Przepraszam, że trochę nic nie wstawiałam, ale zgubiłam kartkę, gdzie miałam dalszy ciąg tej historii.
Młodzieniec otworzył drzwi i weszli
do środka. W salonie nikogo nie było,
więc skierowali kroki do sypialni. A na
łóżku leżała Caroline Moris.
Parker obserwował jak pierś kobiety
unosiła się. Wszyscy, oprócz Cam opuścili sypialnię. Pani patolog pochyliła się nad przyjaciółką i
szturchnęła ją w ramię. Gdy ta przebudziła się, była zaskoczona widokiem Camile.
- Przepraszam, ze cię budzę, ale
jesteśmy umówieni na kolację. Max i Russ z rodziną już są u Angeli.
Zaspana kobieta zerwała się z łóżka
i zaczęła się ubierać. Camile przeszła do salonu, gdzie wszyscy próbowali
uspokoić.
- Przepraszam, że narobiłem paniki -
wyszeptał zawstydzony Arastoo.
- Nie masz za co - odparł Parker. -
Przywiozłeś dzieci, a Bones nie otwierała. Ja też bym spanikował. Ale
oszczędźmy sobie wstydu i nikomu nic nie mówmy. Nawet nie mówmy Bones, jak
baliśmy się o nią.
Antropolog dołączyła do nich po
dziesięciu minutach. Ucałowała Christine, Hanka i Parkera.
- Tata prosił, aby was ucałować.
- A co u niego? - spytał agent.
- Wolałby być tutaj. Nie powinien
rezygnować, ponieważ musi zadbać o siebie.
Wszyscy uśmiechnęli się. Po chwili
ruszyli do artystki i entomologa.
Następnego dnia Caroline Moris
pracowała dwie godziny w instytucie, potem pojechała spotkać się z ojcem i
bratem. Po południu odebrała dokumenty i zarejestrowała dzieci pod nazwiskiem
Booth. Odzyskała swoją prawdziwą tożsamość. Od tej chwili nazywała się
Temperance Brennan Booth.
Gdy wróciła do mieszkania, usiadła
na kanapie. Dzieci wzięły się za odrabianie lekcji. Myślała o swojej śmierci.
Nie wierzyła w życie po życiu. Postanowiła pozwolić dzieciom w to wierzyć.
Myślała, że małe kłamstwo będzie je chronić. Tylko, że nie uchroni to jej
bliskich od cierpienia.
Była bardzo zmęczona, potrafiła
rozmyślać tylko o tym co się stanie ze wszystkimi jej bliskimi po śmierci.
Kochała swoją rodzinę. Uważała, że powrót był błędem, ale już było za
późno. Bała się. Nikomu nie miała zamiaru zdradzić swoich
obaw.
Sięgnęła po czystą katrkę i sporządziła swoją
ostatnią wolę. Zastanawiała się, jak
Booth sobie poradzi. Czy da sobie radę z Christine, która wdała się w matkę?
Czy pomoże Hankowi być bardziej pewnym siebie? Nie bała się śmierci. Zbyt wiele
ludzkich kości przeszło przez jej ręce.
Nagle jej powieki stały się ciężkie,
a po chwili już spała. Po pracy przyszły Cam i Angela na plotki z butelkami
soku. Drzwi były otwarte, więc weszły do środka. Zastały śpiącą Temperance. Wiedziały, że
potrzebuje odpoczynku więc zabrały dzieci. Na stole zostawiły kartkę, aby nie
niepokoiła się o swoje pociechy.
Półgodziny później do domu wraca
Parker. Gdy nachylił się nad kobietą, zauważył że nie oddycha. Szybko odsuną
stolik i sturlał ją z kanapy ziemię i rozpoczął masarz serca. Przerwał na
chwilę, aby wyjąć komórkę i wybrał numer na pogotowie i włączył głośnomówiący.
Po chwili usłyszał głos.
- Pogotowie, w czym możemy pomóc?
- Agent Parker Booth. Kobieta z zatrzymaniem akcji serca.
- Czy bierze jakieś leki?
- Tak. Ma raka. Pospieszcie się.
Podał szybko adres.
- Wysyłamy pogotowie.
Cały czas reanimował kobietę. Gdy
przybyli ratownicy, przejęli pacjentkę. Po chwili akcja serca powróciła, ale
nadal była nieprzytomna. Zabrali kobietę do szpitala. Parker zadzwonił do Cam.
- Doktor Vaziri, słucham?
- Pogotowie zabrało Bones do
szpitala Jadę tam.
Rozłączył się i ruszył do swojego
samochodu. Camile zostawiła dzieci pod opieką męża i z Angelą ruszyła do
szpitala. Po drodze zawiadomiły resztę. Wszyscy zjawili się na oddziale
ratunkowym. Po chwili dołączył do nich
młodszy Booth. Byli przerażeni, bali się jakie ma wiadomości.
- I co? - spytał Hodgins.
- Lekarz powiedział, że stres
przyczynił się po części do zatrzymania
akcji serca. Mówił, że miała dużo szczęścia... Mogła umrzeć
Parker był przerażony.
- Robią jej badania. Chemia jest
przełożona.
Podszedł do nich lekarz.
- Kto jest z najbliższej rodziny
pani Booth?
Max i Russ wyszli przed wszystkich. Doktor poprosił ich
do swojego gabinetu. Pozostali niecierpliwie chodzili po korytarzu.
Angela panikowała najbardziej ze
wszystkich zebranych. Jej mąż Jack próbował uspokoić kobietę, chociaż sam był
przerażony. Cam próbowała powstrzymać łzy.
Parker modlił się w myślach.
Max i Russ wyszli po pół godziny.
byli bladzi, a z ich policzków płynęły łzy.
- Co powiedział? - spytał Hodgins.
Keenan spojrzał na nich. W jego
ochach lśniła złość i strach.
- Że moja mała Tempi nie ma szans na przeżycie
Wszyscy spojrzeli na niego. Wszystko
wskazywało na to, że dopiero odzyskana im bliska osoba może znowu zniknąć. Nie
chcieli tego dopuścić do siebie. Angela
wyciągnęła z torebki komórkę.
- Do kogo chcesz dzwonić? - spytał Jack.
Odpowiedziała załamanym głosem.
- Do Bootha. Niech tutaj szybko
wraca.
- Nie- krzyknęli jednocześnie Max i
Parker.
- Dlaczego?
- Bones sobie tego nie życzy. Chce
aby tata skończył kurs. Wścieknie się, jeśli tata przyjedzie.
- Zgadzam się -odparł załamany Max.
- Nie chce, aby jej choroba przewróciła komuś życie. Wolałbym, aby tutaj był i
ją wspierał. Ale spełnię jej wolę. Prosiła mnie któregoś dnia, abym w razie
czego nie zawiadamiał Bootha.
Łzy ciekły mu po policzku coraz mocniej.
Starał się zapanować nad emocjami. Wiedział, że jeśli jego córka umrze, to jej
mąż będzie wściekły, iż nikt go nie zawiadomił o jej stanie. Chociaż zależało
mu na spełnieniu życzenia córki.
- Zależy jej, aby on znowu był agentem.
Wie, że kochał swoją dawną pracę. Czy mam zabrać dzieci?
Parker patrzył przed siebie, po
chwili dopiero zwrócił się do Keenana.
- Zajmę się nimi. Omówiliśmy to
wcześniej z Bones. Chociaż mógłby pan odbierać ich ze szkoły, przyjeżdżać do
mojego mieszkania i zająć się nimi do mojego powrotu z pracy.
- Chętnie...
Spojrzał w stronę sali córki.
- Mam nadzieję, że lekarze mylą się
i ona wyjdzie z tego.
- Na pewno - odparła Vaziri. - Jest
silna i nie z takich rzeczy wychodziła. Musi z tego wyjść.
Tak naprawdę Camile próbowała
przekonać o tym nie tylko przyjaciół, ale i siebie. Była przecież patologiem.
Nie raz przeprowadzała sekcje zwłok osób, które przerwały walkę z chorobą. Ale
nie mogła myśleć o stracie przyjaciółki.
Rozpoczęła się walka o życie
Temperance Booth. Wszyscy drżeli o nią, ale nie starali się tego okazywać,
tylko wspierali się wzajemnie. Ustalili dyżury, aby opiekować się dziećmi i
żeby cały czas ktoś był przy nieprzytomnej przyjaciółce. Nadzieja powoli
umierała. Kobieta cały czas była
nieprzytomna i nic nie wskazywało na to, że się obudzi.
Gdy
rozmawiali z Seeleyem Boothem wmawiali mu,
iż jego żona jest zmęczona po chemioterapii. Mówili, że nnie chce, aby
ktoś widział, lub słyszał ją, gdy jest w kiepskim stanie. A tak naprawdę Temperance leżała w szpitalnym
łóżku, będąc w śpiączce.
Dość przejmujący rozdział.
OdpowiedzUsuń"masaż", "przegrały walkę z chorobą"
Jest więcej opisów, co mnie cieszy.
A ja wolałabym zawiadomić Bootha. Jego żona umiera, powinien być przy niej w jej ostatnich godzinach. Jej organizm przeszedł za wiele, większe jest więc prawdopodobieństwo, że Temperence niedługo umrze.
Dobrze, że spisała testament.
Ból po jej odejściu będzie ogromny, to pewne, ale ptzynajmniej miała dość czasu na powrót do starych przyjaciół.
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam! :)