Powrót Amy
Amy Amanda Allen - dziennikarka i przyjaciółka chłopaków, członkini Drużyny A, Najpierw była ich klientką a później zaszantażowała chłopaków, aby mogła z nimi współpracować. Wykorzystywała swoje dziennikarskie wtyki podczas misji z Drużyną.
Pułkownik John Smith - dowódca Drużyny A, miłośnik cygar i szalonych planów, aktorstwa oraz przebrań.Oskarżony o napad na bank w Hanoi podczas służby w Wietnamie dla własnych korzyści, a zrobili to pod rozkazami, a nie dało się tego udowodnić. Zostali aresztowani i w kraju przebywali w Fordzie Bragg, skąd uciekli.
Porucznik Templeton Peck aka Buźka - prawa ręka Hannibala, oszust, potrafi wszystko zdobyć i wyciągnąć Murdocka ze szpitala. Oskarżony o napad na bank w Hanoi podczas służby w Wietnamie dla własnych korzyści, a zrobili to pod rozkazami, a nie dało się tego udowodnić. Zostali aresztowani i w kraju przebywali w Fordzie Bragg, skąd uciekli.
Kapitan Wściekły Pies Murdock- pilot Drużyny A, szalony facet, pacjent szpitala psychiatrycznego z którego wymyka się regularnie, aby towarzyszyć przyjaciołom podczas przygód. Wojsko nie wie o jego współpracy z chłopakami, tak jak media. Ma niewidzialnego psa Billy'ego i wiele alternatywnych osobowości i wiele szaleństw
Sierżant Bosco Arthur Baracus, znany jako B.A. silny, dobrze zbudowany, silny i nienawidzący latania, a tym bardziej z Murdockiem. Zna się na mechanice i elektronice. Oskarżony o napad na bank w Hanoi podczas służby w Wietnamie dla własnych korzyści, a zrobili to pod rozkazami, a nie dało się tego udowodnić. Zostali aresztowani i w kraju przebywali w Fordzie Bragg, skąd uciekli.
Powrót Amy
Amy Amanda Allen korespondentka z Los Angeles w Dżakarcie siedziała na szpitalnej kozetce, rozmyślając. Pół godziny wcześniej brała udział w strzelaninie i udało się jej ujść z życiem. Od kilku tygodni pracowała pod przykrywką. Chciała ujawnić aferę łapówkarską w urzędzie gubernatora, zbierając mocne dowody. Zatrudniła się tam jako sekretarka gubernatora.
Dotknęła prawej krwawiącej skroni, ciesząc się, że to tylko draśnięcie. Drżała na samą myśl, ale musiała się wziąć w garść. Nie pierwszy raz brała udział w strzelaninie. Raz nawet na lotnisku sterroryzowała pistoletem pracowników wieży radarowej, którzy chcieli zrzucić samolot w ocean, bo nie było na nim zdatnego do latania pilota. Murdock stracił wzrok i mieli dziurę, ale nie miała zamiaru pozwolić ich zabić, nawet jeśli nie mieli szans na przeżycie.
Jej przyjaciele, znana w całych Stanach Drużyna A uczyła ją jak zachowywać się w niebezpiecznych sytuacjach. Panika była niewskazana, a raczej szkodziła. Podczas ich pierwszej przygody po Meksyku, kiedy starli się z sektą i zostali złapani, chłopaki starali się jej pokazać, jak powinna sobie radzić, kiedy życie zawisło na włosku.
Chociaż kiedyż z Murdockiem ruszyli chłopakom na ratunek lecąc w niewiadome. Musiała skoczyć ze spadochronem. Dobrze pamiętała Buźkę stojącego przed plutonem egzekucyjnym, pewnie chcąc wierzyć w szalony plan Hannibala. Za to w jej głowie wyrył się obraz jego przerażonej twarzy, wiedząc, że B.A. i Hannibal byli zamknięci, a nikt nie przyjdzie mu na ratunek. Na szczęście przybyli na miejsce i uratowali ich z tarapatów.
Peck nie mówił o uczuciach i starał się ich nie okazywać. Krył się za maską oszusta, ale gdy go spotkała i poznała, potrafiła chociaż trochę zajrzeć pod nią. Wiedziała, że nie chciał umierać i przerażało go to. Nie mógł się pozbierać i chciał o tym, jak najszybciej zapomnieć.
Nagle jej myśli zaczęły krążyć wokół wysokiego, lekko wychudzonego, szalonego bruneta mieszkającego w szpitalu psychiatrycznym. Zanim zauważyła, zakochała się w nim. Podejrzewała, że to wszystko zaczęło się w Bad Rock. Hannibal, Bużka i B.A. pojechali odbić zakładnika. Miała to być łatwa misja, a tu nagle dostała telefon od Hannibala, aby wyciągnęła Murdocka i przyjechali do Bad Rock.
Zadzwoniła do niego i niedługo potem mknęli razem we wskazanym kierunku. Wiedzieli tylko, że któryś z nich został ranny. Podczas tej krótkiej podróży uważnie go obserwowała, tym bardziej, że nie prowadziła, gdy próbował dotrzeć do przyjaciół w tarapatach. Wywoływał ich przez radio, ale bez rezultatu. Poza rymowaniem nie dostrzegała żadnych symptomów jego szaleństwa. Chciał uratować chłopaków i na rym skupił zwichrowany umysł.
To stało się przełomem w ich krótkiej znajomości. Po ich pierwszym spotkaniu w jego szpitalnym pokoju podczas poszukiwań Drużyny A przeraził ją, ale i jednocześnie było jej go żal. Współczuła mu. Parę dni później znalazła się na pokładzie samolotu pilotowanego przez Murdocka. Bała się tego, bo nawet na krótko przed odlotem wyglądał na nieobliczalnego, a do tego obecność pozostałych ją paraliżowała. Z czasem zrozumiała, że aby ich polubi, trzeba poznać, albo stanąć z nimi do walki.
Wystarczyło ich trochę poobserwować, aby zrozumieć, że troszczyli się o siebie i że kochali adrenalinę. Podczas pomocy poławiaczom raków Decker dogadał się z szumowinami i złapał Smitha, Pecka oraz Baracusa. Na szczęście Murdock pozostał w tym czasie pod wodą. Dzięki temu unikną złapania z Drużyną A i mógł odpłynąć. Płynąc do brzegu, do niej wymyślił plan na odbicie przyjaciół z rąk żandarmerii. Działali razem, trzymając się pomysłu pilota. Wszystko poszło jak po maśle i zaczęli uciekać przed Deckerem.
Chciałaby powiedzieć Murdockowi, jak bardzo jej na nim zależało, ale dla jego dobra nie mogła tego zrobić. Dlatego przy pierwszej okazji uciekła z kraju, przyjmując propozycję pracy jako korespondentka w Dżakarcie. Czmychnęła przed miłością do szalonego pilota, przed miłością swojego życia. Nie chciała go skrzywdzić, a nie potrafiła tego zdusić. Spakowała swoje rzeczy i wyjechała bez pożegnania. Zadzwoniła tylko do Hannibala, aby się nie martwili. Nie chciała spojrzeć im w oczy.
Nie potrafiła przewidzieć reakcji Murdocka na jej wyznanie swoich uczuć. Bała się, że mógłby wycofać się w głąb siebie. Nie był stabilny ani psychicznie, ani emocjonalnie. Mógłby wyrządzić krzywdę albo na siłę przy niej trwać. Gdyby Hannibal, Buźka i B.A. usłyszeliby o jej zakochaniu nie zrozumieliby, tylko by się wściekli. Chroniliby swojego pilota przed nią i mieliby rację. Zdobyła ich zaufanie, a chciała skrzywdzić ich wariata. Bała się, że pogrążyłaby go w jeszcze większym szaleństwie.
Po przyjeździe do Dżakarty starała się nie myśleć o chłopakach, z którymi przeżyła tyle barwnych przygód a najbardziej o szalonym pilocie. Pozwoliła, aby praca pochłonęła ją całkowicie. Poświęcała się jej nie nawiązując dużo nowych znajomości. Żyjąc samotnie, starając się zapomnieć o pozostawionej wiele tysięcy kilometrów dalej miłości oraz rodzinie. Chociaż to nie udawało się i nadal byli żywi w jej wspomnieniach mimo wszystkich usilnych prób. Musiała nauczyć się z tym iść przed siebie, mając nadzieję, że oni zapomnieli o niej.
