostwem i ciotką Hudson. A ja jestem przy tobie.
Przytulił ja mocno do serca. Spędzili razem mi9ły wieczór. Następnego dnia doktor John Watson odwiedził Scotland yard. Gdy wyszedł był zły. Inspektor Lestrade najpierw na niego nakrzyczał, a potem obiecał zająć się jego sprawą. Oboje ich ciekawiło, co dział się z doktorkiem rzez ostatni rok. Gdzie był i dlaczego nic nie pamięta. Gdy wrócił na Baker Street poczuł przyjemny zapach pieczonej kaczki. Pamiętał go z dzieciństwa. Pobiegł do kuchni i zobaczył krzątającą przy obiedzie. Pobiegł na górę. W pokoju przyjaciela jego dzieci bawiły się. W nich widział siebie i Holmesa, gdy byli chłopcami. Po miesiącu przeprowadzili się powrotem na Kensington. Scotland Yard nie mógł znaleźć przestępców odpowiadających za zniknięcie Watsona. Nawet Elizabeth, w której płynęła krew Holmesów nie potrafiła niczego ustalić. Dwa miesiące po powrocie Johna kobieta wbiegła do mieszkania z okrzykiem.
-Znalazłam go. Weź rewolwer i przynie4ś mi broń ojca. To wysoko postawiona osoba. Jest sędzią, który skazał Sherlocka na śmierć.
Mężczyzna pobiegł po broń. Widząc blask w oku małżonki domyślił się, że nie odwiedzie jej od odwiedzenia sędziego.  Po drodze zajechali na Baker Street. Po narzędzia włamywacza, które należały do jej ojca. Zabrała też  zegarek z monetą, który kiedyś należał do Wielkiego Detektywa i według niej może przynieść szczęście. Udali się do domu podejrzanego. Światła paliły się w mieszkaniu, a drzwi były zamknięte . Wiedzieli, ze nikogo nie ma, oprócz głuchej służącej. Elizabeth wybawiła gospodynie telegramem od „córki”. Przyklęknęła i zaczęła manipulować przy zamku. John był tym delikatnie  zdziwiony. Wiedział, ze wuj i Sherlock to umieli, ale nie sądził, że ona też.

-Gdzie się tego nauczyłaś?

2 komentarze:

  1. Wreszcie rozdział :)
    Oo, w Elizabeth budzą się detektywistyczne cechy, bardzo dobrze :)
    Rozdział przyjemny.
    Parę razy wyskoczyły Ci cyferki, ale to nic ;)

    Czekam na nn ^^
    Zapraszam na "Rozważną".

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że podoba Ci się. Już do końca coraz bliżej. Zostały mi dwa rozdziały i epilog. ogladałaś tego najnowszego Sherlocka?

    OdpowiedzUsuń