Któregoś dnia Chuck przyprowadził Amandę do mieszkania siostry. Ellie
zadzwoniła do niego, aby zajął się Clarą.
Byli wtedy razem i od razu pojechali. Kiedy weszli do budynku,
wyskoczyła na nich zdenerwowana lekarka.
- Chuck? Clara
śpi, a ja muszę spieszyć się do szpitala. Był wypadek. Devon już pojechał, a do
mamy nie mogę się dodzwonić. W lodówce masz mleko...
Spostrzegła
towarzyszkę mężczyzny. Była uradowana, widząc go z nową towarzyszką. Miała
nadzieję, że otrząsnął się po Sarah. Wyciągnęła w jej kierunku rękę.
- Oh. Ellie,
siostra Chucka.
Miller uścisnęła
ją.
- Amanda.
Eleonor
uśmiechnęła się.
- Przykro mi, że
przerwałam wam randkę, ale muszę wyjść.
Rzuciła bratu
spojrzenie, pytające, dlaczego nie powiedział jej o swojej nowej dziewczynie.
Musiała wychodzić, ale postanowiła później z nim porozmawiać. W pośpiechu
opuściła mieszkanie, łapiąc klucze od samochodu. Amanda nachyliła się nad
kołyską.
- Hej...
- Clara -
przerwał jej chłopak i pokazał, iż ktoś może ich podsłuchiwać. Kiwnęła głową na znak zrozumienia.
- Jest śliczna.
Dziecko przebudziło
się i rozpłakało. Wzięła dziecko na ręce i zaczęła ją kołysać, śpiewając
kołysankę. Mała uspokoiła się i znowu
zapadła w sen.
Patrzył na nią z
miłością i uwielbieniem. Znowu zaczęła mu się marzyć ich dzieci. Wyglądała
słodko z maleństwem w ramionach. To nie była Sarah Walker początki ich
znajomości, agentka, mogąca z łatwością zabić i kłamać. Przed nim stała czuła i
delikatna kobieta. Musiał zrobić, aby z nią być. W jego głowie zrodził się
plan, aby zostać z kobietą swoich marzeń.
Sarah była
przerażona, ale też się jej podobało.
Zastanawiała się, czy Chuck nadal chciałby być ojcem. Spojrzała na niego
i nie musiała pytać. Wszystko mogła wyczytać z jego twarzy. Za to go kochała.
Za jego niezdarność, nie lubienie zabijania, wiarę w ludzi, prostolinijność,
oddanie przyjaciołom i rodzinie.
Wiedziała, że rok
temu wystarczyłoby jedno jego słowo i odeszłaby z CIA. Później została uznana za zdrajcę i nie mogła
być przy nim. Najlepszy zabójca NSA John Casey ją ścigał. Zdawała sobie sprawę,
iż wystarczy wiadomość, gdzie jest i ruszyłby za nią. Drgnęła. Pracowała z nim
i zdawała sobie sprawę, jak dobry jest. Obawiała się spotkania z nim. Albo ona
zginie, albo będzie musiała go zabić. Charles zobaczył zmianę jej nastroju.
- Stało się coś?
Otrząsnęła się z
ponurych myśli.
- Nie. Myślę o
przyszłości.
Podszedł do niej
od tyłu i przytulił się. Czuł jej ciało, co go uspokoiło. Pomyślał, że wszystko
może być dobrze. Widział ich, jako szczęśliwą rodzinę. Godziny mijały szybko.
Karmili, usypiali i bawili się z małą.
Czuli się swobodnie, tylko uważali, aby nie używać jej prawdziwego
imienia.
Państwo Woodcomb
wrócili koło drugiej w nocy. Amanda
pożegnała się z nimi i chciała wyjść. Nie chcieli jej puścić samej o tak późnej porze. Uznali, że powinna zostać na
noc. Chuck zabrał dziewczynę do swojego pokoju i dał jedną ze swoich koszulek.
Kiedy wróciła z łazienki, owinięta w prześcieradło, odebrało mu dech.
Dawno nie widział
Sarah w pełnej okazałości. Ta zrzuciła opasający ją materiał. Przełknął ślinę.
Oboje byli podnieceni. Chuck przejął inicjatywę. Podszedł do ukochanej i
poprowadził ją do łóżka. Posadził ją na jego brzegu i zaczął całować Amandę po
całym ciele.
Jęczała z
podniecenia i wiła się pod dotykiem "narzeczonego". Opadła na pościel
i rozkoszowała się chwilą przyjemności. Nie mogła się doczekać, kiedy Chuck
wejdzie w nią. Ten świetnie
się bawił, składając pocałunki coraz niżej. Miała dość czekania.
Odepchnęła od
siebie kochanka, aby szybko wstać i przewrócić go na łóżko i sprawnie rozebrać
z delikatnością i czułością. Następnie usiadła na nim okrakiem i zaczęła go
ujeżdżać. Doszli niemal jednocześnie. Opadła wyczerpana na poduszkę. Wtulili
się w siebie. Byli sobie wierni przez ten cały czas, co spotęgowało doznania. Szybko
zasnęli po igraszkach.
Półtora miesiąca
później Sarah obudziło złe samopoczucie i mdłości. Było tak codziennie. Prawie nic nie mogła zjeść. Po pewnym czasie
wybrała się do lekarza. Z gabinetu wyszła blada jak śnieg i cała się trzęsła.
Nie wiedziała, co dalej zrobić. Była przerażona. Wszystko działo się tak szybko. Została
uznana za zdrajczynię, bała się, że Chuck uwierzy w jej winę, próby
skontaktowania się z nim, spotkania i randki.
Usiadła na ławeczce przed budynkiem i rozpłakała się.
Nie czuła się na to gotowa. Na dziecko, które będzie potrzebowało poświęcenia.
Obawiała się, że nie będzie dobrą matką, albo zostanie z nim rozdzielona. Nie
zwracała uwagi na otoczenie. Zły spływały po jej policzkach. Słońce padało na
nią i je szybko suszyły.
Nagle zerwała się
i postanowiła powiedzieć ukochanemu o maleństwie. Ogarnęła ją miłość do jeszcze nienarodzonego
pędraka. Uśmiechnęła się. Pojechała do
mieszkania Ellie. Charles był w pracy, a młoda matka usypiała Clarę. Wróciła
wieczorem i poprosiła Bartowskiego o rozmowę. Od razu zauważył, że jest
zdenerwowana., więc przeszli do jego pokoju, aby spokojnie porozmawiać. Jej nastrój udzielał się jemu.
- Co się dzieje?
- Będziemy mieli
dziecko.
Mężczyzna stanął
jak kamienny posąg. Na jego twarzy zaczął się szerzyć się charakterystyczny dla
niego sposób i głupkowaty uśmiech. Nie mógł uwierzyć.
- Naprawdę?
Kiwnęła głową.
Był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Złapał kobietę w swoje ramiona i
przytulił ją najmocniej, jak tylko mógł. Nagle w jej oczach dostrzegł odrobinę
strachu.
- Co się stało?
- Nie miałam
prawdziwej rodziny. Boję się, że będę złą matką.
Dawna Sarah
Walker nie zdobyłby się na wypowiedzenie swoich obaw. Zmieniła się dzięki
Chuckowi Bartowskiemu. Była bardziej narażona na atak i posiadała słabość, ale
była szczęśliwa. Charles podszedł i
pocieszająco przytulił ją.
- Będziesz cudowną
matką. Nie będzie lepszej. A jak ci pomogę...
Całej rozmowie
przysłuchiwał się Casey korzystając z podsłuchów umieszczonych w całym mieszkaniu, gdzie przebywał cel
obserwacji. Cieszyła go reakcja Charlesa na wiadomość. dziewczyny. Sam żałował,
że nie widział dorastania córki. Miał
nadzieję, że Amanda wyleczy go z nieszczęśliwej miłości.
Następnego dnia przyszli rodzice powiadomili
rodzinę mężczyzny. Elizabeth i Mary obawiali się o Chucka. Zdawały sobie sprawę, że nie wyrzucił byłej narzeczonej z serca i tylko skrzywdzi
nową wybrankę. Wolałyby uchronić ich przed popełnieniem błędu. Z drugiej strony bały się odezwać, aby nie
odcięli.
Amanda i
Charles postanowili się pobrać przed narodzinami pociechy.
Data została wyznaczona od razu. Mieli dwa miesiące na przygotowanie. Eleonor próbowała przekonać ich, aby zaczekali
ze ślubem. Bała się, że zmarnuje sobie życie u boku niewłaściwej kobiety.
Chuck
Bartowski alias Charles Carmichael opuścił szeregi CIA. Zabrał się do pracy i
napisał program usprawniający działanie sieci. Wysłał go do wielu firm i to nie
tylko w kraju z ofertą kupna. Liczył na szynką odpowiedź, ale nikt nie odezwał
się. To zniechęciło go do dalszej pracy.
