Rocznica śmierci doktor
Temperance Brennan. Jej rodzina i przyjaciele zebrali się na cmentarzu.
Patrzyli na nagrobek i płakali. Nadal na każdym kroku brakowało im Bones.
Czasem zdarzało się im wołać panią antropolog. Często o niej rozmawiali i na
każdym kroku zastanawiali się, co by zrobiła w danej sytuacji. Brakowało im tej
zawsze logicznej kobiety. Pozostawiła pustkę w wielu sercach.
-Myślisz
tato, że Bones jest w niebie?- spytał Parker.
-Jest tam-
odparła Angela.- Wszyscy dobrzy ludzie idą do nieba.
Max zwrócił
się do chłopca.
-Ty pewnie
jesteś Parker. Mówiła o tobie. I miała racje, że jesteś wspaniały. W ogóle, to
mówiła o was wszystkich. Ale najwięcej o tobie Booth. Wiele zrobiłeś dla mojej
córki.
-Nigdy jej
nie zapomnę. Dla niej codziennie szukał siły, aby wstać i pracować nad kolejną
sprawą.
-My też o
niej nie zapomnimy- odparł Hodgins. -Czasem mamy ochotę odejść ale wiemy, że
nie pozwoliła by na to. Dlatego jeszcze pracujemy. Dla niej było ważne łapanie
przestępców.
-Muszę podziękować
wam wszystkim- powiedział Max -Wszyscy tak wiele dla niej uczyniliscie.
Uczyliście ją życia i uczuć... Znosiliście jej logiczny sposób bycia.
-Nie zawsze-
stwierdziła Cam.
-Cofnąłbym
czas, aby uratować moja córeczkę...
Nagle dalszy
wywód Kennana przerwał krzyk artystki.
-Ja rodzę.
Wszyscy zaczęli biec w stronę wyjścia z cmentarza. Angela biegła na przedzie
krzycząc z bólu. Umieszczoną rodzącą wraz z Jackiem w SUV-ie, Seeley zasiadł za
kierownicą. Booth uruchomił koguta. cam zabrała do swojego samochodu Parkera,
Wendela, Clarka i Zacka. Sweets zabrał się z Maxem, Russem i Amy. Gdy Booth odstawił Angelę i Jacka na
porodówkę zjawili sie pozostali. Wszyscy z niecierpliwością czekali na potomka
Hodginsów. Po dwóch godzinach wyszedł szczęśliwy ojciec z maleństwem na rękach.
-Chciałbym
wam przedstawić moją córeczkę Temperance, Stakate, Camile Hodgins.
Wszyscy
zaczęli składać mu gratulacje. Jack zwrócił się do Maxa i Seeley'a.
-Mam nadzieje, ze
jak podrośnie, to opowiecie jej o cioci Tempi.
-Oczywiście- odparł
Kennan.
W tym samym
czasie matka leżała wyczerpana w szpitalnym łóżku. Była szczęśliwa z narodzin
dziecka. Maleńka była zdrowa.. Hodgins po narodzinach maleństwa wraz z
przyjaciółmi przygotował pokój dziecięcy. Cam i Amy poszalały po sklepach. Młodzi rodzice byli szczęśliwi. Po trzech dniach panie opuściły szpital. Tempi
została przywitana w domu przez gromadkę cioć i wujków. Booth wyobrażał sobie
zmarłą partnerkę z ich dzieckiem na rękach. Zazdrościł gospodarzom ich
szczęścia.. Nagle odezwała się komórka doktor Saroyan.
-Słucham.
-Cam?
kobieta od
razu rozpoznała głos w słuchawce, chodź nie słyszała go od dwóch lat.
-Jestem, ale
nie mogę rozmawiać... Poczekaj chwilę, tylko wyjdę.
Patolog
podeszła do artystki i powiedziała do niej.
-Przykro mi,
ale muszę pilnie się z kimś spotkać. Przepraszam, ale to pilne, sprawy
zawodowe.
-Rozumiem.
Wpadnij, gdy będziesz miała czas.
Saroyan
wyszła z domu Hodginsów.
-Jestem.
-Czy
słyszałam Angelę?
-Tak. Gdzie
jesteś?
-Już w
Waszyngtonie. Niedawno udało się Cullenowi mnie namierzyć. możemy się gdzieś spotkać?
-Royal
Dinner za pół godziny?
-Jasne.
Będę.
Camile
wyciągnęła kluczyki i wsiadła do samochodu. Po dwudziestu pięciu minutach
dojechała na miejsce. Weszła do środka i zamówiła kawę, oraz sałatki. Usiadła
przy stoliku, gdzie siadali całą ekipą w lepszych czasach. Chodź najczęściej
można było spotkać tam dynamiczne duo.
Po pięciu minutach w drzwiach stanęła Temperance Brennan. Podeszła do
stolika, gdzie siedziała Saroyan.
-Brennan,
nareszcie.
-Witaj Cam.
Antropolog
przysiadła się do przyjaciółki
-Co tam w
instytucie? Wszyscy pracują?
-Tak. Angela
odeszła na jakiś czas, ale wróciła.
-Kto zajął
moje miejsce?
-Tu mam dla
ciebie niespodziankę. Zachary Addy.
-Zack? To
świetnie. Najbardziej obawiam się spotkania z
Boothem i Angelą. Decyzję podjęto za mnie, ale czy zrozumieją?
-Na pewno
ucieszą się na twój widok... Brakowało nam ciebie.
-Ale...
-Żadne ale.
Wiedziałam, ze żujesz, ale obawiałam się, że nie wrócisz. A wtedy nasza rodzina
rozpadłaby się. Ty i Booth trzymacie nas razem. Kiedy cię zabrakło trochę się
pozmieniało. Jack i Zack robią
eksperymenty tylko w razie konieczności i bez cienia dawnej przyjemności, oraz
nie rywalizują o tytuł "Króla laboratorium". Angela jest lekko podłamana, ale przez większość czasu
była załamana.
-A Booth?
Saroyan
speszyła się, ale postanowiła nic nie kryć przed kobietą.
-Współpracuje
ze Sweetsem, albo agentem Hendersonem. Jest smutny... Nie, jest zrozpaczony.
Kocha cię i nie potrafi żyć bez ciebie. Upijał się, aby zapomnieć o bólu.
Powoli wyszedł z nałogu, ponieważ ochrzanił go twój ojciec. A Maź chciał
pojechać do Meksyku i zabić Antonego.
-Całe
szczęście, że tego nie zrobił. Co ja narobiłam?
-Nie
obwiniaj się. Jutro pojedziemy do Rusa. Max od trzech tygodni mieszka u niego.
Co porabiałaś?
-Ostatnio
wykładałam w Anglii. Tam namierzył mnie Cullen. Stęskniłam się za wami .Nie próbowałam
nawiązać kontaktu, aby nie komplikować sytuacji .
-Rozumiem...
Przyjadę po ciebie jutro o dziesiątej.
-Mieszkam w
motelu "Sarpar" w pokoju 13.
Brennan
wstała i wyszła. Camile patrzyła za oddalającą się przyjaciółką, a potem
pojechała do siebie. Następnego
dnia, punkt dziesiąta czekała przed motelem na panią antropolog. Kobieta
zjawiła się po chwili i wsiadła do samochodu.
-Witam
doktor Saroyan.
-Hej. Co
dzisiaj taka oficjalna? Mów do mnie po imieniu. Jak tam noc?
-Prawie całą
noc nie spałam. Denerwuję się.
-Spokojnie.
Zrozumieją.
Camile
odpaliła silnik i ruszyła. Całą drogę nie zamieniły słowa. Gdy Brennan wysiadła
pod domem brata cała się trzęsła. Cam z radością obserwowała jej powrót do
świata żywych. Po pięciu minutach odjechała spod domu i pojechała do siebie.
Brennan podeszła do drzwi i
zadzwoniła. Była przerażona, jej serce szybciej pompowało krew. Po chwili w
drzwiach stanął barczysty mężczyzna w średnim wieku. Przyjrzał się przybyłej i
krzykną ściskając ją.
-Siostra? To
naprawdę ty?
-Russ. Jak
się cieszę, że cię widzę.
-Marko?
-Polo
-To nie sen?
-Nie, jestem
tutaj.
Złapał Tempi
za rękę i wciągnął do domu krzycząc
-Amy. Chodź,
zobacz kto nas odwiedził.
Z kuchni
wyjrzała żona Russa.
-Temperance?
Ale jak?
Wyściskała
szwagierkę.
-Wszystko
zaraz wyjaśnię. Jest ojciec?
-Max wyszedł
z dziewczynkami. Zaraz powinni wrócić. Idę i przygotuję kawę, oraz ciasto.
Dzisiaj upiekłam.
Rodzeństwo
usiadło na kanapie. Mężczyzna był szczęśliwy, że odzyskał siostrę. Jego twarz
promieniowała, a oczy lśniły. Szeroki uśmiech gościł na jego twarzy.
-Jak się
cieszę, że żyjesz.
-Ja też.
Przepraszam, ale musiałam zniknąć.
-Rozumiem.
Twój morderca był na wolności. Tata się ucieszy. Bardzo tęsknił za tobą. A twój
agent wie, czy wiedział?
Policzki
kobiety zrobiły się czerwone na wspomnienie Seeley'a. Trochę się zawstydziła.
-Po pierwsze
nie mój, człowiek nie może...
-To czemu
się rumienisz?
Puściła
pytanie mimo uszu.
Nie, nie
wie. Tylko Cam wiedziała, ze żyję. Najpierw chciałam spotkać się z wami.
-Fajnie mieć
cię znowu przy sobie. Teraz cię nie wypuszczę.
Objął
siostrę i przyciągnął do siebie.
Drzwi trzasnęły
i po chwili w salonie stanął Max z wnuczkami.
O, akapity. Ale powinno ich być więcej ;)
OdpowiedzUsuńJest, urocza mała Tempi!!!
Bones wraca, juhu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zakończyłaś w świetnym momencie :) Teraz mogę się głowić nad tym, jak ojciec zareaguje na widok ponoć zmarłej córki :)
Przyznam, że to jeden z lepszych rozdziałów. Może to dlatego, że jest on radosny?
Czekam na nn ^^