Nic nie usłyszała. Zastukała głośniej, ale dalej bez odzewu.
Nacisnęła klamkę i zajrzała do środka. Kobieta smacznie spała. Nie chciała jej
budzić, więc po cichu wycofała się i dołączyła do reszty.
- Gdzie
panna Cillian?
- Śpi. Dobrze
jej to zrobi.
Usiadła
obok męża i wzięła Charlene od Jenkinsa i zaczęła ją karmić. Panowała sielska
atmosfera. Rozmawiali o wszystkim i
niczym. Carsen zdał relację z misji. Kiedy skończyli, przeszli tylnymi drzwiami
do Aneksu. Eve zabrała kluczyki od swojego SUV-a i pojechała
do miasta, aby załatwić wszystko, co zostało. Stone jadąc do bazy wpadł do
jubilera po obrączki, a potem zabrał Jonesa. Panna młoda dołączyła do nich koło
południa. Była zdenerwowana.
Niepokoili
się, że Księga Wycinków da o sobie znać, ale nic takiego nie działo się.
Dostawa przyjechała na czas i zabrali się do pracy. Wszystko upchnęli w
przedsionku Aneksu. Potem usiedli i planowali rozsadzenie 20 gości przy
okrągłych stołach. Para młoda i świadkowie mieli usiąść przy długim stole.
Zostało 18 osób i trzy stoły. Flynn, Jenkins mieli usiąść z rodzicami Cassandry
i jej dwoma ciotkami. Reszta jej rodziny
i znajomych miała zasiąść przy dwóch kolejnych stołach.
Pod wieczór
rozeszli się, aby przygotować na kolację z państwem Cillian. O siódmej zjawili
się w niewielkiej restauracji w centrum Portland. Czekali tam rodzice rudowłosej i ich znajomi,
którzy mieli uczestniczyć w uroczystości. Atmosfera była sztywna i
nieprzyjemna. Ezekiel nie przypadł do gustu małżonkom. Otwarcie okazywali mu
wrogość i próbowali pokazać mu, że nie jest godny ich córki.
Flynn słysząc
ataki na członka rodziny nie miał zamiary siedzieć biernie. Tym bardziej
widząc, że Jones stracił pewność siebie, chociaż starał się tego nie okazać.
Zbyt dobrze go znał, aby przeoczyć drobne zmiany. Nie mógł za wiele zrobić, chociaż chciałby
opowiedzieć o jego wyczynach.
W dał się w
nimi w dyskusję, wykorzystując swoją rozległą wiedzę. Przy tym pokazywał swoją
wyższość. Kłócili się na temat legend
związanych z Okrągłym Stołem. Telefon
Eve zadzwonił. Przeprosiła, mówiąc, że to pilna sprawa i odeszła od stolika.
Wróciła kilka minut później. Jej twarz zdradzała zdenerwowanie i zwróciła się
do Jenkinsa.
- Była awaria
i jedną z sal zalewa woda. To dział z najstarszymi księgami.
Opiekun
poderwał się z przerażeniem. Reszta zerwała się i ruszyli biegiem do wyjścia,
zostawiając pieniądze za kolację.
Zatrzymali się na chodniku. Uśmiech Strażniczki był złośliwy. Wszyscy
zdawali sobie, że był to fortel i podłapali go. To jej mąż zadzwonił. Nikt z
nich nie zauważył, kiedy to zrobił. Wrócili do Aneksu, a Jacob przyniósł piwo.
Rozsiedli się przy stole i pili, śmiejąc się.
Nikt nie skomentował zachowania rodziców młodszej z kobiet, aby nie dołować
narzeczonych, a tym bardziej ich córki. Cassandra miała spuszczoną głowę. Była rozżalona i wściekła. Zerknęła na
Carsenów kłócących się o jakąś drobnostkę. Byli przy tym tacy zabawni.
Uwielbiała ich obserwować.
Zrozumiała
jedną rzecz. Jej rodzice stali się jej obcy. Nie obchodziło jej, co myśleli.
Liczyło się zdanie Carsenów, Jenkinsa, Stone'a i jej narzeczonego. To oni byli
jej bliskimi. Im ufała i mogła się zwierzyć, czy liczyć na wsparcie.
Uśmiechnęła się ciepło. Poczuła na sobie spojrzenie. Była to zatroskana Eve,
która podeszła.
-Wszystko w
porządku?
Przytaknęła.
Przytuliła się do Strażniczki
- Dziękuję za
ratunek.
W tym samym
czasie Flynn zainteresował się kipiącym ze wściekłości Ezekielem.
- Jak tam
Jones?
Były złodziej
nie odezwał się. Wstał i poszedł usiąść w połowie schodów. Wszyscy go obserwowali,
a Carsen udał się za nim.
- Słuchaj,
rozumiem, że zabolały cię słowa...
- Nie o to
chodzi - warknął. - Ale o Cassandrę. Jak
oni mogli jej to zrobić?
Ruda kobieta
wydostała się z ramion przyjaciółki i mentorki, podchodząc do schodów.
- Oni są mi
obcy. Liczycie się tylko wy. Wy jesteście moją rodzina.
Jenkins, Eve i
Stone zbliżyli się. Flynn i Ezekiel dołączyli do nich. Przysiedli na stopniach i zaczęli omawiać
niektóre swoje przygody. Potem zajęli się swoimi sprawami. Panna młoda i Opiekun
stali niedaleko siebie. Kobietę martwiła
jedna sprawa z przeszłości. Niepewnie zapytała
- Nie masz mi
za złe, że wychodzę za mąż.
Spojrzał na
nią czule i złapał ją za ramiona.
- Jesteś
cudowną kobietą i zasługujesz na szczęście. Kochasz mnie i pana Jonesa, ale
tylko on może dać ci szczęście... Ale będziecie mogli na mnie liczyć. Ale nie
chcę kolejnego dziecko pod opiekę
Charlene
podeszła do niego i przytuliła się do jego nóg, co wywołało śmiech. Schylił się
i podniósł dziewczynkę. Mógł udawać, że ona go denerwuje, ale tak na prawdę
skradła jego wiekowe serce. Owinęła go sobie wokół palca i robiła z nim to, co
chciała. Uwielbiał jej towarzystwo, gdy pozostali chronili świat.
Robiło się
późno, a jutro był pełen emocji dzień, więc postanowili się rozejść. Państwo
Carsen z córką i Cillian weszli do domu. Mężczyzna poszedł wykąpać i położyć
swoją księżniczkę. Panie urządziły sobie domowe spa. Zrobiły sobie maseczki,
wydepilowały ciało, wyregulowały sobie brwi. Śmiały się przy tym. Poszły spać
koło jedenastej.
Rankiem
wszyscy oprócz Cassandry stawili się w parku przy Aneksie. Tam czekało na nich
trzech mężczyzn i dźwig. Rozstawili biały baldachim, a pod nim stoliki.
Niedaleko ustawili podest do tańca. Sto metrów dalej rozłożyli czerwony dywan i
krzesła. Na jego końcu ustawili portal z krzewów czerwonych róż. Kolorowymi
bukietami ozdobili wszystko dookoła.
Pracowali w pocie czoła, śmiejąc się.
Kiedy
skończyli, rozeszli się, aby przygotować się do ceremonii. Państwo Carsen wzięli szybki prysznic i ubrali
się elegancko. Eve dołączyła do panny młodej. Cassandra stała w salonie
przyjaciół i drżała ze zdenerwowania. Gładziła materiał białej sukni ślubnej z
satyny w kształcie litery A. Niemiała jeszcze upiętego welonu, ani uczesanych
włosów
Strażniczka
uśmiechnęła się na ten widok. Rozumiała kobietę. Złapała ją za rękę i usadziła
na salonie. Poszła do pokoju gościnnego
i złapała szczotkę. Potem wróciła i zaczęła czesać jej rude włosy. Widziała jej drżenie, więc przerwała. Odwróciła
Bibliotekarkę twarzą do siebie.
- Nie masz się
czym denerwować. On cię kocha i nie da
skrzywdzić... Pamiętasz jak utknęliśmy w grze?...
Rudzielec
przytaknął.
- To on nas
uratował. Pamiętasz, jaki był zdenerwowany, kiedy tłumaczył co się dzieje i
próbował nas przekonać, abyśmy mu zaufali? Uratował nas, poświęcając się.
Cassandra
wyszeptała.
- Ufam mu.
- A kochasz?
- Tak.
- To
najważniejsze...
Eve dotknęła
jej lekko zaokrąglonego brzuszka, mówiąc spokojnie i zdecydowanie.
- Wiem, że
pierwszy raz macie już za sobą...
Cillian
zaczerwieniła się.
- Nie ma się
czego wstydzić. Każdy to robi...
Zamyśliła się
- No może
oprócz Jenkinsa.
Wybuchnęły
śmiechem.
- Nadal bywasz
nieśmiała, więc jeśli będziesz bała się zbliżenia, albo nie będziesz chciała,
to powiedz Ezekielowi. Musicie rozmawiać o wszystkim, co będzie wam
przeszkadzać w waszym związku, to
musicie rozmawiać i mówić o tym, co wam nie pasuje.
Rudowłosa
wtuliła się w blondynkę. Ta zaczęła ją głaskać po włosach. Flynn stała na progu
i obserwował je. Był szczęśliwy. Zatarł
ręce.
- No dobrze.
Czas nas goni.
Eve odwróciła
kobietę i skończyła czesać jej wysoko umieszczonego koka. Wbiegła radosna
Charlene wbiegła do pokoju i podbiegła do Casaandry.
- Ciocia.
Wyglondas slicznie. Jak ksiezniczka.
Jej mama
zwróciła się do niej.
- Przyniesiesz
welon?
Dziecko
przytaknęło. Wróciła po chwili z delikatnym materiałem i pudełkiem.
- A kolona?
- Też
Strażniczka
upięła welon i wyjęła diadem z opakowania. Po chwili został umieszczony w
uczesaniu. Flynn przyniósł lustro i ustawił pod jedną ze ścian. Pomógł wstać
przyjaciółce i zaprowadził przed zwierciadło. Kobieta spojrzała i zaparło jej
dech w piersiach. Uśmiechała się od ucha do ucha. Carsen zapytał.
- Gdzie
przyjadą twoi rodzice?
- Na miejsce.
Eve poprawiła
swój strój . Miała na sobie zieloną, prawie turkusową, marszczoną, dopasowaną i
do kolana sukienkę. Przypominała tą, którą miała na ich pierwszej misji w
Pałacu Buckingham. Jej córeczka miała w
tym samym kolorze strój, tylko że dół był tiulowy i szeroki. Wyszli przed
budynek, gdzie stał stary zabytkowy, czarny Bentley ozdobiony białymi różami.
Oczy panny młodej zaszkliły się.
- To dla mnie?
Jej głos
zdradzało radość.
- Tak.
Flynn był
dumny ze swojej niespodzianki. Nawet jego żona o tym nie wiedziała.
Cassandra uśmiechnęła się od ucha do
ucha i uścisnęła go.
- Dziękuję.
Złapała małą i
wsiadły na tylną kanapę. Państwo Carsen zasiedli z przodu. Bibliotekarz odpalił
silnik i jechali na miejsce zaślubin.
Dojechali bez problemu. Opiekun czekał na nich i pomógł wysiąść
Bibliotekarce. Wzruszył się, widząc ją w
bieli.
- Gratulacje
panno Cillian. Niechaj los wam sprzyja.
Podał jej
ramię i zaprowadził do Aneksu, przy którym zatrzymali się. Ledwie zniknęli, a
do małżonków podszedł Jones. Był zdenerwowany.
- Hej. Już
jesteście? Goście się schodzą. A gdzie?...
Carsenowie
roześmiali się. Eve zwróciła się do niego.
- Z Jenkinsem.
Ukrył ją przed tobą. Nie powinieneś ją widzieć przed ślubem. Taka jest
tradycja. Chodź stary.
Oboje ruszyli,
aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Flynn wszedł do budynku. kiedy
wszedł do sali, zobaczył Cassandrę siedzącą przy stole nad Księgą
Wycinków. Zbliżył się do niej po cichu.
- Pracujesz w
dniu ślubu?
Podskoczyła na
dźwięk jego głosu. Złapała się za miejsce, gdzie mieści się serce.
-
Przestraszyłeś mnie
- Chcesz
spotkać się z rodzicami.
Pokręciła
przecząco głową. Spojrzała na niego z ogromną pewnością siebie i czułością.
- Moja rodzina
jest cały czas przy mnie... Przeglądam wycinki z początków naszej współpracy.
Przysunął
sobie krzesło i usiadł obok niej. Zerknęła na niego, ale potem spuściła głowę..
- Cieszę się,
że wtedy pod pałacem przeżyłeś...
Jej głos był
pełen smutku i radości oraz wstydu
- Byłeś gotowy
poświęcić się dla mnie. Umrzeć za zdrajcę, osobę niegodną zaufania...
Zamurowało
Flynna. Chciał jej przerwać.
- Oddać mi
resztę magii z Excalibura... Cieszę się, że nie przyjęłam jej i przeżyłeś...
Cieszę się, że udało się nam znaleźć na pokonanie Apofisa. Że Baird kazała nam
coś wymyśleć ... Eve nie pora...
Złapał ją za
usta. W pierwszej chwili chciał z nią poważnie porozmawiać, ale uznał, że to
nie jest na to pora.
- Dzisiaj jest
twój ślub. Złe wspomnienia zostaw za sobą. Ciesz się dzisiejszym dniem...
Był wzruszony
- Pamiętaj, że
jesteś wielką Bibliotekarką i dobrą kobietą.
Jesteś najważniejsza dla Ezekiela i ważna dla nas. Jesteś członkiem
naszej rodziny.
Obdarzył ją
ciepłym uśmiechem. Wyciągnął kieszonkowy zegarek. Wstał i skłonił się nisko, a
następnie wyciągnął w jej stronę prawą rękę.
- Już czas
madame.
Podała mu
swoją i przy jego pomocy poderwała się, śmiejąc się. Oparła się na jego ramieniu.
Szli razem. Przed wrotami ciekała Eve z bukietami. Podała pannie młodej ten z
czerwonych róż, a sama miała z białych.
Obok niej stała córka z koszykiem kwiatowych płatków. Ruszyli do miejsca ceremonii, gdzie czekali
już goście.
Cassandra
kurczowo trzymała się przyjaciela. Stanęli na końcu dywanu i czekali na sygnał.
Zobaczyła narzeczonego we fraku i była bliska omdleniu. Carsen objął ją i uścisnął mocno.
- Spokojnie.
Jestem tutaj.
Puścił ją, a
kiedy znowu oparła się na jego ramieniu, robił wszystko, aby nie upadła.
Ustawili się. Kiedy rozległ się Marsz Mendelsona Charlene ruszyła, rozsypując
płatki. Za nią kroczyła jej matka, która doszła do końca i stanęła po przeciwnej
stronie niż drużba Stone. Wtedy to
zaczęła iść wraz e swoim wsparciem. Jones nie mógł się doczekać. Kiedy ją
zobaczył, zachwycił się. Była bardzo piękna.
Promieniała. Jenkins nachylił się do stronę pana młodego.
- Weź głęboki
wdech. Nie uciekła. Do tego wygląda cudnie.
- Jak nigdy.
Kiedy zbliżyli
się, Carsen poddał rękę kobiety przyjacielowi.
- Dbaj o nią,
bo to skarb.
Ezekiel kiwnął
głową. Flynn usiadł na swoim miejscu, obok rodziców Cillian. Rycerz udzielił im
ślubu, a potem rozpoczął się przyjęcie. Wszyscy składali młodym życzenia. Ich
biblioteczna rodzina podeszła razem i wyściskali państwa Jones. Cieszyli się
ich szczęściem. Goście nie bawili się dobrze oprócz pary młodej, światków,
Jenkinsa i Carsena. Nie obchodziło ich to.
Cassandra nie
miała czasu usiąść, bo ciągle tańczyła ze świeżo poślubionym mężem, opiekunem,
mentorem czy kolegą. Stone i Jones w
wolnych chwilach dyskutowali o nowym życiu młodszego z mężczyzn. Carsenom udało
się parę razy zatańczyć ze sobą. Po kilku godzinach Flynn odwiózł nowożeńców na
lotnisko. Ci jeszcze nie wiedzieli gdzie lecą. Po dotarciu do portu lotniczego
przekazał im bilety. Miesiąc miodowy mieli spędzić w Paryżu. Byli zachwyceni.
Carsen powrócił
na przyjęcie. Goście już się rozeszli, jego bliscy zbierali meble, a dywan
leżał zwinięty. Wnieśli wszystko do przedsionka, oprócz namiotu, podestu do
tańca i kwiecistego portalu. Potem siedli sobie w Aneksie z kieliszkiem win.
Flynn wcześniej w mieszkaniu wewnątrz Biblioteki ułożył do snu swoją
księżniczkę. Rozsiadł się wygodnie przy swoim biurku. Nogi zarzucił na blat.
- I jak? -
spytał Stone.
- Byli
zachwyceni...
Nie dokończył,
ponieważ Księga Wycinków dała o sobie znać. Jacob cieszył się, mając dosyć
tego, co się ostatnio działo, chociaż cieszył się szczęściem nowożeńców.
- Nareszcie.
Twarz
najstarszego Bibliotekarza rozpromieniła się. Był zachwycony i nie krył
radości. Podbiegł do Księgi i powiedział.
- Ludzie
znikają w małej miejscowości w Irlandii Północnej.
Najpierw
sprawdzili linie geomancyjne i próbowali zidentyfikować artefakt, który mógł
doprowadzić znikania mieszkańców. Następnie wykalibrowano Tylne Drzwi i
dwójka Bibliotekarzy ze Strażniczką
ruszyli w teren, zostawiając Charlene z Jenkinsem. Podczas nieobecności
rodziców nie raz zajmował się dziewczynką. Sprawiało mu to dużo przyjemności. Wrócili
po trzech dniach. Wrócili po trzech dniach z artefaktem.
Po tygodniu i kolejnej sprawie musieli
skontaktować się z nowożeńcami i poprosić byłego złodzieja. Ci chętnie
przerwali urlop i zostali sprowadzeni do Aneksu. Cassandra została na miejscu,
a reszta udała się na włam do Białego Domu. Prezydent przez przypadek wszedł w
posiadanie niebezpiecznego i magicznego przedmiotu, który powinien zniknąć.
Jedynie Jones mógł dokonać tak zuchwałej kradzieży.
Młodzi
małżonkowie powrócili do hotelu, gdzie spędzili jeszcze sześć dni. Razem w stolicy Francji spędzili ponad dwa
tygodnie. Z lotniska odebrali ich wszyscy, a potem pojechali do ich mieszkania.
Zjedli razem obiad i Jonesowie opowiedzieli, co widzieli i co robili. Nie wspominali tylko o figlach łóżkowych,
chociaż ostrożnych ze względu na ciążę.