piątek, 10 czerwca 2016

Bruce Wayne w Azylu Arkham cz. III

Według niego powodem próby samobójczej mógł być brak miłości, oraz chęć zwrócenia na siebie uwagi. To poprzez brak rodziców, nie potrafił stworzyć związku oraz zdrowych relacji.  Z czasem zaczęło mu czegoś brakować. Zaczął odczuwać pustkę, co mogło przerodzić się w depresję. Nie leczona mogła doprowadzić do próby odebrania sobie życia.
                 Bruce po powrocie do pokoju, pięścią walną w stół. Ledwie panował nad swoimi emocjami. Musiał wziąć się w garść.  Powoli miał dość całej tej zabawy, a jeszcze musiał trochę zostać. Wziął kilka głębszych wdechów i odczekał chwilę. Gdy pojawił się pielęgniarz, panował nad sobą. Został odprowadzony na terapię grupową.
                Na szczęście była tam wesoła blondynka. Był szczęśliwy, gdy usiadła przy nim. Tego dnia opowiedziała o tym, jak pomagała Batmanowi złapać Jokera.  Jej prawdziwym celem było dostać się do ukochanego. Wtedy nie odczuwała wyrzutów z powodu bomby jądrowej. 
                Wszystko zmieniło się, gdy zrozumiała, iż niemiał zamiaru ratować przyjaciół. Wtedy największy żartowniś Gotham przekonał się, że lepiej nie zadzierać ze wściekłą Harley. Dobrze to pamiętał.  Słuchanie relacji tej historii z punktu widzenia Quinn.  Była przezabawna. Tym bardziej, gdy kobieta opowiadała o miejscach, gdzie szukali klauna i związanych z tym przygodach.
                To pomogło mu odgonić złe myśli. Postanowił złamać reguły własnej gry. Postanowił odwdzięczyć się prawdziwą historią z jednym małym kłamstwem. Zaczął mówić o tym, jak został oskarżony o usiłowanie zabójstwa Luciusa Foxa. Zataił, że w chwili ataku patrolował miasto w swoim kostiumie. Za to wspomniał, iż wieczór spędził w bibliotece z kieliszkiem wina.
                Rankiem dowiedział się z gazet, że jest poszukiwany przez policję. Chcieli go przesłuchać.  Poszedł odwiedzić swojego podwładnego. Do jego szpitalnej sali dostał się przez okno. Opisał przerażenie mężczyzny, gdy go zobaczył. Został aresztowany i za kaucją wypuszczony. W pewnym momencie jego blondyneczka podskoczyła radośnie.
                - Ale heca. Kto cię oczyścił?
                Terapeutka skarciła ją. 
                - Zachowuj się Harley. Dla Bruce'a nie była to wesoła historia. Każdy z opowiadających ma prawo do szacunku. Nie powinno się rzucać takich komentarzy. Słuchaj z uwagą i nie przerywaj. Chcesz coś jeszcze dodać Bruce?
                - Odpowiem na pytanie koleżanki. Batman złapał sprawcę i udowodnił moją niewinność.
                Quinn złapała go za ramię i przytuliła się do niego, co nie spodobało się terapeutce.
                - Proszę nie przytulać się na sesji.
                Harley pokazała kobiecie język i odsunęła się od Bruce'a. Para pacjentów po opuszczeniu sali, udali się do świetlicy, aby posiedzieć koło siebie i pośmiać się. Oglądali wiadomości, gdy rozległ się alarm. Wpadli pielęgniarze i zabrali ich do cel. Wayne domyślał się, że znowu ktoś uciekł z tego zakładu.
                Obstawiał, że uciekinierem był największy szaleniec Gotham, czyli Joker. Zdawał sobie sprawę, że Batman może mieć duże problemy. Miał nadzieję, że Dick odpuści sobie pościg. Nadzieja matką głupich. Zbyt dobrze znał swojego podopiecznego, który był uparty jak on. Całą noc starał się coś podsłuchać, ale strażnicy biegali jak opętani.
                Wyłapał tylko kilka słów: "Joker", "ucieczka", "prawie", " strażnik", "Dwie Twarze". Zrozumiał, że wraz z klaunem uciekł Dent. Mogli sporo narozrabiać, a on siedział w zamknięciu. Musiał zachować spokój. Gdy znalazł się u terapeutki, ta miała dla niego zadanie.
