Flynn
uśmiechnął się szeroko i odezwał się arogancko, opierając się na orężu.
- Chyba, który cię pokonał.
- Ten idiota od dawna nie żyje.
Nie miał szans przeżyć. Ze mną miał po prostu szczęście. gdyby nie Strażniczka
zginąłby w Himalajach...
Pluną. Gardził swoim następcą.
- Jedyne, co znał to te jego
cholerne książki. Powinien był zrezygnować z tej pracy. Ukrywał magię, zamiast zrobić z niej użytek i podbić świat.
Nieudacznik.
Obelgi nie dotknęły Carsena. Charlene nazwała go najwspanialszym
Bibliotekarzem oraz żył dłużej, niż ktoś przed nim. Podniósł szpadę i z
pewnością siebie natarł na rywala. Wilde rozejrzał się i złapał maczetę.
Rozpoczęli zaczęty pojedynek. Szczęk metalu rozlegał się co chwilę. oboje byli
zażarci i nieopuszczani gardy.
Krążyli po całym pomieszczeniu.
Patrzyli sobie w oczy, próbując w ten sposób przestraszyć rywala. Żaden nie zyskiwał przewagi. W pewnym
momencie nogi Flynna spotkały opór i upadł na łóżko, a maczeta zawisła nad nim.
Zląkł się, ale zachował zimną krew. Przekręcił się, a ostrze opadło obok niego.
Niezdarnie wstał, a pod nogami uginała się aksamitna pościel.
Edward dołączył do niego.
Podłoże nie było zbyt stabilne, ale im to nie przeszkadzało. Obaj byli dobrymi
szermierzami. Pierwszy zeskoczył Flynn. Rywal roześmiał się. Podniósł
swoją broń i skoczył na mężczyznę, Ten zablokował atak szpadą. Wiedział, że
jego nauczyciel byłby dumny. Pojedynek
trwał w najlepsze i żaden nie miał zamiaru ustąpić ani okazać słabości. W tonie Flynna było słychać dumę i upór
- Moim zadaniem jest chronić świat przed złem Przed takimi,
jak ty... Dulaque próbował przywrócić magię
i Camelot. Bractwo Węża było po jego stronie. Przegrał. Ty też nimi dowodziłeś
i poniosłeś klęskę. Ci co stawali po stronie zła nawet jeśli zwyciężali na
początku z czasem ponosili klęskę. Od tysiącleci Bibliotekarze stają do wali i
wygrywają... To powinna być dla ciebie odpowiednia lekcja.
Wilde roześmiał się.
- Myślisz, że ten starzec
połapie się, że ma zdrajcę pod nosem.
Mnie nie wyczuł. Ciebie też nie wyczuje.
To rozwścieczyło Carsena. Nie
miał zamiaru nikomu pozwolić obrażać swojego mentora i drugiego ojca. Został
wybity z rytmu. Krzyknął.
- Nie obrażał Judsona.
- Manipuluje tobą.
Potknął się i przewrócił.
Obserwatorzy zamarli ze strachem. Bali się o niego, a nie mieli żadnego sygnału
od złodzieja. Edward zamachnął się, próbując go przebić, ale ten przetoczył
się, co zirytowało napastnika.
- Nie umiesz umrzeć godnie.
Mężczyzna wstał z podłogi i
natarł. Jego przeciwnik trochę rozproszył się, co sprawnie wykorzystał. Wbił mu
szpadę w podbrzusze i wyciągnął ją. Rana natychmiast znikła i ani jedna kropla
krwi nie popłynęła Wilde roześmiał się
złowrogo.
- Haahaahaahaaha Jestem
nieśmiertelny głupcze.
Flynn był na to przygotowany.
Musiał tylko przedłużyć wszystko, aby przyjaciel zdążył przybyć z pomocą. Miał nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale
zawiódł się. Zaczął cofać się pod ścianę. Miał coraz mniej czasu. Postanowił
zaryzykować i zaszaleć w swoim stylu. Na
szczęście tym razem nie szedł kompletnie na żywioł, tylko naśladując
ukochaną miał plan i to B. Udał ogromne przerażenie.
