Po powrocie państwo Wayne udali się do
sypialni. Przebrali się i położyli do łóżka.
Kobieta wtuliła się w męża i natychmiast zasnęła. On nie mógł pogrążyć
się w objęcia Morfeusza. Leżał i patrzył
się w sufit. Od domniemanej śmierci bliskich osób nawiedzał go ten sam koszmar.
Widział
jak młody Grayson płynie kanałem do którego wpadł i próbuje się utrzymać na
powierzchni. W swoim kostiumie jest za nim, ale nie potrafi go złapać. Traci
siły, a chłopiec oddala się. Nagle Dick spada w dół, a on nic nie może zrobić.
Słyszy tylko jego krzyk. Ledwo wydostaje się z wody, a obok niego materializuje
się młodszy o kilka lat Gordon.
-
Myślałem, że u ciebie będzie bezpieczny. Że go ochronisz. Dlaczego go nie
uratowałeś?
Zauważa,
iż jest ubrany w garnitur, strój nietoperza zniknął. Spogląda na przedstawiciela
prawa i spuszcza wzrok. Gdy go podnosi znajduje się przed swoją siedzibą i
widzi płonącą limuzynę. Słyszy krzyk
-
Pomocy paniczu... pomocy... proszę... proszę paniczu... pomocy...
Chciał
biec, ale nie mógł dać ani jednego kroku. Nadal słyszy krzyk płonącego żywcem.
Nadal próbuje ruszyć. Ukrywa twarz w dłoniach. Gdy zabiera ręce i widzi rodziców i ich mordercę.
Rzuca się na ratunek, ale nie zdąża. Padają na ziemię i zalewają się krwią.
Obsuwa
się na kolana. Nie panuje nad swoimi emocjami. Jest zrozpaczony i
zmęczony. Nie ma już siły. Chce
umrzeć. Przed nim stają rodzice, Alfred
i Dick. Razem wypowiadają jedno zdanie.
-
Mogłeś nas uratować
Zazwyczaj
budził się z krzykiem. Dlatego bał się zasnąć. Delikatnie wydostał się z objęć
ukochanej i odsłonił okno. Patrzył się w ciemność. Wracał wspomnieniami do początków swojej misji.
Walczył
z wieloma przestępcami i szaleńcami. Niektórzy z nich wracali. Pingwin, Joker,
Dwie Twarze, Trujący Bluszcz, Szalony Kapelusznik, Enigma. Nie poddawał się i
próbował z powrotem wsadzić ich do cel. Nie
miał zamiaru pozwolić im rozrabiać w jego mieście.
Powrócił wspomnieniami do snu, gdzie wiódł
szczęśliwe życie u boku ukochanych. W nim nie był mrocznym obrońcą Gotham,
tylko prezesem rodzinnej firmy. Martha i Thomas Wayne żyli na szczęśliwej
emeryturze i szykowali się do ożenku syna. Był zaręczony z Seliną Kyle, która
nie znała Kobiety Kot. Alfred nie
słyszał o Batjaskini. Ktoś inny jest Batmanem.
Idealne życie. Takie jakie byłoby bez śmierci jego rodziców.
Żałował,
że nie było prawdziwe i musiał je opuścić Cieszył się z podjęcia słusznej
decyzji i powrotu do rzeczywistości. Szalony Kapelusznik chciał go tam uwięzić,
aby mu nie przeszkadzał w jego niecnych planach. Znalazł sposób na ucieczkę ze
wspaniałego świata, chociaż nierealnego.
Czasem oddałby wszystko, aby tak wyglądała jego egzystencja.
Nie
spostrzegł, że znalazł imitację rodziny, nie rodzinę w osobach wiernego lokaja,
przygarniętego chłopca, którego polubił i wyszkolił. Przez długi czas myślał,
że otacza go tylko mrok, ale się mylił.
Otaczała go jasność Alfreda Pennywortha, Dicka Graysona, Leslie Thompkins, Seliny Wayne oraz Jima Gordona. Nie zauważył
kiedy każdy z nich stawał się dla niego oparciem i najbliższą osobą.
Nadal
pamiętał jak podczas spektaklu dobroczynnego cyrku był światkiem śmierci
akrobatów.W jego pamięci zachowało wiele szczegółów. Zrozpaczonego chłopca,
który obwiniał się za śmierć rodziców. Rozmowę z Gordonem oraz zabranie dziecka
do siebie. Jak zabrał Dicka z Alfredem do swojej dawnej sypialni.
W wolnej chwili ruszył, aby złapać mordercę.
Lokaj uświadomił go, że chłopiec potrzebuje wsparcia, oraz że oboje potrzebują
przyjaciela. Przeprowadził z nim rozmowę, o tym ze rozumie co czuje. Przecież
sam stracił rodziców jako dziecko.
Gdy
policja odkryła kryjówkę Zucco, Batman ruszył aby go złapać. Oprócz przestępcy był
tam Dick. Robił wszystko, aby go uratować, oraz nie stracić odpowiedzialnego za
jego tragedię. Grayson wpadł do kanału i
wskoczył, aby go uratować. Pamiętał jak chłopiec po wyciągnięciu był rozżalony,
że przestępca uciekł.
Zabrał
go do jaskini i zdradził mu swoją tożsamość. Wtedy Alfred miał rację. Od tamtej
pory Dick zaczął spędzać sporo czasu w jego kryjówce. Tak narodził się Robin,
posiadający podobną tragedię do swojego nauczyciela.
Nie
zauważył kiedy stał się dla niego bliższy niż tylko jako sojusznik i pomocnik. Nie zwrócił
uwagę, że przywiązał się do niego. Był
gotowy zginąć, aby go ocalić. Po kilku latach natrafiła się okazja, aby złapać
Zucco. Nie chciał narażać przyjaciela i nie zabrał go ze sobą.
Oczywiście
Robin dowiedział się, że nietoperz tropi mordercę jego rodziców. Zdenerwował
się. Nakrzyczał trochę na niego i ruszył
do akcji. Nie chciał odpuścić możliwości zemsty. Próbował namierzyć Batmobil,
ale on wyłączył lokalizator. Miał
nadzieję, że młodzieniec nie znajdzie
przestępcy.
On
sam znalazł się nad kryjówką Zucco. Po usłyszeniu hałasu bandzior ostrzelał
sufit i spadł. Mimo uszkodzonej nogi podjął się walczyć ze zgromadzonymi ludźmi
. Opuścili budynek i przenieśli się do Lunaparku.
Oczywiście
pojawił się jego po pomocnik. Robin był bliski zabicia drania przez którego
został sierotą. Wiedział, że to nie przyniesie młodzieńcowi ulgi, a może
spowodować poczucie winy i wściekłość na siebie. Musiał zareagować, zanim młody
bohater popełni nieodwracalny błąd.
Gdy
przestępcą zajęła się policja, mógł odbyć z nim krótką pogawędkę. Dick myślał,
że został zastawiony, ponieważ on mógł
podejrzewać, że młodzieńca poniosą emocje. Mu chodziło zupełnie o cos innego. O
jego bezpieczeństwo. Przez takich jak Zucco zbyt wielu ludzi straciło bliskich,
Nie chciał aby coś się stało Dick'owi czy Robinowi. To też tyczyło się też
innych jego bliskich.
Wszystko
było żywe w jego pamięci. Najbardziej
wspomnienia dręczyły go w okresie roku, kiedy nie było jego przybranego
syna i wiernego towarzysza. Czuł się winny ich śmierci. Wtedy zdał sobie sprawę, że nie udało mu się
ich ochronić.
Nagle
z zamyślenia wyrwało go uczucie, że ktoś go obejmuje. Zareagował
odruchowo. Złapał osobę za rękę i
przerzucił przez głowę, schylając się przy tym.
Dopiero po dostrzeżeniu, że była to Selina.
Nie było żadnego zagrożenia i zbyt szybko
zareagował. Podał żonie rękę i pomógł
jej wstać z podłogi. Uśmiechnął się, ale
był zawstydzony. Czuł się źle, że zaatakował kobietę, którą kocha. Powinien najpierw zorientować się w
sytuacji. Powinien zdać sobie sprawę, że od dziś nie jest sam w sypialni.
-
Przepraszam kochanie..
Stanęła
obok niego i delikatnie położyła lewą rękę na jego prawym karku.
-
Czemu nie śpisz?
-
Rozmyślam kochanie.
-
O czym?
Spojrzał
w ciemność oraz na księżyc. Czuł ciepło bijące od kobiety, którego nie
spodziewałby się od tajemniczej złodziejki. Od kiedy zostali parą, zmieniła się i prawie
nie dostrzegał kotki, którą próbował kilkakrotnie złapać.
-
Myślałem, że nigdy już nie będę szczęśliwy...
Był
nostalgiczny.
-
Od śmierci rodziców. Później zostałem
Batmanem. Nie powinienem ciebie wciągać
w swoje życie pełne niebezpieczeństw...
Selina
jak baletnica zrobiła obrót i wpadła w ramiona męża. Następnie ujawniła się
Kobieta Kot i dotknęła jego twarzy, jakby robiła to swoimi długimi pazurami.
Zbliżyła głowę do jego ucha.
-
Przestań się nad sobą użalać nietoperku. Nie zmienisz przeszłości. Teraz czas
się zabawić.
Zamruczała
i wyślizgnęła się z rąk ukochanego, podeszła do łóżka i jak kot wskoczyła na
nie. Jej głos brzmiał seksownie.
-
Chodź do mnie Bruce.
Wyciągnęła
się jak zwierzę. Nagle spojrzała na małżonka i zobaczyła coś dziwnego w jego
oczach. Wstała i podeszła do niego. Przemówiła łagodnie.
- Pamiętaj, że otaczają cię ludzie, którym
zależy na tobie. Nikt nie każe ci zrezygnować z ratowania Gotham... Nikt nie
obwinia cię za każde nieszczęście,
któremu nie zapobiegłeś. Nawet za te, które dosięgną nas, twoich bliskich. Zacznij się cieszyć tym co masz. Chodź do
łóżka. Dziś Batman ma wolne. Robin patroluje miasto.
Objął
ją, podniósł i zaniósł na posłanie. Gdy oboje
leżeli pod ciepłą kołdrą, wtulił się w Selinę i zasnął. Dopiero teraz
zaczęła spostrzegać ludzką stronę obrońcy Gotham oraz jego zmagania z własnymi
demonami. Miała problem w odnalezieniu się w świecie bez swoich nawyków
złodziejskich i chodzeniem własnymi ścieżkami, ale przy problemach Batmana to
było niczym.
Nastał
ranek. Pennywort zszedł do kuchni i zajął się jej porządkowaniem. Następnie
zaczął przygotowywać śniadanie. Gdy John
pojawił się, nie był zadowolony, że ktoś obcy próbuje wykonywać jego obowiązki.
-
Przepraszam pana, ale co pan robi?
-
Przygotowuję posiłek dla państwa Wayne.
Obecny
lokaj był zły, ale starał się okazywać kamienną twarz.
-
Proszę mi wybaczyć, ale to jest moim obowiązkiem.
-
Radzę nie awanturować się.
Głos
Pennywortha zdradzał profesjonalizm.
Zegar wybił godzinę jedenastą.
Wszystko ustawił na tacy, przykrył
talerze pokrywkami i postawił dwie czerwone róże w białym, porcelanowym
wazoniku. Minął Morstana i powędrował na
górę. Zastukał do sypialni panicza. Małżonkowie już nie spali.
Bruce spytał donośnym głosem.
-
Kto tam?
-
Przyniosłem śniadanie paniczu.
Mężczyzna
był zadowolony, a Selina złapała koszulę nocną i szybko ją ubrała. Zakopała się
w pościeli. Gdy mężczyzna wszedł, małżeństwo spojrzało po sobie niepewnie.
Postawił tacę na nocnym stoliku i odkrył talerze, nalał kawę do filiżanek. Ruszył do wyjścia. Będą na progu pozwolił sobie na odrobinę
swobody i odezwał się.
-
Proszę się nie chować panno Kyle... To znaczy pani Wayne. Wiele panienek panicza wypraszałem stąd. Życzę smacznego.
Ledwie wyszedł, a oni wybuchli śmiechem.
-
Cały Alfred. Jest niezwykły. Jako lokaj posłuszny i oddany, a jako przyjaciel
troszczący się, mający dobre rady, oraz niebojący się ich wyrażać. Tak samo z
opiniami.
Kobieta
nie panowała nad swoim rozbawieniem, chociaż doceniała Pennywortha.
-
Dobrze mieć kogoś takiego
Nagle
spojrzała na niego kocim spojrzeniem. Wysyczała.
-
Ile było tych panienek?
-
Znasz moją reputację. Domyśl się.
Poczuła
zazdrość. Mężczyzna postanowił ją uspokoić.
-
Ale żadna nie była dla mnie tak ważna jak ty. To ty jesteś moim życiem.
Kobieta
uspokoiła się. Nie chciała myśleć o innymkobietach ukochanego, więc zmieniła
temat.
-
Opowiedz mi trochę o Alfredzie. Wydaje się ciekawą postacią. Tak tajemniczą jak
nietoperek, który denerwuje przestępców.
-
Nie zgodzę się. Po prostu nie musi się obawiać o swoją pracę, a podczas, gdy
ktoś przychodzi to jest profesjonalny. No i chroni moją tajemnicę. Świetnie
odnajduje się w roli pomocnika nietoperza.
Kobieta
zaczęła zajadać się potrawami.
-
To wszystko ładnie pachnie i dobrze smakuje... Widzę, że umie świetnie gotować.
Nachylił
się w stronę kobiety.
-
Opowiem ci pewną historię.
Odsunął
się i obserwował z zainteresowaniem żonę, która jadła. Sam nie był głodny.
Delikatnie prawa ręką gładził jej blond włosy.
-
Raz został zaatakowany człowiek z mojej firmy. Udało się go uratować.
Spojrzała
na niego znacząco.
-
Zrobił to Batman.
-
Masz rację. Następny ranek spędzałem w jaskini. Gdy przyniósł mi śniadanie, wspominając, że dwukrotnie skłamał policji na
mój temat i ze trzeci raz nie uwierzą. Polecił przejrzeć mi gazetę. Zostałem aresztowany, ale wyszedłem za kaucją. Czekał na mnie ze strojem. Zawsze możemy sobie porozmawiać i omówić
sprawę. Pamiętam jak martwił się, że nie odzyskam wzroku. Podczas pokazu doszło
do małej eksplozji i miałem kłopoty ze wzrokiem. oczywiście nie posłuchałem
lekarki i nie odpoczywałem. Był
przestraszony.
Wziął
głęboki wdech
-
Wybrałem się na akcję w przebraniu i po oberwaniu w głowę, straciłem pamięć.
Nie wróciłem do domu i zaczął mnie szukać. Poleciał moją maszyną. Pamiętam jego
ulgę, gdy podszedłem do niego, jak siedział na ziemi po trudnym lądowaniu. Prima Aprilis, wyciął mi żart. Z Dickiem omawiają mnie za plecami,
bo się martwią. Oraz wiele więcej. Ale
zabierajmy się za jedzenie.
Sięgnął
po tosta. Selina piła swoją kawę z przyjemnością. Leżeli w milczeniu, ciesząc się chwilą.
Skupiali się na konsumpcji. W tym samym czasie Dick opuścił swoją sypialnię i
zszedł do kuchni.
-
Czyżby było śniadanie.
Pennywort
wyglądał na zadowolonego z siebie.
-
Tak paniczu Dick. Zapraszam do stołu. Zaraz przyniosę.
John
postanowił się wtrącić.
-
Niech pan też idzie. Ja wszystko podam.
Zanim
Alfred zareagował, młodzieniec wyciągnął
go do jadalni. Ustawili stół na miejscu, a pożyczone sprzęty pod ścianą. Rozmawiali swobodnie, nie zwracając uwagę na
Morstana.
Minęło
kilka dni. Młode małżeństwo cieszyło się swoim towarzystwem. Za dwa dni mieli ruszyć na tygodniowy miesiąc
miodowy. Dick załatwiał formalności, aby z powrotem wrócić na studia, chociaż stracił
rok.
Z
Alfredem było gorzej. Ciągle rywalizował z Johnem. Bruce prosił go, aby nie
zajmował się pracami w posiadłości. Czuł
się niepotrzebny i odsunięty od panicza.
Zorientował się, że jego następca nie zna tajemnicy Wayne'a. To powodowało u niego zadowolenie.
Zastanawiał
się gdzie popełnił błąd wypełniając swoje obowiązki. Próbował przemyśleć, czy
błędem było spoufalenie się z Bruce'm, który stał się dla niego ważny.
Zauważył, że lokaj zwraca się do swojego pracodawcy z wielkim szacunkiem "
panie Wayne"., a nie jak on '" panicz Bruce"
Zawsze
będzie miał go za małego chłopca, który dopiero straci rodziców. Zdawał sobie sprawę, że to może drażnić
panicza. Dla niego to był sygnał, że czas odejść. Spakował najpotrzebniejsze
rzeczy oraz pamiątki. Nawet w jego walizce znalazł się jeden ze zniszczonych
kostiumów Batmana, aby pamiętać o obrońcy Gotham, oraz dobroczyńcy miasta.
Wiedział,
że ze względu na swój wiek nie ma szans na nową posadę. Przeczuwał, iż ten
dzień kiedyś nadejdzie, że stanie się
zbędny i niezdolny do pracy. Mimo to nie
był na to przygotowany. Nie chciał narzucać się Wayne'owi.
Pozwolił
sobie na kilka łez. Czuł silną więź z Bruce'm. Wiedział, że będzie się o niego
martwił. O niego i o Batmana oraz Dicka i Robina. Nie potrzebował łaski i miał
zamiar znaleźć jakąkolwiek pracę.
Zatrzasnął walizkę i otarł oczy.
Napisał kilka słów na białej kartce
Nie chciał żegnać się z mężczyzną bliskim,
jakby był jego synem . Zszedł na dół i na stoliku w salonie zostawił list.
Następnie skierował się do holu. Prawą dłoń zaciskał na rączce od swojego
bagażu. Rozejrzał się ostatni raz i
spuścił wzrok.
Na
schodach stanęli państwo Wayne. Widząc ubranego mężczyznę nie wiedzieli co się
dzieje. Za nimi szedł Grayson. Był tak samo zaskoczeni jak oni widokiem na
dole. Bruce spytał.
-
Ci się dzieje.
Pennyworth
spojrzał na nich. Starał się panować nad emocjami, aby nikt nie zauważył jak mu
ciężko odejść.
-
Odchodzę paniczu.
Milioner
zbladł. Nie wiedział czym uraził mężczyznę i starał się przypomnieć co takiego
zrobił, albo powiedział. Selina widząc reakcję męża spytała.
-
Co się stało Alfredzie? Czy to z mojego powodu?
-
Nie pani Wayne. Po prostu nie jestem już tutaj potrzebny, a po co trzymać
zniedołężniałego starca.
Pan
domu nie wytrzymał. Zbiegł ze schodów i stanął na przeciwko mężczyzny.
-
O czym ty mówisz?
-
Odsunął mnie pan od moich obowiązków. Jestem bezużyteczny.
Bruce
roześmiał się.
-
Źle zrozumiałeś moje intencje Alfredzie. Gdyby nie ty, nie miałbym takiego
wesela. Do tego zawsze sumiennie wykonywałeś swoje obowiązki i dbałeś o mnie i
dom. Wychowałeś mnie. Do tego przysporzyłem ci wiele problemów. Nigdy mnie nie
zawiodłeś.
Położył
obie ręce na barkach opiekuna.
-
Ostatnio ty i Dick byliście przetrzymywani...
Głos
mu drżał.
-
Byłeś poważnie chory. Niedawno opuściłeś szpital i ciężko pracowałeś nad weselem...
Zawdzięczam ci tak wiele Alfredzie.
Zająłeś się mną po śmierci rodziców, wspierałeś mnie i pouczałeś. Nadal
to robisz. Chcę ci się odwdzięczyć za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Nie musisz
już pracować...
Uśmiechnął
się do niego.
-
Czas abyś odpoczął. Spokojnie wypoczywał
tutaj w posiadłości. To podziękowanie.
Pennywort
spojrzał w jego oczy, w których zobaczył przywiązanie. Uradowało go to. Dostrzegł te same emocje,
które on odczuwał. Nie przepadał za bezczynnością. Zaprotestował, chociaż był
wzruszony.
-
Proszę wybaczyć paniczu, to znaczy panie Wayne, ale wolałbym wykonywać swoje
obowiązki, oraz opiekować się pańską rodziną póki nie opuszczą mnie siły.
Selina
i Dick wiedzieli co postanowi mężczyzna i czekali aż odezwie się. Bruce zabrał
ręce i zaczął wchodzić na górę. Nagle odwrócił się.
-
Jeśli tego c pragniesz, to będę szczęśliwy, gdy będziesz moim lokajem. Tylko
będziesz musiał znosić Johna jeszcze przez miesiąc ze względu na czas
wypowiedzenia.
Twarz
Graysona przybrała rozbawioną minę i staną przy kobiece.
-
Tylko nie pozabijajcie się.
Wayne
zignorował żart przyjaciela.
-
Jeszcze jedno Alfredzie. Możesz nadal mówić do mnie paniczu.
Minęło
dziewięć dni. Państwo Wayne wracali z podróży poślubnej. Nie wiedzieli co
zastaną w domu. W tym czasie policja w Gotham została powiadomiona o próbie
kradzieży w ich posiadłości. Pennyworth oficjalnie był u doktor Thompkins,
dostarczając potrzebnego zaopatrzenia w imieniu pracodawcy. Tak naprawdę robił
porządek w Batjaskini.
Na
wezwanie Morstana zjawili się detektyw Harvey Bullock i porucznik Renee
Montoya. John oprowadził ich po pomieszczeniach, wskazał gdzie znajdowały się
skradzione przedmioty oraz je wymienił. Wspomniał też, że drugi z lokajów ma
opuścić miejsce pracy.
Małżonkowie
byli zaskoczeni widokiem radiowozów. Przestraszyli się. Zastanawiali się, co
mogło wydarzyć się. Zostali wpuszczeni do budynku i odnaleźli całe towarzystwo.
Bruce zwrócił się do nich.
-
Co tutaj się dzieje?
Służący
staną przed pryncypałem.
-
Doszło do kradzieży sir. Zginęło kilka dzieł sztuki.
-
Gdzie Alfred?
-
Pojechał z dostawą do doktor Thompkins w
pańskim imieniu.
Milioner
nie czekając na dalsze wyjaśnienia, zadzwonił do lekarki.
-
Doktor Thompkins.
-
Z tej strony Bruce. Jest Alfred?
-
W piwnicy. Porządkuje kartony. Miał też przestawić czarną skrzynię.
Zrozumiał
przekazaną wiadomość. Powrócił do towarzystwa. Bullock zwrócił się do niego.
-
Brak śladów włamania. Obejrzę sobie pokoje służących.
Bruce'a
irytowało zachowanie detektywa, ale starał się panować nad sobą. Harvey nie
zaczekał na zgodę, tylko kazał się zaprowadzić. John zaprowadził go i Renee do
swojej sypialni. Policjanci nic tam nie znaleźli.
Przeszli do pokoju Pennywortha, który niedawno
z powrotem przeniósł się z pokoju gościnnego. Pod łóżkiem znaleźli walizkę a w niej skradzione dzieła sztuki i
biżuterię. Alfred powrócił do posiadłości i zobaczył płaszcze . Był zadowolony.
Musiał z paniczem omówić jedną rzecz związaną z jego alter ego. Nagle przed nim staną Bullock. Odezwał się
opryskliwie.
-
Kim pan jest?
Mężczyzna
wiedział, że ma przed sobą policjanta. Batman współpracował z nim, ale nie
przepadali za sobą. Wiedza nietoperza była przydatna, ale nie mógł jej
wykorzystać.
-
Alfred Pennyworth, służący państwa Wayne. A pan?
Detektyw
wyciągnął kajdanki oraz broń i wycelował w niego.
-
Jesteś aresztowany za dokonanie kradzieży.
Po
chwili zjawił się młody policjant i na jego polecenie skuł lokaja. Ten próbował
wyrwać się.
-
Ale o co chodzi?
-
Znaleźliśmy skradzione fanty w twoim pokoju.
Zaczął
wykrzykiwać.
-
Nigdy nie okradłbym panicza Bruce'a.
-
Wyjaśnisz to na komendzie.
Wbiegł
Wayne i kazał zostawić aresztowanego w spokoju, ale Harvey zaczął mu się
odgrażać i zabrał aresztanta do radiowozu. Technicy mieli niedługo przybyć.
Bruce wziął samochód i ruszył na komisariat, aby między innymi porozmawiać z
Gordonem.
Montoya
pilnowała skrytki złodzieja. Selina postanowiła zawiadomić wychowanka męża. Wiedziała, że będzie
zainteresowany wydarzeniami. Zajrzała do notatnika przy telefonie i odnalazła
numer do jego pokoju w akademiku.
Sprawnie wykręciła cyfry i czekała. Po kilku minutach usłyszała.
-
Greyson.
-
Hej Dick. Możesz rozmawiać?
-
Selina? Stało się coś?
Zaczął
się denerwować. Podejrzewał, że młode małżeństwo będzie chciało pobyć tylko ze
sobą, a kobieta nagle dzwoni.
-
Okradziono nas, a fanty znaleziono w pokoju Alfreda.
Zaniemówił
na chwilę. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
-
To niemożliwe. Przecież jest przywiązany do Bruce'a. Przecież zna jego sekrety.
To niemożliwe.
Wayne
po dojechaniu na miejsce, jak burza
odnalazł biurko Bullocka i krzyknął.
-
Gdzie Alfred?
-
W areszcie.
-
Chcę go zobaczyć.
-
Nie może pan.
Wściekł
się.
-
Radzę mi to umożliwić.
Harvey
zirytował się.
-
Ja tu rządzę i radzę mi nie grozić.
Bruce
udał się do komisarza. Wpadł do jego gabinetu ze słowami.
-
Możesz mi pomóc?
Gordon
był zaskoczony jego pojawieniem się. Podniósł głowę znad dokumentów.
-
Co się stało?
-
Aresztowano Alfreda za kradzież w posiadłości, ale wiem, że tego nie zrobił.
Bullock nie chce ze mną rozmawiać.
Znał
Bruce'a i wiedział, że nie wykorzysta swojej pozycji. Był na to zbyt
prawy. Za to zdawało mu się, że nie
odpuści.
-
Wystarczy nie wnieść oskarżenia. Chociaż ostatnio dochodzi do dużej ilości
kradzieży w bogatych dzielnicach. Za każdym razem bierze udział ktoś ze służby.
-
Ale Alfred? Zawsze lojalny wobec swojej rodziny i mnie? Człowiek, który mnie wychował?
-
Nic nie poradzę.
Bruce
chciał nie wnosić doniesienia, ale kilku aresztowanych służących- złodziei
wskazał Pennywortha jako swojego szefa. Robił wszystko, aby mu pomóc ale bez
skutku. Bullock przesłuchiwał mężczyznę. Często wmawiał mu, że jego pan
odwrócił się od niego i nie próbuje się za nim wstawić oraz jest wściekły.
To
załamało aresztanta, chociaż nie winił panicza. Jedynie chciałby dać mu znać,
że nie zdradzi jego tajemnic. Batman i Robin w wolnych chwilach robili
wszystko, aby dowiedzieć się, kto wrobił Alfreda. Ich śledztwo nie przyniosło
skutku. Selina widziała jak mąż się męczy. Postanowiła zamienić słowo z
Dickiem. Wykorzystała sytuację, gdy małżonka nie ma w domu, a młodzieniec
wrócił z wykładów.
-
Mogę mu jakoś pomóc?
Pokiwał
głową. Był zmartwiony.
-
Nie wiem jak. Zaangażował się emocjonalnie, co utrudnia mu logiczne myślenie.
-
Może Kobieta Kot coś zdziała.
Pomysł
mu się nie spodobał. Wiedział, że wszyscy znają
jej tożsamość .
-
I wpakować się w kłopoty?...
Nagle
na coś wpadł.
-
Tylko jedna osoba mogła wrobić Alfreda. John Morstan, który przez niego stracił pracę...
Zamyślił
się . Zdał sobie sprawę, że przyjaciel może wszystko zniszczyć, ponieważ w tej
sprawie nie działał logicznie.
-
Jeśli Bruce na to wpadnie, może wypłoszyć naszego ptaszka.
-
Więc trzymaj go z daleka. A ja będę śledziła Johna.
Grayson
znowu pokiwał głową z dezaprobatą.
-
Nie dasz sobie rady sama. Ale mam pomysł Poproszę o pomoc Batgirl.
-
Ale jak się z nią skontaktować?
-
Odwiedzisz ją jako Selina Wayne i zdradzisz tożsamość Batmana.
Nie
była przekonana o słuszności planu. Nie wiedziała kim jest dziewczyna w stroju
nietoperza.
-
Wiesz co robisz?
-
Podziwia Batmana i jest zauroczona Robinem. A do tego to córka komisarza.
Była
zaskoczona.
-
Barbara? Ona wie o tobie?
Zawstydził
się. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Spuścił wzrok.
-Nie.
Uśmiechnęła
się tajemniczo. Nadal czuła się lekko zraniona tajemnicą ukochanego.
Postanowiła zmusić Dicka do ujawnienia
się przed wybranką serca.
-
Pojadę do niej, a ty będziesz udawał szofera, a w jaskini założysz strój
Robina. Co robi Bruce?
-
Jest w firmie i spędzi tam jeszcze kilka godzin. Mają jakieś problemy. Następnie
wybiera się na komisariat. Chce zobaczyć się z Alfredem.
Poszła
do swojej garderoby aby się przeprać. Założyła elegancką niebieską garsonkę.
Czuła tak znane podniecenie, które odczuwała wybierając się na kolejne
włamanie. To nie było zwykłe wyjście
towarzyskie. Po wyjściu przed
rezydencję, zobaczyła limuzynę i kierowcę. Mężczyzna otworzył jej drzwi,
kłaniając się.
-
Zapraszam pani Wayne.
Była
rozbawiona tym, jak przyjaciel męża wczuł się w swoją rolę. Usadowiła się na tylnej kanapie.
-
Do domu komisarza Gordona.
Sprawnie
ruszył. Szykowała się do swojego zadania, które było trudne. Miała ujawnić tożsamość Bruce'a, aby mu
pomóc. Podejrzewała, że kiedy się dowie to będzie zawiedziony. Z drugiej strony
chciała go uratować przed popełnieniem błędu. Nie wierzyła w niewinność lokaja,
ale postanowiła zaufać mężczyznom.
Gdy
zajechali przed dom Jima, zastanawiała się, czy to na pewno dobry pomysł.
Wysiadła natychmiast, tak Greyson otworzył drzwi. Wbiegła po schodkach i
nacisnęła dzwonek. Po minucie otworzyła jej Barbara. Dziewczyna była
zaintrygowana.
-
Pani Wayne? Co panią sprowadza? Czy coś z Dickiem.
-
Nie. Chodzi o mojego męża. Ma kłopoty, ale lepiej nie rozmawiać tutaj.
-
Zapraszam.
Weszły
do budynku i znalazły się w salonie. Młoda kobieta obserwowała pozorny spokój
żony milionera. Była ciekawa co ją sprowadza i czemu zwraca się do niej, a nie
jej ojca.
-
Napije się pani czegoś?
-
Nie dziękuję. Mamy mało czasu. Niedługo mój mąż może wrócić do domu.
Spojrzała
Gordon głęboko w oczy i wzięła głęboki oddech.
-
Wiem, że jesteś Batgirl.
Barbara
była zaskoczona i przerażona. Kobieta Kot mogłaby wiele zarobić, zdradzając jej
tożsamość. Postanowiła przekonać ją, że się myli. Nie odwróciła wzroku aby nie
okazać, iż ma rację. Starała się niczego nie okazać, aby się nie zdradzić.
-
Nie wiem o czym pani mówi.
Selina
przemówiła spokojnym głosem
-
Proszę się nie bać. Gdybym chciała sprzedać twoją tożsamość, nie
przychodziłabym. Batman potrzebuje twojej pomocy.
Dziewczyna
odwróciła się w stronę kominka.
-
Już mówiłam. Nie jestem Batgirl.
Kobieta
podeszła do niej. W jej głosie brzmiał
niepokój.
-
Batman jest w potrzebie. Robin zna twoją tożsamość i to on przysłał mnie po
pomoc.
Córka
komisarza wściekła się. Szybko odwróciła się, aby stanąć twarzą w twarz z
gościem.
-
Jak to?
Wayne
chciała ją uspokoić.
-
Proszę się nie denerwować. On ufa mi. Znam tożsamość jego i Batmana. Aby im pomóc,
musisz dowiedzieć się kim są oraz zrozumieć ich postępowanie. Wszystko zależy
od naszej współpracy. A teraz zapraszam do ich kryjówki.
-
A dlaczego miałabym iść z tobą?
Selina
zaczęła tracić cierpliwość. Stanęła naprzeciwko pomocnicy nietoperza i odezwała
się ironicznie.
-
Jesteś zauroczona Robinem. Nawet masz do niego słabość. To dziwne, że jesteś z Dickiem.
Pokiwała
palcem.
- Nie chcesz poznać jego tożsamości? Ja chciałam wiedzieć kim
jest Batman i związać się z nim. Było za
późno, ponieważ zdążyłam się zaręczyć.
Jego sekret poznałam noc przed ślubem, a tożsamość Robina domyśliłam się
godzinę przed ceremonią.
Nie
potrafiła już być dawną Kobietą Kot. Zastanawiała się, co ta miłość robi z ludźmi.
Jej głos złagodniał.
-
Pragniesz sprawiedliwości, a według nich niewinna osoba może zasiąść na ławie
oskarżonych i prawie nikt jej nie
wierzy. To nasz lokaj. Dlatego jestem zaangażowana.
Podeszła
i położyła ręce na barkach Barbary.
-
Tu chodzi o bliską osobę mojego męża. Zaufaj mi. Ten jeden raz.
Dziewczyna
wahała się, ale widząc prośbę w jej oczach i zgodziła się. Poszła na górę aby
schować kostium do torby. Dziwiła się, że zaufała byłej złodziejce. Wsiadła z
nią do limuzyny i obserwowała uważnie
drogę. Szoferowi drżały ręce. Wiedział, iż będzie musiał zdradzić swoją
tajemnicę ukochanej.
Po
wjechaniu do jaskini, Gordon odebrało jej mowę. Była w szoku widząc to niezwykłe miejsce, pełne zabawek dla dużych
dzieci. Rozglądała się z otwartymi ustami. Znalazła się w królestwie Mrocznego
Rycerza. Była szczęśliwa.
Grayson
znalazł ciemny kąt i zdjął strój szofera, a założył swój kostium. W tym
czasie jego wybranka oglądała komputer.
Starał się uspokoić. Przed oczami zobaczył przyjaciela po wyznaniu prawdy
Selinie. Nie wiedział jak zareaguje Barbara. Stanął za nią.
-
A więc przyjechałaś z Kobietą Kot.
Odwróciła
się, robiąc się czerwona ze złości.
-
Dlaczego sam nie przyjechałeś?
Nie
wiedział co powiedzieć. Na szczęście kobieta przyszła mu z pomocą.
-
Będziesz działała ze mną. Słyszałaś o Alfredzie Pennyworth?
-
Tak. Ale co to wspólnego z Batmanem?
Batgirl
była coraz bardziej zaciekawiona
-
Nie wiesz pewnie jak bliski jest Bruce'owi Wayne. Ten nie wierzy w jego winę.
Batman próbuje mu pomóc udowodnić, że ma rację. Nie zauważa, że sprawca jest
pod samym jego nosem. Tym razem działa zbyt nierozważnie. Nie jest tak
opanowany jak zazwyczaj.
-
Ale co to ma wspólnego ze służącym Wayne'ów? Robin?
Młodzieniec
stanął przy Selinie, która uśmiechała
się, chociaż była zdenerwowana. Bała się o tajemnicę męża. Jej głos drżał.
-
Bruce Wayne to Batman.
Barbara
wybuchła śmiechem.
-
Bardzo zabawne. Ten ekscentryczny bogacz
i kobieciarz, uwielbiający się bawić?
Grayson
zachichotał. Po chwili przemówił do dziewczyny.
-
To prawda Batgirl. Jego zachowanie za dnia ma ukryć jego mroczne oblicze, które
ujawnia nocą. Jego duszę nadal dręczy śmierć rodziców. To spowodowało
narodzenie się obrońcy Gotham.
Nadal
nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Nigdy nie posądziłaby Wayne'a o
heroiczne czyny, czy wyszkolenie w
sztukach walk. Wyjaśnienie Robina miało
sens. Postanowiła zaakceptować słowa tej
dwójki, chociaż miała zamiar porozmawiać z samym zainteresowanym.
Nagle
zdała sobie sprawę z jednej sprawy. Batman miał oficjalnego pomocnika, który
stał przy jego żonie. Skoro Bruce Wayne to Batman, to Robin musi być kimś z
jego otoczenia. Tylko jedna osoba mogła
być brana pod uwagę. Wychowanek
milionera Dick Grayson. Była zdezorientowana.
-
A więc ty jesteś...
Nie
dał jej dokończyć. Zdjął maskę.
-
Tak. To ja. Dick.
Zaniemówiła.
Była w szoku
-
Przepraszam Barbaro, ale ukrywałem to dla twojego dobra. Nie powinnaś narażać
się na niebezpieczeństwo. Dla własnego dobra, oraz swojego ojca. Zauroczyłaś
mnie. Chociaż na początku denerwowałaś mnie.
Tym bardziej byłem zły na ciebie, gdy prawie zginęliśmy w tamtym
metrze. Kiedy znowu cię zobaczyłem na
konferencji po wypuszczeniu twojego ojca z więzienia i oczyszczeniu z zarzutów
moje serce oszalało. Z czasem chciałem
być bliżej ciebie. Dlatego zacząłem starać się o twoją uwagę. Kocham cię i
chciałem chronić.
Słuchała
go z uwagą. Jej złość zaczęła słabnąć. Sama miała przed nim tajemnicę. Nie
powiedziała mu przecież, że jest Batgirl.
-
Sama miałam przed tobą sekret.
Nadal
była w ogromnym szoku, ale pamiętała o zadaniu.
-
Co macie do zrobienia Robin?
-
Trzeba obserwować Johna Morstana, niedawnego lokaja Bruce'a. Umowę wypowiedziano mu ponad dwa tygodnie
temu. Alfred wraca do pracy. Będziesz współpracować z Kobietą Kot. Wiesz, że
była złodziejką, ale teraz interesuje ją tylko dobro męża. Bruce nigdy nie uwierzy, że Alfred go okradł.
Ja też nie. Wy możecie przyjąć
stanowisko jakie chcecie. Nie musicie nam wierzyć. Możecie udowodnić jego winę,
albo niewinność Alfreda. Ja wiem, że nie zrobiłby nigdy nic by nie zrobił
przeciw Bruce'owi.
Zostawił
panie, aby się porozumiały, a sam pojechał na uczelnię. W tym samym czasie
Bullock przekrzykiwał się z Wayne'm.
-
Jak można trzymać się złodzieja? Zabrał fanty i schował je w swojej sypialni.
Amator.
-Gdyby
mnie okradł nie ukryłby niczego w swojej sypialni. W posiadłości jest wiele
zakamarków, które zna.
-
Słyszałem, że obaj służący odchodzą.
Chciał uzyskać rekompensatę za utratę pracy.
Bogacz
oburzył się.
-
Alfred odchodzi? Przecież przekonałem go, żeby pozostał. Nie został zwolniony, ale chciał odejść, bo myślał że
jest niepotrzebny. Chętnie pozostał u
mnie na posadzie.
-
Tak? - odparł sarkastycznie detektyw.
- Alfred od wielu lat pracuje dla mojej
rodziny. Chciałem aby mógł odpocząć i to mieszkając w posiadłości. On chce pracować, więc pozwoliłem mu na
to. I ktoś taki miałby kraść?
-
Jest szefem bandy i potrzebuje pozorów. Bruce był coraz bardziej wściekły, ale
zapanował nad emocjami. W charakterystyczny dla siebie sposób potarł brodę.
Starał się wyglądać na lekko zmieszanego, ale i rozluźnionego. Na szczęście
Harvey'a mógł zmylić, trudniej byłoby z Jimem.
-
Z tego co orientuję się, to raz straconą pozycję w bandzie ciężko odzyskać. A
przecież go rok nie było. Dobrze pan o tym wie detektywie.
Bullock
wyciągnął wykałaczkę i włożył ją między zęby tak jak miał to w zwyczaju.
-
To nowa szajka. Działa krótki czas.
Był
wściekły podczas opuszczania posterunku. Pojechał prosto do domu. W salonie
zastał Dicka, przeglądającego jakieś dokumenty.
-
Co robisz?
-
W nocy wkradłem się na posterunek i zdobyłem notatki Bullocka.
Młodzieniec
podniósł głowę znad papierów
-
Nic ciekawego w nich nie ma. Ale mam
wrażenie, że nasz detektyw coś planuje.
-
Odwiedźmy go.