                - Dzisiaj poćwiczymy, jak rozładować emocje. Dobre są ćwiczenia fizyczne. Takie, które rozładuje emocje.
                Zmarszczył brwi. Zastanawiał się, co kobieta wymyśliła. 
                - Czyli?
                - Poleciłabym sztuki walki. Na przykład boks.
                Wyciągnęła worek treningowy z szafy i uśmiechnęła się.
                - Spróbuj.
                Bruce wstał i podszedł do kobiety. Niezdarnie próbował walnąć, ale nie trafił.
                - Mocniej i bardziej pewnie. Celuj w worek.
                Spróbował jeszcze kilka razy, ale tylko raz trafił.
                - Brawo. Teraz będziemy codziennie ćwiczyć.
                Śmiał się w duchu. Umiał walczyć, ale nie chciał tego pokazać. Jego niezdarność bawiła, niż denerwowała Anderson.
                - Jak na pierwszy raz, dobrze ci poszło. Mam nadzieję, że przed wyjściem opanujesz uderzenia.
                Usiadł z powrotem na fotelu. Był rozluźniony. Nie miał się czego obawiać. Chociaż nie wiedział, co może się wydarzyć.
                Melisa usiadła naprzeciw niego. Uważnie go obserwowała. Nie zdawała sobie sprawy, że była cały czas zwodzona. Jej pacjent był nonszalancki i próbował z nią flirtować.
                - Często brak mi czasu na takie ćwiczenia.
                Uśmiechnął się zalotnie.
                - A jak radzisz sobie z emocjami?
                - Nie mam z nimi problemu. Jeśli nagromadzą się, to poddam się i poużalam się nad sobą ze szklaneczką whisky.
                Pokiwała głową z dezaprobatą.
                - A to może doprowadzić do  depresji. Postaraj się wyżyć, chociaż raz w tygodniu. Jesteś zamkniętym człowiekiem. Dlatego nie proponuję ci terapii po wyjściu stąd. Chociaż mogłaby odnieść duże rezultaty. Przemyśl to. rozmowa może być oczyszczająca.
                - Nie przepadam za psychiatrami, czy terapeutami. 
                Położyła mu dłoń na przedramieniu..
                - To może być przyjaciel, członek rodziny, albo osoba obca.
                Spojrzała na niego porozumiewawczo. Nachyliła się w jego stronę i zaczęła szeptać, jakby mówiła o wielkim sekrecie.
                - Słyszałam pogłoski, że nawiązałeś  relację z jedną pacjentką.
                Zmieszał się. Jego policzki zaczerwieniły się. Zaczął się tłumaczyć.
                - Harley?  Spotkaliśmy się, gdy została wypuszczona stąd  i robiła zakupy. Byłem tam ze swoją towarzyszką, która została przez nią uprowadzona. Wcześniej próbowałem wyciągnąć do niej pomocną dłoń.  Szkoda, że  wtedy poniosło ją. To ja przykułem jej uwagę, a nie ona moją.  Chociaż te jej maleństwa w sklepie...
                Wzdrygnął się na wspomnienie jej hien.  Nadal był skrępowany.
                - Nic z tych rzeczy. Lubię tylko z nią spędzać czas, a ją  ciągnie do tego psychopaty.  Rozmową, umilamy sobie pobyt tutaj.
                - A może zbliża się koniec twojego stanu kawalerskiego.
                Bruce zaczął się krztusić, gdy przed oczami stanęła mu wizja życia z byłą dziewczyną swojego śmiertelnego wroga. Zdawał sobie sprawę, że życie z nią nie byłoby nudne, ale i ciężkie. Trudno byłoby mu wykonywać swoją misję.
                - Ja i Harley? Nie ma mowy.
                Leżąc  w nocy na swoim łóżku, rozmyślał nad rozmową, przeprowadzoną tego dnia z doktor Anderson. Do tamtej pory nawet przez myśl nie przeszło mu, aby mógł spotykać się z Quinn. Pochodzili z różnych światów.  On był zrównoważony, a ona niestabilna psychicznie. Nie, ich związek nie miałby szans na przetrwanie. Nie było sensu dłużej o tym myśleć.
                Kolejny dzień upłynął spokojnie. Terapeutka nie naciskała na niego i nie wracali do rozmowy z ubiegłej sesji. Tylko jego psychiatra postanowił go podręczyć. Rozmawiali o jego stosunkach do kobiet i związkach.
                - Czy któryś z twoich związków trwał dłużej niż miesiąc?
                - Może jeden. Nie szukam stałego związku.
                - Jak poznajesz dziewczyny?
                - Na przyjęciach. Później do większości nie odzywałem się. Zdarzają się panie z którymi spotykałem się przez jakiś czas.
                - Co wtedy?
                Miał dość tego przesłuchania, ale musiał dalej prowadzić grę. Czuł obrzydzenie, do tego, jak mówi o podejściu do kobiet. Postanowił powiedzieć prawdę na temat spędzania czasu.
                - Chodzimy razem na zakupy, jadamy lunch, wychodzimy gdzieś wieczorem...
                Wyglądał na wyluzowanego,  siedząc wygodnie w fotelu i patrzył na lekarza, uśmiechając się ironicznie.  Wiedział, że dla Drewa jest zagadką. Zastanawiał się, czy uda mu się okłamywać go do końca. Uważnie analizował rozmowy z nim i starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów, aby potem nie pomylić się.
                Zastanawiał się nad brakiem informacji o poczynaniach Jokera. Słyszał o napadzie na bank, dokonanym przez Dwie Twarze. Wiedział, że za przestępcą podąża Mroczny Rycerz i zrobi wszystko, aby go złapać. Zastanawiał się, co kombinuje klaun i jak zagraża to Gotham. Przez to był lekko  rozkojarzony. Na szczęście William niczego nie zauważył i kontynuował przesłuchanie.
                - Nie myślałeś o założeniu rodziny?
                - Po co? Musiałbym przestać być sobą i stać się odpowiedzialny.  Gdy robi się zbyt gorąco, to wolę uciec, niż angażować się. Moi przyjaciele, to osoby z mojego kręgu. Trzymam się ich, ponieważ mogą się przydać w interesach.
                - Nie potrzebujesz tworzenia relacji międzyludzkich?
                - Nie. Takie relacje tylko ranią.
                Doktor nie potrafił rozgryźć Wayne'a. Widział w nim trochę socjopaty, a może nawet więcej, niż trochę. Przyczynę jego problemów emocjonalnych doszukiwał się w stracie rodziców i wychowywaniu przez lokaja. Nie pierwszy raz spotykał się z taki podejściem u milionerów, chociaż według niego ten przypadek był skrajny.
                - Dobre relacje z innymi ludźmi są nam potrzebne do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie...
                Psychiatra produkować się, ale Bruce nie słuchał go, ponieważ nie interesowała go naukowa gadka. Czasem Alfred fundował mu pogadankę, na temat częstszego wychodzenia z domu i spotykania się z ludźmi. Nie zawsze miał na to czas. Jego misja go pochłaniała
                Wieczorem szedł korytarzem, gdy Batman prowadził z naprzeciwka Harvey'a Denta. . Staną na chwilę i przyjrzał się nietoperzowi. Był w lekkim szoku. Po raz pierwszy w realnym świecie stanął na przeciwko swojego alter ego. Byli tego samego wzrostu, czyli Dick musiał odnaleźć dobre rozwiązanie, albo wypchać buty.
                W przeszłości Batman stanął na przeciwko Bruce'a Wayne'a. Przebranym za milionera był Grayson. Wtedy chodził na szczudłach, ale to nie byłoby wygodne podczas akcji.  Przyjrzał się  mu uważnie. Dostrzegł  srogą minę, oraz jak mocno trzymał skutego mężczyznę.  Wyglądał na człowieka, z którym lepiej nie zadzierać. Miało się wrażenie, że od zawsze nosił ten strój i był człowiekiem- nietoperzem.  
                Gdy mijali się, puścił oczko do Bruce'a. Ten ledwie powstrzymał się przed podejściem i ochrzanieniem młodzieńca, za nieposłuchanie go. Gdyby mógł bez podejrzeń porozmawiać z Graysonem, zanim ten opuści Arkham. Wolał nie ryzykować, że ktoś ich zobaczy. Postanowił porozmawiać  z nim po opuszczeniu murów tego miejsca.
                Gdy następnego dnia siedział Z Harley i oglądał wiadomości, usłyszał o złapaniu Dwóch Twarzy przez Batmana. Mówiono też o kolejnym zniknięciu studenta z miejscowego uniwersytetu. Był to piąty przypadek w ciągu kilku dni.
                Nagle zdał sobie sprawę, że  mógł za tym stać najsłynniejszy  i najbardziej szalony klaun w mieście. Starał się domyślić, co planuje szaleniec, ale nie miał żadnych pomysłów. Miał nadzieję, że policja szybko odkryje, kto stoi za zniknięciem studentów.
                 Minęły dwa dni Przebudził się w nocy, mając złe przeczucie, że stało się coś strasznego. Zaczął martwić się o Dicka i Alfreda, ale w sytuacji, w której się znajdował, był bezradny. Nie mógł zasnąć, a jak przymykał oczy, widział ich ciała zalane krwią.  
                Następnego ranka zauważył, że wszyscy szepczą o czymś w ogromnym podnieceniem. Na początku byli to sami pracownicy, ale wieści szybko rozeszły się wśród pacjentów. Co było tego powodem, dowiedział się od niezadowolonej Quinn, która przybiegła do niego.
                - Słyszałeś?
                - Ale co?
                Był zaintrygowany.
                - Joker zabił Batmana.
                Jego serce na chwilę przestało bić. Wmurowało go w posadzkę. Był wściekły i zrozpaczony jednocześnie. Chciał w coś walnąć. Podszedł do ściany i z całej siły wbił w nią prawą pięść. Zapytał cicho.
                - Jak to się stało.
                - Nie wiem. Słyszałam jak strażnik z nocnej zmiany usłyszał to od tego z dziennej zmiany. Wiem tylko, że stało się to w nocy.
                Nie spojrzał na nią. Nie wiedział, co zrobić. Czuł ból w sercu. Łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Był wściekły na siebie. Czuł się winny. Zaczął szybko biec przed siebie i na nic nie patrzył. Wpadł na terapeutkę i przewrócił ją.  Nawet nie spojrzał na nią, tylko ruszył dalej.  Melisa zauważyła, że coś się jest z nim nie tak.
                - Zatrzymaj się. Stój.
                Ruszyła za nim.
                - Bruce... Zatrzymaj się Bruce.
                Zaczęła się martwić o pacjenta. Próbowała go dogonić i dowiedzieć się, co się stało.. Znalazła go po tym, jak wpadł na drzwi. Siedział na ziemi, a twarz miał ukrytą w dłoniach. Przykucnęła przy nim.
                - Bruce? Wszystko w porządku?
                Nie zwrócił na nią uwagi. Dotknęła jego barku.
                - Bruce? Co się dzieje?
                - Nic.
                Jego głos był ostry, ale i przepełniony rozpaczą.
                - Widzę...
                Usiadła obok niego i przemówiła łagodnie.
                - Pamiętaj, że jesteśmy po to, aby ci pomóc
                - Nie potrzebuję pomocy.
                Nadal jego głos był szorstki. Wstał z podłogi i oddalił się. Próbował przekonać siebie, że to tylko kolejna sztuczka, jak ta z wypadkiem i Trującym Bluszczem. Dick z jakiegoś powodu mógł chcieć, aby wszyscy myśleli, że Joker zabił Batmana. Sam raz pozorował swoją śmierć i wszyscy rozpowiadali o człowieku, który go zabił. Klaun nawet porwał tamtego i chciał zabić.
                Tylko, że w nocy nawiedziło go przeczucie. Uwierzył w śmierć podopiecznego. Popadał w rozpacz. Stracił kogoś, kto był dla niego synem. Zamknął się w sobie. z nikim nie rozmawiał, nawet z terapeutami i psychologiem. Prawie cały czas płakał.
                Ciągle szukał samotności, odpychał nawet Harley, która zaczęła podejrzewać, że znał Batmana. Nie miała zamiaru nikogo informować, a tym bardziej swojego byłego chłopaka. Tajemnica Bruce'a była z nią bezpieczna. Wyczuła, że nie szuka towarzystwa i trzymała się na dystans.
                Dwa dni później podano nazwiska dwójki kolejnych zaginionych studentów. Jednym z nich był Dick Grayson, co jeszcze bardziej rozbiło Wayne'a. Gdy usłyszał nazwisko wychowanka, zerwał się  kanapy i zaczął walić pięściami w ścianę.
                - Dlaczego? - krzyczał na całe gardło. - Dlaczego?
                Jego płonne nadzieje raz na zawsze wygasły. Skoro Dick zniknął w tym samym czsie, co zginął Batman, to oznaczało, że nie żyje. Czuł się winny. Przecież to on wciągnął go w walkę z przestępcami. Zabił go, rękoma swojego największego wroga. Zaczął szlochać.
                Wpadli sanitariusze z ochraniarzami i obezwładnili go. Po podaniu leków uspokajających, został umieszczony w izolatce. Szalał tam z rozpaczy. Krzyczał, klną, uderzał w ściany, siadał w kącie i łkał. Nie docierało do niego, co się dzieje. Po dwóch dniach zajrzała do niego terapeutka, ponieważ zauważyła, że najbardziej jej okazuje zaufanie. Wayne myślami był przy Graysonie.
                - Bruce? Jak się czujesz?
                Nie odezwał się do niej.
                - Co się stało?
                - Co z Dickiem?
                Była zaskoczona.
                - Z kim?
                - Dick zginął.
                Stanęła obok niego. Spojrzał na nią. Nie miał sił. Tracił grunt pod nogami. Kobieta umiała rozwiązywać język innym i postanowiła zmusić do tego, aby powiedział coś więcej.
                - Ten twój wychowanek?
                - Tak. To nie możliwie? Dlaczego on?
                - Nic nie mogłeś zrobić. Byłeś tutaj.
                - Mogłem go uratować. Wystarczyłoby, abym...
                Nie wiedział co powiedzieć.
                Przyjrzała mu się uważnie. Widziała wszystkie targające nim uczucia. Była zaskoczona. Nie tego się spodziewała, po kilkumiesięcznych spotkaniach na terapii. Chciała mu pomóc. Pomyślała przez chwilę i postanowiła postawić go do pionu.
                - Weź się w garść. Dla Dicka.
                Spojrzał na Melisę.
                - Czy chciałby, abyś tak rozpaczał? Chciałby, aby cię tutaj zatrzymano na dłużej? A tym bardziej, że sam określasz go tylko jako spadkobiercę. Więc czemu tak rozpaczasz?
                Nie odezwał się. Walczył z poczuciem winy i chęcią  zabicia Jokera. Nie odezwał się więcej do Anderson, która po pół godziny wyszła. Po opuszczeniu izolatki, podczas spotkań terapeutycznych milczał, a nawet myślami był daleko, aby nie rozpaść się i aby nie wyrzucić z siebie swojej złości. Postarał się panować nad emocjami.
                Minął miesiąc. Policji udało się złapać klauna. Bruce postanowił się z nim rozprawić. Nie chciał czekać, tym bardziej słysząc przechwałki swojego wroga, powodujące wściekłość. Psychopata musiał zapłacić a śmierć jego przyjaciela oraz członka rodziny.
                Znalazł duże pomieszczenie, zamykane na klucz i solidnymi, stalowymi drzwiami.  Nie wiedział tylko, że policja szykowała na jednego z pracowników Arkham i akurat w tym pomieszczeniu założono podsłuch. Właśnie przy aparacie z policjantami siedział Gordon.

                Wysłał zaproszenie do swojego rywala. Udało mu się zdobyć kartę Jokera i w nocy podrzucił ją do jego celi. Starał się zapanować nad głosem. Chciał, aby wróg go rozpoznał. Nie miał wyjść żywy z tej potyczki. Nie tym razem. Długo nie musiał czekać.

2 komentarze:

  1. Cześć :)
    Jeśli jest to zakład, a nie więzienie, to nie ma cel, tylko są pokoje.
    Hayley jest spoko.
    Śmierć Dicka to musiał być prawdziwy cios.
    Myślałam, że ucieczka Jokera będzie szerzej opisana.

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Skupiam się na tym co się dzieje w Arkham, a tam dociera mniej informacji. W telewizji nie łączono zniknięć studentów z Jokerem, a innych wyczynów nie było. Dziękuję za komentarz.

    OdpowiedzUsuń