Nadszedł wielki
dzień. Narzeczeni postanowili razem
świętować ostatnią noc wolności. Całą
spędzili w służbowym samochodzie mężczyzny i na wspominkach wspólnych
misji. Chuck wiedział, że nie mają
żadnych podsłuchów. Uważnie sprawdził cały pojazd. Mogli przestać udawać i być sobą. Jeździli po mieście. Cieszyli się swoją obecnością i maleństwem.
Bartowski dostał telefon.
Brytyjska firma była zainteresowana współpracą z nim. Oferowali wysoką pensję i
duży dom ma angielskiej wsi. Uznał to za zrządzenie losu. W USA nie mógł żyć
spokojnie z ukochaną. Szybko wpadł na genialny
pomysł. Obiecał zastanowić się nad propozycją.
Z podekscytowaniem wyjaśnił wszystko Sarze.
Chciał przenieść
się do Anglii, aby wieść wspólne i szczęśliwe życie. To mogła być dla nich jedyna szansa, aby nie
obawiać, że ktoś skrzywdzi jego królową i uwolnić od CIA. Kiedy przedstawił pomysł Amandzie,
zaprotestowała. Nie chciała, aby przez nią tracił kontakt z rodziną i
przyjaciółmi.
Wolałaby sama
opuścić kraj, aby go chronić. Wiedziała,
że jest emocjonalnie związany z najbliższymi i źle zniesie rozłąkę. Ten
naciskał, tłumacząc, że bez niej będzie tylko maszyną. Czuł potrzebę bycia
blisko maleństwa i jego matki. Nad ranem
wrócili do siebie, aby przygotować się do ceremonii.
Amanda Miler dla
relaksu wzięła krótki i gorący prysznic. Zasiadła przed toaletką w samym
szlafroku i nałożyła delikatny makijaż. Serce biło jej mocniej. Była
zestresowana, ale starała się nad tym panować.
Uczesała swoje brązowe włosy w kok.
Przeglądała się w lustrze. Dotknęła jednego z kosmyków. Brakowało jej
blond włosów.
Chciała przez
chwilę przytaknąć mężczyźnie i wyjechać za granicę, aby znowu być sobą.
Kobietą, w której zakochał się ciapowaty technik z Buy More. Źle się czuła w
obcej skórze. Nie raz zmieniała tożsamość, ale to było coś innego. Dla bliskich
ukochanego była zupełnie obca. Wszyscy z niepewnością na nią spoglądali. Byli
nieufni. Rozumiała to.
Ich "mały chłopiec" został
skrzywdzony. Czuła się dziwnie, słuchając szeptów wokół i wiedząc, że
rozmawiając o niej i to niepochlebnie. Do tego nie potrafiła ich przekonać do
siebie. Brakowało jej życzliwości i przyjaznego nastawienia Eleonor.
Łzy zaczęły
zbierać się pod jej powiekami. Starała się zapanować nad nimi. Nie tak
wyobrażała sobie swój ślub. Jako mała dziewczynka wyobrażała sobie ten dzień.
Wokół niej szczęśliwi bliscy. Rodzice byli przy niej. Wszystko było nie
tak.
Spojrzała na
zdjęcie narzeczonego przyklejone u góry po lewej stronie lustra i rozpromieniła
się. Wszystko przestało mieć znaczenie, tylko on. Kochała go i chciała spędzić z nim resztę życia i tylko to
się liczyło. Postanowiła być szczęśliwa.
Wpięła we włosy
delikatny welon sięgający do ramion.
Dopiero wtedy włożyła delikatną suknię na koronkowych ramiączkach, które
opierały się na barkach i dekoltem w literę V.
Była delikatna, zwiewna i elegancka, wykonana z organzy. W linii tali rozszerzała
się ku dołowi. Pogładziła materiał. Wyglądała lekko i zwiewnie, a do tego
elegancko.
Była
zdenerwowana. Przespacerowała się po pokoju. Miały spełnić sie jej skryte
marzenia, które dopuściła do głosu po poznaniu narzeczonego. Pogładziła się po
zaokrąglonym brzuszku. Kochała maleństwo i nie mogła się doczekać wzięcia go w
ramiona. Uśmiechnęła się do swoich myśli.
Była gotowa na nowy etap swojego życia. Żałowała tylko, że nie było nikogo z jej
bliskich. Brak gości ze swojej strony wyjaśniła śmiercią rodziców i kłótnią o
spadek z rodzeństwem.
