Gdy wszyscy zjechali się do domu artystki i entomologa,
Max podszedł do Cam i spytał.
- Wiesz o chorobie mojej córki.
Kobieta zmieszała
się, ale zdecydowała, że nie będzie kłamać. Tym bardziej, że widziała ból w
oczach mężczyzny.
- Tak. Powiedziała nam, gdy namawialiśmy ją do powrotu.
Głos się jej załamał.
- Nie chce mi się w to wierzyć. A ty skąd wiesz?
- Od jej córki.
Jest tak mądra jak mama.
Poklepała go po ramieniu.
- Będziemy ich wspierać, W czasie leczenia będziemy
zajmować się dziećmi, podtrzymywać ich na duchu, czy wylewać przysłowiowe
wiadro zimnej wody im na głowy.
- Dziękuję.
- Od tego są przyjaciele...
Nie zauważyli, że koło nich stała lekko wstawiona Angela.
- Brenn jest chora?
- Angela- krzyknęła Cam, a po chwili odparła
spokojniejszym głosem- Nie wiedziałam, że tutaj jesteś.
- Brenn jest chora?
Pani patolog zaniemówiła. Wiedziała, że artystka narobi paniki.
- Ma raka.
-Nie, nie
Krzyknęła nie zwracając uwagi, że w jej domu jest pełno
ludzi. Nie chciała do siebie dopuścić, że przyjaciółka, którą dopiero
odzyskała, miała umrzeć. Saroyan próbowała zapanować nad sytuacją.
- Nie możesz się załamać. Jesteśmy im potrzebni. Jak
wtedy, gdy Booth poszedł pod nóż i stracił pamięć. A nawet bardziej.
Artystka spojrzała smutno na przyjaciółkę, która ściskała
swoje dzieci. Nagle aktorka straciła przytomność. Wszyscy oprócz Cam, oraz Morisa odsunęli się, aby nie zabierać kobiecie
tlenu. Patolog spytała jej męża, który był przerażony.
- Gdzie ma lekki?
- W torebce. Ratuj ją Cam.
- Przynieś je.
Mężczyzna pobiegł po torebkę żony, a Hodgins wyprowadził
dzieci. Patolog przyniosła z łazienki sole
trzeźwiące i ocuciła Caroline, a
następnie podała jej tabletki i nalała z karafki trochę wody. Lekko ręce jej
drżały.
- W porządku?
Moris uśmiechnęła się, była zażenowana stratą
przytomności. Nie chciała przestraszyć przyjaciół i okazywać słabości.
- Tak. To tylko przemęczenie. Za dużo emocji jak na tak
krótki czas.
Cam była zmartwiona.
- Jutro pojedziesz do lekarza.
Caroline chciała zaprotestować.
- Bez dyskusji. Sama cię zawiozę.
- Nic mi nie jest.
- Wolałabym jednak, aby lekarz cię zbadał.
Moris straciła panowanie nad sobą i krzyknęła.
- Chcesz od niego usłyszeć,
że umieram?
Wszyscy nagle zamilkli. Parker spytał.
- Jak to umierasz?
Moris nie chciała kłamać. Wiedziała, że i tak wszyscy
poznają prawdę. Wzięła się w garść i powiedziała ze spokojem.
- Mam raka.
Młodzieniec przytulił
się do niej jak bezbronny chłopiec.
- Nie trać nadziei
Uśmiechnęła się, ale nie chciała dawać fałszywych
nadziei.
- Lekarze nie dają
mi szansy.
- Szansa zawsze istnieje. Jesteś tutaj potrzebna. I ty dobrze
o tym wiesz. Nie możesz się poddać i nas zostawić. Rozumiesz? Musisz walczyć.
- Zgadzam się z
Parkerem - odezwał się Keenan, wchodząc do pokoju. - Musisz walczyć córeczko.
Masz ogromną rodzinę, która będzie cię wspierać.
Wszyscy przytaknęli. Caroline zawstydziła się słowami
bliskich. Zrozumiała też, że z mężem nie
są sami. Przez te dziesięć lat nauczyła się okazywać emocje, ale czasem nadal
było jej trudno okazać to co czuje. Postanowiła zakończyć całą rozmowę.
- Czas odpocząć. Jedziemy do hotelu. Idę po dzieci.
Młody Booth spytał z nadzieja w głosie.
- Zostaniecie u mnie? Mieszkam w dawnym mieszkaniu taty.
Dzieci dostaną mój stary pokój, a wy sypialnię. Ja prześpię się na kanapie.
- Nie mogę się na to zgodzić.
- Młodzieńcowi zrzedła mina.
- Zrób to dla mnie Bones. Proszę.
Zrobił słodkie oczy, które zaskoczyły kobietę. Jej własne
dzieci używali ocząt szczeniąt przeciwko niej. Teraz wiedziała, że
odziedziczyły to w genach po ojcu. Nie umiała odmówić synowi męża.
- Niech ci będzie.
Angela obserwowała przyjaciółkę. Była wściekła na los, za
to co spotkało tą silną kobietę.
Podbiegła do niej i uścisnęła ją.
- Nie waż się umierać, bo inaczej chłopcy się twoimi
zwłokami. A wiesz ile znają metod na oczyszczenie kości. Do tego Booth będzie
się temu przyglądał. Zmusimy go to tego.
Aktorka uśmiechnęła się, a pozostali spojrzeli po
sobie. Wszyscy wiedzieli, że na trzeźwo
mogła też rzucić takie zdanie. Parker nagle spytał.
- Kto z was nie pił? Ja piłem.
- Ja też - odparł Moris.
- Całe szczęście, że jestem rozsądniejsza - powiedziała
Caroline.
- Jaki tu rozsądek? - spytał jej mąż. - Nie możesz pić,
ponieważ bierzesz leki.
- Nie zaczynaj. Kluczyki
Mężczyzna uśmiechnął się i oddał kluczyki. Nie lubił jak
jego ukochana prowadziła, ponieważ bał się, że spowoduje wypadek. Miała
prawojazdy, ale gdy jeździli razem tylko on prowadził. Nie miał wyjścia,
ponieważ pił alkohol. Angela spytała.
- Wpadniesz jutro do instytutu?
- Nie -odparł Max. - Jutro cały dzień spędzi z nami.
Państwo Moris i młodszy agent Booth pożegnali się i
wyszli. Pojechali do mieszkania Parkera.
Aktorka poszła pod prysznic odświeżyć się. Gdy wyszła z łazienki, zastała
Parkera i Jacka robiących kolację dla
najmłodszych, którzy w salonie oglądali kreskówki. Stanęła przy framudze i patrzyła. Rozmyślała
jak będzie wyglądać ich życie bez niej.
Jej mąż będzie musiał poświęcić więcej czasu dzieciom, które zostaną bez
matki. Wiedziała, że załamie się, ale ze
nie zaniedba ich pociech. Do tego będzie miał wsparcie przyjaciół, którzy nie
pozwolą mu zaniedbać swoich obowiązków. Nie miała złudzeń, że przeżyje. Chciała
przerwać leczenie, ale wszystkim zależało, aby walczyła. Dlatego nie miała zamiaru poddać się, chociaż
jej zdaniem i tak jej los był przesądzony