Spotkanie z
przyjaciółmi
Doktor Saroyan od dwóch tygodni
nie miała kontaktu ani z Boothem, ani z Brennan. Do tego lakoniczna wiadomość
od agenta, której nie zrozumiała. Chodziła zdenerwowana. Najbardziej martwił ją
brak znaku życia od Temperance.
W poniedziałek Seeley
przekroczył próg laboratorium. Był w świetnym humorze. Po chwili natknął się na szefową zezulców.
Uścisnął kobietę i pocałował ją w policzek.
-Dziękuję ci
Cam za to co zrobiłaś. Jesteś wspaniała.
-Nie wiem o
czym mówisz.
-Wiesz. Idę
po Zacka i jedziemy na miejsce zbrodni. Jedziesz z nami, ponieważ jest sporo
tkanki. Jedziesz moim autem?
-Pojadę za
wami.
Słowa
przyjaciela nie dawały jej spokoju, gdy wsiadała do swojego pojazdu. Nurtowało
ją pewne pytanie. O co mu chodzi? Miała nadzieję wkrótce otrzymać odpowiedź.
Na miejscu zbrodni, gdy naukowcy
skończyli oględziny. Booth podszedł do
pani patolog i odezwał się do niej.
-Cam?
-Tak Booth?
-Jutro
podczas lunchu przyjadę z nią do instytutu. Przygotuj zezulców.
Agent wsiadł
do SUV-a i odjechał. Kobieta stała przez chwilę w szoku. Po chwili zrozumiała,
że Brennan już spotkała się z Seeley'em Stąd to emitujące z jego twarzy
szczęście. po powrocie do instytutu do jej uszu doszły plotka na temat dziwnego
zachowania mężczyzny.
Angela siedziała w domu, ale
prowadziła wideo rozmowę z przyjaciółmi i przyrzekła sobie, dowiedzieć się co
chodzi po głowie agencika. Była w swoim żywiole pierwszy raz od dwóch lat.
Uwielbiała wiedzieć wszystko co dzieje się w życiu przyjaciół.
Następnego dnia, w porze lunchu
szefowa laboratorium zebrała swoich pracowników. Gdy wszyscy zebrali się przy platformie
zaczęła przemawiać.
-Posłuchajcie
mnie przez chwilę. Mam coś dla was. jeśli kto® ma słabe nerwy niech usiądzie...
Wróćmy do wydarzeń sprzed dwóch lat. Do momenty gdy siedzieliśmy spokojnie w
swoich domach, w sobotni poranek... Chcę
powiedzieć, że gdy Montega postanowił zemścić się na doktor Brennan i nasłał na
nią mordercę, który do... Do niej strzelił...
Nagle jej wypowiedź przerwały
słowa doktor Temperance Brennan.
-Daj im
spokój Cam.
Antropolog
zbliżyła się do przyjaciół. Jack i Zack stali jak słupy soli. Nie wierzyli w to
co widzieli. Po chwili złapali kobietę w niedźwiedzi uścisk i przekrzykiwali
się.
-Czy to
koszmar?
-To naprawdę
pani doktor Brennan?
-To ona, to
ona, to naprawdę ona.
Saroyan
uśmiechając się krzyknęła przyjaźnie do chłopaków.
-Spokój
chłopcy, bo ją udusicie.
Asystenci
stali w szoku. Gdy chłopcy puścili
przyjaciółkę Hodgins spytał.
-Czy to
naprawdę nie sen?
-Nie,
wróciłam.
-Ale jak? To
sprawka dyrektora Cullenana. Zrobił to, aby chronić was i mnie... Brakowało mi
was wszystkich. jak miło widzieć, iż nie... Chcę przeprosić... Słyszałam wasze
słowa na pogrzebie. Byłam tam... Pomimo moich kłopotów z relacjami międzyludzkimi
polubiliście mnie... Przepraszam za to, że...
-Nie masz za
co przepraszać- odparł Jack. -Cieszymy
się, że żyjesz. Aż chce mi się krzyczeć.
-Jesteście w
pracy.
-No to co?
Mamy przecież co świętować.
-Hodgines.
Brenn podeszła do Addy'ego.
-Witam
doktorze Addy.
-Chciałem
panią najmocniej przeprosić doktor Brennan. Wiem, że moja zdrada musiała panią
dotknąć najbardziej.
-Wybaczyłam
ci Zack. Miło, ze wróciłeś do nas. jestem szczęśliwa, ze wszyscy razem znowu
będziemy pracować.
-Zająłem
pani miejsce, ale chętnie znów będę pani asystentem.
Stażyści nadal nie mogli się
otrząsnąć. Zack i Jack wybiegli uradowani. Agent podszedł i zwrócił się do pani
patolog.
-I co teraz?
-Brennan
wróci na swoje stanowisko i będzie z tobą pracować. na samym początku
ustaliliśmy to z dyrektorem Cullenem.
Wendell z
kolegami i Daisy otoczyli Temperance i uścisnęli kobietę.
Nagle rozległ się huk i włączył się alarm
przeciw pożarowy. Pobieli w stronę dymu.
Na korytarzu natknęli się na armatę i zadowolonych z siebie naukowców. Saroyan wyłączyła
alarm i zaczęła krzyczeć na podwładnych.
-Co wy
wyrabiacie?
-Nic- odparł
Jack.- Robimy eksperyment dla Angeli, oraz przy okazji postanowiliśmy uczcić
powrót doktor b.
-I co ja mam
z wami zrobić? Czy kiedyś obaj zmądrzejecie i zrozumiecie jakie niebezpieczne
są wasze eksperymenty?
Już Hodgins
chciał odpowiedzieć, ale coś go tknęło
-Zaraz... Wiedziałaś, ze ona
żyje. To wiele tłumaczy... Dlatego trzymałaś nas w ryzach. Wiedziałaś, że
wróci.
-Nie do
końca. Nie wiedziałam, czy złapiemy
Antonego i czy nic jej nie jest. Nie miałam z nią żadnego kontaktu
... Dziś wam daruje.
-A gdzie
Angela? - spytała Temperance.
-W domu-
odparł Jack. Opiekuje się naszą córeczką. Jedź do niej
-Zostaliście
rodzicami? Kiedy?
-Dwa
tygodnie temu. Ucieszy się na twój widok.
-Nie będę
jej przeszkadzać.
-Zabije
mnie, jak dowie się, że nie sprowadziłem cię. A ja mam sprawę do Bootha.
Chłopaki zamkneli się w gabinecie etymologa.
Bones opuściła laboratorium i
złapała taksówkę. Pojechała pod dom przyjaciół. Gdy zapukała otworzył jej
mężczyzna ubrany rockowo i posiadający rudą bródkę.
-Słucham.
-Ja do pani
Hodgins. Jestem dobrą jej znajomą. Chciałabym wreszcie ujrzeć jej córeczkę.
-Siedzi w
salonie.
Mężczyzna ją minął, a ona weszła
do środka. Przeszła do salonu i stanęła w progu obserwując artystkę. Jej przyjaciółka małą istotkę i mówiła do
niej.
-Jesteś
śliczna moja maleńka. Jesteś naszym skarbem i szczęściem. Wyrośniesz na ładną i
mądrą dziewczynkę.
Położyła małą do łóżeczka i
spojrzała w stronę, gdzie stała Brenn. Zrywając się z kanapy krzyknęła.
-Sweety...
Sweety.
-Angela.
Padły sobie
w ramiona.
-To naprawdę
ty?
-Tak.
-Długo cię
nie było
-Dwa lata i
dwa tygodnie.
-Jak zwykle
dokładna.
Obie się
wzruszyły. Artystka wycierała sobie samotne łzy szczęścia.
-A więc nie
jesteś duchem?
-Angela.
Duchy, wiedźmy, upiory, wróżki, medium nie istnieją. Gdybym naprawdę była
martwa nie rozmawiałybyśmy teraz.
Artystka uśmiechnęła się. Ten
wywód świetnie pasował do jej logicznej przyjaciółki. Zakręciło się jej w
głowie i jej mózg odciął zasilanie. Po prostu zemdlała. Gdy ocknęła się Brennan
klęczała przy niej.
-Nie jesteś
duchem?
-Już o rym
rozmawiałyśmy.
Angela
wstała z podłogi i wyściskała przyjaciółkę. W jej sercu gościła ogromna radość.
Jestem
szczęśliwa... Co porabiałaś?
-Jeździłam
na wykopaliska i wykładałam w Anglii. A co u was?
-Normalnie.
Ścigamy morderców, badamy szczątki, spotykamy się na drinku, a teraz siedzę w
domu i bawię córkę. Chcesz wiedzieć jak ma na imię?
-Pewnie.
-Temperance Camile Stakate Hodgins.
Antropolog
zamurowało. Była zaszczycona słysząc jak nazywa się maleństwo przyjaciół i
współpracowników.
-Teraz nie
chcesz zmienić. Byłoby to racjonalne zachowanie.
Artystka
uśmiechnęła się słysząc swojego gościa.
-Nie po tym
co zrobił mój ojciec. Nie pytaj.
Angela
zaczęła się śmiać na cały głos.
-Angela.
-Już
dobrze... Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę, że żyjesz. Widziałaś się
z Boothem i pozostałymi?
-Zanim
przyjechałam do ciebie.
-To znaczy, z Boothem spotkałam
się dwa tygodnie temu i spędziliśmy je razem w domu Russa. Był też mój ojciec i
Parker.
-I jak?
-Miło i
rodzinnie. Booth poprosił, abym znowu była jego dziewczyną.
-I co?
-Zgodziłam
się. Wiem, ze go kocham.
-Super. Więc
z przyjemnością wrócę z macierzyńskiego.
-A ja
chętnie powrócę do badania kości i jeżdżenia w teren.
-Super.
Nagle
rozległ się płacz małej istotki.
-Weź ją na
ręce Sweety.
-Mogę zrobić
jej krzywdę. Jest taka mała.
-nie
bój się. Jako antropolog sądowy znasz
się świetnie na kościach i wiesz jakie są kruche.
Brennan wzięła imienniczkę na
ręce i nosiła ją po salonie. Angela obawiała się i cały czas miała na oku
przyjaciółkę i bacznie przyglądała się jej ruchom. Ale też nie chciała jej
zniechęcać, więc starała się ukryć swój niepokój. Na szczęście Temperance
delikatnie obchodziła się z Tempi, co uspokoiło jej mamę. Gdy dziewczynka
przestała płakać i znalazła się w łóżeczku odezwała się.
-Będziesz
super ciocią.
-Nie
jesteśmy siostrami, ani rodziną.
-Jesteś dla
mnie jak siostra.
-Chyba
rozumiem.
Artystka
pokiwała głową. Po chwili spytała.
-Jak twój powrót przyjęli
chłopcy?
-Wystrzelili
z armaty.
-Szkoda, ze
tego nie widziałam.
-Cam była
wściekła, ale tym razem im odpuściła.
-To
dobrze... Cieszę się
-Przepraszam
Angela, ale nie chciałam was narażać.
-Rozumiem...
nie mogę uwierzyć. Artystka znów wyściskała przyjaciółkę. Usiadły przy
szklaneczkach soku i opowiadały wszystkie ploteczki, albo co sie u nich
zmieniło. Po dwóch godzinach odezwała się komórka pani antropolog. Szybko
odebrała telefon.
-Brennan.
-Cześć
Bones. Gdzie jesteś?
-U Angeli.
Sprawdzasz mnie? Potrafię poradzić sobie sama.
Artystka
zachichotała słysząc słowa kobiety.
-Wiem
kochanie. Jedziesz do Russa, czy nocujesz u mnie?
-Obiecałam
zostać jeszcze parę dni z ojcem .Jesteś zaproszony z Parkerem na kolację.
-Dziękuję,
przyjadę. Ale Parker wrócił do Rebecki.
Podczas konwersacji zakochanych Angela otrzymała
SMS-a od męża "Chcemy jutro
przygotować u nas powitalne przyjęcie. Damy radę?". Dyskretnie odpisała
"Oczywiście, planowanie zostawcie mnie". Zatarła ręce na myśl o
przyjęciu. A krótki czas był wyzwaniem, które kochała. Nie mogła się doczekać
reakcji przyjaciółki. była podekscytowana. Była to lepsza zabawa od
rekonstrukcji twarzy na Angelatorze( komputer Angeli w jej pracowni) . Uśmiechała się, gdy Brenn rozłączyła się. Już
miała sporo pomysłów, które musi obgadać z Jackiem. Obie powróciły do rozmowy.
Angela była bardziej otwarta od
cam i ze szczegółami opowiadała, co się działo ze wszystkimi po
"śmierci" Brennan.
-Ale
narozrabiałam.
-Nie
przesadzaj. Zrobiłaś, co uważałaś za słuszne. A co z tobą i Boothem?
-Na razie
jesteśmy razem, a dalej zobaczymy.
-A może
sprawicie sobie dziecko?
-Nie dzięki.
Nie bedę dobrą matką.
-Będziesz
świetną matką. A macierzyństwo służy kobietom.
-I to mówi
świeżo upieczona matka... Nie, to nie logiczne.
Obie zaczęły
się śmiać.
-Zasłyszałaś
to od Bootha?
-Tak... Będę
się zbierała..
Uścisnęła Angelę i wyszła.
Musiała jeszcze odwiedzić Julian i Sweetsa. Zadzwoniła do Seeley'a.
-Gdzie
jesteś?
-W
instytucie. Coś się stało?
-Jadę do
FBI. Chcę pogadać z doktorkiem i Caroline.
-Zawiozę
cię.
-Nie trzeba,
pojadę taksówką.
-Przyjedź
pod instytut. Nie puszczę cię samej do Caroline, a tym bardziej do doktorka.
-Dobrze.
Spotkamy się przed siedzibą FBI. Przyjadę sama.
-Widzę, ze
cię nie przekonam.
-Nie możesz
mnie widzieć, ponieważ rozmawiamy przez telefon.
Agent
przewrócił oczami.
-To metafora
Bones.
-Acha.
Rozłączyła
się dorzucając
-Kocham cię.
Nie
rozumiała potrzeby, aby mówić takie rzeczy. Przecież miłość to reakcja chemiczna
w mózgu.
Złapała taksówkę i pojechała pod
FBI. Jej agencik już czekał.
-Nareszcie
jesteś Bones. Są w środku.
-Skąd wiesz?
-Dzwoniłem
do dyrektora.
Weszli do
środka. Najpierw skierowali się do gabinetu pani prokurator. Nagle z gabinetu
wyleciał przerażony, młody agent
-Może jednak
przełożymy tą rozmowę? Jest chyba dzisiaj zła Lepiej jej nie drażnić.
-Nie Booth.
Najlepiej zrobić to od razu.
Temperance czuła się lepiej
mając u boku Seeley'a. Złapali się za ręce i weszli do środka. Za biurka
odezwał się barczysty i lekko radosny głos.
-No proszę,
nasz przystojny agencik...
nagle
kobieta zbladła. Zobaczyła przed sobą zjawę.
-Nie, to nie
możliwe.
-Co się
dzieje?- spytał agent.
-Widzę
doktor Brennan, widzę twoją zmarłą partnerkę.
-Spokojnie
Caroline. Chcieliśmy to zrobić na spokojnie. Chodź przed chwilą kogoś
zjechałaś. Daj nam wszystko wytłumaczyć.
-Nam? To
znaczy tobie i komu?
-Mnie i
Bones. Bones żyje.
Prokurator
stała jak słup soli. Nie mogła się ruszyć. Nadal niej mózg przetwarzał, to co
wokół niej się dzieje.
-Caroline? -
odezwała się Brennan.- Wiem, że muszę wiele wyjaśnić Ale wiec jedno. Tęskniłam
za wami. Ale musiałam to zrobić. Dla was. Dla ojca i Russa. Dla Bootha.
-Czy ja się
przesłyszałam
Agent
uśmiechał się, obserwując rozmowę pań. Już miała Temperance miała odpowiedzieć
na pytanie pani prokurator, ale zrobił to Seeley.
-Nie. Bones
zmieniła się Na lepsze.
Julian ruszyła w ich stronę.
Oboje nie wiedzieli czego się spodziewać. Po chwili antropolożka znalazła się w
uścisku pani prokurator Caroline zakręciło się w głowie. Agent posadził ją w
fotelu. Temperance nalała do szklanki wody i podała kobiecie.
-Dziękuję...
A więc żyjesz i wracasz do gry?
-Nie mogę
wracać do gry, skoro żadnej nie rozpoczęłam.
Caroline i
Seeley przewrócili oczami. Booth podjął się wytłumaczenia ukochanej metafory.
-Chodzi o
to, że wracasz do pracy. Ale my już musimy iść. Chcemy się jeszcze pokazać
doktorkowi.
-Powodzenia.
Ostatnio jest rozdrażniony. A wina to
dyrektora. Zmykaj przystojniaczku.
Uścisnęli
Julian i wyszli. Ledwo opuścili gabinet pani
prokurator, a ta otrzymała SMS-a od Hodginsa informującego o imprezie.
Przyjaciele po chwili stanęli
przy gabinecie psychologa. Niepewnie weszli do środka. Lancy był pochylony nad jakimiś aktami. Seeley odezwał
się do niego uśmiechając się.
-Hej Sweets.
Nad czym pracujesz?
-Nad tobą.
Mina agenta
zrzedła.
-Mam ci
znaleźć ci partnera i zdecydować, czy jesteś zdolny do dalszej służby.
Booth
chrząkną.
-Wiem, że ci
ciężko. Ale nie zapominaj, że masz syna i przyjaciół, którym jesteś potrzebny.
Seeley
zaczął irytować się gadką doktorka.
-Ta. Wiem o
tym. Ale nie musisz mi nikogo szukać. Dyrektor sam kogoś mi znalazł.
-Kogo?
Temperance obserwowała ich
rozmowę i postanowiła się wtrącić.
-Mnie.
Lancy
podniósł oczy znad papierów i dostrzegł "zmarłą" partnerkę
przyjaciela. Zerwał się z fotela z krzykiem.
-Doktor
Brennan!
-Witaj
Sweets.
-Doktor
Brennan
Psycholog
opadł powrotem na swój fotel.
-Chyba
jestem przemęczony. Mam halucynację.
-Czy wszyscy
są przy zdrowych zmysłach? Czy nikt nie potrafi logicznie stwierdzić, ze skoro
pojawiam się , to żyję?
-Bones.
-Co co
Booth? Przecież....
Lancy przestał słyszeć rozmowę
partnerów. Patrzył na nich uśmiechając się. Czuł się jakby znowu prowadził
sesje dynamicznego duo. Nie dziwił się,
że doktor Brennan nie rozumie przyjaciół i postanowił jej uświadomić, co oni
wszyscy czują. Wybrał najprostszy przykład.
-Pamięta pan
upozorowanie śmierci Bootha.?
-Oczywiście.
Byłam wściekła na niego.
-Teraz pani
to zrobiła. A nas ogarnęło niedowierzanie. Nie odpowiadamy za swoje emocje.
Wstał z fotela i stanął za
oparciem.
-Nie
odpowiadamy za nasze emocje. One powstają w mózgu i na to nie mamy wpływu...
-Skończ
Sweets swoją psychologiczną gadkę.
-Pewnie
wszyscy cieszą się z pani powrotu.
-Tak. Cały
dzień spędziłam na odwiedzinach. Tylko Booth, ojciec, Russ i Parker wiedzieli
od dwóch tygodni, ze żyję. Niedługo powrócę do pracy.
-Cieszę się
doktor Brennan, że pani żyje.
-A ja się
cieszę, że mogę wrócić do swojego życia.
Uścisnęli
sobie ręce i antropolożka wyszła.
Agent
pokiwał tylko głową, uśmiechną się i powiedział.
-Jutro
impreza u Hodginsów. Skontaktuj się z Jackiem w w sprawie organizacji..
Na korytarzu dogonił Temperance i pojechali do
Russa na kolację.
Następnego dnia wszyscy uwijali
się jak w ukropie, aby zdążyć na czas i aby ukryć przed przyjaciółką co
szykują. Wciągnęli do spisku Maxa, Russa i Parkera. Wieczorem Seeley wyciągnął
swoją dziewczynę na romantyczną kolację. Ale zamiast do restauracji zawiózł ją
pod dom Angeli wspominając, iż obiecał podrzucić kobiecie jakiś raport. Brenn
nie wiedziała co naprawdę jest powodem odwiedzin w domu artystki. Była mile
zaskoczona niespodzianką. Świetnie bawili się na przyjęciu. Angela jako organizatorka i koordynatorka
spisała się świetnie. Bez niej nic by się nie udało. Brennan opowiadało co porabiała przez
ostatnie dwa lata. Tańczyli, śmiali się,
jedli, pili, opowiadali żarty.
Ze względu na dzieci rozeszli
się o dziesiątej. Bones, Booth, Parker, Russ i Max wyszli razem . Wsiedli do
Suv-a agenta. Gdy przejeżdżali ulicami Waszyngtonu Temperance zwróciła się do
wszystkich.
-Dobrze
wrócić do domu, rodziny i przyjaciół.
Jestem szczęśliwa... Widzę, że wszyscy cieszą się z mojego powrotu.
Chłopiec
wychylił się do przodu i uścisną dłoń kobiety mówiąc.
-Ponieważ
jesteś częścią naszej małej rodziny. Jesteś nam bliska.
Były to
szczere dziecięce wyznanie.
Z czasem wszystko wróciło do
normy. Dynamiczne duo znów chwytało morderców, instytut powrócił do dawnego
życia. Jack i Zack przeprowadzali eksperymenty, na przekór Cam. Bones strofowała
techników na miejscu zbrodni, aby uważali na jej kości. Angela po macierzyńskim
powróciła do robienia rekonstrukcji twarzy swojego angelatora. Sweets czasem robił analizy psychologiczne. Od
czasu do czasu Prokurator Julian prowadziła sprawy, gdzie dowody były badane
przez zezulców. W instytucie panowała sielanka.
Koniec
.................................................................................................................................................................
Żegnamy się z tym opowiadaniem. Powiem szczerze, że cieszę się, iż dobrnęłam do końca. Przepraszam za opóźnienie, ale brak mi czasu. Ciężkie jest życie maturzysty. Cisnął nas przed maturą. Czas zacząć przygodę z innymi znanymi nam bohaterami. Na scenę między innymi wkroczą Kate i Rick. Żegnajcie doktor Brennan i agencie Booth. Życzę wam wszystkiego najlepszego.
Dziękuję Cleo, że wytrwałaś do końca tego opowiadania i za rady.
KATE I RICK <3
OdpowiedzUsuńza to mogę ci wybaczyć opóźnienia ;d
czekam na nowe opowiadanie :*
to zakończyłaś w dobrym stylu, kocham happy endy ♥
To dobrze, że kochasz happy endy. Lubię zadawać bohaterom cierpienia, ale też uwielbiam szczęśliwe zakończenia
UsuńJak miałabym nie wytrwać do końca opowiadania, które mi się podoba? ;) Może i nie oglądam "Bones", ale w swoim dziele ukazałaś mi, co takiego ma ten serial w sobie, że podjęłaś się tego fanfiku :)
OdpowiedzUsuńTo chyba najdłuższy rozdział ze wszystkich i bardzo dobrze :) Czyta się przyjemnie, a to że Temperance wróciła do zespołu, wywołuje u mnie uśmiech :D
Ale muszę się przyczepić: nie ma przecinków i brakuje akapitów przy dialogach. Za to styl Ci się polepszył :)
Świetne zakończenie, Temperence wróciła i wszystko wróciło do normy. Bardzo dobry rozdział :)
Kolejna przygoda z Castle? Kocham! <3
Powodzenia w nauce ;) Ciężkie jest życie maturzysty, ale ja to wytrwałam i Tobie także się uda ;)
Czekam na nn ^^
Studia są gorsze? Dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, ze opowiadanie Ci się podoba Teraz czas na zapowiedziane opowiadanie, czyli moja wersja 7 sezonu Castle'a
Usuń