Przyszła Ellie,
jej druhna, która za nią nie przepadała. Rozumiała ją. Jej szwagierka obawiała
się, że ciąża była powodem ślubu, a oni się nie kochają. Gdyby tylko znała
prawdę, rzuciłaby się na nią i pewnie zabiła w napadzie szału i w obronie
brata. Lekarka pomogła poprawić jej suknię i ruszyły do kościoła.
Na Chucka czekał
Morgan, który był wściekły za niestawienie się na kawalerskim. Przypomniał mu imprezę
Devona i jakie miał z tego powodu kłopoty.
Zjedli razem śniadanie. Ostatni raz jako kawalerowie. Składało się z
płatków i naleśników. Śmiali się przy wspominaniu czasu, który razem spędzili.
Nagle wszedł Casey. Nawet nie zapukał. Był sztywny, tak jak zawsze. Zwrócił się
do pana młodego.
- Dom i kościół
są obstawione. Walker nie przeciśnie się.
To zaskoczyło
Chucka. Nie wiedział, co planuje przyjaciel.
- Po co to?
John srogo
spojrzał na niego.
- Żenisz się z
inną, a to miał być wasz dzień. To chyba oczywiste, że będzie chciała cię
dzisiaj dopaść.
- Ale..
- Bez dyskusji.
Kiedy Bartowski
ubierał się, uśmiechając pod nosem. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że Sarah
przybędzie na ceremonię jako panna młoda. Miał nadzieję, że wszystko pójdzie
dobrze. Kiedy wyszedł z sypialni, zobaczył, jak chłopaki wkładali słuchawki do
uszu. Byli drużbami, a przy okazji mieli zamiar go strzec. Cieszył się, że na
razie ma ich po swojej stronie.
Uroczystość w
kościele była wzruszająca. Młodzi patrzyli sobie głęboko w oczy i przysięgali
sobie miłość aż do śmierci. Chuck nie mógł oderwać wzroku od swojej żony, a ona
od niego. Ellie, Mary i Morganowi zaczęły spływać łzy. Jedynie Casey był
niewzruszony.
Goście świetnie
bawili się na przyjęciu weselnym państwa Bartowski na placu przed jego
mieszkaniem. Młodzi zatańczyli kilka
tańców, a resztę wieczoru przesiedzieli w gronie najbliższych. Kiedy znaleźli
się w sypialni mężczyzna zwrócił się do żony. Chciał przekazać jej podjętą
decyzję. Dla ich dobra, chociaż obawiał się jej reakcji.
-Chcę wyjechać z
tobą jak najdalej stąd i żyć normalnie. Wiem, że nie zabijesz mnie.
- A twoja
siostra? Matka? Morgan i Casey?
Kochał rodzinę i
przyjaciół, ale to ona była jego światem. Jego serce biło dla Sarah Walker
Bartowski. Wiedział, że niezależnie co się zdarzy, nie będzie żałował. Spojrzał
jej głęboko w oczy.
- Chcę być z
tobą. Tutaj będę się martwił o ciebie, że cię złapią i zamknął.
- Albo
zlikwidują...
Dopiero po chwili
dotarło do niej, co powiedziała. Szybko zreflektowała się, widząc przerażenie
męża. Podeszła na przeciwko niego i położyła dłoń na jego policzku w czułym
geście
- To nic. Nic mi
nie będzie.
Przytuliła się do
niego. Czuła jak Chuck drży na myśl, iż coś może się jej stać. Zaczęła
zastanawiać się nad ucieczką. Inaczej nie mogła tego nazwać. Musiała zniknąć z
pola widzenia CIA, aby uniknąć oskarżenia o zdradę. To nie do końca było to w
jej stylu. Była rozdarta. Nic ją nie trzymało w Stanach, w przeciwności do jej
małżonka. Odsunęła się od niego i
spojrzała głęboko w oczy i zobaczyła, że właśnie tego pragnie. To zaważyło na
decyzji.
- Jedziemy.
Dopiero wtedy
zdała sobie sprawę jaki sukces osiągnął mężczyzna. Nachyliła się
i pocałowała go namiętnie. Kiedy oderwała się, spojrzała na niego
figlarnie. Zbliżyła usta do ucha, aby wyszeptać uwodzicielsko. Pokiwała głową. - Gratulacje.
Chuck dał tył w
krok. Zrobiło mu się gorąco, a do tego zmieszał się. Nie wiedział, o czym mówi.
- Czego?
Uśmiechnęła się
do niego. Była rozbawiona. Jego zachowanie wcale ją nie dziwiło.
- Przecież ktoś
kupił twój program.
Przytaknął.
- To prawda.
- I chce cię w
zespole. Koniec z Buy More oraz koniec pewnego etapu w twoim życiu. Odniosłeś
sukces.
Szeroki uśmiech.
Typowy dla niego i głupkowaty. Postanowił iść w ślady żony. Teraz to on
postanowił jej coś wyszeptać zalotnie.
- Zgadzam się.
Ale stało się coś cudowniejszego. Kobieta z moich snów jest moją żoną pani
Bartowski.
Czasem
zastanawiał się, czy to nie sen. Taka cudowna kobieta wybrać sobie idiotę.
Złapał ją za rękę i zaprowadził do łóżka, na którym ją posadził. Wieczór dał
się Anandzie we znaki Zaczął masować jej spięty kark. Lubiła jak to robił.
Szybko rozluźniła się. Miała spuchnięte kostki. Przyklęknął przy niej. Z
namaszczeniem zdjął lewy, biały balerin z delikatną wstążeczką i zaczął masować
jej stopę, a następnie obrzęknięte miejsce.
Powtórzył to z
prawą nogą. To pozwoliło się jej poczuć jak nowonarodzona i pełna sił.
Maleństwo kopnęło. Lubiła to uczucie. Wstał
i usiadł obok żony. Położył rękę na jej zaokrąglonym brzuchu, a drugą
objął.
- Też nie możemy
się ciebie doczekać kwiatuszku. Nawet nie wiesz, jaką przysługę nam oddałaś.
Spojrzała na
niego ze zdumieniem.
- Dziewczynka?
Skąd przyszło ci to do głowy.
- Tak
podejrzewam.
Pokręciła głową.
Za to uwielbiała Chucka. Zgadzała się z
jego stwierdzeniem. Od kiedy zaczęli spotykać się na nowo, nie wiedzieli, jak
zacząć się widywać bez podejrzeń. Jedna namiętna noc i mała istotka dały szansę
na wspólne życie bez zbędnych pytań. Dla rodziny i przyjaciół byli razem ze względu na dziecko.
O dziwo Mary
pochwalała według niej dojrzałą decyzję syna. Według niej miłość mogła przyjść
z czasem, albo on nadal będzie kochał swoją byłą narzeczoną, ale nie okaże to
swojej żonie. Nikt z nią się nie zgadzał. Nie zwracała na nich uwagi. Mała
nadzieję, że Chuck wreszcie będzie wolny.
Świeżo poślubione
małżeństwo wyjechało na tydzień nad morze. Spali do późna i chodzili na spacery
brzegiem oceanu. Cieszyli się sobą. Wreszcie byli zupełnie sami. Casey im odpuścił i trzymał się na odległość.
Zero kamer, zero podsłuchu. Chuck zadzwonił do przedstawiciela brytyjskiej
firmy i przyjął ich ofertę. Miał przybyć dopiero po narodzinach dziecka. Dostał
ogromną sumę pieniędzy za swój program.
Po powrocie
postanowili powiadomić wszystkich o wyjeździe. Ellie była dumna z brata.
Wreszcie miał pożegnać sklep i zająć się czymś na jego poziomie. To było to, co
dla niego chciała. Z drugiej strony bała się czy tam będą szczęśliwi. Mary ucieszyła się. Jak najdalej od CIA to będzie
wiódł lepsze życie. Morgan bał się rozstania z przyjacielem. Miał przestać go
widywać. Nie był jeszcze na to gotowy, ale
nie zatrzymywał go. Za to przypominał, że to on umówił go z Amandą.
John bał się ataku ze strony Walker
rozwścieczonej na wiadomość o ślubie byłego narzeczonego. W Wielkiej Brytanii
straci nad nim jakąkolwiek możliwość ochrony i musiał się z tym pogodzić.
Charles był dorosły i dorosły. Póki nie szukał Sarah, mógł robić, co żywnie mu
się podobało. To mu się nie podobało, ale miał związane ręce. Miał nadzieję, że
to tej pory złapie kobietę i zagrożenie minie.
Pewnego dnia
otrzymał wiadomość o śmierci byłej współpracownicy. Od razu postanowił to
sprawdzić. Siedemnaście godzin później znalazł się w Krakowie. gdzie została
pochowana zdrajczyni i była dziewczyna Bartowskiego. Odnalazł jej mogiłę
usypaną z ziemi i drewnianym krzyżem na niewielkim cmentarzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz