Według niego powodem próby samobójczej mógł być brak miłości, oraz
chęć zwrócenia na siebie uwagi. To poprzez brak rodziców, nie potrafił stworzyć
związku oraz zdrowych relacji. Z czasem
zaczęło mu czegoś brakować. Zaczął odczuwać pustkę, co mogło przerodzić się w
depresję. Nie leczona mogła doprowadzić do próby odebrania sobie życia.
Bruce po powrocie do pokoju, pięścią walną w stół.
Ledwie panował nad swoimi emocjami. Musiał wziąć się w garść. Powoli miał dość całej tej zabawy, a jeszcze
musiał trochę zostać. Wziął kilka głębszych wdechów i odczekał chwilę. Gdy
pojawił się pielęgniarz, panował nad sobą. Został odprowadzony na terapię
grupową.
Na szczęście była
tam wesoła blondynka. Był szczęśliwy, gdy usiadła przy nim. Tego dnia
opowiedziała o tym, jak pomagała Batmanowi złapać Jokera. Jej prawdziwym celem było dostać się do
ukochanego. Wtedy nie odczuwała wyrzutów z powodu bomby jądrowej.
Wszystko zmieniło
się, gdy zrozumiała, iż niemiał zamiaru ratować przyjaciół. Wtedy największy
żartowniś Gotham przekonał się, że lepiej nie zadzierać ze wściekłą Harley. Dobrze
to pamiętał. Słuchanie relacji tej
historii z punktu widzenia Quinn. Była
przezabawna. Tym bardziej, gdy kobieta opowiadała o miejscach, gdzie szukali
klauna i związanych z tym przygodach.
To pomogło mu
odgonić złe myśli. Postanowił złamać reguły własnej gry. Postanowił odwdzięczyć
się prawdziwą historią z jednym małym kłamstwem. Zaczął mówić o tym, jak został
oskarżony o usiłowanie zabójstwa Luciusa Foxa. Zataił, że w chwili ataku
patrolował miasto w swoim kostiumie. Za to wspomniał, iż wieczór spędził w
bibliotece z kieliszkiem wina.
Rankiem
dowiedział się z gazet, że jest poszukiwany przez policję. Chcieli go
przesłuchać. Poszedł odwiedzić swojego
podwładnego. Do jego szpitalnej sali dostał się przez okno. Opisał przerażenie
mężczyzny, gdy go zobaczył. Został aresztowany i za kaucją wypuszczony. W
pewnym momencie jego blondyneczka podskoczyła radośnie.
- Ale heca. Kto
cię oczyścił?
Terapeutka
skarciła ją.
- Zachowuj się
Harley. Dla Bruce'a nie była to wesoła historia. Każdy z opowiadających ma
prawo do szacunku. Nie powinno się rzucać takich komentarzy. Słuchaj z uwagą i
nie przerywaj. Chcesz coś jeszcze dodać Bruce?
- Odpowiem na
pytanie koleżanki. Batman złapał sprawcę i udowodnił moją niewinność.
Quinn złapała go
za ramię i przytuliła się do niego, co nie spodobało się terapeutce.
- Proszę nie
przytulać się na sesji.
Harley pokazała
kobiecie język i odsunęła się od Bruce'a. Para pacjentów po opuszczeniu sali,
udali się do świetlicy, aby posiedzieć koło siebie i pośmiać się. Oglądali
wiadomości, gdy rozległ się alarm. Wpadli pielęgniarze i zabrali ich do cel.
Wayne domyślał się, że znowu ktoś uciekł z tego zakładu.
Obstawiał, że
uciekinierem był największy szaleniec Gotham, czyli Joker. Zdawał sobie sprawę,
że Batman może mieć duże problemy. Miał nadzieję, że Dick odpuści sobie pościg.
Nadzieja matką głupich. Zbyt dobrze znał swojego podopiecznego, który był
uparty jak on. Całą noc starał się coś podsłuchać, ale strażnicy biegali jak opętani.
Wyłapał tylko
kilka słów: "Joker", "ucieczka", "prawie", "
strażnik", "Dwie Twarze". Zrozumiał, że wraz z klaunem uciekł
Dent. Mogli sporo narozrabiać, a on siedział w zamknięciu. Musiał zachować
spokój. Gdy znalazł się u terapeutki, ta miała dla niego zadanie.
- Dzisiaj
poćwiczymy, jak rozładować emocje. Dobre są ćwiczenia fizyczne. Takie, które
rozładuje emocje.
Zmarszczył brwi.
Zastanawiał się, co kobieta wymyśliła.
- Czyli?
- Poleciłabym
sztuki walki. Na przykład boks.
Wyciągnęła worek treningowy
z szafy i uśmiechnęła się.
- Spróbuj.
Bruce wstał i
podszedł do kobiety. Niezdarnie próbował walnąć, ale nie trafił.
- Mocniej i
bardziej pewnie. Celuj w worek.
Spróbował jeszcze
kilka razy, ale tylko raz trafił.
- Brawo. Teraz
będziemy codziennie ćwiczyć.
Śmiał się w
duchu. Umiał walczyć, ale nie chciał tego pokazać. Jego niezdarność bawiła, niż
denerwowała Anderson.
- Jak na pierwszy
raz, dobrze ci poszło. Mam nadzieję, że przed wyjściem opanujesz uderzenia.
Usiadł z powrotem
na fotelu. Był rozluźniony. Nie miał się czego obawiać. Chociaż nie wiedział,
co może się wydarzyć.
Melisa usiadła
naprzeciw niego. Uważnie go obserwowała. Nie zdawała sobie sprawy, że była cały
czas zwodzona. Jej pacjent był nonszalancki i próbował z nią flirtować.
- Często brak mi
czasu na takie ćwiczenia.
Uśmiechnął się
zalotnie.
- A jak radzisz
sobie z emocjami?
- Nie mam z nimi
problemu. Jeśli nagromadzą się, to poddam się i poużalam się nad sobą ze
szklaneczką whisky.
Pokiwała głową z
dezaprobatą.
- A to może
doprowadzić do depresji. Postaraj się
wyżyć, chociaż raz w tygodniu. Jesteś zamkniętym człowiekiem. Dlatego nie
proponuję ci terapii po wyjściu stąd. Chociaż mogłaby odnieść duże rezultaty.
Przemyśl to. rozmowa może być oczyszczająca.
- Nie przepadam
za psychiatrami, czy terapeutami.
Położyła mu dłoń
na przedramieniu..
- To może być
przyjaciel, członek rodziny, albo osoba obca.
Spojrzała na
niego porozumiewawczo. Nachyliła się w jego stronę i zaczęła szeptać, jakby
mówiła o wielkim sekrecie.
- Słyszałam
pogłoski, że nawiązałeś relację z jedną
pacjentką.
Zmieszał się.
Jego policzki zaczerwieniły się. Zaczął się tłumaczyć.
- Harley? Spotkaliśmy się, gdy została wypuszczona
stąd i robiła zakupy. Byłem tam ze swoją
towarzyszką, która została przez nią uprowadzona. Wcześniej próbowałem
wyciągnąć do niej pomocną dłoń. Szkoda,
że wtedy poniosło ją. To ja przykułem
jej uwagę, a nie ona moją. Chociaż te
jej maleństwa w sklepie...
Wzdrygnął się na
wspomnienie jej hien. Nadal był skrępowany.
- Nic z tych
rzeczy. Lubię tylko z nią spędzać czas, a ją ciągnie do tego psychopaty. Rozmową, umilamy sobie pobyt tutaj.
- A może zbliża
się koniec twojego stanu kawalerskiego.
Bruce zaczął się
krztusić, gdy przed oczami stanęła mu wizja życia z byłą dziewczyną swojego
śmiertelnego wroga. Zdawał sobie sprawę, że życie z nią nie byłoby nudne, ale i
ciężkie. Trudno byłoby mu wykonywać swoją misję.
- Ja i Harley?
Nie ma mowy.
Leżąc w nocy na swoim łóżku, rozmyślał nad rozmową,
przeprowadzoną tego dnia z doktor Anderson. Do tamtej pory nawet przez myśl nie
przeszło mu, aby mógł spotykać się z Quinn. Pochodzili z różnych światów. On był zrównoważony, a ona niestabilna
psychicznie. Nie, ich związek nie miałby szans na przetrwanie. Nie było sensu
dłużej o tym myśleć.
Kolejny dzień
upłynął spokojnie. Terapeutka nie naciskała na niego i nie wracali do rozmowy z
ubiegłej sesji. Tylko jego psychiatra postanowił go podręczyć. Rozmawiali o
jego stosunkach do kobiet i związkach.
- Czy któryś z
twoich związków trwał dłużej niż miesiąc?
- Może jeden. Nie
szukam stałego związku.
- Jak poznajesz
dziewczyny?
- Na przyjęciach.
Później do większości nie odzywałem się. Zdarzają się panie z którymi
spotykałem się przez jakiś czas.
- Co wtedy?
Miał dość tego
przesłuchania, ale musiał dalej prowadzić grę. Czuł obrzydzenie, do tego, jak
mówi o podejściu do kobiet. Postanowił powiedzieć prawdę na temat spędzania
czasu.
- Chodzimy razem
na zakupy, jadamy lunch, wychodzimy gdzieś wieczorem...
Wyglądał na wyluzowanego, siedząc wygodnie w fotelu i patrzył na
lekarza, uśmiechając się ironicznie.
Wiedział, że dla Drewa jest zagadką. Zastanawiał się, czy uda mu się
okłamywać go do końca. Uważnie analizował rozmowy z nim i starał się zapamiętać
jak najwięcej szczegółów, aby potem nie pomylić się.
Zastanawiał się
nad brakiem informacji o poczynaniach Jokera. Słyszał o napadzie na bank,
dokonanym przez Dwie Twarze. Wiedział, że za przestępcą podąża Mroczny Rycerz i
zrobi wszystko, aby go złapać. Zastanawiał się, co kombinuje klaun i jak
zagraża to Gotham. Przez to był lekko
rozkojarzony. Na szczęście William niczego nie zauważył i kontynuował
przesłuchanie.
- Nie myślałeś o
założeniu rodziny?
- Po co?
Musiałbym przestać być sobą i stać się odpowiedzialny. Gdy robi się zbyt gorąco, to wolę uciec, niż
angażować się. Moi przyjaciele, to osoby z mojego kręgu. Trzymam się ich,
ponieważ mogą się przydać w interesach.
- Nie potrzebujesz
tworzenia relacji międzyludzkich?
- Nie. Takie
relacje tylko ranią.
Doktor nie potrafił
rozgryźć Wayne'a. Widział w nim trochę socjopaty, a może nawet więcej, niż
trochę. Przyczynę jego problemów emocjonalnych doszukiwał się w stracie
rodziców i wychowywaniu przez lokaja. Nie pierwszy raz spotykał się z taki
podejściem u milionerów, chociaż według niego ten przypadek był skrajny.
- Dobre relacje z
innymi ludźmi są nam potrzebne do prawidłowego funkcjonowania w
społeczeństwie...
Psychiatra
produkować się, ale Bruce nie słuchał go, ponieważ nie interesowała go naukowa
gadka. Czasem Alfred fundował mu pogadankę, na temat częstszego wychodzenia z
domu i spotykania się z ludźmi. Nie zawsze miał na to czas. Jego misja go
pochłaniała
Wieczorem szedł
korytarzem, gdy Batman prowadził z naprzeciwka Harvey'a Denta. . Staną na
chwilę i przyjrzał się nietoperzowi. Był w lekkim szoku. Po raz pierwszy w
realnym świecie stanął na przeciwko swojego alter ego. Byli tego samego
wzrostu, czyli Dick musiał odnaleźć dobre rozwiązanie, albo wypchać buty.
W przeszłości
Batman stanął na przeciwko Bruce'a Wayne'a. Przebranym za milionera był
Grayson. Wtedy chodził na szczudłach, ale to nie byłoby wygodne podczas
akcji. Przyjrzał się mu uważnie. Dostrzegł srogą minę, oraz jak mocno trzymał skutego
mężczyznę. Wyglądał na człowieka, z
którym lepiej nie zadzierać. Miało się wrażenie, że od zawsze nosił ten strój i
był człowiekiem- nietoperzem.
Gdy mijali się,
puścił oczko do Bruce'a. Ten ledwie powstrzymał się przed podejściem i
ochrzanieniem młodzieńca, za nieposłuchanie go. Gdyby mógł bez podejrzeń
porozmawiać z Graysonem, zanim ten opuści Arkham. Wolał nie ryzykować, że ktoś
ich zobaczy. Postanowił porozmawiać z
nim po opuszczeniu murów tego miejsca.
Gdy następnego
dnia siedział Z Harley i oglądał wiadomości, usłyszał o złapaniu Dwóch Twarzy
przez Batmana. Mówiono też o kolejnym zniknięciu studenta z miejscowego
uniwersytetu. Był to piąty przypadek w ciągu kilku dni.
Nagle zdał sobie
sprawę, że mógł za tym stać
najsłynniejszy i najbardziej szalony
klaun w mieście. Starał się domyślić, co planuje szaleniec, ale nie miał
żadnych pomysłów. Miał nadzieję, że policja szybko odkryje, kto stoi za
zniknięciem studentów.
Minęły dwa dni Przebudził się w nocy, mając
złe przeczucie, że stało się coś strasznego. Zaczął martwić się o Dicka i
Alfreda, ale w sytuacji, w której się znajdował, był bezradny. Nie mógł zasnąć,
a jak przymykał oczy, widział ich ciała zalane krwią.
Następnego ranka
zauważył, że wszyscy szepczą o czymś w ogromnym podnieceniem. Na początku byli
to sami pracownicy, ale wieści szybko rozeszły się wśród pacjentów. Co było
tego powodem, dowiedział się od niezadowolonej Quinn, która przybiegła do
niego.
- Słyszałeś?
- Ale co?
Był
zaintrygowany.
- Joker zabił
Batmana.
Jego serce na
chwilę przestało bić. Wmurowało go w posadzkę. Był wściekły i zrozpaczony
jednocześnie. Chciał w coś walnąć. Podszedł do ściany i z całej siły wbił w nią
prawą pięść. Zapytał cicho.
- Jak to się
stało.
- Nie wiem.
Słyszałam jak strażnik z nocnej zmiany usłyszał to od tego z dziennej zmiany.
Wiem tylko, że stało się to w nocy.
Nie spojrzał na
nią. Nie wiedział, co zrobić. Czuł ból w sercu. Łzy zaczęły spływać po jego
policzkach. Był wściekły na siebie. Czuł się winny. Zaczął szybko biec przed
siebie i na nic nie patrzył. Wpadł na terapeutkę i przewrócił ją. Nawet nie spojrzał na nią, tylko ruszył
dalej. Melisa zauważyła, że coś się jest
z nim nie tak.
- Zatrzymaj się.
Stój.
Ruszyła za nim.
- Bruce...
Zatrzymaj się Bruce.
Zaczęła się
martwić o pacjenta. Próbowała go dogonić i dowiedzieć się, co się stało..
Znalazła go po tym, jak wpadł na drzwi. Siedział na ziemi, a twarz miał ukrytą
w dłoniach. Przykucnęła przy nim.
- Bruce? Wszystko
w porządku?
Nie zwrócił na
nią uwagi. Dotknęła jego barku.
- Bruce? Co się
dzieje?
- Nic.
Jego głos był
ostry, ale i przepełniony rozpaczą.
- Widzę...
Usiadła obok
niego i przemówiła łagodnie.
- Pamiętaj, że
jesteśmy po to, aby ci pomóc
- Nie potrzebuję
pomocy.
Nadal jego głos
był szorstki. Wstał z podłogi i oddalił się. Próbował przekonać siebie, że to
tylko kolejna sztuczka, jak ta z wypadkiem i Trującym Bluszczem. Dick z
jakiegoś powodu mógł chcieć, aby wszyscy myśleli, że Joker zabił Batmana. Sam
raz pozorował swoją śmierć i wszyscy rozpowiadali o człowieku, który go zabił.
Klaun nawet porwał tamtego i chciał zabić.
Tylko, że w nocy
nawiedziło go przeczucie. Uwierzył w śmierć podopiecznego. Popadał w rozpacz.
Stracił kogoś, kto był dla niego synem. Zamknął się w sobie. z nikim nie
rozmawiał, nawet z terapeutami i psychologiem. Prawie cały czas płakał.
Ciągle szukał
samotności, odpychał nawet Harley, która zaczęła podejrzewać, że znał Batmana. Nie
miała zamiaru nikogo informować, a tym bardziej swojego byłego chłopaka.
Tajemnica Bruce'a była z nią bezpieczna. Wyczuła, że nie szuka towarzystwa i
trzymała się na dystans.
Dwa dni później
podano nazwiska dwójki kolejnych zaginionych studentów. Jednym z nich był Dick
Grayson, co jeszcze bardziej rozbiło Wayne'a. Gdy usłyszał nazwisko wychowanka,
zerwał się kanapy i zaczął walić
pięściami w ścianę.
- Dlaczego? -
krzyczał na całe gardło. - Dlaczego?
Jego płonne
nadzieje raz na zawsze wygasły. Skoro Dick zniknął w tym samym czsie, co zginął
Batman, to oznaczało, że nie żyje. Czuł się winny. Przecież to on wciągnął go w
walkę z przestępcami. Zabił go, rękoma swojego największego wroga. Zaczął
szlochać.
Wpadli
sanitariusze z ochraniarzami i obezwładnili go. Po podaniu leków
uspokajających, został umieszczony w izolatce. Szalał tam z rozpaczy. Krzyczał,
klną, uderzał w ściany, siadał w kącie i łkał. Nie docierało do niego, co się
dzieje. Po dwóch dniach zajrzała do niego terapeutka, ponieważ zauważyła, że
najbardziej jej okazuje zaufanie. Wayne myślami był przy Graysonie.
- Bruce? Jak się
czujesz?
Nie odezwał się
do niej.
- Co się stało?
- Co z Dickiem?
Była zaskoczona.
- Z kim?
- Dick zginął.
Stanęła obok
niego. Spojrzał na nią. Nie miał sił. Tracił grunt pod nogami. Kobieta umiała
rozwiązywać język innym i postanowiła zmusić do tego, aby powiedział coś
więcej.
- Ten twój
wychowanek?
- Tak. To nie
możliwie? Dlaczego on?
- Nic nie mogłeś
zrobić. Byłeś tutaj.
- Mogłem go
uratować. Wystarczyłoby, abym...
Nie wiedział co
powiedzieć.
Przyjrzała mu się
uważnie. Widziała wszystkie targające nim uczucia. Była zaskoczona. Nie tego
się spodziewała, po kilkumiesięcznych spotkaniach na terapii. Chciała mu pomóc.
Pomyślała przez chwilę i postanowiła postawić go do pionu.
- Weź się w
garść. Dla Dicka.
Spojrzał na
Melisę.
- Czy chciałby,
abyś tak rozpaczał? Chciałby, aby cię tutaj zatrzymano na dłużej? A tym
bardziej, że sam określasz go tylko jako spadkobiercę. Więc czemu tak
rozpaczasz?
Nie odezwał się.
Walczył z poczuciem winy i chęcią
zabicia Jokera. Nie odezwał się więcej do Anderson, która po pół godziny
wyszła. Po opuszczeniu izolatki, podczas spotkań terapeutycznych milczał, a
nawet myślami był daleko, aby nie rozpaść się i aby nie wyrzucić z siebie
swojej złości. Postarał się panować nad emocjami.
Minął miesiąc.
Policji udało się złapać klauna. Bruce postanowił się z nim rozprawić. Nie
chciał czekać, tym bardziej słysząc przechwałki swojego wroga, powodujące
wściekłość. Psychopata musiał zapłacić a śmierć jego przyjaciela oraz członka
rodziny.
Znalazł duże
pomieszczenie, zamykane na klucz i solidnymi, stalowymi drzwiami. Nie wiedział tylko, że policja szykowała na
jednego z pracowników Arkham i akurat w tym pomieszczeniu założono podsłuch.
Właśnie przy aparacie z policjantami siedział Gordon.
Wysłał
zaproszenie do swojego rywala. Udało mu się zdobyć kartę Jokera i w nocy
podrzucił ją do jego celi. Starał się zapanować nad głosem. Chciał, aby wróg go
rozpoznał. Nie miał wyjść żywy z tej potyczki. Nie tym razem. Długo nie musiał
czekać.
Cześć :)
OdpowiedzUsuńJeśli jest to zakład, a nie więzienie, to nie ma cel, tylko są pokoje.
Hayley jest spoko.
Śmierć Dicka to musiał być prawdziwy cios.
Myślałam, że ucieczka Jokera będzie szerzej opisana.
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam! :)
Hej. Skupiam się na tym co się dzieje w Arkham, a tam dociera mniej informacji. W telewizji nie łączono zniknięć studentów z Jokerem, a innych wyczynów nie było. Dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuń