Jeśli popatrzysz na kres życia nie jak na karę,
lecz jako na prawo natury,
i wygnasz z serca strach przed śmiercią,
odtąd żaden lęk nie ośmieli się zakraść do niego
Seneka Młodszy
Każda gra zawiera w
sobie ideę śmierci
Jim Morrison
Choć zamknięte masz
powieki,
w naszych sercach
zawsze będziesz żył na wieki
Autor nieznany ściana
graffiti (artyści z bloku)
Bohaterowie:
Sherlock Holmes - detektyw- konsultant, często współpracował
ze Scotland Yardem
Mycroft Holmes - urzędnik państwowy, brat Sherlocka
Inspektor Lestrade -
Scotland Yard
Elizabeth Hardy - zmarła dziewczyna Sherlocka z czasów jego
szkoły. Jej stryj profesor Waxflatter był przyjacielem detektywa za jego młodu.
John Watson - przyjaciel Sherlocka Holmesa, przez krótki
czas uczyli się w jednej szkole
Spotkanie po drugiej
stronie
Sherlock Holmes stał w oddali i
obserwował, jak policjanci przeszukiwali dom sprawcy potrójnego zabójstwa i
szantażu. Jego wargi drgnęły w
lekkim uśmiechu. Śledztwo było trudne i wymagało sporo wysiłku. Aby złapać
mordercę, musiał przeniknąć do światka przestępczego w przebraniu. Na jego
prośbę inspektor Lestrade oskarżył jego alter ego o morderstwo i puścił za nim
pogoń.
Wolał sam się nie pojawiać bez
przebrania, ponieważ aresztowany szantażował jego brata, a jako zbir miał mu
pomóc, ale kiedy zdobył plan, zawiadomił Scotland Yard. Miał nieszczęście, że
przybyli, gdy był z nim umówiony. Gdyby
nie zjawił się, morderca mógłby domyśleć się kto na niego doniósł.
W porę nie dostrzegł zagrożenia.
W pewnym momencie jeden z konstabli go dostrzegł i rozpoznał w nim zabójcę.
Wskazał go kolegom i rozpoczął się pościg.
Uciekał najszybciej jak potrafił.
Niespodziewanie potknął się i przewrócił się. Bał się. Szybko podniósł
się i ruszył przed siebie. Serce biło mu coraz szybciej. Zerwał perukę i wyrzucił ją. Nie wiedział, gdzie ma uciec.
Nagle poczuł ostry,
przeszywający ból w okolicy lewej łopatki i serca. Znowu upadł na ulicę, ale
tym razem nie miał sił, a by wrócić do pionu.
Opanowało go przerażenie. Zaczęło
brakować mu tchu. Nie mógł zaczerpnąć powietrza. Na początku nie wiedział co
się dzieje, ale wystarczyło kilkadziesiąt
sekund i zrozumiał, iż został postrzelony. Umierał samotnie. Zaczęli oblegać go stróże prawa. Ich twarze rozmazywały mu się. Trząsł się
spazmatycznie. Zmarł otoczony konstabli,
a przy nim nie był chodźmy jednej życzliwej duszy.
Kiedy otworzył oczy, stał na starym, zaniedbanym cmentarzu, o dziwo znajomym, chociaż
mgliście. Zaczął po nim spacerować i rozglądał się. W jednej z alejek dostrzegł młodą dziewczynę w białej,
egipskiej sukni o kręconych, gęstych,
blond włosach. Uśmiechnął się
szeroko. Serce biło mu szybciej i
rozlało się po nim ciepło. Od razu
rozpoznał, chociaż od lat jej nie widział.
Przed nim stała jego zmarła
ukochana Elizabeth Hardy, ale to było niemożliwe. Nie wiedział co sądzić i
zrobić. Niepewnie ruszył w jej kierunku. Bał się, że rozpłynie się w mroku. Nie mógł się zatrzymać,
tylko brnął przed siebie. Dziewczyna zbliżała się do niego, uśmiechając się
ciepło. Nie mogła doczekać się spotkania z nim.
- Holmes.
Jej głos był słodki. Taki, jaki
pamiętał.
- To nie możliwe...
Podeszła i dotknęła czule jego
policzka.
- Umarłeś... Przykro mi, ale
umarłeś na tamtej ulicy.
Przeanalizował ostatnie
wydarzenia. Zrozumiał, że mówi prawdę. Złapał ją na rękę i przyciągnął ją do
siebie i przytulił z całych sił. Żałował, że jego czas dobiegł kresu, ale z
drugiej strony był szczęśliwy mając ukochaną przy sobie. Nie wierzył w życie po śmierci, ale mylił
się. Mógł wieczność spędzić u boku Elizabeth. Dłonią przejechał po jej lśniących włosach. Jeszcze nie
dowierzał, ale postanowił odrzucić logiczne myślenie. Przestało mieć
znaczenie.
- Cieszę się, że znowu cię
widzę.
Spojrzała mu w oczy. Też była
szczęśliwa.
- Ja też... Obserwuję cię od
wielu lat....
Odsunęła się od niego. Pokiwała
głową z dezaprobatą.
-Nie ufasz kobietom. Masz do nich
dystans... Czy to z mojego powodu?
Pokręcił przecząco głową.
Wiedziała, że kłamie. Znała go zbyt
dobrze z młodzieńczych lat. jej mina zdradzała dezaprobatę.
- Przynajmniej masz przyjaciela
u swojego boku...
Obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
- Ucieszyłam się, kiedy Watson
wprowadził sie na Baker Street i
staliście się przyjaciółmi... W szkole zabrakło mu czasu.
- Chyba nie pamięta naszego
pierwszego spotkania i tego, co razem przeżyliśmy.
Posmutniał.
- To nawet lepiej ... Umarłam na
waszych oczach
Pogładził czule jej delikatne
włosy. Nie był gotowy na tę rozmowę. Nie
chciał myśleć o tym. Czuł się winny. Podążał za zagadką i mordercą przyjaciela.
Rozdrażnił profesora Rathe i kiedy ten strzelił, Elizabeth zasłoniła go własnym
ciałem. Za niego straciła życie. Prześladowało go to przez resztę życia. Nie chciał wypuszczać jej z ramion.
- Holmes? Musimy porozmawiać?
Wydostała się z jego objęć i
podała rękę. Przeniosła go na teren szkoły, gdzie się poznali. Budynek niewiele się zmienił. Stali na dachu
z którego jego mentor próbował startować swoją latającą maszyną. Była wściekła
na niego. Spojrzała mu głęboko w oczy.
Chciała do niego dotrzeć.
- Ostatnio zachowujesz się
nierozważnie. Wiesz, że przesadziłeś prowadząc to śledztwo. Nie uważałeś na siebie.
Tak jak ścigając Moriarty'ego, który tak naprawdę jest profesorem Rathe. Ten
sam, który ...
Nie dokończyła. Oboje wiedzieli,
że mówi o człowieku, z którego rąk zginęła.
- Wiem.
Przypomniał sobie jak pierwszy
raz zobaczył Moriarty'ego. i jaką poczuł
wściekłość. Wziął się w garść i zaczął prowadzić z nim grę. Postanowił
spróbować zemsty. Kiedy spotkali się nad Wodospadem Reichenbach, wszystko mu
wykrzyczał. Kiedy wróg spadał, a sam analizował całą sytuację, na jego twarzy
malował się uśmiech. Zabójca jego
ukochanej zginął w czeluściach. otrząsnął się i rozejrzał. Byli w salonie
Mycrofta. Gospodarz chodził niepewnie po całym pomieszczeniu ubrany tylko w
koszulę nocą i szlafroku. był
zdenerwowany. Co chwilę wyglądał przez okno.
Martwił się o swojego brata.
- Dlaczego poprosiłem cię o
pomoc nad tą sprawą?
Głos mu drżał.
- Od kilku dni nie dajesz znaku
życia. Nie wiem, gdzie jesteś i czy ci nic nie jest.
Kobieta zwróciła się do
towarzysza podróży.
- Od kilku nocy jest
niespokojny. Ma złe przeczucie i wyrzuty sumienia. Nie wie, że jego obawy się
sprawdziły. O twojej śmierci. Będzie zdruzgotany, jak się dowie. Jesteś mu bardzo bliski, mimo, że nie okazuje
tego.
Sherlock był wzruszony.
- Okazuje, ale na swój
sposób. Nasza gra, to typowa braterska
rywalizacja...
- Będzie dręczyło go poczucie
winy.
-Nieee...
Czuł się z tym źle. Nigdy na
umyślnie nie chciałby skrzywdzić brata, czy zadać mu ból. Serce mu się krajało, widząc strach w jego
oczach. Jego serce już nie biło, ale nadal wszystko odczuwał tak samo. Odwrócił
głowę.
Przenieśli się do kolejnej
lokalizacji. Była chłodniejsza i to dużo.
Pośrodku stał stół, a na nim leżało coś przykryte białym
prześcieradłem. Przy nim stało dwóch
mężczyzn. Rozpoznał jednego z nich. Był to inspektor Lestrade. Wyglądał na
przygnębionego. Uważnie słuchał drugiego, który był ubrany w lekarski kitel.
- ... Zmarł dosyć szybko. Jego
siwe włosy i kształt podbródka to część przebrania.
Podszedł do stołu i odkrył
zwłoki. Nie musiał się im przyglądać, ponieważ od razu je rozpoznał. Ciało
należało do Sherlocka Holmesa.
- Zna pan ofiarę inspektorze?
- Tak.
Głos mu drżał. Nie chciał
przyznać się, że śmierć detektywa - konsultanta nim wstrząsnęła. Mimo jego kąśliwych
uwag pod adresem wymiaru sprawiedliwości, polubił go Spojrzał na twarz i szybko
wyszedł. Zawahał się przy drzwiach, ale nie znalazł siły, aby się odwrócić.
Elizabeth złapała Holmesa za rękę.
- Idzie do swojego biura. Jest
wściekły na siebie i na ciebie. Na siebie, że zgodził się na ten twój szalony plan
i pomógł w jego realizacji. A na ciebie, bo dałeś się zabił.
Zmienili miejsce. Tym razem
znaleźli się w małym, metalowym pomieszczeniu z okrągłym oknem i koją. Byli w
kajucie, gdzie niespokojnie spał John Watson. Kręcił się niespokojnie na wąskim
posłaniu. Wracał z Francji, gdzie odwiedzał dawno niewidzianego i dalekiego
krewnego. Nie było go przez kilka miesięcy. Kobieta nie miała zamiaru
odpuszczać swojemu ukochanemu. Wiedziała więcej, niż żywi, czy dopiero umarły.
- Nawet nie wie, dlaczego czuje
niepokój. To jego z ostatnich przespanych nocy. Jeszcze nie otrząsnął się po śmierci żony.
Mimo upływu lat. A teraz po raz drugi
straci przyjaciela... Ciężko przeżył twoją śmierć nad Wodospadem Reichenbach. Potem odeszła jego
żona Został sam... Potem wróciłeś.
Głos jej drżał. Była zła na
ukochanego. Odsunęła się do niego, aby wygarnąć mu parę rzeczy.
- Wiem, że musiałeś wtedy
upozorować swoją śmierć, ale mogłeś mu zaufać. To nie ten sam młodzieniec,
który bał się o swoją medyczną karierę.
Za czasów szkolnych musiałeś namawiać go do współpracy i nim manipulować,
aby ci pomógł. Teraz wystarczyłoby jedno słowo. Twój brat musiał wiedzieć i to
on mógł powiadomić Watsona...
Ściszyła głos, budując dramatyzm.
- Teraz zobaczy twoje ciało w
kostnicy.
Poczuł skruchę. Ze wstydem
spuścił głowę. Nie śmiał spojrzeć na dziewczynę. Zerknął na śpiącego
przyjaciela. Zdał sobie sprawę, że tej nocy mógł być ostrożniejszy. Chciał się
upewnić, że aresztowano człowieka, który próbował nękać Mycrofta. Chodziło o osobistą
sprawę.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNie było mnie tu bardzo długo, za co przepraszam, pokornie chyląc czoło i prosząc o przebaczenie.
Tekst przeczytałam i jak dla mnie zbyt mało wyraziste jest to ukazanie zmiany lokalizacji; dzieje się ona tak szybko, jakby Nb Elizabeth tylko pstrykała palcami i już.
Ciekawe pomysły na uśmiercenie Sherlocka Holmesa i jego pośmiertne podróże. Smutno mi na myśl, jak te śmierć przetrwają Mycroft i John.
Niedługo nadrobię kolejne teksty.
Pozdrawiam! :)