wtorek, 24 stycznia 2017

Spotkanie po latach cz. I

Jeśli popatrzysz na kres życia nie jak na karę,
lecz jako na prawo natury,
i wygnasz z serca strach przed śmiercią,
odtąd żaden lęk nie ośmieli się zakraść do niego
Seneka Młodszy

Każda gra zawiera w sobie ideę śmierci
Jim Morrison
Choć zamknięte masz powieki,
w naszych sercach zawsze będziesz żył na wieki
Autor nieznany ściana graffiti (artyści z bloku)


Spotkanie po latach cz. I 



Bohaterowie:
Sherlock Holmes - detektyw- konsultant, często współpracował ze Scotland Yardem
Mycroft Holmes - urzędnik państwowy, brat Sherlocka
Inspektor Lestrade -  Scotland Yard
Elizabeth Hardy - zmarła dziewczyna Sherlocka z czasów jego szkoły. Jej stryj profesor Waxflatter był przyjacielem detektywa za jego młodu.
John Watson - przyjaciel Sherlocka Holmesa, przez krótki czas uczyli się w jednej szkole


Spotkanie po drugiej stronie
                Sherlock Holmes stał w oddali i obserwował, jak policjanci przeszukiwali dom sprawcy potrójnego zabójstwa i szantażu.  Jego wargi drgnęły w lekkim  uśmiechu. Śledztwo było trudne  i wymagało sporo wysiłku. Aby złapać mordercę, musiał przeniknąć do światka przestępczego w przebraniu. Na jego prośbę inspektor Lestrade oskarżył jego alter ego o morderstwo i puścił za nim pogoń.
                Wolał sam się nie pojawiać bez przebrania, ponieważ aresztowany  szantażował jego brata, a jako zbir miał mu pomóc, ale kiedy zdobył plan, zawiadomił Scotland Yard. Miał nieszczęście, że przybyli, gdy był z nim umówiony.  Gdyby nie zjawił się, morderca mógłby domyśleć się kto na niego doniósł.
                W porę nie dostrzegł zagrożenia. W pewnym momencie jeden z konstabli go dostrzegł i rozpoznał w nim zabójcę. Wskazał go kolegom i rozpoczął się pościg.  Uciekał najszybciej jak potrafił.  Niespodziewanie potknął się i przewrócił się. Bał się. Szybko podniósł się i ruszył przed siebie. Serce biło mu coraz szybciej.  Zerwał perukę i wyrzucił ją.  Nie wiedział, gdzie ma uciec.
                Nagle poczuł ostry, przeszywający ból w okolicy lewej łopatki i serca. Znowu upadł na ulicę, ale tym razem nie miał sił, a by wrócić do pionu.  Opanowało go przerażenie.  Zaczęło brakować mu tchu. Nie mógł zaczerpnąć powietrza. Na początku nie wiedział co się dzieje, ale wystarczyło  kilkadziesiąt sekund i zrozumiał, iż został postrzelony. Umierał samotnie.  Zaczęli oblegać go stróże prawa.  Ich twarze rozmazywały mu się. Trząsł się spazmatycznie. Zmarł otoczony konstabli,  a przy nim nie był chodźmy jednej życzliwej duszy.
                Kiedy otworzył oczy,  stał na starym, zaniedbanym  cmentarzu, o dziwo znajomym, chociaż mgliście. Zaczął po nim spacerować i rozglądał się. W jednej  z alejek dostrzegł młodą dziewczynę w białej, egipskiej sukni o kręconych, gęstych,  blond włosach.  Uśmiechnął się szeroko.  Serce biło mu szybciej i rozlało  się po nim ciepło. Od razu rozpoznał, chociaż od lat jej nie widział.
                Przed nim stała jego zmarła ukochana Elizabeth Hardy, ale to było niemożliwe. Nie wiedział co sądzić i zrobić. Niepewnie ruszył w jej kierunku. Bał się, że  rozpłynie się w mroku. Nie mógł się zatrzymać, tylko brnął przed siebie. Dziewczyna zbliżała się do niego, uśmiechając się ciepło. Nie mogła doczekać się spotkania z nim.
                - Holmes.
                Jej głos był słodki. Taki, jaki pamiętał.
                - To nie możliwe...
                Podeszła i dotknęła czule jego policzka.
                - Umarłeś... Przykro mi, ale umarłeś na tamtej ulicy.
                Przeanalizował ostatnie wydarzenia. Zrozumiał, że mówi prawdę. Złapał ją na rękę i przyciągnął ją do siebie i przytulił z całych sił. Żałował, że jego czas dobiegł kresu, ale z drugiej strony był szczęśliwy mając ukochaną przy sobie.  Nie wierzył w życie po śmierci, ale mylił się. Mógł wieczność spędzić u boku Elizabeth. Dłonią przejechał  po jej lśniących włosach. Jeszcze nie dowierzał, ale postanowił odrzucić logiczne myślenie. Przestało mieć znaczenie. 
                - Cieszę się, że znowu cię widzę.
                Spojrzała mu w oczy. Też była szczęśliwa.
                - Ja też... Obserwuję cię od wielu lat....
                Odsunęła się od niego. Pokiwała głową z dezaprobatą.
                -Nie ufasz kobietom. Masz do nich dystans... Czy to z mojego powodu?
                Pokręcił przecząco głową. Wiedziała, że kłamie.  Znała go zbyt dobrze z młodzieńczych lat. jej mina zdradzała dezaprobatę.
                - Przynajmniej masz przyjaciela u swojego boku...
                Obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
                - Ucieszyłam się, kiedy Watson wprowadził sie na Baker  Street i staliście się przyjaciółmi... W szkole zabrakło mu czasu.
                - Chyba nie pamięta naszego pierwszego spotkania i tego, co razem przeżyliśmy.
                Posmutniał.
                - To nawet lepiej ... Umarłam na waszych oczach
                Pogładził czule jej delikatne włosy. Nie był gotowy na tę rozmowę.  Nie chciał myśleć o tym. Czuł się winny. Podążał za zagadką i mordercą przyjaciela. Rozdrażnił profesora Rathe i kiedy ten strzelił, Elizabeth zasłoniła go własnym ciałem. Za niego straciła życie. Prześladowało go to przez resztę życia.  Nie chciał wypuszczać jej z ramion.
                - Holmes? Musimy porozmawiać?
                Wydostała się z jego objęć i podała rękę. Przeniosła go na teren szkoły, gdzie się poznali.  Budynek niewiele się zmienił. Stali na dachu z którego jego mentor próbował startować swoją latającą maszyną. Była wściekła na niego. Spojrzała mu głęboko  w oczy. Chciała do niego dotrzeć.
                - Ostatnio zachowujesz się nierozważnie. Wiesz, że przesadziłeś prowadząc to śledztwo. Nie uważałeś na siebie. Tak jak ścigając Moriarty'ego, który tak naprawdę jest profesorem Rathe. Ten sam, który ...
                Nie dokończyła. Oboje wiedzieli, że mówi o człowieku, z którego rąk zginęła.
                - Wiem.
                Przypomniał sobie jak pierwszy raz zobaczył Moriarty'ego.  i jaką poczuł wściekłość. Wziął się w garść i zaczął prowadzić z nim grę. Postanowił spróbować zemsty. Kiedy spotkali się nad Wodospadem Reichenbach, wszystko mu wykrzyczał. Kiedy wróg spadał, a sam analizował całą sytuację, na jego twarzy malował się uśmiech.  Zabójca jego ukochanej zginął w czeluściach. otrząsnął się i rozejrzał. Byli w salonie Mycrofta. Gospodarz chodził niepewnie po całym pomieszczeniu ubrany tylko w koszulę nocą i szlafroku.  był zdenerwowany. Co chwilę wyglądał przez okno.  Martwił się o swojego brata.
                - Dlaczego poprosiłem cię o pomoc nad tą sprawą?
                Głos  mu drżał.
                - Od kilku dni nie dajesz znaku życia. Nie wiem, gdzie jesteś i czy ci nic nie jest.
                Kobieta zwróciła się do towarzysza podróży.
                - Od kilku nocy jest niespokojny. Ma złe przeczucie i wyrzuty sumienia. Nie wie, że jego obawy się sprawdziły. O twojej śmierci. Będzie zdruzgotany, jak się dowie.  Jesteś mu bardzo bliski, mimo, że nie okazuje tego.
                Sherlock był wzruszony.
                - Okazuje, ale na swój sposób.  Nasza gra, to typowa braterska rywalizacja...
                - Będzie dręczyło go poczucie winy.
                -Nieee...
                Czuł się z tym źle. Nigdy na umyślnie nie chciałby skrzywdzić brata, czy zadać mu ból.  Serce mu się krajało, widząc strach w jego oczach. Jego serce już nie biło, ale nadal wszystko odczuwał tak samo. Odwrócił głowę.
                Przenieśli się do kolejnej lokalizacji. Była chłodniejsza i to dużo.  Pośrodku stał stół, a na nim leżało coś przykryte białym prześcieradłem.  Przy nim stało dwóch mężczyzn. Rozpoznał jednego z nich. Był to inspektor Lestrade. Wyglądał na przygnębionego. Uważnie słuchał drugiego, który był ubrany w lekarski kitel.
                - ... Zmarł dosyć szybko. Jego siwe włosy i kształt podbródka to część przebrania.
                Podszedł do stołu i odkrył zwłoki. Nie musiał się im przyglądać, ponieważ od razu je rozpoznał. Ciało należało do Sherlocka Holmesa.
                - Zna pan ofiarę inspektorze?
                - Tak.
                Głos mu drżał. Nie chciał przyznać się, że śmierć detektywa - konsultanta nim wstrząsnęła. Mimo jego kąśliwych uwag pod adresem wymiaru sprawiedliwości, polubił go Spojrzał na twarz i szybko wyszedł. Zawahał się przy drzwiach, ale nie znalazł siły, aby się odwrócić. Elizabeth złapała Holmesa za rękę.
                - Idzie do swojego biura. Jest wściekły na siebie i na ciebie. Na siebie, że zgodził się na ten twój szalony plan i pomógł w jego realizacji. A na ciebie, bo dałeś się zabił.
                Zmienili miejsce. Tym razem znaleźli się w małym, metalowym pomieszczeniu z okrągłym oknem i koją. Byli w kajucie, gdzie niespokojnie spał John Watson. Kręcił się niespokojnie na wąskim posłaniu. Wracał z Francji, gdzie odwiedzał dawno niewidzianego i dalekiego krewnego. Nie było go przez kilka miesięcy. Kobieta nie miała zamiaru odpuszczać swojemu ukochanemu. Wiedziała więcej, niż żywi, czy dopiero umarły.
                - Nawet nie wie, dlaczego czuje niepokój. To jego z ostatnich przespanych nocy.  Jeszcze nie otrząsnął się po śmierci żony. Mimo upływu lat.  A teraz po raz drugi straci przyjaciela... Ciężko przeżył twoją śmierć  nad Wodospadem Reichenbach. Potem odeszła jego żona Został sam... Potem wróciłeś.
                Głos jej drżał. Była zła na ukochanego. Odsunęła się do niego, aby wygarnąć mu parę rzeczy.
                - Wiem, że musiałeś wtedy upozorować swoją śmierć, ale mogłeś mu zaufać. To nie ten sam młodzieniec, który bał się o swoją medyczną karierę.  Za czasów szkolnych musiałeś namawiać go do współpracy i nim manipulować, aby ci pomógł. Teraz wystarczyłoby jedno słowo. Twój brat musiał wiedzieć i to on mógł powiadomić Watsona...
                Ściszyła głos, budując dramatyzm.
                - Teraz zobaczy twoje ciało w kostnicy.

                Poczuł skruchę. Ze wstydem spuścił głowę. Nie śmiał spojrzeć na dziewczynę. Zerknął na śpiącego przyjaciela. Zdał sobie sprawę, że tej nocy mógł być ostrożniejszy. Chciał się upewnić, że aresztowano człowieka, który próbował nękać Mycrofta. Chodziło o osobistą sprawę.