Dedykuje to opowiadanie
wszystkim pierwowzorom moich bohaterów, oraz Oli Paradowskiej, na której
wzorowałam ofiarę, wszystkim co pomogli mi przy przepisywaniu, Michalinie,
która pożyczyła mi swój laptop. Oraz rehabilitantowi panu Wojtkowi.
Wszystko co tu opisałam jest
fikcją literacką
Tajemnica lasu
Siedzę właśnie w swoim pokoju
rozpamiętuję swoje początki jako detektyw. Ups, zapomniałam się przedstawić.
Jestem Maria Brudzińska i od trzech lat pracuję w Scotland Yardzie, w Londynie.
To jest w Anglii. Właśnie przyjechałam do rodziców na święta wielkanocne.
Matula ulokowała mnie w moim starym pokoiku. Mieszkałam najbliżej drzwi
wejściowych. Tu, wśród starych szpargałów i zdjęć znalazłam wycinki o
zabójstwie w Szpitalu Rehabilitacyjnym dla dzieci w Ameryce. A wszystko zaczęło
się w kwietniu 2013 roku. Miałam wtedy szesnaście lat i uwielbiałam ( zresztą
nadal uwielbiam) kryminały i seriale kryminalne. Moi ulubieni autorzy to:
Agatha Christine, oraz Arthur Connan Doyle. Z seriali poleciłabym CSI Miami, CSI Nowy
Jork, Komisarz Rex, Komisarz Alex, Mentalista, Castle, no i oczywiście moje
ukochane Kości, bez których nie potrafiłam żyć. Dobrze, wracajmy do naszej
historii. Mama zawiozła mnie do szpitala na początku miesiąca. Dwa dni po świętach
wielkanocnych. Oczywiście nie do tej za oceanem, ale pod Olsztynkiem. Mieści
się tam szpital rehabilitacyjny, ale jest przeznaczony tylko dla dzieci. Przyjęto
mnie na Oddział Rehabilitacyjny i zamieszkałam w sali numer 11 z pewną Alą.
Jeśli ktoś z was był w tym szpitalu, wie jak wygląda przyjęcie i pierwsze dni
na oddziale, więc oszczędzę opisu. Jednym słowem koszmar. Byłam wtedy licealistką, więc nie
uczęszczałam do przyszpitalnej szkoły, ani na grupy wychowawcze. Był to
przywilej gimnazjalistów i uczniów podstawówki. Przygarną mnie jednak pan
Sebastian. Chodziłam z jego grupą na spacery i zajęcia pozalekcyjne. Był to
dziwny kwiecień, ponieważ ziemię otulał śnieg. Ale w połowie miesiąca zaczęły
się roztopy. Pewnego dnia panie Halinka i Ela, oraz pan Sebastian zabrali
pacjentów z pierwszego oddziału na spacer. Szliśmy wszyscy razem
Przechodziliśmy koło jeziora, gdy usłyszałam krzyk. Od razu rozpoznałam ten
głos. Należał do Pauliny z grupy pani Eli. Dziewczyna była marzycielką, przez
co zawsze szła na końcu Wszyscy podbiegliśmy do niej. Stała przed kupką śniegu
i wyglądała na przerażoną. Odsunęliśmy wszystkich z wychowawcami. Pan Sebastian
podszedł do niej i powiedział.
-Leżą tam kości zwierząt.
Podeszłam i ujrzałam najprawdopodobniej
fragment czaszki. Delikatnie odgarnęłam śnieg i ujrzałam czaszkę. Przerażona
podeszłam do pani Halinki. Spojrzała na mnie ze zaskoczeniem. Opowiedziałam jej,
że to ludzkie szczątki. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Z pewnością w
głosie zwróciłam się do niej.
-Oglądam seriale kryminalne,
więc wiem co powinnam zrobić. Proszę mi zaufać.
Wychowawcy zabrali dzieci
kawałek dalej i ustawili w dwuszeregu. Poprosiłam ich o szaliki. Dostałam w
sumie dwadzieścia szalików. Związałam je razem i stawiając duże kroki
odgrodziłam znalezisko. W ten sposób chciałam uchronić przed zadeptaniem
potencjalne dowody zbrodni. Pani Halina i pan Sebastian próbowali uspokoić
podopiecznych. Pani Ela wezwała policję. Wychowawca wywołał Paulinkę. Pozostali wraz z paniami wrócili do szpitala.
Radiowóz zjawił się po pół godziny.
Otoczyli teren żółtą taśmą i oddali nam szaliki. Jeden z nich spytał.
- Kto wezwał policję?
-Ela- odparł pan Sebastian.-
Wraz z drugą wychowawczynią zabrała dzieci do szpitala. Pewnie powiadomiły o
całym zajściu panią dyrektor, panią ordynator oddziału, oraz panią psycholog.
-A kto znalazł kości?
-Ta oto dziewczyna- wskazał
na moją przestraszoną koleżankę. W tym samum czasie drugi policjant wnikliwie oglądał
szczątki. Powiadomił też o wszystkim Wojewódzką
Komendę w Olsztynie. Pierwszy policjant dalej prowadził przesłuchanie.
-A jak to znalazłaś?
Paulina spojrzała na nas i zaczęła
opowiadać.
-Szłam i myślałam o mojej
mamie i niedzielnym spacerze. Nagle zobaczyłam w śniegu kości i krzyknęłam. Pan
Sebastian stwierdził, że należą do zwierząt, a Maria narobiła hałasu. Nawet nie
wiem o co.
-Dziękuję Paulinko. Byłaś
bardzo dzielna. A kto oznaczył znalezisko?
-Ja- odparłam - byłam
zszokowana, gdy zobaczyłam czaszkę. Ale postanowiłam w miarę możliwości zabezpieczyć
to miejsce.
-Teraz pan zabierze was do
szpitala. Jeśli bendę miał pytania chętnie zamienię z wami słowo.
-Kości nie leżały tutaj przez
cały czas. Niska temperatura powstrzymałaby rozkład. Odeszła rzucając ostatnie
spojrzenie za siebie. Po drodze wychowawca zabroniła nam mówić o całej sprawie.
Wiedziałam, że mam szansę wykorzystać w praktyce metody Sherlocka Holmesa i
Herkulesa Poirota, oraz zaufać swojej intuicji jak Horatio Caine, czy Seeley
Booth. Po tym jak zjadłam spóźniony podwieczorek podeszłam do pani Halinki i
spytałam, czy wie coś nowego. Pani usiadła przy dyżurce na krzesełkach,
posadziła koło siebie i odezwała się.
-nie. Chodź to nie pierwsza
taka historia. Raz zaginęła pacjentka. Ale historia nie dla ciebie. Jak się
czujesz?
-Dobrze. Tylko szkoda mi
ofiary. Biedna...
-już dobrze Mario.
Kobieta przytuliła mnie
mocno. Trochę smutna odeszłam do swojej sali. Ale zaintrygowało mnie to
zniknięcie. Pożyczyłam od Ali laptopa i przeszukałam internet. Znalazłam informację
o Oli Kętrzyńskiej, która zaginęła w październiku 2011 roku.. Rodzice
przywieźli swoją córkę ze spaceru w niedzielę, około osiemnastej i zostawili ją
przed głównym wejściem do szpitala. Nigdy nie dotarła na oddział. Przeszukano cały
szpital i okolicę, ale nic nie znaleziono. Dziewczyna miała czternaście lat.
Przesłuchano jej rodziców, personel, oraz pacjentów, ale nikt nic nie widział. Zniknęła
bez śladu. Odłożyłam laptopa. Myślałam o niej przez cały dzień. Pół nocy
zastanawiałam się nad tym, co się wydarzyło. Zainteresowało, mnie u kogo była w
grupie. Zdałam sobie sprawę, iż koleżanka z dziesiątki była tutaj w tym samym
czasie. Wyszłam po cichu z łóżka, przemknęłam przez korytarz i powoli
otworzyłam drzwi do pokoju na przeciwko. Wśliznęłam się i obudziłam Karolinę.
Gdy mnie zobaczyła zrobiła wielkie oczy.. Stanęłam przy niej i spytałam.
-Pamiętasz może w którym
pokoju mieszkała Ola kętrzyńska I kto był jej wychowawcą?
-mieszkała chyba w jedynasce,
a wychowawcą... pani Ela, zresztą sama już nie wiem, przecież było to tak
dawno.
-Dzięki.
Wróciłam do siebie i zasnęłam
rozmyślając o biednej Oli. Obudził mnie dopiero głos pielęgniarki, która
przyszła sprawdzić czy wstałam. Zapytała mnie o nocną wycieczkę, ale udawałam,
że nic nie wiem na ten temat. Po śniadaniu złapałam Karolinę i spytałam.
-Dobrze znałaś Olę
Kętrzyńską?
- Tak. Słyszałaś o niej?
-Przeczytałam wczoraj o jej
zniknięciu.
- Była miłą dziewczyną,
lubiła żartować. Wszyscy ją lubili. Tydzień przed wypisem rodzice zabrali ją na
spacer. Wyszła z oddziału uśmiechnięta, pod rękę z tatą. Wcześniej przy
śniadaniu żartowała z grubej Aliny... Przed wyjściem krzyknęła " Nara nudziarze"
i wtedy widzieliśmy ją po raz ostatni. Nigdy nie zapomnę tamtego dnia.
Straciłam wtedy przyjaciółkę.
Karolina rozpłakała się.
Przytuliłam ją i odprowadziłam na hydro. Cały czas, gdy szliśmy i przebierała
się opowiadała historię zniknięcia pacjentka.
Po kolacji pani Anita
sprawdziła listę spacerów i zorientowała się, że nie zaznaczono powrotu Oli.
Sprawdziła jej salę, ale oprócz Magdy nikogo tam nie było. Dziewczyna
stwierdziła, że Oli nie było od rana. Pielęgniarki zebrały nas przy dyżurce,
przy drzwiach i pytały, czy ktoś ją widział. Wszyscy zaprzeczyli. Pani Anita próbowała wszystkich uspokoić i
wysłała nas do mycia. W tym czasie pani Ilona zadzwoniła do jej rodziców. Ale
oni stwierdzili, że zostawili córkę przed szpitalem i odjechali, ponieważ spieszyli
się do domu. Pani Ilona wezwała policję. Wszystkich przesłuchano, ale bez
rezultatu. Dwa dni później moja koleżanka z dziewiątki twierdziła, iż tamtego
dnia widziała samochód pana Waldemara, naszego śmiesznego rehabilitanta.
-Dziękuję. Rozumiem, że było
to dla ciebie trudne.
Zastanowiło mnie auto
fizjoterapeuty w dniu przestępstwa. W niedzielę nie ma ani ćwiczeń, ani
zabiegów. Akurat miałam mieć z nim Aulę. Podczas ćwiczeń spytałam pana Waldka.
-Czy znał pan Olę Kętrzyńską?
-Nie. Czy to jakaś aktorka?
Nagle ktoś krzyknął.
-Jak to nie? Przecież ona
całe zajęcia dyskutowała z panem. We wtorek przed zniknięciem stwierdziła, że
nie powinien pan być rehabilitantem.
Po zajęciach usiadłam na
korytarzu i myślałam. Na dyżurze akurat była pani Anita. Gdy przechodziłam
słyszałam jak mówi.
-Pamiętam jak po zaginięciu pacjentki
na przeszukanie lasu zgłosili się Sebastian i Waldek. Tylko oni przeszli nad
tym do porządku dziennego. Obaj to nieźli żartownisie. Wymyślili, że Oleńkę
porwała młynarzowa do swojego groby.
Szybko wycofałam się i
pobiegłam do siebie. Zastanowiły mnie słowa pielęgniarki. Gdy po południu
wyszliśmy na spacer spytałam pana Sebastiana o legendę dotyczącą duchów z
okolicy, a on opowiedział mi taką historię.
_Pewnego dnia zaginęła spod
szpitala czternastoletnia dziewczyna. Była prawdopodobnie podobna do córki
młynarzowej. Pewnie dlatego została zabrana przez zrozpaczoną matkę i
pozostanie tam na wieki.
-Jasne proszę pana. Zabawna
historia.. Odeszłam kawałek dalej. Panie Ela Halinka podeszły do wychowawcy i
rozmawiali na temat pogody. Nagle pani Ela spytała.
- A jak tam twój weekend z
Waldkiem?
-Dobrze. Razem z żonami
byliśmy na biwaku.
-Ile już jesteście
przyjaciółmi?
-Dziesięć lat. Jeden za
drugim wskoczyłby w ogień.
Zatrzymałam się i pomyślałam. A jeśli to oni
zabili? Przecież Ola znieważyła swojego rehabilitanta i nie dawała mu prowadzić
zajęć. A on przyjaźni się z wychowawcą, który zna las i często chodzi rzadko,
lub wcale nieuczęszczanymi ścieżkami. Dopiero po spacerze spisałam swoje
podejrzenia. Tak na wszelki wypadek. Wszystko może się w życiu zdarzyć. Obawiałam
się, że mogę się zdradzić przed panem Sebastianem. A wtedy po mnie. Nagle podjęłam
decyzję o tym, iż czas skończyć grę. Zadzwoniłam do Wojewódzkiej Komendy w
Olsztynie i powiadomiłam oficera dyżurnego, że szczątki znalezione w lesie, w
Ameryce, nad Jeziorkiem Pasłęckim mogą należeć do Aleksandry Kętrzyńskiej. Gdy
się rozłączyłam pobiegłam na podwieczorek.
Wiedziałam, iż może to być mój ostatni posiłek w życiu. Postanowiłam dowiedzieć się jak i dlaczego Ola
zginęła. Nigdzie nie mogłam dostrzec Ali. Chciałam się pożegnać. Gdy
znaleźliśmy się w świetlicy podeszłam do pana Sebastiana powiedziałam.
-Znam prawdę o szczątkach.
Potem usiadłam w ławce i grzecznie, aż do
zajęć pisałam swój testament. Chciałam, aby parę osób dostało coś ode mnie na
pamiątkę. Ale ukochane książki miała otrzymać matula. Potem udałam się na
ćwiczenia. Miałam je z panew Waldemarem. Gdy szłam w oczach błyszczały mi łzy.
Szkoda mi rodziców. Byłam ich oczkiem w głowie, ale nie miałam innego wyjścia. Opanowałam
się jeszcze przed wejściem na salę gimnastyczną. Gdy skończyliśmy zajęcia
podeszłam do rehabilitanta i powiedziałam mu prosto w twarz.
-Wiem gdzie jest pańska
ofiara.
Szybko pobiegłam na kolację.
Gra rozpoczęta. Miałam nadzieję, że moja ofiara nie pójdzie na marne. Gdy zjadłam
posiłek i wyszłam ze stołówki natknęłam się na pana Waldka. Kazał mi iść za
sobą. Wyszliśmy z budynku jednymi z bocznych drzwi i poszliśmy w stronę
jeziora. Cały czas trzymał mnie za ramię. Usiedliśmy na brzegu i czekaliśmy.
Strasznie się bałam, ale udawałam, że jestem dzielna. Po około trzech kwadransach
przyszedł pan Sebastian i poszliśmy głębiej w las. Po piętnastu minutach zatrzymaliśmy się i
rehabilitant spytał.
-Co chcesz wiedzieć przed
śmiercią?
-Jak zginęła Ola.
-Poderżnęliśmy jej gardło.
-Ja to zrobiłem- wtrącił się
pan Sebastian.- Ty trzymałeś ją nad
dołem, do którego spływała krew. Od dziecka marzyłem o takim widoku. I to nie
moja pierwsza ofiara. Ale jedyna na tym terenie. No, ty będziesz drugą.
-Trudno mi uwierzyć, że dwóch
zabawnych mężczyzn zostało bezwzględnymi mordercami. Gdzie do tej pory
ukrywaliście biedną Olę?
-Zakopaliśmy ją w lesie-
odparł wychowawca. -Ale Waldek
postanowił oddać córkę rodzicom. Nikt
nie wpadnie na to, że to my. Tylko ty to odkryłaś Mario. Szkoda, że muszę cię
zabić. Lubiłem cię. Cieszę się, iż to ja pozbawię cię życia.
-Dlaczego zginęła i jak możecie
z tym żyć?
-To jej wina- odparł
rehabilitant.- Stwierdziła, że nie potrafię liczyć, ze nie powinienem skończyć
żadnej szkoły, oraz że powinni mnie dawno wylać stad. Byłem wściekły i o
wszystkim opowiedziałem Sebkowi. A on postanowił się jej pozbyć. I to wszystko
-A że nie wiedzieliśmy, iż odkryjesz
nasz sekret, sama wykopiesz sobie grób i dół na krew. Waldek, daj jej łopatę.
Jeśli uciekniesz to obedrę cię ze skóry i to na żywca.
-Ani mi się ważcie.
Usłyszałam głos pani Eli i
pani Halinki. Po chwili zapaliły się cztery latarki. Z wychowawczyniami były
pani Ilona, oraz pani Anita. Wszystkie trzymały metalowe rury. Po chwili pani
Ela krzyknęła.
-Nie ważcie się tknąć Marii.
Ufaliśmy ci Sebastian. A ty co?... Mordujesz!!!
-Razem ze mną prowadziłeś konkursy-
krzyczała pani Halinka.- Śmiałeś się z dziećmi. Nikt nie wiedział co w tobie
siedzi.
-Pracowałeś z trudnymi
dziećmi i żartowałeś z pacjentami Waldemarze.- dodała pani Anita. –A tak
naprawdę jesteś mordercą i potworem
-A ty Waldemar?- krzyknęła pani Ilona.-
Wszyscy wam ufali i nikt was nie przejrzał. A wy czujecie się bezkarni. W piątkę
obezwładniliśmy morderców i pani Halina wezwała policję. Zostaliśmy wszystkie
przesłuchane. Panie chciały o wszystkim powiadomić moich rodziców, ale
przekonałam je, aby tego nie robiły. Gdy usiedliśmy spokojnie w dyżurce
spytałam jak mnie znalazły. Pani Ela zaczęła opowiadać.
-Ala po kolacji przyszła do
mnie i powiedziała, że cię nie ma w Sali. A przecież zawsze o tamtej porze
czekałaś na telefon z domu. Przeszukałyśmy wszystkie sale i łazienki na dziale.
Nigdzie cie nie było. Nie miałaś też żadnych ćwiczeń.
-Ja z panem Sebastianem szukałam
cię po całym szpitalu- wtrąciła się pani Halinka. –Sprawdziliśmy wszystkie
łazienki, szatnie, świetlice, magazyny, okolice automatów i windy.
-Po drodze trafili na mnie-
dodała pani Anita.- Dowiedziałam się o twoim zniknięciu i pomagałam w
poszukiwaniach Dowiedziałam się tez o ostatnich wydarzeniach, które były
trzymane w tajemnicy. Nagle pan Sebastian oddalił się.
-Przejrzałam twoje rzeczy-
uzupełniła pani Ilona.- Znalazłam twoją
notatkę i testament. Wzięliśmy rury, które leżały przy rusztowaniach. Tam,
gdzie budują windę. Ruszyłyśmy do lasu. Przy jeziorze znaleźliśmy wasze ślady. Panie
Halinka i Ela wiedziały dokąd cię zabrali.
Wychowawczynie i pielęgniarki
cieszyły się, iż nic mi nie jest. Rodzice o wszystkim dowiedzieli się kilka lat
później. Gdy wyjeżdżałam żegnali mnie jak bohaterkę. Wszyscy wiedzieli o tym,
co przeżyłam. Jestem żywą legendą Ameryki i szpitala. Pomimo, że nie poszłam w
ślady Sherlocka Holmesa i Herculesa Poirotai nie jestem detektywem to staram
się być jak oni. Jako policjantka chcę upodobnić się do Seeley’a Bootha. I tak
spełniło się moje marzenia o przygodzie detektywistycznej. A był to czysty
przypadek. Teraz wiem, że warto spełniać swoje najskrytsze marzenia. Dlatego pracuję od trzech lat w Scotland Yardzie w Londynie.
O rany, ale długość 0.0
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, ale strasznie się cieszę, że jest co czytać ;)
Wciąż jesteś w szpitalu czy już wróciłaś do domu?
Brakuje mi akapitów.
Miejscami brakuje przecinków.
Wzmianka o "Mentaliście" i "Castle", a ja się szczerzę do monitora :D
" Jeśli uciekniesz to na żywca obedrę cię ze skóry i to na żywca." - powtórzenie.
"Dlatego dziś pracuję od trzech lat w Scotland Yardzie w Londynie." - usuń to "dziś", bo psuje zdanie.
Wow.
To jest świetne!
Ale to tylko one -shot, tak?
Bardzo mi się podoba :)
Jestem po przeczytaniu "Chemii śmierci" Simona Becketta i widzę podobieństwo.
Majstersztyk! <3
Czekam na następną prozę ^^
Jestem w domu. Gdybym była w szpitalu to bym nic nie wstawiała. To opowiadanie to przegrany zakład z wychowawcą z Ameryki. Roktemu przegrałam zakład i miałam napisać kryminalne opowiadanie o Ameryce. Tak powstała Tajemnica lasu. Pan Wojtekpytał o to opowiadanie, więc obiecałam je wstawić. Zaczełam pisać kolejne, ale brak weny. Właśnie w tym szpitalu byłam. Ale już tam nie wrócę jako pacjent. Ciesze się, że podobało Ci się. Dalej będę kontynułować o Bones. Jak nadrobię sera "Castle" to coś do niego napiszę. Obejrzałam tylko 3 sezony.
UsuńA ja Castle wszystkie sześć i wciąż kocham <3
UsuńŚwietny pomysł na to opowiadanie. Może to wredne, ale cieszę się, że przegrałaś ten zakład, mogłam poczytać coś tak dobrego :)
Fajnie,że zamieściłaś to opowiadanie na blogu.Kiedy czytałaś to opowiadanie dziewczynom z pokoju numer osiem w Ameryce,wśród których i ja byłam,bardzo mi się podobało i nadal tak jest.Mam takie pytanie: czy jeśli będziesz miała wenę i czas,to dodasz coś o Sherlocku Holmesie? Pozdrawiam,Hrabina von Julia z Ameryki,czyli Julka L.
OdpowiedzUsuńHrabina von Julia, miło że odezwałaś się. Oczywiście, że dodam coś o Holmesie. Ale najpierw muszę coś wybrać. Stęskniłam się za tobą. A może masz szczególne życzenie, abym coś stworzyła? Ale się cieszę von Juli, ze odezwałaś się. Spędziłyśmy tyle miłych chwil razem. Właśnie dziś mówiłam mamie o Tobie. Napisz do mnie na tego maila bonesibooth@gmail.com Wtedy odpiszę z prywatnego konta.
UsuńCzy seba to Jacek? A Waldek to Heniek?
OdpowiedzUsuń