Dla:
Von Julii,
oraz Cleo
Inne zakończenie trzeciego sezonu Sherlock'a
Sherlock
ruszył na misję z której nie ma powrotu. Wiedział o tym, żegnając się z
państwem Watson. Obawiał się, że John źle by to przyjął, gdyby powiedział mu
prawdę. Nikt oprócz jego brata nie wiedział, że nie wróci. Niedawno młodszy z
Holmesów powrócił z martwych, po samobójczym skoku z dachu szpitala świętego
Bartłomieja. Nie chciał ranić swoich
przyjaciół, dlatego nikomu nie powiedział prawdy. I tak miał szczęście, że nie
trafił do więzienia. Wolał umrzeć.
Mycroft
skopiował telefon brata, aby przesyłać krótkie wiadomości po jego śmierci, aby
podtrzymywać, iż wszystko jest w porządku. Na początku nie chciał pomóc, uważał
iż nie tak powinni to załatwić, ale detektyw był uparty. Po długiej dyskusji przystał na cały plan.
Sherlock
siedział w samolocie i ostatni raz spoglądał na swoją ojczyznę. Postanowił, że nie chce drastycznie
znikać z życia przyjaciół jak ostatnio. Pamiętał ich ból, oraz smutek i reakcje
na jego powrót. Nie był takim socjopatą, za jakiego się uważał. Zależało mu na
ludziach wokół niego
Odzywał
się do Johna raz na tydzień, albo raz na dwa tygodnie. Na odległość konsultował
sprawy dla Lestrade'a. Raz na jakiś czas
pytał panią Hudson o jej samopoczucie i o to, co dzieje się w Londynie. Nie zapominał
o Molly. Jedynie wymieniał służbowe wiadomości do Mycrofta. Brakowało mu
wszystkich bliskich ludzi, ale trzymał się dzielnie.
Gdy
podczas zadania został zdemaskowany, wyciągną kartę SIM z smartfona, połamał ją
i połkną. Gdy bandyci próbowali zabrać
mu telefon, zrzucił go i nadepną. Nie opierał się podczas gdy krępowali go.
Wiedział, że nie miał szans na ucieczkę. Przeanalizował wszystkie
ewentualności. Rzucili go na podłogę i
wpakowali mu kulkę w łeb. Gdy kulka
przechodziła przez umysł wybitnego człowieka, ten uśmiechał się. Śmierć była
wybawieniem.
W
tym samym czasie Mycroft siedział nad papierami rządowymi. Gdy otrzymał
wiadomość o śmierci Sherlocka ukrył twarz w dłoniach i zaczął szlochać. Anthea
odwołała wszystkie spotkania i zabrała szefa do domu. Gdy dotarli, spytał.
-
Czy postąpiłem dobrze zabijając go? Przecież wiedziałem, że nie wróci żywy.
-
Tak sir. Nie miał pan wyjścia.
-
Odpowiedz szczerze, nie zwolnię cię za to.
-
Nie postąpiłabym jak pan. Ale pański brat mógł wybrać więzienie... Tam też by zginął. Przecież prowadząc sprawy, naraził się wielu przestępcom.
-
Sprowadź jego ciało. Za wszelką cenę.
-
Tak sir... Najszczersze kondolencje z powodu straty.
-
Wykup poprzednie miejsce na cmentarzu.
Kobieta
wyszła. Wyjął rodzinny album i oglądał zdjęcia. Był zrozpaczony. Przez pięć dni
nie opuścił domu, pogrążył się w rozpaczy. Siedział w fotelu i spoglądał na fotografię brata z dzieciństwa. Siódmego
dnia odbył się pogrzeb Sherlocka Holmesa. W ostatniej drodze towarzyszył mu
tylko brat.
Minęło
parę miesięcy. Na Baker Street zebrali się przyjaciele, aby porozmawiać.
Opowiadali o tym co u nich się dzieje. Nagle Molly spytała.
-
Kiedy ostatni raz odzywał się do was Sherlock?
-
Gdy Sherly obchodziła roczek - odparła
Mary. - Pewnie Mycroft przypomina mu o
wszystkich rocznicach. Przecież ciągle pracuje w tej Wschodniej Europie.
Rozumiem czemu nie dzwoni, tylko pisze Z tego co mówiliście, zawsze wolał
wysyłać krótkie wiadomości.
-Od
tamtej pory nie odezwał się- odparł John. Nie rozumiem, czemu nie odezwał się
od miesiąca. kilka miesięcy temu
przestał opisywać ciekawe zbrodnie na jakie trafił, czy informacje, które
zdobył.
-
Też otrzymuję zdawkowe SMS-y. Nie konsultuje już spraw na odległość, ciekawe
zbrodnie nie przyciągają jego uwagi. Ale przecież to dawny Sherlock. Robi, to
co chce. Jest sam, więc mógł trochę zdziczeć.
-Greg-
krzyknął John. - Nie przesadzaj. Pewnie nie ma czasu.
-
Niech wraca jak najszybciej - odparła pani Hudson, która martwiła się o swojego
chłopca.
-
Niech pani się nie martwi- odezwał się John. - Przecież to Sherlock, wywinie
się z każdej draki.
Na
tym skończyli rozmowę, dopili kawę i rozeszli się. Nikt nie przykładał większej
wagi do dziwnego zachowania detektywa. Jedynie martwili się o niego. Zastanawiali
się, czy uda mu się funkcjonować w cywilizowanym Londynie, po tak długiej
nieobecności.
W nocy Mary nie mogła spać. Coś nie dawało jej
spokoju. Wyjęła telefon męża i zaczęła przeglądać wiadomości. Słowa Lestrade'a
zastanowiły kobietę. Nie znała Sherlocka z
czasów, przed jego spektakularnym samobójstwem, ale czuła, iż cos jest
nie tak. Przeczytała wszystkie SMS-y od jedynego na świecie detektywa
konsultanta. Zauwarzyła, że nagle zmieniły swój ton. Przemyślała też sprawę
nagłego wyjazd mężczyzny i to po tym, jak zabił człowieka. nagle zrozumiała co się dzieje.
Sięgneła
po swoją komurkę i wysłała na numer detektywa wiadomość o treści "
Spotkajmy się jutro w twoim klubie. Wiem co robisz. Mary". Po chwili otrzymała odpowiedź. " Przyjdź
gdy John pójdzie do pracy. Zatrudniłem dla Sherly opiekunkę. Spokojnie, to
wykwalifikowana osoba." Odłożyła komórkę i wróciła do łóżka.
Rankiem
przyrządziła mężowi śniadanie i wyprawiła go do pracy. Ledwie John odjechał,
pojawił się czarny samochód, z którego wysiadła elegancka, czterdziestoletnia
kobieta. Przedstawiła się jako niania i poszła zająć się dzieckiem. Za nią
ruszyła Anthea, która zainstalowała w domu kamery. Mary wzięła torebkę i
wsiadła do samochodu, wraz z asystentką Holmesa.
Przed
klubem czekał na nią Mycroft. Szybko
wysiadła i podeszła do mężczyzny. Weszli do środka i udali się do pokoju, gdzie
mogli spokojnie porozmawiać. Gdy usiadł w fotelu, spytała.
-
Jak długo chciałeś utrzymać śmierć Sherlocka w tajemnicy?
-
Nie wiem. Tak długo jak by się dało... Sherlock mnie o to prosił... Wiedział
jak ich zmieniła jego śmierć. Nie chciał znowu ich zranić. Wiedział, że nie wróci, ale wolał to od
więzienia.
Mężczyzna
zaczął płakać. Mary podeszła do niego i
uścisnęła go.
-
Wszystko będzie dobrze. Ale chyba oni zasługują na prawdę.
-
Nie, chcę spełnić ostatnią wolę brata.
-
Wszystko się ułoży. Pomogę ci, ponieważ nie najlepiej to ci idzie. Wszyscy
zauważyliśmy, że coś zmieniło się w wiadomościach.
-
Ale znów będziesz okłamywała Johna... Nie mogę pozwolić ci ryzykować
małżeństwa.
-Sherlock
mnie uratował zabijając tego drania, więc
pomogę ci spełnić jego ostatnią wolę, oraz pozbierać się po stracie...
Nie chciałam wtedy zabić Sherlocka.
-
Wiem, dlatego jeszcze żyjesz... Czyj był pomysł z imieniem?
-
Mój. Musiałam tylko przekonać Johna
Uśmiechnął się. Mary wyszła z klubu i
pojechała do domu. Opiekunka wyszła, a pani Watson odnalazła wszystkie kamery i
usunęła je. Przygotowywała SMS-y, które
Holmes wysyłał do przyjaciół brata.
Dwa
tygodnie później nagle zjawiła się Anthea, która była zdenerwowana i
powiedziała.
-
Pan Holmes załamał się. Potrzebuje
pomocy.
Pani
Watson złapała kurtkę, ubrała córkę i pojechała do posiadłości Holmesa. Zostawiła córkę w pokoju dziecinnym, przygotowanym
specjalnie dla Sherly. Następnie poszła do salonu. Zobaczyła Mycrofta na
kanapie, kompletnie pijanego. Zdenerwowała się.
-
Coś ty ze sobą zrobił?
Wybełkotał
dwa niezrozumiałe słowa.
-
Zrobię ci kawę.
Anthea
zaprowadziła go do kuchni. Zaparzyła dzbanek kawy i wróciła do salonu. Nalała
mężczyźnie pierwszą filiżankę i wlała mu do gardła. Trochę go to otrzeźwiło.
Następne pił sam. Przy czwartej filiżance spytała.
-
Co ty robisz?
-
Dłużej już nie mogę... Kocha... Kochałem brata... choć nie potrafię tego okazywać...
Zależało mi na nim.
-
Ale on tego nie widział... Dla niego wszystko robiłem z innych pobudek... Aby
chronić dobre imię rodziny... Nie mogę uwierzyć, że go już nie ma.
-
To nie tak. Na pewno wiedział, że go kochałeś.
-
Powiedziałem mu, że jego śmierć, złamałaby mi serce... Nie sądziłem, że
niedługo sam wyślę go na śmierć.
Zaczął
płakać. Ukrył twarz w dłoniach. Nie lubił okazywać swojej słabości, ale miał to
gdzieś po śmierci młodszego braciszka.
-Kiedy
jadłeś?
-
Nie wiem.
-We
wtorek- powiedziała asystentka
-A
jest piątek. Chcesz się wykończyć? Przygotuję ci coś.
-
Nie trzeba...
-
Nie ma mowy. Musisz zadbać za siebie, jeśli chcesz utrzymać wszystko w
tajemnicy.
Zamyśliła
się i wpadła na pomysł jak przekonać go do jedzenia.
-
Sherlock nie byłby zadowolony, gdybyś go zawiódł, ponieważ przestałeś o siebie
dbać. Wściekłby się, gdybyś kolejny raz nie zrobił tego, o co cię poprosił.
Poszła
do kuchni i po zajrzeniu do lodówki, zabrała się do robienia tostów. W tym
samym czasie Mycroft sięgną po rodzinny album i zaczął przeglądać zdjęcia. Gdy
Mary przyniosła tosty, wszystkie zjadł. Potem spytał.
-
Pomożesz mi uporządkować mieszkanie Sherlocka?
-Oczywiście.
Następnego
dnia pojechali na Baker Street. Towarzyszyła im Sherly. Akurat pani Hudson wybrała się na spotkanie
klubu gospodyń. Dziewczynka bawiła się czaszką i pustymi probówkami, gdy wujek
i mamusia robili porządki.
Gdy
John wrócił z pracy, nie zastał swoich kobiet w domu. Zmartwił się.Nagle zjawił
się jego kolega z pracy. Gdy usiedli razem w salonie, opowiedział o tym co
widział. Zrobił to, ponieważ lubił Watsona, ale bał się o tym powiedzieć. Ręce
mu się trzęsły.
-Muszę
ci coś powiedzieć... Chyba twoja żona ma romans i chce odejść od ciebie.
Widziałem ją na Baker Street. Wysiadała z czarnego, eleganckiego samochodu. Za
nią wysiadł jakiś nadziany koleś. Był elegancko ubrany. Weszli do tego samego budynku. Wyglądali
jakby byli blisko.
Nagle
doktora olśniło.
-
Była z nimi roczna dziewczynka?
-
Tak.
-
A facet miał parasol.
-
Widziałeś pod który numer weszli?
-
Oczywiście. Pod 221b.
-
To Mycroft. Ciekawe co chce od Mary. Może coś się stało Sherlockowi. Pojadę
tam.
Wyszedł
z domu i pojechał na Baker Street. Gdy znalazł się w swoim dawnym mieszkaniu.,
staną na progu salonu, ale nie wszedł do środka. Zobaczył Mary i Mycrofta
pakujących jakieś dokumenty do pudeł. Rozmawiali.
-
Nie wiem, czy powinienem ruszać te papiery.
-
Tylko je chowamy.
-
Chcę je zabezpieczyć. Nie chcę, aby się zniszczyły. Śledztwa były całym życiem
Sherlocka. Wszystko trwało dłużej, niż przypuszczałem.
-
Ile dawałeś mu czasu?
-
Pół roku. Nie rozumiem dlaczego w takim razie nie udało mu się.
-
Chcesz opowiedzieć jak to się stało?
Holmes
zignorował pytanie kobiety. Nie był gotowy, a by opowiedzieć jak zginął jego
brat.
-
Nie wiem, czy mogę stąd coś zabrać.
-
Teraz to należy do ciebie.
-
Nie do końca. Sherlock zostawił testament. Ale do jego śmierci musi pozostać
zamknięty... A powinienem pozamykać jego sprawy...
Rozpłakał
się. Mary położyła rękę na jego ramieniu i pozwoliła ujść jego emocjom. Ciszę przerywał tylko śmiech bawiącej się
dziewczynki. Po chwili otrząsną się i powrócił do przerwanej rozmowy.
-
Pochowałem go w tym samym miejscu. Nie chciałem jego śmierci... Wtedy, w święta
prosiłem, aby nie przyjmował tej misji... A on nas uśpił i pojechał załatwić
sprawę z Magnussenem. Siedząc w tym
cholernym helikopterze, prosiłem go, aby nie strzelał.
-
To moja wina. Gdybym nie była żoną Johna, nie zastrzeliłby Magnussena.
-
Dawny Sherlock nie stanąłby w obronie kogokolwiek. Nawet nie rozumiał mojej
troski. Wszystko zmieniło się, gdy poznał Johna... Powinienem coś zrobić,
zamiast tu siedzieć. Powinienem uratować Sherlocka.
-Teraz
już nic nie możesz zrobić, już jest za późno.
Watson
stał w szoku. Zrozumiał, że jego przyjaciel nie żyje. Nogi się pod nim ugieły.
Po chwili spytał dla pewności
-
Sherlock nie żyje?
-
John - odezwali się jednocześnie.
-
Pytałem się, czy Sherlock nie żyje.
-
Tak - odparła Mary.
-Od
kiedy?
-
Od czterech miesięcy, czternastu dni...
Mycroft
spojrzał na zegarek
-...
pięciu godzin, oraz czterdziestu trzech
sekund.
-
A ty od kiedy wiesz?
-
Od dwóch tygodni. Po naszym spotkaniu z przyjaciółmi coś mi się nie zgadzało.
Sprawdziłam twoje SMS-y od Sherlocka.
Wtedy zrozumiałam, że wiadomości pisały dwie osoby.
-To
nie prawda.
Wybiegł
z mieszkania. Biegł przed siebie, nie patrzył dokąd się kieruje. Nie chciał uwierzyć, że jego socjopatyczny
przyjaciel nie żyje. Po pół godziny zwolnił i spacerował, próbując zrozumieć
to, co usłyszał. Gdy tak włóczył się przez parę godzin, natkną się na
Lestrade'a.
-
Cześć John. Co tutaj robisz o tak późnej porze?
-
Mycroft cię przysłał? - oburzył się doktor.
-
Nie. Nie widziałem go od wyjazdu Sherlocka. A co?
-
Podsłuchałem jak mówił z Mary, że on nie żyje.
-
Sherlock?
-
Tak. I to od kilku miesięcy.
Był
wściekły.
-
Przecież jest na misji. Brat nie wysłałby go na pewną śmierć. Wskakuj do auta.
Pojedziemy na piwo.
Watson wsiadł do pojazdu i pojechali
do baru. Gdy pili drugie piwo, lekarz
analizował swoją ostatnią rozmowę z przyjacielem. Nagle powiedział do Grega.
-
On wiedział, że nie wróci i próbował mi to powiedzieć.
Inspektor
był zdezorientowany.
-
To nie może być prawda. Może ten idiota szykuje nam swoje kolejne
przedstawienie?
-
Nie. Gdyby kolega mi nie powiedział, że widział Mycrofta i Mary na Baker
Street, nigdy bym się o niczym nie dowiedział.
Dlaczego Mycroft nam nic nie powiedział i wciągną w to Mary? Ona sama
się zorientowała jaka jest prawda. Dlaczego my nie zauważyliśmy prawdy.
-
Podejrzewam, że był to pomysł naszego socjopaty. Widział, co z tobą zrobiła
jego domniemana śmierć, I nie chciał, abyś znowu przez to przechodził po tak
krótkim czasie.
-
Więc kazał utrzymywać bratu, że żyje. To głupie.
-
Zgadza się, ale to przecież Sherlock... Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę
koniec. Że więcej nie zobaczę go...
Watson
wrócił do domu późno w nocy. Zastał żonę śpiącą w fotelu. przeniósł ją do
łóżka. Próbował przypomnieć sobie
szczęśliwe chwile z przyjacielem.
Śmierć
Sherlocka Holmesa znów wstrząsnęła jego przyjaciółmi i załamała ich, ale tym
razem trzymali się razem. Na mocy testamentu detektywa, każdy otrzymał jakąś
jego rzecz, wspomniał w nim też o Mary. Starszego z Holmesów dziwiło, iż brat
umieścił go w testamencie.
Mijały
lata. Nikt nie zapomniał o mistrzu wkurzania swoją inteligencją i o ciętym
języku. Mary i Johnowi urodził się syn,
który został nazwany Greg Sherlock Watson. Wszyscy wspominali detektywa.
Gdy
umarła pani Hudson, swoje mieszkanie zapisała Watsonowi. John z Gregiem i
Mycroftem utworzył w nim muzeum Sherlocka Holmesa. Ich mieszkanie wyglądało jak
za dawnych czasów, wszędzie panował bałagan
W części pani Hudson przedstawiono zbrodnie, które rozwiązał
detektyw. Piwnicę poświęcono walce z
Moriarty'm.
Mieszkańcom
Londynu podobało się muzeum, które leczyło rany jego bliskich. Baker Street
często było oblegane fanami jedynego na świecie detektywa doradczego.