- Chcesz dostać, to czego
pragniesz? Kieruj się dwoma zagadkami. Życie jest to opowieść idioty pełna
wrzasku i wściekłości, nic nie znacząca... Druga to.
Zastanowił się przez chwilę i
postanowił użyć zagadki związanej z Majami, a po raz pierwszy zobaczył ją
spisaną przed wieloma latami i w języku ptaków. Edward zatrzymał się i przyglądał mu się z
zainteresowaniem. Bibliotekarz zaskoczył go.
- Chcesz mi pomóc? Trochę
dziwnie, że zmieniłeś zdanie.
Bibliotekarz cały trząsł się ze
strachu.
- Mam tego dość. Ciągle walczę z
potworami i nieśmiertelnymi... Ile czasu potrzebuje ptak, by na powrót ptakiem
się stać?
Przywództwa Bractwa zezłościł
się. Huknął na rozmówce.
- Co to ma znaczyć?
- Wiesz.
- Fragment pochodzi z Magbeta.
..
Zamyślił się. Obserwatorzy
zastanawiali się, co kombinuje członek ich rodziny.
- Chyba Judson uwielbia Szekspira
Drugi z mężczyzn uśmiechnął się
w specyficzny dla siebie sposób.
- To drugie to zagadka. Odpowiedzią
jest liczba. Trzeba teraz wiedzieć, gdzie je dopasować.
Edward tracił zainteresowanie
swoją ofiarą. Już wiedział, którą książka otwiera drwi, ale nie miał kodu. Nie umiał jej ustalić, co cieszyło Flynna.
- Na początku też nie umiałem
tego rozszyfrować. Zajęło mi to trochę
czasu.
Postanowił powymądrzać się.
Uwielbiał to. Dał krok do przodu. Stał się pewniejszy.
- Nie jest taka skomplikowana.
Były Bibliotekarz powinien sobie z tym poradzić
Wilde podszedł do niego i
przycisnął do ściany.Był wściekły.
- Kpisz ze mnie? Zdradź
odpowiedź.
- Wyślesz ludzi do Biblioteki, a
sam zostaniesz tutaj, aby mnie wykończyć?... Będę wam potrzebny. Wiem, jak
zwiększyć jej moc.
Stracił pewność siebie, a powoli
zaczęło pojawiać się zrezygnowanie.
Cała czwórka zamarła. Edward
zawahał się. Stał się podejrzliwy. Puścił rywala
- Dlaczego chcesz mi pomóc?
Flynn wziął głęboki wdech.
Postanowił wszystko wyjaśnić. Stanął prosto, a mówił podniesionym głosem i
irytacją.
- Oszukuję siebie, ciebie i
innych. Ta praca wykańcza. Mam dosyć. Ciągle tylko podróże,gonienie za
artefaktami i ratowanie świata. Ile można?
Zaczął wymachiwać rękoma i
nerwowo chodzić po całym pomieszczeniu.
- Ile można spędzać czasu wśród
magicznych przedmiotów? Można oszaleć...
Zaczął krzyczeć, powoli
ściszając głos, stając twarzą w twarz z przestępcą.
- Możesz mnie zabić. Już mnie nic nie obchodzi.
Nic. Może życie od dawna nie ma sensu.
Odpowiedź to 25765 lat.
- Daj mi chwilę.
Strażniczka i jej dwóch
podopiecznych zastanawiali się co on kombinuje
i do czego podał dostęp. Wiedzieli, że
nie do Biblioteki. Pułkownik nagle zdała sobie sprawę, kto powinien zdać sobie
sprawę. Były Bibliotekarz. Zaskoczenie
ją ogarnęło. Nachyliła się w stronę towarzyszy. Była lekko podekscytowana.
- Pracował w Bibliotece. Był na
waszym miejscu.
- Kiedyś słyszeliśmy, że jego
poprzednik przeszedł na stronę zła - odezwała się Cassandra. - To musi być jego
poprzednik. To wtedy twój mąż po raz pierwszy spotkał Bractwo Węża.
Wrócili do obserwacji. Eve
przeklinała Ezekiela, że tyle czasu zabiera mu otworzenie głupich drzwi. Wilde
kończył rozmawiać przez komórkę. Wrócił do swojej ofiary.
- Przyznasz się na piśmie
Judsonowi do zdrady?
- Nie. Wolę odejść w chwale.
Drzwi do pokoju otworzyły się,
pojawiła się niebieska poświata, a do pomieszczenia wleciał Excalibur. Zszokowało to nieśmiertelnego.
-Latający miecz?
Carsen ucieszył się na widok
najlepszego przyjaciela. Roześmiał się.
- To nie zwykły miecz. Nie
poznajesz go? Na pewno wiele razy go widziałeś.
Został obdarzony zaciekawieniem
w oczach rywala. Wyciągnął rękę i krzyknął radośnie.
- Cal do mnie.
Miecz pisnął i umiejscowił się w
dłoni mężczyzny.
- Cal?
- Od Excalibur.
Tym razem to Edwarda opanowało
przerażenie. Zaczął się wycofywać.
- To niemożliwe. Nikt, oprócz
króla Arthura nie może go dzierżyć.
- Jak widzisz, trzymam go. Stań
do walki.
Wilde szybko otrząsnął się i
zaatakował. Maczeta uderzyła w prawy bark Carsena i krew zaczęła płynąć strugą.
Raniony odskoczył i mocniej ścisnął rękojeść. powstrzymał okrzyk bólu.
Przygryzł wargi. Szpada leżała zapomniana na podłodze.
- Myślisz, że będziesz umiał nim
walczyć. Wątpię. Chętnie cię pokonam.
Flynn ze spokojem czekał na
atak. To była ostateczne starcie.
Zupełnie inne, niż te pierwsze. Wtedy nie znał się na walce. Nagle został
wrzucony w nowy i niebezpieczny świat,
gdzie musiał wielu rzeczy się nauczyć. Zdobył przyjaźń oręża króla Arthura,
która wyszkolił go w szermierce. Był gotowy.
Czuł się pewniej dzierżąc Excalibur. Nie chciałby mieć go przeciwko
sobie. Dzieliła go przepaść między pierwszymi latami jego pracy, a
teraźniejszością. Tak wiele się
zmieniło. Nabrał pewności, a strach starał się ukryć w najciemniejszym miejscu
miejscu swojej podświadomości. Sprawnie odpierał ataki. Ręka zaczęła mu
mrowić, ale zachowywał pozory.
- Nie masz swojej Strażniczki?
Pomyślał o żonie. Lekki uśmiech
zagościł na jego ustach. Nie mógł doczekać się powrotu do domu, aby usiąść przy
niej i tylko posiedzieć.
- Jest zajęta.
- Powinna być u twojego boku.
Edward rzucił mu kpiące spojrzenie.
- Za raz ty tracisz swoich ludzi.
W środku czeka na nich Urząd
Statystycznych Anomalii, czyli w skrócie DOSA.
Przewodniczący Bractwa
zdenerwował się.
- To pułapka?
Bibliotekarz roześmiał się
szczerze.
- Oczywiście. Miałem słabość w
trzecim roku, ale Simone pomogła mi zrozumieć, że to moje powołanie i nie mogę
z tym walczyć...
Mówił z pewnością siebie.
- To jest moje życie...
Zrezygnowałeś z tego. To była głupota, ale dla mnie to była wielka szansa.
Zmieniło to moje życie i jestem za to wdzięczny.
Skłonił się nisko.
- Nowa strażniczka?
- Dawna znajoma.
Nie przerywali walki. Flynn postanowił go rozproszyć. Szukał
jakiegoś zaczepienia, uważając na rywala. Jedynie widział go przy poszukiwaniu
Włóczni. Niewiele o nim wiedział. Pewien pomysł zaczął kiełkować w jego głowie.
Postanowił wykorzystać swoje gadulstwo.
- Pamiętasz, jak po zdobyciu
prze ze mnie drugiej części Włóczni, udowodniłem, że jestem lepszy?