poniedziałek, 24 lipca 2017

Biblioteczna rodzina cz.II

Nic nie usłyszała. Zastukała głośniej, ale dalej bez odzewu. Nacisnęła klamkę i zajrzała do środka. Kobieta smacznie spała. Nie chciała jej budzić, więc po cichu wycofała się i dołączyła do reszty.
                - Gdzie panna Cillian?
                - Śpi. Dobrze jej to zrobi.
                Usiadła obok męża i wzięła Charlene od Jenkinsa i zaczęła ją karmić. Panowała sielska atmosfera.  Rozmawiali o wszystkim i niczym. Carsen zdał relację z misji. Kiedy skończyli, przeszli tylnymi drzwiami do Aneksu.  Eve  zabrała kluczyki od swojego SUV-a i pojechała do miasta, aby załatwić wszystko, co zostało. Stone jadąc do bazy wpadł do jubilera po obrączki, a potem zabrał Jonesa. Panna młoda dołączyła do nich koło południa. Była zdenerwowana.
                Niepokoili się, że Księga Wycinków da o sobie znać, ale nic takiego nie działo się. Dostawa przyjechała na czas i zabrali się do pracy. Wszystko upchnęli w przedsionku Aneksu. Potem usiedli i planowali rozsadzenie 20 gości przy okrągłych stołach. Para młoda i świadkowie mieli usiąść przy długim stole. Zostało 18 osób i trzy stoły. Flynn, Jenkins mieli usiąść z rodzicami Cassandry i jej dwoma ciotkami.  Reszta jej rodziny i znajomych miała zasiąść przy dwóch kolejnych stołach.
                   Pod wieczór rozeszli się, aby przygotować na kolację z państwem Cillian. O siódmej zjawili się w niewielkiej restauracji w centrum Portland.  Czekali tam rodzice rudowłosej i ich znajomi, którzy mieli uczestniczyć w uroczystości. Atmosfera była sztywna i nieprzyjemna. Ezekiel nie przypadł do gustu małżonkom. Otwarcie okazywali mu wrogość i próbowali pokazać mu, że nie jest godny ich córki.
                   Flynn słysząc ataki na członka rodziny nie miał zamiary siedzieć biernie. Tym bardziej widząc, że Jones stracił pewność siebie, chociaż starał się tego nie okazać. Zbyt dobrze go znał, aby przeoczyć drobne zmiany.  Nie mógł za wiele zrobić, chociaż chciałby opowiedzieć o jego wyczynach.
                   W dał się w nimi w dyskusję, wykorzystując swoją rozległą wiedzę. Przy tym pokazywał swoją wyższość.  Kłócili się na temat legend związanych z Okrągłym Stołem.  Telefon Eve zadzwonił. Przeprosiła, mówiąc, że to pilna sprawa i odeszła od stolika. Wróciła kilka minut później. Jej twarz zdradzała zdenerwowanie i zwróciła się do Jenkinsa.
                   - Była awaria i jedną z sal zalewa woda. To dział z najstarszymi księgami.
                   Opiekun poderwał się z przerażeniem. Reszta zerwała się i ruszyli biegiem do wyjścia, zostawiając pieniądze za kolację.  Zatrzymali się na chodniku. Uśmiech Strażniczki był złośliwy. Wszyscy zdawali sobie, że był to fortel i podłapali go. To jej mąż zadzwonił. Nikt z nich nie zauważył, kiedy to zrobił. Wrócili do Aneksu, a Jacob przyniósł piwo.
                    Rozsiedli się przy stole i pili, śmiejąc się. Nikt nie skomentował zachowania rodziców młodszej z kobiet, aby nie dołować narzeczonych, a tym bardziej ich córki. Cassandra miała spuszczoną głowę.  Była rozżalona i wściekła. Zerknęła na Carsenów kłócących się o jakąś drobnostkę. Byli przy tym tacy zabawni. Uwielbiała ich obserwować. 
                   Zrozumiała jedną rzecz. Jej rodzice stali się jej obcy. Nie obchodziło jej, co myśleli. Liczyło się zdanie Carsenów, Jenkinsa, Stone'a i jej narzeczonego. To oni byli jej bliskimi. Im ufała i mogła się zwierzyć, czy liczyć na wsparcie. Uśmiechnęła się ciepło. Poczuła na sobie spojrzenie. Była to zatroskana Eve, która podeszła. 
                   -Wszystko w porządku?
                   Przytaknęła. Przytuliła się do Strażniczki
                   - Dziękuję za ratunek.
                   W tym samym czasie Flynn zainteresował się kipiącym ze wściekłości Ezekielem.
                   - Jak tam Jones?
                   Były złodziej nie odezwał się. Wstał i poszedł usiąść w połowie schodów. Wszyscy go obserwowali, a Carsen udał się za nim.
                   - Słuchaj, rozumiem, że zabolały cię słowa...
                   - Nie o to chodzi - warknął.  - Ale o Cassandrę. Jak oni mogli jej to zrobić?
                   Ruda kobieta wydostała się z ramion przyjaciółki i mentorki, podchodząc do schodów.
                   - Oni są mi obcy. Liczycie się tylko wy. Wy jesteście moją rodzina.
                   Jenkins, Eve i Stone zbliżyli się. Flynn i Ezekiel dołączyli do nich.  Przysiedli na stopniach i zaczęli omawiać niektóre swoje przygody. Potem zajęli się swoimi sprawami. Panna młoda i Opiekun stali niedaleko siebie.  Kobietę martwiła jedna sprawa z przeszłości. Niepewnie zapytała
                   - Nie masz mi za złe, że wychodzę za mąż.
                   Spojrzał na nią czule i złapał ją za ramiona. 
                   - Jesteś cudowną kobietą i zasługujesz na szczęście. Kochasz mnie i pana Jonesa, ale tylko on może dać ci szczęście... Ale będziecie mogli na mnie liczyć. Ale nie chcę kolejnego dziecko pod opiekę
                   Charlene podeszła do niego i przytuliła się do jego nóg, co wywołało śmiech. Schylił się i podniósł dziewczynkę. Mógł udawać, że ona go denerwuje, ale tak na prawdę skradła jego wiekowe serce. Owinęła go sobie wokół palca i robiła z nim to, co chciała. Uwielbiał jej towarzystwo, gdy pozostali chronili świat.         
                   Robiło się późno, a jutro był pełen emocji dzień, więc postanowili się rozejść. Państwo Carsen z córką i Cillian weszli do domu. Mężczyzna poszedł wykąpać i położyć swoją księżniczkę. Panie urządziły sobie domowe spa. Zrobiły sobie maseczki, wydepilowały ciało, wyregulowały sobie brwi. Śmiały się przy tym. Poszły spać koło jedenastej.
                   Rankiem wszyscy oprócz Cassandry stawili się w parku przy Aneksie. Tam czekało na nich trzech mężczyzn i dźwig. Rozstawili biały baldachim, a pod nim stoliki. Niedaleko ustawili podest do tańca. Sto metrów dalej rozłożyli czerwony dywan i krzesła. Na jego końcu ustawili portal z krzewów czerwonych róż. Kolorowymi bukietami ozdobili wszystko dookoła.  Pracowali w pocie czoła, śmiejąc się.
                   Kiedy skończyli, rozeszli się, aby przygotować się do ceremonii.  Państwo Carsen wzięli szybki prysznic i ubrali się elegancko. Eve dołączyła do panny młodej. Cassandra stała w salonie przyjaciół i drżała ze zdenerwowania. Gładziła materiał białej sukni ślubnej z satyny w kształcie litery A. Niemiała jeszcze upiętego welonu, ani uczesanych włosów
                   Strażniczka uśmiechnęła się na ten widok. Rozumiała kobietę. Złapała ją za rękę i usadziła na salonie.  Poszła do pokoju gościnnego i złapała szczotkę. Potem wróciła i zaczęła czesać jej rude włosy. Widziała jej drżenie, więc przerwała. Odwróciła Bibliotekarkę twarzą do siebie.
                   - Nie masz się czym denerwować.  On cię kocha i nie da skrzywdzić... Pamiętasz jak utknęliśmy w grze?...
                   Rudzielec przytaknął.
                   - To on nas uratował. Pamiętasz, jaki był zdenerwowany, kiedy tłumaczył co się dzieje i próbował nas przekonać, abyśmy mu zaufali? Uratował nas, poświęcając się.
                   Cassandra wyszeptała.
                   - Ufam mu.
                   - A kochasz?
                   - Tak.
                   - To najważniejsze...
                   Eve dotknęła jej lekko zaokrąglonego brzuszka, mówiąc spokojnie i zdecydowanie.
                   - Wiem, że pierwszy raz macie już za sobą...
                   Cillian zaczerwieniła się.
                   - Nie ma się czego wstydzić.  Każdy to robi...
                   Zamyśliła się
                   - No może oprócz Jenkinsa.
                   Wybuchnęły śmiechem.
                   - Nadal bywasz nieśmiała, więc jeśli będziesz bała się zbliżenia, albo nie będziesz chciała, to powiedz Ezekielowi. Musicie rozmawiać o wszystkim, co będzie wam przeszkadzać  w waszym związku, to musicie rozmawiać i mówić o tym, co wam nie pasuje.
                   Rudowłosa wtuliła się w blondynkę. Ta zaczęła ją głaskać po włosach. Flynn stała na progu i obserwował je.  Był szczęśliwy. Zatarł ręce.
                   - No dobrze. Czas nas goni.
                   Eve odwróciła kobietę i skończyła czesać jej wysoko umieszczonego koka. Wbiegła radosna Charlene wbiegła do pokoju i podbiegła do Casaandry.
                   - Ciocia. Wyglondas slicznie. Jak ksiezniczka.
                   Jej mama zwróciła się do niej.
                   - Przyniesiesz welon?
                   Dziecko przytaknęło. Wróciła po chwili z delikatnym materiałem i pudełkiem.
                   - A kolona?
                   - Też
                   Strażniczka upięła welon i wyjęła diadem z opakowania. Po chwili został umieszczony w uczesaniu. Flynn przyniósł lustro i ustawił pod jedną ze ścian. Pomógł wstać przyjaciółce i zaprowadził przed zwierciadło. Kobieta spojrzała i zaparło jej dech w piersiach. Uśmiechała się od ucha do ucha. Carsen zapytał.
                   - Gdzie przyjadą twoi rodzice?
                   - Na miejsce.
                   Eve poprawiła swój strój . Miała na sobie zieloną, prawie turkusową, marszczoną, dopasowaną i do kolana sukienkę. Przypominała tą, którą miała na ich pierwszej misji w Pałacu Buckingham.  Jej córeczka miała w tym samym kolorze strój, tylko że dół był tiulowy i szeroki. Wyszli przed budynek, gdzie stał stary zabytkowy, czarny Bentley ozdobiony białymi różami. Oczy panny młodej zaszkliły się.
                   - To dla mnie?
                   Jej głos zdradzało radość.
                   - Tak.
                   Flynn był dumny ze swojej niespodzianki. Nawet jego żona o tym nie wiedziała. Cassandra  uśmiechnęła się od ucha do ucha i uścisnęła go.
                   - Dziękuję.
                   Złapała małą i wsiadły na tylną kanapę. Państwo Carsen zasiedli z przodu. Bibliotekarz odpalił silnik i jechali na miejsce zaślubin.  Dojechali bez problemu. Opiekun czekał na nich i pomógł wysiąść Bibliotekarce.  Wzruszył się, widząc ją w bieli.        
                   - Gratulacje panno Cillian. Niechaj los wam sprzyja.
                   Podał jej ramię i zaprowadził do Aneksu, przy którym zatrzymali się. Ledwie zniknęli, a do małżonków podszedł Jones. Był zdenerwowany.
                   - Hej. Już jesteście? Goście się schodzą. A gdzie?...
                   Carsenowie roześmiali się. Eve zwróciła się do niego.
                   - Z Jenkinsem. Ukrył ją przed tobą. Nie powinieneś ją widzieć przed ślubem. Taka jest tradycja. Chodź stary.
                   Oboje ruszyli, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Flynn wszedł do budynku. kiedy wszedł do sali, zobaczył Cassandrę siedzącą przy stole nad Księgą Wycinków.  Zbliżył się do niej po cichu.
                   - Pracujesz w dniu ślubu?
                   Podskoczyła na dźwięk jego głosu. Złapała się za miejsce, gdzie mieści się serce.
                   - Przestraszyłeś mnie
                   - Chcesz spotkać się z rodzicami.
                   Pokręciła przecząco głową. Spojrzała na niego z ogromną pewnością siebie i czułością.
                   - Moja rodzina jest cały czas przy mnie... Przeglądam wycinki z początków naszej współpracy.
                   Przysunął sobie krzesło i usiadł obok niej. Zerknęła na niego, ale potem spuściła głowę..
                   - Cieszę się, że wtedy pod pałacem przeżyłeś...
                   Jej głos był pełen smutku i radości oraz wstydu
                   - Byłeś gotowy poświęcić się dla mnie. Umrzeć za zdrajcę, osobę niegodną zaufania...
                   Zamurowało Flynna. Chciał jej przerwać.
                   - Oddać mi resztę magii z Excalibura... Cieszę się, że nie przyjęłam jej i przeżyłeś... Cieszę się, że udało się nam znaleźć na pokonanie Apofisa. Że Baird kazała nam coś wymyśleć ... Eve nie pora...
                   Złapał ją za usta. W pierwszej chwili chciał z nią poważnie porozmawiać, ale uznał, że to nie jest na to pora.
                   - Dzisiaj jest twój ślub. Złe wspomnienia zostaw za sobą. Ciesz się dzisiejszym dniem...
                   Był wzruszony
                   - Pamiętaj, że jesteś wielką Bibliotekarką i dobrą kobietą.  Jesteś najważniejsza dla Ezekiela i ważna dla nas. Jesteś członkiem naszej rodziny.
                   Obdarzył ją ciepłym uśmiechem. Wyciągnął kieszonkowy zegarek. Wstał i skłonił się nisko, a następnie wyciągnął w jej stronę prawą rękę.
                   - Już czas madame.
                   Podała mu swoją i przy jego pomocy poderwała się, śmiejąc się. Oparła się na jego ramieniu. Szli razem. Przed wrotami ciekała Eve z bukietami. Podała pannie młodej ten z czerwonych róż, a sama miała z białych.  Obok niej stała córka z koszykiem kwiatowych płatków.  Ruszyli do miejsca ceremonii, gdzie czekali już goście.
                   Cassandra kurczowo trzymała się przyjaciela. Stanęli na końcu dywanu i czekali na sygnał. Zobaczyła narzeczonego we fraku i była bliska omdleniu.  Carsen objął ją i uścisnął mocno.
                   - Spokojnie. Jestem tutaj.
                   Puścił ją, a kiedy znowu oparła się na jego ramieniu, robił wszystko, aby nie upadła. Ustawili się. Kiedy rozległ się Marsz Mendelsona Charlene ruszyła, rozsypując płatki. Za nią kroczyła jej matka, która doszła do końca i stanęła po przeciwnej stronie niż drużba Stone.  Wtedy to zaczęła iść wraz e swoim wsparciem. Jones nie mógł się doczekać. Kiedy ją zobaczył, zachwycił się. Była bardzo piękna.  Promieniała. Jenkins nachylił się do stronę pana młodego.
                   - Weź głęboki wdech. Nie uciekła. Do tego wygląda cudnie.
                   - Jak nigdy.
                   Kiedy zbliżyli się, Carsen poddał rękę kobiety przyjacielowi.
                   - Dbaj o nią, bo to skarb.
                   Ezekiel kiwnął głową. Flynn usiadł na swoim miejscu, obok rodziców Cillian. Rycerz udzielił im ślubu, a potem rozpoczął się przyjęcie. Wszyscy składali młodym życzenia. Ich biblioteczna rodzina podeszła razem i wyściskali państwa Jones. Cieszyli się ich szczęściem. Goście nie bawili się dobrze oprócz pary młodej, światków, Jenkinsa i Carsena. Nie obchodziło ich to.
                   Cassandra nie miała czasu usiąść, bo ciągle tańczyła ze świeżo poślubionym mężem, opiekunem, mentorem czy kolegą.  Stone i Jones w wolnych chwilach dyskutowali o nowym życiu młodszego z mężczyzn. Carsenom udało się parę razy zatańczyć ze sobą. Po kilku godzinach Flynn odwiózł nowożeńców na lotnisko. Ci jeszcze nie wiedzieli gdzie lecą. Po dotarciu do portu lotniczego przekazał im bilety. Miesiąc miodowy mieli spędzić w Paryżu. Byli zachwyceni.
                   Carsen powrócił na przyjęcie. Goście już się rozeszli, jego bliscy zbierali meble, a dywan leżał zwinięty. Wnieśli wszystko do przedsionka, oprócz namiotu, podestu do tańca i kwiecistego portalu. Potem siedli sobie w Aneksie z kieliszkiem win. Flynn wcześniej w mieszkaniu wewnątrz Biblioteki ułożył do snu swoją księżniczkę. Rozsiadł się wygodnie przy swoim biurku. Nogi zarzucił na blat.
                   - I jak? - spytał Stone.
                   - Byli zachwyceni...
                   Nie dokończył, ponieważ Księga Wycinków dała o sobie znać. Jacob cieszył się, mając dosyć tego, co się ostatnio działo, chociaż cieszył się szczęściem nowożeńców.
                   - Nareszcie.
                   Twarz najstarszego Bibliotekarza rozpromieniła się. Był zachwycony i nie krył radości. Podbiegł do Księgi i powiedział.
                   - Ludzie znikają w małej miejscowości w Irlandii Północnej.
                   Najpierw sprawdzili linie geomancyjne i próbowali zidentyfikować artefakt, który mógł doprowadzić znikania mieszkańców. Następnie wykalibrowano Tylne Drzwi i dwójka  Bibliotekarzy ze Strażniczką ruszyli w teren, zostawiając Charlene z Jenkinsem. Podczas nieobecności rodziców nie raz zajmował się dziewczynką. Sprawiało mu to dużo przyjemności. Wrócili po trzech dniach. Wrócili po trzech dniach z artefaktem.
                    Po tygodniu i kolejnej sprawie musieli skontaktować się z nowożeńcami i poprosić byłego złodzieja. Ci chętnie przerwali urlop i zostali sprowadzeni do Aneksu. Cassandra została na miejscu, a reszta udała się na włam do Białego Domu. Prezydent przez przypadek wszedł w posiadanie niebezpiecznego i magicznego przedmiotu, który powinien zniknąć. Jedynie Jones mógł dokonać tak zuchwałej kradzieży.

                   Młodzi małżonkowie powrócili do hotelu, gdzie spędzili jeszcze sześć dni.  Razem w stolicy Francji spędzili ponad dwa tygodnie. Z lotniska odebrali ich wszyscy, a potem pojechali do ich mieszkania. Zjedli razem obiad i Jonesowie opowiedzieli, co widzieli i co robili.  Nie wspominali tylko o figlach łóżkowych, chociaż ostrożnych ze względu na ciążę.

1 komentarz:

  1. Hej.
    Nie wiem, czy zdałaś sobie z tego sprawę, ale dodałaś jeden dzień do opowiadania. We wcześniejszym rozdziale było, że do ślubu został dzień, czyli powyższy tekst powinien się zaczynać od uroczystości, a tu jeszcze jeden dzień przed nim. Staraj się nie robić takich błędów, bo one są widoczne.
    Ładna ta ceremonia, choć krótka. Całość nie wprowadza nic wielkiego do całej serii. Część opisów jest drętwa i sucha, ciężko się je czyta. Spróbuj rozszerzać zdania na bardziej złożone, do tego dodaj dynamizm i trochę akcji, a będzie lepiej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń