Dla nich był gotowy zrobić
wszystko. Dlatego długo ćwiczył
kontrolowanie funkcji życiowych, tak, aby nie było możliwości wyczucia pulsu. Nie
miał ze sobą piłki do skłosza, aby ją wykorzystać, więc musiał użyć swoje
niecodzienne umiejętności. Udało mu się ukryć swoje zamiary przed
porywaczami. Wziął się w garść i ruszył
przed siebie. Nagle pojawił się radiowóz, który zatrzymał się na jego widok.
Jeden z policjantów wysiadł i spytał.
-
Wszystko w porządku sir?
Uśmiechnął
się na ich widok.
-
Uciekłem porywaczom. Mogę wskazać miejsce, gdzie porzucają ciała. Tam mnie
wywieźli.
Struż
nie uwierzył w jego słowa, ale musieli je sprawdzić. Zaprosił wędrowca na tylne
siedzenie. Jane kierował ich do miejsca, skąd przyszedł. W tym czasie usłyszał
pytanie.
-
Kiedy zostałeś uprowadzony i skąd?
-
Dwa lata temu i trzy dni z Austine, Texas.
Od
razu zauważyli, że mu nie uwierzyli. Dopiero wtedy zwrócił uwagę na ich mundury
i przypomniał sobie odznaki. Był w Kalifornii, daleko od swojego domu, ale w
stanie, który kiedyś nim był. Gdy dojechali do miejsca, skąd wyszedł na drogę,
przejechali jeszcze kilka kilometrów w głąb. Bez problemu odnalazł miejsce,
gdzie został wyrzucony. Czuł się coraz gorzej, ledwie stał na nogach. Oparł się
o drzewo.
Policjanci
zajrzeli do dołu i zobaczyli rozkładające się ludzkie zwłoki, przynajmniej
kilkanaście. Niegdzie widniały same kości, a niegdzie rozkładające się tkanki.
Był to straszny widok. Wokół unosił się
straszny odór. Zbledli , a młodszy zwymiotował, tak jak wcześniej Patrick. Wezwali posiłki, przekazując mniej więcej
swoje położenie oraz opis znaleziska
Jane
przyglądał się ich pracy i wracał myślami do czasów współpracy z zespołem
Lisbon. Coraz mocniej kręciło mu się w głowie. Osunął się na ziemię, tracąc
przytomność. Gdy policjanci to zobaczyli, ruszyli mu na pomoc. Wezwali też
karetkę i starali się go ocucić, ale bez skutku. Lekarz, który przyjechał,
stwierdził odwodnienie i niedożywienie.
Zabrali go do szpitala.
Patrick
obudził się w szpitalu pod kroplówką z elektrolitami. Był wyczerpany. Nadal
kręciło mu się w głowie i na początku nie zdawał sobie sprawy ze swojej
wolności. Kiedy uświadomił sobie to, był szczęśliwy, ale jednocześnie
niezadowolony z odległości dzielącej go od domu. Nie był zbyt miły dla
personelu. Nie lubił szpitali.
Zjawili
się policjanci. Postanowili go przesłuchać, aby coś dowiedzieć się czegoś o
szczątkach. Byli ciekawi, co ma do powiedzenia.
Doktor nie był zachwycony ich wizytą, ale pozwolił na krótkie
odwiedziny. Jane był zbyt osłabiony, aby
być sobą.
Starszy
z przybyszy spytał.
-
Zacznijmy od początku. Jak się nazywasz i jak znalazłeś w lesie?
-
Austine, Texas.
Nie
miał zamiaru powiedzieć nic więcej. W dniu porwania wyszedł po owoce dla
swojego zespołu. Zastanawiał się nad Robertsem. Postanowił powiadomić Cho o
planach agenta. Na targu zauważył trzech dziwnie zachowujących się mężczyzn.
Szli pewnie, nie rozglądali się po straganach. Z ich twarzy wyczytał, że są na
polowaniu. Przyglądali się innym ludziom z uwagą. Postanowił iść za nimi. Gdy
weszli w zaułek, przyległ przy ścianie i wyjrzał. Dostał w głowę. Obudził się w
pokoju i dowiedział się, co go czeka.
Był
senny, a powieki same się zamykały. Dawno nie przespał całej nocy. Mógł się
rozluźnić. Pielęgniarka widząc, co się dzieje z pacjentem i wyprosiła
przedstawicieli prawa. Spał przez czternaście godzin. Obudził się wypoczęty,
ale podenerwowany i stęskniony. Była
godzina jedenasta następnego dnia po ucieczce. Postanowił opuścić szpital bez
zezwolenia.
Wstał
z łóżka i ruszył korytarzem. Miał mały problem, a była nim piżama. Zakradł się do szatni personelu. Zaczął szukać czegoś w swoim rozmiarze.Znalazł tam dżinsy, czerwony podkoszulek
ze śmiesznym napisem, marynarkę i buty. Pewnie szedł korytarzem. Zachowaniem
nie wyróżniał się.
Zobaczył
swoich wybawicieli w towarzystwie mężczyzny średniego wzrostu, lekkiej nadwadze
i w brązowym garniturze, białej koszuli i krawacie. Zdawał sobie sprawę, że to
przedstawiciel prawa. Gdyby istniało
CBI, podejrzewałby, iż tam pracuje, ale obstawiał FBI. Stanął niedaleko i
podsłuchiwał. Jeden z policjantów zwrócił się do faceta w garniturze.
-
Wczoraj ten gość nic nie powiedział. Jedynie, co wiemy, że jest z Austin. Znaleźliśmy go
idącego wzdłuż drogi, a ubranie miał wybrudzone ziemią i czymś, co dzisiaj
wiemy, że to ludzka tkanka agencie Doyle. Przekażemy wam jego ubranie.
-
Zespół jest na miejscu.
Stróż
skrzywił się.
-
Nie jesteśmy zadowoleni, że CBI przejmuje nasze śledztwo.
-
Sprawa jest zbyt poważna.
Doyle
zachowywał powagę, chociaż nie był zachwycony z postawy policjantów.
-
Podejrzewamy, że zmyślił porwanie, a sam ma coś wspólnego z zabójstwami.
-
Rozumiem.
Jane
był w szoku. Pamiętał jak Kalifornijskie Biuro Śledcze zostało zamknięte. Zdał
sobie sprawę upłynęło dużo czasu i bez większego szwanku dla reputacji i mogło
zostać ponownie utworzone. Pewnie
niewielu dawnych agentów pracuje tam. Postanowił jechać do biura, ale był jeden
problem, nie miał pieniędzy.
W
kieszeni marynarki znalazł monetę i
zaczął wykonywać sztuczki. Przechodnie przystawali i przyglądali się mu z
radością i chętnie rzucali pieniądze. Dzieci gromadzili się i z ciekawością
zadawali pytania. Z radością udzielał im odpowiedzi. Brakowało mu kontaktu ze
światem zewnętrznym. Udało mu się uzbierać pięćdziesiąt dolarów.
Wsiadł
do autobusu. Kiedy znalazł się pod
budynkiem CBI, był szczęśliwy. Miał
nadzieję, że mu uwierzą i pomogą wrócić do najbliższych. Stanął przed budą
strażnika, która była skomputeryzowana. Był zaintrygowany urządzeniem. Nacisnął przycisk i usłyszał z
głośnika automatyczną sekretarkę.
-
Kalifornijskie Biuro Śledcze. Proszę wprowadzić swoje hasło. Jeśli jesteś
petentem naciśnij słuchawkę.
Wykonał
polecenia, a odezwała się młoda kobieta
o słodkim i uwodzicielskim tonie.
-
Witamy w CBI. W czym mogę pomóc?
-
Nazywam się Patrick Jane i jestem konsultantem FBI. Potrzebuję pomocy.
Kobieta
przez chwilę myślała. Nazwisko było jej znane.
-
Jest pan spokrewniony z agentką Jane?
Był
w szoku. Myślał, iż żona przebywa w Austin.
-
Teresa jest tutaj? Jestem....
Urwał.
Szybko zdał sobie sprawę, że prawda może spowodować niezręczność, więc zmienił
odpowiedź.
-
... jej szwagrem. Nie widziałem jej od kilku lat. Wtedy pracowała w FBI. Na
pewno mi pomorze. Mogę się z nią zobaczyć?
-
Oczywiście. Proszę pokazać dokument tożsamości do kamerki.
Zastanawiał
się, jak rozwiązać problem, gdy podszedł Rick Tork.
-
Jane ty tutaj?
Rick
przyjrzał mu się uważnie.
- Widzę, że nie pracujesz już w Santa
Fe.
-
Wróciłem do CBI. Co ty tutaj robisz?
Patrick
nie miał ochoty na gierki.
-
Chcę zobaczyć się z Teresą.
-
Zdziwiłem się, że cię nie ma tutaj, ale nie chciałem pytać, ponieważ nie
wyglądała najlepiej.
Tork
nie przepadał za nim, ale postanowił pomóc. Podszedł do urządzenia.
-
To Patrick Jane. Dajcie mu przepustkę.
Wysunęła
się plastikowa karta z zaczepką. Jane przyczepił przepustkę i przeszedł przez
bramkę. Wszedł do środka i kierował się do miejsca, gdzie kiedyś znajdowało się
ich biuro. Kiedy dotarł, zobaczył na dawnym biurze żony napis " Agentka
specjalna Teresa Jane". Uśmiechnął się ciepło.
Zajrzał
do środka, ale jej tam nie było. Zajrzał do części, gdzie znajdowały się
biurka. W dla siebie charakterystyczny sposób zadał pytanie.
-
Hej. Widzieliście Teresę?
-
Jane? - spytał jeden z mężczyzn.
-
Tak. Mam dla niej niespodziankę.
Wszyscy
patrzyli na niego i zastanawiali się kim jest ten dziwak.
-
Jej zespół pojechał zbadać sprawę nad którą pracują, ale chyba bez niej.
-
Zaczekam w jej biurze.
Poczuł
się jak za dawnych czasów. Zajrzał do pomieszczenia socjalnego w poszukiwaniu
herbaty. Był zaskoczony, kiedy zobaczył swoją posklejaną filiżankę. Poczuł
ciepło w okolicy serca na gest ukochanej. Był to dowód, że myślała o nim.
Zaparzył swój ulubiony napój i usiadł na kanapie Teresy i czekał.
Ona
całą noc spędziła oglądając nagrania z dysku porywaczy, na których był jej mąż.
nie potrafiła nie płakać, gdy widziała jak ci dranie torturują go psychicznie.
Dziwiła się, że tyle czasu wytrzymał. Siedziała oparta o okno w jego dawnej
pracowni z laptopem na kolanach, a wokół pełno mokrych od łez chusteczek.
Wylie
po zorganizowaniu opieki dla dzieci, nie opuścił jej, chociaż też było mu
ciężko. Od razu zafascynował się
konsultantem. Zaprzyjaźnili się i razem spędzali sporo czasu. Fascynował się
sztuczkami Jane'a. Mu, jak i innym
przyjaciołom było ciężko po zniknięciu mężczyzny.
Koło
szóstej wpadła Mary i powiadomiła Teresę o nowej sprawie. Kobieta nie czuła się na siłach, ale nie miała
wyjścia. Wysłała Charlie'ego, aby go przesłuchał odnalezionego mężczyznę przy
drodze, a sama z paniami pojechała na miejsce ukrycia zwłok.
Jason
nie był tym zachwycony, widząc rozpacz w jej oczach oraz osłabienie po
nieprzespanej nocy. Nic nie mógł zrobić. Udało się mu pojechać z nimi, jako
przedstawiciel FBI. Ledwo udało mu się odpędzić pytania o to, kim jest ofiara.
Dla niego było ważne zaopiekowanie się kobietą, bo wiedział, że on by tego
chciał. Ważne było, aby nic mu się nie stało.
O
ósmej w Sacramento wylądował samolot z Austin, a pół godziny później z
Waszyngtonu. Cho i Abbott przywitali się, ściskając sobie dłonie. Obaj mieli
zaszklone oczy, ale starali się to ukryć, ponieważ byli twardzi.
-
Wiesz już coś?
-
Nie. Nie chcę odrywać Wylie'go od Lisbon... Nawet nie chcę wiedzieć, co
przeżywa. Jedziemy prosto do CBI?
-
Chyba tak.
-
Wynająłem samochód.
Nie
wiedzieli o czym rozmawiać. Oboje czuli pustkę.
Kimball zadzwonił do Rigsbych. Dowiedział się, że będą za godzinę.
Umówili się w biurze. Udali się na
spotkanie w Kalifornijskim Biurze Śledczym z szefem wydziału zabójstw. Przedstawili mu się.
-
Agent FBI z biura w Austin Kimball Cho.
-
Agent specjalny z Waszyngtonu Dennis Abbott.
-
Jesteśmy tutaj w sprawie mojego konsultanta, który popełnił...
Głos
zaczął mu się łamać. Zamilkł i wziął głęboki wdech, aby się uspokoić. Zaczął
wpatrywać się w okno za rozmówcą.
-...
który popełnił samobójstwo, sprowokowany psychicznymi torturami.... W tej
sprawie bierze udział mój agent Jason
Wylie?
-
Ma pan akta ze sobą?
-Tak.
Podał
Clarkowi teczkę z logo Federalnego Biura Śledczego. Zaczął wyjaśniać, cały czas nie panując nad swoimi emocjami.
-
Ofiara to Patrick Jane, konsultant w moim zespole. Zaginął ponad dwa lata temu
w Austin, Teksasie. Wyszedł na targ i zniknął bez śladu. Nic nie ustaliliśmy.
Każdy ślad okazywał się fałszywy. Poprosiłem o pomoc przyjaciół, którzy od
tamtej pory.... od tamtej pory próbowali namierzyć jego komórkę. Wczoraj
wyświetliło się im, że numer jest aktywny i to w tym budynku.... Mieliśmy
podejrzenie, że wpakował się w kłopoty. To by nas nie zdziwiło.
Znowu
wziął głęboki wdech, prawie mała łza spłynęła po jego policzku, ale w ostatniej
chwili powstrzymał ją. Clarka coś zastanowiło.
- Czy jest spokrewniony z agentką Jane?
Mężczyźni
spojrzeli po sobie. Dennis spuścił wzrok.
-
To jego żona.
Lancy
dopiero wtedy zrozumiał dziwne zachowanie kobiety od wczorajszego dnia.
Usłyszeli głośny krzyk. Rozpoznali go. Była to Jane. Ruszyli biegiem jej na
ratunek. Zastanawiali się, co się stało. Bali się o nią. Prawą dłoń położyli na
rękojeśc broni, gotowi jej użyć, aby uratować Teresę.
Kobieta
wróciła z lasu, a za nią kroczył jej strażnik i przyjaciel. Gdy stanęła przed
gabinetem, pogrążyła się we wspomnieniach. Ile razy rozmawiali w jej gabinecie.
Bywały kłótnie, dyskusje rozmowy. Pamiętała jego słowa, wypowiedziane w
stresie, gdy na niby do niej strzelał. To wtedy po raz pierwszy usłyszała, że
ją kocha. Wyryło się jej "
Powodzenia Teresa. Kocham cię".
Wiele
razy miała ochotę zastrzelić go i to nawet po ślubie. Nie mając go u boku,
oddałaby wszystko, aby go odzyskać. Byli
szczęśliwi przez te kilka lat wspólnego życia,
ba nawet wcześniej, kiedy byli tylko partnerami. Jeśli nie świrował na
punkcie Red Johna.
Nagle
drzwi otworzyły się, a w nich stanął Patrick Jane. Krzyknęła. Przez chwilę
myślała, że widzi ducha. Patrzyła mu w
oczy i nie mogła się ruszyć. Widziała w nich przepraszające spojrzenie. Była w
ogromnym szoku. Bała się, że to wszystko okaże się tylko snem, albo
halucynacją. Nawet bała się oddychać.
Nie
mógł się doczekać spotkania z żoną. Zastanawiał się, jak będzie reagował na to
miejsce i związane z nim wspomnienia.
Bał się bólu. Na szczęście przeszłość zostawił za sobą i miał w głowie
dobre chwile. Czy te dotyczące Angeli i
Charlotte, czy Teresy, Grace, Kimballa i Wayne'a.
Kiedyś
kupił i wstawił w to miejsce kucyka. Siedział i delektował się aromatem
herbaty. Założył nogę na nogę. Był rozluźniony.
Zdawał sobie sprawę, że jest obserwowany, ale nic sobie tego nie robił.
Brakowało mu tylko zwykłego dla niego ubrania. Wtedy jakby wrócił do
przeszłości i dalej pracował w CBI.`
Dziwnie
czuł się w stroju, który ukradł ze
szpitala. Kiedy usłyszał kroki pod drzwiami, podszedł do nich i podniósł
żaluzję. Zobaczył Teresę Lisbon Jane i
jego serce zabiło szybciej. Poczuł ogromną tęsknotę za nią. Od razu zauważył jej bladość i sińce pod
oczami, ale nie zwracał uwagi na to. Dla niego była najpiękniejszą kobietą na
świecie. Kochał ją z całego serca i nie mógł się doczekać, aby wziąć ją w
ramiona.
Otworzył je i stanął na progu. Widział wszystkie emocje na
jej twarzy od strachu, radości do rozpaczy. Bał się ruszyć. Nie mógł
przewidzieć tego, co zrobi jego żona. Nie zawsze mógł odczytać jej zamiary i
myśli.
Widząc
go, zdawała sobie sprawę, że to musi być
on. Gdyby duchy istniały, to nie widziałaby
go w tak dziwnym dla niego ubraniu. Rzuciła mu się w ramiona i
przytuliła się do jego klatki piersiowej. Zaczęła szlochać w jego ramię. Obią ją i zaczął głaskać jej
włosy.
Jason
obserwował ich, nie mogąc wyjść z szoku. Nie wiedział, co zrobić. Nie chciał im
przeszkadzać. Nie mógł uwierzyć, iż Jane żyje.
Kiedy zobaczył biegnących Kimballa i Dennisa, zatrzymał ich. Gdy
spojrzeli w tą samą stronę, co on zamarli. Spojrzeli po sobie. Cho pomyślał, iż tylko on mógł wywinąć taki
numer. Odetchnął z ulgą. Na jego usta cisnął się komentarz, który wygłosił
półgłosem.
-
Ciekawe co tym razem wymyślił.
Teresa
poczuła się bezpiecznie w jego ramionach. Uspokoiła się. Poczuła zapach jego
ciała i miała pewność, że to nie zły sen. On tam był. Oderwała się od niego i
podniosła głos.
-
Co to ma znaczyć? Co to za sztuczka.
Patrick
był zaskoczony i zdezorientowany.
-
Nie wiem o co chodzi.
Wściekła
się.
-
Nie wiesz? Widziałam nagranie.
Uśmiechnął
się do kobiety. Maskował tym, co naprawdę czuł. Bał się jej reakcji, ale postanowił powiedzieć jej
prawdę.
-
Chciałem wrócić do ciebie i przeprosić za zniknięcie. Drzwi były porządne i
antywłamaniowe. Gruby metal... Musiałem coś wymyślić. Tęskniłem za wami i nie
chciałem was zostawić.. Musiałem do was wrócić. Stałem się coś wymyśleć. Jakiś
plan...
Był
zadowolony ze swojej sztuczki.
-
Pamiętasz sprawę pijanego mikołaja?
Zmarszczyła
brwi, niczego nie rozumiejąc.
-
Co został zabity przez pielęgniarkę z ośrodka odwykowego?
-
Aby ją złapać musiałem zmanipulować swoje reakcje organizmu.
-
Było coś takiego. Szybsze tętno, czy coś takiego.
Pokiwał
głową, podchodząc i przytulając ją.
-
To samo zrobiłem tym razem. Zajęło mi to ponad rok, aby zapanować nad funkcjami
życiowymi, aby oszukać porywaczy i byli przekonani, iż nie żyje...
Jego
głos spokorniał i było słychać kajanie.
-
Przepraszam, ale nie wiedziałem, że obejrzysz to nagranie. Nie wiedziałem, że
opuściłaś Austin. Masz...
Nie
dane było mu dokończyć. Ramiona Teresy go oplotły i ścisnęły z całych sił, aż
zabrakło mu tchu. Była szczęśliwa, że go odzyskała i dziękowała Bogu, za
wysłuchanie jej modlitw. Nie mogli oderwać od siebie oczu.
-
Jak mają się nasze maleństwa? Stęskniłem się za nimi...
Mówił
to z tęsknotą i miłością oraz troską.
-
... Jak ma sie Terry? Pewnie Kate jest już duża.
-
Tęskni za tobą. Ostatnio z Terry'm piliśmy mleko i wspominał, jak je mu
gotowałeś. Czasem wspominał wasze zabawy, spacery...
Wtuliła
się w niego jeszcze mocniej. Ucieszyło
ją, że spytał o ich córkę. Postanowiła się przyznać, do swoich obawach.
-
Po twoim zniknięciu pojawiło się podejrzenie w mojej głowie, że przerosły cię
narodziny naszej córki.... Wiesz, ze względu...
Rozumiał
o czym pomyślała. Przed wielu laty stracił Charlotte, a Kate mogła przywołać
wspomnienia z przeszłości. Nie dziwił się. Przecież widziała, jak nie mógł
pogodzić się ze śmiercią pierwszej rodziny.
Kiedy
urodziła się Kate szalał ze szczęścia. Była jego promyczkiem. Skradła jego serce, kiedy tylko ją zobaczył i
wziął w ramiona. Uwielbiał śpiewać jej kołysanki, jak wcześniej Terry'emu. Przez pierwsze miesiące kołyska stała w ich
sypialni i uwielbiał spędzać noce patrząc na spokojne twarze swoich pań.
-
Pogodziłem się z jej śmiercią. Kocham
ciebie i nasze dzieci, a ich narodziny są największym szczęściem, jakie mnie
spotkało, nie licząc naszego ślubu.
Przyjaciele
patrzyli na nich ze wzruszeniem n. Po chwili podeszli i uścisnęli mężczyznę.
Wylie jako jedyny odezwał się. W jego tonie było słychać ulgę i radość.
-
Wystraszyłeś nas Jane.
-
Przepraszam. Chciałam tylko wrócić do was. Tym bardziej, że zauważyłem u siebie
oznaki poddawania się ich sztuczkom.
Patrick
powoli tracił swoją maskę i widzieli strach. Bał się, że nigdy więcej nie
zobaczy najbliższych. Zostawi ich bez
wiadomości, co się z nim stało i że ich kocha. Teresa będzie zastanawiała się,
dlaczego znikną, gdzie jest i że nigdy
nie dostanie odpowiedzi na te pytania. Rodzina była dla niego wszystkim. Nigdy nie
chciałby ich skrzywdzić, a tak się stało i przeżywał to.
-
Cieszę się, że nie poddałeś się - odparła Teresa.
-
Skąd masz to ubranie? - spytał Cho, ukrywając swoje wzruszenie. - Od razu
widać, że to nie twój styl.
Patrick
spojrzał na niego z błyskiem w oku, ale nie przestając głaskać włosy ukochanej.
-
Policja znalazła mnie przy drodze i po wskazaniu miejsca, gdzie leżą zwłoki,
odwieźli mnie do szpitala, z którego uciekłem. Podsłuchałem rozmowę policjantów
z agentem Doyle'm. Dla ich byłem
podejrzanym.
Teresa odsunęła głowę od jego klatki piersiowej.
-
Nie dziwi mnie to... Te szczątki w lesie, to ofiary twoich porywaczy?
Przytaknął.
-
Jak zdobyliście nagranie?
-
Złapaliśmy porywaczy podczas próby umieszczenia kolejnej ofiary w magazynie
portu w Sacramento. Badaliśmy niedaleko miejsce zbrodni. Usłyszeliśmy krzyk.
Uratowaliśmy kobietę przed tymi sadystami.
Nie
zauważyli, kiedy podszedł do nich Charlie Doyle. Był zdegustowany, widząc
zachowanie agentki Jane. Nie podobało mu się jej obściskiwanie się na środku
korytarza. Podszedł do kobiety.
-Szefowo?
Odsunęła
się od męża i starała się być profesjonalna, chociaż była rozchwiana
emocjonalnie. Wiedziała, co ma do przekazania.
-
Przesłuchałeś mężczyznę?
Zaczerwienił
się
-Uciekł
ze szpitala, kradnąc ubrania z szatni lekarzy.
Spojrzała
srogo, ale porozumiewawczo na męża. Wylie, Abbott oraz Cho nie byli zaskoczeni
czynem przyjaciela, a raczej rozbawieni.
-Wiem.
Sam się do nas zgłosił. Przesłuchasz go wraz ze Star. Zrobiłabym to sama, ale
nie mogę. Tylko uważajcie na niego. Stosuje różne sztuczki umysłowe i łatwo
manipuluje ludźmi.
-
Ale... - Patrick próbował zaprotestować.
-
Nie ma ale. Idziesz z agentem Doyle'm Chyba, że wolałbyś, abym cię skuła i
odprowadziła do pokoju siłą.
Uśmiechnął
się zalotnie.
-
Nigdy tego nie zrobiłaś.
Przewróciła
oczami. Powoli zaczął ją irytować.
-
Nie prowokuj. Znasz drogę.
Nie
chciał się z nią kłócić, więc poszedł do pokoju przesłuchań, a za nim Amanda i
Charlie. Teresa, która do tej pory trzymała się, była bliska omdlenia z emocji.
Trójka przyjaciół odprowadziła ją do gabinetu i posadzili na kanapie. Jason
nalał jej szklankę wody i podał kobiecie. Sami byli roztrzęsieni. Dennis spytał
Kimballa.
-
Co tutaj się dzieje? Mówiłeś, że nie żyje.
-
Wiem to od Wylie'go.
Jason
usiadł na krześle, ponieważ nogi pod nim się uginały. Jego głos był
roztrzęsiony
-
Widzieliśmy z Lisbon nagranie przedstawiające śmierć Jane'a. Ale to była
sztuczka dla porywaczy.
-
Tak - odparła Teresa. - Sami słyszeliście. Robił wszystko, aby do nas wrócić...
Była
wzruszona poświęceniem Patricka dla ich
rodziny. Wylie wtrącił.
-
Na nagraniu rozglądał się po pomieszczeniu. Na innych widać, że próbował się
wydostać....
Odezwała
się komórka Kimballa. Dzwonił załamany
Wayne.