Pewnego dnia wraz z kolegą natrafili na ślad afery łapówkarskiej w biurze gubernatora i rozpoczęli dziennikarskie śledztwo. Omówili sprawę z redaktorem naczelnym i zgodzili się, że dowody najlepiej zdobyć u źródła. Amy z ogromnym trudem przekonała do towarzyszy, że posiadała potrzebne do tego umiejętności. Po zdobyciu fałszywej tożsamości rozpoczęła pracę u gubernatora jako sekretarka.
Wcześniej przygotowała sobie grunt pod oszustwo, jak to robił Buźka i Hannibal. To Drużyna A zaraziła ją fazą i nauczyli wielu sztuczek. Rozważała różne ewentualności. Nie chciała umierać, ale istniała na to niewielka szansa. Bała się, ale potrzebowała adrenaliny. Rzetelnie przygotowała się do zadania, ale nie mogła przewidzieć wszystkiego. Widziała, jak plany Hannibala szły nie tak.
Pierwszy raz miała działać zupełnie sama, bez żadnego wsparcia przyjaciół, czy kogokolwiek zaufanego i to ją najbardziej przerażało. Chłopaki zawsze mieli siebie, nawet jeśli nikogo nie było w pobliżu. Murdock wyciągał Drużynę A z łapsk żandarmerii, a oni za to zabierali go na nielegalne przepustki ze szpitala, aby zabierać go na przygody. Nawet jeśli razem wpadli w tarapaty, to współpracowali i potrafili wydostać się z każdej opresji.
Gdyby coś się jej stało, chciałaby pozamykać wszystkie sprawy. Napisała list do rodziców i pozostawiła go przy komputerze, ale pozostała jej najważniejsza sprawa. Musiała zrzucić największy ciężar, a w tej kwestii ufała tylko Smithowi. Nie potrafiła przelać emocji na papier, a nie chciała zostać źle zrozumiana, dlatego list nagrała na magnetofonową kasetę, ujawniając w nim swoją miłość do Murdocka. Uznała, że jako odpowiedzialny za pilota, powinien o tym wiedzieć.
Miała tylko nadzieję, że żandarmi nie trafią na jej wiadomość, a po niej nie dotrą do jej zbiegłych przyjaciół. Wolałaby nie sprowadzać na nich zguby. Dlatego wolałaby, aby po jej śmierci w mieszkaniu nie znaleziono taśmy. Dzień przed rozpoczęciem misji postanowiła odwiedzić dobrego znajomego Mortimera Daddley'a. Ten po otworzeniu drzwi, ucieszył się na widok brunetki. Zaprosił ją do środka i dostrzegł jej bladość i zaczął się martwić.
-Amy? Stało się coś?
Poznali się dwa tygodnie po jej przyjeździe w redakcji. Mortimer ucieszył się na widok rodaczki i zaproponował jej pokazanie miasta, a nawet zaprosił ją na obiad. Jego żona Catherine polubiła ją od pierwszego spotkania. Od tamtej pory namawiał ją na odwiedziny. Amy za to niewiele mówiła o swoim życiu w Stanach, ale to im nie przeszkadzało.
-Musisz mi pomóc.
Z zatroskaniem przytakną.
-Oczywiście, co się dzieje?
Dziennikarka denerwowała się.
-Mogę ci tylko powiedzieć, że prowadzę śledztwo dziennikarskie...
Zawahała się. Nie wiedziała, co mu powiedzieć i czy dobrze robi. Jej znajomy od dwudziestu lat mieszkał w Dżakarcie, więc mógł nie słyszeć o jej przyjaciołach.
-Gdybyś usłyszał, że coś mi się stało, to wyślij jej ten list.
Amy podała Mortimerowi kopertę z kasetą magnetofonową. Mężczyzna spojrzał na wypisane dane adresata. Dostrzegł najpopularniejsze nazwisko, ale imię było niezwykłe i niespotykane. Pierwszy raz słyszał, aby ktoś tak się nazywał. Uniósł brwi.
-Hannibal Smith.
Zaczął zastanawiać się w co się wpakowała, tym bardziej widząc jej zdenerwowanie. Jeszcze raz przyjrzał się danym na kopercie.
-Hannibal Smith.
Adresat znajdował się w jego ojczyźnie, a mieszkał w Los Angeles. Wiedział, że to pseudonim, bo nikt by tak nie nazwał swojego dziecka.
-Czy to twoje zabezpieczenie? Tak daleko?
Uśmiechnęła się ciepło.
-Nie. To jeden z moich najlepszych przyjaciół.
Allen nie miała zamiaru wspominać mu o Drużynie A i mogła mieć nadzieję, że nigdy nie słyszał i nie połączy adresata z dowódcą najbardziej znanych najemników. Musiała odwrócić jego uwagę od chłopaków, ale i przekazać instrukcje.
-Możesz rozpoznać moje zdjęcie, albo podadzą moje nazwisko. Nie pytaj, co będę robić. Nie chcę cię narażać. Im mniej wiesz, tym lepiej.
Mortimer widział strach, który odczuwała, ale nie miał zamiaru naciskać. Czuł, że nic nie wydobędzie z niej. Do tego mówiła o śledztwie dziennikarskim. Chciał rozluźnić atmosferę.
-Jeśli cię spotkam, to będę udawał, że cię nie znam.
Ucieszyła się, że obiecał pomóc. Uścisnęła go mocno.
-Dziękuję.
Przytulił ją przyjaźnie.
-Bądź ostrożna. Jesteśmy przyjaciółmi i w razie kłopotów pomogę ci. Ufam ci.
-Dziękuję. Będę pamiętała.
Pierwszy raz od dawna poczuła się bezpiecznie.
-Muszę już iść. Od jutra zaczynam śledztwo.
Wybiegła z mieszkania, a po chwili z budynku. Biegła przed siebie. Miała silną potrzebę zadzwonienia do chłopaków i poradziłaby się ich. Nie wiedziała, jak zareagowaliby na jej telefon po tych miesiącach bez kontaktu.
Wróciła do swojego mieszkania, aby skończyć pakowanie przygotowanej garderoby. Niewielkie lokum Leslie Peck czekało już gotowe. Szykowała je przez tydzień wraz ze swoim redakcyjnym kolegą Jamesem Grandonem. Tylko oni i redaktor naczelny wiedzieli o całej misji. Uznali, że im mniej osób wiedziało o całej akcji, tym bezpieczniejszy sekret. Nie ufali pozostałym dziennikarzom. Część z nich mogło siedzieć w kieszeni gubernatora. Wiedzieli o dwóch takich. Wieczorem wypożyczonym od szefa samochodem zajechała do mieszkania Leslie.
-Przepraszam, że musiała pani czekała.
Amy otrząsnęła się ze swoich rozmyślań. Przed sobą zobaczyła korpulentnego niskiego bruneta w średnim wieku ubranego w biały kitel.
-Pani...?
-Amy Allen.
Dotknęła niewielkiej rany na prawej skroni. Czuła spływającą po policzku i po szyi. Jej biała bluzka z górnej prawej strony prze siąknęła szkarłatną krwią. Doktor założył białe, lateksowe rękawiczki, a następnie obejrzał ranę. Oczyścił ją i opatrzył w kompletnej ciszy.
-To tylko draśnięcie.
Lekarz przytakną, słysząc spokojny ton pacjentki
-Ma pani rację. Wygląda to dobrze, ale przepiszę antybiotyk i zszyję ranę.
Zaskoczyło go opanowanie kobiety po postrzale w głowę. Zabrakło milimetrów, aby kula wyrządziła dużo szkód. Podejrzewał, że to reakcja na doznany szok, albo to miało jeszcze nadejść. Najchętniej skonsultowałby ją psychiatrycznie, ale nie miał podstaw i musiał ją wypuścić. Podczas szycia pacjentka milczała. Pół godziny później Allen opuściła szpital i wsiadła do taksówki.
Wróciła do swojego prawdziwego mieszkania. Torebkę położyła na szafce do butów i zdjęła pantofle. Przeszła boso przez salon i weszła do sypialni. Nie zdawała sobie sprawy, że był późny wieczór. Przysiadła na łóżku, a po jej policzkach popłynęły łzy. Zaczęła się trząść. Wreszcie dawała upust swoim emocjom. Wcześniej zdarzało się jej stawać twarzą w twarz ze śmiercią, ale miała u boku przyjaciół, którzy wspierali się nawzajem.
Podczas pierwszego spotkania wydali się jej twardzi i nieczuli, zainteresowani tylko rozróbą i pieniędzmi. Poza B.A-iem nie zwracali uwagi, że za sterami samolotu siedział szaleniec. Z czasem przekonała się o ich opiekuńczości i troskliwości nie tylko o swoich. Hannibal i B.A. mieli rację. Musiała ich poznać, aby polubić.
Dotknęła opatrunku. Czuła, że tak niewiele brakowało. Kilka centymetrów i byłoby po niej. Nie chciała o tym myśleć. Poderwała się i wbiegła do salonu, aby usiąść przy komputerze. Włączyła urządzenie i zabrała się za pisanie artykułu o korupcji. Skupiła się na faktach.
Grandon dopiero następnego dnia usłyszał o strzelaninie. Chciał sprawdzić, jak miała się Amy. Najpierw podzwonił po szpitalach, ale nigdzie jej nie było. Zgarną teczkę z materiałami dotyczącymi ich śledztwa i pojechał do mieszkania Allen. Otworzyła mu osoba do niepoznania. Blada, rozczochrana, z bandażem wokół głowy i czerwoną plamą z prawej strony. Próbował poruszyć temat wczorajszych wydarzeń, ale nie chciała rozmawiać. Zabrała od niego papiery i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
Amy zamknęła się w mieszkaniu i pisała serię artykułów o korupcji w biurze gubernatora. Przerywała tylko, aby zamówić jedzenie i je zjeść i aby przespać się dwie, trzy godziny. Nie opuszczała w ogóle budynku. Czuła się w nim bezpiecznie. James przyjeżdżał po jej teksty i dowoził nowe informacje. Policjanci prowadzący śledztwo w sprawie korupcji, strzelaniny i zabójstwa gubernatora przyjechali do niej i przesłuchali ją.
Wszyscy w redakcji lubili Allen mimo trzymania się na uboczu. Słysząc przeraźliwe opisy wydarzeń, zrozumieli jej reakcję, a jednocześnie martwili się o nią. Redaktor naczelny odwiedził Amerykankę i próbował namówić ją do opuszczenia jej azylu, ale bez skutku. Mimo, że dostawał od niej artykuły, patrzył na wrak człowieka. Od jej pracy bił profesjonalizm, ale to co przeżyła, wyniszczało ją. Serce mu się krajało.
Próbował przebić się przez jej mur, ale bezskutecznie. Musiał rozłożyć ręce z bezradności, bo nic do niej nie docierało. Zdawał sobie, że przez ten długi czas, który mieszkała w ich kraju z nikim nie zaprzyjaźniła się, ani nie nawiązała bliższych znajomości przez co nie miała żadnego wsparcia w tych trudnych dla siebie dniach.
Patrzył na jej bladą twarz i podkrążone oczy oraz opatrunek na skroni. Postanowił na razie pozwolić jej pracować w domu nad lekkimi felietonami o amerykańskim życiu i kolejnymi opisami jej dziennikarskiego śledztwa, aby mogła ochłonąć. Sam też potrzebował szansy, aby wymyśleć, jak pomóc kobiecie.
Wysłał teksty Allen o korupcji do jej macierzystej redakcji, ale aby jej nie zawstydzić nie wspomniał o kłopotach. Wierzył, że Amy szybko dojdzie do siebie po strzelaninie. Przyniósł jej listy od czytelników, aby w swoim zaciszu na nie odpowiadała, nie musząc opuszczać domu. Grandon przychodził do niej i dalej odbierał od niej gotowe artykuły, ale rozmowa została ograniczona do minimum.
Dwa tygodnie po zostaniu rannym Amy Allen pracowała w nocy przy komputerze pisząc ostatni, piąty artykuł dotyczący afery w biurze gubernatora. Wtedy to do jej zamkniętego mieszkania włamało się dwóch mężczyzn. Starszy, niższy, siwowłosy, lekko korpulentny z cygarem w zębach ubrany w jasną, jeansową koszulę z podwiniętą koszulą wszedł ostrożnie jako pierwszy. Za nim wślizgnął się niepewnie wysoki, przystojny blondyn ubrany w granatową marynarkę z dwoma rzędami guzików i jasne garniturowe z kantem spodnie. Młodszy z mężczyzn rozejrzał się po niewielkim przedpokoju.
-Nie powinniśmy wchodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz